Łączna liczba wyświetleń

piątek, 18 listopada 2016

CZY RÓWNOŚĆ PŁCI TO FIKCJA? - Cz. I

A TAKŻE CZY XXI WIEK 

BĘDZIE WIEKIEM KOBIET?






Postanowiłem oto założyć taki trochę prowokacyjny temat. Dlaczego prowokacyjny? Ponieważ ja osobiście uważam że równości (jakiejkolwiek równości, nie tylko płci) nie da się nigdy uzyskać w żadnym społeczeństwie - równość jest bowiem niemożliwa do osiągnięcia, gdyż przeciw niej występuje ... ludzka natura. Zawsze znajdą się ludzie, którym równość będzie nie na miejscu - zawsze będą "równi i równiejsi" (i tego się zmienić niestety nie da). Uważam że jedynie wolności jesteśmy w stanie doświadczyć, ale ... jedynie indywidualnie. Frazesy o równości wypowiadali od wieków, przeróżni "ulepszacze dziejów", zawsze jednak wychodziło gorzej niż było wcześniej. 

Ja np. nie mogłem zrozumieć żalów młodej dziewczyny, która na jednym z feministycznych forów (które kiedyś odwiedzałem), nie potrafiła zrozumieć dlaczego w jej szkole chłopcy mają lekcje z mechaniki i elektromechaniki, zaś dziewczynki przygotowuje się do roli przyszłych mam, ucząc je przewijania pieluch i ogólnej opieki nad dzieckiem. Uważam (zresztą tak właśnie napisałem, za co spadły na mnie gromy od pań feministek z tamtego forum), że jeśli ona prywatnie chciałaby uczyć się tego co chłopcy, to myślę że powinna powiedzieć o tym nauczycielowi lub wychowawcy i poprosić o przepisanie na zajęcia z mechaniki. Ona zaś oburzyła się (jak sama pisała), na ów podział i wyszła z klasy. I co według niej ta demonstracja miała pokazać? Nie rozumiem tego? Co ciekawe, owa dziewczyna nie potrafiła zrozumieć własnych koleżanek z klasy, które miały jej mówić (jak sama tłumaczyła): "co ci przeszkadza, przecież to nam się w przyszłości przyda". I to ostatnie zdanie powinno być w zasadzie kwintesencją różnicy, jakie istnieją pomiędzy kobietami a propagatorkami feminizmu, dokładnie bowiem takie same różnice można by spotkać pomiędzy robotnikami (lub chłopami), a komunistycznymi doktrynerami. 

Jak bowiem narodził się feminizm? Ten feminizm który widzimy dzisiaj, ma bardzo niewiele wspólnego z ruchem sufrażystek, walczących o równe prawa wyborcze dla mężczyzn i kobiet (co jest rzeczą bezdyskusyjną). Zauważmy że ten dzisiejszy feminizm narodził się w latach 60-tych, pod wpływem, a właściwie z inspiracji Związku Sowieckiego. Młodzi ludzie Zachodu, czyli owi buntownicy ruchu hippisowskiego, głoszący m.in.: hasła: "Make love not war", dążyli do bardzo szlachetnych i pięknych celów, pragnęli bowiem pokoju na świecie, rozbrojenia oraz wolnej miłości. Ci ludzie ostro protestowali w czasie wojny w Wietnamie, protestowali przeciwko polityce USA, przeciwko polityce Francji czasów de Gaulle'a, i w ogóle przeciwko systemowi kapitalistycznemu. Ale jednocześnie pojawiały się tam hasła o sprawiedliwości społecznej jaką niesie ustrój komunistyczny, dochodziło do publicznych pochwał Karola Marksa, Fryderyka Engelsa, Józefa Stalina czy Mao Tse-tunga, czy wywieszania czerwonych flag z sierpem i młotem na francuskich i niemieckich uniwersytetach. Takie ruchy jednak (jawnie odwołujące się do komunizmu), nie znajdowały szerszego poparcia w społeczeństwach państw zachodnich przełomu lat 60-tych i 70-tych. 

Hasła "rozbrojenia Zachodu" (szczodrze opłacane przez Związek Sowiecki i powielane przez agentów tego tworu - niekiedy zupełnie nieświadomych komu pomagają swoimi głupkowatymi protestami - tzw.: "pożytecznych idiotów", jak określił im podobnych sam towarzysz Lenin), oraz szczęścia w nowym "komunistycznym raju", były jednak nieskuteczne, należało więc wymyślić coś innego, co może dotrzeć do społeczeństw zachodnich państw. Wymyślono więc ... feminizm. Bowiem zamiast "Kapitału" Marksa, dano ludziom do czytania "Drugą płeć" Simone de Beauvoir (komunizującej działaczki, partnerki życiowej Jeana-Paula Sartre'a, który był apologetą marksizmu). Tak narodził się dzisiejszy agresywny i wojujący feminizm, zresztą nie tylko ta ideologia jest bękartem komunizmu. System komunistyczny (o czym zresztą wcześniej już też pisałem) "spłodził" wiele takich wrogich ludzkości (i zdrowemu rozsądkowi) "rozwiązań". Jednym z najwcześniejszych "dzieci" bolszewizmu był niemiecki nazizm. Dziś porównywanie nazizmu z ideologią prawicową jest grubym przekłamaniem, nazizm "wykluł się" właśnie z komunizmu (sam Hitler wielokrotnie powtarzał że czytywał "Kapitał" Marksa, i że zrobił on na nim duże pozytywne wrażenie, zaś jeszcze w latach 20-tych XX wieku, na paskach paramilitarnych oddziałów SS i SA widniały - obok swastyki - wizerunki sierpa i młota). Żeby się jednak odróżniać, stali się "narodowymi" socjalistami. Tyle co do "pokrewieństwa" jednej, drugiej (i trzeciej), ideologii.

Komunizm był chorobą zatruwającą umysły, był pandemią zagrażającą zdrowemu rozsądkowi. Komuniści zbroili się na potęgę po to tylko by ... walczyć o pokój, feminizm promuje nierówność, po to by ... wprowadzić równouprawnienie. No cóż, niedaleko pada jabłko od jabłoni - prawda? Równość? To hasło również nie schodziło z ust komunistycznych ideologów, inaczej to jednak definiowali - jako np. "sprawiedliwość społeczną". Ale i inne hasła są wspólne - tam "wyzysk klasowy", tu - "wyzysk patriarchalny", tam "krwiożerczy kapitaliści i burżuje" - tu - "męscy prześladowcy kobiet" (hasła typu: "Siostro, pier...ol maczo-mena" itd.), tam "likwidacja nierówności społecznych", tu - "likwidacja dyskryminacji płciowej" itd. W rzeczywistości ideolożki feminizmu okłamują kobiety, twierdząc że ich przeciwnikiem są mężczyźni. Prawdziwymi wrogami kobiet są bowiem owe "baby" które na ich karkach chcą dorwać się do władzy. Dla nich kobiety są tylko środkiem do spełnienia ICH partykularnych celów.




Ale przecież są też miliony kobiet, które podzielają poglądy feministyczne, naprawdę wierząc że ta ideologia pomoże im zmienić to, co według nich należy zmienić. Ja również dostrzegam wiele niesprawiedliwości w stosunku do kobiet. Uważam zresztą kobiety za najdoskonalsze stworzenia, bez których cała cywilizacja ludzka nie miałaby najmniejszego sensu. Gdyby zabrakło kobiet, mężczyźni straciliby wenę by tworzyć, zresztą życie wówczas zupełnie straciłoby sens. I te wszystkie kobiety naprawdę wierzą, że feminizm pomoże im w czymkolwiek. Mylą pojęcia, mylą niestety też ... epoki. Świat który bowiem nadchodzi - XXI wiek, nie będzie wiekiem kobiet, a stanie się wiekiem takiego ich ucisku, o jakim dawno zapomniały - ale o tym później. Ale wróćmy na moment jeszcze do komunizmu. Moi drodzy, po ostatnich wyborach w Stanach Zjednoczonych, w których zwyciężył Donald Trump, dobitnie okazało się, ile w amerykańskim społeczeństwie jest złogów bolszewickiej zarazy. Zobaczcie w ilu głowach komunizm (czyli dla tych ludzi, którzy w nią wierzą - ideologia równości i powszechnego szczęścia), poczynił nieodwracalne spustoszenia? Ale skupmy się na czym innym. 

W Waszyngtonie (stolicy USA i polityczno-administracyjnym sercu tego kraju), na kampusie uniwersyteckim, studenci spalili ... amerykańską flagę. Rozumiecie to - oni, Amerykanie, spalili flagę własnego kraju, o czym to świadczy? Ano o tym moi drodzy, że ci "studenci" są tak przesiąknięci wszelki lewacko-feministycznymi ideologiami (a komunizmem na czele), że nie czują się wcale obywatelami Stanów Zjednoczonych Ameryki, i dla nich równie dobrze ten kraj mógłby w ogóle przestać istnieć. I to jest polityczno-intelektualna przyszłość tego narodu, to są ludzie, którzy mają dbać o rozwój kraju i dobro jego mieszkańców - ludzie, którzy palą ... flagę ... własnego ... państwa?! O co tu idzie? O złogi postbolszewicko-lewacko-feministyczno, ci ludzie są już niczym zombie, są straceni, oni myślą już zupełnie innymi kategoriami, wśród których nie ma ani patriotyzmu, ani poświęcenia się dla dobra wspólnoty. Jest jedynie nihilizm, ateizm, konsumpcjonizm, buta, agresja i karierowiczostwo. Swoją drogą w protestach przeciwko wyborowi Trumpa na prezydenta USA, biorą udział również ... komuniści, którzy zupełnie się tego nie wstydzą, oni się wręcz z tym afiszują. Co zdrowo-myślący, patriotyczni Amerykanie mogą z tym wszystkim zrobić? Ja tego nie wiem, wiem jednak jak ja bym się zachował w takim przypadku (choć może nie bezpośrednio po wyborach), gdyby komuniści zaczęli mi wychodzić na ulice. 

Uczyniłbym bowiem to samo, co zrobił Ronald Reagan w 1969 r. jeszcze jako gubernator Kalifornii, gdy mu na kampusie Berkeley uaktywniła się bolszewicka piąta kolumna (czyli ogłupieni marksizmem studenci). Ostro spacyfikował protesty, wyprowadzając policję i Gwardię Narodową. Uczynił bym również podobnie jak zrobił to Marszałek Piłsudski w marcu 1928 r. podczas inauguracji sejmu II kadencji Niepodległej Rzeczypospolitej, gdzie bolszewicko-ruska agentura, w postaci posłów komunistycznych, zaczęła wznosić okrzyki: "Precz z faszystowskim rządem Piłsudskiego!". Ponieważ krzyki nie milkły, pomimo próśb o spokój, Marszałek nakazał ... aresztować siedmiu komunistycznych posłów i wyprowadzić ich z sali (zostali z niej wyniesieni). To wszystko może wydawać się radykalne, ale wierzcie mi, innej drogi nie było. Można bowiem się spierać, mieć różne poglądy, można być zwolennikiem tej lub innej opcji politycznej, ale MUSI zaistnieć jakaś wspólna platforma porozumienia. Taką platformą jest bezpieczeństwo i niepodległość własnego kraju, jeśli nawet i wybrani do parlamentu posłowie (choćby nie wiem w co wierzyli i jakie mieli poglądy na politykę) nie identyfikują się z najważniejszą ideą, jaka powinna przyświecać każdemu obywatelowi danego kraju - czyli Niepodległością i dążeniem do umocnienia (politycznego, militarnego, kulturalnego i jakiegokolwiek innego) znaczenia swego kraju, to to nie są żadni posłowi, żadni tam studenci, żadni obywatele - to po prostu jest piąta kolumna, która należy wyprowadzić lub spacyfikować.


PROKOMUNISTYCZNY FILM 
O MARSZAŁKU PIŁSUDSKIM z 1980 r. 
pt.: "ZAMACH STANU"
W REŻYSERII RYSZARDA FILIPSKIEGO (JEDNOCZEŚNIE ODTWÓRCY GŁÓWNEJ ROLI)
PS: WYJĄTKOWE BADZIEWIE 



Ale wracając do kobiet i feminizmu. No może feminizmu mniej - nie ma bowiem sensu zajmować się upadającymi na naszych oczach ideologiami, skupmy się raczej na kobietach i roli, jaka (niestety), czeka je w XXI wieku. Powiem otwarcie bez owijania w bawełnę - kobiety MUSZĄ wrócić do roli, jaką pełniły przed tzw.: "rewolucją feministyczną", a od tego jak szybko się to stanie, zależy przede wszystkim ich własny los. O co chodzi, bo zapewne nie będę zrozumiany, gdybym tylko na tym poprzestał. Mianowicie chodzi o to, że powrót kobiet do wychowywania i pielęgnowania dzieci (jak również dbania o tzw.: "ciepło domowego ogniska"), to jest rzecz już przesądzona i oczywista, a stanie się realna za jakieś dwadzieścia, trzydzieści, no może czterdzieści lat. Dlaczego? Dlatego że kobiety zostały same, tak SAME! Żadne organizacje feministyczne, ani jakiekolwiek inne, które głoszą równość (czy równouprawnienie), długo nie przetrwają w nowych czasach. Zbliża się bowiem powódź, która zatopi wszystkie feministyczne skrajności, a te kobiety które "ocaleją" staną się niewolnicami XXI wieku. Zapewne większość czytelników tego bloga pojmuje już o co chodzi? Chodzi o muzułmanów i ich niekontrolowaną imigrację do Europy. 

W tamtej kulturze kobieta nic, zupełnie NIC nie znaczy, jest tylko seksualną zabawką mężczyzny i matką jego dzieci - nic więcej (no chyba że oczywiście jej muzułmański mąż i pan, wyrazi zgodę aby mogła np. wyjść z domu, to  rzeczywiście będzie duże wyróżnienie dla kobiety - żony i matki). Zauważcie drogie Panie, że już teraz - już teraz wasze prawa są powolutku zwijane. Ale, co ciekawe, jedynie w przypadku "kolorowych lekarzy" z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, bowiem w przypadku mężczyzn z Europy, to nadal pozwala się Wam (czyli tzw.: organizacjom feministycznym, które są finansowane również przez ludzi, którzy sprowadzili do Europy ten cały muzułmański potop), protestować i "walczyć z patriarchatem". Biała kobieta z Europy, w konfrontacji z muzułmaninem, który do tej Europy przybył, jest już na przegranej pozycji, bowiem wszystkie organizacje (feministyczne, ale nie tylko, również cały aparat państwowy), stają po stronie owego "biednego uchodźcy". Kobieta w starciu z takim, pewnym siebie i gotowym na wszystko facetem, jest z góry przegrana. Jeśli ją zgwałci - jej wina, mogła trzymać odstęp, mogła nie prowokować, natomiast sprawca w najgorszym przypadku dostanie do odpracowania jakieś "prace społeczne" (które i tak oleje i nikt mu nic nie zrobi, bo wszyscy się boją), z reguły jednak, nawet jeśli sprawca zostanie zatrzymany, to sądy (europejskie sądy), szybko go uniewinnią, dając Wam - kobietom jasno do zrozumienia kto teraz rządzi. 

Wy, drogie panie feministki z tymi swoimi organizacyjkami możecie już tylko protestować przeciwko białym mężczyznom (którzy i tak Was gwałcić nie będą, bo są wychowani w innej kulturze), ale już Wam niewolno oskarżyć jakiegoś bliskowschodniego "kardiochirurga z opuchniętymi jądrami", bo jeśli to zrobicie, to nie dosyć że przejdziecie przez piekło policyjno-sądowych procedur, to na końcu i tak zostanie on uniewinniony 9jak miało to miejsce ostatnio w Szwecji). Już Was przygotowują do roli niewolnic XXI wieku. To jest oczywiste, i nie dostrzega tego jedynie polit-poprawny, zapatrzony w "nowy, wspaniały świat" przyszłości - dureń. Kobiety są na straconych pozycjach z dwóch powodów, z których pierwszy (według mnie) jest w zasadzie nie do odwrócenia (ponieważ wynika również z kobiecej biologii), a drugi ... został sztucznie (celowo) stworzony, po to, aby osłabić jedynych prawdziwych obrońców kobiet - europejskich mężczyzn. Pierwszy powód kobiecej słabości jest dość banalny i raczej powszechnie znany - jest nim wzajemna niechęć jednej kobiety do drugiej i to nie podlega żadnej dyskusji, w zasadzie ten powód można by w ogóle odrzucić, gdyż nie ma możliwości aby cokolwiek w tej kwestii zmienić. Kobiecą zawiść i wzajemną nienawiść pięknie spuentował Oscar Wilde, pisząc:


"DZIEJE KOBIETY TO DZIEJE NAJGORSZEJ TYRANII, JAKĄ ZNAŁ ŚWIAT, TYRANII SŁABEGO NAD SILNYM. TO JEDYNA TYRANIA KTÓRA SIĘ NIE KOŃCZY"  



Zaś w starym już (z 13 października 2002 r.) numerze "Wprost", znalazłem również i takie stwierdzenia, do tytułu: "Kobieta największym wrogiem kobiety":



 "W NATURZE DZIEWCZĄT LEŻY WYJĄTKOWE OKRUCIEŃSTWO WOBEC PRZEDSTAWICIELEK SWEJ PŁCI, CZĘSTO NIEDAWNYCH PRZYJACIÓŁEK"

"KOBIETY NAŁOGOWO KRADNĄ SOBIE MĘŻÓW, KOCHANKÓW I PRACĘ. WYKAZUJĄ SIĘ AUTODESTRUKCJĄ I AUTOAGRESJĄ NA NIEWYOBRAŻALNĄ SKALĘ"

"VICTORIA BURBANK, ANTROPOLOG Z UNIVERSITY OF CALIFORNIA, PRZEBADAŁA 1370 KOBIET Z CAŁEJ AMERYKI, REPREZENTUJĄCYCH NAJRÓŻNIEJSZE PROFESJE. 91 PROCENT SKARŻYŁO SIĘ, ŻE NAJWIĘKSZE SZYKANY SPOTKAŁY JE ZE STRONY INNYCH KOBIET. ZALEDWIE 17 PROCENT POLEK (BADANIA CBOS), CHCIAŁOBY ŚCIŚLE WSPÓŁPRACOWAĆ Z KOBIETAMI, A AŻ 30 PROCENT NASZYCH RODACZEK UWAŻA ZA NIE DO PRZYJĘCIA UZNANIE ZWIERZCHNOŚCI INNEJ KOBIETY (PODOBNIE MYŚLI 42 PROCENT FRANCUZEK).

"NIEMIECKI BADACZ ECKHARD VOLAND Z UNIWERSYTETU W GIESSEN WYSUNĄŁ TEZĘ, ŻE NIECHĘĆ TEŚCIOWYCH DO SYNOWYCH MA WYTŁUMACZENIE GENETYCZNE. ZDANIEM NAUKOWCA, TEŚCIOWE MOGĄ PODEJRZEWAĆ, ŻE DZIECKO SYNOWEJ JEST BĘKARTEM. TA NIEPEWNOŚĆ POWODUJE PODŚWIADOMA NIECHĘĆ DO NOWEJ CÓRKI"

"OD KIEDY MĘŻCZYZNA STRACIŁ PATRIARCHALNĄ POZYCJĘ, KOBIETY STRACIŁY "WSPÓLNEGO WROGA". CORAZ WIĘCEJ KOBIET ROBI KARIERĘ, A NA TYM POLU KAŻDY JEST RYWALEM. NIE WYSTĘPUJĄ JEDNAK PRZECIWKO MĘŻCZYZNOM, BO ICH REAKCJA MOGŁABY BYĆ STANOWCZA I OSTRA. WOLĄ UDERZYĆ W INNE KOBIETY, BO WIEDZĄ JAK JE RANIĆ"



To jest jeden powód, dla którego kobiety będą ponownie w przyszłości sprowadzone do roli "opiekunek domowego ogniska", pytanie tylko czy stanie się to wraz z pozbawieniem kobiet wszelkich dodatkowych praw (jak ma to miejsce w kulturze islamu, która zaczyna zdobywać coraz silniejszą pozycję w Zachodniej Europie), czy też nastąpi to na zasadzie zrównoważonej, obopólnej korzyści obu płci, w celu przetrwania Europy i utrzymania dotychczasowych politycznych (i w dużej mierze społecznych) praw kobiet, wywalczonych jeszcze przez sufrażystki? Na to pytanie kobiety dzisiaj w Europie i USA muszą sobie odpowiedzieć same, jeśli nie powrót do modelu rodziny z lat 50-tych, to już wkrótce czeka was powrót do epoki niewolnictwa, i to tak barbarzyńskiego, ze nawet wasze babki (czy babki waszych babek), nigdy czegoś takiego nie znały. Drugi zaś powód tego stanu rzeczy jest bardziej złożony i pozwolę sobie omówić go w kolejnej cześć tego tematu.





CDN.
 

1 komentarz:

  1. Witam wszystkich,

    coś do poczytania o tym, jak się uzupełniamy, z innej perspektywy:

    https://treborok.wordpress.com/kobieca-energia-meska-energia-wspoldzialanie-miedzy-czakrami/?preview=true

    Pozdrawiam, Justyna

    OdpowiedzUsuń