Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 27 czerwca 2019

MEMORIAM - Cz. X

PRAWO MIECZA



 Obaj wodzowie (zarówno Lucjusz Korneliusz Sulla, jak i Gajusz Flawiusz Fimbra - o którym co ciekawe zarówno Plutarcha jak i Tytus Liwiusz prezentują zupełnie odmienne opinie - Plutarch określa go bowiem mianem "człowieka dzielnego i zwycięskiego", zaś Tytus Liwiusz pisze po prostu: "człowiek skończonej zuchwałości" - niewykluczone że obie te opinie są prawdziwe, jako że Fimbra był mordercą, pozbawił życia swego dowódcę Lucjusza Waleriusza Flakkusa i zajął jego miejsce) zamierzali stoczyć swoją prywatną wojnę z Mitrydatesem VI Pontyjskim. Sulla po zdobyciu i spustoszeniu Aten, postanowił wycofać się na północ, do Beocji. Nie było to zbyt dobre posunięcie z jego strony, jako że wódz Mitrydatesa - Taksyles, maszerował z Tracji na czele silnej armii, w której było prócz wielotysięcznej konnicy, również i dziewięćdziesiąt wozów zaopatrzonych w kosy - natomiast równiny Beocji i Tracji doskonale nadawały się do operacji jazdy i rydwanów, znacznie bardziej niż górzyste i ciasne tereny Attyki. Ale Sulla nie miał wyjścia  - jego armia głodowała, a w Attyce nie można już było jej wyżywić. Poza tym leżał mu na sercu los kampanii Hortensjusza - jednego z oficerów, który podjął się na ochotnika niezwykle niebezpiecznego zadania, zebrania pozostałego w Tesalii wojska i przeprowadzenia go pod nosem nieprzyjaciela przez cieśniny. Hortensjusz miał greckiego przewodnika, który poprowadził go trasą dłuższą ale wydaje się że jednak dużo korzystniejszą, jako że poszli przez górę Parnas ku twierdzy Titorii. Tam Hortensjusz natknął się na zwiad nieprzyjaciela i podjął walkę, pokonując Pontyjczyków. Następnie nocą pomaszerował dalej ku miastu Patronis, gdzie napotkał pierwsze orły legionowe armii Sulli i się z nimi złączył. 

Tymczasem Fimbra ruszył przez Trację ku Hellespontowi. Choć pierwotnie wysłano go do Grecji aby pozbawił dowództwa i aresztował Sullę, to jednak postanowił on odłożyć to na czas późniejszy, a teraz samemu zwyciężyć Mitrydatesa i wrócić do Rzymu w glorii triumfatora. Przeprawiwszy się na brzeg azjatycki (przez most pontonowy, złożony z łodzi), Fimbra ruszył ku miastu Iloin w Troadzie. Nie był to ten dawny, mityczny Iloin, zwany też Troją, ale mniejsze miasto warowne które zamknęło przed nim bramy. Przystąpił tedy do jego oblężenia (a tymczasem zbliżała się 1 100 rocznica zdobycia i zburzenia Troi - co w samym Rzymie powodowało przypływ tendencji millenarystycznych, związanych z końcem świata, czyli z upadkiem Rzymu. Potęgowały tę atmosferę paniki dodatkowo jeszcze Księgi Sybillińskie - ale o tym opowiem w swoim czasie). Natomiast król Mitrydates VI opuścił Pergamon i przeniósł się do twierdzy Pitana (miasto nad Morzem Egejskim, na południowy zachód od Pergamonu), skąd zamierzał dowodzić operacjami zarówno w Azji jak i w Grecji. Sytuacja militarna wyglądała więc w połowie 86 r. p.n.e. następująco: Sulla ze swą armią znajdował się w Beocji, w rejonie Elatei. Nieopodal od niego stała armia pontyjska pod dowództwem Archelaosa (z którą połączyły się wojska Taksylesa). Fimbra stał z wojskiem w północnej Azji (Mniejszej), gdzie w Pitanie przebywał z armią król Mitrydates. Zaś na Morzu Egejskim (w Kolofonie) operował z flotą Lucjusz Lukullus. W porcie w Munichii stała zaś flota pontyjska (wsparta przez okręty piratów cylicyjskich), pozostająca pod dowództwem stratega Neoptolemosa. Obawiając się inwazji ze strony morza, król Mitrydates kazał wysiedlić część mieszkańców Chios do Azji (Mniejszej), osadzając tam swój garnizon. Ten garnizon udało się znieść Lukullusowi i wyzwolić Chios (pełną wolność uzyska wyspa dopiero w następnym 85 r. p.n.e.). Wszystkie armie szykowały się więc do decydujących bitew. Wojska Sulli i Archelaosa spotkały się na wąskim pasie równinnym pod Cheroneą.




Rzymianie byli znacznie słabsi liczebnie (ok. 30 000 żołnierzy) i nie posiadali jazdy więcej niż 1 500 konnych. Sulla wyszedł przed szereg swych żołnierzy i widząc ich strach, starał się dodać im odwagi: "Tu na tych polach przec wiekami, walczący u boku swego ojca Filipa II - młody Aleksander Wielki, rozbił w pył hufce Tebańczyków i Ateńczyków. Dziś, gdy kości poległych w spalonym Ilionie wołają do nas spod ziemi, gdy błagają nas o pomstę kości naszych braci, ofiar okrutnego mordu Mitrydatesa. My stoimy tu, gdzie niegdyś stała falanga Aleksandra i mimo liczebności naszych wrogów, wytrwamy w boju i pokażemy jak walczą i giną rzymscy legioniści" - czy tymi, czy może innymi słowy starał się ich natchnąć do walki, ale jego zabiegi niewielki tylko odnosiły skutek.  Żołnierze z jego armii, to w większości byli przecież rzymscy i italscy chłopi oraz plebs miejski, który nic nie wiedział o żadnym Aleksandrze ani o dawnym jego triumfie. Ci prości ludzie myśleli tylko o tym jak wrócić do domu, do żony i dzieci z którymi żegnali się, składając ofiary przy wiejskich (częstokroć fallicznych) kapliczkach ku czci Jowisza lub Marsa. Język jakim przemawiał do nich Sulla, był dla nich więc zupełnie niezrozumiały. Wojsko zbiło się w ostrokon i czekało, a Sulla też nie naciskał i nie dążył do bezpośredniego starcia z silniejszym przeciwnikiem. Hełmy i zbroje wojsk Archelaosa połyskiwały w słońcu do tego stopnia, iż mogło się wydawać że przed Rzymianami stoi ściana płonącego ognia. Wojska stały tak naprzeciwko siebie przez kilkanaście dni. W tym czasie w obozie pontyjskim dało się wyczuć rozluźnienie, żołnierze lekceważyli Rzymian do tego stopnia, że całymi oddziałami opuszczali szeregi i rozchodzili się po okolicy, bezwzględnie grabiąc, plądrując i gwałcąc. Archelaos starał się utrzymać dyscyplinę, ale jego zakazy opuszczania obozu był i tak notorycznie łamane. Żołnierze stawali się coraz bezczelniejsi, np. gdy napadli miasto Panopa, dokonali rabunku i gwałtów na miejscu, ale już po złupieniu Labadei, zabrali sobie tamtejsze kobiety do obozu i tutaj urządzili im wielokrotny, zbiorowy gwałt. W Labadei dopuścili się też świętokradztwa, wchodząc do tamtejszej świątyni i kompletnie ją ograbiając ze wszystkiego co tylko było wartościowe. Dla Hellenów było to tym bardziej upokarzające, że trzon armii Archelaosa stanowili nie tyle Grecy małoazjatyccy, a właśnie ściągnięci Medowie i Scytowie (z ziem dzisiejszego Krymu i okolic). 




Sulla nie mogąc zmusić swych żołnierzy do frontalnego ataku, postanowił ich nakłonić do walki w nieco inny sposób. Zarządził mianowicie roboty wokół koryta rzeki Kefisos. Dzień i noc kopali oni rowy, a ci, którzy się ociągali byli surowo karani przez wodza. Wreszcie żołnierze sami zapragnęli walki i Sulla kazał im opanować ruiny miasta Parapotamiów (niegdyś sławnego, w czasach Sulli od dawna leżącego w gruzach). Rzymianie zajęli to miejsce i odparli stamtąd atak Pontyjczyków. Wkrótce potem w obozie Rzymian zjawili się kapłani zbezczeszczonej świątyni w Labadei i poinformowali Sullę że bóg przepowiada mu zwycięstwo jeśli tylko wytrwa i nie wycofa się. Wkrótce potem pewien legionista o imieniu Salwienus, zameldował wodzowi iż przyśnił mu się Jowisz i poinformował go o zwycięstwie, jeśli Sulla nie wycofa się pod wpływem liczebności nieprzyjacielskiej armii. Rzymianie natarli na Pontyjczyków z całym impetem (ułatwił im to atak od tyłu, przeprowadzony przez oddziały z Cheronei prowadzone przez Erycjusza, które doprowadziły do zasiania paniki w oddziałach tyłowych nieprzyjaciela). Umożliwiło to Rzymianom szybkie dotarcie do rydwanów wojennych, nim te zdołały jeszcze nabrać prędkości (powodzenie takiego ataku, zależało od prędkości, jaką uzyska rydwan w czasie uderzenia, jeśli trasa była zbyt krótka, rydwany traciły swą wartość bojową i stawały się nieprzydatne), co doprowadziło do ich opanowania bez większych strat własnych (niektórzy legioniści nawet klaskali w dłonie i przywoływali kolejne pojazdy, zupełnie jakby to był wyścig cyrkowy, a nie starcie zbrojne). Natomiast piechota wystawiła do przodu długie włócznie i okryła się okrągłymi tarczami. Rzymianie mieli znacznie dłuższe, prostokątne tarcze i po wyrzuceniu pilum (rodzaj oszczepu), przystępowali do walki na miecze. Szeregi peltastów (złożone z niewolników) pomimo bohaterskiej obrony, zaczęły ustępować pod gradem proc i strzał rzymskich łuczników. Wreszcie do walki na czele swych "Spiżowych Tarcz" (elitarnej formacji armii pontyjskiej), wyszedł przybyły z północy Taksyles, który uderzył na legata Murenę, osłaniającego główny atak. Murena bronił się dzielnie, ale w końcu jego żołnierze zaczęli ustępować pola, wówczas to Sulla wysłał mu cztery kohorty pod wodzą Hortensjusza, które zatrzymały atak "Spiżowych Tarcz" pontyjskich. Wreszcie zapał Rzymian zmusił nieprzyjaciela do odwrotu, który zamienił się w paniczną ucieczkę. To był błąd, gdyż najwięcej Pontyjczyków zginęło nie w czasie samej walki, ale właśnie owej panicznej ucieczki. Polec ich miało na placu boju jakieś 110 000, a wycofało się zaledwie 10 000. Rzymian zaś (według Plutarcha) poległo zaledwie...12 żołnierzy (początkowo odnotowano brak 14 legionistów, ale przed świtem dwóch się odnalazło).

Różnica była więc kolosalna, a armia pontyjska realnie przestała istnieć. Po bitwie Rzymianie wystawili pomnik z imionami bogów: Marsa, Wiktorii i Wenery, jako przykład szczególnej bożej opatrzności (pomnik ten stał jeszcze w czasach Plutarcha - I-II wiek naszej ery, który ponoć osobiście go widział, mieszkając nieopodal w Cheronei). Po swym zwycięstwie, Sulla wkroczył do Teb i w tym mieście urządził igrzyska z okazji swojego triumfu. Teby co prawda nie opowiedziały się za Mitrydatesem w sposób jawny, ale wspierały go nieoficjalnie i teraz triumf Sulli odprawiony w ich mieście, był dla nich nie lada upokorzeniem, tym bardziej że Sulla nakazał miastu część ziemi ofiarować bogom Apollinowi i Zeusowi (odtąd dochody z tych terenów szły do świątyni, a nie do skarbu miejskiego - ze strony Sulli była to jednocześnie ofiara dla bogów za wcześniejsze jego świętokradcze ogołocenie świątyń w Olimpii, Eleusis i Atenach). Po czym zaprosił do Teb wszystkich przedstawicieli helleńskich polis na uroczystość igrzysk triumfalnych z okazji zwycięstwa nad Pontyjczykami (w tym celu oczyszczono teren wokół źródła Edypa w Tebach, zamieniając go w plac widowiskowy). Tak upłynął cały rok konsulatu Cynny i Flakkusa (86 r. p.n.e.). W Azji (Mniejszej) Fimbra zdobył jeszcze z końcem tego roku umocniony Ilion (mieszkańcy miasta wysłali w międzyczasie delegację do Sulli, prosząc by to on zechciał przyjąć ich kapitulację. Sulla był jednak za daleko i nie mógł interweniować, tym bardziej że w samej Grecji - pomimo zwycięstwa pod Cheroneą - wciąż wojna nie była rozstrzygnięta). Fimbra zdobył i zburzył Ilion, a jego mieszkańców sprzedał do niewoli. Następnie przemaszerował pod twierdzę Pitane, gdzie przebywał król Mitrydates i obległ go tam obległ.

Pitane było jednak miastem nadmorskim, a Fimbra nie posiadał floty, więc nie był w stanie skutecznie odciąć Mitrydatesa od wsparcia z zewnątrz. Mało tego, król Pontu uważał się za na tyle bezpiecznego, iż z początkiem nowego (85 p.n.e.) roku, wysłał do Grecji kolejną silną armię, pod dowództwem Dorylaosa na czele 80 000 wojska, który zajął Beocję. Dorylaos przybył z królewskim aktem, nadającym wszystkim niewolnikom w Grecji wolność, pod warunkiem ich dołączenia do armii królewskiej i wystąpienia przeciwko Rzymowi. Jednocześnie znosił też wszystkie długi (zamierzał tym samym zdobyć sobie poparcie wśród ludzi niezamożnych i niewolników, tym bardziej że i tak nic na tym nie tracił a jedynie mógł zyskać - on bowiem nie ponosił żadnych wydatków z tytułu zbiegłych do jego armii niewolników, lub tych osób, którym długi umarzał. Nie jego to przecież były pieniądze, a poparcie wśród ludu było niezwykle ważne. Elity miejskie zaś, choć niechętne Rzymianom, zaczęły przebąkiwać iż warto tedy wesprzeć Sullę przeciwko Mitrydatesowi, nim król Pontu doprowadzi ich do całkowitej ruiny). Dorylaos zagroził również, że te miasta, które nie podporządkują się królewskiemu nakazowi, zostaną surowo ukarane (przykład Chios był tutaj szczególnie wymowny). A tymczasem Fimbra, który oblegał Mitrydatesa pod Pitane, wystosował apel do Lukullusa, by ten pospieszył mu z pomocą i opuścił Sullę, a wtedy wspólnie zakończą wojnę i okryją się sławą, pojmując samego króla Pontu, a przy tym zwycięstwo Sulli pod Cheroneą byłoby niewiele znaczącym wydarzeniem. Rzeczywiście, gdyby Lukullus popłynął pod Pitane i zamknął królowi możliwość działania drogą morską, wojna szybko by się skończyła całkowitym zwycięstwem Rzymian. Lukullus długo zastanawiał się więc jak powinien postąpić. Czy przyjąć propozycję Fimbrii i wraz z nim uderzyć na Mitrydatesa, kończąc tę krwawą wojnę i jednocześnie zdradzając Sullę, swego wodza, czy też pozostać wierny mistrzowi, przy którym wiele się nauczył? Przeważyła lojalność wobec Sulli i Lukullus odmówił Fimbrii wsparcia. Zamiast tego popłynął do Troady, gdzie nieopodal przylądka Lektenon starł się zwycięsko z flotą królewską Neoptolemosa. Następnie obaj wodzowie spotkali się jeszcze w bitwie koło wysepki Tenedos, z której Lukullus znów wyszedł zwycięsko.




A tymczasem w Helladzie Dorylaos już uważał się za zwycięzcę i prywatnie naśmiewał z Archelaosa, jako nieudacznego wodza, publicznie zaś głosił iż klęska pod Cheroneą była spowodowana zdradą (głównie samych Cheronejczyków, choć podejrzewał o nią również Archelaosa). Archelaos radził, aby nie przyjmował bitwy tylko czekał, a siły Sulli same osłabną, tym bardziej że wciąż musi on walczyć z głodem w swych szeregach. Nie ma też żadnego wsparcia wśród nowych władz w Rzymie, trzeba więc tylko poczekać i jego wojsko samo się rozpadnie. Dorylaos sprzeciwił się takiej taktyce, nazywając ją "haniebną" i stwierdził że on nie jest Archelaosem, by tak łatwo odpuścić mając dużą przewagę liczebną. Za poparciem słów Archelaosa stało również starcie, jakie miało miejsce pod górą Tolfosjon, gdzie mały oddział Rzymian, zmusił do ucieczki silny zwiad pontyjski. Archelaos raz jeszcze przemówił do Dorylaosa, by ten wstrzymał się z bezpośrednim atakiem - czas bowiem gra na niekorzyść Rzymian. Dorylaos (choć nieco zmienił ton i nie dążył już tak usilnie do starcia), postanowił że odpowiednie miejsce musi zapewnić mu zwycięstwo. Jego wybór padł na równiny wokół Orchomenos, gdzie można by wykazać w całej pełni siłę bojową kawalerii (której Dorylaos miał pod dostatkiem). Silne uderzenie zastępów jazdy, mogłoby zmusić szeregi rzymskiej piechoty do wycofania się a następnie okrążenia i zmuszenia ich do ucieczki w kierunku nieodległych bagien. Sulla także rozbił obóz niedaleko miasta Orchomenos (sam zamierzał czym prędzej zakończyć tę wojnę, wiedząc że im dłużej ona trwa, tym szanse na jego zwycięstwo maleją, a poza tym chciał już odpłacić się pięknym za nadobne swym przeciwnikom politycznym w Rzymie, którzy krwawo rozprawili się z jego rodziną i poplecznikami, choć akurat jego żona Cecylia Metella z dziećmi ciekała z Rzymu w przebraniu swojej niewolnicy). Nakazał więc kopać rowy na płaskim terenie, aby utrudnić manewry kawalerii, a ją samą... spychać w kierunku błot. 

Bitwa rozpoczęła się od ataku pontyjskiej konnicy, która natarła na rzymską piechotę w wykopanych rowach z taką siłą, że zmusiła ich stamtąd do ucieczki. Oddziały frontowe zaczęły wpadać na stojących dalej legionistów, powodując większe zamieszanie i wkrótce całe szeregi zaczęły powoli ustępować pola pontyjskim jeźdźcom. Widząc co się dzieje Sulla zsiadł z konia, wziął do ręki sztandar legionowy i ze słowami zwróconymi w stronę swych żołnierzy, rzekł: "Dla mnie, Rzymianie, zaszczytem będzie tutaj zginąć! A wy, kiedy was pytać będą, gdzieście zdradzili swego wodza, przypomnijcie sobie i powiedzcie - pod Orchomenos!", po czym ze sztandarem w ręku i obnażonym mieczem, zaczął przedzierać się pomiędzy uciekające oddziały, idąc samotnie na nieprzyjaciela. Gdy żołnierze dostrzegli swego wodza, który z taką odwagą szarżuje sam przeciwko pontyjskiej kawalerii, przyłączyli się doń i wspólnie natarli na atakujących jeźdźców i zmusili ich do odwrotu. Bitwa się uspokoiła, Pontyjczycy na razie zaprzestali ataku, więc Sulla nakazał żołnierzom zjeść posiłek i ponownie zająć się przekopywaniem rowów by całkowicie odciąć obóz nieprzyjaciela. Wkrótce potem Dorylaos przeprowadził ponowny, jeszcze silniejszy atak konnicy, ale Rzymianie tym razem nie ustąpili już pola. Wojska obu armii walczyły z niesłychanym męstwem, a wielu żołnierzy odznaczyło się w tej bitwie szczególnymi zasługami, jak choćby Diogenes - pasierb Archelaosa, który z mieczem w dłoni nacierał konno na pozycje Rzymian z takim impetem, że sam przedarł się przez rzymskie linie i położył trupem wielu legionistów, nim ostatecznie otrzymał śmiertelną ranę i padł martwy. Wreszcie oddziały liniowe natarły na siejących postrach łuczników pontyjskich, którzy nie mogąc z bliskiej odległości posłużyć się swymi łukami, walczyli nimi niczym mieczami, tnąc Rzymian z niezwykłym zapałem. 

Następnego dnia ponownie doszło do ataku Pontyjczyków na rzymskie szeregi, ale wówczas osobiście uderzył Sulla na nieprzyjacielską jazdę i zmusił ją do wycofania się do obozu. Wtedy też doszło do katastrofy, którą sprowokowało nieporozumienie. A mianowicie ustępujące szeregi jazdy, wchodząc do obozu, wzięto za uciekające w panice przed Rzymianami niedobitki i zaczęto porzucać swoje szeregi. Pierwsze oddziały wpadały na następne, a te z kolei na jeszcze inne, tak iż powstało zamieszanie, a gdy padł okrzyk: "Rzymianie w obozie", powstała powszechna panika nad którą już nikt nie potrafił zapanować i Sulla wkroczył do pontyjskiego obozu przy niewielkim tylko oporze oddziałów, które nie porzuciły jeszcze broni. Zaś przerażeni Pontyjczycy w bezmyślnej ucieczce, zaczęli wpadać na mokradła i bagna, gdzie się potopili (Plutarch pisze iż: "Jeszcze dziś, prawie po dwustu latach, można tam znaleźć dużo barbarzyńskich pocisków, hełmów (...) pancerzy i zatopione w owych bagnach sztylety".). Po zwycięstwie Sulla ruszył w kierunku Chersonezu i przeprawy przez Hellespont, by jak najszybciej dostać się do Azji. Tam dołączył do niego ze swą flotą Lucjusz Lukullus, który przetransportował wojsko Sulli na azjatycki brzeg. A tymczasem Mitrydates na czele okrętów Neoptolemosa, opuścił oblężone przez Fimbrię Pitane i wysłał do Sulli swego posła z propozycją zawarcia rozejmu. Był nim Archelaos (ten sam strateg, który uczestniczył w bitwach pod Cheroneą i Orchomenos). Spotkali się nieopodal świątyni Apollina pod Delion w Troadzie. Sulla powitał posła z radością i wspólnie usiedli do rozmów. Archelaos rzekł, iż jego król występuje z propozycją by Sulla zapomniał o dalszej walce, porzucił Azję i płynął do Rzymu, gdzie jego interesy legły w gruzach, a jego wrogowie triumfują. Jeśli rzymski wódz przyjmie tę propozycję, król Mitrydates ofiarowuje mu znaczną sumę pieniędzy, okręty wojenne i tyle wojska, ile ten tylko zechce. Sulla wysłuchał tych rad w milczeniu, a potem rzekł by Archelaos nie trapił się dłużej losem króla Mitrydatesa, tylko obalił go i sam przywdział koronę, a następnie ofiarował mu już w swoim imieniu owe okręty, pieniądze i wojsko. Archelaos stwierdził że byłaby to zdrada a wówczas Sulla rzekł: "Widzisz Archelaosie, ty będąc Kapadokiem nie masz odwagi, w zamian za tak wielkie korzyści, dopuścić się haniebnego czynu, a mnie, który jestem rzymskim wodzem, ośmielasz się proponować zdradę?"




Doszli oni jednak do porozumienia i uzgodnili pokój (na którym obu zależało). Król Mitrydates musiał ustapić z zajętej rzymskiej prowincji Azji, oddać Bitynię królowi Nikomedesowi IV, Kapadocję zaś Ariobardzanesowi I, opuścić Paflagonię, zapłacić Rzymowi 2 000 talentów kontrybucji i oddać 70 okrętów wojennych. W zamian za to otrzymywał tytuł rzymskiego sprzymierzeńca i gwarancję dalszego panowania w swoim królestwie. Jednocześnie aby skutecznie urobić Archelaosa do tego planu, Sulla przyznał mu osobiście tytuł "sprzymierzeńca narodu rzymskiego" i spory kawał ziemi na Eubei, a jednocześnie okazywał mu niezwykły szacunek i sympatię. Zwolnił też wszystkich pontyjskich jeńców, których miał w niewoli (prócz tyrana Aten - Aristona, którego Archelaos nie znosił i którego zapewne z tego powodu Sulla kazał wyeliminować trucizną). Król Mitrydates zaakceptował prawie wszystkie warunki pokoju, prócz oddania Paflagonii i przekazania okrętów wojennych, co mocno wzburzyło Sullę. Do posłów królewskich miał się odnieść tymi oto słowy: "Król Mitrydates targuje się o Paflagonię i flotę? To ja zapytam czy tak samo targowałby się o swoją dłoń, gdybym mu jej pozbawił - tej samej, którą wymordował tysiące Rzymian i Italików? Może dlatego tak czyni, gdyż siedząc bezpiecznie w Pergamonie, na oczy jeszcze nie widział tej wojny. Lecz gdy wkroczę do Azji, padnie mi na kolana, błagając o litość". Wówczas Archelaos poprosił Sullę o możliwość mediacji i zagroził że życie sobie odbierze, jeśli nie zdoła przekonać króla do warunków pokoju spod Delion. Sulla wyraził zgodę i wysłał Archelaosa do Pergamonu, sam zaś wkroczył do Majdike, gdzie dokonał takich spustoszeń, że kamień na kamieniu nie pozostał, a całą ludność uprowadził w niewolę.

Archelaos powrócił do Sulli, gdy ten przebywał w Macedonii i poinformował go że król na wszystko się zgadza, prosi tylko o osobistą rozmowę z Sullą i powstrzymanie operującego nieopodal Pergamonu Fimbrii. Sulla wyraził zgodę i obaj wodzowie spotkali się w miejscowości Dardanos w Troadzie. Król przybył ze wspaniałą obstawą, złożoną z 20 000 piechoty ciężkozbrojnej, 6 000 jazdy, 200 okrętów wojennych i kilkudziesięciu rydwanów z kosami u kół. Sulla zaś dysponował zaledwie 2 500 żołnierzy piechoty i 200 jazdy. Mitrydates wysiadając z okrętu, wyciągnął rekę do Sulli, ale ten nie odpowiedział podobnym gestem, tylko zapytał czy król godzi się zaakceptować pokój na jego warunkach. Mitrydates próbował się tłumaczyć, przypisując wojnę po cześci bogom, a po części Rzymianom, ale ostateczie zgodził się przyjąć pokój na warunkach Sulli. Wtedy dopiero ten wyciągnął ku niemu swą dłoń, a nastepnie przyprowadził królów Nikomedesa VI i Ariobarzanesa I i wyprawił przyjęcie na którym pogodził zwaśnionych władców. Przyjęcie, zgoda i tak łagodny pokój, bardzo nie spodobał się rzymskim żołnierzom, którzy pałali żądzą zemsty na królu - mordercy ich rodaków. Żołnierze zaczęli szeptać: "Jak to, puszczamy wolno tego zbrodniarza, mordercę kobiet i dzieci? Pozwalamy mu zabrać jego łupy?" Sulla musiał załagodzić nastroje i po odpłynięciu króla, wygłosił mowę do żołnierzy deklarując że nie jest w stanie prowadzić jednocześnie wojny z Mitrydatesem i Fimbrią, szczególnie gdyby ci dwaj porozumieli się przeciw niemu. Musi zakończyć więc owym połowicznym sukcesem jedną wojnę, aby móc zwyciężyć w drugiej, gdyż teraz liczyło się tylko powstrzymanie Fimbrii, oraz rozprawienie się z popularami w samym Rzymie. A w głowie Sulli już zaczęła się krztałtować krwawa zemsta na jego politycznych wrogach, zemsta, której Rzym nie doświadczył od czasu galijskiej inwazji sprzed trzech stuleci. 

Sulla ruszył więc na spotkanie armii Fimbrii i dopadł go pod miastem Tiatejra. Tam kazał rozbić obóz i wykopać rowy, otaczając nimi obóz Gajusza Flawiusza Fimbrii. Ale oto stało się coś dziwnego, żołnierze Fimbrii zaczęli wychodzić ze swojego obozu w samych tylko żołnierskich chitonach (lekkie ubranie męskie lub damskie) i dołączać do prac legionistów Sulli. Fimbra przybył do Grecji aby powstrzymać i aresztować Sullę, ale teraz przekonać do walki ze zwycięskimi legionami, które w dwóch bitwach rozgromiły armię mordercy Rzymian - Mitrydatesa - swoich żołnierzy, byłoby mu niezwykle trudno. Wkrótce już całe oddziały zaczęły przechodzić na stronę Sulli, a Fimbra widząc co się dzieje i obawiając się wpaść w ręce Sulli - swego wroga, popełnił samobójstwo we własnym obozie. Teraz Sulla miał już dwie armie konsularne, ale jeszcze nie był gotów by przeprawić się do Italii. Najpierw wyznaczył więc żołnierzom leża zimowe i jednocześnie przydzielił ich do domów wielu Greków, nakazując jednocześnie by ci ich utrzymywali. Każdy bowiem gospodarz, który gościł u siebie rzymskiego żołnierza, musiał mu dodatkowo wypłacać dziennie 16 drachm i dawać obiad dla niego i wszystkich których ten sobie sprowadził. Oficer zaś otrzymywał 50 drachm dziennie oraz dwie sztuki odzieży, jedną na użytek domowy, drugą na wyjście. Tak Sulla przygotowywał się do rozprawy ze swymi wrogami w Rzymie, którzy tymczasem wcale nie próżnowali.







CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz