Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 11 stycznia 2015

HISTORIA ŻYCIA - WSZECHŚWIATA - WSZELKIEJ CYWILIZACJI - Cz. XX

II WIELKA KOLONIZACJA WSZECHŚWIATA

CZASY POKOJU (MIĘDZYWOJNIE)


 "LUDZIE ANIOŁY"

TJEHOOBA, (TIAOOUBA, HOOVA)

CZYLI RODZINNY ŚWIAT JEZUSA CHRYSTUSA




 

PLANETA TJEHOOBA



 FAUNA I FLORA PLANETY

Kim (i jacy) byli przedstawiciele zamieszkujący planetę, będącą rodzinnym domem Jezusa Chrystusa? Byli to dawni plejadiańscy koloniści, uratowani przez krążownik Pelegai, z zagłady swej rodzinnej planety - Syriusza B, który został zniszczony przez Reptilian podczas I Wielkiej Wojny Galaktycznej. Najpierw kilka informacji dotyczących samej planety. Panuje na niej o wiele mniejsza gęstość grawitacyjna, co oznacza że waga naszego ciała jest tam stosunkowo mniejsza, od naszej ziemskiej. Poza tym, dla człowieka, który by się tam dostał, poruszanie się po planecie stanowi pewne niebezpieczeństwo, gdyż przyzwyczajeni do pewnych ruchów ciała, jakich nauczyliśmy się przy naszej grawitacji, tam moglibyśmy (posługując się nimi), sami wyrządzić sobie krzywdę poprzez częste upadki i potłuczenia.

Człowiek przybyły na TJehoobę, musi też przyzwyczaić się do innej niedogodności. Mianowicie chodzi o możliwość krótkotrwałej utraty wzroku, która może być spowodowana odmienną kolorystyką (a raczej odmienną intensywnością) barw. Wszystkie kolory, występujące na tej planecie (jest ich znacznie więcej niż te znane na Ziemi), są niezwykle intensywne, mocne i bardzo niebezpieczne, mogą bowiem doprowadzić do krótkotrwałego oślepienia, lub utraty przytomności. Kolory na Tjehoobie wręcz "świecą" (nasze kolory wyglądają przy tamtych niczym zabrudzone błotem lub nieczystościami, po prostu "brudne"). Poruszanie się człowieka z Ziemi po tamtym świecie jest niemożliwe (przynajmniej, dopóki oczy nie przyzwyczają się do nowych barw, co może potrwać jakiś czas), bez specjalnych okularów, eliminujących intensywność barw dla ludzkiego oka.

Rok na TJehooba, trwa 333 dni, każdy po 26 kars. Jedna karsa składa się z 55 lors, lorsa z 70 kasji, a kasja odpowiada (mniej więcej) naszej sekundzie. Temperatura na planecie wynosi ok. 25 stopni Celsjusza i jest stała (nie ma tam zimy, ani mrozów). Powietrze jest niezwykle czyste, o delikatnym aromatycznym "smaku". Prawie cała planeta skąpana jest w zieleni i "zasiana" roślinnością. Dużo miejsca zajmują twarde i grube drzewa (niektóre dochodzące do 200/240 metrów wysokości). Pola pokryte są niezwykłym bogactwem najróżniejszych i najdziwniejszych kwiatów i roślin w najrozmaitszych kolorach, od najciemniejszych (np. czarne jak noc kwiaty), do najjaśniejszych (białych niczym śnieg). Kwiaty są w każdym ze znanych nam na Ziemi kolorach, a wiele jest też i takich, które mienią się barwami na naszej planecie nieistniejącymi (każdy odcień każdego koloru, występuje tu dodatkowo jeszcze oddzielnie, czyli np. czerwony odcień czerwonego w kolorze czerwonym, i inny kolor czerwony różniący się barwą od poprzedniego czerwonego itd.)

Rzeki mają tutaj kolor jasnozielony (jest to niezwykle intensywny kolor), ale już morza czy oceany są koloru błękitnego, niczym na Ziemi (barwa wody, ma związek z odbijanym podłożem, im bliższe jest ono brzegu - tym barwa bardziej zielonkawa, im dalsze bardziej błękitna - chennelingi nie wyjaśniają dokładnie, jaki jest tego powód). Wody są wszędzie kryształowo czyste, do tego stopnia że można dosięgnąć wzrokiem na samo dno nie tylko rzek, ale także mórz i oceanów. Widać wszystkie zwierzęta pływające w morzu, dokładnie, niczym na jakiejś podwodnej platformie, z tym że podwodny widok sięga zarówno wzdłuż, jak i wszerz. Wody planety są bardzo często oblężone przez tamtejszych "plażowiczów", którzy tłumnie spędzają dni nad rzekami, jeziorami lub oceanami. TJehoobanie kąpią się nago, bez ubrania i tak też plażują, niczym ziemscy nudyści.

Na planecie żyją najróżniejsze gatunki zwierząt, wśród nich olbrzymiej wielkości motyle o mieniących się różnorodną paletą barw skrzydłach (są to jedyne owady na planecie). Owady te wydają dźwięki, które dla ludzkiego ucha mogą brzmieć jak "delikatna muzyka", dla TJehooban są niesłyszalne, gdyż przyzwyczaili się do ich brzmienia i już ich nie odróżniają. Są tam ptaki różnej wielkości, kształtu i koloru, wody pełne są najróżniejszych ryb, niektórych nie znanych na Ziemi. W oceanach żyją delfiny (a przynajmniej zwierzęta z delfinami spokrewnione). Wszystkie zwierzęta na planecie, czy to owady, ptaki, czy ssaki są całkowicie niegroźne dla mieszkańców, a ci żyją z nimi w symbiozie, nie polując i nie jadając ich mięsa - na posiłek TJehoobanina składają się zupełnie inne produkty.


BUDYNKI

Mieszkańcy planety żyją w ciągłym kontakcie z naturą, dosłownie, choć nie oznacza to że mieszkają w szałasach na plaży, lub w lesie. Ich budynki są jednak wyjątkowe, przypominają bowiem...ogromne jajka. Po ulicach można poruszać się dowolnie - albo spacerując, albo używając specjalnych pojazdów (dwuosobowych platform), które poruszają się nie dotykając ziemi, lecz będąc lekko uniesione w powietrzu, albo też "latając", czyli używając specjalnych pasów, które umożliwiają wzbijanie się na dość dużą wysokość (przekraczającą wielkość najwyższych drzew na planecie - 240 metrów wysokości). Do pasa dołączony jest także "pilot", który podczas lotu należy trzymać w dłoni, by sterować urządzeniem. Wróćmy jednak do "jajek".

Domy, w których mieszkają TJehoobanie, przypominają z wyglądu zewnętrznego wielkie jajo, przekraczając jednak próg owego domu/jajka, wydaje się jakbyśmy wcale nie ruszali się znad polany, otaczającej dom, za to ściany budynku nagle...znikają. Wszystko co nas otacza dookoła to ta sama polana, na której przed chwilą byliśmy, ptaki śpiewają, dokoła krzątają się inni mieszkańcy planety, wydaje się, jakbyśmy w ogóle nie wchodzili do wnętrza żadnego budynku. Jedyną rzeczą, dzięki której możemy odróżnić że znajdujemy się w czyimś "jajku", jest podłoga, pokryta najczęściej, czymś na wzór dywanu. Na owym "dywanie" stoją zaś meble domowe, czyli krzesła, stoły, łóżka, wanny i inne elementy wystroju mieszkania. Owe domy są przeźroczyste od środka, czyli umożliwiają dokładną obserwację otoczenia na zewnątrz, ale od zewnątrz wyglądają jak wielkie, pionowo wystające do góry eliptyczne jaja.

Wejść do takiego budynku, można teoretycznie z każdej strony, choć oczywiście wejście oznaczone jest specjalnym znakiem. Dlaczego teoretycznie? Gdyż wchodząc do jajka nie od strony wejścia, można się natknąć np. na jakiś mebel, stojący przy ścianie i najnormalniej w świecie nabić sobie guza. Do budowy tych mieszkań, TJehoobanie wykorzystują pole elektro-eterycznych drgań jądra danego miejsca. Oznacza to iż tworzą specjalną aurę (pole siłowe), która jednak zabezpiecza ich nie tylko przed warunkami atmosferycznymi (deszczem, promieniami słońca), lecz także przed zwierzętami, by przypadkiem jakiś ptak nie wleciał im do domu. W tym domu są i mniejsze "jajeczka", które służą za pokoje, lub łazienkę.

W owych łazienkach woda leci, gdy położy się ręce (lub całe ciało), pod odpowiedni "kranik" (zupełnie jak i obecnie u nas są baterie bezdotykowe). Woda leci gdy trzyma się dłonie pod owym kranikiem, lub czymś na kształt prysznica w wannach, ale pobierana jest z innego źródła niż na Ziemi. A mianowicie TJehoobanie czerpią wodę...bezpośrednio z powietrza, które zostaje skroplone i zmienione w płyn, nie czerpie się wody ani ze studni, ani też z rzek. "Pokoje relaksacyjne", czyli te w których się wypoczywa, nie posiadają łóżek, a jedynie coś, co może przypominać materac. Z tym że ów materac spoczywa bezwiednie w powietrzu, nie dotykając ziemi.

W kuchni znajdują się "potrawy", czyli koncentraty o najróżniejszych smakach, mięsnych, owocowych, warzywnych, czy mlecznych . Jedyną różnicą jest chleb, który TJehooba spożywają - ów chleb to znana nam doskonale z przekazów biblijnych...manna, którą "Jahwe nakarmił" Hebrajczyków, wyprowadzonych pod wodzą Mojżesza z egipskiej niewoli.


KULTURA - SPOŁECZEŃSTWO - MODA

Jak wyglądają i jak żyją TJehoobanie? Przede wszystkim należy stwierdzić, iż są to istoty, które..."umierają na własne życzenie", a to oznacza, że z naszego ludzkiego punktu widzenia - mogą wydawać się nieśmiertelne. Dlaczego nieśmiertelne? Dlatego, że dzięki swej ogromnej wiedzy, zarówno technologicznej, medycznej jak również duchowej, wiek ich ciał może dochodzić do kilkuset tysięcy, a nawet w pewnych sytuacjach (dość rzadkich), kilku milionów naszych ziemskich lat. Mieszkańcy tych planet dodatkowo nigdy się nie starzeją, zawsze są młodzi i piękni (stąd wzięło się ich określenie - "Ludzie Anioły"). Nauczyli się bowiem nie tylko regenerować stare komórki swego ciała, ale także je odmładzać, używając do tego siły umysłu - czyli telepatii. Ich medycyna bierze się z ogromnej wiedzy, połączonej z potęgą ich umysłów.

A to oznacza, iż chcąc uzdrowić jakąkolwiek istotę, nie potrzebują do tego żadnych narzędzi medycznych, wystarczy...dotyk ich dłoni przyłożony do chorego i bolącego miejsca, by ból nie tylko ustąpił, ale by komórki się zregenerowały i odmłodziły. Potrafią także wskrzeszać zmarłych, choć tu też są pewne ograniczenia (chennelingi nie wyjaśniają jakie to są ograniczenia. Być może chodzi o czas, jaki upłynął od chwili śmierci danej osoby, którego nawet oni nie mogą cofnąć). To iż posiedli tak wielką wiedzę i żyją tak długo, wcale nie znaczy że są nieśmiertelni. Umierają jednak albo "na życzenie", czyli ze zmęczenia życiem, jak moglibyśmy to określić, albo...w wyniku zabójstwa, lub też samobójstwa (klasyczne samobójstwo, jakie znamy na Ziemi, nie występuje w ich cywilizacji - gdy pragną umrzeć, po prostu przestają odnawiać i regenerować swoje ciała).

TJehooba (zwani również: Tiaoouba czy Hoova - to oni byli zalożycielami religii żydowskiej, to oni wyprowadzili Żydów z niewoli egipskiej i to oni byli znani pod nazwą żydowskiego boga - JAHWE/HOOVA) - są dość wysocy, w porównaniu z Ziemianami - dochodzą do ponad 3 metrów wysokości. Mogą jednak "zmniejszyć" swe proporcje, dostosowując je do ciała ludzi. Ich ciała są tak samo podatne na wszelakie urazy, jak nasze, różnica polega jednak na tym, że oni błyskawicznie potrafią skutki tych urazów zneutralizować. Porozumiewają się między sobą na dwa sposoby - głównie telepatycznie, ale potrafią również posługiwać się mową werbalną. Oznacza to iż nie istnieją dla nich bariery językowe - bo nawet jeśli nie znają danego języka istot z którymi się komunikują, to używając telepatii "prześwietlają na wylot" myśli tej osoby (a telepatia jest niezależna od wszelakich barier językowych), dzięki temu błyskawicznie uczą się mowy werbalnej swego interlokutora (Czytają nasze myśli, jak otwartą księgę).


TJEHOOBA (TIAOOUBA - HOOVA)



Przedstawiciele tych niezwykle rozwiniętych technologicznie i duchowo społeczeństw, rozmnażają się dokładnie tak samo jak ludzie, jedyna różnica polega na tym że świadomie kontrolują proces - od chwili poczęcia do narodzin. Są w większości długowłosi, o jasnych włosach (najczęściej, gdyż kolory ciemniejsze występują rzadziej), opadających na ramiona. Twarze mają przepiękne i całkowicie pozbawione zarostu (twarze męskie posiadają jednak delikatny i prawie niezauważalny - meszek). Piękno ich oblicza, sprawia że łatwo można pomylić mężczyzn z kobietami, gdyż twarze wszystkich mieszkańców (niezależnie od płci), są delikatne i przypominają kobiece oblicza. Ich prywatne ("domowe"), stroje, wyglądają jak delikatne tuniki. Sięgają one do ziemi i zakrywają całe ciało, wraz z ramionami (jedynie prócz twarzy). Praktycznie nie ma rozróżnienia na stroje "męskie i żeńskie" - wszyscy chodzą w podobnych sobie ubraniach.

Ubiory jednak bardzo starannie wybierają, gdyż muszą one odpowiadać kolorystyką do koloru aury każdego mieszkańca TJehooba. Wybór stroju jest bardzo ważny, gdyż niezgodny z kolorem aury - może oddziaływać negatywnie na samopoczucie (to samo, lecz w trochę innej formie występuje na Ziemi. Tu też ważne jest by dany strój był nie tylko odpowiednio dopasowany, ale także byśmy czuli się w nim dobrze. Jeśli strój jest niezgodny z naszą aurą - której w przeciwieństwie do TJehooba nie widzimy - wówczas mogą nas najść bóle głowy, zniechęcenie, migreny). Odpoczywają jednak wśród zieleni drzew, pól, łąk, lub na plażach - zupełnie nago, tak też pływają w rzekach, jeziorach i morzach. Noszą jeszcze jeden strój - ale tylko wówczas gdy są w "pracy". Tym strojem są kombinezony.


ZAJĘCIA

Głównym zajęciem TJehooba jest...pomaganie innym, w szczególności zaś istotom będącym na niższym stopniu rozwoju technologicznego i duchowego - m.in.: Ziemianom. Choć oni sami ponoć nie zawsze robią to chętnie, nie zawsze pragną wspomóc jakieś pozytywne ruchy, na innych planetach, wbrew tym negatywnym - np. wojennym. Ich filozofia opiera się bowiem na zasadzie iż: owszem pomagać od czasu do czasu mogą, jednak nie mogą (a wręcz jest to zabronione), świadomie kształtować rozwój danych społeczeństw, ludów, państw czy planet, nawet jeśli zaprowadziliby owe społeczeństwa na drogę pokoju i współpracy. Nie mogą tego czynić, gdyż każdy sam musi dojść do celu, owszem można pokazać mu drogę, ale on sam musi chcieć przez nią przejść (takie właśnie było też zadanie Jezusa Chrystusa - nauczyć Miłości i wzajemnego szacunku, otworzyć umysły i pokazać ludziom inną drogę, ale bez zmuszania ich do czegokolwiek, bez narzucania. Dlatego też Jezus nie czynił niczego, co mogło być odebrane jako godzenie w podstawy Judaizmu, wręcz przeciwnie przestrzegał świąt i zasad tej religii - swoją drogą stworzonej przez również przez TJehooba).

Być może właśnie tego typu podejście zaważyło za nieinterwencją w wojnie nuklearnej, jaka wybuchła na planecie Aremo. Cywilizacja Aremo dziś cofnęła się do czasów można by rzec "kamienia łupanego", choć niegdyś tamtejsze społeczeństwo osiągnęło rozwój o wiele większy od tego co dziś znamy na Ziemi. Do opisu tej planety powrócę raz jeszcze, jako że jej mieszkańcy założyli na Ziemi swe kolonie i byli twórcami jednej z największych ziemskich cywilizacji - Imperium Mu. Cywilizacja ta, osiągnęła większy rozwój niż Atlantydzi, z czasem jednak została pokonana i podbita przez Imperium Atlantydzkie. Jednak współplemieńcy kolonistów z Mu, którzy pozostali na ich rodzimej planecie - sprowadzili na siebie katastrofę. Planeta została zasiedlona przez kolonistów z Syriusza B i pełniła drugorzędne funkcje. Dzięki temu przetrwała wybuch I Wielkiej Wojny Galaktycznej i katastrofy, jaką było dla planety zniszczenie ich macierzystej planety Syriusza B, przez Gady.

Po katastrofie i zmianach w układzie Syriusza, mieszkańcy planety utracili kontakt z cywilizacjami Federacji. Ich rozwój następował więc od "początku", czyli z czasem zapomnieli o tym kim są i uznali że Aremo, jest ich światem od zawsze. Utracili/zapomnieli możliwości podróży międzygalaktycznych i budowali swoją cywilizację w odosobnieniu. Z czasem jednak, gdy pobudowali wielkie, gigantyczne metropolie a przeludnienie zaczęło zagrażać surowcom naturalnym planety, zaczęli ponownie "uczyć się podróży gwiezdnych". Zapędzali się w coraz odleglejsze zakątki Wszechświata, wreszcie dotarli również na Ziemię - którą w szybkim czasie skolonizowali (głównie nieistniejący obecnie kontynent Lamar, gdzie stworzyli cywilizację Mu). Ich cywilizacja była niezwykle pokojowa, choć rozwój technologiczny zaczął powodować coraz większą konkurencję, pomiędzy poszczególnymi regionami ("państwami"), na planecie.

Katastrofa nuklearna na Aremo, wybuchła stosunkowo niedawno (w porównaniu np. ze zniknięciem cywilizacji Mu na Ziemi), jakieś 150 ziemskich lat temu (czyli mniej więcej w połowie naszego XIX wieku). Oczywiście nie było zwycięzców tej rozpierduchy, przegrała każda ze stron konfliktu, ale najgorsze miało dopiero nadejść. Planeta została napromieniowana, co spowodowało m.in. wzrost temperatury. Obecnie najmniejsza temperatura na planecie dochodzi jedynie do 40 stopni Celsjusza. Ludzkość Aremo, musiała porzucić swe piękne, bogate i potężne miasta i przenieść się do lasów, lub w góry. Obecnie zamieszkują w szałasach, lub w jaskiniach i z myśliwych oraz panów planety, stali się zwierzyną łowną. Wzrost temperatury, stworzył bowiem wyśmienite warunki do rozwoju wszelakich insektów, a promieniowanie nuklearne, jeszcze ten proces przyspieszyło. Obecnie więc miasta na Aremo (jeśli nie zostały zniszczone w wyniku wojny atomowej), zasiedla...robactwo i to ogromne robactwo.

Karaluchy dochodzą do wysokości prawie metra i długości dwóch metrów, a są niezwykle agresywne i żywią się mięsem - głównie ludzkim mięsem, a ich liczba jest zatrważająca. Żyją w piwnicach i ciemnych pomieszczeniach miast-widm i atakują zarówno w dzień, jak i w nocy. Również mrówki, których wzrost dorównuje obecnie wzrostowi krowy - polują na ludzi, chwytając ich w żuchwy i przepoławiając. Są niezwykle szybkie i zwinne - w boju z ludźmi - niepokonane. Do tego dochodzą i inne owady. TJehooba nie mogła pozostawić tych ludzi samym sobie, gdyż jeśliby im nie pomogła - ludzkość na Aremo przestałaby istnieć. Pomaogła więc, ale tak samo jak wszędzie (tak samo jak i pomagali na Ziemi), poprzez "kontakt z nieba". Gdy pozostała przy życiu ludność Aremo, ukrywała się w swych szałasach, TJehooba niszczyli kolejne kolonie insektów (gdyż w przeciwnym razie szybko opanowałyby one całą planetę), za pomocą swych gwiazdolotów. Zdarza się też często, że dokarmiają tych ludzi zrzucając im...mannę (skąd my to znamy - hm?), ze swych statków, co dla tamtych (którzy coraz bardziej przypominają ludzi pierwotnych), wygląda jakby otrzymywali pomoc z niebios, od wielkich, nieznanych bogów.

Dlatego też głównym zajęciem TJehooba jest kontrola i ewentualna pomoc (niekiedy zdecydowane działanie - ale do tego dochodzi niezwykle rzadko, a jeśli już to tylko za pozwoleniem Federacji), mieszkańcom światów, stojących na niższym stopniu rozwoju duchowo-społeczno-technologicznego, oraz wykonywanie zadań, zleconych przez Federację Galaktyczną. Każdy gwiazdolot TJehooba, przesyła do bazy na swej planecie, dokładny raport (opis, zdjęcia, filmy), sytuacji na patrolowanym przez siebie odcinku. Dalej te dane wędrują do Rady Federacji Galaktycznej i tam zapadają decyzje ostateczne, co do losów danego świata. Jeśli gdziekolwiek, na jakiejkolwiek planecie pierwszej kategorii (czyli takiej jak Aremo, czy Ziemia), stworzona zostanie broń atomowa - taka planeta znajduje się pod szczególną obserwacją (podobnie jak kilkuletnie dzieci, które znajdą zapałki).


RZĄD


"Władza", rozumiana jako przywódcy państwowi, partyjni czy religijni - na TJehooba nie występują. TJehooba jest tak rozwiniętą cywilizacją, że nie potrzebuje żadnej władzy ni publicznej, ni religijnej. Nie oznacza to jednak że panuje tam całkowity bezrząd i sobiepaństwo. TJehooba posiadają przywódców, którzy są ich mistrzami duchowymi. Są to na wpół eteryczni Thaori - czyli właśnie przewodnicy, mistrzowie. Thaori posiadają kompletną wiedzę o sprawach duchowych i o życiu w naszym materialnym Wszechświecie. Jest ich siedmiu, a siódmy jest tym najważniejszym. To właśnie Thaori zadecydowali o wysłaniu na Ziemię Jezusa Chrystusa, "Posłańca Pokoju i Miłości". Wszyscy mieszkańcy planety, okazują im niezwykły szacunek i przywiązanie, ale nie są od nich zależni ani pod względem politycznym, ani też religijnym. Więcej informacji o Thaori niestety...brak.





CDN.

22 komentarze:

  1. LUKAS?....skąd wziąłeś, że TJehoobianie rozmnażają się tak jak 2-płciowi Homo Sapiens Ziemianie? Gdzie to jest napisane, w której części , stronie książki? Nie przypominam sobie czegoś takiego...
    Przypominam sobie natomiast , że mieszkańcy planety TJehooba są Hermafrodytami, a to oznacza....... (?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TJehooba są androginiczni jedynie z wyglądu (to znaczy z twarzy), ale dzielą się na dwie odrębne płcie - mężczyzn i kobiet.

      Usuń
    2. Na jakiej podstawie tak sądzisz?
      Jest na to jakiś dowód? na której stronie?...
      Jestem przekonany że "oni?one?" dzielą się tak jak u nas na dwie płci. Tak dzieje się tylko na tak niskich planetach, pseudocywilizacjach jak nasza.
      To jasno wynika czarne na białym z dialogu pomiedzy Michealem a Thao, gdzie wprost zwraca się do niej jak do kobiety, a "ona" zaprzecza temu, że 'nie jest ani kobietą ani mężczyzną, a jest hermafrodytą'
      To powinno wystarczyć, bez wyszukiwania czegoś czego (w tej Książce - a innej o Tjehooba na Ziemi) nie ma...

      Usuń
  2. Skąd te rysunki Postaci? W książce jest tylko jeden Jej obraz. Jest jeszcze jakaś inna książka o Nich, może inne przekazy?
    Jeśli można poproszę o odpowiedź tu, szybciej ją znajdę; dzięki
    Grzesiek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przywiązuj zbyt dużej wagi do rysunków, takie akurat znalazłem w sieci - nie to jest ważne, ważna jest sama treść.

      Usuń
    2. To prawda, istotna jest oryginalna treść, a ta (Książka) nic nie mówi o dwóch płciach - wręcz przeciwnie... Hermafrodytyzm to jedna "płeć". Jak dochodzi do prokreacji między nimi...czy raczej u nich, o tym w Książce (jedynym źródle informacji o tej planecie) nic nie ma. Może palcem "ducha świętego" , dzieworództwo? Nie wiemy...
      Myślę że nie wiedząc tego, a próbując sobie to jakoś wyobrazić, poukładać, znalazłeś coś gdzieś w necie na potwierdzenie ...brakującego ogniwa, które nam Ziemianom Homo Sapiens w głowie się nie mieści: jak to zrobić bez chłopa, albo bez baby.
      Chociaż, żyjąc w XXI wieku powinniśmy wiedzieć o np klonowaniu, gdzie wystarczy tylko kobieta z narządami rozrodczymi, a chłop okazuje się niepotrzebny zasadniczo, do trwania gatunku
      Podsumowując... Popełniłeś grzech dopisując i doklejając coś na własną modłę - chyba w dobrej wierze - do tej Książki (którą wielu poważnie do niej podchodzących traktuje na równi jak to robią katolicy z biblią)
      Księga Objawienia 22.18-19 cyt: "Jeżeli ktoś dołoży coś do nich, dołoży mu Bóg plag opisanych w tej księdze. A jeżeli ktoś ujmie coś ze słów tej księgi proroctwa, ujmie Bóg z działu jego z drzewa żywota"
      Jedyne co można w tej sytuacji zrobić, to dzięki zweryfikowaniu treści napisać o Książce i Misji jeszcze raz...
      Jak myślisz? Co było (jest) misją "Misji" ?
      Może to tylko moje zdanie, ale wydaje mi się że wiem.
      Odpowiedź powinna dać Ci do myślenia... (jeżeli nie doczekam się odpowiedzi, odpowiem co ja myślę o tym,
      ok?)

      Usuń
    3. Zadajesz trudne pytania, zmuszając mnie jednocześnie do przypominania sobie skąd wziąłem tę informację. Przyznam się szczerze że nie pamiętam dokładnie skąd zaczerpnąłem informację o dwóch płciach ludu TJehooba, ale wiem że na pewno takowa była (jak będę miał trochę czasu to postaram się poszukać, może odnajdę te informacje).

      Druga kwestia to taka, że książka Desmarqueta trochę mnie nudziła. Korzystałem więc z niej tylko co do opisu wyglądu planety, natomiast część informacji zaczerpnąłem i z innych źródeł (naprawdę różnych). Nie twierdzę że wszystkie one są dokładne a nawet prawdziwe, ale starałem się przedstawić pełne kompendium wiedzy na ten temat.

      I wiem że były informacja o dwóch płciach, choć rzeczywiście wygląd zewnętrzny kobiet i mężczyzn TJehooba jest do siebie bardzo podobny.

      Bardzo proszę, napisz co o tym myślisz.

      Usuń
    4. Są dwie grupy ludzi:
      1. Tych których ta książka ich nudzi (więc nie powinni się nią zajmować)
      2. Jest czymś w rodzaju Biblii

      "jak będę miał trochę czasu to postaram się poszukać, może odnajdę te informacje" - szkoda Twojego czasu. Nie znajdziesz tam tego. Poza książką...w Necie możesz znaleźć wszystko co tylko chcesz, ale to nie ma znaczenia, już to wyjaśniliśmy
      Jak na coś się powołuję, to zapisuję skąd to wziąłem, a wcześniej cytuję: czyli podaję od razu skąd, od kogo. I mam spokój.
      Nie masz szans znaleźć tego w Książce, zwłaszcza że jest dla Ciebie nudna, więc jak chcesz to zrobić.
      Jest tam napisane raz i wystarczy: 'Nie jesteśmy ani kobietami ani mężczyznami - jesteśmy hermafrodytami'
      nie podam strony, nie robiłem notatek, ale tak jest tam napisane.
      Teraz odpowiedź na moje zapytanie: Jaka jest misja "Misji"? Misją 'Misji' było w konsekwencji napisanie książki-dokumentu dla ludzi takich jak np ja. I nie dla takich jak np Ty.
      Po co ten dokument, takim jak np ja, to drugi inny temat...

      Usuń
    5. Słuchaj, nie chciałem Cię w żaden sposób urazić, po prostu stwierdziłem fakt, że w trakcie pisania przeze mnie tematu o pozaziemskich cywilizacjach i historii Ziemi, czerpałem z tak różnych informacji, że akurat w tym przypadku nie było to (przynajmniej dla mnie tak istotne - choć bez wątpienia było tam najwięcej informacji na temat TJehooba, szczególnie jeśli chodzi o warunki życia i kształt planety).

      Także nie chciałem abyś odniósł wrażenie, że sobie to odpuściłem i że książka nie była interesująca - po prostu w natłoku materiałów był wydarzenia ciekawsze i stąd napisałem że mnie książka nudziła (zresztą, tak naprawdę osobiście jej nie posiadam).

      Usuń
    6. Nie wiem co możemy jeszcze do tego tematu dodać...
      Urazić to mnie raczej nie uraziłeś - ja skorzystałem z tej książki, z jednej str otworzyła moją wyobraźnię ,a z drugiej potwierdziła pewne moje poglądowe przekonania o wszechświecie, świecie idealnym i cywilizowanym
      Tak że, jestem gotowy na ...wzięcie ;-)
      Czego wszystkiego i Tobie życzę
      Grzech'u

      Usuń
    7. Cześć ponownie! Mógłbyś przeczytać sobie tylko wstęp, podjął się napisać go jakiś dr...Polak zresztą tak ciekawie się składa. I po prostu wczuj się na ten moment, że piszący to, pisze z całym przekonaniem swym prywatnym.
      Ja to tak czuję, iż nie napisał tak dla profitów sprzedaży tej książki. Przekonuje mnie do tego cała reszta, przedmowa, treść jak i zakończenie. Przyglądałem się ponadto "autorowi" Misji, prosty ogrodnik, Australijczyk francuski, "niepiśmienny", do głowy nigdy by mu nie przyszło (gdyby nie misja...) że mógłby napisać książkę, a już na pewno nie tak technologiczną, techniczną. Ogłądałem go na "żywo" - video yt - spotyka się z ludźmi i wygłasza na żywo to co przeżył. Widziałeś?... Wygląda i ubiera się jak ogrodnik :-) https://www.youtube.com/results?search_query=michel+desmarquet+

      Usuń
    8. Dziękuję za link. Chętnie obejrzę.

      Usuń
    9. Nie ma za co dziękować :) ponieważ nie ma tam co oglądać (nie chcę Tobie zawracać czasu na tyle) a jedynie można spojrzeć: ile pozycji w Necie - filmików jest z samym Michel'em Desmarquet, jego wystąpień na ten temat.
      Chciałbym zaprosić Ciebie na str. 26. Co o tym myślisz? Dla mnie była to pierwsza Eureka w tej Książce. Byłem zdumiony. Tą prostotą, logiką.
      Ciepło namawiał by Cię na zdjęcie zdjęć (rysunków płciowych) tych domniemanych yehobiańskich hermafrodytów. To nie oni, to inne cywilizacje. W 'Misji' jest jeden rysunek podobizny Thao, jedyny w swoim rodzaju, str 18. Można go skopiować, po to jest ).
      Jestem przekonany że znalazłeś Kosmitów (Arkurian np czy innych) lecz z innej planety, co nie ma się nijak, a wręcz przeciwnie - wprowadza zafałszowany obraz tej najwyższej kat.cywilizacyjnej naszej Galaktyki (nr9) co bardzo szkodzi wizerunkowi poznawczemu, i co tak naprawdę godzi w MISJĘ "Misji" (napisania, powstania tej książki) ,tak więc z punktu widzenia tej Cywilizacji i misji (ksiązki) jesteś (przepraszam, nie chcę Cię urazić; chodzi mi o gołe fakty) agentem ciemnej strony mocy, której zadaniem jest zniekształcenie i zdyskredytowanie obrazu Misji. Wiem że zrobiłeś to w nieświadomości, z niewiedzy, ale fakt wykonania roboty jest faktem. Nie wnikam czy te Siły pokierowały Tobą, czy przypadkiem niechcący zrobiłeś to co zrobiłeś, ale tak jest...
      Mogę pomóc. Mam niejakie przemyślenia po lekturze 'Misji'. Możesz je wykorzystać.
      Zapraszam Cię Lukas do zrewidowania tego tematu. Popracujmy nad tym. Napiszę Ci priv co ja miałbym do powiedzenia, dodania, zredagowania, a Ty zrobisz z tym co uznasz za dobre. Nie zależy mi na nazwisku pod tą (eventualną) pracą poprawkową. Zależy mi na doprowadzeniu do punktu wejścia w temat, posłużenia informacyjnego.
      Dla przykładu: zauważ jaka jest przepaść (pseudo)cywilizacyjna między nimi a nami...
      Oni posiedli najwyższy (jest to napisane w Misji, w bardziej skromnym stylu) stopień rozwoju kat.9 w Milky Way. My - w sensie ludzkości Homo Sapiens na Ziemi - mam na myśli średnią rozwojową i ogólny stan świadomości, pacyfizmu, sprawiedliwości itd etc - bez względu na to: za kogo i jak bardzo uważamy indywidualnie sami siebie: Ty siebie, czy ja siebie - ludzkość Homo Sapiens znajduje się na nr1,
      niższa od jeden jest tylko ZERO (tzn unicestwienia, np wybuchem wojen nuklearnych)
      "Jeden" nie musi wcale być na złej, zgubnej pozycji. Są dwie możliwości, (jak w przypadku każdej kategorii cywilizacyjnej). Jeden może graniczyć z zero. Albo jeden może graniczyć (być bliżej) Dwójki...czyli pretendować do rozwoju, transcendencji w przejście w kat.2!
      Jak myślisz? Jesteśmy (zakładając że znajdujemy się na pozycji kat.1 ;ja widzę to co widzę) bliżej "2" czy ZERA?... Na której krawędzi ten świat balansuje?
      Jest dużo więcej ciekawostek w tej Książce, które ja odczytuję za dość logiczne.
      Pozdrowienia, wilG

      Usuń
    10. Obecnie nie posiadam "Misji" Desmarqueta, więc nie mogę tego sprawdzić. Jak chcesz to przedstaw swoje propozycje - nie mam nic przeciwko, ja po prostu zaprezentowałem to, co byłem w stanie przetłumaczyć (nie mówię tutaj tylko o samej "Misji" i cywilizacji TJehooba), co i tak zajęło mi mnóstwo czasu i energii.

      Ale jeśli chcesz to napisz o tym więcej (tylko w miarę zrozumiałym językiem, wybacz ale ja od dłuższego czasu nie przeglądam tych notatek, więc nie bardzo wiem co Ty do mnie piszesz).

      Usuń
    11. Odpisałem tutaj parę dni temu ,ze smartphona , i widzę że tego nie zapisało. Sorry że tyle czekałeś, i jak też.
      "Misja" jest wszędzie w pdf, wystarczy wpisać 'Misja'
      Moja propozycja na początek, to usunięcie rysunków (prawdopodobnie Arkurian) i zamieszczenie prawdziwego ,osobnika androgynicznego z Tjehooba o imieniu Thao, którego naszkicował ziemski autor tej Książki, a jest on na str 18. O to bardzo bym Cię prosił.
      To nie wszystko jedno wkleić jakąś podobiznę kosmity. To tak jakby mówić o Chińczykach a pokazać zdjęcie Mongoła, bo to i to i tak i tak Orient daleko od nas... To nie było by w porządku wobec Chińczyków. To nie jest uczciwy argument, że : To daleko od nas, a i tak i tak Orient.

      Nie bierz do siebie tak bardzo tego, że napracowałeś się tracąc dużo czasu i energii, żeby to napisać (i/lub skopiować). Mamy prawo się pomylić, popełniać błędy, czegoś nie wiedzieć. Ale tak samo mamy prawo je prostować, naprawiać.

      Napisałeś: "zaprezentowałem to, co byłem w stanie przetłumaczyć"
      To znaczy że tłumaczyłeś "Misję" z angielskiego ? Dlaczego?...jest przecież w Necie w języków polskim doskonała wersja polska, której podjął się z oryginału po długich drobiazgowych bezpośrednich konsultacjach z samym podróżnikiem/wziętym Michaelem Desmarquetem. Jesteśmy w posiadaniu w języku polskim jednej z najlepszych tłumaczeń tej Książki, jeżeli nie najlepszej... Dokonał tego Polak dr Tomasz Hałko zamieszkały w Australii tam gdzie miieszka Michael Desmarquet.

      Chcę bronić przesłania/misji "Misji" tj jej oryginalnej idei dla ludzkości ziemskiej czyli dla nas.

      Łukasz, Jeżeli pokażesz ze swej strony chęć zmiany treści, dasz dowód tego w postaci bardzo ważnej zmiany wizerunku/rysunków na jeden rysunek ze str 18, przedstawię inne propozycje. Pamiętam wiele istotnych fragmentów Książki, które dadzą nowe światło na te istoty i ich rodzimą planetę, zacznę czytać ją na nowo drugi raz, pomimo iż przeczytałem ją dokładnie słowo po słowie bardzo uważnie, zwracając uwagę na szczegóły .
      Z góry dzięki.
      Zauważyłem - 2grudnia 2017 13:18 - pomyłkę z mojej strony, napisałem:
      'że "oni?one?" dzielą się tak jak u nas na dwie płci.'
      Oczywiście powinno być:
      'że "oni?one?" NIE dzielą się tak jak u nas na dwie płci'

      Usuń
  3. Podam dla przykładu zestaw przykładów które można ująć w jedną konkluzję.
    Po pierwsze jedzenie. Odżywiają się (należy przyjąć rozróżnienie między zwykłym jedzeniem Ziemian, smakowe kompulsywne obżarstwo jako jeden z celów życia: "Jesz po to żeby żyć - czy żyjesz po to by jeść"? , a odżywianiem/spożywaniem TJehoobianów) dwa razy w tygodniu; posiłek to jedna łyżeczka białego proszku. Podobnie jest z piciem: jest to jedna szklanka słodkawego miodowego płynu (nie pamiętam w tej chwili raz na jaki czas).
    Seks. Przyjmując że to hermafrodyci bezpłciowi, czy raczej obupłciowe są to istoty, prokreacja musi następować w jakimś… autonomicznym akcie woli (może rodzaj samo-klonowania) za decyzję której odpowiedzialność spoczywa wyłącznie na jednym osobniku (a nie jak u ludzi-Ziemian odpowiedzialność za sprowadzenie na świat dziecka i wychowanie go dzieli się na dwoje...i w pewnym konfliktowym momencie oboje rodziciele nawzajem obrzucają się odpowiedzialnością bądź nieodpowiedzialnością za powyższe konsekwencje sprowadzenia i wychowywania - kosztem zdrowia i szczęścia dziecka...)
    Wychowanie dzieci i młodzieży. Wychowywana młodzież i dzieci podlegają wychowawcom podczas długoterminowych zgrupowań w ekologicznych wioskach. Ich edukację koordynują specjalistyczni opiekunowie. Dzieci najprawdopodobniej grupowane są pod względem preferencji, zainteresowań, talentów i kładzie się tam akcent na rozwój kierunkowy w zależności od predyspozycji i preferencji danej jednostki (i grupy). Odpowiedzialność za wychowanie i kształcenie spoczywa więc na nauczycielu pedagogu koordynatorze, którzy w czasie najprawdopodobniej się zmieniają, uzupełniają co do wzrostu wieku i wiedzy nauczanych.
    Nie wiemy z książki jak długo dziecko pozostaje ze swym "obopólnym" rodzicem. Nie wiemy tego także dlatego, ponieważ wiek życia TJehoobianów jest niewspółmiernie dłuższy od naszego ziemskiego, i może trwać wiele tysięcy lat. Dlatego ich dzieciństwo może trwać relatywnie dłużej...
    Po okresie macierzyństwa dla rodzica i niemowlęcym dla dziecka – następuje przekazanie nowego członka społeczeństwa Tjehoobianów pod opiekę wyspecjalizowanych opiekunów z powołania, którzy kontynuują ich wzrost w atmosferze jedności (w grupie wychowawczej) pokoju i miłości. Po przekazaniu dziecka pod specjalistyczną opiekę kształcenia, asymilacji w grupie rówieśniczej itd itp, rodzic powraca do swych "zawodowych" misji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cd>>
      Praca. Wykonywana przez nich "praca" nie mieści się pojęciowo w tym co ogół Ziemian rozumie pod pojęciem pracy. Praca jest tam służbą, misją, zaszczytem. Wypływa z przekonań, których nadrzędnym prawem jest wzajemne pokojowe i rozwojowe współistnienie. Zatem ich „praca” nie jest tam wynagradzana pieniędzmi, i nie ma tam systemu monetarnego wynagradzania. Wszelkie dobra, produkty spożywcze i technologiczne są dla nich powszechnie dostępne na miarę ich potrzeb. Ich potrzeby są wyzwolone i oświecone tak jak i one same…
      Pieniądze. Nie ma czegoś takiego na wyższych poziomach egzystencji cywilizowanej (nie na Ziemi, niestety) poza enklawami plemiennymi, prymitywnymi które żyją tak od początku, lub małymi alternatywnymi społecznościami, grupami które postanowiły wyjść z pseudocywilizacyjnego Systemu Monetarnego Ziemi.
      Ażeby nie rozwijać oczywistej zbędności systemu monetarnego, przejdę do zawarcia wspomnianej konkluzji:
      1. Opamiętanie w jedzeniu i piciu. 2. Nadużycia seksualne, rozpasanie i rozpusta. 3. Krzywda dziecięca i ludzka. 4. wojny, zawiść i zachłanność na tle pieniędzy i dóbr. 5. Pijaństwo, narkotyki i religie.
      Widać w tym tzw. zestaw grzechów głównych. Jak i to, że Tjehoobianie z racji rzeczy jakie dzieją się, stały na ich planecie-państwie (zakładam że ich planeta nie jest podzielona granicami na państwa w formie (wrogiej, podsycającej tę wrogość) jak np na Ziemi) nie ma tam powodu do "grzechu" , tak więc są to Istoty dla nas ...święte. Zapewne większość Ziemian po zapoznaniu się z nimi w otwartym kontakcie, uznała by ich - w kategoriach ziemskich - za aniołów lub bogów.
      PS. Jeśli pojawiają się pytania lub wątpliwości do w/w tez, chętnie podejmę się odpowiedzi.
      wilG

      Usuń
    2. Dziękuję Ci za tak gruntowną wiedzę i informacje, które raczyłeś tutaj zamieścić. Jestem Ci wdzięczny, ale mam małą prośbę - darujmy sobie jakiekolwiek zmiany (w tym zdjęć), bowiem jak sądzę 99% czytelników tego bloga zdaje sobie sprawę, ze zamieszczane zdjęcia rzadko odnoszą się w 100 % do omawianego tematu, a są raczej pewnego rodzaju estetyczną ilustracją, mającą w jakiejś formie przybliżyć ich do tematu.

      Chciałbym też abyśmy nie wracali do tego tematu w tym roku, od nowego roku jak najbardziej koryguj, sprawdzaj etc. etc. nie ma problemu - ale te kilka dni dajmy już sobie na wstrzymanie.

      PS: Gdy mówiłem o "tłumaczeniu tekstów" to przecież jasne że nie miałem na myśli Misji Desmarqueta, która już jest przetłumaczona, jak i tego co zaprezentował Wojmus. Miałem na myśli godziny spędzone nad tłumaczeniem i interpretacją tekstów owych chennelingów od których cały ten temat się zaczął. Tak więc praca moja nie odnosi się jedynie do kwestii TJahooba i Misji, a obejmuje ogromy obszar, w którym ja sam zaczynam już się powoli gubić (dlatego też tak dawno nie było kolejnej części tego tematu - ale postaram się to naprawić, po nowym roku).

      PS2: Raz jeszcze dziękuję i życzę Ci zdrowych i pogodnych świąt Bożego Narodzenia

      Usuń
    3. !Vivat 2018 :)
      Napisałem na początku konwersacji z błędem tak:
      'Jestem przekonany że "oni?one?" dzielą się tak jak u nas na dwie płci.'
      Oczywiście chciałem napisać:
      'Jestem przekonany że "oni?one?" NIE dzielą się tak jak u nas na dwie płci.
      Będąc na statku Michael dokładnie zauważa i obserwuje "jednopłciowe" istoty, różniące się między sobą detalami face, jednakże nie w ten sposób, by rozróżniał tam dwie płci... Wszyscy na pokładzie byli "kobietami" z wyglądu...
      POZDR!!
      wilG

      Usuń
  4. CZEŚĆ...od świąt do świąt :-)
    Poza naszą omawianą planetą i cywilizacją TJahouba istnieją na tym najwyższym poziomie (kat.9) jeszcze trzy inne w Milky Way. Razem cztery... Jan cztery warkocze, ramiona M.W...
    Nie wiemy jak wyglądają, jak wygląd ich planeta. Różnice mogą być nieznaczne, dla nas większości ludzi Homo Sapiens nierozróżnialne powiedzmy.
    Charakterystycznym szczegółem odróżniającym (naszych hermafrodycznych TJahoubian może być meszek ("wąsik") u nich ,o czym wspomniano w Książce.
    Byłbym rad na pytania i możliwość przedyskutowania przemyśleń, wątpliwości. Pozdrowienia - Grzesiek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja żadnych pytań nie mam, ale Ty możesz spokojnie pisać co "ci leży na wątrobie".

      Usuń
  5. Czytam tę książkę już czwarty raz i potwierdzam tylko to co mówi Pan dr Tomasz Chałko (polecam też jego książkę, którą napisał pod wpływem Misji i swoich przemyśleń, również udostępniona za darmo w wersji elektronicznej pt: Wolna Wola). Zazdroszczę bardzo Panu Tomaszowi, że mógł osobiście poznać Michaela, a w szczególności spotkań i dodatkowych wyjaśnień Michaela. Niestety na trapiące mnie pytania Pan Tomasz nie jest w stanie mi odpowiedzieć i sam ich też nie zadał Michaelowi…

    OdpowiedzUsuń