Łączna liczba wyświetleń

piątek, 12 lipca 2024

ZAPRZAŃSTWO JAKICH MAŁO! - Cz. I

CZYLI HISTORYCZNA REFLEKSJA JAKO MEMENTO DLA WSPÓŁCZESNOŚCI



 Patrząc i analizując na to co obecnie dzieje się w naszym kraju (choć z pozoru wydaje się, jakby nie działo się nic i o to chyba właśnie chodzi), pojawiła się u mnie pewna analogia współczesności, do czasów historycznych, do czasów naszego państwa kiedy było ono realnie ubezwłasnowolnione wewnętrzną niemocą i którego wizerunek w tamtym czasie sięgnął dna, a w kraju wszystkim wydawało się że jest dobrze, że żyjemy w najcudowniejszym państwie, najwspanialszym z krajów świata i w ogóle jest super hiper fajnie. Nim wyjaśnię który dokładnie okres mam na myśli (a chciałem go maksymalnie skrócić, tak aby nie pokazywać ogólności, natomiast skupić się na szczegółach które są bardzo podobne do tego co się obecnie dzieje), chciałbym zastanowić się przez moment nad jednym ciekawym aspektem naszej historii, który dla mnie jest trochę niezrozumiały, a mam tutaj na myśli początkowy okres szwedzkiego Potopu i to, co się w Rzeczypospolitej wówczas działo, jaka totalna niemoc, niechęć i (trudno to nawet nazwać) szaleństwo ogarnęło Rzeczpospolitan (Polaków i Litwinów) którzy wręcz masowo oddawali się pod opiekę i przysięgali wierność Karolowi Gustawowi - królowi Szwecji. Aby nie tracić czasu przejdźmy zatem do owych rozważań.



RZECZPOSPOLITA 




 W roku 1618 Rzeczpospolita liczyła ok. 11 milionów mieszkańców (5 milionów Polaków, 750 tysięcy Litwinów i ok. 5 200 milionów Rusinów), a pod względem obszaru 990 000 km² (po ok. 495 000 km² na Koronę i Litwę), i to bez księstw lennych: Prus Książęcych oraz Kurlandii. Tak więc pod względem obszaru była drugim po Moskwie państwem w Europie (a tak naprawdę pierwszym, gdyż Moskwa wówczas nie była uważana za państwo europejskie lecz azjatyckie, a poza tym nie brano pod uwagę Imperium Osmańskiego które było państwem muzułmańskim, liczyły się bowiem tylko państwa chrześcijańskie), natomiast pod względem ludności była trzecim państwem w Europie (wraz z Moskwą), a przed Francją (16 milionów mieszkańców) i krajami niemieckimi (14 milionów mieszkańców). Spośród tych 11 milionów mieszkańców, milion stanowiła szlachta - czyli obywatele. Żaden inny kraj w Europie czy na świecie, nie mógł się pochwalić tak dużą liczbą możnych, a zjazdy sejmowe na których uczestniczyli posłowie obcych państw, wprawiały ich w zdumienie liczbą przybyłych na obrady obywateli. Szlachta miała poczucie swojej wyjątkowości nie tylko w stosunku do pozostałych grup stanowych w kraju, ale również poza jego granicami. Powielano idę sarmatyzmu (o której już kiedyś pisałem), czyli wyjątkowego plemienia Sarmatów, które miało w starożytności zająć ziemie pomiędzy Odrą a Bugiem (a potem Wilią i Dnieprem) podbić lokalne plemiona i uczynić z nich poddanych (czyli chłopów). Było to częściowe nawiązanie do pozycji spartiatów w starożytnym Lacedemonie, którzy również zniewolili lokalnych Achajów i uczynili z nich niewolników państwowych zwanych helotami. Oczywiście "sarmaci" (czyli polska szlachta) uważali się za wyjątkowych (było w tym więc nieco szowinizmu) i najlepszych spośród zarówno żyjących w kraju mieszczan czy chłopów, ale również spośród przedstawicieli innych państw (oczywiście był to wymysł, ale uczyniono z tego idę polityczno-narodową i mnóstwo szlachty w to uwierzyło). Uważali że żyją w najlepszym i najwspanialszym państwie na świecie, i że podstawą ustroju politycznego tego państwa (zwanego Rzeczpospolitą) jest przede wszystkim wolność. Wolność była najważniejsza, ważniejsza niż wszystko inne. 


0:50 - BATORY MNIEMAŁ ŻE SZLACHTA BĘDZIE MU TO MIAŁA ZA ZŁE. ZAPOMNIELI DAWNO, WYBACZYLI. TO JEST RZECZPOSPOLITA - NIE PRAWA WAŻNE, A WOLNOŚĆ, SWOBODA




MIAŁEM SZCZĘŚCIE URODZIĆ SIĘ SZLACHCICEM W POLSCE, NAJPOTĘŻNIEJSZYM PAŃSTWIE NA ŚWIECIE. (...) MY SARMACI JESTEŚMY NARODEM WYBRANYM. Z WYRAŹNEJ WOLI STWÓRCY POSIADAMY NAJWIĘKSZE SERCA, UMYSŁY I FALLUSY 😉🥴



Oczywiście nie trzeba było być majętnym aby decydować o losach państwa, ale trzeba było być szlachcicem. Zdarzało się więc tak, że wielu obywateli przybywało na zjazdy sejmowe bez butów, bo nie stać ich było na obuwie, ale posiadali pierścień rodowy i mieli prawo głosować (nie były to liczne przypadki, ale się zdarzały). Szlachectwo oczywiście się dziedziczyło, a pierwotnie nadawał je król za zasługi (pasowanie na rycerzy i te sprawy z czasów średniowiecza), lecz od 1601 r. to już tylko Sejm przyznawał szlachectwo (król co prawda również mógł nobilitować poddanego, jeśli przyjął go do swego herbu). Zdarzały się jednak przypadki, że to sami magnaci lub szlachta próbowali nobilitować innych, ale decyzją Sejmu z roku 1633 takie praktyki zostały zakazane (co oczywiście nie znaczy że ukrócone, bo co jakiś czas pojawiały się nowe przypadki dopuszczenia do stanu szlacheckiego osób, którym później udowadniano niewłaściwą nobilitację). Panował też zakaz przyjmowania obcych tytułów (ale magnateria - szczególnie w drugiej połowie XVII czy w XVIII wieku niewiele sobie z tego robiła). Szlachta była zwolniona z podatków (z wyjątkiem dwóch groszy z łanu), zwolniona z obowiązku naprawy zamków i twierdz (z wyjątkiem tych przygranicznych, ale to i tak tylko na okres wojny). Musiała co prawda na wezwanie króla stawiać się w czasie wojny lub kampanii na pospolite ruszenie (czym nieustannie się chwalono: "Gardła nasze za Ojczyznę nadstawiamy"), ale w sytuacji gdy król chciał wyprowadzić szlachtę poza granicę Rzeczypospolitej, to musiał jej zapłacić za każdy dzień 5 grzywien od kopii, A poza tym dobrze urodzeni mieli prawo do wykupu z niewoli (król musiał ich wykupić w przypadku gdyby wpadli w ręce Tatarów, Turków, lub Moskali - oczywiście tylko pod warunkiem jeśli brali udział w walkach w ramach pospolitego ruszenia, a nie w sytuacji gdy Tatarzy najechali dany dworek i go złupili, a mieszkańców uprowadzili). Od 1430 r. (chociaż prawo to wprowadzone zostało 5 lat wcześniej, a po raz pierwszy użyte w 1427 r. ale oficjalnie obowiązywało dopiero 1430) nie wolno było szlachcica uwięzić bez wyroku sądowego i po uprzednim "pokonaniu go prawem" - czyli udowodnieniu winy. Nie wolno też było królowi nakładać ceł na towary produkowane w dobrach szlacheckich. Oczywiście szlachcic miał prawo wybierać nie tylko króla, ale również kształtować prawo na sejmach i obsadzać sądy (czyli decydował o wszelkich władzach w Rzeczpospolitej).

20-letni okres przed szwedzkim Potopem, to był bodajże najpomyślniejszy czas w historii Rzeczpospolitej, ale jednocześnie najbardziej zabójczy dla ducha bojowego Rzeczpospolitan. Po zwycięskiej wojnie z Moskwą (1632-1634) gdzie król Władysław IV zmusił do kapitulacji pod Smoleńskiem  całą armię Michaiła Szejna; po zmuszeniu Szwedów (w traktacie w Sztumskiej Wsi -  1635) do oddania okupowanych przez nich portów nadbałtyckich i po stłumieniu powstań kozackich (powstanie Żmajły - 1625, powstanie Fedorowicza - 1630, powstanie Sulimy - 1635, powstanie Pawluka i Skidana - 1637 i powstanie Ostranicy - 1638) ostatecznie zakończyło etap buntów kozackich na Ukrainie i Zaporożu. Rejestr kozacki ustalono na 6 000 głów, a zgodnie z memoriałem hetmana wielkiego koronnego Stanisława Koniecpolskiego, w końcu kwietnia 1638 r. Sejm uchwalił konstytucję dla Ukrainy, w której nakazywał aby cała starszyzna kozacka składała się ze szlachty, a a jej czele miał stać komisarz królewski, podlegający bezpośrednio hetmanowi wielkiemu. Jedynie setnicy i atamani mogli być powoływani spośród Kozaków, ale: "dobrze nam i Rzeczpospolitej zasłużonych i ludzi rycerskich". Ci zaś spośród kozaków, którzy nie zostali wpisani do rejestru, mieli zostać obróceni w chłopów. Poza tym zabroniono kozakom mieszkać w miastach i kontaktować się z mieszczanami (warunki kozackiej kapitulacji z grudnia 1637 r. brzmiały następująco: "Poddajemy się pod miłosierdzie i wolę Jego Królewskiej Mości i wszystkiej Rzeczypospolitej, tudzież Jaśnie Wielmożnych Ich Mościów Panów hetmanów koronnych (...) w zupełnej wierze, cnocie i poddaństwie Rzeczypospolitej trwać na potomne czasy będziemy"). Od tego czasu zaczął się 10-letni pokój na Ukrainie, który zaowocował wzmożoną kolonizacją tej ziemi (a raczej jej polonizacją, bowiem nie tylko Polacy tam przybywali, również Litwini, ale przede wszystkim Rusini, którzy się całkowicie spolonizowali). Panował pokój i niesamowity dobrobyt (chociaż już wówczas pojawiły się pierwsze problemy w kwestii handlu zbożem, gdyż polskie zboże nie było już tak popularne w Europie jak w wieku XVI czy na początku XVII, ale wciąż  sprzedawano je z zyskiem). Poszczególne ziemie rozwijały się i bogaciły, król planował stworzenie floty bałtyckiej, oraz wielką wyprawę przeciwko Turkom (o czym pisałem w serii: "Władysław IV i plany wielkiej wojny z Imperium Osmańskim"), na co oczywiście za nic nie chciała zgodzić się szlachta, której było dobrze w trakcie pokoju i nie chciała tego stanu zmieniać, a zresztą w tej wojnie upatrywała planów wzmocnienia władzy królewskiej. 

Ostatecznie do tej wojny nie doszło, ale król (poprzez swych przedstawicieli i posłańców) mamił do tej wojny Kozaczyznę, która była gotowa iść na bisurmanów przede wszystkim po to, aby zdobyć łupy i wywalczyć sobie rejestr, oraz nowe prawa. Śmierć Władysława IV (20 maja 1648 r.) definitywnie pokrzyżowała te plany. Poza tym na Ukrainie objawił się dotychczasowy pisarz wojska zaporoskiego - Bohdan Jeremi Chmielnicki. Wiosną 1647 r. doznał on krzywdy z rąk Daniela Czaplińskiego - chorążego księcia Aleksandra Koniecpolskiego (syna hetmana wielkiego -  Stanisława Koniecpolskiego), który najechał i spalił mu chutor Subotów, oraz porwał jego żonę. Chmielnicki początkowo szukał sprawiedliwości u króla Władysława, ale od niego uzyskał szablę i radę: "Jesteś żołnierzem, broń się!". W grudniu 1647 r. Chmielnicki uciekł na Sicz Zaporoską, gdzie podżegał do kolejnego buntu przeciwko Polakom ("królewientom"), a następnie wyjechał na Krym, aby uzyskać wsparcie Tatarów. Co prawda w styczniu 1648 r. bunt na Siczy nieco poplątał mu szyki, ale szybko przywrócił porządek, a w marcu chan - Islam Girej wysłał na Zaporoże Tuhaj-Beja i sojusz kozacko-tatarski doszedł do skutku.


- WSZYSTKO DLATEGO ŻE CZAPLIŃSKI CHUTOR CI ZABRAŁ, ŻE CI ŻONĘ UWIÓDŁ (...)
SPÓJRZ CO SIĘ DZIEJE NA UKRAINIE, KTO TUTAJ SZCZĘŚLIWY - KRÓLEWIĘTA I GARSTKA SZLACHTY. DLA NICH ZIEMIA, DLA NICH ZŁOTA WOLNOŚĆ, A RESZTA? BYDŁO! JAKIEJ WDZIĘCZNOŚCI DOZNAŁO WOJSKO ZAPOROSKIE ZA KREW W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ PRZELANĄ, GDZIE PRZYWILEJE KOZACKIE. WOLNYCH KOZAKÓW W CHŁOPÓW CHCĄ ZMIENIĆ. CHCĘ WOJNY Z NIMI, NIE Z KRÓLEM, KRÓL TO JEST OJCIEC, A RZECZPOSPOLITA MATKA 
- I DLATEGO NA MATKĘ TATARÓW ŚCIĄGASZ? 
- MAMY IŚĆ NA PEWNĄ ŚMIERĆ, MA NAS CZEKAĆ LOS POPRZEDNICH POWSTAŃ? (...) Z RZECZPOSPOLITĄ WOJNY NIE CHCĘ, NIECH NAM PRAWA PRZYWRÓCĄ -  TATARÓW ODPRAWIĘ.




POWSTANIE i WOJNA


 4 maja 1648 r. czerń kozacka wymordowała swoją starszyznę (z poduszczenia Chmielnickiego). Mamiony zapewnieniami chana o pokoju z Rzeczpospolitą i listami od Chmielnickiego (w którym ten jedynie domagał się sprawiedliwości w swojej sprawie) hetman wielki koronny (od 1646 r. po śmierci Koniecpolskiego) Mikołaj Potocki ruszył prawym brzegiem Dniepru na Zaporoże z armią liczącą 6000 żołnierzy (głównie jazdy), w awangardzie wysyłając swego syna Stefana. Ten wpadł w pułapkę Kozaków i Tatarów nad Żółtymi Wodami i poniósł całkowitą klęskę (11-16 maja), wzięty do niewoli i odniósłszy śmiertelną ranę, wkrótce potem zmarł. Teraz pod Korsuniem Chmielnicki i Tuhaj-Bej dopadli jego ojca -  hetmana Potockiego i zadali mu jeszcze większą klęskę (26 maja). Zginęło 500 polskich żołnierzy, a wielu dostało się do niewoli - w tym również obaj hetmani wielki i polny. Błędem hetmana Potockiego było przyjęcie bitwy natychmiast tak jak radził hetman polny Marcin Kalinowski, a poza tym niechęć do połączenia swych sił z kniaziem Jeremi Wiśniowieckim - którego nie lubił. Ten sam hetman Potocki który dziesięć lat wcześniej (w grudniu 1637 r.) pod Kumejkami rozbił Kozaków Pawluka i Skidana - wykazując się przy tym znaczną wiedzą wojskową, tym razem totalnie się zhańbił. Sądził bowiem że łatwo da sobie radę z Kozakami traktując ich jako zwykłą czerń którą można przepędzić. To go zgubiło (poza tym jak twierdzą niektóre źródła w czasie bitwy "rozchorował się" (to taki eufemizm, tak naprawdę schlał się w sztok i był praktycznie nieprzytomny). Po bitwie przyszła też wieść o śmierci króla Władysława IV (20 maja 1648 r.) szykowała się więc nowa elekcja. A tymczasem po zwycięstwie Chmielnickiego pod Korsuniem chłopstwo ukraińskie chwyciło za broń, rabując dwory i mordując szlachtę. Wielkie powstanie wybuchło na całej Ukrainie, dochodząc swym zasięgiem aż do Prypeci.


"TUHAJ-BEJ ROZSIERDZIŁ SIĘ"



Po śmierci monarchy ustawały wszystkie urzędy, państwo praktycznie przestawało funkcjonować (jako interreks władzę w tym momencie obejmował prymas i można było pewne instytucje uruchomić na zasadach wyjątkowych poruczeń), dlatego też należało czym prędzej wybrać nowego króla, a nie było to łatwe w sytuacji szalejącego buntu ukraińskiego chłopstwa i jawnego już powstania Kozaczyzny wspieranej przez Tatarów. Do tego przecież mogła się włączyć Moskwa, a i Szwecja, a i sułtan i Bóg wie kto jeszcze. Rzeczpospolita stanęła na krawędzi upadku. Stronnictwo ugodowe wobec Kozaków reprezentował kanclerz wielki koronny - Jerzy Ossoliński, który wraz z wojewodą kijowskim Adamem Kisielem opracował program zakończenia powstania na zasadzie spełnienia żądań Chmielnickiego (domagał się on podniesienia rejestru do 12 000, wydzielenia autonomicznego państwa kozackiego z części województwa kijowskiego, aż do Białej Cerkwi, zapewnienia wpływów kleru prawosławnego na Litwie i Rusi, oraz zwrotu kilku cerkwi w niektórych miastach - w tym w Lublinie). Przeciwnikami pojednania byli książę Jeremi Wiśniowiecki (olbrzymi magnat kresowy, Rusin z pochodzenia z serca Polak), oraz Aleksander Koniecpolski. W czerwcu i lipcu 1648 r. Wiśniowiecki (wraz ze swymi własnymi pocztami zbrojnymi) rozpoczął kampanię przeciwko "hultajstwu" broniąc siedzib szlacheckich i okrutnie każąc wszelkie wybryki chłopstwa (chłopi byli wieszani lub też nabijani na pal). W tym czasie - 1 czerwca - chan Islam Girey był już pod Białą Cerkwią (na czele kilkudziesięciu tysięcy ordyńców), gdzie połączył się z Chmielnickim i Tuhaj-Bejem. Orda rozlała się po Wołyniu, Podolu i południowej Litwie, biorąc w jasyr, grabiąc i mordując. Przykłady okrucieństw popełnianych na szlachcie, księżach i Żydach przez Kozaków i Tatarów są niezwykle dojmujące i niewiele różnią się od tych, do których doszło w czasie rzezi Wołyńskiej w latach 1943-1944. Darujmy więc sobie przykłady tych okrucieństw (przy czym te okrucieństwa głównie dotyczyły Kozaków, Tatarzy bowiem co najwyżej gwałcili i brali w jasyr, nie dopuszczali się zaś aż takiego zbydlęcenia jak na przykład gotowanie noworodków na rożnie i zmuszanie matek do zjadania ich ciał, albo wieszanie noworodków na piersiach matek).






PS: Ponieważ temat ten jest nieco obszerniejszy niż zakładałem i aby dojść do puenty o której pisałem na początku, będę zmuszony niestety podzielić ten temat na co najmniej dwie, a być może nawet na trzy części. Nie chcę bowiem aby umknęły pewne ważne kwestie które wydają się nieistotne, ale tylko wówczas kiedy się na nie patrzy indywidualnie. Ja staram się na rzeczy takie patrzeć całościowo i jeżeli chcę porównać obecną sytuację do czasów XVIII-wiecznych (bo o to właśnie chodzi, choć oczywiście doprecyzuję który okres mam tutaj na myśli) to najpierw chciałbym wyjaśnić fenomen zaprzaństwa z czasów Potopu.


CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz