Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 2 marca 2017

ŻOŁNIERZE NIEZŁOMNI - DLACZEGO NIE UCIEKLIŚCIE?

CO WAS TU TRZYMAŁO?


 
"NIE JESTEŚMY ŻADNĄ BANDĄ, TAK JAK NAS NAZYWAJĄ ZDRAJCY I WYRODNI SYNOWIE NASZEJ OJCZYZNY. MY JESTEŚMY Z MIAST I WIOSEK POLSKICH (...) MY CHCEMY, BY POLSKA BYŁA RZĄDZONA PRZEZ POLAKÓW ODDANYCH SPRAWIE I WYBRANYCH PRZEZ CAŁY NARÓD (...) DLATEGO TEŻ WYPOWIEDZIELIŚMY WALKĘ NA ŚMIERĆ LUB ŻYCIE TYM, KTÓRZY ZA PIENIĄDZE, ORDERY LUB STANOWISKA Z RĄK SOWIECKICH, MORDUJĄ NAJLEPSZYCH POLAKÓW DOMAGAJĄCYCH SIĘ WOLNOŚCI I SPRAWIEDLIWOŚCI"

mjr. ZYGMUNT SZENDZIELARZ "ŁUPASZKA"
DOWÓDCA V WILEŃSKIEJ BRYGADY ARMII KRAJOWEJ






Dobre pytanie i muszę się przyznać że czasami je sobie zadaję. Dlaczego bowiem ci żołnierze, którzy nie złożyli broni i nie godzili się na zastąpienie niemieckiej okupacji sowiecką niewolą, dlaczego oni nie starali się w jakiś sposób uciec z kraju - przecież dalsza walka na miejscu była beznadziejna. Dlaczego nie wykorzystali możliwości by przedostać się np. na Zachód, do Anglii lub Stanów Zjednoczonych? Dlaczego zostali tutaj, w tym zniszczonym, zniewolonym i upokorzonym kraju? Co ich tu trzymało - świadomość zwycięstwa? Przecież nawet najbardziej optymistycznie nastawiony do ówczesnych wydarzeń żołnierz, musiał sobie zdawać sprawę, że w najlepszym wypadku czeka go honorowa śmierć na polu bitwy i to było w zasadzie jedyne, co mogło ich pozytywnego spotkać. A przecież tak wcale nie musiało być i nie było w większości przypadków. Większość Żołnierzy Niezłomnych trafiała do sowieckiej lub polskiej niewoli, gdzie byli maltretowani w sposób tak nieludzki, że nie da się tego nawet opisać, to było powolne zarzynanie tych ludzi - niszczenie wszystkiego co było im drogie, by na końcu wrzucić ciało gdzieś do jakiegoś zbiorowego dołu w lesie i przysypać ziemią. Rodzina często nie miała prawa nawet na widzenie z "takim bandytą", a częstokroć upokarzano bliskich jeszcze w taki sposób, że po długim czasie i prośbach u władz, wreszcie przyznawano np. żonie prawo do widzenia z mężem, po czym gdy przychodziła do więzienia, dyżurny odmawiał jej widzenia, drąc zezwolenie i kazał opuścić budynek. Można sobie tylko wyobrazić co ci ludzie musieli czuć. A potem częstokroć nawet nie dostawali zawiadomienia o śmierci i miejscu pochówku (skoro wszystkich chowano w zbiorowych mogiłach w lasach czy na wysypiskach śmieci - wydaje się logiczne, dlaczego nikogo z rodziny o tym nie informowano).

Walka ich była beznadziejna - BEZNADZIEJNA, bez nawet najmniejszych szans powodzenia. Dlaczego więc nie uciekli, aby się ratować, choćby dla przyszłości? No właśnie, często zadaję sobie pytanie jak ja bym postąpił, mając świadomość że w razie wpadki, wszystko to może się również odbić na moich bliskich. Zastanawiam się czy - mając taką świadomość (a nietrudno było się nie domyślić że ta walka jest beznadziejna) - miałbym wewnętrzną odwagę, by trzymać tych wszystkich chłopaków ze sobą pod bronią, wiedząc jaki los i tak jest im pisany. Oczywiście poddać się czy skorzystać z amnestii nie było sensu - to jedynie przyspieszało nieludzkie tortury i śmierć, można było jedynie myśleć o przebiciu się na Zachód (najlepiej od strony południowej, przez Czechosłowację, gdzie granica była najsłabiej pilnowana). Ale moje dylematy moralne, dotyczyłyby jedynie bliskich i żołnierzy (będących pod moją komendą), natomiast ja sam, gdybym miał wybrać zostać czy opuścić wówczas kraj, najprawdopodobniej także bym tutaj pozostał. Zawsze dobrze byłoby zostawić sobie ostatni nabój, aby nie wpaść żywcem w ich ręce, a jeśli to by się nie udało, dobrze by się jakoś inaczej "przygotować" (np. cyjanek). Ale póki bym utrzymał broń w dłoni i starczyłoby mi sił oraz amunicji, ubiłbym jak najwięcej kacapów i ich polskich marionetek. Życie snem jest tylko, nadeszłaby pora aby wreszcie się wybudzić. Ale nawet jeśli życie nasze jest czymś na kształt snu idioty, to jednak żyć tutaj bez Boga, bez Honoru i bez żadnych wartości, takich jak Rodzina czy Ojczyzna, nie miałoby dla mnie żadnego sensu. Przychodzimy na świat na tej skale, gdzieś na rubieżach Wszechświata, po to właśnie aby godnie spędzić życie, a jeśli się nie da to przynajmniej próbować je godnie spędzić - walczyć o taką możliwość.

Dlatego ja sam także nie opuściłbym kraju, mimo świadomości swojego końca. Ale nic to, z największej nawet tragedii i śmierci zawsze zrodzi się jakaś nadzieja, jakieś nowe życie, które nie da się łatwo zniewolić i podporządkować. Nie idee są bowiem ważne w naszym życiu, ale to jacy jesteśmy za życia - jacy jesteśmy dla innych i jakie wartości reprezentujemy, czyli innymi słowy jakimi ludźmi jesteśmy. Ja, patrząc na dotychczasowe swoje dokonania, muszę stwierdzić że nie nie jestem zadowolony. Nie dokonałem niczego wielkiego, niczego też na dobrą sprawę (poza moją pracą, ale to raczej prawie każdy człowiek wnosi), nie dałem temu krajowi, nic dla Niego nie zrobiłem. Czymże więc jestem, próbując pisać o takich ludziach jak właśnie major Zygmunt Szendzielarz "Łupaszko", rotmistrz Witold Pilecki, major Hieronim Dekutowski "Zapora", Stanisław Sojczyński "Warszyc", Wacław Lipiński "Aleksander" (człowiek którego osobiście bardzo podziwiam), Mieczysław Dziemieszkiewicz "Rój", Antoni Żubryd "Zuch", Danuta Siedzikówna "Inka", Józef Franczak "Lalek", czy wielu, wielu, wielu innych, których nie wymieniłem. Oni wszyscy żyli i walczyli z piekłem nie tylko o godną śmierć dla siebie, ale także o godne życie dla swych rodzin. Dziś widzę że Gen Wolności, jaki dzierżyli w sobie Żołnierze Niezłomni tamtych pokoleń, przeszedł na pokolenie moje i dzisiejszej młodzieży.


POLSKA - CO NAS TU TRZYMA?

 

Pod tym względem jesteśmy prawdziwym ewenementem nie tylko biorąc pod uwagę Europę Zachodnią, ale także Środkowo-Wschodnią, która dostąpiła najwięcej sowieckiej niewoli i komunistycznych prześladowań. Mamy młode, patriotycznie myślące pokolenie - to ogromny moralny kapitał na przyszłość, gdyż na tym można budować trwałe fundamenty. Ci ludzie nie tylko pamiętają o swoich przodkach, którym przyszło żyć w nieszczęśliwych czasach, ale również swą pracą i determinacją potrafią wyciągnąć Polskę ze stanu swoistego marazmu, w jakim była jeszcze do niedawna. Bo praca dla dobra swojej Ojczyzny, to w pewien sposób też walka, tylko prowadzona innymi środkami i tutaj znów przypominają mi się słowa Marszałka Józefa Piłsudskiego, który mówił: "Potrzeba umieć być ofiarnym. Jeżeli mówię o ofierze, to nie mówię o ofierze względnie łatwej. Tam, gdzie chodzi o życie, tam, gdzie chodzi o krew, jest ta ofiara najłatwiejszą, chociaż w laury owitą. To jest ofiara, na którą Polak na pewno się zdobędzie. Idzie o ofiarę ciężką, idzie o ofiarę, robioną dla siły całego narodu, idzie o ofiarę i umiejętność robienia ustępstw wzajemnych, idzie o ofiarę z tego, co ludziom być może jest najdroższe, o ofiarę ze swoich przekonań i poglądów. Idzie o to, aby kraj nasz zrozumiał, że swoboda to nie jest kaprys, że swoboda to nie jest "mnie wszystko wolno, a drugiemu nic", że swoboda, jeżeli ma dać siłę, musi jednoczyć, musi łączyć, musi rękę sąsiadom i przeciwnikom podawać, musi umieć godzić sprzeczności (...) Z takiej jedynie ustępliwości wzajemnej (...) wypływa moc wielka w chwilach trudnych".

Młode pokolenie tylko musi zrozumieć że nie ma co się oglądać na starych i liczyć że to oni dojdą do jakiegoś konsensusu i wzajemnego pogodzenia - nie dojdą, nie oni - ale Wy! Łączcie się wspólnie, aby budować i naprawiać tę naszą Rzeczpospolitą, aby była lepszym i piękniejszym światem, takim jaki wymarzyli sobie pokolenia Żołnierzy Niezłomnych, którzy oddali za to swoje własne życie, w straceńczej walce która prócz względów moralnych nie miała jakiegokolwiek innego sensu. Oni polegli, zginęli zamordowani przez komunistycznych bandytów - za swoją wiarę, swoje przekonania i nadzieję na możliwość odbudowy nowej, lepszej Polski. Ale z tej śmierci narodziło się nowe życie w postaci dzisiejszego pokolenia młodych ludzi, dla których znów najważniejszymi ideałami są: "Bóg - Honor - Ojczyzna", tak, jak to było dla ostatnich Niezłomnych, Wyklętych, Wymordowanych.       


"PYTASZ MNIE - CO WŁAŚCIWIE CIĘ TU TRZYMA?
I CÓŻ JA, I CÓŻ JA ODPOWIEM CI?
MOŻE TO TEN SZCZEGÓLNY KOLOR NIEBA?
MOŻE TO, TU PRZEŻYTYCH TYLE LAT?
 MOŻE TO, TEN PSZENICZNY ZAPACH CHLEBA?
MOŻE TO, POCHYLONE STRZECHY CHAT?
MOŻE TO PRZEZNACZENIE ZAPISANE W GWIAZDACH?
MOŻE PRZED DOMEM TEN WIOSENNY ZAPACH BZU?
MOŻE BOCIANY, CO WRACAJĄ TU DO GNIAZDA?
 COŚ CO KAŻE IM POWRACAĆ TU
MOŻE TO ZAPOMNIANA DAWNO GDZIEŚ MUZYKA?
MOŻE MELODIA, KTÓRA W SERCU CICHO BRZMI?
MOŻE MAZURKI, MOŻE WALCE FRYDERYKA
MOŻE NADZIEJA DLA OJCZYZNY - LEPSZYCH DNI"





 PS: KTO JESZCZE PAMIĘTA WYSTĘP PIOTRA WOLWOWICZA W PROGRAMIE: "MUST BE THE MUSIC" z 2011 r.? i  TO JAK OCENILI JEGO WYSTĘP tzw.: "JURORZY".


MENTALNOŚĆ POSTBOLSZEWICKA - "PIOTRUŚ, TAK EPATUJESZ TYM GŁOSEM Z TAKIM ZADOWOLENIEM - COŚ OKROPNEGO (...) CIESZ SIĘ, ALE NIE ŚPIEWAJ TAKICH PIOSENEK, JAKIEŚ BOGOOJCZYŹNIANE TAKIE PATRIOTYZMY TO JEST - COŚ OKROPNEGO"
 




PIĘKNIE W SWEJ PIOSENCE PODSUMOWAŁ TO BARTEK KALINOWSKI


"PYTASZ MNIE, CO W PROGRAMIE CHCESZ ZAŚPIEWAĆ?
MOŻE COŚ ANGIELSKIEGO CZY GEJ ROCK?
REGE JEST POPULARNE, WIEM NIE ZIEWAJ,
ALBO TO, DLA MURZYNÓW TEN HIP-HOP.

MÓWIĘ CI ŻE JA CHCIAŁBYM ROSIEWICZA,
TAKĄ PIEŚŃ, CO TO POLSKĄ NUTĘ MA.
MÓWISZ MI, TY NIE PAKUJ SIĘ WE ZNICZE, 
NO BO TO TYLKO CI ZGRYZOTĘ DA.

ALE JA CHCĘ ZAŚPIEWAĆ TO MOJE ODKRYCIE,
NO BO MELODIA PIĘKNA W DUSZY MI WCIĄŻ GRA,
I TA TĘSKNOTA BUDZI SERCA MEGO BICIE,
NAWET GDY - JAK TO RZEKŁEŚ - GÓWNO MI TO DA!

MÓWISZ MI, WŚRÓD JURORÓW STARA ŚCIERA,
MÓWISZ MI, JEDEN GEJ CI WYKŁAD DA.
MÓWISZ MI, TEJ PIOSENKI NIE WYBIERAJ,
ZGNOI CIĘ, TA CO ZRYTĄ KORĘ MA.

MÓWISZ MI, DZISIAJ TRZEBA BYĆ NA TOPIE,
STARYCH ŚCIER TRZEBA SŁUCHAĆ, CHOCIAŻ ŻAL.
MÓWISZ MI, DZIŚ SIĘ LICZY KASA CHŁOPIE!
SMĘTY RZUĆ I ZA CHAŁĘ ZGARNIAJ SZMAL.

ALE JA BĘDĘ ŚPIEWAŁ PIOSNKĘ TĘ O ŚWICIE,
CHOĆBY KRAKAŁY WRONY, WYSZYDZAŁY MNIE,
BO TA PIOSENKA TO MELODIĘ MA NIEZBICIE, 
A TE INNE TO SĄ LUKROWANE, MDŁE.

STAŁO SIĘ - STARA ŚCIERA MNIE ZJECHAŁA,
STAŁO SIĘ - PRAWIE SIĘ PORYCZAŁ GEJ, 
NO I TA, CO ZJECHANĄ KORĘ MIAŁA,
PLUŁA JAD, COŚ SIĘ PRZYPOMNIAŁO JEJ.

CO ZA ŚWIAT - TU NIE MOŻNA BYĆ JUŻ SOBĄ,
W KOŁO ĆMY I ZJECHANEJ KORY DÓŁ.
KAŻDY KWIAT TU WIĘDNIEJE OD ZAJOBÓW,
ZAWIŚĆ W KRĄG, A Z JURORA KAŻDY MUŁ. 

ALE JA BĘDĘ ŚPIEWAŁ PIOSNKĘ TĘ NIEZBICIE,
CHOĆBY MNIE MIELI ZAMKNĄĆ W PIERDLU ZA TO JUŻ,
TO ZA HITLERA LEPIEJ BYŁO TU ZŁE ŻYCIE
LECZ KAŻDY REŻIM MINIE, PISAŁ DOBRY WRÓŻ"

  



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz