CZYLI WAKACJE!
Jestem już z powrotem (jakby ktoś mnie szukał oczywiście 🤭) po dwudniowym odpoczynku, nad pięknym polskim Bałtykiem w przepięknym mieście Gdyni. Do tego miasta zawsze wracam z wielką sympatią i nostalgią, chociaż tam się nie urodziłem i nigdy tam dłużej nie mieszkałem (poza okresem letnim i to też nie każdego roku). W zasadzie dla mnie jest już po wakacjach (chyba że z moją Panią zrobimy sobie jeszcze taki mały wypadzik jeszcze w sierpniu albo we wrześniu). Z tych dwóch dni w zasadzie tylko drugiego dnia była pogoda, taka, która umożliwiła zeń skorzystanie. Pierwszego dnia niestety padał rzęsisty deszcz i mocno wiało, i chociaż ja wolę zachmurzone niebo podczas morskich kąpieli od palącego słońca, to jednak w taką pogodę nie dało się wejść do wody. Odbiliśmy to sobie drugiego dnia. W każdym razie woda cudowna, piękne nasze polskie morze, piękna Gdynia. Coraz bardziej też zauważam że tak jak dla Marszałka Piłsudskiego szczególnym miastem do którego zawsze wracał było Wilno, tak dla mnie jest właśnie Gdynia - "miłe miasto, jedno z najpiękniejszych miast na świecie".
Poniżej przedstawiam kilka zdjęć które zrobiliśmy pierwszego dnia, przechadzając się bez celu gdyńskimi bulwarami, w Muzeum Marynarki Wojennej (już ładnych kilkanaście lat tam nie byłem, więc tym razem sobie to odbiłem, nie mogą skorzystać z uroków gdyńskiej plaży - zresztą w Redłowie było podobnie 😙).
MUZEUM MARYNARKI WOJENNEJ w GDYNI
(WYBRANE ZDJĘCIA ZROBIONE OSOBIŚCIE)
DZIAŁA OKRĘTOW Z CZASÓW II RZECZPOSPOLITEJ i II WOJNY ŚWIATOWEJ
POJAZD GŁĘBINOWY
(ZAPEWNE NA TEGO TYPU POJAZDACH SZKOLONO ZAŁOGI DO AKCJI "ŻYWYCH TORPED" w 1939 r. CZYLI OCHOTNIKÓW SAMOBÓJCÓW KTÓRZY MIELI ATAKOWAĆ NIEMIECKIE OKRĘTY I JE ZATAPIAĆ, DO CZEGO NOTABENE ZGŁASZAŁO SIĘ BARDZO WIELU CHĘTNYCH)
MAKIETY POLSKICH OKRĘTÓW Z CZASÓW II RZECZPOSPOLITEJ i II WOJNY ŚWIATOWEJ
(ZDJĘĆ STOJĄCYCH PRZED MUZEUM PRAWDZIWYCH OKRĘTÓW - OCZYWIŚCIE TYCH MNIEJSZYCH, NIE BĘDĘ PREZENTOWAŁ)
A OTO OKRĘTY Z CZASÓW RZECZPOSPOLITEJ OBOJGA NARODÓW (GŁÓWNIE) z XVII WIEKU (w TYM RÓWNIEŻ z BITWY pod OLIWĄ w 1627 r.)
AREND DICKMANN DOWODZĄCY POLSKĄ FLOTĄ W CZASIE BITWY POD OLIWĄ (w 1627 r.) BYŁ SPOLONIZOWANYM HOLENDREM KTÓRY ZAMIESZKAŁ W GDAŃSKU. BITWA ZE SZWEDAMI POD OLIWĄ BYŁA NAJWIĘKSZYM ZWYCIĘSTWEM JEGO ŻYCIA, ACZKOLWIEK STRACIŁ W NIEJ SWOJE WŁASNE, GDY KULA ARMATNIA WYSTRZELONA Z WROGIEGO OKRĘTU URWAŁA MU NOGĘ I WYKRWAWIŁ SIĘ NA ŚMIERĆ
"ADMIRAŁ DICKMANN LEGŁ W BOJU ZABITY, LECZ FLOTA SPOD ORŁA ZWYCIĘSTWO SWE MA"
BATERIA OBRONY WYBRZEŻA z 1939 r.
A na zakończenie ciekawostka, pierwszego dnia naszego pobytu na gdyńskiej plaży wylądował orzeł przedni. Tak zapewne był ranny i nie mógł odlecieć, ale najdziwniejsza była reakcja ludzi którzy do koła otoczyli tego ptaka śmiejąc się i robiąc sobie zdjęcia, a obok tego ptaka biegały dzieci i małe pieski. Zastanawiam się nad ludzką głupotą, gdyż to przecież było dzikie zwierzę i nawet jeśli było ranne, to wciąż stwarzało niebezpieczeństwo. Przecież taki orzeł mógłby porwać dziecko, albo psa i zrobić mu krzywdę, i co wtedy - płacz? Inna sprawa że takie zwierzę czuło się zapewne przestraszone, tym bardziej otoczone było do koła ludźmi i nie znało ich zamiarów, zresztą dzikie zwierzę może zareagować bardzo różnie. Dopiero gdy ludzie się cofnęli i przyjechały służby które zabrały ptaka, tłum ciekawskich się rozszedł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz