Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 27 marca 2017

ŻEBY POLSKA BYŁA POLSKĄ - CZYLI POLSKA WOJENNA I POWOJENNA EMIGRACJA POLITYCZNA - Cz. III

JAK RÓWNIEŻ NAJWIĘKSZE AKCJE

ŻOŁNIERZY NIEZŁOMNYCH

W OKUPOWANYM 

PRZEZ SOWIETÓW KRAJU


EMIGRACJA WOJENNA

POLSKIE SIŁY ZBROJNE NA ZACHODZIE

I PAŃSTWO PODZIEMNE W POLSCE

Cz. III


 II
OSTATNIE LATA NIEPODLEGŁEJ POLSKI
POLITYKA - 
(KRAJOBRAZ PO MARSZAŁKU)
1935-1939
Cz. I 


"WIEM, ŻE WSKRZESZENIE CIAŁ Z ODRODZENIEM DUSZY SIŁĘ I PIĘKNO W JEDNO RAZEM ZWIJE. WICHRY ZŁAMIEMY I TARCZĘ OCHRONNĄ PRZECIW WIATROWI ZNAJDZIEMY (...) I WTEDY (...) ZNAJDZIEMY WSPÓLNY UŚMIECH SZCZĘŚCIA Z BYTOWANIA Z DUSZĄ WIELKĄ I ODRODZONĄ (...) ALE ZA TO DZIŚ PRAWDĘ POWTARZAM: BO SĄ CZARY I SĄ DZIWY, BYLE KTOŚ TAM BYŁ SZCZĘŚLIWY"

JÓZEF PIŁSUDSKI 
(OPOWIADAJĄC PRZEZ RADIO BAJKĘ DLA DZIECI)
11 LISTOPADA 1926 r.


 POGRZEB MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO



12 maja 1935 r. o godzinie 20:45 przestało bić serce wielkiego Marszałka, twórcy Niepodległej Polski, swoistego nadczłowieka, który swym życiem i czynem wielokrotnie udowodnił potrzebę walki o wartości najwyższe - Wolność i Niepodległość (ciekaw jestem czy bezpośrednio po śmierci człowiekowi pojawia się film złożony z epizodów jego życia, jeśli tak to Marszałkowi musiał pojawić się obraz sielskiego dworku w Zułowie, twarz matki którą bardzo kochał, obraz rosyjskiego nauczyciela Junickijego z gimnazjum w Wilnie, który tępił wśród uczniów polską mowę, twarze rosyjskich policjantów zatrzymujących go podczas demonstracji studenckiej w Charkowie, następnie proces za próbę zamordowania cara, w której młody Ziuk nie uczestniczył, ale ponieważ brał w niej udział jego starszy brat - Bronisław, to i jego skazano, potem pięcioletni pobyt na Syberii, obraz krwi z wybitych zębów po uderzeniu kolbą rosyjskiego sołdata, powrót do kraju, wstąpienie do Polskiej Partii Socjalistycznej, oblicza jego sympatii i żon, począwszy od Leonardy Lewandowskiej, poprzez małżeństwo z Marią Juszkiewiczową i potem Aleksandrą Szczerbińską, oraz romanse z Eugenią Lewicką i Jadwigą Burhard, ucieczka z petersburskiego więzienia, stworzenie PPS-Frakcji Rewolucyjnej i aktywna walka przeciwko zaborcom, wyjazd do USA i Japonii, nawiązanie kontaktu z japońskimi władzami, potem napad na pociąg z pieniędzmi pod Bezdanami w celu dalszego finansowania ruchu, on jako komendant ruchu strzeleckiego, przygotowującego młodzież do spodziewanej wojny o Niepodległość Ojczyzny, potem jako brygadier legionowy i wódz Legionów Polskich, twórca konspiracyjnej Polskiej Organizacji Wojskowej, aresztowanie przez Niemców za odmowę złożenia przysięgi na wierność cesarzowi Wilhelmowi II, powrót z Magdeburga do odradzającego się kraju i objęcie władzy jako Naczelnik Państwa, zwołanie pierwszego sejmu, tworzenie wojska, wkroczenie do umiłowanego Wilna, wojna z bolszewią na śmierć i życie, wspaniałe zwycięstwo, próba odbudowy dziedzictwa Jagiellonów i haniebny pokój, wycofanie się z życia politycznego i powrót w domowe pielesze do dworku w Sulejówku, najgorsze dni w jego życiu, gdy w przeciągu trzech dni postarzał się o dziesięć lat w wyniku podjętej próby uratowania państwa przed rozrywającymi go klikami partyjniaków, cwaniaków i złodziei, przejęcie władzy i sterowanie nawą państwową z tylnego fotela, troski ostatnich lat o utrzymanie Polski, obawy przed Sowietami i Niemcami, ostatnie rady na łożu śmierci: "Trzeba wciągnąć do wojny Brytyjczyków", "Francuzi nas opuszczą, Francuzi nas zdradzą" i wreszcie zgon po tak bogatym, ujętym w krótkim filmiku scen z życia jednego, nieprzeciętnego człowieka).


"PROWADZĄ BÓG-OJCZYZNA-HONOR I GNIEW
DOPÓKI SZABLA W DŁONI A W ŻYŁACH KREW
DOPÓKI SAM KOMENDANT WIEDZIE NAS NA BÓJ
NIE ZGINIESZ POLSKO - KRAJU MÓJ!"



Józef Piłsudski nigdy nie pełnił najwyższego urzędu prezydenta i choć dwukrotnie sprawował funkcję premiera, to raczej zawsze zajmował jakieś mniej znaczące stanowiska (jak choćby Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych), nigdy nie pchał się na świecznik, wolał bowiem kierować państwem z tylnego siedzenia. Jako prezydenta w wyborach w czerwcu 1926 r. wskazał swego przyjaciela z lat konspiracji i walki w PPS-ie, znanego chemika i wynalazcę - Ignacego Mościckiego, który zwyciężył w głosowaniu, zajmując najbardziej prestiżowe stanowisko w kraju. I wszyscy w kraju wiedzieli że Mościcki w dużej mierze pełni funkcję dekoracyjną, a prawdziwe decyzje wciąż  podejmuje Marszałek, o czym świadczą słowa Kazimierza Bartla, które szybko weszły do języka potocznego i przyjęły się w narodzie: "Tyle znacy co Ignacy, a Ignacy gówno znacy". Mimo to Piłsudski nigdy nie dał odczuć Mościckiemu najmniejszej nawet formy lekceważenia, zawsze publicznie okazywał mu największy szacunek i poważanie, jako głowie Państwa Polskiego (choć prywatnie często podejmował decyzje bez oglądania się na jego zdanie). Mościcki zwyciężył też i w kolejnych wyborach z 1933 r. (opozycja nie wystawiła swoich kandydatów) i zapewne nie czuł się komfortowo, wiedząc co się o nim mówi w gronie piłsudczyków. Ten rówieśnik Józefa Piłsudskiego (starszy o cztery dni), chciał udowodnić że nie jest jedynie "malowanym prezydentem", choć za życia Marszałka było mu trudno cokolwiek uczynić. Mimo to kochał splendor władzy i całą tę otoczkę dostojeństwa, którą dawał najwyższy urząd w państwie. W 1933 r. zmienił sobie nawet żonę na młodszą (po śmierci pierwszej żony - Michaliny Czyżewskiej/Mościckiej, poślubił młodszą o 30 lat sekretarkę - Marię Dobrzańską). Przy nowej żonie od razu odmłodniał, wstąpił w niego nowy duch, zaczął grywać z nią w tenisa i zaczął bardziej dbać o sylwetkę. Maria zaś była miłą osóbką: "brunetką z biustem wydatnym o oczach słodkich i macierzyńskich. Miała w ogóle pewien wdzięk i wydawała się bardzo łagodna i dobra" - jak opisał ją Alfred Wysocki z kancelarii prezydenta. Miała też jedną wadę - lubiła rozkoszować się władzą, otaczając się lizusami i niekiedy prowokowała skandale.  


PREZYDENTOWA MARIA MOŚCICKA 
(SIEDZI OD LEWEJ STRONY FOTELA, W ŚRODKU LADY KENNARD, MAŁŻONKA AMBASADORA WIELKIEJ BRYTANII, ZAŚ PO STRONIE PRAWEJ PREZYDENT RZECZPOSPOLITEJ - IGNACY MOŚCICKI)  




Tak jak choćby podczas pogrzebu Marszałka. 18 maja 1935 r. w Katedrze na Wawelu w Krakowie, trumnę ze zmarłym Marszałkiem ustawiono w centralnej części sali, w pewnym oddaleniu od miejsc siedzących dla żałobników. Przed samym katafalkiem znajdował się tylko jeden klęcznik, zapewne ustawiony tam dla wdowy - pani Aleksandry Szczerbińskiej/Piłsudskiej, ale klęczała tam zupełnie inna postać kobieca. Była to właśnie prezydentowa Maria Mościcka. Jak opisuje to pewna, uczestnicząca w pogrzebie dama: "Przy nim klęczała postać kobieca w żałobnych welonach, z zasłoniętą twarzą. Wiele osób myślało, że to właśnie wdowa, a to była prezydentowa, która nie mogła siedzieć z boku (...) razem ze swoimi paniami z Zamku (...) Czyżby było nie do honoru dla pani Marii pozostanie tutaj z paniami? (...) Wszyscy zebrani byli zbulwersowani, tymczasem Maria... niepostrzeżenie się ulotniła. Podczas składania trumny w podziemiach katedry nie było jej już u boku prezydenta (...) Niewykluczone, że ceremonia po prostu ją znudziła i jak gdyby nigdy nic poszła zaczerpnąć świeżego powietrza". Po raz drugi doszło do dużej niezręczności z jej strony w 1937 r. podczas wizyty w Warszawie króla Rumunii - Karola II. W czasie takich uroczystości, na Zamek Królewski (oficjalną siedzibę prezydenta Rzeczypospolitej w latach 1926-1939), przybyli weterani Powstania Styczniowego 1863 r. Staruszkowie, którzy podczas takich wizyt często przybywali do Zamku i których darzono powszechnym szacunkiem i estymą, a niektórzy wykorzystywali to do celów politycznych, robiąc sobie z nimi zdjęcia. Ludzie ci swą nieugiętą postawą, udowodnili że Polska naprawdę nie zginęła, byli XIX-wiecznymi Żołnierzami Wyklętymi dla ludzi takich jak Marszałek Piłsudski i wielu jemu podobnych (trzeba tu też od razu zaznaczyć, że tamto państwo dbało o takich ludzi, przyznając im wiele ulg, głównie finansowych, a także honorowych i symbolicznych. Byli to bowiem ochotnicy, którzy poświęcili swe młode życie i zdrowie dla idei Niepodległości, tacy ludzie musieli więc w Wolnej Polsce zostać uhonorowani za swą postawę i choć przegrali, nie miało to żadnego znaczenia. Taka jest bowiem różnica pomiędzy państwem realnym i odpowiedzialnym, jakim bez wątpienia była II Rzeczpospolita, a dziadostwem naszej pookrągłostołowej Polski). Tak więc pani prezydentowa Maria Mościcka również postanowiła się z nimi spotkać, ale od razu zapowiedziała że to oni mają przyjść do niej na drugie piętro Zamku, bo ona nie zamierza specjalnie do nich schodzić. Zamiar Marii pokrzyżowały damy, przybyłe do Zamku, które zapowiedziały że jeśli prezydentowa nie zejdzie do weteranów, to one nie pozwolą aby staruszków męczyć wizytą na piętrze u jakiejś "dzierlatki". No i Maria musiała się ugiąć, ale powetowała to sobie, skreślając wszystkie te damy z grona swych znajomych.


POWSTAŃCY STYCZNIOWI 1863 r. W WOLNEJ POLSCE

 "NIECHAJ POLSKA ZNA, JAKICH SYNÓW MA"



Wracając jednak do kwestii politycznych, drugą najważniejsza osobą w państwie (według Konstytucji), był premier, które to stanowisko wówczas pełnił bliski współpracownik Marszałka - Walery Sławek. Jest to postać szczególna i wybijająca się na tle wszystkich swą niezmierną uczciwością i prostotą. Niektórzy poczytują takie cechy za wadę, ale ja uważam że mimo wszystko uczciwość w polityce świadczy przede wszystkim o charakterze człowieka. Może go oczywiście w pewien sposób krępować, gdyż kwestie honorowe w polityce raczej są oznaką albo słabości albo głupoty, ale nie zmienia to faktu że ludzie uczciwi dają przykład potomności, że jednak, pomimo tego wszechobecnego politycznego łajna, zgniłych kompromisów i częstych zdrad, można pozostać człowiekiem honoru. Taką właśnie osobą był Walery Sławek, który nawet na przykładzie Piłsudskiego (Marszałek nie pobierał nawet pensji z funkcji inspektora sił zbrojnych, uważając że nie ma prawa obciążać budżet młodego państwa, o które walczył całe życie z takim poświęceniem. Utrzymywał się głównie ze sprzedaży książek i wykładów), wybijał się swą uczciwością i honorem (zauważcie jaka to była klasa moralna tych ludzi, w porównaniu z tym co mamy obecnie). Sławek wielokrotnie wspierał Piłsudskiego, ale też potrafił się z Nim kłócić o rzeczy, które uważał za niewłaściwe. Marszałek wręczając mu w 1924 r. swą książkę "Rok 1920", napisał na dedykacji: "Jeszcze wczoraj widziałem twe rozdrażnione na mnie oczy i myślałem, ileż to razy mieliśmy na siebie w życiu rozdrażnione oczy". Józef Piłsudski, w 1933 r. powiedział do prezydenta Mościckiego: "gdy będziesz już bardzo zmęczony, powinieneś ustąpić miejsca Sławkowi", czym wyraźnie dawał znać, iż bierze całkiem realnie kandydaturę Walerego Sławka w wyborach 1940 r. (do których oczywiście nie doszło z powodu wybuchu wojny). Mościcki jednak nie zamierzał ustępować miejsca Sławkowi, a po śmierci Marszałka postanowił zawalczyć o realną pozycję głowy państwa (posiadającego znaczne prerogatywy i odpowiadającego według Konstytucji, jedynie: "Przed Bogiem i Historią"), a nie tylko symboliczny urząd. Do wyborów pozostawało jeszcze pięć lat, można było więc na razie ów spór polityczny (Mościcki-Sławek) odłożyć na czas późniejszy.


PREZYDENT IGNACY MOŚCICKI I JÓZEF PIŁSUDSKI NA ZAMKU KRÓLEWSKIM 
(W OTOCZENIU KORPUSU DYPLOMATYCZNEGO)



Najważniejszą teraz kwestią nie tyle polityczną, co wojskową, było obsadzenie stanowiska Głównego Inspektora Sił Zbrojnych po zmarłym Marszałku. Tutaj też było dwóch kandydatów, pierwszym z nich był gen. Kazimierz Sosnkowski - bliski współpracownik Piłsudskiego z PPS-u, szef sztabu Legionów, więziony razem z Marszałkiem w latach 1917-1918 w Magdeburgu (w czasie pamiętnych dni maja 1926 r. i walk Marszałka z Parlamentem, Sosnkowski wysłał wojsko przeciwko Piłsudskiemu, po czym próbował się zastrzelić - celował w serce, a że był leworęczny, kula przeszła przez płuco). Drugim kandydatem był zaś gen. Edward Rydz-Śmigły, również blisko związany z Piłsudskim. Służył w Legionach, stał na czele POW-u i w czasie wojny polsko-bolszewickiej dowodził zdobyciem Kijowa w maju 1920 r. Piłsudski wystawił obu kandydatom dość dobre rekomendacje ale dodawał (w przypadku Sosnkowskiego) że albo posiada "niezbyt silny charakter", albo też (w przypadku Rydza-Śmigłego) jest: "kapryśny i wygodny, szukający ludzi, z którymi by nie potrzebował walczyć, lub mieć jakiekolwiek spory". Poza tym Marszałek uważał Rydza-Śmigłego za dobrego żołnierza i dowódcę, ale jedynie w skali operacyjnej określonych zadań bojowych, zaś uważał że nie posiada on zdolności do pracy w charakterze Głównego Inspektora Sił Zbrojnych (czyli Naczelnego Wodza podczas wojny), gdyż nie potrafi rozumować operacyjnie na większą, państwową skalę. W tej kwestii jednak ostatnie słowo należało do prezydenta, który już w kilkanaście minut po śmierci Marszałka - 12 maja 1935 r., podpisał nominację na stanowisko szefa GISZ-u dla gen. Edwarda Rydza-Śmigłego. Był to krok czysto polityczny, świadczący dobitnie że prezydent zamierza podjąć walkę o władzę w państwie po śmierci Piłsudskiego, a ponieważ mniejsze zagrożenie upatrywał w kompromisowym charakterze Śmigłego-Rydza, to właśnie jego mianował Głównym Inspektorem Sił Zbrojnych. Rozpoczęły się teraz polityczny podchody Mościckiego i Śmigłego-Rydza ze Sławkiem o wyeliminowanie partyjniactwa z polityki, oraz o nowe wybory do sejmu.


WALERY SŁAWEK




 EDWARD RYDZ-ŚMIGŁY JAKO MARSZAŁEK POLSKI
(1936)
 



 CDN.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz