Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 30 czerwca 2019

KRUCJATA DZIECIĘCA - Cz. I

GDYBY GŁUPOTA MIAŁA SKRZYDŁA

LATAŁABY JAK GOŁĘBICA








"ZŁODZIEJSTWO JEST WYBACZALNE, GŁUPOTA NIE!"


Te słowa - wypowiedziane przez Cesarza Napoleona Wielkiego (po zwolnieniu ze stanowiska  jednego z ministrów finansów, który przysięgał że nie ukradł z kasy państwa ani centyma, za to wykazywał się szczególną podatnością na głupotę), leżą mi w pokładach pamięci i co jakiś czas muszę je sobie ponownie przywoływać. Szczególnie, gdy otaczająca nas rzeczywistość coraz bardziej przypomina pijany sen idioty. Wciąż bombardowani jesteśmy nowymi informacjami, które w najlepszym przypadku powodują u nas odruch wymiotny, w najgorszym - robią nam w głowach zupełną sieczkę. Oto bowiem już od jakiegoś czasu w mediach całego praktycznie świata tzw.: kultury zachodniej (cokolwiek to jeszcze oznacza), karierę obi pewna 16-letnia dziewczynka ze Szwecji o imieniu Greta Thunberg. Greta jest dzieckiem niepełnosprawnym, cierpiącym na zespół Aspergera i mutyzm selektywny, który sprawia że jej twarz jest jakby pozbawiona wyrazu (puste spojrzenie). Ta dziewczynka od jakiegoś już czasu odbywa międzynarodowe tournee po krajach Europy (z Trumpem nie chciała się spotkać, mówiąc że "nie ma czasu") i wszędzie nawołuje przywódców politycznych i religijnych o ochronę klimatu, gdyż w przeciwnym razie w nieodległej przyszłości Ziemię czeka kompletna zagłada. Witana zaś jest jak przywódczyni wielkiego mocarstwa i gwiazda filmowa w jednym. Strofuje też polityków, którzy na jej widok zamieniają się w potulne szczeniaczki. Mało tego, nawet papież uważa ją za kogoś w rodzaju "ekologicznego mesjasza" (po papieżu Franciszku, który jakiś czas temu stwierdził że komuniści myślą jak chrześcijanie - nie spodziewam się już niczego dobrego. Zresztą na Tronie Piotrowym od wieków zasiadali przeróżni degeneraci wszelkiej maści, więc jeden więcej nie robi żadnej różnicy, ale czy to oznacza że posłanie Jezusa Chrystusa jest już nieaktualne? Nie, to tylko oznacza że w Rzymie mamy obecnie człowieka w roli papieża, wyznawcę teologii wyzwolenia, który uważa że komuniści myślą jak chrześcijanie i który nic nie robi innego tylko przeprasza wszystkich wrogów chrześcijaństwa. Czy taki człowiek może być jakimkolwiek autorytetem moralnym i religijnym?).

Tak więc owa Greta jeździ sobie po Europie i nawołuje polityków do przestrzegania nowych przykazań, zaś młodzież przekonuje do pójścia za jej przykładem i wagarowania w każdy piątek w imię ekologii. Uczniowie i studenci we Włoszech, Hiszpanii, Francji, Wielkiej Brytanii, Niemczech i wielu innych krajach, odpowiadają na wołanie niepełnosprawnej "świętej" nowej ateistycznej religii  - ekologizmu i co piątek porzucają lekcje by "walczyć o klimat". Wszystko to jest nam sprzedawane w atmosferze podniosłej celebracji i katastroficznych wizji przyszłości, które grożą zagładą Ludzkości w przeciągu kilku następnych lat (ile to już było w historii tych millenarystycznych wizji końca świata - doprawdy nie jestem w stanie zliczyć). A ponieważ przesłanie skierowane jest głównie do dzieci i młodzieży ("Świat uratują dzieci" - jak niedawno napisał na łamach "Civilta Cattolica" - ksiądz jezuita Antonio Spadaro - jeden z ludzi z najbliższego otoczenia papieża Franciszka), a jednocześnie pokazane w alarmującym tonie ("Jak teraz nic nie zrobimy, to za parę lat wszyscy zginiemy"), przeto może pełnić rolę swoistego wabika, przyciągającego znudzoną życiem, sebiksową młodzież, która i tak nie ma zbytnio co ze sobą zrobić (jak polska magnateria w XVIII wieku - która na pytanie dlaczego wręcz masowo zdradzała Ojczyznę? odpowiadała - bo i tak nie mamy nic innego do roboty). I taki ruch, jaki propaguje i powiela Greta, może oddziaływać na wyobraźnię i powodować że młodzi ludzie zaczną wierzyć że rzeczywiście robią coś ważnego co w przyszłości pomoże ocalić Ludzkość i całą planetę Ziemię. Nikt jednak nie stara się nawet zrozumieć, że za tymi wszystkimi pięknymi hasłami i nawoływaniami niepełnosprawnej dziewczynki, kryją się wielkie interesy i jeszcze większe pieniądze.

Już najbliższa rodzina tejże Grety zyskuje niesamowitą popularność. Rodzice wydali ostatnio nawet książkę pod tytułem: "Scenes from the Heart", w której opowiadają jak zmiany klimatyczne wpłynęły na kryzys w ich małżeństwie (?), oraz przekonują że za owymi zmianami klimatycznymi (za które winę oczywiście ponoszą państwa i koncerny które wciąż stosują paliwa kopalne, zwiększając tym samym emisję dwutlenku węgla do atmosfery), stoją również (uwaga, uwaga): ucisk kobiet (przez patriarchat - bo przecież nie przez feminizm czy muzułmańskich "lekarzy" z Afryki czy Bliskiego Wschodu), prześladowanie i niechęć przyjmowania imigrantów (😌), oraz znieczulica wobec osób niepełnosprawnych. Ja wiem że w dzisiejszych czasach każda wypowiedziana bzdura staje się powszechnie obowiązującym dogmatem, jeśli tylko spełnia warunek politycznej poprawności i lewicowego (psychicznego) odchylenia - ale doprawdy, nie czujecie że publicznie robi się nam w głowach kaszkę z mleczkiem? To że jacyś cwaniacy (którzy wyczuli koniunkturę), stręczą swą niepełnosprawną córkę światu niczym "dobrą nowinę lekkich obyczajów", nie musi oznaczać abyśmy wszyscy powszechnie przy tym zgłupieli. A tutaj dochodzi nie tylko prywatne "parcie na szkło" rodziców Grety (ojciec jest jakimś marnym aktorzyną, który dawno już nigdzie nie zagrał a matka "ekologiczną" śpiewaczką - co już mówi samo za siebie), ale przede wszystkim interesy wielkich politycznych graczy w obszarze geoekologii. Oparcie się bowiem na energii węglowej państw (takich jak Polska), które próbują doścignąć wielkie mocarstwa w globalnym "wyścigu szczurów", stanowi dla nich duże niebezpieczeństwo. A ponieważ te najbogatsze państwa opracowują własne "ekologiczne" technologie zastępcze, przeto zmuszenie całej reszty (np. przez najróżniejsze międzynarodowe instytucje) do nałożenia sobie "limitów emisji" dwutlenku węgla z paliw kopalnych i jednocześnie zakupienia (za ogromne pieniądze), tzw.: "ekologicznej" technologii, którą te największe państwa posiadają - prowadzi w sposób oczywisty nie tylko do spowolnienia, ale wręcz do uzależnienia wzrostu gospodarczego "wschodzących ekonomicznych tygrysów" (takich jak choćby Polska), od siebie . I oto tylko i wyłącznie chodzi, o niewyobrażalnie wielkie pieniądze i władzę nad światem, a kto się lepiej do tego nadaje niż niepełnosprawna dziewczynka walcząca o "ocalenie planety"? Chyba nie trzeba na to pytanie odpowiadać.




Zresztą przykład Grety Thunberg, nie jest ani pierwszy ani jedyny w dziejach. W jej ślady już poszła pewna amerykańska także 16-letnia dziewczynka - Jamie Margolin (prócz niej w USA bardzo aktywny w kwestii katastroficznej propagandy ekologizmu, jest też młodzieżowy ruch "Zero Hour"). Ten sam target przejęła polska 13-letnia dziewczynka - Inga Zasowska, która w każdy piątek jest przyprowadzana przez mamę (ekolożkę) pod Sejm i tam protestuje "w obronie klimatu". Model jest dokładnie ten sam, nastoletnie dziewczęta, które są przekonane że walczą po stronie absolutnego dobra z absolutnym złem. Piękne prawda, aż się łezka w oku kręci. Co prawda Inga budzi bardziej uśmiech politowania niż poparcia, ale już wielu polityków, którzy na kwestii ekologicznej próbują zabłysnąć, robi sobie z nią zdjęcia i zapewnia o swoim wsparciu. Ja mam co do takiego stręczycielstwa młodych kobiet opinię wybitnie negatywną. Politycy, przywódcy państwowi lub wielcy przedsiębiorcy, oni myślą przede wszystkim jak utrzymać władzę i powiększyć swój majątek, a takie biedne dziewuszki są do tego wręcz idealne. Po pierwsze to kobiety, czyli już na wstępie budzą sympatię, po drugie - to jeszcze dzieci, czyli jednocześnie wymuszają litość i poparcie dla nawet najgłupszych akcji ("dziecku odmówisz?"). Pieniądze naprawdę można w bardzo różny sposób zarobić, najlepiej się je jednak zarabia bazując na ludzkiej naiwności i dobroduszności. 

Tak samo było przecież z niejaką Samantą Reed Smith (czy mnie się wydaje, czy też kobietami znacznie łatwiej można sterować niż facetami, gdyż są - tak uważam - bardziej podatne na propagandę, szczególnie gdy tą propagandę ubierzemy w piękne słówka i slogany o miłości, równości i tolerancji. A jak już pisałem, kobiety niczego bardziej nie pragną w życiu niż poczucia stabilizacji, która to wraz z ową szumnie nagłaśnianą i wymienianą przez wszystkie przypadki "równością" - jest kolejną efemerydą której nigdy nie było i nigdy nie będzie, ale... każdy o nią walczy niczym ów Don Kichot z wiatrakami - to też może tłumaczyć znacznie większe poparcie wśród pań dla ruchów lewicowych, obiecujących "wspaniałą i bezpieczną przyszłość"). Była to bowiem Amerykanka, która tak bardzo obawiała się wybuchu wojny jądrowej pomiędzy USA a Związkiem Sowieckim, że na początku lat 80-tych napisała list do ówczesnego przywódcy ZSRS - Jurija Andropowa (długoletniego szefa KGB, gdzie m.in. wdrożono projekt "transformacja"), w którym pytała go czy "będzie głosować za wojną", a jeśli nie, to co może zrobić aby do wojny nie doszło. Ten list z listopada 1982 r. zrobił oczywiście oszałamiającą karierę w świecie, ukazał się też w sowieckiej prasie, a Andropow zadeklarował że pragnie pokoju i zaprosił Samantę do odwiedzenia Związku Sowieckiego. Oczywiście pojechała i spędziła bardzo miłe chwile chociażby w obozie Artek (sławny sowiecki obóz dla młodzieży jeszcze z czasów Stalina), gdzie poznała wiele rosyjskich dziewcząt i się z nimi zaprzyjaźniła. Stała się gwiazdą mediów w USA i Związku Sowieckim, "obrończynią pokoju", występowała w różnych programach telewizyjnych, była cytowana w prasie, stała się powszechną ikoną pokoju (1983-1985). Napisała jeszcze (po powrocie do USA) kilka listów do Andropowa, lecz ostatecznie zginęła tragicznie wraz z ojcem w katastrofie lotniczej 25 sierpnia 1985 r. w wieku 13 lat. 

Jej przypadek, jest kolejnym w dziejach przykładem perfidnego wykorzystywania dziecięcej naiwności i dobroci do nie mającej żadnych skrupułów gry interesów dorosłych. Uważam że każdy, kto stara się publicznie wykorzystać dziecko do celów politycznych, robi tym samym temu dziecku wielką krzywdę, gdyż dzieci mają to do siebie że postrzegają jeszcze świat w kategoriach "dobra" i "zła" bez żadnych odcieni. Po prostu - coś jest tylko dobre a coś jest tylko złe i koniec. Dzieci też są bardzo ufne i wierzą że miły człowiek jest tożsamy z dobrym i szlachetnym. Dzieci do pewnego wieku nawet nie potrafią kłamać, zaś dorośli, którzy cynicznie wykorzystują je do swoich gierek, są dla mnie przykładem czystej perfidii i podłości. Dzieci bowiem powinny się bawić i radować jak najdłużej się da (oczywiście nie znaczy to, aby wagarowały i porzucały naukę, gdyż człowiek niestety musi zdobywać wiedzę jeśli nie chce skończyć na poziomie niewiele tylko wyższym od zwierząt, a nasze życie niestety jest tak zaprogramowane, że zdobywamy wiedzę przez jakieś 20-25 pierwszych lat, potem ją rozwijamy i udoskonalamy - aż wreszcie gdy zdobywamy już pewną wiedzę i mądrość życiową... ciało odmawia nam posłuszeństwa i przechodzimy na emeryturę, ciesząc się ostatnimi latami życia. To jest właśnie ów prawdziwy paradoks człowieka - żyjemy za krótko aby móc realnie wykorzystać zdobytą przez nas za młodu wiedzę). Dlatego też uważam takie akcje, jak ta z Gretą, Jamie, Ingą czy wcześniej Samantą - za perfidne gierki dorosłych, pragnących na dziecięcej naiwności zbić wielką fortunę. Ale skoro już jesteśmy przy temacie dziecięcej naiwności, to nie byłbym sobą, jeśli nie przedstawiłbym wybitnie klasycznego przykładu takiej zbiorowej naiwności chłopców i dziewcząt, która później została w sposób niezwykle brutalny sprowadzona na ziemię a los tych dzieci był doprawdy nie do pozazdroszczenia. Mam tutaj oczywiście na myśli ową Krucjatę Dziecięcą do Ziemi Świętej, jaka wyruszyła ze średniowiecznej Europy w 1212 r.           







 "W ROKU TYSIĘCZNYM DWUSETNYM DWUNASTYM, GŁUPIE DZIECIAKI WYRUSZYŁY W PIELGRZYMKĘ KU MORZU"

FRAGMENT KRONIKI HERMANA Z OPACTWA W NIEDERALTAICH W BAWARII
(ok. 1270 r.)


Wiek XII, XIII a nawet XIV był to czas turniejów rycerskich, zamków warownych, częstych krucjat o wyzwolenie Grobu Świętego w Jerozolimie, oraz oczywiście swoistej mistyki religijnej, która ukazywała się niezwykle często poprzez najróżniejsze działania (jakie dziś moglibyśmy nazwać nawet dewocyjnymi) i wiarę w cudowną moc świętych patronów. Każdy, kogo tylko było na to stać, lub kto miał taką możliwość, starał się zdobyć jakiś relikt należący do któregoś ze świętych, by go potem przy sobie nosić. Niektórzy wprost obcinali palce (lub inne kończyny) zmarłych świętych i nosili na szyi niczym talizmany, chroniące przed nieszczęściem. Czy można się więc dziwić, że w atmosferze tak potęgującego się misteryjnego kultu miały miejsce w tym czasie takie wydarzenia jak owa Krucjata Dziecięca do Ziemi Świętej? A przecież to był tylko drobny epizod ówczesnych wydarzeń, choć co prawda niezwykle interesujący gdyż podbudowywany "niewinnością aniołków idących do Grobu Pańskiego", to jednak działy się wówczas rzeczy równie niepojęte co dziwne, o których jednak dziś już praktycznie nikt nie pamięta. Bo któż wie, że zaraz po wyruszeniu Krucjaty Dziecięcej ku Ziemi Świętej, zrodził się też (krótkotrwały co prawda, ale niezwykle dziwny) ruch "nagich kobiet", krążących od miasta do miasta bez odzienia (1212 r.), a także "Wielkie Alleluja" z 1233 r., Krucjata pasterzy z 1257 r., czy Krucjata biczowników z 1260 r. Skupmy się jednak na krucjacie dziecięcej, gdyż stanowi ona ciekawy przykład wykorzystywania dzieci w perfidnej polityce ówczesnych mocarstw i wiary że "niewinne aniołki" są w stanie zmienić świat (tak jak dziś myśli wiele osób zaangażowanych w krucjatę ekologiczną wykorzystując do niej dzieci). Zauważmy że te dzieci były tak pobudzone, wręcz jakby zahipnotyzowane, że wierzyły że nawet suchą nogą przejdą po morzu do Ziemi Świętej, śpiewając psalmy i pieśni religijne.


ŚREDNIOWIECZNY AKWIZYTOR - MOŻNA? MOŻNA!

"MAM ODPUSTY ZA GRZECHY PRZESZŁE I PRZYSZŁE I NA PIĘĆSET LAT I NA TRZYSTA (...) MAM KOPYTKO Z OSIOŁKA, NA KTÓRYM ŚWIĘTA FAMILIA UCIEKAŁA DO EGIPTU, MAM PIÓRO ZE SKRZYDEŁ ARCHANIOŁA GABRIELA KTÓRE ZGUBIŁ W CZASIE ZWIASTOWANIA, MAM OLEJ, KTÓRYM POGANIE SMAŻYLI ŚWIĘTEGO JANA, SZCZEBEL Z DRABINY KTÓRA SIĘ ŚNIŁA JAKUBOWI I AMPUŁKĘ WIATRU WIEJĄCEGO KIEDYŚ W STAJENCE BETLEJEMSKIEJ (...) ALE NIE MYŚLCIE ŻE PIENIĄDZE KTÓRE DOSTAJĘ CHOWAM DLA SIEBIE, MNIE WYSTARCZY KAWAŁEK CZARNEGO CHLEBA I ŁYK CZYSTEJ WODY. A RESZTĘ ODWOŻĘ DO RZYMU, ABY SIĘ Z CZASEM ZEBRAŁO NA NOWĄ WYPRAWĘ KRZYŻOWĄ"
 


Albert - opat klasztoru w Stade (niedaleko Hamburga) w swej kronice z lat 1232-1256, opisuje właśnie ową Krucjatę Dziecięcą takimi słowy: "W tym mniej więcej czasie dzieci pozbawione nauczyciela, pozbawione przywódcy, wędrowały wzburzone od miasta do miasta we wszystkich regionach, zmierzając ku morzu. Zapytywane przez ludzi, dokąd podążają, odpowiadały: "Do Jerozolimy, do Ziemi Świętej". Rodzice wielu z nich usiłowali zatrzymać je w domu, ale nadaremnie, bo dzieci wyrywały zamki i wyłamywały drzwi i uciekały". Na zakończenie zaś dodaje: "Nawet dziś nie wiemy, co się z nimi stało (...) Także w tym czasie nagie kobiety przebiegały przez miasta i miasteczka w milczeniu". Opat Albert z klasztoru w Stade kłamie w swych ostatnich słowach, bowiem wiadomo było co stało się z owymi "aniołkami" - duża część z nich zmarła po drodze z wyczerpania i głodu, resztę sprzedali do arabskich haremów łowcy niewolników, do domów rodzinnych powróciła zaledwie garstka z nich - tak oto zakończyła się sławna krucjata, która miała wyzwolić Ziemię Świętą od Saracenów. Papież Innocenty III (który za swego życia był autorem co najmniej pięciu krucjat), oficjalnie nie wsparł, ani nie udzielił patronatu nad Krucjatą Dziecięca, ale obserwował ją i pisał: "Te dzieci udzielają nam napomnienia, podczas gdy my śpimy, one wyruszają, by wyzwolić Ziemię Świętą" (czy dziś tak samo nie mówi w kwestii ekologii skacowany Jean-Claude Juncker, kłaniając się w pas i całując w dłoń niepełnosprawną Gretę Thunberg w Brukseli?). 

To tyle, w kolejnej części pokażę jak doszło do tej zbiorowej psychozy, w czasie której rodzice musieli zamykać swe pociechy w domach na klucz, ryglować drzwi, a one i tak uciekały, wyłamywały zamki, wyważały drzwi, wybijały okna i uciekały aby dołączyć do krucjaty, która była zbiorowym szaleństwem (podobnie jak dziś szaleństwem jest walka o klimat bo za kilka lat "wszyscy zginiemy" - prawda? Kochani, klimat się zmienia - to fakt, ale wierzcie mi takie zmiany klimatu nie są niczym dziwnym i niezwykłym i miały miejsce w dziejach Ludzkości wielokrotnie. We wczesnym średniowieczu (ok. 950 - 1250 r.) na północy Europy kwitły pomarańcze, bo było tak ciepło, a w epoce Renesansu zamarzały morza  - Bałtyckie i Północne - gdzie można było gołą stopą przejść z Polski czy Niemiec do Szwecji, lub z Francji do Anglii. W starożytności było podobnie, Hannibal przekraczał Alpy w czasie niezwykle ciepłej zimy, a w VI, V i w początkach IV wieku p.n.e. było tak gorąco w Grecji, na Sycylii i w Italii, że ludzie wprost zrzucali z siebie ubrania (lub nosili bardzo przewiewne stroje - zresztą posągi nagich bóstw, czy sportowców olimpijskich uczestniczących w zawodach zupełnie nago, są tego doskonałym przykładem), bo było im za gorąco. Klimat zaczął się jednak zmieniać już od IV wieku p.n.e. zimy stawały się coraz mroźniejsze (w Rzymie całkowicie zamarzł Tyber w latach 398 i 396 r. p.n.e. czego wcześniej nie było) i a ludzie coraz częściej przywdziewali cieplejsze ubrania. Okres "zlodowacenia" trwał mniej więcej do początku I wieku p.n.e. i znów zaczął się czas "kwitnących na północy pomarańczy". Zmiany klimatu nie są więc spowodowane tym, że wciąż używamy paliw kopalnych, ale kwestiami zupełnie od nas niezależnymi, związanymi np. z ruchem planet wokół słońca (temat nadający się do odrębnego omówienia). Teraz jednak chciałbym abyśmy przemyśleli jak często i jak łopatologicznie dajemy sobie robić sieczkę z mózgu i niczym owe zahipnotyzowane mesjańskim uniesieniem dzieci, idziemy do "Ziemi Świętej" a skończymy w klatkach korporacji i "haremach" cwaniaków politycznych, którzy tylko na tym żerują.





PS: Szwecja uważa się za państwo tak postępowe i nowoczesne? Niech więc zajmą się palącą kwestią muzułmańskich "kardiochirurgów", gwałcących Szwedki w sposób wręcz hurtowy. Swoją drogą kilka z nich to zwykłe idiotki, jak owa Szwedka z miasta Växjö, która aby udowodnić swoim znajomym że muzułmańscy imigranci są zupełnie nieszkodliwi, wybrała się nocą do tamtejszego ośrodka dla uchodźców. Efekt, brutalny, wielokrotny gwałt w wyniku którego omal nie straciła życia. Dlatego ja się zastanawiam, czy to jest jakoś biologicznie ukierunkowane że kobiety - są oczywiście od tego wyjątki - są zaprogramowane na łatwiejszą sterowalność mentalną i łykanie serwowanej im propagandy? To mnie od dawna zastanawia jak głupim trzeba być (a może jak zindoktrynowanym i mającym zupełną sieczkę w głowie, serwowaną oczywiście przez publiczne media) aby udać się w środku nocy do ośrodka dla migrantów? (pora dnia oczywiście nie ma znaczenia, w Szwecji brutalne gwałty popełniane są codziennie i nikt już nawet o tym nie pisze, a ofiary boją się zgłaszać tego na policję, bo policja i tak nic z tym nie robi - sama zresztą też jest w dużej mierze spatologizowana i zastraszona. Odsetek policjantów popełniających samobójstwa we Francji i Szwecji jest największy w Europie). Trzeba być albo kompletnym debilem, albo właśnie takim "aniołkiem" wierzącym że "suchą nogą przejdzie się do Ziemi Świętej" przez ośrodek pełen muzułmańskich "lekarzy z napuchniętymi jądrami". Doprawdy gratuluję tej pani intelektu i jednocześnie chciałbym przestrzec inne kobiety - nie dajcie sobą manipulować, myślcie samodzielnie i nie wierzcie w to że "muzułmański książę" z iphonem w ręku i koranem w dłoni widzi w was coś innego, niż zwykłą sztukę mięsa do rozładowania napięcia z własnych lędźwi. Brutalne to ale prawdziwe.  


 




 CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz