Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 13 listopada 2016

DONALD TRUMP NICZYM TYBERIUSZ GRAKCHUS? - Cz. I

CZY TRUMP PODEJMIE SIĘ ZADANIA

UPODMIOTOWIENIA OBYWATELI

STANÓW ZJEDNOCZONYCH?






Na jednym z portali internetowych (mPolska24.pl), przeczytałem artykuł pt.: "Donald "Grakchus" Trump", który w pewien sposób porównywał do siebie dwie osoby, z zupełnie odmiennych epok - prezydenta-elekta USA Donalda Trumpa, z starożytnym rzymskim reformatorem społecznym - Tyberiuszem Semproniuszem Grakchusem. Artykuł był dość krótki i niewiele na ten temat mówił, ale jednocześnie nasunął mi myśl, aby spróbować zaprezentować w większości nieznaną sylwetkę nieszczęsnego Tyberiusza, który postanowił sprzeciwić się ówczesnemu establishmentowi polityczno-biznesowemu, takiemu jak nobilitas (grupująca majętne i stare patrycjuszowskie oraz plebejskie rody rzymskie - co ciekawe, rody plebejskie szybko dołączyły do elity i przestały zajmować się losem swych pobratymców, jednocześnie wykorzystując swój znacznie większy niż rody patrycjuszowskie, wpływ na politykę, obsadzając urząd trybuna ludowego, który mogli sprawować jedynie przedstawiciele plebejuszy). W tym temacie postaram się przedstawić los Tyberiusza i zastanowić się czy Donald Tramp jest w stanie pójść w jego ślady, aby oczyścić dzisiejszą Amerykę z chorób, które ją trawią i niszczą od środka? Czy jest w stanie stanąć po stronie zwykłych obywateli, którzy go wynieśli do prezydentury, czy też bardzo szybko da się wciągnąć do tego hermetycznego elitarnego polityczno-biznesowo-towarzyskiego światka i na tym upłynie jego prezydentura? No cóż, zobaczymy jak to będzie, na razie przejdźmy do losów Tyberiusza Grakcha.

Wszystko zaczęło się po zakończeniu II wojny punickiej i pokonaniu Hannibala pod Zamą (202 r.p.n.e.). Wówczas to powracający po zakończonej wojnie do swych domów chłopi (którzy tworzyli trzon rzymskiej armii republikańskiej), zastawali swe domostwa niejednokrotnie w kompletnej ruinie spowodowanej działaniami wojennymi, toczonymi w samej Italii. Aby się odbudować i stanąć na nogi, musieli się niejednokrotnie zapożyczyć u rzymskiej arystokracji (ci zaś z reguły pożyczali im pieniądze na złodziejski procent). Gdy jednak chłopi nie byli w stanie w odpowiednim terminie zwrócić pieniędzy (co mogło być spowodowane np. klęską nieurodzaju, lub pojawieniem się konkurencyjnego - o wiele lepszego od italskiego - zboża egipskiego, czy kartagińskiego), nagle tracili całą swą dotychczasową ojcowiznę. Pozostając bez środków do życia (nie mogli być jedynie zniewoleni za długi, bowiem Rzym, jako jedyne państwo starożytnego świata, zakazywał niewoli własnych obywateli - ustawą z 445 r. p.n.e. "lex Canillia" - czyli "prawa Kaniliusza". Zastosowano tam bowiem zasadę, że: "Żaden Rzymianin nie może być niewolnikiem we własnym kraju"), mieszkańcy wsi migrowali do miast (głównie do Rzymu), w poszukiwaniu zajęcia. W miastach zaś zasilali szeregi bezrobotnych i nędzarzy tworząc pierwsze prawdziwe gangi i powodując że takie dzielnice jak choćby Subura, stawały się nawet w biały dzień, bardzo niebezpiecznymi miejscami w mieście.

Prawdziwy kataklizm wybuchł w 133 r. p.n.e. Poprzedziło go kilka ostrzegawczych wstrząsów wywołanych w pewnym stopniu wyjątkowo surowym poborem do wojska w czasie wojen hiszpańskich. W 151 r. p.n.e. mężczyźni, domagający się zwolnienia ze służby wojskowej, zaapelowali do trybunów, którzy posunęli się nawet do czasowego uwięzienia konsulów, odmawiających zwolnień, podobnie stało się w 138 r. p.n.e. Jeszcze wcześniej, bowiem w 139 r. p.n.e. trybun Aulus Gabiniusz podjął próbę usamodzielnienia komicjów (zgromadzeń ludowych), przeprowadzając ustawę, na mocy której na wyborczych zgromadzeniach trybusowych, obowiązywało odtąd tajne głosowanie zamiast dotychczasowego jawnego (czyli bezpośrednie, jawne opowiedzenie się za, lub przeciw kandydatowi, zamieniono na - z reguły pisemne - deklaracje wyborcze). W 137 r. p.n.e. zaś inny trybun - Lucjusz Kasjusz Longinus, rozciągnął zasadę tajnego głosowania również i na komicja centurialne (dotyczące funkcji sądowniczych). Ustawy te nie przyniosły jednak większych efektów społeczno-politycznych i poprawy położenia klas najgorzej sytuowanych, gdyż arystokracja miała już wtedy tak ugruntowaną władzę nad plebsem miejskim, że umiarkowane reformy nie mogły uwolnić komicjów spod jej kurateli. Tutaj należało wstrząsnąć całym systemem, aby dokonać jakichś rzeczywistych zmian. Pierwszego frontalnego ataku na przywileje nobilów dokonał właśnie Tyberiusz Semproniusz Grakchus.

Urodził się ok. 167 r. p.n.e. i był synem Tyberiusza Semproniusza Grakchusa starszego, możnego nobila, który sprawował cenzurę i dwukrotnie konsulat (najwyższy urząd republiki rzymskiej, porównywalny do dzisiejszego urzędu prezydenta), oraz Kornelii, córki sławnego Publiusza Korneliusza Scypiona Afrykańskiego starszego (tego który pobił pod Zamą Hannibala). Tyberiusz początkowo jednak nie zapowiadał się na czołowego obrońcę praw ludu rzymskiego. W czasie trzeciej wojny punickiej, pierwszy wdarł się na mury obronne Kartaginy (146 r. p.n.e.). Pod Numancją (136 r. p.n.e.) przeprowadził negocjacje, które uchroniły armię Hostyliusza Mancynusa od zniszczenia, a dzięki wpływom swego szwagra, Publiusza Korneliusza Scypiona Emilianusa (Zdobywcy Kartaginy), uniknął niesławy, jaką okryła (w owym roku) Mancynusa kapitulacja przed Iberami. Gdyby z tak znakomitym pochodzeniem i tak świetną kartą osobistych triumfów, poprzestał Tyberiusz na przestrzeganiu norm rzymskiej arystokracji i nie wychodził poza reguły i świat swej własnej klasy społecznej, miałby zapewnioną wspaniałą karierę polityczną.




Nie wiadomo co popchnęło Tyberiusza do opowiedzenia się przeciwko własnemu, uprzywilejowanemu i wyzyskującemu innych, stanowi społecznemu? Czy była to realna chęć poprawy położenia najgorzej sytuowanych, z których przecież składała się rzymska armia? Jeśli tak było, to być może dużą rolę w tym dziele odegrali jego wychowawcy, greccy nauczyciele - Diofanes, oraz stoik Blossios z Kume, którzy zapewne wpoili mu przekonanie o słuszności greckiej myśli politycznej i zaszczepili hellenistyczne poglądy na sprawiedliwość społeczną, oraz demokratyzację życia politycznego kraju. A może powody, którymi się kierował w tym względzie były zupełnie inne, i dotyczyły obaw przed potencjalnym upadkiem dyscypliny wojennej (czego już doświadczył służąc w Hiszpanii), związanej z brakiem perspektyw żołnierzy, którzy narażając swoje życie w obronie ojczyzny, po zakończeniu wojny i powrocie do kraju, byli gnębieni przez elity swego państwa i traktowani niekiedy gorzej niż niewolnicy (niewolników przynajmniej bowiem się karmiło, aby mieli siły pracować, ludzi wolnych, lecz niemajętnych, a dodatkowo zadłużonych, którym odebrano ojcowiznę, czyli dom i ziemię na której się wychowali i żyli z rodziną, pozbawiano tym samym jakiegokolwiek środka przeżycia. Takim ludziom nie pozostawało więc już nic innego niż rozbój i bandyterka). Do dziś nie wiadomo co było głównym powodem opowiedzenia się Tyberiusza przeciwko swojej klasie politycznej, prawdopodobnie wszystkie te wyżej wymienione elementy razem wzięte zaważyły na jego decyzjach i przyszłości.

Tym bardziej że różnice społeczne w ówczesnym Rzymie był doprawdy wielkie, i obok wielkich, wręcz bajecznych fortun bogaczy (mających nawet kanałami dostarczaną ciepłą i zimną wodę), otoczonych wspaniałymi ogrodami (często ziemie, przejęte na chłopach, zamieniano albo w ogrody, albo w pastwiska dla owiec lub świń), liczną służbą i życiem w ogromnych wprost luksusach, była prawdziwa bieda, gdzie ludzie często głodowali po kilka dni, nie mogąc zarobić nawet na czerstwy chleb. To było coś niesamowitego, tym bardziej że klasa średnia była bardzo nieliczna i w większości to ogromna bieda graniczyła z bajkowym światem nobilitas i ekwitów (nowobogackich rodzin, wywodzących się głównie z armii, oraz nie posiadających arystokratycznych korzeni). Tyberiusz widział te dysproporcje na własne oczy i nie pozostał im obojętny tak jak większość przedstawicieli swego stanu. Już w drodze do Numancji uderzyło go skrajne ubóstwo drobnych gospodarzy w Etrurii, notabene ziemi, na której było wiele ogromnych majątków ziemskich, którymi zajmowały się setki (a często tysiące) niewolników. Natomiast w Hiszpanii zaobserwował zmniejszenie się walorów bojowych żołnierza rzymskiego i zapewne doszedł wówczas do wniosku, że przyczyną tego stanu rzeczy jest właśnie upadek w Italii warstwy chłopów średniorolnych.

Nadmiar niewolników i ich bardzo często złe traktowanie (po licznych wojnach zdobywczych, ilość niewolników znacznie się zwiększył, co powodowało również obniżenie ich ceny, innymi słowy łatwiej było danemu właścicielowi kupić sobie nowego, zdrowego i silnego niewolnika, niż dbać o zdrowie i życie starego, który nie mógł już wykonywać sprawnie zleconych mu prac), powodowało też liczne bunty i powstania. Do największego powstania niewolników za czasów Tyberiusza Grakcha, doszło na Sycylii w 138 r. p.n.e. Jak pisał Diodor Sycylijski: "Niewolnicy, nękani pracą ponad siły, poniżani częstym biciem bez najmniejszego powodu, nie mogli tego znosić cierpliwie. Skrzyknęli się i spotkali w stosownej porze na rozmowy o powstaniu, tak żeby ten zamiar wprowadzić w czyn". Na czele powstańców stanął niejaki Eunus, Syryjczyk z pochodzenia, który w domu swego pana - Antygenesa z Enny, zabawiał gości przepowiadaniem snów oraz pokazami pirotechnicznymi (wydmuchiwanie ognia i temu podobne). Pewnej nocy, ów Syryjczyk miał sen, w którym to syryjska bogini oznajmiła mu że wkrótce zostanie królem. Gdy się obudził, był pod ogromnym wrażeniem owego snu i szybko zaczął go rozpowiadać, najpierw wśród samych niewolników, potem swemu panu, a wreszcie podczas przyjęć również i jego gościom, co wprawiało ich często w dobry humor. Antygenes, aby dodatkowo rozbawić swoich gości, dopytywał Eunusa o szczegóły jego przyszłego panowania, oraz o to jak postąpi z tu obecnymi arystokratami. Na takie pytania, Eunus odpowiadał że wszystkich obecnych potraktuje życzliwie, co powodowało kolejne wybuchy śmiechu. Niektórzy w nagrodę za "śmieszną historyjkę", dawali Eunusowi potrawy ze swego stołu, dodając przy tym z rozbawieniem, aby pamiętał o ich dobrych uczynkach, gdy już zostanie królem.




Powstanie wybuchło w 138 r. p.n.e. w domu niejakiego Damofila z Enny, który (wraz ze swą żoną Megalilą), doprowadził swych niewolników na skraj fizycznego i psychicznego wykończenia. Niewolnicy ci byli bici za najdrobniejsze uchybienia (a często również i bez powodu, dla przyjemności właścicieli), w taki sposób, że praktycznie każda taka kara kończyła się albo śmiercią, albo trwałym kalectwem (co również oznaczało śmierć) niewolników. Innym rodzajem kary była przymusowa, kilkudniowa (a często kilkunastodniowa, prowadząca do śmierci), głodówka w przydomowym lochu. Prócz tego dochodziło piętnowanie rozgrzanym żelazem lub wycinanie skóry nożem, obcinanie języka, uszu, nosa, wyłupywanie oczu itd. Do tego codzienne, nieodłączne tortury psychiczne. Niewolnicy z domu Damofila, znali Eunusa, gdyż co jakiś czas ich państwo wzajemnie się odwiedzali, lub spotykali podczas innych zajęć. Prosili go więc o radę, co się stanie jeśli się zbuntują i ... zamordują swych właścicieli. Obawiali się oni nie tyle kary z rąk rzymskiej administracji, ile potępienia ze strony bogów. Eunus miał im powiedzieć, że bogowie są przychylnie ustosunkowani do ich zamiarów (być może sam ujrzał w tym spełnienie się swojego snu). Dodatkowo zaczął podburzać niewolników z innych majątków (razem ok. 400). 




Zaczęło się od zamordowania Damofila i Megalilly, a następnie powstanie szybko ogarnęło inne posiadłości ziemskie. Bardzo szybko, praktycznie bez większego oporu, niewolnicy opanowali Ennę, wybierając na swego przywódcę właśnie Eunusa. Ten zaś sam ogłosił się królem powstańców i przyjął imię Antioch. Jakież musiało być zdziwienie Rzymian i Greków sycylijskich, którzy jeszcze do niedawna naśmiewali się z Eunusa, teraz zaś ich życie zależało właśnie od jego woli jako króla. Większość z nich została wymordowana, nielicznych dawnych właścicieli, którym darowano życie, obrócono teraz w niewolników. Eunus/Antioch przekazał dowództwo nad swoim "wojskiem" w ręce znających się na tym fachu byłych niewolników, wśród których najważniejszym był niejaki Achaj. W przeciągu trzech dni od wybuchu powstania, zdołał uzbroić ponad 6 000 ludzi. Z tą siłą ruszył na okoliczne miasta, które opanował, rozszerzając powstanie. Lokalne siły rzymskie na Sycylii zostały całkowicie zaskoczone i nie były przygotowane do skutecznego odparcia powstania, ponosząc w kolejnych starciach klęskę za klęską. Bardzo szybko siły Achaja zwiększyły się do 10 000 ludzi. Tymczasem w innej części Sycylii wybuchło kolejne (zupełnie niezwiązane z buntem Eunusa), powstanie niewolników (136 r. p.n.e.), któremu przewodził Cylicyjczyk o imieniu Kleon. Cylicyjczycy i Syryjczycy nie przepadali za sobą, dlatego też Rzymianie sądzili że oba powstania szybko upadną, gdy jedni zaczną walczyć z drugimi. Stało się jednak inaczej, w obliczu wspólnego wroga, Kleon podporządkował się rozkazom króla Eunusa/Antiocha i przyłączył się do niego ze swymi ludźmi w liczbie ok. 5 000.

W 135 r. p.n.e. na Sycylię został skierowany z Rzymu Lucjusz Hypseusz, z zadaniem stłumienia niewolniczego buntu. Szybko zebrał on pod swymi rozkazami 8 000 żołnierzy stacjonujących na Sycylii i na ich czele ruszył na powstańców. Klęska (i śmierć) jaką w tej bitwie poniósł (nie zachowała się nazwa miejscowości, pod która miano ją stoczyć), spowodowała rozprzestrzenienie się powstania na całą Sycylię, która została opanowana przez niewolników (prócz głównych miast portowych, oraz Syrakuz), a także (choć w mniejszej ilości i z mniejszym natężeniem), w niektórych częściach Italii oraz innych terenów rzymskiego imperium (na wyspie Delos, gdzie znajdował się jeden z największych w starożytnym świecie targów niewolników, zbuntowało się ponad 1 000 z nich, nawet w samym Rzymie doszło do buntu 150 niewolników), choć bardzo szybko były one tłumione, często w przeciągu kilku dni, a niekiedy jeszcze w dniu wybuchu. A tymczasem Eunus rozszerzał swoje sycylijskie władztwo o kolejne miasta i twierdze. Rzym jednak przez długi czas po klęsce Hypseusza, nie interweniował zbrojnie na Sycylii, było to bowiem związane z wojną, która wciąż toczyła się z Iberami w Hiszpanii i oblężeniem tamtejszej wielkiej twierdzy - Numancji, którą szwagier Tyberiusza Grakcha - Scypion Emilianus zdobył właśnie w owym 133 r. p.n.e. 

W roku następnym wysłano na Sycylię armię konsularna, pod wodzą Publiusza Rupiliusza. licząca ok. 20 000 żołnierzy (do tego należy dodać garnizony sycylijskie). Teraz to powstańcy zaczęli ponosić klęski, aż wreszcie Rupiliusz wziął (głodem) miasto Tauromenion. Diodor pisze że dochodziło tam do dantejskich scen, gdy: "Oblegani zaczęli zjadać swoje dzieci, a potem własne żony, nie powstrzymywali się nawet przed zjadaniem jeden drugiego". Potem Rzymianie ruszyli na Ennę, stolicę niewolniczego królestwa Eunusa/Antiocha, którą oblężono (podobnie jak Tauromenion), nie dokonując niepotrzebnych szturmów, oszczędzając życie żołnierzy i odcinając oblężonych od aprowizacji z zewnątrz. Rzymianie spokojnie czekali, mieli czas, powstańcom i tak nikt już nie mógł pomóc, czas grał więc na Rupiliusza. Ponieważ w mieście zaczęło brakować jedzenia i wody, a wiedząc o tragedii Tauromenion (kanibalizm i późniejsze tortury oraz śmierć w męczarniach, wziętych do niewoli obrońców), niektórzy z powstańców, skontaktowali z Rzymianami, deklarując otwarcie bram miasta, w zamian za łaskę i oszczędzenie życia. Tak też się stało, choć Eunus, wraz z ok. 1 000 swych najwierniejszych wojowników, zdołał uciec z miasta i chronił się odtąd w jaskiniach i pieczarach. Wreszcie i ci dawni niewolnicy go opuścili, a przy jego boku w czasie pochwycenia przez Rzymian, były tylko cztery osoby. Jak opisuje to Diodor: "A Eunus, szarlatan i król, tchórzliwy uciekinier znajdujący schronienie w zagubionych jaskiniach, został z nich wyciągnięty wraz z czterema innymi: kucharzem, piekarzem, łaziebnym-masażystą i czwartym, który go zwykle zabawiał w czasie uczt. Wtrącono go do więzienia; tam niezliczone ilości robactwa stoczyły mu ciało i tak skończył życie w Morgantynie". 
 


 

Po stłumieniu rebelii i ukaraniu zbuntowanych niewolników na Sycylii, Publiusz Rupiliusz ogłosił przepisy regulujące ostatecznie status wyspy. Jeszcze w tym samym 132 r. p.n.e. konsul - Publiusz Popiliusz rozpoczął budowę drogi wojskowej, prowadzącej znad Cieśniny Mesyńskiej do Kapui, a ukończył ją pretor - Anniusz, w roku następnym - 131 r. p.n.e. Można też domniemywać, że wydarzenia sycylijskie, przyczyniły się do wybuchu w powstania niewolników w Pergamonie pod wodzą Arystonikosa. Nim jednak do tego doszło, miała miejsce prawdziwa rewolucja społeczno-polityczna w samym Rzymie, na której czele stanął właśnie Tyberiusz Semproniusz Grakchus.






CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz