Łączna liczba wyświetleń

piątek, 14 czerwca 2019

PORADY DLA MĘŻCZYZN I KOBIET - Cz. I

OD ANTYKU PO WSPÓŁCZESNOŚĆ




 

"JEŚLI SIĘGNIEMY W PRZESZŁOŚĆ, PRZEKONAMY SIĘ, ŻE KAŻDA UCZONA NIEWIASTA BYŁA WSTYDLIWA"

JAN LUDWIK VIVES
"O WYCHOWANIU NIEWIASTY CHRZEŚCIJANKI"
(1524 r.)



 Jak wychować przykładną żonę a jak dobrego męża? Te pytania stawiali sobie już starożytni i mieli w tej kwestii zaprawdę wiele ciekawych porad. Dziewczęta i chłopców oczywiście wychowywano oddzielnie i czego innego uczono. Na przykład w poradniku dla młodych panien autorstwa Klementyny z Tańskich Hoffmanowej pt.: "Pamiątka po dobrej matce" z 1819 r., można przeczytać m.in. takie zdanie odnośnie stosunku żony do męża: "Poznawaj najdrobniejsze gusta jego, dogadzaj mu, okazuj mu tysięczne względy, otaczaj go pieczołowitym staraniem. To sposób najlepszy przywiązania sobie na zawsze męża. Skoro będziesz nieustannie zajęta wygodą jego, uprzyjemnianiem każdej chwili, sprawisz, że mu nigdzie tak dobrze jak przy tobie nie będzie". Hoffmanowa pisze dalej że rozpadowi związków małżeńskich w ogromnej większości winne są kobiety, gdyż nie potrafią dogodzić swemu małżonkowi a potem skarżą się że ten staje się im obojętny. Pani Hoffmanowa pisze dalej tak: "Dobra żona powinna więc nie tylko dostosować się do humorów współmałżonka, lecz także pamiętać, żeby nie oczekiwać od niego zbyt wiele. Nie wymagaj nigdy od męża starań kochanka". A należy pamiętać że praktycznie do końca XIX stulecia, książka Hoffmanowej była prawdziwą biblią dla matek, chcących przygotować swoje córki do życia w społeczeństwie (czyli do zamążpójścia - gdyż to był pierwszy z dwóch najważniejszych celów każdej kobiety, drugim było urodzenie dziecka - im więcej tym lepiej - a szczególnie synów). Dziewczęta powinny więc być wstydliwe, umieć się ładnie kłaniać, "trzymać rączki w małżyk" (dłonie złożone na krzyż, wewnętrzną powierzchnią do siebie), nie przystoi im śmiać się na głos a jedynie lekko uśmiechać przygryzając wargi, nie powinny też podczas przyjęć dotykać jadła a jedynie lekko moczyć usta w winie.

Nie wolno jednak dopuścić aby młode kobiety przez takie wychowanie stały się próżne i leniwe. Dlatego też należy im wynajdować pracę, która będzie dla nich odpowiednia. Powinny więc umieć prząść wełnę i len i oczywiście zdobywać umiejętności przygotowywania posiłków (ale nie mają to być jakieś wyszukane potrawy, kuchnia dla niewiast ma być lekka, zdrowa i prosta, chyba że ów posiłek przeznaczony jest dla męża). Panna z dobrego domu powinna też oczywiście posiąść wiedzę w czytaniu i pisaniu, oraz znajomości przynajmniej jednego języka obcego. Ale nie powinny być za mądre i dyskutować na równi z mężczyznami, gdyż to powoduje iż: "wyzbywają się wstydliwości i skromności niewieściej" - jak pisał Jan Ludwik Vives. Dobra żona powinna być wizytówką męża, powinna dbać o podtrzymanie ogniska domowego. "Dom to warsztat kobiety" - jak pisał Francois Fenelon - "o ile ten dom będzie prowadzony umiejętnie i porządnie, będzie miły mężowi, a zarazem będzie najodpowiedniejszym terenem wychowania zdrowych, normalnie rozwijających się dzieci". O ile wiek XVIII można nazwać wiekiem upadku pruderii i niesamowitej wręcz seksualnej emancypacji kobiety, o tyle wiek XIX to powrót do starych zasad ścisłej moralności i ponownego ujarzmienia rozbuchanej kobiecej (seksualnej) natury. Po krwawej Rewolucji Francuskiej i wojnach okresu napoleońskiego, Europa wróciła do sztywnych zasad moralnych, w tym również do ścisłej kontroli moralności (głównie, choć oczywiście nie tylko) wśród kobiet. O tym właśnie zamierzam napisać. Jednak nie byłbym sobą, gdybym ograniczył się jedynie do wieku XIX lub całego okresu nowożytnego. Aby bowiem zaprezentować kontekst całościowy wychowania młodych mężczyzn i kobiet, należy cofnąć się nieco dalej - co najmniej do epoki Grecji klasycznej, okresu hellenistycznego i starożytnego Rzymu. Przejdźmy więc tam czym prędzej:      





 GRECJA KLASYCZNA

ATENY

(V - IV wiek p.n.e.) 

Cz. I






 "KTO NIE POTRAFI CZYTAĆ I PŁYWAĆ - 
NIE JEST CZŁOWIEKIEM"

ATEŃSKIE PRZYSŁOWIE


Ateńczycy uważali że umiejętność czytania i pisania jest gwarantem nie tylko obywatelskości i umiejętności włączenia się w społeczne życie polityczne miasta, ale przede wszystkim jest gwarantem człowieczeństwa. Z tej umiejętności zwolnione były tylko dwie kategorie ludności - niewolnicy (mam tutaj na myśli ogół niewolników wykonujących wiele zleconych zadań, bowiem byli przecież bardzo dobrze wykształceni niewolnicy-pedagodzy, których oczywiście to kryterium nie obejmowało) i kobiety. Oczywiście kształcenie dziewczynek należało do prywatnej sprawy obywateli i każdy ojciec mógł indywidualnie podchodzić do tej kwestii. jednak głównym celem życia kobiety było przygotowanie się do roli żony i matki - i tego głównie uczyły się przez całe swoje życie. Dlatego też kobiet nie postrzegano w społeczeństwie ateńskim (szczególnie od V wieku p.n.e.) jako ludzi, gdyż z reguły nie potrafiły one "ani czytać ani pływać".


NARODZINY DZIECKA


Ideałem była męska jurność i kobieca płodność a wzorem choćby tacy mityczni herosi jak Herakles (co jednej tylko nocy zdeflorował pięćdziesiąt dziewic), czy Tezeusz (który na równi zabijał potwory i pozbawiał cnoty młode niewiasty). Popularne stały się słowa, wypowiedziane przez Demostenesa: "Dla potrzeb ducha mamy hetery, dla uciech ciała mamy kurtyzany, a żony po to, aby rodziły nam synów i strzegły domowego ogniska". I w zasadzie pozycja kobiety greckiej (a w szczególności ateńskiej) sprowadzała się do tych dwóch na dobrą sprawę funkcji - "naczynia miłości" i "strażniczki domowego ogniska", przy czym te dwie funkcje nie tylko że się ze sobą nie łączyły, ale były wręcz postawione jako swoiste przeciwieństwo. Żona nie mogła stać się heterą (czyli luksusową kurtyzaną), a hetera nie była godna by stać się żoną jakiegokolwiek mężczyzny (przypadki małżeństw klientów z kurtyzanami co prawda się zdarzały, ale były bardzo rzadkie i raczej nie był to powód do chluby). Od żony wymagano przede wszystkim czystości, skromności i godności, od hetery seksapilu, umiejętności uwodzenia i bezpośredniego charakteru. Hetery były prostytutkami do wynajęcia (co prawda luksusowymi prostytutkami - ale jednak), i nawet te, którym udało się wyjść za mąż (z reguły na starość większość z nich kończyła podobnie - jako burdelmamy prowadzące domy publiczne i podsyłające młode niewolnice swym byłym klientom i sponsorom), nie były traktowane jak żony. Przykładem może być tutaj choćby hetera Neera z Koryntu (żyjąca w połowie IV wieku p.n.e.), która namówiła niejakiego Stefanosa, by ten się z nią ożenił, lecz nie była akceptowana przez inne kobiety, a wielu mężczyzn znało ją z jej wcześniejszych erotycznych umiejętności, a niektórzy wręcz opisywali najintymniejsze zakamarki jej ciała (jak pisze Demostenes: "Tam spało z nią, kiedy się upiła (...) wielu innych, nawet słudzy Chabriasa").

Przejdźmy jednak do żon, bo to one rodziły prawowitych obywateli i przedłużały rody swych mężów. Na przełomie VI i V wieku p.n.e. zmieniła się zupełnie pozycja greckiej (ateńskiej - gdyż wpływ Aten oddziaływał również i na inne helleńskie polis) kobiety, można wręcz powiedzieć że doszło wówczas do prawdziwej rewolucji obyczajowej, z tym że realnie była to rewolucja pozbawiająca kobietę jej podmiotowości prawnej a nawet seksualności. W czasach mykeńskich i homeryckich kobiety w zasadzie niewiele różniły się w swej pozycji społecznej od mężczyzn - oczywiście żona, która wchodziła do domu męża (z reguły to kobieta przechodziła do domu mężczyzny, bardzo rzadko działo się na odwrót) i tam zajmowała swe kobiece obowiązki, związane z prowadzeniem domu, to jednak jej pozycja była dość duża, a w każdym razie była ona wolna i mogła nie tylko swobodnie poruszać się po mieście bez pozwolenia małżonka, ale również dziedziczyć jego majątek. Jeśli żona zdradziła męża, ten mógł się z nią natychmiast rozwieść (małżeństwo zresztą w tym okresie nie było jeszcze tak bardzo zinstytucjonalizowane i opierało się po prostu na obopólnej zgodzie na wspólne życie - było to więc bardziej partnerstwo życiowe niż małżeństwo rozumiane w dzisiejszych kategoriach) i nie był do tego potrzebny ani kapłan ani nawet urzędnik. Zdrada żony była powodem natychmiastowego rozwodu, ale zdrada męża nie była adekwatna, wręcz przeciwnie, mąż mógł (nawet we własnym domu) obcować z niewolnicami lub sprowadzanymi tancerkami i nie był to dla żony powód do rozwodu. Rzadko jednak dochodziło do takich sytuacji, aby żona i kochanka męża mieszkały pod jednym dachem (natomiast np. u Celtów było naturalne że mąż utrzymywał w swym domu oficjalną kochankę lub kochanki, które mieszkały z jego żoną, lecz zawsze to żona musiała wyrazić zgodę na ich wspólne zamieszkanie). Pierwsze zmiany pojawiły się już z początkiem VI wieku p.n.e.




Wcześniej bowiem kobieta mogła dziedziczyć majątek zarówno po mężu jak i po ojcu (dostawała co prawda mniejszą część niż synowie, ale jednak). Po reformie Solona z 594 r. p.n.e. córka nie mogła już odziedziczyć żadnej nieruchomości po ojcu, choć wciąż mogła nią rozporządzać (gdy np. była jedynaczką i nie miała braci). Nie była to jej własność według prawa, lecz własność rodziny jej ojca (której jurysdykcji podlegała) i choć to ona realnie zarządzała nieruchomością, musiała ją przekazać jakiemuś innemu mężczyźnie (niekoniecznie z rodziny ojca, mógł to być np. jej mąż lub syn), który prawnie byłby jej właścicielem. Po roku 507 p.n.e. i reformach demokratycznych Kleistenesa, małżeństwo stało się nie tyle już dobrowolnym, ile prawnym instrumentarium demokratycznego ustroju miasta (taka funkcja małżeństwa obowiązywała już od czasów Solona, z tym że wówczas dopuszczano również i związki pozamałżeńskie i zrodzone z nich dzieci - jako przyszłych obywateli). Małżeństwo stawało się teraz uświęcone, a zrodzone z niego dzieci były jedynymi pełnoprawnymi obywatelami ateńskiej polis. Od reformy Kleistenesa, tylko dzieci poczęte z w małżeństwie miały prawo dziedziczenia i pełne przywileje związane z posiadaniem obywatelstwa ateńskiego, natomiast po 451 r. p.n.e. i reformie Peryklesa, nie tylko dzieci zrodzone z małżeństw miały pełne prawa obywatelskie, ale również takich małżeństw, w których oboje rodzice byli Ateńczykami. W czasach Peryklesa co prawda pozycja prawno-społeczna kobiety została drastycznie obniżona, ale wprowadzono też pewne bezpieczniki w prawie, które gwarantowały kobiecie bezpieczeństwo w przypadku rozwodu (takie jak zwrot posagu, który żona wniosła do związku w chwili ślubu, oraz możliwość zawarcia związku przez ubogie dziewczęta, których nie było stać na wniesienie posagu - ich potomstwo, jeśli były one Atenkami - również stawało się legalne i zaliczane do pełnoprawnych obywateli - ponoć te przepisy wymogła na Peryklesie jego kochanka - Aspazja z Miletu, dla której to porzucił żonę i swoje legalne dzieci).

Małżeństwa nie zawierano jednak od tak sobie dla przyjemności czy nawet z miłości. Celem głównym i podstawowym każdego małżeństwa było spłodzenie potomstwa. Dlatego też prawo nakazywało małżonkowi (który lubował się często w orgiach - zwanych przez Greków sympozjonami) co najmniej trzy razy w miesiącu odwiedzać łoże żony. Urodzenie dziecka (a konkretnie - syna, gdyż córki traktowane były w Atenach jak osoby drugiej a może nawet trzeciej kategorii i nie wliczały się jako osoby przedłużające ród ojca), było priorytetem każdej kobiety - to była podstawa każdego związku małżeńskiego. Żona w czasie ciąży przebywała z reguły (gdyż należy rozgraniczyć, im dom był majętniejszy, tym pozycja kobiety była mniejsza, im zaś biedniejszy i ograniczający się do jednej izby, tym pozycja kobiety niewiele różniła się od pozycji jej męża) w pomieszczeniu dla kobiet zwanym gyneceum. Tam w otoczeniu niewolnic i przyjaciółek oczekiwała rozwiązania (notabene, o ile mężczyźni mogli cały czas obcować z innymi kobietami, sprowadzając sobie hetery - lub nawet zwykłe sprzedajne dziewki - na sympozjony, o tyle żona była zupełnie pozbawiona jakichkolwiek możliwości kontaktu z innymi mężczyznami jeśli jej mąż nie odwiedzał ją w gyneceum. Dlatego też nie należy się dziwić, że kobiety radziły sobie w trochę inny sposób, a mianowicie podczas wzajemnych odwiedzin niektóre damy wypożyczały sobie drewnianego olisbosa. Było to zwykłe dildo, wykonane z drewna, wypolerowane i nasmarowane oliwą z oliwek. Można było taki "instrument" zamówić u szewca, ale należało uważać aby mąż nie znalazł tej rzeczy, gdyż - za karę - mógł np. odebrać żonie możliwość wychodzenia z domu, zmykając gyneceum na klucz. Grecy bowiem, choć sami kopulowali i rozsiewali swe nasienie na prawo i lewo, uważali że jeśli pozwoli się kobiecie na zbytnią niezależność, to ta zamieni się w niewyżytą seksualnie wiedźmę, która jedyne o czym będzie myślała, to o zaspokojeniu własnej chuci. Takie przeświadczenie, choć nam może wydawać się dziwne lub zgoła niedorzeczne, wcale takowym nie było dla Greków, gdyż jedyne o co często prosiły żony swych mężów to było właśnie... zbliżenie cielesne. Kobiety były bowiem wyposzczone, pozbawione bliskości swego męża, siedziały same w swoim towarzystwie bez jednego nawet "męskiego cienia". Nic więc dziwnego, że gdy odwiedzał je małżonek, lub wspólnie spożywali posiłek, żony starały się zaciągnąć go do łoża. W oczach Greków powstał jednak obraz ciągle napalonej, bezrozumnej istoty, która nie potrafi zaakceptować faktu że mężowie potrzebują jej tylko do rodzenia synów i do niczego więcej).




Kobiety postrzegano więc jako ułomne, ciągle napalone (dosłownie) syreny, którym należy jasno i otwarcie pokazać gdzie jest ich miejsce. I tak gdy mąż wprowadzał żonę do swego domu w utworze Ksenofonta pt.: "Oikonomikos" ("O gospodarstwie"), mówił jasno że jej głównym zadaniem jest dać mu syna (lub synów), a następnie rozdzielił pomiędzy nią obowiązki domowe, mówiąc: "Ponieważ Bóg tak ukształtował ciało i duszę mężczyzny, iż ten lepiej znosi chłód, skwar, forsowny marsz i wyprawy wojenne - powierzył mu też prace poza domem (...) Będąc zaś świadomym, iż celem kobiety jest opieka nad nowo narodzonymi dziećmi, obdarzył ją, w większej mierze niż mężczyznę, zdolnością kochania potomstwa". Kobieta jako obdarzona "bojaźliwą naturą", przeznaczona jest więc do przebywania w domu i pielęgnowania domowego ogniska. Podział obowiązku był więc prosty i jasny - prace w domu wykonuje kobieta, prace poza domem - mężczyzna. Dlatego też, gdy wreszcie zaczynał się poród... mężczyźni kompletnie znikali z domu, a poród odbierały albo sprowadzone piastunki, albo przyuczone do tego niewolnice. Po urodzeniu dziecko owijano materiałem i wiązano spiralnie, tworząc zawiniątko (w Sparcie czegoś takiego nie robiono). Dziecko przebywało wraz z matką w gyneceum. Tam też była drewniana kołyska, w której go usypiano. Atenki (jak większość Greczynek) często osobiście karmiły swoje dziecko i bardzo rzadko korzystanły z usług niewolnic lub piastunek (tylko wtedy, gdy matka nie miała pokarmu, lub miała go zbyt mało). Ponieważ gynecea były ulokowane na piętrze, część kobiet zamieniała się pokojami ze swymi mężami (aby w ciemności nie spaść z niemowlakiem ze schodów i łatwiej go nakarmić), którzy jak ów Eufiletos, godzili się przenieść wówczas na piętro, do pokoju żon (czyli do gyneceum). Zaś ona zajmowała cały parter (czyli główne pomieszczenia domu), tłumacząc że tak łatwiej będzie jej zajmować się niemowlakiem (potem okazało się że żona Eufiletosa, którego namówiła na tę zmianę, przyjmowała na dole także i swojego kochanka).

W zamożniejszych domach bywało jednak tak, że co prawda to matka karmiła swoje dziecko, ale następnie oddawała go do ukojenia piastunce lub niańce (co samo w sobie nie musiało się wykluczać). Ojcowie zaś praktycznie nigdy nie zajmowali się swymi dziećmi, a utwory gdzie jest to pokazane (jak choćby w "Chmurach" Arystofanesa), mają na celu wyśmianie tego typu praktyk. To matki lub piastunki śpiewały dziecku w kołysce piosenki i tuliły go do snu. Gdy dziecko podrosło na tyle, że rozumiało już wypowiadane do niego słowa, a nie słuchało się matki - straszono je różnymi dziwadłami z bajek (np. z bajek Ezopa). Mówiono też że jeśli będzie niegrzeczne, to porwie je wilk (z bajki o "Wilku i starusze" Ezopa). Dzieciom opowiadano też bardzo dużo bajek (np. Sokrates znał wszystkie bajki na pamięć, jakie opowiadała mu matka w dzieciństwie i aż do końca życia mógł je powtarzać. Zaś siedząc w celi śmierci tuż przed swą egzekucją, zaczął nawet... układać do nich rymy). Jednak wróćmy do narodzonego niemowlaka. Otóż, siódmego dnia po narodzinach odbywało się święto, podczas którego matka (lub piastunka) obnosiła dziecko wokół ołtarza domowego, przy którym rozpalano ogień. Było to święto rodzinne, na które sprowadzano gości (głównie członków rodziny), a dom na tę okoliczność pięknie dekorowano (drzwi domu zaś ozdabiano wieńcem laurowym - jeśli urodził się chłopiec i wełną - jeśli na świat przyszła dziewczynka), po czym następowała uczta (była to jedna z nielicznych publicznych okazji, podczas których żona mogła ucztować przy boku męża. Z reguły bowiem przyjęcia odbywały się tak, że kobiety udawały się na piętro do gyneceum, zaś mężczyżni w otoczeniu muzykantek i tancerek - czy też heter - organizowali sobie sympozjum na parterze. Żona jadała z mężem posiłek tylko wówczas gdy byli sami, choć też nie zawsze, wszystko bowiem zależało od tego, czy mąż chciał spożyć go w obecności żony).

Dziesiątego dnia po narodzinach, organizowano zaś uroczystość nadania dziecku imienia (z reguły ojciec, za zgodą matki nadawał mu imię po członkach swojej rodziny i jeśli urodził się syn, z reguły dostawał imię po dziadku). Znów spraszano gości i po złożeniu ofiar przez ołtarzem Hery, ponownie kładziono się do uczty (zarówno Grecy jak i Rzymianie nie spożywali posiłków na siedząco a tylko  na leżąco - jedynym wyjątkiem od tej reguły były śniadania, które rzeczywiście spożywano siedząc na krzesłach. Potem zaś, gdy chrześcijaństwo zaczęło zdobywać coraz większe znaczenie, uznano leżący rodzaj spożywania pokarmu za niegodny wobec Boga). Tego dnia goście przynosili niemowlakowi zabawki, oraz wręczali prezenty matce (głównie jakieś naczynia domowe). Zabawki, jakie wówczas otrzymywało dziecko, to były głównie grzechotki. Przez pierwszych siedem lat dzieci chowały się w gyneceach pod okiem matki, piastunki lub niańki i to zarówno chłopcy jak i dziewczynki. W tym czasie pojawiały się nowe zabawki, takie jak gliniane lalki z ruchomymi rączkami i nóżkami dla dziewczynek, gliniane zwierzęta dla chłopców (żółwie, zające, kaczki, a nawet małpy), drewniane okręty (wyściełane skórami) lub wozy z obracanymi kółkami, które można było ciągnąć. Za nieposłuszeństwo stosowano kary w postaci bicia dziecka sandałem lub paskiem (a raczej linką, którą używano do spięcia kobiecych chitonów). Gdy zaś dziecko kończyło 7 rok życia, następowała gwałtowna zmiana i odtąd chłopiec szedł do szkoły, zaś dziewczynka... nadal pozostawała przy matce w gyneceum. Od tej chwili drogi rodzeństwa rozchodziły się i brat przygotowywał się do roli obywatela oraz żołnierza stojącego na straży interesów swego polis, zaś siostra szykowała się do roli... "nosicielki dzieci" (jak w Atenach nazywano matki) i posłusznej żony przyszłego męża. O tym jednak w kolejnej części.      

             




 CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz