Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 10 marca 2015

MOJE PRYWATNE - "50 TWARZY GREYA" - Cz. I

OPOWIADANIE  + 18

Poniżej zamieszczam jedno z moich starych opowiadań (sprzed kilku lat). Opowiadanie jest dość mocne (tak mi się przynajmniej wydaje) i raczej dla osób które ukończyły osiemnasty rok życia. Długo też zastanawiałem się, czy je umieścić na blogu, nie zamierzam bowiem nikogo tym tekstem obrażać, ot po prostu pewien wytwór wyobraźni, który przyszedł mi do głowy, a który z nudów zapisałem. A jest to jedno z niewielu moich opowiadań, które udało mi się doprowadzić do końca, oraz jedyne o tej tematyce.


Opowiadanie jest bez tytułu, zaś to o czym opowiadam...przekonajcie się sami



Czasami jedna, nieprzemyślana obietnica potrafi zmienić całe życie. Czasami krótka chwila, łut szczęścia, lub nieprzychylny los, może wpłynąć na naszą przyszłość. Dlatego też trzeba bardzo uważać na wszystko, co się mówi. Basia nie myślała o dalszych konsekwencjach, gdy założyła się z Piotrem o to, kto wygra zawody żużlowe. Oboje zgodzili się na zakład amerykański: zwycięzca bierze wszystko. Postanowili, że ten, kto wygra zakład, wypowie jedno życzenie. To życzenie zaś musi być dla przegranego niczym rozkaz - musi je spełnić.

Piotr jeszcze na studiach kochał się potajemnie w Barbarze. Ale ona zupełnie nie zwracała na niego uwagi. Wolała przebywać w otoczeniu wesołych blondynów z uniwersyteckiej drużyny koszykówki. Piotr zaś był brunetem, do tego raczej rzadko się odzywał. Był zawsze poważny, a nawet trochę ponury. Pełna życia Baśka - fascynowała go i jednocześnie onieśmielała. Lubił z oddali ją obserwować i słuchać tego, co mówiła w gronie swych przyjaciół i przyjaciółek. Czuł że rośnie w nim uczucie miłości do tej dziewczyny, obawiał się jednak, że gdy się z nim ujawni - ona go nie zechce.

Nie spał, nie jadł, myślami wciąż krążył wokół jej osoby. Jej kruczoczarne, długie włosy, śliczne niebieskie oczy, usta wyglądające niczym dwie złączone ze sobą wisienki, no i jej ciało. Ach, jakże jej pragnął. Wreszcie zebrał się w sobie i podszedł do niej. Serce waliło mu niczym stutonowy młot, nogi miał niczym z waty - tak bardzo jednak chciał dobrze wypaść w jej obecności. Gdy Barbara zobaczyła że w jej kierunku zbliża się pewien chłopak, z którym prawie nie rozmawiała, prócz zdawkowego "cześć" - uśmiechnęła się do niego. On poczuł że złapał Pana Boga za nogi, już teraz, już na pewno wszystko się uda. Wymarzona dziewczyna będzie jego.

Stanął naprzeciw niej i długo wpatrywał się w jej oczy, nie mogąc wykrztusić żadnego słowa. Przemógł się jednak w sobie i wyznał dziewczynie co do niej czuje, lecz nim skończył poczuł że jego pierś przebija ostra strzała, która wyrywa mu serce i rozbija na szereg maleńkich kawałeczków. Baśka, ta dziewczyna jego marzeń i snów, po prostu go...wyśmiała. Zrobiła to publicznie, przy całej paczce znajomych. Nogi ugięły się pod nim i mało nie runął na ziemię. To było totalne upokorzenie, upokorzenie jakiego nie mógł sobie wyobrazić i którego nie mógł zapomnieć.

Rzucił studia i wyjechał z Polski. Przeniósł się do Niemiec, gdzie pracował fizycznie, następnie wyjechał do Wlk. Brytanii, a stamtąd po pewnym czasie do Ameryki. W Stanach pracował jako kucharz, w jednym z podrzędnych bistro. Pewnego razu miał szczęście, jego przepis na piernik ze śliwkami zrobił oszałamiającą karierę. Trochę przez przypadek, do owego bistro, zawitał światowej sławy kiper, który był oczarowany przysmakiem Piotra. Gdy zaś poznał i inne sporządzane przez niego potrawy (których notabene nauczyła go babcia, sama pamiętająca te przepisy przekazywane w rodzinie z pokolenia na pokolenie, gdy wyjeżdżała ze swego rodzinnego Lwowa, po zakończeniu II wojny światowej i gdy "wyzwoleńcza" władza sowiecka odebrała jej rodzinny dom - owe przepisy zabrała ze sobą).

Ów kiper wprowadził Piotra na salony, gdzie przygotowywał potrawy dla najznamienitszych gości, kongresmenów, dyplomatów, biznesmenów. Z czasem otworzył swoją własną firmę i...zbił ogromny majątek. Restauracje z jego imieniem powstawały nie tylko w Stanach, z czasem dotarły do Europy Zachodniej i...również do Polski. Sam już od dłuższego czasu tęsknił za krajem...ale wciąż w pamięci miał tamto szkolne upokorzenie, doznane przez kobietę którą pokochał. Wciąż nie mógł o niej zapomnieć, wiedział że nie znajdzie ukojenia, dopóki nie odpłaci jej za popełnioną zniewagę. Wynajął najlepszych detektywów i kazał im ją odnaleźć.

Okazało się to dość prostym zadaniem, gdyż Barbara pracowała jako sekretarka w jednej z zachodnich firm, mających swą filię w Polsce. Od wynajętych detektywów, dowiedział się także że nie była z nikim związana, gdyż...wszystkie jej dotychczasowe związki dość szybko się rozpadały. Po pół roku wiedział o niej już wszystko. Wiedział, w co się ubiera, z kim się spotyka i gdzie. Wiedział, że w sobotnie wieczory spotyka się z przyjaciółką w jednym z nocnych klubów. Jednak tego wieczoru, Małgośka nie przyszła. Basia długo jej wyczekiwała, nie wiedziała jednak że za całą sprawą kryje się Piotr.

Poinformował on bowiem policję że w bloku Małgośki znajduje się bomba. Spanikowana dziewczyna zapomniała nawet zadzwonić do Baśki i poinformować ją że dziś nie przyjdzie. A Basia czekała. Zamawiała kolejne drinki i z nudów zaczęła oglądać zawody żużlowe. Przed godziną dwunastą, do baru, przy którym siedziała Basia, przysiadł się mężczyzna w czarnych okularach i ciemnym, skrojonym na miarę garniturze. Zamówił szkocką i głośno zaczął komentować wyścigi. Odwrócił się w stronę Baśki i zaczął komplementować jej urodę. Basia, trochę już znudzona, zaczęła z nim rozmawiać, dla zabicia czasu oczekiwania na przyjaciółkę. Nie rozpoznała w nim dawnego kolegi ze studiów, którego publicznie ośmieszyła.

W pewnym momencie, ów mężczyzna zaproponował by się założyli o to, kto wygra kolejną rundę. Baśka się zgodziła i obstawiła Niemca, on zaś postawił na Francuza. Jednak mężczyzna dodał, iż chce by był to zakład amerykański. Przegrany musi spełnić życzenie zwycięzcy, ale...nie może go poznać przed rozstrzygnięciem zakładu. Basia, będąc już na lekkim rauszu, zgodziła się na ów warunek. Piotr podsunął jej do podpisu kartkę papieru. Wyjaśnił że jest to zobowiązanie, regulujące warunki ich zakładu. Baśka była już "wstawiona", śmiała się i...podpisała.

Pech chciał, że zakład przegrała. Dobry humor jednak jej nie opuszczał. Cały czas myślała, że to może jakiś żart albo że facet każe jej co najwyżej pokazać majtki, zdjąć biustonosz, albo...coś w tym stylu. Tymczasem Piotr, poprosił by poszła z nim do jego samochodu. Wciąż rozbawiona i lekko zaintrygowana, poszła za nim. Jeszcze wówczas wydawało jej się to zabawne, ot ciekawy, może nawet romantyczny żarcik, któremu ona z chęcią ulegnie. Wyszli z baru i wsiedli do samochodu mężczyzny. Piotr kazał kierowcy ruszać i podniósł szybę oddzielającą ich od szoferki. Następnie zaciągnął zasłonkę, zapalił światło i zdjął okulary.

- Poznajesz mnie? - zapytał.

- Piotr? - spytała zdziwiona.

- Ale mnie nastraszyłeś. Ty to zawsze miałeś pomysły! Pogadałabym z tobą, ale trochę mi się śpieszy. Muszę się wyspać bo jutro mam rodzinny obiad u ciotki - mówiła wciąż rozbawiona kobieta.

- Nigdzie ci się nie spieszy. Wygrałem zakład, i zrobisz teraz co zechcę!

- Chyba żartujesz - odparowała zdziwiona już trochę kobieta.

- Poświadczyłaś mi to przed chwilą na piśmie.

- No, może i coś tam poświadczyłam, ale przecież to były wygłupy. Byłam pijana i w ogóle, w tej sytuacji każdy sąd mnie uniewinni - stwierdziła rozbawionym głosem kobieta. - No ale, co w zasadzie byś chciał żebym zrobiła? - spytała lekko zaciekawiona. - Może mam zaśpiewać piosenkę, a może chcesz bym się rozebrała, co? No powiedz?

- Chcę, żebyś była u mnie przez tydzień. W moim domu, jako...moja prywatna niewolnica - odpowiedział Piotr.

- Chyba oszalałeś! Nie, no ty facet naprawdę jesteś stuknięty. Myślisz że to jakaś wojna kolonialna czy co?

- Oczywiście nie musisz niczego robić, ja cię do niczego nie zmuszam, ale jeśli masz w sobie odrobinę honoru, dotrzymasz danego słowa. Wiem też że jesteś poważnie zadłużona. Kupiłaś mieszkanie. Wiem że zostało ci jeszcze sporo rat do spłacenia, starczy na jakieś dwadzieścia lat, czy się mylę? - zapytał mężczyzna.

Baśka była oszołomiona. Zastanawiała się skąd on tyle wie na jej prywatny temat.

- A ja ci zapłacę za ten tydzień - kontynuował Piotr. - Zapłacę ci tyle, że nie tylko starczy na spłatę kredytu, ale zostanie ci jeszcze na super wózek.

To nie była taka głupia propozycja - pomyślała sobie Basia. W końcu tydzień szybko zleci. Obawiała się tylko że Piotrowi pewnie brakuje piątej klepki, ale z drugiej strony...kasa kusi. Po dłuższym namyśle Baśka przyjęła propozycję Piotra.

Podjechali zaraz do kancelarii, by spisać stosowną umowę. Na jej mocy, Piotr dostawał tydzień z życia Basi, ona zaś okrągłą sumkę, wypłacaną w amerykańskich dolarach. Wszystko rozegrało się zgodnie z przepisami prawa, był więc adwokat, notariusz, byli świadkowie. W umowie pozostawiono kobiecie prawo do tzw.: "wyjścia awaryjnego", co znaczy że mogła ona zakończyć swoją niewolę wcześniej, wypowiadając umówione słowo. Wówczas zakończono by zabawę i zostałaby odwieziona do swego domu. Mogła więc w każdym momencie przerwać "grę", ale...w umowie zapisano iż obiecane pieniądze dostanie tylko wtedy, jeśli przetrzyma pełny tydzień, co do dnia. Jeśli zrezygnuje wcześniej choćby o godzinę - nie dostanie nic. Baśka nie mając innego wyjścia, przyjęła te warunki".


 CDN.

4 komentarze:

  1. Witam Kiedy dalsza czesc opowiadanie a Basi i Piotrze:P

    OdpowiedzUsuń
  2. Wkrótce wrócę do tego tematu, potrzeba mi tylko ... weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam takie klimaty są super

    OdpowiedzUsuń