Łączna liczba wyświetleń

środa, 15 kwietnia 2015

OPOWIEŚCI ZNAD SIEDMIU WZGÓRZ - Cz. I

1184 r. p.n.e.

OGIEŃ I WODA


HELENA I PARYS




To już koniec! Nie wierzyłem w to a jednak się stało - koniec naszego świata! Stanąłem niczym otępiały i wpatrywałem się w morze krwi, stosy ciał, wsłuchiwałem w jęki konających i krzyki mordowanych. Widzę to, lecz nic nie mogę już zrobić - to już koniec. Widziałem Hekabe, wraz z Kasandrą, Polikseną i Andromachą,  łkającą pod starym drzewem laurowym przy ołtarzu Zeusa, nad trupem swego zabitego właśnie syna Politesa. Grecka włócznia przebiła jego ciało w chwili, gdy próbował odprowadzić matkę i siostry w bezpieczne miejsce. Chwilę potem na stopniach ołtarza Zeusa padł przebity mieczem król Priam. Obaj ojciec i syn zginęli z ręki jednego człowieka - młodego Neoptolemosa. Ów syn Achillesa, który do niedawna przebywał na dworze swego dziada - króla Skyros Likodemesa, teraz przybył do Troi by odegrać ostatni akt, w dziejach tego dumnego niegdyś grodu.

Widziałem uciekającego przed Achajami, wyrwanego z łoża i prawie nagiego Glaukosa, syna sławnego Antenora, jednego z wodzów i osobistych doradców króla Priama. Widziałem Odyseusza i Menelaosa, mordujących niedawno zbudzonego ze snu Deifobosa. Walka była długa i niezwykle krwawa, Deifebos nie zamierzał umrzeć, choć otrzymał kilka poważnych ran - ponoć jego cierpienia zakończyła Helena, wbiwszy mu sztylet w plecy. Po śmierci Parysa, Deifebos wziął Helenę do swego domu, lecz ona nim gardziła. Wolała wrócić do swego męża Menelaosa, a śmierć Deifebosa mogła być dla niej przepustką do powrotu na spartański dwór. Menelaos nie mógł się powstrzymać, widząc na wpół rozerwaną suknię swej wyrodnej małżonki, z której wystawała prawa pierś i posiadł ją na łożu, w którym jeszcze przed chwilą spała z Deifebosem.

Tymczasem Neoptolemos podszedł do łkających wciąż kobiet i powiedział - "Wasz król, mąż i ojciec nie żyje, jesteście teraz w mojej władzy" - Po czym zwrócił się do stojącej najbliżej kobiety o kruczoczarnych włosach - "Jak masz na imię?".

 - Andromacha, wdowa po Hektorze - odparła kobieta.

- Od dziś jesteś moją branką, należysz do mnie - odrzekł młody Neoptolemos.

- Proszę, pozwól mi pójść do mego syna Astyanaksa, zostawiłam go samego, to jeszcze dziecko na pewno bardzo się boi - proszę cię.

- To już cię nie dotyczy, zajmij się lepiej matką, wkrótce wyruszamy, a ty jedziesz ze mną. Zapomnij o swym starym życiu - czeka cię nowe u mojego boku - odrzekł Naoptolemos i nakazał odprowadzić wszystkie cztery kobiety poza mury walącej się Troi, do obozu Achajów, gdzie miały pozostać pod strażą do jego powrotu.

Widziałem rozpacz Andromachy na słowa Neoptolemosa i łkania innych kobiet. Wówczas ku nim skoczył Ajaks Mniejszy i wyciągnął sobie z tego grona Kasandrę, oświadczając jej iż odtąd będzie jego niewolnicą. Opierała się, nie chcąc opuszczać matki i sióstr, więc chwycił ja za włosy i tak ciągnął za sobą po ziemi. Po masakrze mężczyzn, zaczęła się potworna niewola kobiet. Księżniczka Poliksena  -córka Priama i Hekabe, która próbowała się bronić, dobywszy miecza, została szybko obezwładniona i na polecenie samego Neoptolemosa, złożona na ołtarzu ofiarnym, niczym danina dla bogów w podzięce za zdobycie Troi. Kapłanem tego ohydnego obrzędu, był sam Neoptolemos.  Księżniczka Laodike, najpiękniejsza z córek Priama, widząc co się dzieje i nie pragnąc doświadczyć hańby i niewoli - rzuciła się w przepaść.





Tymczasem moje myśli przerwał donośny okrzyk:

- Ojcze, nie mogę znaleźć mamy, nie wiem gdzie poszła, niedawno jeszcze tu była - to był mój syn, Askaniusz, prowadzący pod ramię mego ojca - Anchizesa, który z trudem stawiał kolejne kroki. - Szybko, wsiadajcie na wóz, może uda nam się dojechać do bram miasta - rozkazałem, po czym ruszyłem w stronę płonącego domu, by odszukać żonę. - Kreuza, Kreuza, gdzie jesteś - moje krzyki nie napotkały jednak odpowiedzi, zaś budynek zaczął się powoli walić. Zdążyłem wyskoczyć w ostatniej chwili. I wtedy ją zobaczyłem, biegła w moim kierunku, niosąc pod ręką, zawinięte w kocyk domowe penaty. Ogień był już prawie wszędzie, ulice płonęły, domy waliły się dookoła, wszędzie było pełno dymu i smrodu. Podbiegłem w jej kierunku, by chwycić ją za rękę i pomóc wejść na pospiesznie sprowadzony wóz, lecz nim zdążyłem do niej podbiec...achajski miecz skrócił nić żywota mej żony. Padła, wymawiając moje imię

- Eneaszu!

Nie mogłem nawet do niej podejść, nie było czasu, podbiegłem więc do Askaniusza i chwyciłem na plecy Anchizesa, mego ojca, którego achajska strzała raniła w nogę.

- Gdzie mama? - zapytał Askaniusz.

- Prędzej, ku Bramie Darkańskiej, to nasza jedyna szansa ucieczki - słowa które wypowiedziałem, z trudem przeszły mi przez gardło, lecz potworny żal po stracie ukochanej żony nie odebrał mi zdroworozsądkowego myślenia. Musiałem wyprowadzić ich bezpiecznie poza mury Troi, musiałem ocalić chociaż ich życie. Pędziliśmy na wozie przez walące się miasto ku bramie, która była naszą jedyną szansą na przeżycie. Dokoła mym oczom ukazywał się straszny widok. Ktoś przytwierdził ciało króla Priama do jednego z rydwanów i wlókł je za sobą wśród radosnych okrzyków achajskich morderców, tak jak niegdyś to samo uczynił zwycięski Achilles z ciałem jego syna Hektora. Potem odcięto mu głowę, wyłupano oczy i ucięto język, a głowę podrzucano do góry i kopano niczym piłkę.

Dzieci płakały, wołając z płonących domostw swe matki, kobiety biegały w szalonym pędzie, szukając dzieci lub uciekając przed gwałcącymi i mordującymi achajskimi bestiami. Nic ich teraz nie mogło powstrzymać, tego dnia odpłacali Troi za całe dziesięć lat oblężenia, trudów i wyrzeczeń, za te wszystkie lata, spędzone z dala od własnych ojczyzn, królestw, żon i domostw. Teraz wreszcie mogli się wyżyć, mogli pokazać swą siłę. Były jednak i przejawy łaski, jak ten okazany Antenorowi i wszystkim którzy schronili się w jego domu (wyjąwszy syna - Glaukosa, który noc zabawy i uciech, po wprowadzeniu w mury miejskie Troi  - Konia Achajskiego, spędził w domu swej oblubienicy, choć i on miał szczęście, gdyż uciekłszy nago z domu dziewczyny, na czas dotarł do domu swego ojca i dzięki temu ocalił życie).

Odyseusz i Menelaos pozwolili Antenorowi, jego żonie, całej rodzinie i wszystkim którzy się tam schronili przeżyć. Był to wyraz podzięki, za niechęć Antenora do walki z Grekami i jego rady zwrócenia czym prędzej Heleny Menelaosowi, jako jego prawowitej małżonki. Menelaos następnie użyczył Antenorowi i jego rodzinie swój okręt, na którym ci odpłynęli - prawdopodobnie ku brzegom Tracji (choć ponoć dotarli i do Illirii). Antenor zgromadził wokół siebie ludzi poległego pod Troją władcy miasta Etene - Pylajmenesa, którym ocalił życie i z których stworzył swoją małą przyboczną armię. Ocalała także sędziwa już Ajtra, niewolnica Heleny, którą często widywałem w pałacu Priama. Z płonącego miasta wyprowadził ją Munitos, a od niego odkupili ją Demofon i Akamas, jej wnukowie  walczący teraz w armii achajskiej.

Tymczasem Ajaks Mały zaciągnął już swą wijącą się, krzyczącą i płaczącą brankę Kasandrę, do greckiego obozu. Tam zakomunikował jej że odtąd będzie jego niewolnicą, a jej dalsze życie zależy od niego samego. Ponoć ten brutalny osiłek był znienawidzony przez samych swych achajskich współbraci, a nawet członkowie jego własnego plemienia, (któremu przewodził), Lokryjczycy, uważali go za nadętego dupka. Być może właśnie dlatego (oraz by go dodatkowo upokorzyć), Kasandrę zażądał sam wódz naczelny król Myken Agamemnon. Ajaks nie zamierzał oddawać branki i gotów był spór rozstrzygnąć orężnie, lecz wówczas Odyseusz, zakomunikował Achajom że Ajaks dopuścił się obrazy bogów, gdyż wyciągnął modlącą się Kasandrę sprzed ołtarza bogini Ateny i posiadł ją jeszcze w świątyni, przy posągu samej bogini. To świętokradztwo - krzyczeli oburzeni Achajowie, Ajaks musiał wtenczas zrezygnować z branki.


AJAKS I KASANDRA
 (OBRAZ JOSEPHA SOLOMONA)



Ale na tym się nie skończyło. Achajowie domagali się przebłagania bogini za dopuszczone się w "Jej obecności" świętokradztwo. Odyseusz zażądał więc głowy Ajaksa, którego krew zmyłaby hańbę Achajów i zadośćuczyniła bogini, by ta nadal wspierała grecką sprawę. Przerażony Ajaks, uciekł wówczas do ołtarza Ateny i przysiągł uroczyście, biorąc boginię za świadka, że Odyseusz "łże jak pies". Odys próbował namówić Kasandrę, by ta potwierdziła oskarżenie, lecz kobieta nie chciała kalać swych ust kłamstwem, dlatego odmówiła. Postanowiono więc sprawę załagodzić: Ajaks przeprosił przy ołtarzu Ateny, że porwał  kapłankę Apollona i próbował ją posiąść w świątyni, oraz obiecał zadośćuczynić bogini swe winy. Po spaleniu miasta i masakrze jego mieszkańców, przyszedł czas na podział łupów zwycięskich Achajów.

Wiec jak już mówiłem Agamemnonowi przypadła w łupie Kasandra, Neoptolemosowi - Andromache, Odyseusz wziął sobie Hekabe, która choć dobiegała już pięćdziesiątego roku życia, nadal była piękna. Wzyscy męscy potomkowie Priama zostali skazani na śmierć, która nie ominęła także synka Andromache Astyanaksa i to pomimo jej błagań skierowanych do Neoptolemosa, o ocalenie mu życia. Ten obiecał jej tylko, że o życiu Astyanaksa zadecyduje Rada Helleńska, w skład której wejdą najwięksi wodzowie wyprawy (w tym Neoptolemos). Debata była burzliwa i choć Neoptolemos postulował ocalenie młodzieńca, zaważyło zdanie Kalchasa, który stwierdził że jeśli chłopiec dorośnie, na pewno zechce pomścić śmierć ojca (Hektora), hańbę matki i upadek domu Priama. Odyseusz poparł w tej kwestii Kalchasa i skazano Astyanaksa na śmierć. Nikt jednak z Achajów nie chciał dopuścić się dzieciobójstwa, wówczas to Odyseusz chwycił dziecko za nogi i cisnął nim z pozostałych jeszcze murów Troi.

Tymczasem ja Eneasz, mój syn Askaniusz i stary ojciec Anchizes, dojechaliśmy do Bramy Darkańskiej, choć nie obyło się bez walki. Wyjechaliśmy poza mury miasta i zdążaliśmy ku mojej ziemi Dardanii. Tam przesiedliśmy się na niewielki okręt i odpłynęliśmy od brzegów, które dotąd uważaliśmy za nasz dom. Byliśmy odtąd tułaczami poszukującymi nowej ziemi i nowego życia.

- Ojcze, czy my tu jeszcze kiedyś wrócimy? - zapytał Askaniusz.

- Na pewno, wrócimy by odpłacić tym Achajskim psom pięknym za nadobne. Wież mi synu, jeszcze kiedyś powrócimy tu z siłą, której nikt ani nic nie będzie w stanie pokonać, a wtedy te greckie sukinsyny uklękną przed nami - daję ci na to moje słowo.


ACHAJOWIE I TROJANIE




VARIA


"Niech oto Jowisz Najlepszy, Największy przyjmie te dary, które dla niego przygotowaliśmy w podzięce za nieśmiertelne zwycięstwo nad tym starym koniem Antiochem i jego kundlem Hannibalem, którzy z podkulonym ogonem, błagając o litość, czym prędzej uchodzą. Niech wiedzą, że zwycięstwo pod Magnezją, było tylko wstępem do tego co czeka ich i każdego, kto raz jeszcze ośmieli się naruszyć nieśmiertelne prawa Rzymu i zagrozi bezpieczeństwu jego sojuszników. Dziś tu, na gruzach dawnego Ilionu, który nie bez przyczyny zwiemy naszą pierwszą ojczyzną, pragniemy wyrazić wdzięczność Jowiszowi za łaski jakie od niego spływają na Miasto i całą Republikę. Któż bowiem może się nam oprzeć, któż jest w stanie dorównać naszej potędze? Pobiliśmy Galów i zajęliśmy całą Nadpadanię i Cisalpinę. Ligurowie drżą przed nami ze strachu, Celtyberowie i inne ludy hiszpańskie chowają się na nasz widok w najdalsze swe nory. Kartagińczycy pokonani i upokorzeni, a teraz to samo spotkało Syryjczyków i...Greków. 
 Rzym, gdy już raz położył swą stopę na greckiej ziemi, nigdy już z niej nie odejdzie. Pokonaliśmy Galów, pokonaliśmy Hannibala, pokonaliśmy Antiocha - któż może się nam przeciwstawić. Żołnierze Republiki jesteśmy niepokonani, niech pamięć katastrofy, jaka spotkała to miasto, z którego się wywodzimy - będzie dla nas nauczką. Gdyż upadek jednej ojczyzny, stał się początkiem narodzin drugiej, jeszcze potężniejszej. Bracia, przyszłość należy do Nas, do Rzymu i to my zdecydujemy o jej kształcie - ku chwale Jowisza, Republiki, Senatu i Ludu. Niech łaska bogów będzie z nami po wieczne czasy. Podpalcie ołtarz".


LUCJUSZ KORNELIUSZ SCYPION 
(brat Scypiona Afrykańskiego, pogromcy Hannibala spod Zamy z 202r. p.n.e.), styczeń 189r. p.n.e.



22. VI. 168 r. p.n.e.
POD PYDNĄ W PÓŁNOCNEJ GRECJI
RZYMSKIE LEGIONY DEFINITYWNIE ROZBIJAJĄ JEDNĄ Z NAJWIĘKSZYCH FORMACJI MILITARNYCH, OD CZASÓW ALEKSANDRA WIELKIEGO - MACEDOŃSKĄ FALANGĘ

TYM SAMYM KŁADĄC DEFINITYWNY KRES 
DOMINACJI GRECKO-MACEDOŃSKIEJ 
W ÓWCZESNYM ŚWIECIE




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz