Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 9 lipca 2024

GŁODOWA ZIMA!

CZYLI JAK TO NIEMCY CHCIELI ZAGŁODZIĆ HOLENDRÓW






"W takich chwilach poznajesz śmierć, tęsknotę i niebezpieczeństwo, co powoduje, że zaczynasz cenić sobie bezpieczeństwo i to, jak szybko może się zmienić. Uczysz się je poważnie traktować"


Słowa wypowiedziane przez gwiazdę amerykańskiego kina - Audrey Hepburn, która jako młoda dziewczyna ukrywała w czasie wojny swoje brytyjskie pochodzenie, żyjąc w Holandii pod zmienionym nazwiskiem - Edda van Heemstra. Doświadczyła ona również jako nastolatka potwornego głodu, na jaki Niemcy skazali Holendrów zimą 1944 na 1945 rok. Z tego też powodu do końca życia miała problemy z oddychaniem i cierpiała na nawroty anemii, natomiast gdy ktoś nieświadomy tego komplementował jej figurę, mówiąc iż jest wyjątkowo szczupła, ona przyjmowała to z lekkim uśmiechem, gdyż był to efekt właśnie tamtego okrutnego czasu wojny.




10 maja 1940 r. o świcie wojska niemieckie rozpoczęły kampanię na Zachodzie, atakując Belgię, Holandię, Luksemburg i Francję. 136 niemieckich dywizji miało za przeciwnika o połowę słabsze wojska alianckie (na odcinku Beneluxu, bowiem Francuzi znacznie górowali nad Niemcami zarówno liczebnością jak i jakością swoich wojsk i jedynym ich słabym punktem było morale, a w zasadzie... jego zupełny brak. Może jeszcze francuskie lotnictwo było słabsze od niemieckiego, ale Francuzi liczyli tutaj na wsparcie Brytyjczyków, którzy sami uważali że mają słabe lotnictwo). Na Holandię Niemcy uderzyli tylko jedną 9 Dywizją Pancerną, poza tym spustoszenie siała niemiecka Luftwaffe i spadochroniarze. Już pierwszego dnia wojny zbombardowane zostały Haga i Rotterdam (co wywołało dezorganizację nie tylko w Armii Holenderskiej, ale również Francuskiej). Przed wojną Holandia praktykowała politykę neutralności, która przysłużyła się jej w czasie I Wojny Światowej i miała być kontynuowana teraz. Dlatego tak niechętnie Holendrzy patrzyli chociażby na sojusz z sąsiednią Belgią. W chwili inwazji Holendrzy zdawali sobie sprawę że zatrzymanie postępu niemieckiego jest możliwe poprzez przerwanie tam, jako że Holandia - kraj licznych kanałów - choć położona na nizinie, była dosyć trudnym orzechem do zgryzienia dla Niemców i ich główny sukces polegał na uderzeniu z powietrza. Tamy zostały przerwane, a żołnierze holenderscy w niektórych regionach brodzili po pas w wodzie - aczkolwiek byli do tego przygotowani - natomiast Niemcy postawili wszystko na atak z powietrza. Do wojny na Zachodzie Niemcy wyszkolili 4 500 spadochroniarzy, z czego na Holandię skierowano aż 4000 z nich. Dowodził nimi gen. Kurt Student, postawił sobie za zadanie opanowanie mostu w takich miastach jak Rotterdam, Dordrecht i Moerdijk, natomiast w Hadze miano wziąć do niewoli członków rządu holenderskiego razem z królową Wilhelminą (notabene po matce Niemką). Większość operacji Niemcom się udała. Wyżej wymienione mosty zostały opanowane przez niemieckich spadochroniarzy, przy niewielkich stratach własnych (zaledwie 180 poległych i rannych). Jedynie atak na Hagę i próba wzięcia do niewoli holenderskiego rządu nie powiódł się. Na przedmieściach miasta zginęło 400 niemieckich spadochroniarzy i był to największy holenderski sukces tej krótkotrwałej wojny. Gdy bowiem 14 maja niemiecka eskadra bombowa zniszczyła centrum Rotterdamu, wywołało to na Holendrach tak piorunujące wrażenie, że już następnego dnia głównodowodzący Armii Holenderskiej gen. Henri Winkelman podpisał kapitulację mimo że armia nie została jeszcze zmiażdżona. 




Królowa Wilhelmina i członkowie rządu holenderskiego przedostali się na pokładzie brytyjskiego okrętu do Wielkiej Brytanii, gdzie królowa ogłosiła że Holandia walczy dalej aż do zwycięstwa, choć ruch oporu wówczas praktycznie nie istniał. 28 maja skapitulowała Belgia, 14 czerwca Niemcy byli już w Paryżu. W tej dramatycznej sytuacji premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill zaproponował 16 czerwca stworzenie wspólnej Unii brytyjsko-francuskiej ("każdy Francuz stanie się natychmiast obywatelem brytyjskim, podczas gdy Brytyjczyk będzie również obywatelem francuskim"), nie miało to już jednak znaczenia, Francuzom po prostu nie chciało się już walczyć. 22 czerwca rząd gen. Philipa Petaina podpisał akt bezwarunkowej kapitulacji (na życzenie Hitlera nastąpiło to w tej samej kolejowej salonce, w której Niemcy zostały zmuszone do bezwarunkowej kapitulacji 11 listopada 1918 r.). 10 lipca powstaje marionetkowe państwo Vichy z generałem Petainem jako jej przywódcą. Klęska była więc zupełna, a teraz zaczęła się okupacja na Zachodzie.

Niemcy uważali Holendrów za naród czysty rasowo, część rasy germańskiej, dlatego też starali się uczynić z nich (oczywiście po germanizacji) naród panów w nowej (niemieckiej) Europie. Władzę w okupowanym kraju przejęła jedyna legalna partia: Narodowo-Socjalistyczny Ruch Holenderski (Nationaal-Socialistische Beweging in Nederland), chociaż najważniejsze stanowiska w administracji i tak zajmowali Niemcy. Duża część holenderskiego przemysłu włączyła się w machinę gospodarczą III Rzeszy (która przynosiła właścicielom holenderskich firm całkiem ładne zyski). Ruch oporu co prawda powstał, ale dla Niemców nie stanowił żadnego wyzwania. Skupiał się bowiem jedynie na rozrzucaniu ulotek, redagowaniu pism podziemnych i niewielkich aktów sabotażu (w tym częściowo na ukrywaniu Żydów, za co groziła w Holandii co najwyżej utrata pracy i kary administracyjne, w Polsce zaś za to samo groziła kara śmierci dla wszystkich u których znaleziono ukrywających się Żydów, łącznie z małymi dziećmi, i to natychmiast, bez wyroku sądu). Po ataku Niemiec na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 r. holenderscy entuzjaści nazizmu również chcieli być potrzebni i zaczęto wówczas formować 4 Dywizję SS Grenadierów Pancernych "Nederland". Holendrzy (podobnie zresztą jak Francuzi) widzieli siebie jako część wielkiej nowej niemieckiej Europy, i zaczęło się to zmieniać dopiero chwilą nastania niemieckich klęsk na Froncie Wschodnim. Po Stalingradzie, (czyli po lutym 1943 r.) holenderski ruch oporu nieco bardziej się zaktywizował. Dokonano wówczas w Hadze udanego zamachu na kolaboranta, dawnego oficera Armii Holenderskiej generała-porucznika Hendrika Alexandera Seyffardta. Niemcy w odpowiedzi kazali rozstrzelać 50 holenderskich zakładników i dokonali krwawej pacyfikacji holenderskich uniwersytetów (które do tej pory działały w miarę normalnie). Członkowie NSB mieli od tej pory formować milicje pomocnicze, które miały współpracować z Niemcami przy ściganiu wszelkich form "sabotażu i bandytyzmu".




Gdy 6 czerwca 1944 r. Alianci dokonali lądowania w Normandii, w Holendrach odżyły nadzieje na odzyskanie wolności i niepodległości. Każde kolejne dni alianckich zwycięstw, przynosiły wybuchy cichego entuzjazmu Holendrów (bacznie obserwowanego przez Niemców). Gdy 4 września padła Antwerpia, większość Holendrów uznała że wojna jest już u granic i wkrótce nadejdą "Dni Wolności". Wtorek 5 września 1944 r. (tak zwany "Szalony Wtorek") był pod tym względem dniem szczególnym, gdyż dotychczasowi zwolennicy Niemiec i niemieckiej okupacji spod znaku NSB w obawie przed Aliantami zaczęli masowo uciekać do Niemiec. Jednak na polecenie komisarza Rzeszy w Niderlandach - Arthura Seyss-Inquarta, byli oni wyłapywani i z powrotem zawracani (nazywano ich tchórzami i panikarzami). Gdy zaś 17 września rozpoczęła się operacja "Market Garden" holenderski ruch oporu włączył się w wojskową pomoc dla żołnierzy brytyjskich i polskich wyzwalających Holandię. Nie zakończyła się ona powodzeniem, bo tam poszło... o jeden most za daleko (🥴), W każdym razie mnie szczególnie utkwiła w pamięci cena z filmu (pod tym samym tytułem) z 1977 r. w którym Gene Hackman - grający generała Stanisława Sosabowskiego dowódcę 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej (notabene jednej z nielicznych tego typu formacji w armiach alianckich), krzyczy do żołnierzy po polsku "ciągnąć linę". W każdym razie Holendrzy próbowali się włączyć do walk i w nocy z 1 na 2 października 1944 r. holenderscy partyzanci zamierzali zdobyć wieś Putten prowincji Geldria. W walce zginął tam wówczas oficer Wehrmachtu, co spowodowało że Niemcy zastosowali srogie represje wobec Holendrów. Dokonano egzekucji 7 wziętych wcześniej zakładników, a 661 mieszkańców wsi Putten (która została spalona) deportowano do obozów koncentracyjnych w Auschwitz-Birkenau i Neuengamme.




Po niepowodzeniu operacji "Market Garden", Alianci skierowali się ku Zagłębiu Ruhry, nie chcąc tracić czasu na zdobywanie Holandii. Pozwoliło to Niemcom ukarać Holendrów za próbę wyzwolenia się ich planów dołączenia do "Nowej Europy" (ale co się odwlecze to nie uciecze, dzisiaj Unia Europejska - realizując jednocześnie marksistowski program Altiero Spineliego, wróciła do tematu Nowej Europy Adolfa Hitlera, łącząc go jednocześnie nie tyle z planami III Rzeszy, ile z koncepcjami mitteleuropy, czy w ogóle planami niemieckimi z czasów I Wojny Światowej i II Rzeszy Niemieckiej. Oczywiście to wcześniej czy później musi się zawalić, nikt nie chce bowiem żyć w marksistowskim wychodku, podlanym sosem niemieckiej dominacji). Gdy jeszcze w październiku 1944 r. wybuchł strajk holenderskich kolei (które miały przeszkodzić Niemcom w ściągnięciu posiłków na Front Zachodni w kierunku północnym), Niemcy uznali że przyszedł czas na ostateczne rozprawienie się z krnąbrnymi Holendrami. Głównodowodzący Wehrmachtu w Niderlandach gen. Friedrich Christiansen, nakazał wówczas wstrzymać dostawy żywności do zachodniej Holandii, w tym do Hagi, Amsterdamu i Rotterdamu. A większa część Holandii (szczególnie na północy) praktycznie nie posiada ziemi ornej i jest całkowicie uzależniona od dostaw żywności z zagranicy (pisałem już kiedyś o akcji polskiego posła w Niderlandach, niejakiego Działyńskiego, który dążąc do wywarcia wpływu na stany holenderskie i szybkie zakończenie wojny tego kraju z Hiszpanią, w 1597 r. zagroził wstrzymaniem dostaw polskiego zboża do Niderlandów, co wywołało powszechną panikę groziło właśnie wybuchem epidemii głodu. Należy bowiem pamiętać że wówczas Rzeczpospolita była prawdziwym spichlerzem Europy, a polskie zboże docierało do najdalszych portów Hiszpanii i południowej Francji). Co prawda w listopadzie Niemcy nieco ograniczyli te swoje zarządzenia, jednak nie spowodowało to poprawy sytuacji aprowizacyjne i mieszkańców tego nizinnego kraju, a wręcz przeciwnie. Zimą 1944 na 1945 niedobory żywności zamieniły się już bezpośrednio w stan klęski głodowej. Ludzie umierali na ulicach holenderskich miast, prosili o kromkę chleba. Jak się widzi zdjęcia wychudzonych Holendrów, którzy wręcz przypominają kościotrupy, to można dopiero uświadomić sobie jak daleko poszła ta akcja i jak bardzo Niemcy byli w stanie zagłodzić Naród Holenderski. Siadł bowiem nie tylko oficjalny handel żywnością, ale również czarny rynek, gdyż Niemcy zakazali transportu żywności łodziami i patrolowali wybrzeże. Ludzie aby dostać cokolwiek do jedzenia musieli udawać się na wieś, a i to nie gwarantowało sukcesu, tym bardziej że schwytani przez niemiecką żandarmerię byli surowo karani.




Nie dość na tym, Niemcy ograniczają również dostawy opału. Nieliczne holenderskie lasy są patrolowane i nie wolno z nich wycinać drzew na opał. Holendrzy ratują się przed mrozem niszcząc własne meble: krzesła, komody, szafy wszystko to idzie pod młot i do pieca. Z głodu zjadane są zaś cebulki tulipanów i sproszkowana kora z drzew. Najszybciej umierają z głodu starcy i dzieci, ale właściwie nie ma przed tym ratunku. Szwedzki Czerwony Krzyż próbuje pomagać dostarczając transporty mąki (rzeczywiście po Wojnie Szwedzi w Holandii byli bardzo chwaleni za pomoc jaką udzielili Holendrom i za "szwedzki chleb" który ratował życie). Ale wszystko to jest niewystarczające. Późną wiosną, w kwietniu 1945 r. Brytyjczycy i Amerykanie (w tych zrzutach brały również udział polskie dywizjony) zaczynają dopiero reagować i w ramach operacji "Manna" oraz "Chowhound" zrzucają na okupowaną część Holandii racje żywnościowe. 5 maja Niemcy podpisują akt kapitulacji w Holandii (dokładnie w Hotel de Wereld w Wageningen). Dopiero wówczas Holendrzy mogą odetchnąć, ale "Głodowa Zima" (czyli "Hongerwinter") pochłonęła do 20 000 ludzi, a 7 000 kolejnych zmarło już po Wojnie z powodu chorób wywołanych niedożywieniem. Skutki niedożywienia z czasów wojennych (przez te kilka wojennych miesięcy) odznaczyły się również w kolejnych pokoleniach Holendrów - dzieci kobiet będących w ciąży w czasie głodu, rodziły się słabsze i mniejsze niż reszta, wiele było różnego rodzaju fizycznych niedorozwojów. Do dzisiaj ten temat w Holandii jest bardzo delikatny i to do tego stopnia, że jeszcze 20 lat temu w Holandii nie mówiło się "jestem głodny" tylko "mam apetyt", właśnie dlatego aby nie przypominać tych ciężkich głodowych miesięcy ostatnich chwil II Wojny Światowej. Notabene należy pamiętać że sporą część miejscowości (w tym Bredę) w Holandii wyzwolili żołnierze polscy, szczególnie 1 Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka.




2 komentarze:

  1. To są takie pierdoły. Skąd to mniemanie że Francuzom nie chciało się walczyć ? Jakieś źródła, opracowania? Czy kolejne teorie z palca?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem w ogóle pytania? Jakie mniemanie? To jest stwierdzenie faktu nie żadnymi mniemanie, francuzom nie chciało się walczyć bo oni przeszli traumę I wojny światowej i dla nich wojna to była maszynka do mięsa w okopach i to wszystko się działo w ich głowach tym bardziej że ponieśli w czasie I Wojny Światowej ogromne straty ludzkie i nie chcieli tego raz jeszcze powtarzać. Poza tym istnieją relacje polskich żołnierzy którzy walczyli u boku Francuzów w 1940. Zwykli francuscy chłopi przeganiali ze swoich pól i mieli gdzieś wojnę, dla nich się liczyło tu i teraz i jak najszybszy pokój, nawet kosztem utraty honoru i ziemi czy całego państwa. O francuskich politykach nawet nie wspomnę, a o oficerach tym bardziej.

      Usuń