Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 14 marca 2017

NIEWOLNICE - Cz.XXXI

CZYLI CZTERY HISTORIE

WSPÓŁCZESNYCH KOBIET

KTÓRE STAŁY SIĘ PRAWDZIWYMI 

NIEWOLNICAMI


 HISTORIA DRUGA

TEHMINA

NIEWOLNICA Z PAKISTANU

Cz. X





W Mekce Mustafa położył rękę na Kaaba, Domu Allaha, i przysiągł, że do końca życia nie spojrzy na inną kobietę. Dla muzułmanina nie ma nic bardziej świętego niż taka przysięga. W samolocie do Londynu Mustafa został rozpoznany przez pakistańskiego emigranta, który na tyle przyjął angielskie zwyczaje, że kazał się nazywać "Harry". Obydwaj mężczyźni spędzili sześć godzin lotu na dyskusjach filozoficznych i, zanim wylądowaliśmy, Harry zdążył przejąć nasze poglądy polityczne i stał się naszym przyjacielem. Zaproponował nam, żebyśmy się u niego zatrzymali, i Mustafa to zaproszenie przyjął. Harry mieszkał w małym i niewygodnym komunalnym mieszkaniu w Earls Court. Mustafa szybko zaadaptował się do nowych warunków, był na wygnaniu, a wygnanie oznaczało wyrzeczenia oraz niewygody. Jeśli o mnie chodzi, to większą część pierwszej nocy nie spałam, wstydziłam się, że uciekliśmy zostawiając Bhutto w miejscu, które najpewniej stanie się jego celą śmierci. Nie wiedziałam, jak Mustafa załatwił sobie wyjazd z kraju, lecz coś mi mówiło, że wymienił honor za życie. Byłam pewna, że jeśli ja stanęłabym kiedykolwiek przed podobnym wyborem, nie poddałabym się i walczyłabym na swojej własnej ziemi. W końcu usnęłam śniąc o rewolucji i pochodach. Stałam z podniesioną wysoko głową na szubienicy i nie mrugnęłam nawet okiem, gdy na mojej szyi zacisnęła się pętla. Usychałam z tęsknoty za Tanyą i Naseebą. Za każdym razem, widząc na ulicy czy w parku niemowlę w wózku, czułam matczyny ból. Widziałam, że Mustafa uważa to za słabość. 

Mustafa nie ujawnił mi szczegółów swojego układu z generałami, ale wyłapując strzępy informacji i podsłuchując rozmowy telefoniczne nietrudno było się tego domyślić. Zachował życie, obiecując wrócić do Pakistanu za miesiąc, w listopadzie, z dokumentami, które obciążałyby Bhutto. Nie mogłam zrozumieć tego rodzaju zdrady. Podczas gdy jego przywódca walczył o życie z pozbawionym skrupułów reżimem, Mustafa konspirował z jego oprawcami. Powiedziałam mu o dręczących mnie wyrzutach sumienia, lecz on odparł na to filozoficznym: "Czas pokaże". Pierwsze tygodnie naszego pobytu w Londynie mój mąż spędził na nawiązywaniu kontaktów z emigracją, chciał dać znać o swojej obecności. Był w swoim żywiole: nawiązywał i zrywał przymierza, spiskował, knuł intrygi i przekonywał sceptyków. Człowiek aktywny politycznie, znajdując się na wygnaniu, szybko nabiera o sobie wygórowanego mniemania i Mustafa wkrótce zaczął wierzyć, że to on jest tym człowiekiem, który zjednoczy emigrację w zwycięskiej walce przeciwko Zii i jego przyjaciołom. Uważał, że pod jego wpływem nastąpi odrodzenie Partii Ludowej. Mustafa zdawał sobie jednak sprawę, że trudno mu będzie skupić przy sobie fanatycznych zwolenników Bhutto. Hańbiła go jego własna przeszłość. Najpierw pomagał zakładać partię, a potem ją opuścił. Co prawda powrócił do niej, lecz jego brak zdecydowania czynił go w oczach zwolenników twardej linii podejrzanym. Pamiętali, jak próbował upokorzyć Bhutto, i uważali, że jest zbyt ambitny. Wielu wątpiło także w jego uczciwość pamiętając o sposobie, w jaki opuścił Pakistan. Partię na wygnaniu prześladowała obsesja - wszędzie doszukiwano się wtyczek i informatorów.

Czułam, że w miarę jak zbliża się termin dostarczenia dokumentów, Mustafa staje się coraz bardziej niespokojny. Wiedział, że jeśli nie spełni danej obietnicy, wzbudzi gniew generałów i nie będzie mógł wrócić do Pakistanu. Był świadom przecież, że żadne dokumenty obciążające Bhutto nie istniały. Nie powiedział mi o tym jednak, stwierdził tylko, że jego decyzja o zerwaniu umowy podyktowana jest lojalnością dla Bhutto i partii. Pochwalałam tę decyzję z całego serca, oświadczyłam: lepiej jest żyć w biedzie na wygnaniu, niż wracać w roli Judasza do domu. Bardzo mi ta decyzja odpowiadała. Mustafa zadzwonił do jednego z generałów w Pakistanie. Rozmowa była nerwowa, lecz udało mu się przedłużyć termin umowy, dzięki czemu uzyskał dodatkowe dwa miesiące na sprawdzenie, jakim poparciem się cieszył wśród społeczności emigracyjnej. W Londynie mieszkała moja rodzina i często rozmawiałam z moją matką przez telefon. Mój ojciec jednak niezmiennie odmawiał przyjęcia do rodziny Lwa, wywołującego same skandale. Matka i ojciec mieli zresztą w tym momencie własne problemy. Moja siostra, Minoo, skończyła właśnie osiemnaście lat, a w Anglii fakt ten dawał jej samodzielność. Któregoś dnia Minoo zadzwoniła do mnie.
- Muszę się z tobą natychmiast zobaczyć - powiedziała.
Umówiliśmy się z nią wraz z Mustafą w restauracji. Minoo powiedziała nam, że bardzo chce uczyć się fotografii w szkole, która mieściła się na wyspie Wight. Problem polega na tym, że szkoła jest koedukacyjna, a rodzice nie potrafią sobie wyobrazić, jak ich córka mogłaby się znaleźć w takim środowisku. Im bardziej stanowczo oni odmawiali, tym mocniej Minoo się upierała. Wyjawiła nam, że planuje ucieczkę z domu. Próbowaliśmy ją od tego odwieść, lecz nie przyjmowała ani argumentów, ani rad.

- Nie wtrącaj się do tego - ostrzegł mnie Mustafa.
Następnego dnia zadzwoniła do mnie matka. Była wyjątkowo poruszona.
- Minoo uciekła! - lamentowała.
Mustafa wziął ode mnie słuchawkę.
- Sprowadzę ją z powrotem, obiecuję! - powiedział do matki.
Ta jedna obietnica spowodowała, że między Mustafą a moją matką nawiązało się szczególnego rodzaju porozumienie. Jego głos miał w sobie siłę i władczość, na którą nigdy nie był w stanie zdobyć się ojciec. Nie znając właściwie mojej rodziny, mój mąż przyjął na siebie rolę starszego brata. Matka natychmiast poczuła ulgę. Zanim jeszcze Minoo przedsięwzięła swoją desperacką akcję, matka zaplanowała, że cała rodzina wyjedzie do swojego domu w Marbelli w Hiszpanii. Mustafa powiedział jej teraz, by nie rezygnowali z tego planu, a on przywiezie tam Minoo. Tak jak przypuszczaliśmy, Minoo zadzwoniła do nas. Mustafa, wykorzystując siłę swej perswazji, starał się ją przekonać, że może dostać to, czego chce, bez zrywania rodzinnych więzów. Jego głównym argumentem były pieniądze. Jak Minoo miała zamiar bez pieniędzy żyć, nie mówiąc o chodzeniu do szkoły na wyspie Wight? - spytał ją i zaczął namawiać:
- Jedź z nami do Hiszpanii. Tam się nad wszystkim zastanowimy.
Polecieliśmy we trójkę do Hiszpanii i zameldowaliśmy się w hotelu "Holiday Inn" w Marbelli.




Minoo zadzwoniła do matki, żeby się z nią pogodzić.
- Nigdy więcej nie próbuj uciekać z domu - warknęła na nią ostro matka.
Minoo w odpowiedzi zaczęła krzyczeć do telefonu, lecz Mustafa wyrwał jej z ręki słuchawkę.
- Nie śmiej w mojej obecności odzywać się ordynarnie do swojej matki - powiedział groźnie, po czym zniżył głos i rzekł do słuchawki: - zadzwonimy później. Muszę z nią porozmawiać.
Odwiesił słuchawkę i odwrócił się do mojej siostry. Poznałam po wyrazie twarzy Minoo, że zorientowała się, iż wpadła w pułapkę. Nagle poczuła się w tym małym hotelowym pokoju jak więzień, rzuciła się w kierunku drzwi. Mustafa złapał ją, powalił na łóżko i ścisnął za gardło tak silnie, jakby chciał ją udusić. Próbowałam go odciągnąć, ale odepchnął mnie wolną ręką. Minoo walczyła przez chwilę, lecz zdała sobie sprawę ze swojej bezsilności i poddała się. Mustafa rozluźnił uścisk. Usiadł na brzegu łóżka i pozwolił Minoo złapać oddech. Potem zaczął ją łagodnym tonem pouczać:
- Jeśli będziesz tak się zachowywać, nigdy cię tam nie puszczą. Musisz zmienić taktykę, nie krzycz na nich - radził jej.
Minoo potulnie siedziała na łóżku i była zbyt zdziwiona, żeby móc coś powiedzieć. Widziałam po jej oczach, że uświadomiła sobie, iż jest otoczona przez wrogów. Musi trochę odczekać i znów podjąć walkę. Minoo poszła do łazienki, a Mustafa w tym czasie zadzwonił do mojej matki i powiedział jej, że jedyny problem z Minoo, to że jest zbyt rozpieszczona. Potrzebuje kontroli oraz dyscypliny. Matka tłumaczyła się, że niełatwo jest wychowywać młode dziewczęta w takim kraju, jak Anglia, gdzie wszystko jest dozwolone.
- Jesteśmy rodziną konserwatywną - powiedziała. - Nie wiemy, jak mamy z nią postępować.

Matka zdążyła, już przekonać mojego ojca, że nadszedł czas, żeby przyjąć nas z powrotem na łono rodziny. W ciągu swojego krótkiego obcowania z Mustafą stwierdziła, że jest on człowiekiem honoru, lecz los był dla niego niełaskawy. Uważała, że nie wypada kontynuować bojkotu. Zaprosiła nas na pojednawczą kolację i posłała samochód, by przywiózł nas do ich nadmorskiej willi. Ojciec uściskał mnie czule na powitanie, w oczach miał łzy. Był także serdeczny dla Mustafy, którego zdecydowany stosunek do Minoo zyskał, oczywiście, pełną aprobatę i sympatię ojca. Zadowolona byłam, że nasza izolacja się skończyła. Szanowałam jednak zasady mojego ojca i w głębi duszy byłam z niego dumna, że mimo udręki rozstania ze mną obstawał przy nich. Przyniosło to wiele cierpień nam obojgu, bo wiedziałam, że byłam jego ukochanym dzieckiem. Wiedziałam również, że gotów był zaakceptować nasze małżeństwo, ponieważ niezależnie od tego, co Mustafa zrobił, należał on do rodziny. Minoo zachowywała się bardzo poprawnie i udawała, że jest wesoła. Były też obecne nasze dwie młodsze siostry. Piętnastoletnia Zarmina, przyszła projektantka mody, ustylizowana była na senioritę: miała na sobie hiszpańską suknię z falbankami, a we włosach wpiętą różę. Młodsza, Adila, miała trzynaście lat, ubrana była w czarne dżinsy i t-shirt i wydawała się bardzo nas ciekawa. Czułam, że podziwia mnie za to, że przeciwstawiłam się naszej apodyktycznej matce i wyszłam za tego osławionego mężczyznę o podejrzanej przeszłości. Gdy tylko ojciec znalazł się ze mną na osobności, powiedział mi:
- Tehmino, pojednałem się z tobą, mimo że boleję nad twoją decyzją. To twoje drugie małżeństwo i nie chcę, żebyś z jakichkolwiek powodów je zniszczyła. Możesz opuścić jego dom jedynie w trumnie. Pod tym warunkiem przyjmuję cię z powrotem do rodziny.

W czasie kolacji Minoo nie przestawała mówić, a Zarmina była dla nas wyjątkowo czuła i troskliwa, lecz ja wyczuwałam, że coś dziwnego rodzi się między Adilą a Mustafą. W powietrzu wisiała zapowiedź wzajemnej sympatii, jak gdyby pomiędzy nimi dwojgiem, którzy nigdy wcześniej się nie spotkali, istniała jakaś tajemna więź. Starałam się nie dostrzegać w na pół przezroczystych oczach Mustafy znajomego spojrzenia. W Marbelli pozostaliśmy dwa tygodnie i mój ojciec, chcąc sprawić mi przyjemność, posłał w tym czasie po Naseebę. Gdy dai Ayesha przywiozła moje dziecko z Pakistanu, znów poczułam się prawie zupełnie szczęśliwa. Maleńkie zawiniątko oczarowało swoje trzy młode ciotki, a mój ojciec poczuł się dumnym dziadkiem. Matka i Mustafa zgadzali się ze sobą i ku swojemu zdumieniu zauważyłam, że ja i ona też dobrze się ze sobą czułyśmy. Jedyne, co mnie trapiło, to brak Tanyi, nie miałam jednak śmiałości dyskutować na ten temat z Mustafą. Wypełniałam istniejącą pustkę obsesyjną troską o pięciomiesięczną Naseebę. Krzątałam się przy niej przez cały dzień, a w nocy budziłam się sprawdzając, czy ona śpi. Moi rodzice mieli w Anglii i dom, i apartament. Szczęśliwi z powodu naszego pojednania zaproponowali, żebyśmy zamieszkali w apartamencie. Natychmiast przyjęliśmy ich propozycję. W Marble Arch mieszkało się o wiele bardziej komfortowo i elegancko niż u Harry'ego w Earls Court. Wróciliśmy do Londynu z Zarminą i Adilą, a Minoo miała towarzyszyć w drodze rodzicom. Zaczęliśmy teraz prowadzić wytworne życie emigrantów. Zaprosiliśmy kilku starych przyjaciół z Pakistanu na kolację i pożyczyłam na tę okazję od matki srebra. Przywiozły je ze sobą Zarminą i Adila, które zostały, żeby pomóc nam w przygotowaniach. Ja zastawiałam stół, Mustafa gotował, Zarminą zajmowała się dzieckiem, a Adila zabrała się w tym czasie do degustacji trunków. Zanim zdążyłyśmy z Zarminą zorientować się w
sytuacji, nasza mała siostrzyczka była w stanie alkoholowego upojenia i kręciła się niepewnym krokiem po salonie, starając się nas sprowokować. Próbowałyśmy z Zarminą zaciągnąć ją do sypialni, ale ona odpychała nas od siebie. Martwiłam się, że przyjdą goście i zobaczą ją w tym stanie, lecz jeszcze bardziej obawiałam się, że dowiedzą się o tym rodzice. Poszłam więc do kuchni i powiedziałam do Mustafy:
- Musisz coś zrobić. Zwymyślaj ją i powiedz, żeby sobie poszła.

Mustafa niepewnie zbliżył się do Adili. Złapał ją za ramiona, ona mu się wyrywała, lecz w taki sposób, że zamiast się odsunąć, znalazła się bliżej niego. Trzymając się nieomalże w objęciach, przestali na moment walczyć. Wtedy Adila uspokoiła się i nagle zgodziła się pójść do domu. Wiedziałyśmy z Zarminą, że jeśli nasi rodzice dowiedzą się o tym incydencie, powiedzą, że mam na siostry zły wpływ i nie pozwolą nam się spotykać. Umówiłyśmy się więc, że utrzymamy to w tajemnicy. Tymczasem sprawa Minoo przyjęła gorszy obrót. Moi rodzice, nie będąc w stanie kontynuować zapoczątkowanej przez Mustafę polityki silnej ręki w stosunku do niej, spróbowali ją przekupić i dali jej w prezencie drogi, luksusowo wyposażony samochód.
- To nie jest odpowiedni sposób postępowania z nią - powiedział do mnie Mustafa. - Ulegają jej i ona czuje, że jest górą.
Zasugerował moim rodzicom, żeby wysłali ją do Pakistanu i zabrali jej paszport. Za późno. Minoo znowu uciekła z domu i przez tydzień nikt nie wiedział, gdzie się znajduje. Po tygodniu matka zadzwoniła i z płaczem poinformowała nas, że Minoo pracuje! W sklepie z nagraniami!! Na Tottenham Court Road. Matka uważała tę okolicę za dość podejrzaną część Londynu, chociaż w rzeczywistości była ona jeszcze bardziej podejrzana, niż mogła to sobie wyobrazić. Chcieliśmy być w tej kryzysowej sytuacji blisko rodziny i przeprowadziliśmy się do domu rodziców w Beach Hill. Dom otoczony był dwoma akrami ziemi i sąsiadował z polem golfowym. Wewnątrz znajdowały się drogie meble, stare marokańskie sofy, ciężkie, rzeźbione meble z Damaszku oraz fotele ze zbiorów pałacu króla Faruka. Matka poruszała się na tle swojej kolekcji dywanów i obrazów jak królowa. Rodzina zatrudniała kucharza, dwie służące, kierowcę, księgowego oraz odźwiernego.

Mustafa gardził bogactwem i jednocześnie czuł do niego pociąg. Moja rodzina przyjmowała je w sposób naturalny i swoboda, z jaką zachowywali się w tym otoczeniu, sprawiała, że miał uczucie, jakby go w tym domu trochę lekceważono z powodu jego wiejskiego pochodzenia. Ze swoistym snobizmem Mustafa demonstrował swoje prostactwo. Ojciec natomiast z godnością odgrywał rolę doskonałego gospodarza, częstował Mustafę w odpowiednim momencie drogimi cygarami, pozostał jednak w stosunku do niego oficjalny. Natomiast matkę dość szybko urzekła osobowość Mustafy. Bardzo interesowała się polityką i z najwyższą uwagą słuchała jego wywodów na ten temat. Mustafa analizował zmienną sytuację polityczną w Pakistanie z ogromnym znawstwem i stopniowo nawet ojciec zaczął włączać się w ich rozmowy. Mustafa był w końcu z ich pokolenia, niemal rówieśnikiem. Na początku uważałam tę sytuację za groteskową: uciekłam spod dominacji mojej matki w objęcia tyrana. Zabawne było obserwować, jak tych dwoje dyktatorów wynosi się wzajemnie pod niebo i jak Mustafa powoli staje się częścią rodziny, od której próbowałam uciec. Mustafa z zadowoleniem obserwował zachodzące w mojej rodzinie zmiany pod kątem możliwości manipulowania nią. Prawidłowo rozpoznał jej piętę achillesową. Ojciec, a jeszcze bardziej matka, zrobiliby wszystko, byleby tylko ocalić twarz. I tak na przykład potencjalny skandal z Minoo przekraczał wszelkie wyobrażenia moich rodziców, skapitulowali więc, wynajęli jej mieszkanie na wyspie Wight, umeblowali i pozwolili zapisać się na studia fotograficzne. Matka kazała jej co prawda obiecać, że na każdy weekend i święto będzie przyjeżdżać do domu, lecz i tak wiadomo było, że Minoo odniosła zwycięstwo.

Z nastaniem stycznia Mustafę dotknęła powszechna wśród emigracji choroba - chroniczny optymizm. Zawiadomił mnie, że dni generała Zii są policzone.
- Nie pociągnie dłużej niż pół roku - powiedział. - Zobaczysz.
Kierując się tym optymizmem, poinformował generałów, że nie będzie honorować umowy o powrocie z dokumentami obciążającymi Bhutto. Został za to skazany zaocznie na czternaście lat ciężkiego więzienia oraz utratę wszelkich dóbr. Poza tym jego matce odmówiono paszportu. Mieliśmy nadzieję sprowadzić ją do Londynu, lecz władze pakistańskie widocznie wierzyły, że będą mogły ją wykorzystać jako przynętę dla Mustafy. Mustafa był bardzo przywiązany do swojej matki i ta decyzja go załamała. Siedział cicho ze łzami w oczach w fotelu i rozmyślał o tym, co się stało. Jego smutek nie trwał jednak długo. Wkrótce w kraju rozpoczął się proces Bhutto i Mustafa zaczął organizować na odległość kampanię na rzecz ocalenia byłego premiera. Nasze wzajemne zmagania koncentrowały się teraz wokół mojej rodziny. Mustafa wykorzystywał w swoich rozgrywkach przeciwko mnie zasłyszane przy stole rozmowy. Popełniłam kiedyś błąd, w chwili słabości opowiadając mu o swoim trudnym dzieciństwie i o stosunkach z moją matką, te informacje obrócił teraz przeciwko mnie. Trzymał jej stronę i przypisywał mi rolę niewdzięcznego i niewartego zaufania dziecka. Celowo powiększał przepaść między matką a córką i izolował mnie w ten sposób jeszcze bardziej od rodziny. Kiedy indziej udawał nagle mojego sprzymierzeńca.
- Porozmawiam chyba z twoją matką na temat waszych stosunków - mówił. - Wszystko, o czym mi mówiłaś, musi wyjść na jaw. Ona musi mieć świadomość, ile cierpień ci przysporzyła.

Wiedział, że mnie to przestraszy, nie miałam na tyle siły, by stawić czoło i Mustafie, i mojej matce. Prosiłam go, żeby tego nie robił i, by kupić jego milczenie, jeszcze skwapliwiej podporządkowywałam się jego okrutnym kaprysom. Mustafa zwykle budził się wcześnie rano, ćwiczył jogę, a potem siadał w sypialni rodziców, pił z nimi kawę i omawiał najnowsze wieści z Pakistanu. Ani moja matka, ani mój ojciec nie wiedzieli, a może tylko udawali, że nie wiedzą, że ten czarujący osobnik pobił tej samej nocy ich córkę. Ukrywałam siniaki i nie pokazywałam po sobie, jak jestem poniżana. Ażeby uspokoić nerwy, zaczęłam brać valium. Mój ojciec dziwił się, że to robię, i protestował, lecz matka zgodziła się, że powinnam brać jakiś środek na uspokojenie, aby złagodzić stan napięcia, w jakim się znajdowałam. Podejrzewam, że znała jego przyczynę, ale wierzyła w swojej bezwzględności, że problemy małżeńskie są prywatną sprawą każdego. Co najwyżej wspominała o pewnych sprawach w kategoriach bezosobowych i radziła mi na przykład:
- Jeśli mąż zachowuje się dziwnie lub niedorzecznie, powinno się go traktować jak istotę chorą, jak kogoś, kto potrzebuje opieki lekarskiej. Należy podchodzić do niego jak psychiatra.
Wzięłam sobie tę radę do serca. Pomagało. Moje ciało cierpiało, ale moja dusza pozostała bez szwanku.

Ogromnie pragnęłam zgubić te kilogramy, które przybyły mi w czasie ciąży, a które powodowały, że czułam się okropnie i wyglądałam nieatrakcyjnie. Mustafa nie chciał słuchać o diecie ani innych sposobach zrzucenia wagi, więc w tajemnicy przed nim zaopatrzyłam się w tabletki odchudzające. Wprawdzie straciłam po nich większą część nadwagi, lecz wciąż czułam się jak matrona. Z jakąż zazdrością spoglądałam na angielskie kobiety: chodziły, dokąd chciały, były roześmiane i wolne! Chociaż dużo podróżowaliśmy i żyliśmy teraz w wolnym kraju, ja wciąż miałam wrażenie, jakbym z osłoniętą twarzą mieszkała w rodzinnej wsi Mustafy. Mustafa także czuł się coraz bardziej odizolowany. Ku swojemu zdumieniu uświadomiłam sobie, że rozumiem jego trudne położenie i chcę mu pomóc. Mój zmęczony umysł był jeszcze czasami w stanie analizować i logicznie rozumować, znałam powód jego frustracji - brakowało mu grona wyznawców. Chciał im przewodzić. Nienawidził przebywania w obcym kraju i tęsknił do władzy. Wyciągnęłam do niego rękę i próbowałam pomóc mu zbudować jego morale. Nauczyłam się przebaczać jego gwałtowny charakter i obelżywy do mnie stosunek. Podświadomie przyjęłam na siebie rolę chłopca do bicia i pozwoliłam temu człowiekowi, który niegdyś zarządzał żelazną ręką prowincją, żeby w zamian rządził w ten sposób mną. Ani razu nie zadrżała mu ręka. Szczęśliwie Naseeba nigdy nie wchodziła mu w drogę, ponieważ zawsze znajdowała się pod opieką moich sióstr, które stały się jej przysłowiowymi dobrymi ciociami. Oznaczało to, że miałam przynajmniej o jedną osobę mniej do chronienia przed tym nienormalnym i żyjącym w nienormalnych warunkach człowiekiem.




Cały czas starałam się, żeby prawda o moim małżeństwie nie wyszła na jaw. Robiłam, co mogłam, żeby unikać spięć z Mustafą. Zdawał sobie sprawę z mojej obsesji i w pełni to wykorzystywał. Zabronił mi, pod groźbą poważnych konsekwencji, rozmawiać z kimkolwiek na temat mojej udręki, ale to i tak nie było konieczne, ponieważ czułam, że nikomu nie mogę ufać. Stałam się schizofreniczką. Miałam poczucie winy, że nie potrafię dać szczęścia mężowi oraz sprostać wyobrażeniom mojej matki na temat idealnej żony. Ta świadomość stała się dla mnie bardziej przerażająca niż bicie. "To nie jego wina, że się nade mną fizycznie znęcał - myślałam - przecież do niczego się nie nadaję". Mustafa nie pozwalał mi nigdzie wychodzić samej. Matka często prosiła mnie, żebym wybrała się z nią na lunch albo na umówioną wizytę do lekarza, czy po prostu na zakupy, ale ja zawsze musiałam mieć na to gotową, możliwą do przyjęcia wymówkę. Mustafa zabronił mi nawet pytać siebie o pozwolenie wyjścia. Matka uważała moje odmowy za egoizm. Bardzo pragnęłam wyznać jej prawdziwe przyczyny, lecz zmuszałam się do pełnego udręki milczenia. Pomimo wszystkich problemów, jakie miałam z moją matką, czułam przemożne pragnienie powrotu na jej łono. Była symbolem siły. Była jedyną osobą, która mogła stawić czoło temu szatanowi. Kiedy zadawał mi ból, tęskniłam do niej i modliłam się, żeby przyszła i ocaliła mnie. Pragnęłam opisać jej w szczegółach swoją udrękę, ale bałam się jej reakcji. Przekonana byłam, że stanie po jego stronie, że znajdzie jakiś sposób, by zbagatelizować moje cierpienia i mnie odrzucić.






 CDN.
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz