"I POZNACIE PRAWDĘ,
A PRAWDA WAS WYZWOLI"
EWANGELIA św. JANA (8, 32)
LEKKI I (NIE)PRZYJEMNY TEMAT INSTANT
Przez przypadek znalazłem ciekawy artykuł na portalu gazety wyborczej (LINK - aby przeczytać tekst, trzeba wykupić prenumeratę, a ponieważ nie mam zamiaru wspierać gazety, za którą stoi środowisko, które ja uważam za wybitnie szkodliwe dla Polski, przeto nie zamierzam płacić im choćby złamanego grosza, dlatego też całość artykułu odnalazłem na równie lewicowym portalu Strajk.eu), który odnosi się do nieistniejącego już "Bloga dla mężczyzn", prowadzonego przez dwóch adwokatów ze Szczecina, prowadzących prywatną kancelarię prawną - Wojciecha Wojciechowskiego i Marcina Stopę. Otóż ci dwaj panowie popełnili wpis, który szczególnie nie spodobał się całemu polit-poprawnemu lewicowemu i zakompleksionemu w oparach własnych absurdów - światku. Wpis panów Wojciechowskiego i Stopy dotyczył bowiem różnic pomiędzy kobietami a mężczyznami, ale nie tych widocznych różnic biologicznych, a tych ukrytych mentalnych i psychosomatycznych (w ogólnym ujęciu) różnic damsko-męskiego świata. Jak zwykle w takiej sytuacji lewica stosuje tradycyjną broń, czyli donos (to oczywiste, ci ludzie inaczej nie potrafią działać, o normalnej, merytorycznej rozmowie na argumenty nawet nie ma co marzyć, gdyż całe ich działanie oparte jest na rozpalaniu emocji i na emocjach się kończy, więc nie liczą się żadne argumenty, tylko emocje. Zresztą "nie ma tolerancji dla wrogów tolerancji" - prawda?), dlatego też blog został skasowany a obaj panowie musieli się zgłosić do Rzecznika Dyscyplinarnego Szczecińskiej Izby Adwokackiej (miało to miejsce osiem miesięcy temu, więc sprawa nie jest nowa). Ponieważ "Blog dla mężczyzn" już nie istnieje, więc nie zaprezentuję bezpośredniej treści porad, jakie owi panowie wygłaszali w sieci i muszę posiłkować się lewicowym portalem Strajk.eu. Temat dotyczy różnic pomiędzy kobietami a mężczyznami, a sam tytuł już może spowodować palpitację serca u niejednego lewaka:
"MĘŻCZYŹNI SĄ INTELIGENTNIEJSI
OD KOBIET"
Całość można sobie przeczytać bezpośrednio na stronie Strajk.eu,
ja tylko zaprezentuję i krótko omówię wybrane fragmenty:
"Kobiety nie są złe. Po prostu są, jakie są. Nie można mieć do węża
pretensji o to, że jest wężem albo oczekiwać od kreta, że zacznie
widzieć i doceniać kolory a od żółwia, że zacznie cwałować. Albo się to
akceptuje albo żyje w świecie, który prędzej czy później zostanie
zniszczony w konfrontacji z rzeczywistością".
To fakt i tu nie ma się ani do czego doczepić ani też niczego wyjaśniać.
"Większa pojemność mózgu mężczyzny przekłada się na zwiększoną aż o 16
proc. ilość neuronów w korze mózgowej w stosunku do mózgu kobiety.(…)
mężczyzna przeciętnie ma większą zdolność uczenia się i rozwiązywania
danego zadania, natomiast kobieta powinna z założenia posiadać lepiej
rozwinięte umiejętności społeczne. Mężczyźni i kobiety nie są ani tacy sami ani
równi".
Oczywiście, nie jesteśmy równi i nigdy nie będziemy, dlatego też mówienie o równości uważam za potworną głupotę. Owszem, zarówno kobiety jak i mężczyźni powinni mieć równe prawa obywatelskie, ale to wszystko co można powiązać z "równością", gdyż w sferze biologii te kwestie zupełnie się ze sobą nie łączą. Zarówno mężczyzna różni się od kobiety pod wieloma względami (nie tylko czysto biologicznymi) ale również widoczne różnice występują pomiędzy ludźmi, jako takimi. Są duzi i mali, grubi i chudzi, wysportowani i otyli etc. etc. Kobiety rzeczywiście maja lepiej rozwiniętą "sferę empatyczną", stąd te wszystkie feministyczne pouczania naszych babć i mam: "Bądź grzeczny", "Nie ciągnij dziewczynek za włosy" etc. etc. Facet musi być przede wszystkim skuteczny, ale jednocześnie musi umieć odróżniać dobro od zła - kobiety nie są jednak w stanie tego nauczyć chłopców, gdyż (przy wszystkich dobrych chęciach, jakich im nie odmawiam), ich natura weźmie górę i miast wytłumaczyć synowi że jeśli stanął w obronie dziewczynki czy słabszego kolegi i wymierzył napastnikowi "plombę" to nie jest złe. Powinien jednak pamiętać że walka powinna być dla mężczyzny ostatecznością, a priorytetem umiejętność takiego rozwiązania sytuacji, aby jednak do walki nie doszło (nie zawsze się to jednak udaje, co wiem z własnego doświadczenia z lat młodości). Dlatego bicie się w słusznej sprawie nie jest złe, złe jest upokarzanie kogoś, lub czynienie komuś krzywdy. Ale kobieta tak nie powie - czego dowodem była choćby nasza była pani premier - Ewa Kopacz, która stwierdziła że w przypadku zagrożenia, pierwsze co zrobi to poszuka schronienia dla siebie i dzieci (jakoś tak to brzmiało). Ja nie mam do niej o to pretensji, bo to jest naturalna reakcja kobiety, ale już nienaturalna reakcja w przypadku gdyby ona próbowała (a tak się często zdarza) swój niepokój i obawy przenieść na syna. To już jest wybitnie szkodliwe i toksyczne zachowanie, gdyż wychowywanie mężczyzn, którzy nie będą w stanie w przyszłości stanąć w obronie swojej kobiety i rodziny, jest działaniem a-społecznym w pełnym tego słowa znaczeniu i wspiera tendencje typowo anarchistyczne, które w żadnym aspekcie nie służą kobietom.
"Nie zapominaj, że w sprawie rozwodowej sąd, choć być może trudno to naprawdę zaakceptować, będzie stać po stronie żony".
W Polsce to akurat jest to norma, gdy sądy znacznie częściej przyznają np. opiekę nad dziećmi kobiecie, i to nawet jeśli ona sama nie ma środków na jego utrzymanie. Wtedy przymusza się ojca by płacił sowite alimenty (oczywiście - ja jestem zwolennikiem tego, by każdy brał odpowiedzialność za swoje czyny. Zrobiłeś dziecko i uważasz że sprawa cię nie dotyczy i że to jest problem kobiety? Bzdura, każdy facet, jeśli nie jest zwykłym parszywym gnojem, ma obowiązek zadbać o utrzymanie swoich dzieci - tyle w temacie), No cóż ideał Matki-Polki jest w polskim społeczeństwie bardzo silny (i na dobrą sprawę uważam że nie jest to wcale takie złe - mimo wszystko).
"TATO" - STARY FILM Z 1995 r. ALE WCIĄŻ AKTUALNY, GDZIE POKAZANA JEST DOBITNIE DYSKRYMINACJA MĘŻCZYZN W POLSKIM SĄDOWNICTWIE ODNOŚNIE PRAWA DO OPIEKI NAD DZIEĆMI
"Małżeństwo dla kobiety to biznes. (…) Kobieta zawsze wybiera takiego
mężczyznę do małżeństwa albo do stałego związku, który zarabia więcej
niż ona, który ma więcej zasobów niż ona. Na tym właśnie polega
hipergamia. Zdarza się również nierzadko, że kobieta wybiera takiego
mężczyznę, który dobrze lub bardzo dobrze według niej rokuje na
przyszłość, jeżeli chodzi o możliwość pozyskiwania zasobów, które będą jej potrzebne. Niektóre kobiety mają bardzo
dobrze rozwiniętą zdolność wychwytywania takich właśnie mężczyzn. (…)
Środkiem do osiągnięcia tego celu jest małżeństwo jako stosunek prawny.
Taki, w którym mężczyzna może zostać zmuszony przez państwo do łożenia
na kobietę".
To że kobieta szuka albo sprawnego fizycznie albo zabezpieczonego finansowo mężczyznę, jako ojca dla swego potomstwa, nie powinno zbytnio dziwić - to naturalny odruch wyboru przez "samicę" najlepszego możliwego kandydata na męża i ojca. Takiego, który zapewni bezpieczne życie.
"Mężczyzna oddaje swoje zasoby, swoje terytorium, chroni kobietę i
dzieci (...) dla kobiety, związek z mężczyzną, nawet jeżeli
jest to przelotna znajomość, jest traktowany jak interes. Interes, w którym kobieta szuka mężczyzny, który
będzie możliwe najlepszym dostarczycielem dóbr i usług. Nie dotyczy to
rzecz jasna kobiet bardzo zamożnych, które po prostu nie potrzebują
pieniędzy mężczyzny, ale ile takich kobiet jest. Nie należy tego, co
napisałem rozumieć w ten sposób, że kobieta w takim związku będzie
wyprana z emocji. Przeciwnie, emocje będą zaangażowane ale koniec
końców, zawsze chodzi o interes. Interes wyrażający się w tym, by
pozyskać mężczyznę, który będzie dać z siebie w stanie maksimum aby
zaspokoić na możliwie najwyższym poziomie materialne potrzeby kobiety,
ewentualnie potrzeby jej dzieci. Jeżeli mężczyzna zawiedzie w dziedzinie
zaspokajania potrzeb materialnych, kobieta zacznie rozglądać się za
kimś innym"
To, o czym wspomniałem wyżej - mężczyzna chroni i opiekuje się kobietą (np. finansuje ją, choć oczywiście nie zawsze tak jest) a w zamian dostaje tylko seks. Ona zaś też dostaje seks + to wszystko, czego potrzebuje by czuć się bezpiecznie w związku. Przypomniał mi się śmieszny incydent z ostatnich dni. Otóż wraz z moją Panią, robiłem zakupy w jednym z centrów handlowych w Łodzi. Nie przepadam za takimi miejscami i nie cierpię robić zakupów, szczególnie kupować ubrań. Jak mam coś sobie kupić to idę do konkretnego sklepu, wybieram konkretny towar i gu kupuję gdy jest mi potrzebny. Nie lubię zaś wybierać czegokolwiek na zapas. A moja Dama lubi chodzić po sklepach, co mnie często irytuje i wolę zaczekać przed sklepem, niż łazić za nią jak ten pies u nogi ze spuszczoną głową. Oczywiście to też Ona uzupełnia moją garderobę, gdyż ja nigdy nie miałem do tego ani chęci ani głowy. Nie zrozumcie mnie źle - nie jestem abnegatem, ale też nie lubię się stroić jak jakiś pajac i gdy nie muszę, natychmiast przywdziewam swobodny strój (szczególnie teraz, w te upały), lub też chodzę zupełnie nagi z wyjątkiem bokserek lub szortów. Tak już mam od dziecka że po domu lubię chodzić bez koszulki (chyba po tacie, który też tak czynił). Ale wróćmy do meritum, otóż ostatnio jak byłem w centrum handlowym, mojej Damie zabrakło pieniędzy przy kupowaniu jakichś sukienek czy czegoś takiego i powiedziała przy kasie że za moment doniesie pieniądze, po czym zjawiłem się ja (gdyż miast znów czekać aż tam wejdzie i znów może coś wybierze, postanowiłem zapłacić za nią). Sprzedawczynie przy kasie uśmiechnęły się wówczas, mówiąc: "Jedna Pani powiedziała że idzie po kasę, a... kasa sama przyszła". Można powiedzieć też poczułem się jak taki bankomat, ale tylko przez chwilę, gdyż czegóż się nie robi aby skrócić cierpienia. Doprawdy nie znoszę robić zakupów. Ale przypomniała mi się też ciekawa sytuacja, jak jeszcze studiowałem, z kolegami robiliśmy takie podrywy ładnych ekspedientek na zakupy. Polegało to na tym, że wybieraliśmy sobie wyjątkowo ładną dziewczynę, po czym jeden z nas prosił ją o to by pomogła mu znaleźć jakąś wyjątkowo ładną i kusą sukienkę dla dziewczyny - taka która jej samej się podoba. Gdy ta już to uczyniła, ten mówił że chciałby jej sprawić prezent, ofiarowując tę sukienkę, tylko musi ją przymierzyć i ładnie się zaprezentować. Czasem coś z tego wychodziło, czasem nie, różnie, ale zabawne to były lata.
SKECZ NA TEMAT CIERPIEŃ MĘŻÓW NA ZAKUPACH
"Rola kobiety w związku polega głównie na tym, że obdarza mężczyznę swoją
obecnością. (…) Przejawem typowej kobiecej miłości może być również
zaborczość i chęć kontrolowania różnych aspektów życia partnera. Takim
przejawem może być na przykład ciągłe wysyłanie wiadomości, które mają
na celu utrzymanie zainteresowania mężczyzny konkretną kobietą oraz
kontrolę tego, kogo on obdarza zainteresowaniem"
Zdarza się!
"W przypadku kobiety, słowem – kluczem, umożliwiającym zrozumienie, na
czym polega miłość kobiety, nie jest poświęcenie. (…) Gdy kobieta
wybiera jakiegoś mężczyznę na partnera, pierwszym tego przejawem jest
seks (z wyjątkiem seksu dla sportu, zemsty czy podobnych incydentalnych
przypadków). Innym przejawem kobiecej miłości jest dostosowywanie do
swoich potrzeb dotychczasowego terytorium mężczyzny. Tzw. gnieżdżenie
się kobiety zaczyna się z reguły od pozostawiania szczoteczki do zębów
lub pojedynczych części garderoby w domu mężczyzny"
"Z tej przyczyny – wzmocnienia gwarancji na zaspokajanie własnych potrzeb
– wiele kobiet ma na pewnym etapie życia, niektóre przez całe życie,
obsesję na punkcie wyjścia za mąż. Kobieta, w przeciwieństwie do
mężczyzny, dysponuje stosunkowo krótszym czasem aby związać ze sobą
mężczyznę. W obecnych czasach dość często kobieta dwudziestokilkuletnia
prowadzi rozrywkowy tryb życia, nagle orientuje się, że ma lat
trzydzieści kilka i wpada w panikę, ponieważ z roku na rok maleje jej
realna szansa na dziecko, a zarazem zmniejsza się w coraz większym
tempie jej atrakcyjność fizyczna. Z reguły, kobieta, która przekracza
trzydziestkę a tym bardziej sięga czterdziestki i do tej pory nie ma
dziecka ani mężczyzny na stałe, ma bardzo duże szanse na to, że nie
będzie miała ani jednego, ani drugiego. Wówczas często zadowala się po
prostu tym, co jest dostępne. Wie, że wkrótce uderzy z pełną mocą w
ścianę czasu i nie będzie wyglądać tak, jak wówczas, gdy miała 25 lat"
Zegar biologiczny jest nieuchronny i jeśli facet w zasadzie do późnej starości może płodzić dzieci, to kobieta po osiągnięciu odpowiedniego wieku matką już nie zostanie. Stąd też zdarzają się panie, które "na gwałt" szukają odpowiedniego mężczyzny, który ją zapłodni.
USTERKA!? 😂
"Obecnie, główna przyczyna, dla której niektóre kobiety nie chcą
wychodzić za mąż na danym etapie swojego życia polega na tym, że wydaje
im się, że będzie im lepiej samym niż w małżeństwie. Niektórym kobietom
wydaje się również, że podobnie jak w przypadku mężczyzn, ich
atrakcyjność będzie do pewnego momentu rosła im starsze będą się stawać"
Cóż, powabne matrony też znajdą swoich amatorów.
"Te kobiety, które wybierają nieudaczników życiowych, mężczyzn
niezaradnych, wybierają po prostu to, na co je stać. Mężczyzna taki to
szczyt aktualnych możliwości danej kobiety jeżeli chodzi o jej zdolność
znalezienia partnera"
"Większość mężczyzn, wyłączając gejów oraz mężczyzn, którzy zgodnie z
pseudoideologią gender identyfikują się z trzynastoletnimi chłopcami,
sześcioletnimi dziewczynkami, drzewami, zwierzętami czy ekspresami do
kawy, jest zaprogramowanych do odczuwania przyjemności, wynikającej z
emocjonalnego i fizycznego kontaktu z kobietą"
To też "oczywista oczywistość" - jak mawiał klasyk.
"Kobiety nie kochają mężczyzn i nie są zdolne do tego, aby ich kochać (…) nie są zainteresowane mężczyznami samymi w sobie"
Tutaj autorzy zagalopowali się zbytnio i plotą bzdurę.
"Kobiety nie chcą brać za nic odpowiedzialności ale chcą podejmować
decyzje, chcą władzy. Brak odpowiedzialności za podejmowane decyzje i
władza to nie jest dobre połączenie"
To prawda! Osobiście znam kobiety, którym wielokrotnie proponowano objęcie kierowniczych stanowisk, a one zawsze rezygnowały z obawy przed większą odpowiedzialnością. I co ciekawe, zgodnie zawsze głosowały za mężczyzną na takim kierowniczym stanowisku, jakoby rzeczywiście chciały od siebie oddalić ten obowiązek jakim jest branie na siebie odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Mężczyźni jakoś nie mają z tym problemów i chętnie przyjmują takie funkcje i podejmują się trudnych (często niewykonalnych) zadań.
"W swojej głowie na pewnym poziomie [kobieta] jest maszyną do rodzenia
dzieci i zrobi wszystko, żeby zapewnić sobie możliwie najlepszą
realizację tego instynktu"
To że kobieta pragnie zostać matką, to jest oczywiste. Zresztą biologia kobiety determinuje też inne aspekty jej życia - zauważmy, kobiety stanowią jakieś 60-70 % studentek na wyższych uczelniach (to, dlaczego tak jest, to zupełnie inna kwestia, której teraz nie zamierzam podejmować, może kiedyś jeszcze wrócę do tego tematu i wyjaśnię skąd to się bierze - ta niechęć mężczyzn do studiowania), a mimo to kobiety nie stanowią jakiejś wybitnie szerokiej kadry zarządzającej. Dzieje się tak z jednego, podstawowego względu, o którym zapominają (a wręcz nie chcą słyszeć wszelkie feministki). Otóż powodem tego stanu rzeczy jest... kobieca biologia, jej ciało. Kobieta bowiem (nawet ta, która pragnie spełniać się zawodowo), wcześniej czy później (są wyjątki, potwierdzające regułę - o których też nie będę teraz pisał) zapragnie zostać matką. A to zupełnie odwróci jej zawodowy kalendarz do góry nogami i wypadnie z pracy na kilka (niekiedy na kilkanaście miesięcy), podczas których będzie zajmowała się dzieckiem. Natomiast kobieta w ciąży i po urodzeniu dziecka, to nie jest już ta sama kobieta przed ciążą. Tutaj oddziałują różne dodatkowe bodźce emocjonalne i hormonalne, jakie wytwarzają się w jej organizmie. Dla kobiety jej dziecko jest w tym momencie centrum wszechświata i nie ma to nic wspólnego z żadnym patriarchatem i żadną "męską opresją" (jak twierdzą ogłupione feministki), tylko z naturą. Tak po prostu została stworzona kobieta, nie do wielkich projektów (co nie znaczy że nie może się ich podejmować, wręcz przeciwnie, jeśli tylko chce i czuje się na siłach - nie widzę sprzeciwu. Problem polega jednak na tym że większość kobiet po prostu nie czuje się na siłach, o czym wspomniałem wyżej) tylko do matczynej miłości i opieki nad swym dzieckiem. Natura tak już nas stworzyła, że facet nie podlega tym hormonalnym wahaniom po spłodzeniu potomka i nie musi przez to porzucać swojej pracy. Dlatego też tak to już zostało skonstruowane że cywilizacja i kultura nie tworzą, a jedynie podkreślają naturalne cechy każdej płci. Reszta to czysty marksizm.
"Jeżeli kobieta nie ma takich samych wysokich kwalifikacji do wykonywania
tej samej pracy co mężczyzna, rząd zadba o zmuszenie przedsiębiorcy,
aby zatrudnił ją ponieważ trzeba tworzyć równe szanse zatrudnienia dla
obu płci. W rzeczywistości nie chodzi o tworzenie równych szans, bo
szanse te powinien sobie stworzyć sam bezpośrednio zainteresowany, ucząc
się robić to co trzeba. Chodzi o zdobycie głosów kobiet w wyborach"
Parytety to jest kolejny lewicowy (feministyczny) pomysł, który ma upokorzyć kobietę, gdyż wymusza procentowy obowiązek uczestnictwa kobiet na danej liście. A co jeśli jest znacznie lepiej przygotowany do tego zajęcia mężczyzna, tylko nie może dostać pracy, bo parytet i trzeba zatrudnić kobietę, tylko dlatego że jest kobietą? Kobiety rozsądne i przebojowe, poradzą sobie bez parytetów, tylko nieudacznice, takie jak feministki - potrzebują parytetów, bo przy ich stopniu rozwoju umysłowego, nikt normalny pracodawca nie powierzyłby im nawet niewymagającego wielkich kwalifikacji zadania.
RĘCE (I WSZYSTKIE INNE CZŁONKI) DOSŁOWNIE OPADAJĄ
"W obecnym społeczeństwie i od zawsze mężczyźni są oceniani ze względu na
to, co robią i jakie mają tego efekty, podczas gdy kobiety nie muszą
nic robić aby społeczeństwo je gloryfikowało"
To też jest oczywiste - kobiety są oceniane przez pryzmat ich urody, faceci rozliczani zaś z tego, co realnie uczynili. Taka to jest bolesna (lub nie - zależy dla kogo) prawda.
NA KONIEC COŚ SKOCZNEGO:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz