Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 7 lipca 2024

PIERWSZE" ODKRYCIE AMERYKI - Cz. XV

CZYLI JAK WŁADCY MUCHOMORZA
DOTARLI DO NOWEGO ŚWIATA





HALFDAN JASNOWŁOSY
Cz. XIV





Kończąc temat kalifa Haruna ar-Raszida i przechodząc ponownie ku północnym fiordom i ekspansji Wikingów, pragnę jeszcze przedstawić upadek perskiego rodu Barmakidów, ostatnie lata ar-Raszida oraz bunt "odzianych w czerwień" za czasów jego syna al-Mamuna. Otóż pierwsze symptomy niezadowolenia władcy z wpływowych członków rodu Barmakidów (czyli al-Fadla i Dżafara) miały miejsce już w roku 795, gdy kalif pozbawił funkcji szambelana Muhammada ibn Chalida (stryja obu wyżej wymienionych braci), który pełnił ten urząd od 788 r. Na jego miejsce powołał zaś rdzennego Araba Al-Fadla ibn al-Rabiego - zdeklarowanego wroga Barmakidów (choć finansował on również perskich bardów, którzy ostro atakowali w swej twórczości właśnie Barmakidów). Sądny dzień nadszedł w styczniu 803 roku, po powrocie kalifa z pielgrzymki do Mekki. Zatrzymał się on wówczas w Anbarze nad Eufratem, gdzie spędził noc w byłej chrześcijańskiej świątyni. Nie wiadomo co zaszło w nocy z 28 na 29 stycznia (ostatni dzień miesiąca muharram 187 roku ery muzułmańskiej), wiadomo tylko że rankiem kalif ar-Raszid, mleczny brat Al-Fadla i przyjaciel Dżafara, polecił tego ostatniego zabić, zaś pozostałych Barmakidów uwięzić. Głowę Dżafara wbito na pal na jednym z mostów w Bagdadzie, a pozostałe trzy części jego ciała umieszczono na kolejnych mostach. Al-Fadl (wraz ze swym sędziwym ojcem Jahją) trafili do więzienia w Rakce, ale kalif oszczędził zarówno potomków Al-Fadla, jak i Dżafara. Włos z głowy nie spadł również byłemu szambelanowi Muhammadowi ibn Chalidowi oraz jego dzieciom, natomiast bajeczny majątek rodu został przejęty przez kalifa (w samych tylko monetach - bez ogromnych pałaców i posiadłości jakie ród ten miał w Bagdadzie i innych miastach Kalifatu, doliczono się 30 milionów 676 tysięcy dinarów (dla porównania to mniej więcej tyle, co  1 miliard 200 milionów dolarów). Ich bogactwo było wprost bajeczne, dlatego też zostali również przedstawieni w opowieściach "Tysiącach i Jednej Nocy" jako wszechwładni, potężni wezyrowie.

Co było powodem tak okrutnego postępowania kalifa z jego najbliższymi współpracownikami, a w zasadzie braćmi, za jakich miał zarówno Al-Fadla jak i Dżafara? Trudno dziś odpowiedzieć na to pytanie. Można jedynie przypuszczać, lub też szukać odpowiedzi w tekstach autorów arabskich. Ciekawe wyjaśnienie tego zdarzenia podaje historyk Al-Tabari, który twierdzi iż Dżafarowi wpadła w oko starsza siostra Haruna al-Raszida - Al-Abbasa, która to uczestniczyła we wszystkich biesiadach organizowanych przez owego arbitra elegancji dla kalifa. Kalif bardzo kochał swoją siostrę i na bardzo wiele jej pozwalał, widząc zaś że i jej spodobał się Dżafar (choć był od niej młodszy - kobieta ta była bowiem po czterdziestce, Dżafar zaś miał kilka lat mniej), zezwolił nawet im na nieoficjalny ślub, ale zabronił Dżafarowi zbliżać się do swej siostry cieleśnie. Ten zakaz został złamany (podczas podróży kalifa do Mekki), a jego owocem było dziecko (802), które Al-Abbasa kazała ukryć w Mekce. Harun ar-Raszid dowiedział się o tym będąc właśnie w Anbarze i zapałał ogromnym gniewem, gdyż jego rozkaz (a raczej prośba) nie został uszanowany. Stąd tak okrutny wyrok jaki spotkał Dżafara, a wraz z nim jego rodzinę. Ale wydaje się że opowieść o romansie... nie może być prawdą. Przecież na zdrowy rozum, człowiek który przez lata był najbliższym przyjacielem i druhem kalifa, nie mógł w ciągu jednej chwili jakimś aktem niesubordynacji zgotować sobie taki los, według mnie jest to niemożliwe - to tak nie działa. Nim sułtan Sulejman Wspaniały wydał rozkaz uśmiercenia swego przyjaciela Ibrahima (1536 r.) o którym mawiano że to "Najprzystojniejszy mężczyzna w Imperium", wcześniej trwał pewien proces który go do tej decyzji ostatecznie przekonał, i nie był to proces podyktowany jakąś nagłą decyzją samego Ibrahima, proces ten musiał trwać co najmniej kilka lat, aż ostatecznie dojrzał. I tak samo musiało być w przypadku Haruna al-Raszida i Dżafara. Tak bowiem często się dzieje, że ludzie którzy zyskują ogromną władzę, wciąż awansują, zyskują ogromne bogactwo i poparcie mają wiele możliwości, których nie mają inni ludzie - i to trwa latami (a nawet dekadami), to w umysłach takich ludzi pycha całkowicie przesłania zdrowy rozsądek. To jest niesamowite, ale najczęściej ludzie którzy zdobywają ogromną władzę, myślą że naprawdę będą żyli wiecznie, że będą wiecznie bogaci, że wiecznie będą wszechwładni i potężni - do końca świata i jeden dzień dłużej. Śmieszne to jest jak, się patrzy na to z boku i ma świadomość kruchości wszystkiego co nas otacza. Bo tak właśnie jest, nic tutaj, na tym świecie nie jest trwałe i nic trwałe nie będzie, a nam się ciągle wydaje (jeśli oczywiście odnosimy sukcesy - bo w przeciwnym razie najczęściej za nasze błędy obwiniamy innych) że to już do końca świata, to już na stałe 😂. Naprawdę żałosne jest takie myślenie.




Przekonanie o upadku Dżafara i rodu Barmakidów z powodu złamania słowa danego kalifowi i nie podporządkowaniu się jego woli, jako pierwszy bodajże zakwestionował (żyjący w X wieku) arabski historyk Al-Dżahszijari, nie potrafił jednak odpowiedzieć na pytanie, co też spowodowało iż kalif wydał rozkaz stracenia swego najbliższego druha. Ibn Chaldun podjął się tego zadania, starając się wyjaśnić mechanizm jaki się wówczas narodził, a który ostatecznie doprowadził wpływowego gubernatora i organizatora przyjęć w Pałacu kalifa, do śmierci i pohańbienia. Pisał on, iż przyczyną zagłady Barmakidów była ich próba przejęcia kontroli nad Kalifatem, całkowitego zdominowania i podporządkowania sobie kalifa, oraz zatrzymania dochodów z podatków publicznych. Dalej Ibn Chaldun pisze: "Doszło nawet do tego, że kiedy ar-Raszid zażądał drobnych pieniędzy (z podatków) nie mógł ich otrzymać. Przejęli jego sprawę w swoje ręce i dzielili się z nim władzą". Swoje też czyniły wiersze perskich poetów opłacanych przez al-Rabiego, w których to kalif był przedstawiany jako osoba całkowicie ubezwłasnowolniona przez potężną i ambitną rodzinę (choć oczywiście zostało to pokazane w sposób bardzo złagodzony, tak aby samemu nie narazić się na gniew władcy - dlatego poeci musieli być przede wszystkim psychologami i cenzorami w jednym, aby wiedzieli co mogą powiedzieć, a czego powiedzieć nie mogą - zresztą niewiele się zmieniło do dzisiaj, dzisiaj na przykład algorytmy na YouTube też pewnych treści nie pozwolą przedstawić, co oznacza że twórcy muszą się samo-cenzurować). Wszystko to trwało latami i było czynione z zimną precyzją właśnie po to, aby doprowadzić ród Barmakidów do upadku (zresztą oni sami działali przeciwko sobie, tak więc nie powinni mieć do nikogo pretensji). Jeśli bowiem pycha przesłania zdrowy rozsądek i logiczne myślenie, jeśli sam zaczynasz postrzegać się za żywego boga który jest wszechmocny i i wszystko co zdobył zawdzięcza tylko sobie (swoją drogą to też ciekawe, z reguły porażki jakie na nas spadają przypisujemy innym, natomiast sukcesy od razu sobie i zachowujemy się jak ślepcy, którzy nie widzą co się wokół nich dzieje. A wszystko to jest ze sobą połączone, wszystko co nas otacza jest jednym wielkim systemem naczyń połączonych, a my jesteśmy tylko aktorami odgrywającymi swoje role. Jeśli uwierzymy w to, że jesteśmy wszechwładni i nieśmiertelni i że zawsze będzie tak, jak jest, bo jest nam dobrze, to znaczy że gramy błaznów w tej grze życia. 😂 A wszystko przecież podlega nieustannym zmianom, raz idzie do góry, raz do dołu i tak jak w tym powiedzeniu wszystko zależy od nas samych: "Bądź miły dla ludzi gdy idziesz do góry, bo możesz ich spotkać po drodze, jak będziesz spadał w dół". 👇 Oczywiście nie mam tutaj na myśli braku ambicji, a wręcz przeciwnie. Ambicja jest tym, co nas motywuje i napędza do zmiany na lepsze, do poprawy własnego losu. Należy tylko pamiętać że każdy nasz ruch wywołuje kontr-działanie i wszystko co uczynimy, uczynimy tylko na chwilę. Choćby nawet ta chwila trwała kilka lub może kilkadziesiąt lat⌛. Dlatego też zbytnia radość z naszych sukcesów, podobnie jak lamentowanie nad naszymi porażkami i rozpamiętywanie życiowych klęsk według mnie jest... co najmniej niedorzeczne, ale rozumiem też fakt, że ludzie chcą się bawić ciesząc z własnych sukcesów i nie potrafią przestać myśleć o własnych klęskach).

Teraz, gdy kalif pozbył się już opieki wszechwładnego perskiego rodu, postanowił dać również nauczkę Bizantyjczykom, którzy zerwali traktat, zawarty jeszcze przez cesarzową Irenę w 798 r. Panujący od października (a w zasadzie od listopada) 802 r. nowy cesarz Nicefor I, zastał skarbiec zupełnie pusty. Irena bowiem - aby utrzymać przychylność ludu i możnych co do swojej osoby - wprowadziła wiele ulg podatkowych i wiele grup zwolniła z podatków pośrednich a nawet bezpośrednich, co spowodowało kompletną degradację armii i floty, nie mówiąc już o innych wydatkach publicznych. Nowy cesarz szukał więc na gwałt pieniędzy i zaczął wprowadzać na nowo dawne podatki. Ale i to było za mało, wprowadzono więc zupełnie nowe podatki (zaczęto pobierać nawet podatek od wpisu do rejestru podatkowego - co samo w sobie jest dosyć dziwne), w każdym razie kronikarz Teofanes nazwał te nowe daniny "dziesięcioma przestępstwami" Nicefora. Cesarz obłożył też podatkami klasztory, a te które nie były w stanie zapłacić żądanej kwoty, konfiskował im ziemię i przyłączał do domeny cesarskiej. Zresztą nie tylko podatki od klasztorów i kościołów były czymś nowym, również nowe podatki dla chłopów, podatek od majętności, podwyższony został podatek spadkowy i wprowadzony podatek od znalezienia skarbu. Wszystko po to, aby odbudować państwo które staczało się po równi pochyłej za panowania ostatnich dwóch władców Dynastii Izauryjskiej. Aby zreformować i wzmocnić armię wprowadził również obowiązek służby wojskowej dla chłopów, przy czym do wojska szedł jeden chłop z danej wioski, a cała wioska składała się na jego uzbrojenie (nieco podobnie jak miało to miejsce z powołaną przez króla Stefana Batorego w 1578 r. chłopską Piechotą Wybraniecką). Oczywiście również właściciele ziemscy musi się stawiać na wezwanie do wojska, w zależności od wielkości majątku konno i z pełnym ekwipunkiem. Zapewne więc te wprowadzane reformy (czy to podatkowe czy wojskowe) spowodowały bunt w armii anatolijskiej, kierowanej przez naczelnego dowódcę temów Azji Mniejszej - Bardanesa Turkosa. W 803 r. zbuntował się on przeciwko Niceforowi i z hasłem przywrócenia do władzy cesarzowej Ireny (która została obalona i wysłana do klasztoru), od której zyskał wiele zaszczytów, próbował podejść pod Konstantynopol. Ostatecznie został zdradzony przez dwóch swoich głównych wodzów, których przekupił cesarz nowymi stanowiskami (jednym z nich był Tomasz Słowianin, który wywoła kolejny wielki bunt w zachodniej Azji Mniejszej i południowej Tracji w latach 821-823). Ostatecznie niepowodzenie marszu na Konstantynopol spowodowało że musiał się wycofać, a widząc że jego armia topnieje, (gdyż żołnierze zaczęli dezerterować tracąc wiarę w sukces buntu), przystał na żądanie nicefora aby się poddał, żądając tylko bezpieczeństwa dla siebie i wszystkich uczestników buntu. Nicefor przysiągł, że jeśli się poddadzą nie spotka ich nic złego, a na dowód swej prawdomówności wysłał Bardanesowi swój złoty krzyż. Ten zgodził się poddać i udać do klasztoru gdzie miał spędzić resztę życia, ale cesarz nie dotrzymał umowy, a raczej nie do końca. W grudniu 803 r. Na wyspie Prote na Morzu Marmara (gdzie znajdował się klasztor), wylądowała grupa zbrojnych. Nie uśmiercili oni jednak Bardanesa, a pozbawili go oczu, co było zapewne karą jaką cesarz obmyślił za bunt - choć on sam wyparł się wszystkiego i nawet twierdził że winni temu zostaną schwytani i ukarani (nikomu jednak nie spadł włos z głowy, co budziło jasne podejrzenia że to cesarz stał za całą akcją). Bardanes i tak zmarł wkrótce potem. W 803 r. zabita została również w klasztorze do którego ją zesłano - była cesarzowa Irena, jako że bunt Bardanesa miał ją przywrócić do władzy, Nicefor postanowił się jej ostatecznie i skutecznie pozbyć.




W takiej sytuacji, gdy armia bizantyjska była osłabiona niedawnym buntem, wiosną 804 r. kalif ar-Raszid wysłał swą armię na podbój Anatolii. W swym zwycięskim pochodzie Arabowie dotarli aż do Bitynii, gdzie dopiero pod Krasos zastąpiła im drogę armia pod osobistym dowództwem Nicefora. Nowy cesarz nie był wodzem, a raczej urzędnikiem. Większość swego życia za czasów izauryjskich spędził jako minister finansów i jedyne na czym prawdę się znał to były pieniądze (i podatki 😉). Bitwa pod Krasosem zakończyła się rzezią Bizantyjczyków, sam cesarz ledwo uszedł z życiem. Musiał następnie zgodzić się na haniebne przywrócenie daniny (jaką wcześniej płaciła Harunowi cesarzowa Irena, a której on zaprzestał płacić po swym wstąpieniu na tron). Oczywiście Arabów to nie satysfakcjonowało i w roku następnym podjęli kolejną wyprawę łupieżczą na Anatolię. Tym razem Nicefor już nie odpowiadał (musiał zresztą odbudować armię), pozwalając Arabom ograbić anatolijskie ziemie. Żeby jednak postawić wojsko na nogi i ponownie zapełnić skarbiec, potrzeba było pieniędzy, pieniędzy i raz jeszcze pieniędzy, natomiast na przykład na Bałkanach pozostały już tylko dwa temy (jednostki administracyjno-wojskowo-podatkow podobne do rzymskich prowincji): Tracja i Hellada, natomiast reszta terytoriów które nominalnie nadal pozostawały pod władzą bizantyjską (czyli ziemie na południe od Dunaju i Sawy) zasiedlone były przez plemiona słowiańskie (Słowian Południowych: Serbów, Chorwatów i innych), a tam już nie funkcjonowała władza bizantyjskich urzędników i stamtąd też nie pobierano podatków oraz danin. Dodatkowo jeszcze w 803 r. zbuntowali się Słowianie mieszkający na Peloponezie, bez litości rabując cały obszar, a w 805 r. oblegli twierdzą Patras. Minęło już ponad dwadzieścia lat, odkąd logoteta Staurakios po raz ostatni wyprawił się zbrojnie do Hellady (783 r.), przechodząc przez Tesaloniki dotarł na Peloponez, zmuszając miejscowych Słowian do uznania zwierzchnictwa bizantyjskiego (cesarzowa Irena i jej syn Konstantyn VI przyznali mu wówczas prawo do triumfu, co pokazuje że sukces musiał być spory). Od tamtej pory jednak trwała konsekwentna i niepowstrzymana słowiańska kolonizacja większości Grecji. Co prawda oblężenie Patras nie powiodło się Słowianom, ponieśli oni tam klęskę i duża część z nich poległa lub trafiła do niewoli (mieszkańcy miasta uznali to za cud i twierdzili że stało się tak dzięki wstawiennictwu Świętego Andrzeja, którego ikony wystawiono na murach miasta). Cesarz cały zdobyty łup i jeńców oddał mieszkańcom, ale nie oznaczało to wcale spokoju na tym terenie. Wojownicze słowiańskie plemiona Melingów i Ezerytów jeszcze w XIII wieku dawały Bizantyjczykom we znaki. 

Widząc jednak wynikły problem (głównie natury finansowej i wojskowej) z kolonizacji Bałkanów przez Słowian, jeszcze w roku 805 Nicefor wpadł na pomysł, aby przesiedlić tam ludność w Anatolii. Starą, grecką (lub raczej grecko-rzymską, ale już mówiącą i myślącą po grecku, choć nazywającą się Rzymianami - co jest swoistym kuriozum) ludność Azji Mniejszej, która mogłaby zrównoważyć napływ Słowian i jednocześnie ożywić dawno utracone temy. Tylko jak ich do tego przekonać? Kazał więc rozgłaszać, iż na Bałkanach czekają na Greków z Anatolii nowe posiadłości ziemskie, po co więc utrzymywać tutaj ziemie zniszczone nieustannymi najazdami Arabów, po co żyć w strachu i niepewności jutra, jak tam, na Bałkanach czeka ich nowe, wspaniałe życie. Oczywiście te hasła nie skutkowały, dlatego więc cesarz musiał wydać polecenie wybranej wcześniej grupie ludności, że ma do danego dnia miesiąca sprzedać swoją ziemię w Anatolii i wyruszyć na Bałkany. Kto nie chciał, kto się opierał musiał płacić ogromne kary, a jeśli pomimo wszystko nadal odmawiał sprzedaży ziemi - kończył w lochu, a rodzina i tak była przesiedlana. Ta polityka (jakby na to nie patrzeć), przyniosła efekty. Bardzo szybko (bo jeszcze za panowania Nicefora) odbudowano tem Macedonia (znajdował się on na ziemiach dzisiejszej zachodniej Bułgarii i nie leżał na terenie klasycznej Macedonii). również za Nicefora odbudowano dwa kolejne temy: Peloponez i Kefalinia w Grecji. Ludność słowiańska znów została powoli spychana na północ (a raczej "zasiedlana" Grekami). Ponownie ożywiono też nadmorskie miasta, takie jak Tesaloniki (tam stworzono nowy tem) czy Dracz. Dzięki tej polityce powoli zaczęto odzyskiwać część Bałkanów (szczególnie Grecji), nie tracąc wiele w Anatolii, gdyż góry Taurus (i sieć twierdz nad granicą z Armenią) skutecznie uniemożliwiały trwałe przenikanie Arabów do Azji Mniejszej, nawet jeśli okazjonalnie dokonywali oni takich najazdów i znacznych spustoszeń. Zresztą rok 806 był rokiem kolejnego wielkiego najazdu armii kalifa na Anatolię. Armia pod osobistym dowództwem Haruna al-Raszida zajęła Tyanę, a druga część armii podeszła pod mury Ankyry (Ankary). Cesarz znów musiał prosić o pokój i znów zgodził się na podwyższenie daniny płaconej Kalifatowi, ale tym razem Harun zażyczył sobie, aby dodatkowo do żądanej sumy dorzucał sześć złotych monet, jako dowód poddaństwa swojego i swego syna - Staurakiosa. 




Cesarz Nicefor (sam mając już 55 lat) zaczął coraz poważniej myśleć nad stworzeniem dynastii i przekazaniem władzy w ręce syna, a do tego potrzebna była kobieta, żona, która urodzi następcę tronu. Szybko rozpoczął więc przygotowania do tego wiekopomnego zadania i gdy w lutym 806 r. zmarł sędziwy patriarcha Konstantynopola - Tarasios, cesarz mianował na jego miejsce świeckiego urzędnika i historyka - Nicefora (nosił takie samo imię jak cesarz). Był on co prawda człowiekiem gruntownie wykształconym, biegłym w teologii, brał też aktywny udział w obronie kultu obrazów, ale to nie wystarczało i natychmiast został odrzucony przez radykalnych zlotów (czyli mnichów), których to przywódca - Teodor ze Studios stwierdził, iż "Osoba świecka nie może być patriarchą". Spowodowało to pogłębienie konfliktu pomiędzy klerem a państwem, co nie było potrzebne Niceforowi przed zbliżającym się ożenkiem jego syna. Doszło do niego w grudniu 807 r. po zorganizowaniu przez Nicefora konkursu piękności (czyli wystawy panien, spośród których żonę miał sobie następnie wybrać następca tronu). Zapewne (jak wielokrotnie w takich przypadkach) konkurs ten był jedynie pretekstem do przyjęcia już i tak wybranej przez władcę kandydatki. Była nią Teofano z Aten, krewna obalonej i zabitej cesarzowej Ireny. Staurakios poślubił ją jeszcze w grudniu 807 r. a cesarz liczył na szybkie powicie wnuka. Ale tak się nie stało, w chwili ślubu Staurakios zapewne nie miał nawet 16 lat, a Teofano była młodsza od 2 lub 3 lata. Zresztą Państwo młodzi rzadko spędzali ze sobą czas, Staurakios wolał spędzać czas w otoczeniu swych dworzan, zostawiając żonę najczęściej samą. Nie wiadomo czy ją kochał czy nie kochał, (choć w tak młodym wieku raczej o miłości w pełnym tego słowa znaczeniu mówić jeszcze nie można, co najwyżej o zauroczeniu), ale wydaje się też, że następca tronu był nieco wstydliwy. Chyba bał się intymności i bliskości z kobietą (podobnie jak Czesio z "Włatcuf móch" 🤭).



"A CZY TO PRAWDA ŻE DZIECI WYCHODZĄ Z MACICY (...) A WCZEŚNIEJ PENIS WCHODZI DO POCHWY? (...) OBRZYDLISTWO, CZEGO WY UCZYCIE W TEJ SZKOLE - WYCHODZĘ!" 😂



W samym Kalifacie też nie było spokojnie. W 806 r. miało miejsce już ostatnie powstanie za rządów Haruna ar-Raszida. Miało ono miejsce w Transoksanii, gdy tamtejszy poborca podatkowy Rafi zebrał znaczną liczbę sogdyjskich ochotników i zajął Samarkandę. Jego ojciec Lajs brał udział w walkach po stronie Kalifatu z owym "zawoalowanym prorokiem" Mukanną (o którym pisałem we wcześniejszych częściach), przywódcą "Ubranych na Biało". Rafi ibn Lajs zapewne miał już dosyć swojej pracy (był wypalony zawodowo 😂). Poza tym widział biedę mieszkańców Transoksanii i Sogdiany, natomiast abbasydzki system poboru podatków nie przewidywał żadnych zwolnień ani wyjątków. Ostatecznie więc na czele ochotników (do których dołączyła ludność cywilna) zdobył Samarkandę, zabił tamtejszego gubernatora, odciął mu głowę i rzucił ją w tłum, aby ludzie mogli się nad nią pastwić (kopiąc ją i okaleczając). Szybko zwrócili się do niego również mieszkańcy pobliskiego Nasafu, aby "uwolnił ich od podatków". Wysłał im jako wsparcie oddział Turków, pod wodzą lokalnego władcy - Czaczu. Szybko przyłączyli się do niego mieszkańcy Buchary, Sogdiany, Chorezmu, Fergany i kilku innych miejsc (a nawet oddziały Tybetańczyków, z którymi Arabowie toczyli walki na dalekim wschodzie swego Imperium do 801 r.). Wkrótce bunt rozlałby się na Chorasan, (gdzie niedawno zakończyła się rebelia Abu al-Chasiba - o której pisałem w poprzedniej części), kalif musiał więc interweniować bardzo szybko, jeśli nie chciał aby mu ponownie "zagotował" się cały Wschód. Wymienił namiestnika Chorasanu (który również gnębił ludzi wysokimi podatkami, znaczną ich część biorąc do własnej kieszeni). Ale to nie zakończyło buntu. Natomiast do rebelii przyłączyli się Bizantyjczycy. Cesarz Nicefor wsparł Rajsa politycznie i finansowo, co spowodowało że w drugiej połowie 806 r. (po raz drugi w tym roku) kalif wyruszył do Anatolii, zdobywając Herakleę i przebywając tam przez 30 dni. Ostatecznie Nicefor znów poprosił o pokój, a Harun podwyższył kwotę daniny z 30 tysięcy złotych monet jaką narzucił 4 miesiące wcześniej, do 50 tysięcy, na co cesarz musiał przystać. W Heraklei jednak Arabowie wzięli w niewolę pewną szlachetną młodą dziewczynę, która miała zostać kandydatką na żonę dla młodego Staurakiosa. Nicefor napisał więc list do Haruna z prośbą, aby zwrócił dziewczynę i odesłał ją do Konstantynopola, na co ten oczywiście się zgodził, pod warunkiem że cesarz przyjmie jego warunki pokojowe. Ostatecznie wysłał dziewczynę w pięknej lektyce, przybraną w suknię jak na ślub, wraz z licznymi orientalnymi pachnidłami, daktylami, słodyczami, rodzynkami i opium (oczywiście polityka nigdy nie kierowała się kwestiami emocjonalnymi, a jedynie bieżącymi interesami, natomiast trzeba tutaj dodać że gdzieś tak chyba do I Wojny Światowej w stosunkach międzynarodowych panowała jakaś taka większa kultura. Że nawet jak walczymy to honorowo. Potem - szczególnie II Wojna Światowa przyniosła już kompletne zbydlęcenie ludzkości).

Rok 807 przyniósł kontrofensywę Greków (zapewne wojskowe i fiskalne reformy Nicefora przyniosły wreszcie jakiś skutek). Bizantyjczycy bowiem rozbili arabski kontyngent we Wrotach Cylicyjskich (w górach Taurus) i pokonali znaczne arabskie siły w bitwie pod Marasz. Było to na tyle groźne, że sam kalif w czasie ramadanu spędził 3 dni tuż nad granicą, w obawie przed ewentualną ofensywą Greków na Syrię. Potem powrócił do Rakki ale na krótko, gdyż po zakończeniu ramadanu musiał udać się do Persji, bo tam znowu był jakiś bunt (krótkotrwały, aczkolwiek jest to jeden z nielicznych przypadków, kiedy kalif osobiście stłumił bunt w swoim państwie). W 808 r. doszło do symbolicznego zakończenia etapu wojen pomiędzy Kalifatem Haruna ar-Raszida, a Cesarstwem Bizantyjskim pod władzą Nicefora. Wówczas bowiem miała miejsce oficjalna wymiana wcześniej wziętych do niewoli jeńców, 2 500 wyznawców Allaha płci obojga wróciło do domu, podobna też ilość wyznawców Chrystusa powróciła do Anatolii, Konstantynopola i na Bałkany). Co prawda nie udało się Harunowi zdobyć Konstantynopola i podbić Anatolii, ale i tak mógł być zadowolony z tego co osiągnął podczas swych rządów. Zmusił przecież cesarza do corocznego płacenia daniny i to w wysokości 50 000 dirhamów. Zawarł też pokój (choć oczywiście pokoje w tamtym czasie były bardzo krótkotrwałe, szczególnie te noszące nazwę "wiecznych"). Jedyne co go jeszcze martwiło, to bunt w Transoksanii i Sogdianie, który zamierzał ostatecznie stłumić. Wyruszył więc z nową armią na północny wschód i dotarł do Tusu w drodze na Samarkandę. Armią tą dowodził jego syn Abd Allah al-Mamun, ale w Tusie w listopadzie 808 r. "przywódca prawowiernych", kalif którego panowanie określa się jako "Złoty Wiek" kultury arabskiej, poważnie się rozchorował. O jego dalszej podróży nie było już mowy. Zmarł 24 marca 809 r. (3 dżumada II 193 roku ery muzułmańskiej) w Sanabadzie nieopodal Tusu. Teraz pozostawił Kalifat w rękach dwóch ambitnych synów: al-Mamuna i al-Amina, którzy szybko rzucili się sobie do gardeł.




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz