Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 20 czerwca 2019

PRZYSZŁOŚĆ POLSKI I EUROPY WEDŁUG OBJAWIEŃ I PRZEPOWIEDNI - Cz. III

OD UPADKU KU POTĘDZE





Ponownie wracam do przepowiedni i proroctw, wygłaszanych na przestrzeni wieków przez przeróżnych mistyków i ludzi, którzy głosili że przemawia przez nich "Duch Boży". Są to bardzo różne postaci, niektórzy w ogóle nie powinni znaleźć się w spisie wróżów, choć niewątpliwie ich przepowiednie potem sprawdziły się w całej pełni. Mam tutaj choćby na myśli ludzi takich jak amerykański prezydent z czasów Wojny Secesyjnej - Abraham Lincoln, którego obawy (bo tak można to nazwać), dotyczące przyszłości Stanów Zjednoczonych, rzeczywiście się sprawdziły. Jednak mimo prezentacji wielu innych mistyków i wróżów, skupiał się jednak będę przede wszystkim na tych, którzy mówili o Polsce i jej przyszłości - gdyż (choć losy Europy i Świata również mnie żywo zajmują, szczególnie jeśli chodzi o dalszą przyszłość wielkich mocarstw, rozwoju sztucznej inteligencji, przeludnienia planety i innych zjawisk, związanych chociażby z problemem braku wody pitnej i tym, jak można temu ewentualnie zaradzić), dzieje mojego kraju interesują mnie bez wątpienia najbardziej. Otaczająca nas rzeczywistość (według mnie, choć opieram się tutaj na logicznej interpretacji zastanych zjawisk i faktów a nie na przepowiedniach), ma w nas spotęgować poczucie strachu i niepewności, gdyż pewne negatywne zjawiska (które obecnie mają miejsce na Świecie), jakoby wymykają się nie tylko zdrowemu rozsądkowi, ale i zwykłej, ludzkiej przyzwoitości. 

Pamiętajmy jednak że strach można łatwo pokonać, gdy zdamy sobie sprawę z faktu że nie jesteśmy sami na tej naszej drodze ku czyhającej na nas niepewności. Wystarczy uświadomić sobie że cały czas jest przy nas Siła, która powołała nas do odegrania tego scenariusza i jest on przygotowany i rozpisany, tyle że my musimy go jeszcze odegrać, a nasza rola w tym wszystkim jest kluczowa, gdyż (na szereg gotowych scenariuszy) w ostateczności zawsze musimy wybrać to jedno, które zaważy na naszym (a często nie tylko naszym) losie. Pamiętajmy jednak że choć droga ku przyszłości wydaje się niepewną, mroczną i wyboistą doliną, to jednak zawsze mamy przy sobie nasz GPS i w każdej sytuacji możemy zapytać o drogę. Pamiętajmy też że po każdej nocy przychodzi dzień i znów wschodzi słońce a także rozpoczyna się kolejny etap naszej drogi.    



PRZEPOWIEDNIA UPADKU POLSKI:


PRZEPOWIEDNIA EUSTACHIUSZA

(ok. 1450 r.)



 
 Ok. 1450 r. (1449 r.?) niejaki Eustachiusz, przeor zakonu Benedyktynów pod Warszawą, miał wizję, którą zesłał nań (jak twierdził) sam Bóg. Sprawa może nie byłaby godna uwagi, gdyby nie okazało się że przepowiednia ojca Eustachiusza sprawdziła się w całej pełni, a groza odeń bijąca, sprawiła że autor przepowiedni pozostał nieznany (nie wiadomo o nim nic, ani kiedy się urodził, ani kiedy zmarł, ani też w jakim klasztorze pełnił funkcję przeora), zaś niektórzy (jak choćby król Szwecji - Karol X Gustaw), kazali ją sobie specjalnie przetłumaczyć z łaciny. Oryginalny zapis przepowiedni nie zachował się, a jedynie jego niemiecka kopia z 1758 r. z Bremy. Oto co przepowiedzieć miał ojciec Eustachy (żyjący w czasach wzrastającej w siłę potęgi Królestwa Polskiego), w swej ponurej wizji przyszłości Polski:


 "Ja, Eustachiusz, przeor klasztoru Benedyktynów, przepowiadam ci Polsko, że zażyjesz wiele nędzy w przyszłych stuleciach. Zacna Polsko, jesteś szlachetna, wielka i wspaniała, lecz gardzisz ty swoimi mądrymi królami, a ponieważ nimi gardzisz, przeto pójdziesz w rozsypkę. Lew północy połączy się z czarnym orłem w ciemnej dolinie i zada ci dotkliwe uderzenie w pierś, aż twoje białe pióra krwią się zarumienią. Młodzieniec zza gór zstąpi na twe wyżyny i zada ci wielkie klęski. Potem nadchodzi potężny lew dwugłowy, który sprawi twój upadek, o wielka Polsko! Słońce skryje się przed tobą, a ty będziesz długi czas siedzieć w ciemności. Będą wielkie powstania i wiele krwi niewinnej się przeleje, to wołać będzie o pomstę do nieba, zagniewany Bóg ześle na was taką karę, że nie będzie końca biadaniom. Nieszczęśliwa i pożałowania godna Polsko! Będziesz wzdychała za pokojem, ale ten nie prędzej się zjawi aż w 7-mej liczbie, a spełni się w czasie siedem razy siedem. Wtedy przyjdzie książę pokoju w całym blasku i pokój panować będzie w twych murach i pałacach"


Co można odczytać z tej przepowiedni? Ojciec Eustachiusz przewiduje nastanie klęsk dla Korony Królestwa Polskiego. Stać się to ma w kolejnych wiekach, aż urośnie Polska ku wielkości i wspaniałości. Upadek ma przyjść od narodu, który "gardzi swymi mądrymi królami", znamy to z naszych dziejów pod nazwą "Złotej Wolności" szlacheckiej, która w XVIII wieku przybrała swą karykaturalną wręcz postać i stała się przeciwieństwem tego, z czego powstała - idei demokratycznej wspólnoty wolnych narodów, wolność swą samodzielnie ubezpieczających. XVIII-wieczna Rzeczpospolita stała się karykaturą swojej przeszłości. Słaba władza królewska, co było powodem rozwoju demokracji bezpośredniej (sejmowej i sejmikowej), spowodowała nastanie kryzysu tak wielkiego, że żadna siła wewnętrzna, bez względu na intencje - nie była w stanie nic zmienić, gdyż wszystko rozbijało się o zanarchizowany ustrój "Złotej Wolności" szlacheckiej. To, co było siłą jeszcze dwieście, czy nawet sto lat wcześniej, w XVIII stuleciu stało się zarzewiem katastrofy.  Spowodowane to było oczywiście wielką zmianą mentalności społecznej, gdyż o ile szlachta (która realnie władała państwem, co było wówczas ewenementem na skalę światową, gdyż choć pojęcie zarówno republiki jak i wybierania władców przez lud, znane było w Europie, to jednak nowością i wielkim zaskoczeniem był fakt, iż tylko w Rzeczpospolitej zagłosować na króla mógł... każdy szlachcic, bez względu na stan posiadania i pozycję społeczną. Nawet taki, który prócz posiadania herbu - nie różnił się niczym od zwykłego chłopa, gdyż np. nie posiadał butów lub miał dziurawe spodnie), która jeszcze w XV, XVI czy XVII wieku, swą własną potęgę przy wielkości Korony i Rzeczypospolitej budowała ("Karki nasze za ojczyznę kładziemy"), o tyle w wieku XVIII interes państwa zupełnie przestał ją interesować.
  
"Magnateria do gruntu zdeprawowana, skorumpowana i wyzbyta patriotyzmu, jej wychowanie i obyczaje tłumią w niej wszelką iskrę cnót obywatelskich" - jak pisał w XVIII stuleciu brytyjski dyplomata - Nathaniel William Wraxall. Magnateria i szlachta zdradzała wówczas kraj, wynajmując się na usługi obcym dworom i choć dostawała za to zapłatę, nie robiła tego dla pieniędzy (które posiadała - magnateria była bowiem wręcz nieprzyzwoicie bogata, o czym pisze choćby Waldemar Łysiak: "Te księżniczki w jasnopapuzich robach (...) z fryzurami piętrzącymi się jak morskie bałwany (...) te wieczne dziewice po stu kogutach, okładające twarz cielęciną dla regeneracji (...) te modlące się co niedzielę pobożnisie, które płacą naszyjnikami z pereł za stragan pomarańczy (...) a nie wezmą do ust herbaty jeżeli nie zagotowano jej na węgielkach sprowadzonych z Londynu gdy plebs żre chleb z kory i żywi się tłuszczem skapującym ze świec podczas pańskich iluminacji (zbyt wiele mąki idzie na puder, by prostak mógł marzyć o codziennym chlebie) - czymże uniewinnią swoją zdradę, bo ptasiej etyki i motylej moralności nie muszą. Zapewne "nie było nic lepszego do roboty", a że robili to prawie wszyscy... To już zbiorowa psychoza"). Tak, robili to prawie wszyscy, a dodatkowo czynili tak dla... zabawy, ponieważ "i tak nie było nic lepszego do roboty" (tymi słowy najczęściej polscy magnaci i szlachta odpowiadali obcym posłom, na ich pytania dlaczego tak chętnie zdradzają swój kraj). Tak już ten świat jest zbudowany, że za głupotę się płaci - dobrze, jeśli przyjdzie zapłacić pieniędzmi, gdyż to jest najmniejszy koszt. Gorzej jeśli przyjdzie zapłacić utratą własnych przekonań, własnej wolności i niepodległości. Kraj bez armii, ze słabą władzą centralną i bardzo silnymi, prywatnymi wewnętrznymi księstwami, realnie będącymi zupełnie niezależną siłą lokalną, bez żadnych reform ustrojowych - nie mógł przetrwać w Europie, w której wciąż wzmacniały się tendencje absolutystyczne. I rzeczywiście, kraj, w którym szlachta cieszyła się że jest słaby, bo: "Słabego nikt się nie boi i nikt go nie będzie atakować", został podzielony pomiędzy trzy europejskie mocarstwa Austrię, Prusy i Rosję, prawie bez walki.


 "BODAJ SKONAŁ W ROZPACZY
BODAJ RÓD TWÓJ WYGASŁ,
BODAJ DIABEŁ DUSZĘ Z CIEBIE WYWLÓKŁ
ZDRAJCO, ZDRAJCO, ZDRAJCO
PO TRZYKROĆ ZDRAJCO!!!"



Potem synowie tych herbowych zdrajców, własną krwią musieli zmywać ich hańbę, walcząc u boku Cesarza Napoleona Wielkiego, bijąc z Nim Prusaków, Austriaków i idąc na Moskala, aż do bram Kremlinu (po którym to bruku dwieście lat wcześniej hasały podkowy husarskich koni ich przodków - zdobywców Moskwy i pogromców caratu). Gdy jednak zgasła ta Gwiazda Zaranna, zasypana siłą bagnetów zwolenników skostniałego Ancien Regime z całej Europy (Mickiewicz pisał: "Od czasów Jezusa nikt nie zrealizował na ziemi więcej niż On"), szlachcice polscy dalej walczyli i przelewali krew w powstaniach i zrywach narodowowyzwoleńczych. Opuszczeni, samotni, pozbawieni nadziei na przyszłość, szli do walki z Moskalem i Prusakiem z głęboką wiarą w słuszność tej ofiary. Te młode życia i ta straceńcza krew, przelana w nierównej walce musiała dopiero zmyć głupotę i hańbę ich przodków. Za głupotę zawsze przyjdzie nam zapłacić - pytanie tylko jaka będzie cena. W dalszej części przepowiedni, ojciec Eustachiusz pisze: "Lew północy połączy się z czarnym orłem w ciemnej dolinie i zada ci dotkliwe uderzenie w pierś, aż twoje białe pióra krwią się zarumienią". Mowa jest tutaj o królu Szwecji - Karolu X Gustawie, który w latach 1655-1660, najechał Rzeczpospolitą, co znamy pod nazwą "Potopu" szwedzkiego. Połączył się on z elektorem Brandenburgii - Fryderykiem Wilhelmem I (pradziadem Fryderyka II Wielkiego - króla Prus, którego wielkim fanem był np. Adolf Hitler), panującym równocześnie jako książę pruski - czyli lennik Korony Polskiej. Ponieważ dopuścił się zdrady, gdyż miał jako wierny lennik służyć Rzeczypospolitej, przeto Eustachiusz określił jego działanie mianem "ciemnej doliny". 


 "MY Z NAPOLEONEM - NAPOLEON Z NAMI!"



Wojna ze Szwecją była długa i męcząca, a jednocześnie w tym samym czasie trwała wojna z Rosją, Siedmiogrodem i Kozakami, dlatego też kraj został maksymalnie wyniszczony i wykrwawiony ("aż twoje białe pióra krwią się zarumienią"). W tym czasie z południa, zza gór najechał Rzeczpospolitą (1657 r.) władca Siedmiogrodu - Jerzy II Rakoczy - "Młodzieniec zza gór zstąpi na twe wyżyny i zada ci wielkie klęski". Rakoczy, który dokonał wielkich spustoszeń (szczególnie na Podkarpaciu), ostatecznie został rozbity w dwóch bitwach, stoczonych w lipcu 1657 r.: pod Magierowem i pod Czarnym Ostrowem. "Potem nadchodzi potężny lew dwugłowy, który sprawi twój upadek, o wielka Polsko!" - tym "dwugłowym lwem" była oczywiście Moskwa, co ostatecznie za panowania carycy Katarzyny II doprowadziła do całkowitego upadku państwa polskiego (dzieląc się nim z Prusami i Austrią). Katarzyna kazała sobie przewieść do Petersburga tron polskich władców i zamieniła go w... wychodek. I zdechła na nim (najprawdopodobniej zamordowana z rozkazu jej syna - cara Pawła I). Ostatnie zdania przepowiedni: "Słońce skryje się przed tobą, a ty będziesz długi czas siedzieć w ciemności. Będą wielkie powstania i wiele krwi niewinnej się przeleje, to wołać będzie o pomstę do nieba, zagniewany Bóg ześle na was taką karę, że nie będzie końca biadaniom" - to o czym pisałem wyżej, potrzeba było krwi i poświęcenia kolejnych pokoleń, aby Polskę wyciągnąć z ciemności zaborów, wyrwać Ją z kajdan niewoli (sprowadzonej tam przez gnuśność i głupotę przodków), ku Słońcu Niepodległości. 

Najdziwniejsze są jednak ostatnie słowa i doprawdy nie pojmuję jak można je odczytać - "Nieszczęśliwa i pożałowania godna Polsko! Będziesz wzdychała za pokojem, ale ten nie prędzej się zjawi aż w 7-mej liczbie, a spełni się w czasie siedem razy siedem. Wtedy przyjdzie książę pokoju w całym blasku i pokój panować będzie w twych murach i pałacach". O cóż może chodzić? Siódma liczba, która spełni się w czasie siedem razy siedem i wówczas ma nastać pokój. Profesor Bartłomiej Groch, który interpretował tę przepowiednię w 1938 r. stwierdził że powinno się ją liczyć w następującym systemie, w którym każda siódemka jest zespolona z poprzednią: 1 x 7 + 2 x 7 + 3 x 7 + 4 x 7 + 5 x 7 + 6 x 7 + 7 x 7 = 7 + 14 + 21 + 28 + 35 + 42 + 49 = 196, przy czym odrodzenie Polski ma nastąpić przy końcu szóstego i na początku siódmego okresu, czyli z sumy 196 lat należy odjąć 49 i powstaje wynik 147 lat. Tyle przypada (mniej więcej - należy bowiem pamiętać że przepowiednie bardzo rzadko są dokładne w stu procentach w kwestii liczb, dat czy poszczególnych wydarzeń), od roku 1772 - czyli od pierwszego rozbioru Polski, do roku 1918/1919 czyli odrodzenia państwa polskiego z długiej "Nocy Zaborów". Natomiast liczba 196 lat, liczona od trzeciego i ostatniego rozbioru Polski (1795 r.), przynosi datę 1991 r. czyli upadek (transformacja) systemu komunistycznego i powstanie (quasi) wolnych państw w Europie Środkowej i Wschodniej. Tak wygląda owa pesymistyczna (choć nie pozbawiona wątków optymistycznych) przepowiednia dla Polski, nieznanego przeora zakonu Benedyktynów - ojca Eustachiusza, żyjącego w XV wieku - w czasie rodzącej się wielkiej prosperity Korony Królestwa Polskiego, potem rozszerzonej i przemienionej w Rzeczpospolitą Obojga (Trojga) Narodów. Przejdźmy zatem teraz do Abrahama Lincolna i jego wizji przyszłości Stanów Zjednoczonych Ameryki.                 





CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz