DUCHY - UPIORY - WIDMA
Co to są widma, upiory, duchy?
Czy
są to złe istoty, dążące do tego by nas kusić, straszyć, sprowadzać na
złą drogę?
Czy widma w ogóle istnieją, biorąc pod uwagę to wszystko, co
pisałem w poprzednich tematach?
Postaram się teraz na te pytania
odpowiedzieć
TAK! Widma, duchy etc. istnieją, są prawdziwe, ale pytanie kim są i dlaczego Dobry Bóg (lub Przewodnicy, ewentualnie Założyciele), pozwalają na istnienie tych dusz? A ja zapytam - jakich dusz i co to znaczy "tych"? Są dusze, które z własnego wyboru (po śmierci swego ciała) stają się widmami, choć i wśród nich jest pewne rozróżnienie. Chodzi tutaj o czas, spędzony jako duch na Ziemi. Większość dusz, które nie są jeszcze gotowe do opuszczenia "ziemskiego planu astralnego", decyduje się pozostać na Ziemi (często w pobliżu swych ciał), by pewne fakty zrozumieć, pogodzić się z własną śmiercią lub by spróbować chronić tych, którzy (według owych dusz), takiej pomocy potrzebują. W chwili naszej śmierci, w momencie w którym dusza opuszcza umierające ciało, "Tam" - czyli w Zaświatach, natychmiast wszyscy się o tym dowiadują. W zasadzie to jesteśmy stale obserwowani przez naszych Przewodników (niekiedy Przewodników naszych Przewodników, oraz Założycieli), w każdej sekundzie życia. W chwili gwałtownej śmierci, nie zawsze dana dusza od razu decyduje się na powrót w Zaświaty. Często pragnie jeszcze pozostać na Ziemi i spróbować zrozumieć, lub "zakończyć" niedokończone sprawy z życia. Jednak większość dusz, które decydują się pozostać na Ziemi - szybko to nudzi i decydują się na powrót.
Są jednak dusze, które wcale nie spieszą się z powrotem i wciąż przebywają w pobliżu miejsca śmierci swego ciała. Ich Przewodnicy nie nalegają na na nich - wszyscy kierujemy się bowiem Wolną Wolą i mamy prawo do samostanowienia nawet odnośnie doświadczenia śmierci i czasu ewentualnego powrotu (należy bowiem zrozumieć, że po śmierci czas już nie istnieje - to co nam wydaje się upływem 40 lat życia pełnego wspomnień, dla duszy jest jedynie mignięciem bez większego znaczenia). Drugą kwestią, którą należy wyjaśnić, a która odnosi się do widm i duchów - to teoria (której ja sam długo ulegałem), jakoby duchy ludzi decydujących się pozostać na Ziemi, nie wiedziały że umarły i myślą że wciąż żyją. Nie! Wszystkie dusze doskonale zdają sobie sprawę z opuszczenia przez nie ciała, jedyny problem polega na zbytnim przywiązaniu się do miejsc lub ludzi, wśród których mieszkali. Dużą rolę w ich postanowieniu pozostania w pobliżu własnego ciała, odgrywa...szok jakiego doznali w chwili śmierci ciała - jest to najczęściej morderstwo, gwałtowny, nieszczęśliwy wypadek, samobójstwo, lub...potworny żal i smutek, wywołany porzuceniem przez bliską osobę (choćby niedawny przykład pilota Germanwings - Andreasa Lubitza).
Jedna z takich osób, poddana sesji hipnoterapeutycznej - opowiedziała jak doszło do tego, że nim się ponownie narodziła, przez dłuższy czas była widmem. Otóż w poprzednim życiu kobieta ta (miała na imię Elżbieta), mieszkała wraz ze swym mężem w ogromnym majątku w Anglii. Była szczęśliwa, gdyż kochała swego męża. Lecz on nie był szczęśliwy, nie był zadowolony ze swojego życia. Pragnął odmiany, gdyż od dzieciństwa wychowywał się w tej okolicy, a po latach bardzo mu ona obrzydła. Postanowił wyjechać i zwiedzić inne kraju, przeżyć przygody i zmienić swoje życie. Nie zamierzał jednak zabierać ze sobą Elżbiety. Do jego wyjazdu doszło w 1897 r. a nim wyjechał, Elżbieta zaczęła go błagać na kolanach by nie zostawiał jej samej w tej ogromnej posiadłości. Na nic zdał się jej płacz, prośby i zapewnienia że zrobi wszystko by ponownie uczynić go szczęśliwym. Mężczyzna wyjechał, ona pozostała, a ponieważ nie miała głowy do interesów szybko zadłużyła posiadłość i musiała zwolnić wszystkich robotników i prawie całą służbę. Czekała na męża, który obiecał że kiedyś do niej wróci - nie wrócił. Elżbieta zmarła w samotności i zgryzocie w 1919r., w wieku 55 lat. Czekała na męża ponad 20 lat. Robiła wszystko by tylko utrzymać posiadłość - dla Niego. Myślała, marzyła o tym że wkrótce do niej wróci, ponieważ jednak nie wracał a ona umierała...postanowiła zaczekać na niego i po śmierci.
Pozostała więc w pobliżu swojej posiadłości, czekając na swego męża. Elżbieta była bardzo młodą duszą, gdyż każda inna zaraz po śmierci spróbowałaby mentalnie "namierzyć" energię swego męża z "Tamtego Świata" i od razu wiedziałaby czy wciąż żyje czy też...czeka już na nią w Zaświatach. Tego jednak nie potrafiła (a raczej nawet o tym nie myślała), postanowiła jednak uczynić coś innego. Nie godząc się za życia na sprzedaż posiadłości, również i po śmierci chciała by dom pozostał własnością jej i jej męża - dlatego też...jako upiór odstraszała potencjalnych kupców. Bardzo szybko w okolicy gruchnęła wiadomość że jej posiadłość jest nawiedzona. Jednak ona wcale nie czyniła tego z rozmysłem, nie chciała nikogo straszyć, a wszystko co czyniła - czyniła zupełnie nieświadomie. Po prostu jej żal nad opuszczeniem, był tak wielki, że jej płacz stawał się słyszalny, co powodowało wrażenie upiornych jęków i odstraszało potencjalnych nabywców posiadłości. Dodatkowo (również nieświadomie), w chwili ogromnego żalu i rozpaczy - potrafiła tak skumulować swą energię że była w stanie przewracać materialne przedmioty. Kierował nią ogromny żal i smutek. Nie rozumiała dlaczego jej ukochany ją opuścił i wciąż nie powrócił. Zapewne ten stan "zawieszenia" pomiędzy życiem a śmiercią, trwałby w jej przypadku nadal, gdyby pewnego razu nie spotkała na swej drodze "Odkupiciela" (jest to też jedna z "Duchowych Specjalizacji" - którą jednak, podobnie jak - Opiekunki młodziutkich duszyczek w temacie "Narodzin Duszy" - opiszę w tym temacie).
Na "Tamtym Świecie" istnieją bowiem dusze, które można nazwać "Odkupicielami Zagubionych Dusz",a ich zadaniem jest ponowne sprowadzenie takiej zagubionej duszyczki z powrotem w Zaświaty. Tak więc ów Odkupiciel przybył do niej i zadał jej od razu proste pytanie: "Czy nie uważasz że już dość tego?". Długo rozmawiali, on zapytał jej czy pragnie już wrócić, dodając jednocześnie że jeśli nie chce to nie musi, ale "Tam" oczekuje na nią już jej mąż i pragnie się z nią spotkać - "Po co Ci tu tkwić?" - pyta Odkupiciel. Dotyka jej ręką i razem przenoszą się do cudownego miejsca, które przypomina piękną, ukwieconą łąkę, a ów krasnolud (tak opisała owego Odkupiciela, kobieta poddana hipnozie), niezwykle śmieszny i rubaszny, o grubych wąsach i brodzie - napełnia ją oczyszczającą energią. Pozwala by odpoczęła na owej ukwieconej łące, prosi by bawiła się z motylkami, a sam kładzie się na trawie i rubasznie wyciąga nogi, biorąc jednocześnie ręce pod głowę. Mówi że tutaj poczekają sobie na jej Przewodnika, który przybędzie jeśli tylko ona będzie gotowa na Jego spotkanie. Tymczasem ów krasnolud/Odkupiciel prosi ją by odpoczęła i się zrelaksowała.
Gdy dusza owej kobiety pragnie już spotkać swego Przewodnika, opuszczają oni ten cudowny, kwietny ogród, będący miejscem odpoczynku, regeneracji i ukojenia, dla dusz takich jak owej Elżbiety (czyli wszelkich widm i duchów). Tam całuje ją na pożegnanie i odsyła do Przewodnika, z którym dusza Elżbiety będzie musiała przejść rozmowę o wszelkich plusach i minusach jej dotychczasowego życia. Natomiast w tym życiu role się odwróciły - to owa kobieta porzuciła swego chłopaka, który był wcieleniem jej małżonka z XIX wieku. Teraz to on prosił ją by nie odjeżdżała z rodzinnej miejscowości, ona jednak pragnęła zmian, chciała spróbować czegoś innego - wyjechała, zrobiła karierę i stała się finansowo niezależna, on pozostał tam gdzie mieszkał, potem ożenił się z jakąś inną kobietą. Cóż ostrze karmy tnie obosiecznie.
Jakże wielu jest nieszczęśliwych ludzi na Ziemi, jakże wielu nie rozumie swego tutaj zadania i swój los traktuje jako karę, wymierzoną przez Boga. Podobnie jest po śmierci - dusza która doznała silnego szoku, spowodowanego momentem jej gwałtownego zgonu, niekiedy rezygnuje z powrotu w "Zaświaty" i postanawia nadal przebywać w pobliżu miejsca swej śmierci (lub w pobliżu swych ukochanych bliskich). Nie mogąc pojąć, dlaczego "umarła" (utraciła swe fizyczne ciało), a nie mogąc jednocześnie skontaktować się ze swymi bliskimi (dusza pod wpływem szoku i żalu nie jest w stanie "dostać się" do umysłu ukochanej osoby, by próbować dać im znak że nadal istnieje), popada w stan rozpaczy i ogromnego przygnębienia. Bardzo często są to Młode Dusze, które przywiązane do cielesności, pragną jak najszybciej "odzyskać" swoje ciało. Chciałyby czym prędzej rozpocząć nowe życie, tak, aby nie musieć powracać do "Tamtego Świata", tylko od razu wcielić się w ciało jakiegoś noworodka. Niestety, to tak nie działa, gdyż nie miałoby to najmniejszego sensu. Naszym zadaniem jest uczyć się na błędach, po to by doświadczając - uwalniać się od negatywnej energii, nagromadzonej w trakcie naszego życia. Ponowne narodziny, bez uprzedniego przygotowania duszy w "Zaświatach", bez rozpatrzenia wszystkich spraw z jej poprzedniego życia i bez wyboru przez duszę kolejnego - byłyby zupełnie bezproduktywne.
Dlatego też zarówno Przewodnicy, jak i Odkupiciele Zagubionych Dusz, nie nalegają i nie zmuszają tak cierpiącej po śmierci duszy - by wróciła do "Domu". Dają jej czas na przemyślenia i dokonanie wyboru kiedy zechce powrócić. Tak zrozpaczone dusze naprawdę zaczynają żyć w świecie "pomiędzy życiem a śmiercią", snem a jawą - tworzą sobie swój własny świat, w którym przebywają w całkowitym odosobnieniu, próbując zrozumieć swoje negatywne wybory i ich skutki. Jest to bardzo delikatny i skomplikowany proces odnowy duszy i nikt jej w tym nie pomoże, jeśli ona sama tego nie zapragnie. Dlatego też "Odkupiciel" jak i jej Przewodnik, wyczekują momentu, kiedy dana dusza wreszcie zapragnie "dać sobie pomóc" - ale to musi być jej świadoma i suwerenna decyzja. Dusze które generują sobie swój "własny świat" (np. piękny ogród w którym przebywają), nie stają się widmami, są po prostu zagubionymi duszami, pragnącymi samotności i oddalenia od jakichkolwiek spraw (ludzkich czy duchowych). Stan w którym wówczas przebywają dusze, można porównać do chrześcijańskiego czyśćca. Oczyszczenie zawsze musi być świadomą decyzją duszy, a czas na to przeznaczony zależy tylko od niej samej. Oczywiście są też i dusze, które nie generują "własnego świata", a przebywają na Ziemi i stają się widmami. I znów nie z własnej woli, nie po to by dręczyć i straszyć innych ludzi - tylko po to by ukoić swój ból, spowodowany częstokroć uświadomieniem sobie np.: ogromnych cierpień zadawanych innym. Takie dusze wybierają na swe "siedziby", np. stare zamczyska, lub ciężkie więzienia (lochy), by tam w "samotności" rozmyślać nad własnymi wyborami.
Jednak te wszystkie dusze wyżej opisane, są duszami "ziemskimi", czyli takimi które inkarnują jedynie na naszej planecie (no może poza jakimiś niewielkimi skokami w bok, jeśli dana dusza chce doświadczyć innego niż ziemskie otoczenia). Takie dusze, nawet jeśli stają się widmami i ich rozpacz oraz żal (pod wpływem niezwykle skumulowanej energii), tworzy słyszalne pojedyncze jęki, nie czynią niczego z premedytacją. Oznacza to że świadome swojej "ludzkiej" przeszłości (i przyszłości), nie chcą nikogo straszyć. Po prostu ich żal jest tak silny, że nie zastanawiają się nad tym co niekiedy mogą odbierać żyjący ludzie, będący w ich otoczeniu. Są jednak dusze, które z premedytacją straszą ludzi i czynią to dla własnej przyjemności. Nie są to jednak dusze...ziemskie. To są tzw.: "turyści", wpadają na naszą planetę z innych światów fizycznych (niekiedy nawet i z alternatywnych do naszego wymiarów), po to aby się zabawić i pośmiać. A ponieważ doskonale widzą (i wiedzą), że ludzie na naszej planecie boją się duchów i złych mocy - robią sobie z nich żarty - strasząc ich z premedytacją. Nie są to jednak (wbrew pozorom), "złe" dusze, są trochę jak zagubione dzieciaki, które zabijają czas wymyślając nowe, psotne zabawy. W ogóle nie przejmują się tym, że ktokolwiek może cierpieć z ich powodu, a tym bardziej że ktoś się może ich bać. Zresztą na własnych planetach (w ciałach fizycznych), często te dusze przejawiały destruktywną naturę i powodowały cierpienia swym "współplemieńcom" - nic więc dziwnego, że ludzie są im całkowicie obojętni.
Co ciekawe, "ziemskie dusze" (to znaczy takie które inkarnują na Ziemi), starają się częstokroć temu przeciwdziałać i "odganiają" owych "turystów". Jednak i te przypadki (dusz pochodzących z innych systemów gwiezdnych, lub innych wymiarów), dusz złośliwych, obojętnych lub lubujących się w "psikusach" - też jest niewiele, w porównaniu do populacji dusz odwiedzających Ziemię (a pochodzących także z innych galaktyk). Ogromna część tych "turystów", to dusze przyjazne i zupełnie nieszkodliwe (jeszcze raz pragnę wyjaśnić iż pisząc "nieszkodliwe" nie mam na myśli szkodliwości tych drugich - po prostu tamte są nieczułe na ludzką wrażliwość i emocje). Przybywają na Ziemię dla zabawy, chcą się zrelaksować nie czyniąc przy tym jednak szkody mieszkańcom planety. Tylko istnieje pewna wyraźna różnica, pomiędzy duszami "ziemskimi", a tymi pochodzącymi z innych systemów gwiezdnych. Te pierwsze zdają sobie doskonale sprawę z ludzkich namiętności i obaw, dlatego też są szczególnie wyczulone na nieingerencję w ludzką wrażliwość i starają się nie prowokować zdarzeń swymi działaniami. Dusze pochodzące z innych galaktyk - tej wrażliwości już nie posiadają, a często zdziwione ludzkimi obawami i strachem przed duchami lub demonami - jeszcze bardziej próbują "przekonać" żyjących że nie chcą im wyrządzić żadnej krzywdy (jeśli w ogóle można to tak ująć). Tym samym tylko powiększają ludzkie obawy.
Ziemskie dusze też wybierają na swe duchowe eskapady inne planety, starają się jednak nie czynić przy tym szkody. Jeśli dana dusza zbyt się "rozkręca" i generuje tym pewne (poważne), oddziaływania dla żyjących ludzi - wówczas wysyłany jest po nią Tropiciel ("Odkupiciel"), który sprowadza ją w "Zaświaty" i jej figle na tym się kończą. Jednak dusze nie są kontrolowane non-stop, wręcz przeciwnie, pozwala się im na bardzo dużą samodzielność.
"CO W ŻYCIU CZŁOWIEKA JEST NAJWAŻNIEJSZE?"
"UKSZTAŁTOWAĆ SAMEGO SIEBIE!"
"MOŻESZ
BYĆ DOBROCZYŃCOM I MOŻESZ BYĆ OPRAWCĄ, JEDNO I DRUGIE JEST W TWOJEJ
NATURZE, ZALEŻY WIĘC KTÓREJ STRONIE NATURY POZWOLISZ WZIĄĆ GÓRĘ"
CDN.
Dusze naszych bliskich zmarłych często zostają po śmierci na "tym świecie" aby nam pomóc, lecz nie mogą tego uczynić na tym poziomie, ale mogą inkarnować fizycznie z powrotem do naszego fizycznego świata, będąc w naszym pobliżu. Zostając naszymi bliskimi (rodziną, przyjaciółmi, znajomymi) mogą nam pomagać i wpływać na wydarzenia w naszym życiu. Czy tak to działa?
OdpowiedzUsuńOczywiście też, chociaż nie ma w tej kwestii żadnej reguły.
OdpowiedzUsuń