Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 11 grudnia 2016

"KSIĘGA ROZKOSZY" - AHMEDA IBN SULEJMANA - Cz. I

CZYLI OPOWIEŚĆ Z CZASÓW

PANOWANIA SUŁTANA 

SELIMA I GROŹNEGO,

OJCA SULEJMANA WSPANIAŁEGO,

O TYM JAK WYCHOWAĆ SOBIE 

CZUŁĄ I ULEGŁĄ ŻONĘ



"Księga Rozkoszy" - autorstwa Ahmada ibn Sulejmana, powstała w czasach panowania w Imperium Osmańskim sułtana Selima I Groźnego (1512 - 1520 r.), ojca przyszłego wielkiego tureckiego władcy - Sulejmana Wspaniałego. Opowiada ona o przygodach Pir-Alego, który radzi jak należy wychować sobie posłuszną i uległą żonę, co mężczyzna (mąż) powinien uczynić, aby tak właśnie się stało? Jego rady są być może trochę komiczne (zważywszy na odmienność kulturową), ale warte odnotowania i opisania. No cóż, aby się zbytnio nie rozpisywać, przejdźmy do konkretów, oto opowieść Pir-Alego (pisarza i poety z czasów pierwszych wieków islamu, spisana przez żyjącego za panowania Selima Groźnego i Sulejmana Wspaniałego - Ahmeda ibn Sulejmana), o tym jak to mąż powinien wychować sobie "uległą i posłuszną" żonę:




 

SPOTKANIE

(WSTĘP)

Cz. I


Nie lubię wychodzić z domu, ale czasem otwieram drzwi, żeby zobaczyć, co się dzieje na zewnątrz. Kiedyś zdarzyło się, że gdy stałem pogrążony w kontemplacji, oczom mym ukazała się elegancko ubrana kobieta o wdzięcznych ruchach. 
- O piękna nieznajoma - zagadałem żartobliwie w chwili, gdy przechodziła koło mego domu - pozwól że zadam ci zagadkę.
- Proszę bardzo - powiedziała.
- Więc słuchaj uważnie. Ma rozmiar rozpostartej dłoni i kształtem przypomina garb wielbłąda. Zazwyczaj trzyma głowę nisko pochyloną, a jeśli czasem podnosi ją na chwilę jak kikut amputowanego ramienia, to zaraz potem znowu opuszcza. Chociaż jest ślepy i niemy, potrafi sprostać trudom długiej podróży. Posiada co prawda maleńkie usta, ale nie ma nóg. To jednak nie przeszkadza mu w dążeniu do celu. Najczęściej go osiąga, a wtedy pała radością, która udziela się innym. Zdarza się również, że pozostawia na swej drodze krew. W gniewie przybiera kolor dzikiej śliwki. Wije się jak wąż, albo prostuje. Gdyby zechcieć objąć go w pół, zmieści się między kciukiem i wskazującym palcem. W dotyku przypomina twardy sznur albo kość. Oto cały jego portret, chyba niczego nie pominąłem w opisie. A teraz zgaduj!

- Drogi panie, dla większej pewności chciałabym zadać parę dodatkowych pytań. Czy to coś jest żywe, czy nieożywione, jadalne, czy nie? A może masz na myśli coś nieprzyzwoitego?
- Nie lękaj się. Rzecz ta jest przedmiotem powszechnego pożądania, powodem do dumy dla właściciela. Słodsza w smaku niż trzcina cukrowa, w ustach rozpływa się przynajmniej niż najlepsza słodycz.
Kobieta uśmiechnęła się pod zasłoną skrywającą jej oblicze i podeszła bliżej.
- Chcesz, to pomogę rozwiązać zagadkę - powiedziałem cicho - Coś ci pokażę, co od razu doda jasności twoim myślom.
Jeszcze nie skończyłem mówić, kiedy ona rozchyliła poły płaszcza, odsłaniając przede mną niebiańskie kształt ciała białego jak kamfora lub wosk jary. Przesunąłem wzrok niżej, odkrywając tajemną niszę z delikatnym wzgórkiem, pokrytą prawie niewidocznym puchem (małe wyjaśnienie - zarówno Arabowie jak i Turcy, nie tolerowali żadnego owłosienia wśród kobiet poniżej linii głowy), o kryształowej czystości porównywalnej jedynie do jaja feniksa. Szczelina wycięta niezawodnym scyzorykiem Allaha dzieliła wzgórek na dwie części. Kontemplacja tych zachwycających szczegółów poruszyła mnie do głębi. Czułem rosnące pożądanie.




Widząc mój niepokój i radość, kobieta zakołysała biodrami z wdziękiem, którego nie jest w stanie oddać żadne pióro poety. 
- Czy jesteś pewien, że to, o czym mówi twoja zagadka dorównuje doskonałością temu rozkwitającemu pączkowi róży? - zapytała.
W przeczuciu najwspanialszych rozkoszy intymnego spotkania z tak wspaniałą kobietą, powiedziałem:
- Nie twierdzę, że jestem z kamienia, więc wyznacz, piękna pani, miejsce i czas spotkania, bym mógł przekonać się lepiej o prawdziwości twych słów?
- Zechciej poczekać panie na najbliższy wschód słońca i gdy jasne promienie padną na twój balkon, skieruj swe kroki do mego skromnego domostwa. Drzwi zastaniesz otwarte, a mnie przygotowaną do skosztowania wszystkich przyjemności.

Nazajutrz ubrałem się w najpiękniejsze szaty, zadbałem o własny wygląd jak orzeł, który czyści swe pióra i ruszyłem w drogę. Bez trudu trafiłem do celu. Po przekroczeniu bramy znalazłem się w ogrodzie a altaną pośród fontann. Istny zakątek raju! W strumieniach wody pluskały się piękne niewolnice o śnieżnych ciałach, mieniących się w słońcu jak srebrzyste ryby. Posuwałem się dalej, podziwiając niezliczone uroki tego miejsca, aż wreszcie dotarłem do mojej pani olśniewającej młodością i złożyłem czuły pocałunek na różanych wargach. Zapytała, czy może mnie podjąć. Zapewniłem, że niczego więcej nie pragnę oprócz jej towarzystwa. Skinęła dłonią i natychmiast zjawili się młodzieńcy z wykwintną strawą i pełnymi pucharami. Z przyjemnością popijałem purpurowy likier, podczas gdy moja piękna Dijhan śpiewała, pomagając sobie grą na bębenku. Po chwili przyłączyłem się ochoczo do tej miłej rozrywki i razem nuciliśmy wesołe kuplety. Biliśmy jak pijani, lecz nie z powodu likieru. Rozpierała mnie radość, jednak nie mogłem powstrzymać się od tęsknych westchnień, zrodzonych z rosnącej namiętności. 

Dijhan wyczuła stan mej duszy i odłożyła instrument, otoczyła mnie ramionami.
- Czemu wzdychasz, przyjacielu? - powiedziała - Przecież przyszedłeś tu po to, by zaznać szczęścia u mego boku.
Po tych słowach rozchyliła szatę i położyła delikatną jak płatki bawełny dłoń na tym, co było moją najcenniejsza ozdobą. Potem zdjęła suknię i zachęciła mnie wzrokiem do najintymniejszych pieszczot. Nieśmiało dotknąłem tego miejsca, gdzie otwierają się wrota miłości. 
- Tylko tyle potrafisz? - spytała z łagodną kpiną.
Wtedy prysła cała moja wstrzemięźliwość. Przyciągnąłem ją do siebie i wsunąłem w nią palce. Pocierałem mocno, a ona poddawała się gwałtownym pieszczotom. Nasze podniecenie zbliżało się niebezpiecznie do stanu końcowego. Dijhan coraz szerzej rozstawiała uda. Jak szaleniec rzuciłem się na różową szparę, gorączkowo szukając wejścia do źródła rozkoszy. Wreszcie mój członek trafiłem właściwy otwór i wniknąłem do środka jak natłuszczony świeżym masłem palec. Jeden wspólny rytm ukołysał nasze ciała. Kochaliśmy się zaciekle. Nie pamiętam, jak długo to trwało, w oszołomieniu spowodowanym niezwykłością doznań zatraciłem poczucie czasu. Wiem tylko tyle, że po ostatnim, najgłębszym pchnięciu sztychem nastąpił zakończyłem moją obecność w jej źródełku". 






CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz