Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 16 lipca 2024

WALKA Z KOMUNISTAMI W PRZEDWOJENNEJ POLSCE - Cz. XVII

CZYLI GDZIE CHOWAŁY SIĘ "SZCZURY"





KOMUNISTYCZNA PARTIA POLSKI
(CZYLI DZIAŁALNOŚĆ SOWIECKIEJ EKSPOZYTURY W POLSCE)
Cz. XVII



 Wraz ze śmiercią Lenina (21 stycznia 1924 r.), i rozpoczęciem walki o władzę w Związku Sowieckim pomiędzy Lwem Trockim a Józefem Stalinem, niepokoje dały się zauważyć również w Komunistycznej Partii Robotniczej Polski. W styczniu 1924 r zmiany zaszły również w Komunistycznej Partii Niemiec. Po niepowodzeniu "niemieckiego października" w Hamburgu i Saksonii, czyli powstania komunistycznego wspieranego przez Moskwę, dotychczasowe kierownictwo Heinricha Brandlera i Augusta Thaiheimera musiało ustąpić na rzecz lewicowej opozycji w niemieckiej partii komunistycznej, czyli Ruth Fischer i Ernsta Thälmanna. Fischer została przewodniczącą, Thälmann wice - czyli ostrze niemieckich komunistów jeszcze bardziej się zradykalizowało. W Berlinie znalazła się też grupa opozycjonistów z KPRP - Julian Leszczyński-Leński, Henryk Stein-Domski, Zofia Unszlicht "Osińska" i Leon Prentski "Damowski". W lutym 1924 r w niemieckiej prasie komunistycznej w Berlinie pojawił się artykuł (napisany zapewne przez Leńskiego), a zatytułowany: "O kryzysie w KPRP i najbliższych zadaniach partii", ostro atakujący dotychczasowe "prawicowe" kierownictwo partii - 3W (czyli Warski-Wera-Walecki). Była to więc rozgrzewka przed zbliżającym się w marcu plenum Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Robotniczej Polski.

W powołanym 19 grudnia 1923 r. rządzie Władysława Grabskiego doszło również do pierwszych poważnych zgrzytów. Premier nie potrafił bowiem porozumieć się z ministrem spraw wojskowych Kazimierzem Sosnkowskim (który nieustannie domagał się przywrócenia Marszałka Piłsudskiego do najwyższych władz wojskowych) i 17 lutego 1924 r. musiał go zdymisjonować, a na jego miejsce powołał Władysława Sikorskiego.

W dniach 16-17 lutego w Warszawie odbyła się konferencja ministrów spraw zagranicznych Polski, Łotwy, Estonii i Finlandii (czyli państw - oprócz Polski - należących do tzw. Związku Bałtyckiego). Na owej konferencji starano się wypracować wspólne stanowisko wobec kwestii rozbrojenia, omawianego wówczas na forum Ligii Narodów, ale nie przyjęto żadnych konkretnych ustaleń. Po tej konferencji nieco ochłodziły się stosunki Polski z owymi państwami, a Sztab Generalny Wojska Polskiego oficjalnie obwiniał Finlandię, Łotwę i Estonię o zamrożenie prac nad sojuszem z Polską.

Na przełomie stycznia i lutego we francuskim Chamonix po raz pierwszy rozegrane zostały zimowe Igrzyska Olimpijskie. Polska reprezentacja po raz pierwszy wzięła w nich udział, jednak nie zdobyła żadnych medali. Najwięcej medali zdobyła Norwegia, Finlandia i Austria, natomiast reprezentacja Niemiec nie została dopuszczona do udziału tej olimpiadzie (za karę za I Wojnę Światową).

Kraj który w tych igrzyskach zajął trzecie miejsce - czyli Austria - rządzona była wówczas przez Partię Chrześcijańsko-Społeczną na której czele stał kanclerz Austrii (od 31 maja 1922 r.) prałat profesor doktor Ignaz Seipel. Ten zwolennik wprowadzenia dla Żydów numerus clausus, z równym zaangażowaniem zwalczał zarówno austromarksizm jak i socjalizm. Dzięki kredytom międzynarodowym (z gwarancjami Ligii Narodów) udało mu się ustabilizować w kraju kryzys finansowy. 1 stycznia 1923 r. utworzono austriacki Bank Narodowy który w miejsce dawnych zdewaluowanych koron zaczął wydawać nowe szylingi. To znacznie poprawiło i ustabilizowało gospodarkę Austrii, chociaż bezrobocie wciąż było na wysokim poziomie. Za jego też rządów 4 października 1922 r. Austria podpisała w Genewie protokół, iż na 20 lat rezygnuje z przystąpienia do Rzeszy. Po wyborach z 1924 r. kierowana przez niego Partia Chrześcijańsko-Społeczna nie uzyskała wymaganej większości i musiała stworzyć rząd koalicyjny z Obozem Wszechniemieckim i Związkiem Chłopskim. Stworzyło to jeszcze bardziej prawicową koalicję niż była ona po roku 22, a jednocześnie na ulicach Wiednia i innych austriackich miast toczyła się utajona wojna domowa pomiędzy paramilitarnymi oddziałami socjalistów a takowymi oddziałami Schutzbundu czy związków kombatanckich, a także Heimwehry. Ale Wiedeń to była przecież stolica walca, tak więc 28 lutego 1924 r. odbyła się tam prapremiera "Hrabiny Maricy" Imrego Kálmána, która odniosła ogromny sukces.


IGNAZ SEIPEL



Kwestia wprowadzenia nowej waluty w Polsce i powołania Banku Polskiego, była co prawda najważniejszą sprawą dla rządu Władysława Grabskiego, ale nie jedyną istotną. Równie ważną było ustabilizowanie sytuacji na Wschodzie, gdzie najróżniejsze bandy przenikały przez granicę polsko-sowiecką i dokonywały tutaj różnych ataków, podpaleń i dywersji. Poza tym w Małopolsce Wschodniej Ukraińcy zajęli wobec państwa polskiego stanowisko nie tylko niechętne, ale wręcz otwarcie wrogie. Cztery główne ukraińskie stronnictwa polityczne utworzyły (po marcu 1923 r. i przeniesieniu powstałego 1 sierpnia 1920 r. rządu Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej na emigracji, z Wiednia do Berlina) Radę Międzypartyjną, kierowaną w Galicji Wschodniej przez Cyryla Studinskiego. Głoszono hasła niepodległościowe, a przyszła z Zachodnioukraińska Republika Ludowa miała się składać z Galicji, Bukowiny i Rusi Przykarpackiej. Polskie rządy we Lwowie i Galicji Wschodniej nazywano "wrogą okupacją". Pomstowano na likwidację lokalnych odrębności, powstałych jeszcze w czasach Monarchii Austro-Węgier i na postępującą polonizację całego regionu. Sprzeciwiano się nazwie Galicja Wschodnia i podziale na województwa. Sprzeciwiano się też poborowi do Wojska Polskiego. Rząd Władysława Grabskiego postanowił w tym przypadku przykręcić śrubę Ukraińcom, jednocześnie zapominając też o przestrogach Piłsudskiego, który jeszcze w 1918 r. mówił że Ukraińcy w Galicji Wschodniej nie mogą mieć praw gorszych od tych, jakie posiadali w Monarchii Cesarsko-Królewskiej. Ale z drugiej też strony Ukraińcy mieli zapewnione zarówno w Galicji Wschodniej i jak i w całej Polsce takie same prawa polityczne jak cała reszta (w tym Polacy), ich prasa mogła się swobodnie ukazywać i podlegała konfiskacie tylko w przypadku nazbyt jaskrawych wystąpień przeciwko państwu polskiemu. Istniała sieć ukraińskich szkół, które (choć nieznacznie to jednak) wzrastały (1923 r. było ich 2470 o 50 więcej niż w 1912). Działały ukraińskie ogniska kulturalno-oświatowe, takie jak: "Ridna szkoła", "Uczytelska Hromada", czy Towarzystwo Naukowe im. Szewczenki i Mogiły. Istniało 81 filii czytelni "Proswita" (z 2 000 czytelni). Istniał spółdzielczy ukraiński związek mleczarski "Masłosojuz" (197 tys. członków). 

Jedynie ślimaczyło się powstanie we Lwowie Uniwersytetu ukraińskiego (miał powstać jeszcze w 1923, ale nie powstał, jako że od studentów tego uniwersytetu wymagano dwóch rzeczy, po pierwsze obywatelstwa polskiego, a po drugie odbycia służby w Wojsku Polskim. To spowodowało że w tymże 1923 Ukraińcy założyli tajny uniwersytet, z 65 katedrami. Rocznie kształciło się w nim ok. 1 500 studentów, którzy na studia uzupełniające wyjeżdżali za granicę (głównie do Czech i do Niemiec). A po powrocie do Polski (jako że w ogromnej większości nie mogli podjąć pracy w administracji) stawali się wylęgarnią ukraińskiego antypolonizmu. Najpierw z Wiednia a potem z Berlina nad Radą Międzypartyjną swoistą "opiekę" sprawowała centrala Jewhena Petruszewycza - ukraińskiego adwokata i byłego prezydenta Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. Nawiązał on kontakty z Sowietami, którzy na mocy tej umowy mieli finansować rząd ZURL. Poza tym w 1921 r. powstała Ukraińska Organizacja Wojskowa kierowana przez przebywającego na emigracji pułkownika Strzelców Siczowych - Eugeniusza Konowalca, korzystająca ze wsparcia zarówno Czechów jak i Niemców. Pierwszą jej akcją była próba zamachu na Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego - 25 września 1921 r. czego efektem był postrzał w dłoń i ramiona towarzyszącego Naczelnikowi wojewody Grabowskiego (sprawcą tej próby zamachu był ukraiński bojowiec Teofil Olszański, który następnie zbiegł do Niemiec, gdzie w październiku 1924 r. uzyskał prawo azylu). W roku 1922 przypadku ataków i podpaleń na na dwory i zagrody chłopskie było znacznie więcej (według sprawozdania posła Federowicza z 26 września 1922 r. od początku tej akcji w ciągu siedmiu tygodni odnotowano 470 takich podpaleń). Niszczono nie tylko zagrody i dwory, ale również zboże na polach, a celem tego wszystkiego było zmuszenie Polaków do opuszczenia całej Galicji Wschodniej, lub przynajmniej uzyskania autonomii politycznej dla Ukraińców. 

Po raz pierwszy bowiem w ustawie o wykonaniu reformy rolnej z 15 lipca 1920 r. wprowadzono możliwość nabycia przez weteranów (po zwycięskiej Wojnie z bolszewikami), ziem na Wschodzie po niższych cenach i z prawem pierwszeństwa. Był to bowiem okres gdy Armia Czerwona stała pod Warszawą i również takimi sposobami starano się zmobilizować Polaków do wstępowania w szeregi Wojska Polskiego (potem zostało to potwierdzone w odezwie premiera Witosa z 6 sierpnia 1920 r.). Jednak dopiero po szczęśliwym zakończeniu Wojny ruszyły prace nad kolonizacją wyrwanych bolszewizmowi dawnych ziem Rzeczypospolitej. Po raz pierwszy w swym rozkazie z 18 października 1920 r. Naczelnik Państwa Józef Piłsudski zapisał: "Zaproponowałem już rządowi, by część zdobytej ziemi została własnością tych, co ją polską zrobili, uznoiwszy ją polską krwią i trudem niezmiernym. Ziemia ta, strudzona siewem krwawym wojny, czeka na siew pokoju, czeka na tych, co miecz na lemiesz zamienią, a chciałbym, byście w tej pracy przyszłej tyleż zwycięstw pokojowych odnieśli, ileście jej mieli w pracy bojowej". Podstawą prawną dla tej kolonizacji, były dwie ustawy przyjęte 17 grudnia 1920 r. Pierwsza o przejęciu na własność przez państwo polskie byłych carsko-rosyjskich ziem wraz z budynkami i infrastrukturą, a druga o nadaniu części tych ziem weteranom, inwalidom wojennym i ochotnikom. W ramach wsparcia weterani mieli otrzymywać konie i tabor z demobilu, 80 m.³ materiału budowlanego na gospodarstwo i 2 miliardy marek polskich w postaci kredytów na całe osadnictwo. Powołano też do życia Sekcję Osad Żołnierskich która miała typować żołnierzy wytyczonych na przyszłych osadników. Pierwsi weterani wojskowi przybyli na Kresy (w tym na Wołyń) w kwietniu 1921 r. a byli to w większości młodzi ludzie (w wieku 20-25 lat), żołnierze Wojny z bolszewikami. Według statystyk 43% z nich było odznaczonych Krzyżem Walecznych lub Virtuti Militari. Ich przekrój wojskowy był jednak bardzo różny, byli to zarówno Legioniści Piłsudskiego, jak i żołnierze 1 Korpusu Polskiego, członkowie Polskiej Organizacji Wojskowej, ochotnicy, Powstańcy Śląscy i Wielkopolscy. Oczywiście musieli zaczynać od zera, czyli najpierw pobudować sobie jakieś prowizoryczne ziemianki aby tam zamieszkać przez jakiś czas. Do września 1921 r. otrzymywali żołd, czyli mieli z czego żyć, ale musieli też szybko podjąć jakąś pracę, problem był jednak taki że w większości były to tereny albo wiejskie, albo odległe od miast. Jedynym więc wyjściem było podjęcie prac żniwnych na polu i sprzedaż plonów. Oczywiście pojawienie się tam weteranów spotkało się z niechęcią lokalnej ludności (i to zarówno polskiej, jak i ukraińskiej czy ruskiej). Szczególnie protestowali ziemianie. Jeszcze w lutym 1921 r. prezes Związku Ziemian Wołynia -  Karol Waligórski wystosował ostry sprzeciw wobec osadnictwa wojskowego na tym terenie. Twierdził bowiem że żołnierze zdołali się już skompromitować i to zarówno pod względem politycznym jak i gospodarczym, i że lepiej by było gdyby osadnictwo tworzyli nie żołnierze weterani, a polscy koloniści-włościanie (ach ten nasism, ten stary podział na "panów i chłopów" - żałosne.  Więcej bowiem zaufania miałbym do żołnierza-weterana który wywalczył ziemię własną odwagą i ofiarnością i "polską ją uczynił", niż do zasiedziałego włościanina, który miał wszystko gdzieś czy będzie żył w Polsce, czy w Rosji czy... może gdzieś indziej).






Otwarcie wrogi stosunek wobec weteranów-kolonistów okazywali Ukraińcy, którzy sądzili że byłe ziemie rosyjskie w ramach reformy rolnej przypadną im (oczywiście przy rozdziale ziemi zdarzały się też niestety nadużycia, a przydział w niektórych regionach był robiony w sposób wręcz chaotyczny, zdarzały się też przypadki samowolnego zajmowania ziem przez żołnierzy-osadników i wypędzania stamtąd ludności folwarcznej - głównie ukraińskiej). Przez pierwszy rok osadnicy gospodarowali wspólnie, dopiero potem nastąpił podział na działki (chodź opóźnienia były również spowodowane długim oczekiwaniem na urzędnika, który miał odmierzyć podział gruntu). Najgorzej mieli ci z osadników, którzy przybyli na te ziemie po okresie żniwnym, czyli po wrześniu 1921 r. bo ci naprawdę byli skazani na głodowanie w zimie (chyba że otrzymali jakąś pomoc od wspólnoty osadniczej, lub ewentualnie z administracji, ale na to drugie raczej były marne szanse, a na to pierwsze też znikome). Stałe przydziały drewna dla osadników zaczęto organizować dopiero wiosną 1922 r. iod tego roku położenie osadników znacznie się poprawiło. Zaczęto organizować dla osadników kursy dokształcające (szczególnie z zakresu rolnictwa i gospodarstwa domowego), zaczęto zakładać spółdzielnie osadnicze (pod koniec 1922 r. na Wołyniu było już 13 spółdzielni osadniczych z 3052 członkami). Zaczęto organizować samopomoc osadniczą, sąsiedzi (byli weterani wojenni) zaczęli wzajemnie sobie pomagać, wspierać się i organizować również milicję osadniczą na wypadek ataków band sowieckich czy ukraińskich. W marcu 1922 r. w Warszawie zorganizowano pierwszy zjazd osadników wojskowych, na którym powołano Centralny Związek Osadników Wojskowych (potem przekształcony na Związek Osadników). W marcu 1923 r. dalsza akcja osadnicza na Kresach Wschodnich została wstrzymana, a ostatecznie zlikwidowana po przyjęciu reformy rolnej 28 grudnia 1925 r. (oczywiście nie oznaczało to że dotychczasowi osadnicy przestawali być osadnikami, oni nadal tworzyli własne działki i własne wsie osadnicze, z tym tylko że już więcej weteranów-osadników nie powoływano i nie przyznawano im ziemi).

Terror Ukraińskiej Organizacji Wojskowej dotykał nie tylko siedzib polskich kolonistów i weteranów wojskowych, ale również lojalnych wobec Rzeczpospolitej Ukraińców, takich jak Sydor Twerdochlib - kandydat do Sejmu. Został on zamordowany w Kamionce Strumiłowej. Policja szybko wpadła na trop owej organizacji i UOW z końcem roku 1922 został realnie unieszkodliwiony (aczkolwiek już w roku następnym odrodził się na nowo i chociaż jego akcje były podejmowane na niewielką skalę i nie przynosiły zbyt wielkich strat, to jednak były niezwykle uciążliwe, tak jak uciążliwy potrafi być latający komar lub mucha). Proces polonizacji Kresów też był dosyć powolny. szczególnie dobitnie widać to było na Wołyniu, gdzie ok. 1930 r. Polacy zwarte skupienia tworzyli tylko w sześciu (i to oddalonych od siebie), punktach, a cała reszta rozsypana była po całym Wołyniu, tonąc w ukraińskim morzu nawet nie wysepkami polskości, a pojedynczymi rodzinami. Gorzej też że niewielu było chętnych do przenoszenia się na stałe na Wołyń, gdyż nie widzieli oni swej przyszłości w miastach pozbawionych całkowicie przemysłu, z handlem praktycznie w 100% będącym w rękach Żydów, w zniszczonym przez wojnę regionie. Jak już wspomniałem wyżej koloniści przez pierwszy rok (a być może nawet dłużej) mieszkali w prowizorycznych ziemiankach i aż do otrzymania pomocy materiałowej od państwa, nie byli w stanie zmienić tego położenia. Mimo to miasta na Wołyniu (ok. roku 1930) zaczęły przybierać prawie w 100% charakter polski. Powstawały polskie biblioteki, kina, szkoły, teatry, opery, kluby i restauracje, słuchano lokalnych rozgłośni Polskiego Radia, grano polską muzykę i przeboje, słuchano polskich artystów (potem co prawda we Lwowie, ale jednak popularni byli na Kresach, a nawet w całej Polsce) powstała "Wesoła Lwowska Fala" z Szczepciem i Tońciem jako głównymi jej bohaterami.




Największe pola do niezadowolenia lokalnej ludności ruskiej to były (oprócz akcji kolonizacyjnej): polityka oświatowa i ponowna rewindykacja cerkwi, które kiedyś były kościołami katolickimi przejętymi przez rosyjskiego zaborcę i zamienionymi na cerkwie. Co się tyczy szkolnictwa to biorąc pod uwagę chociażby przykład z powiatu lubomelskiego (charakterystyczny również nie tylko dla Wołynia ale i innych częściach polskich Kresów) było tam 17 polskich szkół 19 mieszanych polsko-ukraińskich i 16 polsko-rosyjskich, jednak według spisu ludności na 59 000 mieszkańców powiatu, było tylko... 37 Rosjan. Tak samo w całym województwie wołyńskim większość szkół wyższych była polska i tylko dwa gimnazja ukraińskie (na 2 miliony ukraińskiej ludności Wołynia) i 10 gimnazjów rosyjskich (chociaż na Wołyniu żyło tylko 15 000 Rosjan). To były takie niewielkie drobiazgi, ale niezwykle uporczywe, które powodowały niechęć lokalnej ludności (głównie ukraińskiej) do odrodzonej Polski. Co się zaś tyczy rewindykacji cerkwi, to w wielu przypadkach ludzie się już do tych miejsc przyzwyczaili, i ponowna zmiana ich na kościoły katolickie była bardzo źle odbierana przez ludność zarówno ukraińską jak i rosyjską. Trzy pierwsze lata bytności polskiej na Kresach nie były dobre. Nie służyły sprawie polskiej, a wręcz przeciwnie -  oddalały lokalną ludność od Polski. Ludność tęskniła do dawnych, rosyjskich rządów, co było bardzo niebezpieczne. Należało więc wiele poprawić, a przede wszystkim trzeba było przywiązać tych ludzi którzy tam przebywali (również jako przedstawiciele administracji) do tamtej ziemi, uczynić ich "apostołami polskości", ale nie na zasadzie tępe go wymuszania działań polonizacyjnych, a ukazywania możliwości jakie lokalnej ludności daje polonizacja. Jednak żeby tak się stało, trzeba było wyrobić w Polakach (którzy przybywali na Kresy) świadomość tego, że te ziemie są już polskie i polskie pozostaną, bowiem ogromna większość z nich przy pierwszej sposobności porzucała służbę państwową na Wschodzie i przenosiła się na Zachód (lub też wyjeżdżała na Pomorze, do budowanej właśnie Gdyni). Do 1924 r. na Wołyniu było aż 11 wojewodów - niesamowite. A im szczebel niżej tym sytuacja była jeszcze gorsza. Poza tym wojenne zniszczenia i powojenna bieda powodowały, że również nie można było budować przywiązania do polskości przez chociażby wygląd urzędów (które w większości były zwykłymi kanciapami pozbawionymi telefonów - czyli odciętymi od świata, z niekompetentnymi urzędnikami i policjantami). Co prawda minęły dopiero cztery lata od kiedy Polska na trwale objąć miała te ziemie w posiadanie, ale jednak to były aż cztery lata, podczas których stosunek do Polski lokalnej ludności zaczął być gorszy, niż przed rokiem 1920, i coś należało z tym fantem zrobić.


CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz