Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 14 lipca 2024

ZAPRZAŃSTWO JAKICH MAŁO! - Cz. III

CZYLI HISTORYCZNA REFLEKSJA JAKO MEMENTO DLA WSPÓŁCZESNOŚCI





POWSTANIE i WOJNA 
Cz. III





 Po wkroczeniu do Kijowa (31 grudnia 1648 r.) Chmielnicki był wręcz uważany zarówno przez mieszkańców jak i przez metropolitę kijowskiego - Sylwestra Kossowa oraz patriarchę jerozolimskiego Pajsjusza za półboga. Palić już nadał mu tytuł "najjaśniejszego księcia" ("illustrissimus princeps") i zorganizowano uroczystości na jego cześć. 3 stycznia 1649 r. rozpoczynało się prawosławne Boże Narodzenie, a 5 stycznia patriarcha jerozolimski w uroczystym nabożeństwie w kijowskiej cerkwi św. Andrzeja udzielił Chmielnickiemu ślubu z kobietą, którą wcześniej uprowadził mu Czapliński (zajmując chutor Subotów). Kobiety tej nie było co prawda wówczas w Kijowie, a przebywała w Czehryniu, ale patriarcha pański już udzielił zarówno chmielnickiemu jak i jej dyspensy od wszelkich grzechów popełnionych wcześniej jak i tych które zostaną popełnione w przyszłości (🤭). Chmielnicki odzyskał nie tylko ukochaną kobietę, ale również stał się prawdziwie niekoronowanym królem całej Ukrainy, zyskał więc znacznie więcej niż wydawało mu się to jeszcze rok temu. Teraz władał z Kijowa ("matki ziem ruskich") i snuł ambitne plany wypędzenia wszystkich "Lachów" nie tylko z Ukrainy, ale również z Podola, Rusi Czerwonej, Wołynia, Polesia a być może również z Litwy. Jednocześnie zamierzał Chmielnicki lawirować pomiędzy Rzeczpospolitą, Moskwą, Imperium Osmańskim a nawet Siedmiogrodem, dążąc ostatecznie do stworzenia księstwa ruskiego (z co najmniej czterech województw złożonego: kijowskiego, bracławskiego, czernichowskiego i podolskiego) i zapewnieniu mu niezależności politycznej. Patrząc jednak na zdrowy rozum, plan ten mógł się udać tylko pod jednym warunkiem, jeśli te trzy wspomniane wyżej państwa prowadziłyby różną od siebie politykę, wówczas Chmielnicki mógł wykorzystywać jednego przeciwko drugiemu. Lecz gdyby choć dwa z owych państw wzajemnie się ze sobą porozumiały przeciwko Chmielnickiemu, to los tego, w dużej mierze marionetkowego tworu, jakim było "księstwo ruskie" byłby przesądzony. Chmielnicki o tym dobrze wiedział, dlatego też starał się kontrolować trasy, którymi podążali posłowie z Warszawy do Moskwy (takich posłów zatrzymywano, a ich korespondencja trafiała do Chmielnickiego). Wiedział też ów samozwańczy "książę ruski", że bez jakiegoś zdecydowanego protektora na dłuższą metę nie uda mu się przetrwać.

A tymczasem 17 stycznia 1649 r. odbyła się w Katedrze Krakowskiej uroczysta koronacja króla Jana II Kazimierza. Dwa dni później rozpoczęły się obrady Sejmu koronacyjnego, na którym przede wszystkim debatowano nad przyszłymi sojuszami (czy lepiej trzymać z Moskwą przeciwko Turkom i Tatarom, czy też z sułtanem i Tatarami przeciw Moskwie). Do Chmielnickiego zamierzono wysłać poselstwo, na którego czele stał wojewoda kijowski Adam Kisiel (notabene okrzyknięty zdrajcą przez obie strony tego konfliktu, jako że dążył do pojednania obu zwaśnionych stron). Jednocześnie zdecydowano o utworzeniu nowej 50 000 armii oraz mianowano nowych regimentarzy: Andrzeja Firleja, Stanisława Lanckorońskiego i Mikołaja Ostroroga. Obrady Sejmu trwały do 14 lutego, ale Adam Kisiel wyruszył wcześniej do Perejasławia, gdzie wówczas przebywał Chmielnicki. Ten przyjął go jak dostojny władca Rusi, w otoczeniu kozackiej podnieconej ciżby i przybyłych doń posłów tureckich, mołdawskich i siedmiogrodzkich. Stwierdził butnie że jego celem jest wyzwolenie Rusi z "niewoli lackiej" aż po Lwów, Halicz i Chełm. Podczas zaś prywatnych rozmów z Kisielem domagał się wydania Czaplińskiego, dopuszczenia metropolity kijowskiego do Senatu, zniesienia Unii kościelnej z 1596 r. (tworzącej Kościół greckokatolicki), wydania województwa kijowskiego we władanie prawosławiu (a województwa bracławskiego i czernichowskiego po połowie z katolikami). Ponieważ Kisiel nie miał pełnomocnictw aby przystać na owe żądania, wytargowano jedynie zawieszenie broni na trzy miesiące - do 22 maja 1649 r. Podczas narady (i uroczstego posiłku na cześć przybyłych posłów) 20 lutego 1649 r. jeden z pułkowników kozackich - Filon Dzedzały naskoczył na Kisiela, mówiąc doń: "Korol jako korol, ale wy królewięta, kniaziowie broicze mnoho, i nabroilistie. I ty, Kisielu, kość z kości naszych, odszczepiłeś się a przestajesz z Lachy". Potrząsał też swoją buławą przed nosem Kisiela, aż musiał go hamować sam Chmielnicki, a nie wsparty przez nikogo więcej, Dzedzały zamilkł i odszedł od stołu. Kisiel ofiarował również Chmielnickiemu buławę atamana wojsk zaporoskich.




Jednak będąc w Perejesławiu Kisiel miał okazję ujrzeć ogrom zniszczeń jakie wyrządziło kozactwo i chłopstwo. Będący z nim pisarz, chorąży Jakub Michałowski zanotował: "Groby nawet otwarte (...) trumna nieboszczyka Pana Łukasza Żółkiewskiego wojewody bracławskiego, starosty perejesławskiego, wiecznej pamięci godnego kawalera (bratanka hetmana Stanisława Żółkiewskiego poległego w 1620 r. w bitwie z Turkami pod Cecorą) rozbita insygnia wojenne wzięte i pierścień diamentowe z palca" (szczególnie haniebnie kozactwo mściło się na przodkach Wiśniowieckiego, i tam gdzie tylko zdobywano jego dobra, natychmiast rozbijano trumny z jego przodkami, wieszano ich na drzewach, albo palono na popiół). Kisiel zaprosił Chmielnickiego na drugi dzień na obiad do siebie, ale ataman kozacki przez większość dnia nie przybył. Dopiero pod wieczór 21 lutego przyjechał nietrzeźwy w otoczeniu kilku swoich pułkowników. Zaczął też wyrzucać w gniewie, że to przez Lachów leje się chrześcijańska krew. Napominał też Kisiela aby wyrzekł się Polaków i przystał do kozackiej braci, bo - jak argumentował - "lacka ziemia" wkrótce zginie, a Ruś panować będzie jeszcze w tymże roku, bardzo prędko - jak dodawał - "bo już w cztery niedziele". W pijackim amoku zaczął mówić (przeplatając język ruski z polskim) iż "nauczy ich jak siekać Lachów", a jeśli odmówią, to sprzeda ich sułtanowi tureckiemu w niewolę. Wyłożył też swoją wizję władzy królewskiej, mówiąc: "Król jest po to, aby miał władzę całkowitą, ścinał diuki i kniazie i aby był wolnym sobie". Że powinien rządzić według własnej woli, a nie będąc skrępowany demokratycznymi instytucjami szlacheckimi. Na koniec dodał że propozycje pokojowe z jakimi przyjechał kisiel tą spóźnione "kiedy mnie Potoccy szukali za Dnieprem, był czas traktować ze mną". Twierdził że on teraz sam stworzy własne ruskie księstwo i wydrze Lachom tyle ziemi, ile zechce. Na drugi dzień jednak, gdy wytrzeźwiał przyjął buławę ofiarowaną mu przez Kisiela (a tak naprawdę przez króla i Sejm).




Także w lutym poselstwem do Moskwy udał się patriarcha jerozolimski Pajsjusz (aby uzyskać materialne wsparcie od cara dla administrowanej przez siebie cerkwi). Chmielnicki poprosił Pajsjusza aby przekazał Aleksemu iż Zaporożcy gotowi są przejść pod jego zwierzchnictwo. Jednocześnie wysłał z patriarką do Moskwy swojego człowieka Sylwana Andrejewicza Mużyłowskiego, który ustnie (ponieważ nie posiadał żadnych pism), miał zapewnić cara o gotowości współdziałania z nim Kozaków. Aleksy był sceptyczny wobec owych propozycji. Po pierwsze dlatego że obowiązywał go w dalszym ciągu zawarty pod Smoleńskiem w 1634 r. pokój, którego na razie nie chciał łamać, gdyż sam miał własne problemy w kraju I wojna na zachodzie nie była mu potrzebna. Po drugie zaś obawiał się że przykład Chmielnickiego i Kozaków może rozbudzić również jego własnych poddanych i doprowadzić do wybuchu jakiegoś buntu chłopskiego, dlatego też oficjalnie odrzucał możliwość współpracy z Chmielnickim. Jednak nieoficjalnie jego otoczenie słysząc nieustanne nawoływania czerni kozackiej (tak to bowiem wyglądało że najbardziej skorzy do współdziałania z Moskwą byli zwykli, prości Kozacy, natomiast za sojuszem z Rzeczpospolitą była starszyzna kozacka, ludzie wykształceni, pisarze i ci, którzy prowadzili całą tę resztę do walki) do sojuszu z Moskwą i zjednoczenia z carem, podpowiadała mu, że czas najwyższy aby owuderzyć na Rzeczpospolitą i odebrać utracone niegdyś miasta i zamki. Dokończyć "zbieranie ziem ruskich". Młody, bo zaledwie 20-letni car musiał jednak przede wszystkim uporać się z problemami wewnętrznymi nim mógłby w ogóle pomyśleć o nowej wojnie z Rzeczpospolitą - a tych nie brakowało. Aleksy był bowiem drugim carem moskiewskim z rodu Romanowów, pierwszym wybrany został w marcu 1613 r. jego ojciec Michał. Panował od lipca 1645 r. (czyli od chwili śmierci swego ojca). Przez pierwsze lata młody car niewiele zajmował się sprawami państwa, ster rządów powierzając ambitnemu bojarzynowi Borysowi Iwanowiczowi Morozowowi, a samemu spędzając czas częściej na łonie natury w Izmajłowie niż w murach Kremla. Ponieważ jednak Aleksy był jedynym pozostałym przy życiu synem Michała, to na nim (jako na carze Wszechrusi) spoczął obowiązek przedłużenia dynastii. Z końcem 1647 r. Mrozow zorganizował na Kremlu tradycyjny pokaz panien (czyli córek bojarskich, spośród których przyszły władca miał sobie wybrać małżonkę).



 
Ostatecznie przed carem stanęło 19 młodych dziewcząt, z czego do drugiego etapu przeszło sześć. Kandydatka na żonę dla władcy musiała być przede wszystkim ładna (car nie chciał bowiem mieć brzydkiej żony) i odznaczać się silnymi udami (co miało gwarantować urodzenie wielu dzieci). Już podczas pierwszego spotkania carowi wpadła w oko piękna dziewczyna o imieniu Eufemia Wsiewołożoska. I to właśnie ją wybrał jako żonę dla siebie (ponoć był nią wprost oczarowany). Eufemię następnie zaprowadzono do teremu (takiego miejsca gdzie przebywały same kobiety i małe dzieci - nieco podobnego do tureckiego haremu). Tam służące ubrały ją w uroczysty strój, w którym miała ponownie pokazać się władcy. Ale gdy tylko ponownie stanęła przed carem i ten zbliżył się do niej, ona... zemdlała (prawdopodobnie powodem była ciasno zawiązana suknia, przez co dziewczyna nie mogła oddychać. Zapewne służące tak mocno ją związały na polecenie Mrozowa, który zamierzał pozbyć się Eufemii). Szybko stwierdzono że dziewczyna zapewne jest chora na epilepsję, a to całkowicie wykluczało jej ożenek z carem. Aleksy zaprotestował (jeśli istnieje miłość od pierwszego wejrzenia, to w tym przypadku tak zapewne się stało), ale w tej sprawie był bezsilny, władca nie mógł bowiem poślubić kobiety która była chora, bo stwarzało to niebezpieczeństwo dla jego potomstwa. Zgodził się więc ją oddalić i na polecenie Morozowa ona i jej rodzina zostały zesłane na Syberię. Teraz Borys Morozow zaproponował carowi małżeństwo z jedną z córek bojara Ilij Miłosławskiego. Ponieważ były to dwie siostry (starsza i młodsza), car miał wybrać która bardziej odpowiada. Morozow zorganizował spotkanie w cerkwi, podczas której obie dziewczyny siedziały obok siebie, a car w pewnej odległości mógł je dobrze obejrzeć. Ostatecznie postanowił poślubić starszą z sióstr o imieniu Maria. Ślub odbył się 26 stycznia 1648 r. (czyli 16 stycznia według kalendarza juliańskiego obowiązującego wówczas w Rosji). Dziesięć dni później Morozow pojął za żonę młodszą z córek Miłosławska ego - Annę, stając się tym samym powinowatym cara (i jak to często bywa, otwierając sobie jednocześnie bramę do swego upadku. Gdy bowiem zgubi nas pycha, gdy myślimy że już pana Boga za nogi złapaliśmy i nic złego nas spotkać nie może, wówczas dopiero los potrafi z nas zakpić i jak w tym starym dowcipie: "Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, to opowiedz Mu o swoich planach"). Zaczęło się od podniesienia ceny soli, co szczególnie odbiło się na najuboższych. Za tym podatkiem stał oczywiście Morozow, który chciał zapełnić carski skarbiec na wypadek ewentualnej wojny. W Moskwie wybuchło niezadowolenie ludności, które przestraszyło również cara. Morozow, aby uniknąć gniewu władcy i nie zostać poświęcony na ołtarzu bezpieczeństwa dynastii, wycofał ten podatek, a jednocześnie aby uspokoić ludzi zmniejszył wydatki na utrzymanie carskiego dworu. To jednak nie uspokoiło wzburzonych emocji. W maju 1648 r. Moskwa była o krok od wybuchu otwartego buntu (nic więc dziwnego że Aleksy z taką nieufnością podchodził do propozycji składanych przez Chmielnickiego i zbuntowanych przeciw Rzeczpospolitej Kozaków).

1 czerwca wzburzony tłum Moskwiczan zatrzymał wracającego z pielgrzymki cara i zażądał od niego zwolnienia i ukarania pewnego przekupnego sędziego. Gdy młody car im to obiecał, przepuszczono go dalej, ale w tym momencie pojawili się przyjaciele owego sędziego i z pejczami w rękach zaczęli okładać ludzi, zmuszając ich do rozejścia się. Zaczęła się regularna bitwa i dopiero oficjalne przyrzeczenie cara że ukaże sędziego uśmierzyło (na krótko) gniew ludności. Gdy więc przyprowadzono owego sędziego przed obliczem władcy, a ten skazał go na śmierć za korupcję i zdzierstwo, tłum wyrwał go z rąk kata i dokonał samosądu. Ale nie dość było krwi, teraz padło hasło że zapłacić głową musi również Morozow. Przytomnie zdołał on zbiec na Kreml, ale przecież nie mógł się tam ukrywać w nieskończoność. Tymczasem tłumy mieszkańców Moskwy zaczęły rozprawiać się z bojarami. Wdzierano się do domów i bito najbardziej znienawidzonych bojarów a ich majątek grabiono (ich żonom zdzierano klejnoty z szyi i wyrywano biżuterię z palców). Niektórych najbardziej opornych prowadzono do kata i kazano mu ich zabijać. To było prawdziwe powstanie ludowe i można sobie tylko wyobrazić jak bardzo odbiło się to na psychice młodego cara, który z taką powściągliwością podchodził do zamierzeń Chmielnickiego (a Mużyłowskiego nawet nie dopuścił przed swe oblicze). Sytuacja zaczęła być na tyle niebezpieczna, że hasła wzywające do ukarania Morozowa zaczęły teraz przeplatać się z hasłami wymierzonymi w samego cara. Gruchnęła bowiem plotka że caryca Maria jest wiedźmą (byli nawet tacy, którzy zarzekali się że widzieli ją, jak nocami wylatywała na miotle ze swej komnaty na Kremlu 🥴). Zaczęto wreszcie domagać się spalenia jej na stosie, jako że zawrzeć miała pakt z diabłem. Przerażona Maria (wraz z Morozowem) pożegnawszy się z mężem, opuściła Kreml podziemnym kanałem (pod bramą Tajnicką) i ukryła się poza murami Moskwy. Car wreszcie wezwał swą straż i nakazał jej uspokojenie tłumu, ale okazało się że strzelcy nie chcieli strzelać do ludu (z którego sami się wywodzili). Widząc że za chwilę może stracić nie tylko władzę, ale i życie i nie mając innego wyjścia, Aleksy postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Wyszedł do ludu - sam bez broni i bez straży. Wyszedł ze łzami w oczach, pytając się czegóż od niego chcą. Z tłumu zeszła dotychczasowa wojowniczość. Ci którzy do tej pory domagali się głowy Morozowa nagle zamilkli. Car obiecał że usunie Morozowa, ale nie chciał wydawać go na śmierć. Obiecał też że nie podwyższy podatków i to wystarczyło, ludzie rozeszli się do domów i bunt się zakończył tego samego 1 czerwca 1648 r. Ale świadomość upokorzenia jakie go spotkało, pozostała w głowie Aleksego bardzo długo (praktycznie do śmierci) i tylko zbieg politycznych wypadków zmusił go później do wsparcia powstania Chmielnickiego, lecz już na własnych zasadach.




W kwietniu 1649 r. król Jan II Kazimierz wysłał do Chmielnickiego swego posła -  Jakuba Śmiarowskiego. Oficjalnie przybył na dalsze pertraktacje, a realnie miał wybadać nastroje i nakłaniać poszczególnych Kozaków do różnych tajnych propozycji. Król popełnił błąd. Zapewne bowiem nieświadomie wysłał do Kozaków człowieka, którego oni nienawidzili (może mniej niż Wiśniowieckiego, ale jednak), a mieli ku temu powody, bowiem Śmiarowski jako podstarosta czerkaski wszystkim buntownikom (z poprzednich i tego powstania) kazał wyłupywać oczy. Teraz składał propozycje Kozakom, aby za królewskie łaski i majątki (jakie miały im zostać ofiarowane) odstąpili od Chmielnickiego. Zdołał przekonać tylko czterech Kozaków, piąty doniósł o wszystkim Chmielnickiemu. Śmiarowski został przyprowadzony przed oblicze atamana i tam na miejscu zasieczony szablami (choć żył jeszcze jak go żywcem wkładano do grobu). Dalsza wojna była nieunikniona i obie strony przygotowywały się do niej skrupulatnie. Jeszcze w kwietniu Chmielnicki posłał listy na Krym, namawiając Tatarów aby ponownie przybywali na odsiecz (by "rezać Lachów"). Prosił ich też listownie aby w czasie bitew nie rabowali od razu taboru, tylko uporali się najpierw z przeciwnikiem, bowiem - jak twierdził - łupy i tak po bitwie zostaną rozdane i nikogo krzywda nie spotka. 9 maja król rozesłał podwójne wici, nakazując szlachcie aby czym prędzej wsiadała na koń i dołączała do wyprawy na buntowników. Na Ukrainie nastroje też były nabrzmiałe niczym w kotle, czerń kozacka już od dawna gotowała się do kolejnych mordów i gwałtów na Lachach. 22 maja 1649 r wygasł rozejm zawarty w lutym przez Adama Kisiela - wojna znów stała się faktem.





PS: Ponieważ jednak temat który rozpocząłem niestety zajmie mi nieco więcej niż trzy części (jak pierwotnie planowałem), mam nadzieję że nikogo tym nie rozczaruję nim przejdę do sedna sprawy i pochylenia się nad kwestią zdrady, jaka nastąpiła w czasie pierwszych miesięcy Potopu szwedzkiego, warto zapoznać się z wydarzeniami które do tego doprowadziły, gdyż oderwane od kontekstu mogą zostać niezrozumiałe. 


CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz