CZYLI O TYM
JAK TO ANGLICY Z POLSKI
NAPOLEONA PORYWALI
TO JEST OPOWIEŚĆ NIESAMOWITA, CIEKAWA, PASJONUJĄCA, A DO TEGO OKRYTA NIMBEM "HISTORII SZPIEGOWSKIEJ", I CO NAJWAŻNIEJSZE...PRAWIE NIEZNANA.
Ci trzej panowie, w owym 1806r., liczyli (podobnie zresztą jak i cała Anglia), na całkowitą klęskę militarną napoleońskiej Francji, poniesioną w wojnie z Królestwem Prus. Armia Pruska bowiem, pamiętająca czasy Fryderyka Wielkiego, wciąż uchodziła za najlepszą armię Europy (a co za tym idzie również i świata). Liczono że w krótkim czasie pruscy grenadierzy wkroczą do Paryża, uwalniając Europę od "korsykańskiego potwora". Pruski ambasador w Londynie, na przyjęciu zorganizowanym przez dwór królewski, w rozmowie z premierem lordem Grenville'm, stwierdził że: "Wojna będzie krótka i zakończy się jeszcze przed Nowym Rokiem" (rozpoczęła się 8 października 1806r.). Użył wówczas oficjalnie (chyba po raz pierwszy w historii Rzeszy Niemieckiej), określenia "Blietzkrig", opisując działania armii pruskiej i dodając że wkrótce wojska "JKM upiją się francuskim winem na Champs-Élysées".
PRUSACY BYLI PEWNI SWEGO.DOPUSZCZONO SIĘ NAWET JAWNEJ OBRAZY AMBASADY FRANCUSKIEJ, GDY PRUSCY OFICEROWIE, PROWOKACYJNIE OSTRZYLI SWE SZABLE, NA SCHODACH AMBASADY
Pewni zwycięstwa pruskiego byli także Anglicy. Archibald Macdonell, zapisał w swym pamiętniku: "Prusy, Prusy Fryderyka Wielkiego, wojny siedmioletniej, Rosbachu, Leuthen i Śląska, zaczęły się wreszcie budzić ze snu. Ci Francuzi zanadto sobie pozwalali i to tylko dlatego, że udało im się raz czy dwa razy pobić Austriaków, których wszyscy zawsze bili. Czas najwyższy, aby prawdziwi żołnierze dali im nauczkę".
Jedno należy im przyznać - ani król pruski Fryderyk Wilhelm III, ani jego ambasador w Londynie, ani wreszcie sami Anglicy - nie pomylili się, wojna była krótka. W dwóch, niezależnych od siebie bitwach, odbytych jednego dnia (14 października), pod Jeną i Auerstädt - armia pruska definitywnie przestała istnieć. Na wieść o klęsce król Fryderyk załamał się całkowicie, zaś królowa Luiza, ponoć...rozpłakała się z żalu i bezsilności. Szybko się jednak okazało że para królewska musi czym prędzej uciekać z Berlina. Para królewska (wraz dziećmi, dworem i rządem), opuściła stolicę dnia 20 października, udając się w długą i ciężką podróż do Królewca. Siedem dni później Napoleon był już w Berlinie.
Podróż była długa i bardzo uciążliwa. Do tego w chaosie spowodowanym przygotowaniami do odjazdu i informacjami o kolejnych postępach Francuzów, para królewska rozdzieliła się od siebie. Królowa teraz jechała sama (z dziećmi) i dość licznym orszakiem dworskim, zaś król inną drogą z członkami rządu i generalicją podążał w kierunku Królewca. W czasie podróży królowa ciężko zachorowała na tyfus. Mimo choroby, była w o wiele lepszej kondycji psychicznej, od swego małżonka, który kompletnie się załamał. Wreszcie po ciężkiej podróży królowa dotarła do Królewca. Wkrótce znalazł się tam również jej małżonek. A tymczasem wieści o kompletnej klęsce Prus, dotarły do Londynu...
Nim jednak to się stało, należy się cofnąć i opowiedzieć o samej genezie tej wojny i konflikcie militarnym i wynikłej z niego okazji podjęcia próby uprowadzenia przez Anglików Napoleona do Londynu. Napoleon nie pragnął wojny z Prusami...a przynajmniej jeszcze nie teraz. Miał na głowie problemy nie tylko natury politycznej, wojskowej i finansowej, ale także dość częste "kłopoty rodzinne". W jednym z listów do swego brata Józefa, pisze Napoleon tak o aferze finansowej (która wybuchła, gdy On walczył z Austriakami i Rosjanami pod Austerlitz w grudniu 1805r.): "Kosztowało mnie to sporo wysiłku aby uporządkować moje sprawy i zmusić tuzin złodziei z Ouvrardem na czele do oddania tego, co zabrali. Oszukali oni Barbé-Marbois'go (minister finansów Francji), mniej więcej tak, jak kardynał de Rohan w aferze z naszyjnikiem (z 1785r., w wyniku której oszustka - Jeanne de Valois, podszyła się pod królową Marię Antoninę i wyłudziła naszyjnik wart astronomiczną sumę 2 milionów liwrów), z tą jednak różnicą, że tutaj chodziło o nie mniej niż 90 milionów (...) Bogu dzięki pieniądze zostały spłacone. Ta sprawa ciągle przyprawiała mnie o irytację".
Problemy wewnątrz rodziny, były nie mniej...gwałtowne. Gdy pewnego wiosennego wieczoru 1806r., wszedł do salonu swej małżonki - cesarzowej Józefiny de Beauharnais, zastał w nim 17-letnią Stefanię, kuzynkę Eugeniusza i jego siostry Hortensji (Stefania to córka Klaudiusza de Beauharnais, brata pierwszego męża Józefiny - Aleksandra). Dziewczyna była cała we łzach. Gdy zapytał co się stało, dziewczyna zdradziła iż Karolina Bonaparte/Murat (siostra Napoleona i małżonka Joachima Murata), zażądała od niej, by Stefania zawsze stała w jej obecności, zgodnie z etykietą, "która zakazuje aby siadać przy księżniczkach, siostrach Jego Cesarskiej Mości". Napoleon postanawia dać swej siostrze "kuksańca w nos", gdyż woda sodowa coraz częściej uderza do głowy, rodzinie, która jeszcze do niedawna "sprzedawała kapary, na jakimś straganie w Ajaccio". Podczas oficjalnego przyjęcia odgrywa szopkę, by uświadomić Karolinie (i reszcie rodziny obecnej na sali), że nie są Burbonami. W czasie rozmowy z jednym z ministrów, Napoleon udaje oburzenie i wykrzykuje: "Nie jestem królem. Nie pozwolę aby mnie znieważano jak króla. Jestem żołnierzem, wyszedłem z ludu i sam zdobyłem wszystko. Czy można mnie porównywać z Ludwikiem XVI?". Po czym wskazując na Stefanię prosi ją by odtąd zawsze siadała podczas oficjalnych uroczystości rodzinnych. Karolina jest wściekła, ale nie śmie się odezwać.
Dnia następnego zaś adoptuje Stefanię, jako swą córkę i orzeka (odtąd): "Będzie się cieszyła wszystkimi prerogatywami swej pozycji we wszystkich towarzystwach, podczas uroczystości i przy stole. Będzie jej przysługiwać miejsce u naszego boku, a gdy nas nie będzie miejsce po prawej stronie cesarzowej". Zaś 8 kwietnia 1806r., wydaje ją za mąż za...jednego z książąt badeńskich, oraz ofiarowuje jej posag w wysokości 500 000 franków i dodatkowo coroczną rentę w wysokości 1 500 000 franków. Wkrótce potem, by może udobruchać gniew Karoliny, mianuje jej męża królem Neapolu. Teraz Karolina jest więc królową. Coraz częściej jednak dostrzega, że jego rodzina jest przysłowiowym "workiem bez dna". Wciąż im mało, wciąż pragną więcej - dla siebie, dobro państwa, dobro Francji, w ogóle ich nie obchodzi. Napoleon wpadł w gniew, po przeczytaniu listu Joachima Murata (dowódcy kawalerii francuskiej, marszałka Francji, a potem króla Neapolu), podyktowany mu najprawdopodobniej z inspiracji Karoliny, w którym ten "żądał" gwarancji sukcesji tronu Neapolu, dla swych dzieci. Napoleon, który znał Murata od dawna i mawiali do siebie na per "ty", odpisał: "Wstydzę się za Pana. Jest Pan Francuzem, mam nadzieję że Pańskie dzieci również nimi będą (...) Proszę mi nigdy o tym nie wspominać!". Potem jeszcze z boku dopisał: "Jeszcze raz proszę, niech mi Pan już o tym więcej nie wspomina, to zbyt śmieszne". Problemy z rodziną nigdy się nie kończyły.
A tym czasem wojna z Prusami stawała się coraz bardziej prawdopodobna. Co prawda w poprzednim roku, Prusy pozostały neutralne i nie przyłączyły się do III koalicji antyfrancuskiej (głównie Wlk. Brytania, Austria i Rosja), ale nieufność w stosunku do Prus pozostała. Nieufność co do planów Berlina, cechowała Napoleona od dawna. Gdy On w roku poprzednim pod Ulm (październik 1805), odbierał kapitulację armii austriackiej generała Macka, do Berlina przybył car Aleksander I. W mauzoleum Fryderyka Wielkiego w Poczdamie, stojąc przy jego trumnie, król Prus Fryderyk Wilhelm III i car Aleksander I, podali sobie symbolicznie dłonie i zawiązali układ, na mocy którego Rosja, gwarantowała Berlinowi swoje poparcie, co do planów wojny z Francją i obiecała wesprzeć ich, jeśli do takiej wojny dojdzie. W tym symbolicznym "pojednaniu" prusko-rosyjskim, uczestniczyła także królowa Luiza Pruska. Niedługo po owym wydarzeniu, królowa, mówiąc o Cesarzu Francuzów, zwróciła się do ambasadora francuskiego tymi słowy: "Napoleon to tylko potwór, który wyszedł z błota". Wszystko szło w kierunku wojny.
Był jeszcze jeden aspekt tego konfliktu. Narodem który z obawą przypatrywał się wzajemnemu zbliżeniu dworów rosyjskiego i pruskiego, byli oczywiście Polacy. To z Polski wyglądano tęsknym wzrokiem w kierunku Paryża, licząc iż stamtąd "nadejdzie Mesjasz". Znaną polską modlitwę "Boże coś Polskę", przerabiano kończąc ją słowami: "Przed Twe oblicze zanosim błaganie, Ojczyznę wolną racz nam wrócić...Najjaśniejszy Panie".
12 września 1806r., Napoleon dyktuje list do króla Fryderyka Wilhelma III: "Uważam tę wojnę za wojnę domową. Jeśli będę zmuszony sięgnąć po broń we własnej obronie, to jedynie z największym żalem użyję jej przeciw wojskom Waszej królewskiej Mości". Na niewiele się to zdaje. Wojska pruskie już ruszają, by zająć (nim jeszcze wojna wybuchnie), dogodne pozycje wyjściowe do działań wypadowych na Francję. 18 września wkraczają do Drezna - stolicy Saksonii. Napoleon działał błyskawicznie, już od 9 sierpnia miał przygotowaną armię na wypadek konfliktu z Prusami. 10 września Napoleon w rozmowie z marszałkiem Berthier'em mówi: "Oni naprawdę chcą dostać nauczkę". Następnie marszałkowi Soulowi objaśnia swój plan: "Przedostaję się z całą moją armią do Saksonii trzema drogami. Pan jest po mojej prawej stronie, mając o pół dnia za sobą korpus marszałka Neya. Marszałek Bernadotte (przyszły król Szwecji, jego dynastia panuje po dziś dzień, a obecną następczynią jest księżniczka Wiktoria), stoi na czele mojego centrum. Ma za sobą, z tyłu, korpus marszałka Davouta, największą część rezerw kawalerii gwardii. Przy tak wielkiej przewadze sił zgromadzonych na tak ciasnej przestrzeni rozumie Pan dobrze, że moją wolą jest unikać ryzyka i atakować wroga wszędzie, gdzie tylko zechce on stawić opór (...) wszystko to wymaga odrobiny sztuki i zależy od rozwoju wydarzeń".
W liście do brata Ludwika, którego uczynił jeszcze w tym roku królem Holandii, pisze: "Rozbiję wszystkich moich wrogów. Na skutek tego Twoje państwo się powiększy i zapanuje trwały pokój, mówię "trwały", ponieważ moi wrogowie zostaną złamani i niezdolni do ruchu przez dziesięć lat". Pisząc te słowa w ostatnie dni września, Napoleon przebywa jeszcze w Paryżu, w zamku Saint-Cloud. Musi jednak czym prędzej wyjechać do Niemiec. Józefina prosi go by zabrał ją ze sobą, twierdzi że zamieszka w Moguncji i tam na niego zaczeka. Napoleon zgadza się. Nim jednak wyjadą, Napoleon przyjmuje na audiencji (w lasku Saint-Cloud, samotnie galopując, rozmyślając nad scenariuszami wojny), porucznika Marbota, który niedawno powrócił z Berlina. wypytuje go o przygotowania i o nastroje po stronie pruskiej. Marbout opisuje że: "Żandarmi z gwardii szlacheckiej jeździli ulicami Berlina, krzycząc że nie potrzebują szabli na te francuskie psy, wystarczą im kije. Pojechali ostrzyć szable na stopniach ambasady francuskiej". Wreszcie zapytuje: "Co Pan sądzi o królowej Luizie, która mnie tak znieważa? Czy jest piękna? Czy chce, jak mówią, brać udział w wojnie?" Napoleon uśmiecha się pod nosem, na słowa porucznika Marbota, iż: "Królowa Luiza defilowała w Berlinie, na czele pułku dragonów, z którymi, zdaniem generała Blüchera wkroczy do Paryża".
KRÓLOWA LUIZA PRUSKA - JEDNA Z NAJPIĘKNIEJSZYCH KOBIET SWOICH CZASÓW
25 września 1806r., o godz. 16.30, Napoleon wraz z Józefiną (jadącą w powozie), opuszcza Saint-Cloud i kierują się w stronę granicy niemieckiej. Jeszcze przed zmierzchem 25 września, orszak cesarski dociera do Châlons. Tam para cesarska spożywa razem kolację i spędza noc. Nad ranem orszak rusza w dalszą drogę. 26 września o godz. 14, docierają do Metzu, zaś 27 przejeżdżają przez Saint-Avold, Saarbrücken i Kaiserslautern, by dnia 28 września wjechać do Moguncji. Tam Napoleon dokonuje przeglądu swej strategicznej pozycji w Niemczech i przygotowuje plan ataku na Prusy, w przypadku wypowiedzenia przez nich wojny. Siły francuskie skoncentrowane są w rejonie Bambergu, armia pruska zaś, pod wodzą księcia brunszwickiego Karola Wilhelma i księcia Fryderyka Ludwika Hohenlohe, zgrupowała się w okolicach Jeny. Do Moguncji spływają raporty szpiegów, informujące o postępach Prusaków. Napoleon pisze w liście do marszałka Berthiera 29 września: "Niczym są dla mnie trudy. Żałowałbym jednak utraty moich żołnierzy, gdyby nie to, że zmuszony jestem prowadzić wojnę niezawinioną. Wszystkie plagi, jakie dotkną jeszcze ludzkość, spadną na karb słabych królów, którzy pozwalają się prowadzić sprzedajnym wichrzycielom".
W wielu listach Napoleona z tego i późniejszego okresu, przejawia się wielka potrzeba pokoju, ustabilizowania stosunków europejskich na drodze pokojowych relacji międzypaństwowych. Szczególnie listy które pisywał do swych braci Józefa i Ludwika, oraz Józefiny, tchną ogromną potrzebą wprowadzenia pokoju europejskiego. Napoleon (o czym niewielu wie), przed każdą swoją bitwą, łudził się, mówiąc do swych generałów: "Ta bitwa przyniesie nareszcie trwały pokój". Napoleon jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że pokój nie nastanie, jeśli nie spełni się dwóch podstawowych warunków, wiodących ku jego realizacji. Warunek pierwszy - to zmuszenie Anglii do zaprzestania dalszej antyfrancuskiej polityki, finansującej kolejne koalicje i zawarcia z nią trwałego pokoju. Uda się to jeśli Anglicy sami dojdą do wniosku, że kolejne koalicje antynapoleońskie, to "pieniądze wyrzucane w błoto", lub gdy dostaną takiego łupnia (np. utrata Indii, lub groźba desantu Wielkiej Armii na Wyspy Brytyjskie), że odechce im się prowadzenia dalszej wojny.
Powód drugi, narodził się na poważnie dopiero podczas kampanii pruskiej 1806r. Napoleon wiedział doskonale że Francja dopóty nie będzie bezpieczna, dopóki najważniejsze kraje kontynentu europejskiego , nie zaprzestaną angażowania swych sił w rozbicie Francji, czyli póki nie będą miały solidnego przeciwnika, który wyperswadowałby im te plany w zarodku. Co więc należało zrobić, by zneutralizować Austrię, Prusy i Rosję? Odpowiedź wydaje się prosta - odbudować wolną i niezależną Polskę, na tyle silną, by mogła własnymi siłami odeprzeć atak rosyjski (w przypadku uderzenia ze strony Prus, czy Austrii, do wojny przeciwko tym państwom od zachodu weszłaby oczywiście Francja). Jednak aby Polska była silna, należy odbudować ją z w miarę jak najrozleglejszymi granicami na wschodzie. Nawet takimi, które graniczyłyby bezpośrednio z rosyjską stolicą. Odbudowa i wskrzeszenie Polski, były według Napoleona, jednym z kluczowych elementów, zaprowadzenia w Europie trwałego pokoju.
Ci którzy dezawuują to stwierdzenie, którzy je podważają i uważają za nieprawdę, muszą pamiętać o jednej, podstawowej sprawie. Napoleon NIGDY nie wypowiedział wojny wrogiemu państwu, nigdy pierwszy nie zaatakował przeciwnika. NIGDY, prócz tego jednego, jedynego razu gdy 22 czerwca 1812 r. wypowiedział wojnę Rosji w...obronie Polski. II Wojna Polska, jak ową kampanię rosyjską nazwał Cesarz, tak naprawdę była prowadzona nie tyle w obronie, ile w potrzebie stworzenia silnego państwa polskiego. Powiem więcej, Napoleon zamyślał nawet koronować się w Warszawie na polskiego władcę, po to by unią personalną połączyć "Dwa Wielkie Narody" - jak wyrażał się o Francuzach i Polakach Bonaparte. Powstanie Polski byłoby więc gwarantem stabilizacji, bezpieczeństwa i pokoju w Europie.
Trzeba jeszcze na marginesie wspomnieć o jednej drobnej nieścisłości. Mianowicie chodzi o...charakter Napoleona, o jego żywiołowość i niechęć do stagnacji. W owych listach do rodziny, Cesarz, prócz ogromnej chęci zaprowadzenia trwałego pokoju, jednocześnie (już bardziej prywatnie), zapytuje czy On by to wytrzymał? Czy mógłby przestawić swoje życie na pokojowe tory. Zapytuje, bardziej (sam siebie), czy wystarczyłby mu przepych pałaców, bankiety, gry, zabawy, podróże i oczywiście piękno kobiecego ciała, które od zawsze były "rozrywkami władców". Czy mógłby żyć bez działania, bez potrzeby większych, emocjonalnych przeżyć - trudno powiedzieć. Wiadomo jednak że z pałacu Saint-Cloud 25 września 1806r., Napoleon wyjeżdżał niechętnie. Czyżby więc zaczął się przyzwyczajać do "osiadłego życia", pełnego blichtru władzy i przyjemności które ona ze sobą niesie?
1 października Napoleon opuszcza Moguncję i wyjeżdża do Würzburga, gdzie wcześniej nakazał przegrupować się swej armii. Przed Jego wyjazdem, miała miejsce dość łzawa scena, gdy Józefina przyszła się z Nim pożegnać. Padli sobie w ramiona i ponoć oboje rozpłakali się. Potem przeszli do jednego z pokoi i zamknęli za sobą drzwi. Napoleon wyjechał z Moguncji dopiero o 22:00.
JÓZEFINA de BEAUHARNAIS
"BYŁO W NIEJ COŚ ZAGADKOWEGO, AURA OMDLEWAJĄCEGO ROZMARZENIA TAK CHARAKTERYSTYCZNA DLA KREOLI, WIDOCZNA W JEJ RYSACH, GDY ODPOCZYWAŁA I GDY PORUSZAŁA SIĘ. DAWAŁO JEJ TO SZCZEGÓLNY UROK, KTÓRY DALECE PRZERASTAŁ UDERZAJĄCĄ PIĘKNOŚĆ RYWALEK"
"KILKA DNI TEMU WYDAWAŁO MI SIĘ, ŻE CIĘ KOCHAM, TERAZ JEDNAK, GDY ZNÓW CIĘ UJRZAŁEM, KOCHAM CIĘ TYSIĄC RAZY BARDZIEJ. OD CHWILI GDY CIĘ POZNAŁEM, CO DZIEŃ KOCHAM CIĘ MOCNIEJ. TYSIĄC POCAŁUNKÓW - JEDEN NAWET, DLA FORTUNE'A, PODŁEJ BESTII"
Napoleon Bonaparte w swych listach
(Fortune - był pieskiem Józefiny.
Napoleon go nie znosił, gdyż pewnej nocy podczas miłosnych z nią igraszek, Fortune...ugryzł go w rękę)
PRAWDZIWE INTENCJE
NAPOLEONA I CARA ROSJI ALEKSANDRA I
W KWESTII ODBUDOWY NIEPODLEGŁEJ POLSKI
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz