Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 6 listopada 2016

POCAŁUNEK MONGOLSKIEGO KSIĘCIA NA LODOWEJ PUSTYNI - Cz. II

CZYLI DZIEJE EURAZJATYZMU






"WŚRÓD ROSJAN PANUJE DZIWNY PRZESĄD, MÓWIĄCY, ŻE ICH PRZEZNACZENIEM JEST WŁADAĆ ŚWIATEM. MODLITWY DUCHOWNYCH W KOŚCIELE PRZEPLATAJĄ SIĘ Z ŻĄDANIEM RYCHŁEGO SPEŁNIENIA TEJ "BOŻEJ MISJI"

NEILL S. BROWN
Ambasador USA w Rosji
28 stycznia 1852 r.


Nim przejdę do tematu, mała dygresja dotycząca osoby niejakiego pana Jabłonowskiego (a w rzeczywistości Wojciecha Olszańskiego). Jakiś czas temu, w jednym z moich poprzednich tematów, napisałem że (według mnie) pan Aleksander Jabłonowski vel Wojciech Olszański to (być może zupełnie nieświadomie), najzwyklejszy ruski agent wpływu w naszym kraju - oto ów post. Obecnie na YouTubie pojawia się coraz więcej filmików z udziałem tego pana, których ja co prawda nie oglądam w całości, choć mniej więcej przysłuchuję się temu, co ma on do powiedzenia. I ostatnio właśnie naszła mnie taka refleksja, mówię sobie - Facet mówi całkiem logicznie, nawet pod niektórymi z jego postulatów sam mógłbym się podpisać, dlaczego więc uznałem go za ruskiego agenta wpływu? Przecież do cholery - myślę sobie, nie każdy jest jednakowy i nie każdy tak samo musi wyrażać swe przekonania, dlaczego w tak niesprawiedliwy sposób potraktowałem pana Jabłonowskiego vel Olszańskiego? Może najpierw powinienem dać mu szansę, może powinienem bardziej się wsłuchać w to co mówi, może ja tego nie rozumiem, może to właśnie ze mną jest coś nie tak, a nie z panem Jabłonowskim. I gdy te wszystkie myśli już ogarnęły mnie na dobre, postanowiłem sobie obejrzeć ostatni (lub jeden z ostatnich), filmików, które portal "Sumienie Narodu" wrzucają na YouTube. Każdemu bowiem należy dać szansę, tym bardziej że facet naprawdę nie mówi głupio.

No i co? No i nie dałem rady, mówcie co chcecie, ale wytrzymałem jedynie niecałe pięć minut, potem musiałem to wyłączyć. Nie dlatego że Jabłonowski/Olszański mówił rzeczy głupie (na przykład jego postulat, odnośnie obywatelskiego jednoczenia się społeczeństwa, jest nie tylko słuszny, ale niezwykle potrzebny, elity polityczne powinny bowiem zostać wyłonione oddolnie, ze społeczeństwa, a nie dziedziczyć "zasługi" mamusiów i tatusiów, niejednokrotnie komunistycznych kapusiów w nowej rzeczywistości), tylko dlatego że rusofilizm, jaki od niego płynie, wylewa się już nie tylko z jego ust, ale i z ... uszu. A wiecie co w tym wszystkim jest najdziwniejsze? Że Jabłonowski prawie w ogóle nie wspomniał o Rosji, raz tylko mówiąc że elity rządzące chcą nas przygotować na wojnę z Rosją. Pomimo tego, że ja bardzo nie lubię jak w mediach straszy się społeczeństwo wizją wojny z Rosją (co ostatnio stało się nawet udziałem gen. Romana Polko, byłego dowódcy elitarnej jednostki bojowej "Grom", którego bardzo szanuję), to jednak to co mówi pan Jabłonowski (a może raczej to czego ... nie mówi, a co można wyczytać między wierszami), sprawia bardzo dziwne (podejrzane) wrażenie. Ja, pomimo najszczerszych chęci, nie byłem w stanie (choć raz jeszcze powtórzę, uważam część jego postulatów za słuszne), wytrzymać do końca tego, co ona tam mówił w tym filmiku. Dla mnie pan Jabłonowski vel Olszański, to taki trochę fircyk, który jednak ma ku sobie przyciągnąć (i spróbować "zagospodarować"?), patriotycznie nastawioną młodzież, szczególnie młodych narodowców, którzy jak dla mnie zawsze stanowili łatwą przynętę dla wszystkich rosyjskich i sowieckich akcji dywersyjno-dezinformacyjnych (tzw.: "miękkie podbrzusze"). 

 



A WRACAJĄC JUŻ DO TEMATU 


Pragnę zaprezentować poglądy geopolityczne najważniejszego bodajże politycznego mentora Aleksandra Dugina - Mikołaja Danilewskiego. Zacznijmy więc od krótkiej noty biograficznej owego pana


MIKOŁAJ DANILEWSKI 

1822-1885




Mikołaj Jakowlewicz Danilewski urodził się 28 listopada 1822 r. w wiosce Oberec w Cesarstwie Rosyjskim. Pochodził z rodziny wojskowej, jego ojciec - Jakow Iwanowicz Danilewski był najpierw pułkownikiem huzarów carskich, a potem generałem brygady. Jakow rozpoczął studia medyczne na Uniwersytecie Moskiewskim w 1812 r. które zaraz potem musiał przerwać, jako że rozpoczęła się inwazja Cesarza Napoleona na Rosję, więc zaciągnął się do armii. Brał udział w wielu kampaniach i bitwach, łącznie z przegraną dla Rosji wojną krymską 1853-1856. W czasie tej kampanii w 1855 r. Jakow Danilewski zmarł na cholerę. Jego syn, młody Mikołaj też od najmłodszych lat przejawiał pasje żołnierskie, w latach 1826-1832, podróżował wraz z ojcem w jego pułku. W 1837 r. rozpoczął studia w renomowanym liceum w Carskim Siole. Odebrał tam bardzo gruntowne wykształcenie, w skład którego wchodziło: prawo (w tym historia prawa rzymskiego i rosyjskiego), nauki polityczne (ekonomia polityczna, dyplomacja, historia, geografia i statystyka), języki obce: niemiecki, francuski, angielski i łacinę, oraz etyka i filozofia. Szkoła bardzo duży nacisk kładła również na wychowanie patriotyczno-religijne młodzieży, dlatego też młody Danilewski studiował tam również Pismo Święte oraz historię Cerkwi prawosławnej.

Szkoła oprócz bardzo dobrego przygotowania praktycznego w naukach ścisłych i religijnych, dość swobodnie jednak traktowała nauki humanistyczne - np. nauka historii kończyła się na Ludwiku XVI i nie omawiano już zagadnień związanych z Rewolucją Francuską, by: "niepotrzebnie nie mącić młodzieży w głowach". W szkole był stały rygor i wojskowy dryl, stosowano też za najdrobniejsze przewinienia kary cielesne. Zaś gen. Glotgoer, jeden z wykładowców - osobiście namawiał uczniów do wzajemnego szpiegowania i donosicielstwa. Mimo to Danilewski zawiązał tam pierwsze przyjaźnie z późniejszymi rosyjskimi filozofami politycznymi m.in. z: Butaszewiczem, Pietraszewskim, braćmi Kajdanow, Kanykowem i Beklemiszewem. Danilewski był dobrym uczniem, jako jeden z najlepszych w szkole zaliczał poszczególne egzaminy i z wynikiem bardzo dobrym ukończył liceum w 1842 r. Danilewski miał wielką pasję, którą było zamiłowanie do nauk przyrodniczych i temu właśnie pragnął on się poświecić. W 1843 r. rozpoczął więc studia na Uniwersytecie Petersburskim, na którym podobnie jak wcześniej, zaliczał się do najlepszych uczniów.

Danilewski studiował zoologię, paleontologię i anatomię porównawczą, a jego wykładowcami byli sławni rosyjscy profesorowie: Iwan Szikowski i Stiepan Kutorga. Zaprzyjaźnił się tam z niejakim Piotrem Siemionowem, który stał się jego najlepszym przyjacielem. Razem wstąpili w 1848 r. do powołanego trzy lata wcześniej Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego. W 1849 r. zdał ostatnie egzaminy i z tytułem magistra botaniki zakończył naukę na Uniwersytecie Petersburskim. W tym też roku wraz z Siemionowem zaczął swoje pierwsze badania naukowe w guberni tulskiej. Ale jeszcze w tym samym roku został aresztowany i oskarżony o udział w tajnej, antypaństwowej organizacji pietraszewców (której przywódcą był jego szkolny kolega Michaił Pietraszewski). Owszem, Mikołaj brał udział w spotkaniach tej grupy, ale omawiano na nich nie tylko wydarzenia polityczne, lecz przede wszystkim naukowo-badawcze i to głównie dla nich Danilewski uczęszczał w tych spotkaniach. Śledztwo w jego sprawie rozpoczęło się 25 maja 1849 r. a aresztowano go po prawie miesiącu 22 czerwca tego roku. Przebywał w więzieniu do 10 listopada, gdy minister Czernyszew (na prośbę ojca) wyraził zgodę na jego uwolnienie (wcześniej jednak Danilewski musiał skrupulatnie wyjaśnić pisemnie swe związki z pietraszewcami).

Po podpisaniu dokumentu, w którym zobowiązywał się "nigdy więcej nie uczestniczyć w działalności jakichkolwiek tajnych kółek", oraz podpisaniu zobowiązania w którym obiecywał zachować w tajemnicy szczegóły śledztwa - jeszcze tego samego 10 listopada, opuścił mury więzienia.  Już w 1850 r. został skierowany do pracy w kancelarii gubernatora wołogodzkiego, otrzymał też państwową pensję. W 1852 r. przeniósł się do kancelarii gubernatora Samarii. W tym też roku we wrześniu, poślubił młodziutką Wierę Nikołajewnę, w której zakochał się na zabój. Jego szczęście nie trwało jednak długo, już bowiem w lipcu 1853 r. młoda małżonka zmarła na cholerę. Danilewski po tej śmierci długo nie mógł się otrząsnąć, wkrótce został jednak wysłany na wyprawę naukowo-badawczą w rejon rzeki Wołgi i okolic Morza Kaspijskiego, miał tam zbadać stan rybołówstwa. Ekspedycja trwała trzy lata (do 1856 r.), a Danilewskiego w tym czasie spotkała zarówno dobra jak i przykra wiadomość. Dobra, gdyż został mianowany głównym pomocnikiem kierownika wyprawy prof. Karla Ernsta von Baera (co równało się zwiększeniem państwowej pensji), a przykra, gdy w 1855 r. zmarł także na cholerę jego ojciec - gen. Jakow Danilewski.

W 1857 r. otrzymał on stałą państwową posadę, jako pracownik Departamentu Gospodarki Rolnej. W roku następnym kierował swą pierwszą wyprawą nad Morze Białe i Lodowate. Ta ekspedycja, mająca także ustalić stan rybołówstwa, trwała również trzy lata (do 1861 r.). W listopadzie 1860 r. Mikołaj poślubił siostrę swego przyjaciela - Olgę Mieżakową. W 1861 r. po zakończeniu pierwszej wyprawy, wyruszył na drugą do Norwegii (była to pierwsza zagraniczna podróż Danilewskiego), lecz już w październiku tego roku odbył trzecią podróż badawczą do Astrachania. W 1862 r. nastąpiły kolejne wyprawy nad jezioro Czudzkie i Pskowskie, a w 1863 r. podróż nad Morze Azowskie i Czarne, która trwała aż pięć lat. W wolnym czasie Mikołaj poświęcał się swej drugiej pasji, jaką były zagadnienia polityczne, a w zasadzie geopolityczne. Zbierał materiały, notował, pisał. W 1869 r. ukazało się jego największe dzieło, zatytułowane "Rosja i Europa", w którym przedstawił dokładną koncepcję euroazjatycyzmu, choć on używał określenia "panslawizm" (ową książkę pisał przez cztery ostatnie lata). W 1870 r. Danilewski wyruszył w kolejną już podróż badawczą na północno-zachodnie rejony kraju. Była to już jego ostatnia wyprawa. Zmarł 7 listopada 1885 r. A teraz skupmy się na jego poglądach geopolitycznych.


IDEA PANSLAWIZMU



 
Oto poglądy geopolityczne Mikołaja Danilewskiego, które zebrał w swym dziele, liczącym ponad 500 stron - "Rosja i Europa", wydanej w całości drukiem w 1871 r. (wcześniej w 1869 r. drukowanej w częściach w czasopiśmie "Świt"). Najważniejszą koncepcją polityczną Danilewskiego, było stworzenie imperium słowiańskiego pod przewodnictwem Rosji. Miało to być wielkie związkowe państwo, grupujące w swych granicach wszystkie narody słowiańskie, które jednocześnie miało być odpowiedzią na romańsko-germańską kulturę Europy Zachodniej. Przewidywał on nieuchronną konfrontację tych dwóch światów - Słowiańszczyzny i świata Zachodniego. Twierdził że Rosja powinna darować sobie wszelkie próby przyłączenia się do kultury romańsko-germańskiej, gdyż wywodzi się ona z innego pnia kulturowego, a Rosja w takiej wspólnocie byłaby wykorzystywana i pogardzana - jako odmieniec. Uważał że jest tylko jedna droga - utworzenie zjednoczonego Związku Wszechsłowiańskiego. Idea ta, jak twierdził, dla wszystkich narodów słowiańskich, powinna być najważniejszą ideą: "Zaraz po Bogu i Jego Świętej Cerkwi".

W skład tego imperium miały wejść mniejsze słowiańskie narody, takie jak Grecja (mimo że obecnie ze słowiańskością nie ma ona nic wspólnego), tutaj jednak miało zaważyć jej strategiczne położenie. Królestwo Greckie z przyłączonym do niej terytorium Epiru, Tesalii i południowo-zachodniej Macedonii, oraz Cyprem, Rodos, Kretą i innymi wyspami w archipelagu Morza Egejskiego (te wszystkie tereny należą do obecnej Grecji, lecz w czasach Danilewskiego w 1869 r. Grecja była o wiele mniejszym krajem). Łącznie miała liczyć ok. 4 milionów mieszkańców. Kolejną częścią składową Imperium Słowiańskiego - była wyzwolona spod tureckiej niewoli i odbudowana Bułgaria wraz z Rumelią i pozostała częścią Macedonii. Carstwo Bułgarii miało liczyć do 6 milionów mieszkańców. Mołdawia i Wołoszczyzna zjednoczone w Królestwo Rumunii, w skład którego weszłaby dodatkowo część Bukowiny, oraz ogromna część Transylwanii, odebranej Węgrom (czyli mniej więcej dzisiejsza Rumunia), państwo to miało liczyć do 7 milionów mieszkańców. Królestwo Serbo-Chorwacko-Słoweńskie, czyli Serbia, Czarnogóra, Bośnia i Hercegowina, Banat i północna Albania - 9 milionów mieszkańców. Królestwo Czesko-Morawsko-Słowackie liczące też 9 milionów mieszkańców. Królestwo Węgierskie (Węgrzy nie są Słowianami sensu stricte), podzielone pomiędzy Rumunię, Serbię i Rosję - liczące 7 milionów mieszkańców (swoją drogą ciekawe czy Węgrzy po takim okrojeniu chciałyby wchodzić w jakiekolwiek związki z Rosją i innymi państwami regionu). Ostatnim ogniwem był Okręg Carogrodzki (konstantynopolitański), pod kontrolą Rosji, liczący 2 miliony mieszkańców, z cieśninami Bosforem, Dardanelami, półwyspem Gallipoli i Morzem Marmara.

Najważniejszą część tego systemu miała oczywiście stanowić Rosja. Ciekawym jest że pisząc o słowiańskich narodach Europy, Danilewski nawet słówkiem nie wspomina Ukraińców, Białorusinów, niesłowiańskich Litwinów, Łotyszy, Estończyków, Finów, czy narodów Kaukazu, które wchodziły w skład państwa rosyjskiego. Uważa je bowiem za integralną część imperium rosyjskiego. Ale najwięcej miejsca poświęca Danilewski oczywiście ... Polakom (swoją drogą to jakiś prawdziwy rosyjski kompleks czy co?).






CDN.
 

4 komentarze:

  1. Jak idzie pisanie części trzeciej przez szanownego autora?
    Świetnie się czyta, niczym w powieściach Agaty Christie pojawiają się nowe wątki, napięcie rośnie stopniowo, atmosfera gęstnieje i rodzi się pytanie, kto tak naprawdę zabił.

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę o informację, skąd pochodzi mapa i co przedstawia, dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest to rosyjska mapa powojennego podziału Europy, tzw.: "mapa Aleksiejewa", wydrukowana po raz pierwszy w Warszawie z końcem października 1914 r. na podstawie założeń "Planu Sazonowa" z 13 września 1914 r. opisującego rosyjskie żądanie terytorialne.

    Przedstawia ona rosyjskie plany aneksji terytorialnych po zakończeniu wojny z Niemcami i Austro-Węgrami (wówczas jeszcze nie wiedziano że będzie to I Wojna Światowa).

    Co się tyczy Polski, to miała ona otrzymać ograniczoną autonomię w składzie Cesarstwa Rosyjskiego. Polska miała zostać poszerzona o całe Pomorze (bez Szczecina) i część Śląska (do Odry, bez Wrocławia). Oczywiście włączenie tych ziem do tzw.: autonomicznej Polski, nie oznaczałoby wysiedlenia z nich ludności niemieckiej, a jednocześnie wschodnie granice tego quasi państewka, byłyby mocno ograniczone. Do Rosji włączone zostałyby całe Prusy Wschodnie i Pomorze Gdańskie wraz z Gdańskiem. Wschodnia granica autonomii kończyłaby się gdzieś w okolicach Przemyśla, czyli ogromna część ludności polskiej, znalazłaby się poza granicami autonomii, natomiast włączono by do niej obcą ludność niemiecką. Była to celowa polityka szachowania Polaków Niemcami, gdyby przyszło im do głowy kiedykolwiek ponownie wywołać powstanie przeciwko Rosji.

    OdpowiedzUsuń