Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 14 marca 2016

HENRYK VIII I JEGO (CZTERY OSTATNIE) ŻONY - Cz. II

POCZĄWSZY OD EGZEKUCJI 

ANNY BOLEYN

 
 Postanowiłem powrócić do tematu Tudorów, a konkretnie Henryka VIII i jego czasów. Tym razem jednak zamierzam zaprezentować losy ostatnich czterech żony Henryka VIII (Jane Seymour, Anny Kliwijskiej, Katarzyny Howard i Katarzyny Parr). Temat ten rozpocząłem już pod innym tytułem, gdzie opisałem panowanie Henryka VIII, od jego wstąpienia na tron i małżeństwa z Katarzyną Aragońską, poprzez miłość do Anny Boleyn, zmagania związane z rozwodem i uzyskaniem papieskiej zgody na poślubienie Anny, poprzez jej wyniesienie, koronację i małżeństwo z Henrykiem, aż do upadku Anny, który (należy to przyznać), spowodował w dużej mierze, dość beztroski i swobodny charakter samej Anny. W tym temacie zaprezentuję więc dalsze losy króla Henryka, od chwili egzekucji Anny Boleyn i małżeństwa z Jane Seymour


 JANE SEYMOUR

Cz. II





19 czerwca 1536 r. (czyli dokładnie w miesiąc po egzekucji królowej Anny Boleyn), lady Maria napisała list do ojca, w którym gratulowała mu zawarcia kolejnego małżeństwa i oświadczała: "Będę się modlić do Boga by zesłał Miłościwemu Panu i jego umiłowanej Małżonce, męskiego następcę tronu". Nazywała w swym liście również królową Jane swą: "Najbardziej naturalną królową matką", oraz wychwalała jej zalety i cnoty, jednocześnie pisząc iż podziwia mądrość Najjaśniejszego Pana, że wziął sobie za żonę taką niewiastę. W tym liście błagała jednocześnie ojca by zezwolił jej powrócić na dwór i służyć nowej królowej jako jedna z jej dam dworu. Henryk odpowiedział że lady Maria może powrócić na dwór tylko pod jednym warunkiem - jeśli uzna się oficjalnie za bękarta, a związek króla z jej matką za od początku nieważny i niezgodny z bożym prawem. Lady Maria odmówiła podpisania takiego oświadczenia, co spowodowało że król nie zezwolił jej powrócić na swój dwór.

W sprawie lady Marii intensywnie działała królowa Jane. Podczas jednej z rozmów z królem, Jane poprosiła Henryka by zezwolił swej córce powrócić na dwór. Te słowa doprowadziły Henryka do furii. Ponoś krzyknął na całą salę: "Straciłaś rozum?", po czym zakomunikował Jane by nigdy więcej nie śmiała przy nim wracać do tego tematu. Zagroził że w przeciwnym razie ukaże swą królową. Jane wówczas się wycofała, lecz nie zaprzestała swych starań by ponownie dopomóc lady Marii w odzyskaniu ojcowskich względów.

I tutaj mała ciekawostka. Dwór Jane Seymour (jak już wcześniej pisałem), był bardzo oficjalny i bardzo "sztywny". Nie odbywały się wówczas na jej dworze żadne bale i maskarady, które w czasach "rządów" Anny Boleyn były dość częste. Królowa zrezygnowała z utrzymywania mężczyzn na swym dworze, pomna zapewne tego, że to właśnie stało się powodem upadku Anny Boleyn. Jane opracowała nawet konkretne rygorystyczne zasady ubioru i zachowania, jakie musiały spełniać jej damy dworu. Dotyczyło to nawet ilości ozdób które kobiety mogły na siebie wkładać (co zaś się tyczy zachowania to dwór Anny Boleyn był tu przykładem. Anna, choć lubiła się zabawić i potańczyć, a nawet poflirtować, wyznaczała zarówno dla swych dam dworu jak i mężczyzn ze swego otoczenia, bardzo surowe standardy moralne. Ponoć żywo lubiła dyskutować na tematy religijne i zachęcała do tego swe dwórki. Również za jej "rządów", każdy z jej otoczenia mógł dowolnie i swobodnie czytać i komentować Pismo Święte. Sam Edward Foxe - biskup Hereford, chwalił po latach dwór Anny Boleyn słowami: "Nie było tak idealnego porządku wśród dam dworu za czasów żadnej królowej, jak za Anny").




2 lipca tego roku, Tomasz Cromwell został podniesiony przez króla do tytułów hrabiego Essex, oraz Lorda Tajnej Pieczęci, jednocześnie rezygnując z dotychczasowej funkcji sekretarza królewskiej kancelarii, zaś 8 lipca król ustanowił dla niego nowy tytuł barona Cromwell-Wimbledonu. Został również mianowany królewskim wikariuszem generalnym i wiceregentem królewskim do spraw wiary - stał się więc realną "szyją" Kościoła w Anglii, czyli zastępcą króla w sprawach tyczących wiary i religii. Mógł powoływać i odwoływać biskupów i wreszcie zamknąć wszystkie klasztory w Anglii. Było to niesamowite wywyższenie człowieka, który urodził się jako syn kowala. Cromwell odpłacił królowi bezwzględną wiernością i posłuszeństwem, angażował się w sprawy, za którymi prywatnie nie obstawał lub też które go mierziły, jednak taka była wola króla, a on miał ją za wszelką cenę wypełnić. I wypełniał.

Również w lipcu parlament zatwierdził tzw: "Dziesięć Artykułów". Była to seria zakazów, wprowadzonych w życie na polecenie Cromwella i przeznaczona była na potrzeby zreformowania duchowieństwa. Owe "Dziesięć Artykułów", niewiele różniło się od oficjalnej katolickiej wykładni wiary, jedynymi różnicami był nakaz by relikty nie były odtąd wystawiane dla zwiększenia dochodów kleru, lecz dla: "szczęścia wszystkich poddanych królestwa". Dobre życie rodzinne zostało uznane za korzystniejsze do zbawienia niż udział w pielgrzymkach, oraz "Artykuły" kładły nacisk na rodziców, by w swych domach uczyły dzieci modlitwy: "Ojcze Nasz", "Credo", i "Dziesięciu Przykazań" w języku angielskim, a nie jak dotąd po łacinie. Mimo że "Dziesięć Artykułów" niewiele różniło się od katolickiej wykładni wiary (za czasów Elżbiety I od roku 1563, zostaną dodane kolejne artykuły i odtąd zbiór zwał się będzie "Trzydzieści Dziewięć Artykułów"), stało się jednym z elementów buntu północnych hrabstw, które przeszło do historii jako - "Pielgrzymka Łaski".

Królowa Jane Seymour bardzo obawiała się, że jeśli nie zadowoli króla, lub utarci jego względy, skończy jak jej poprzedniczka - Anna Boleyn. Zaś wybuchy królewskiego gniewu, tylko ją w tym utwierdzały. Starała się więc nie prowokować zbytnio małżonka, zaś za swe motto wybrała sentencję: "Mam być posłuszna i służyć swemu Panu". Na zastawie stołowej, (szczególnie filiżankach), przesłanej jej w prezencie ślubnym przez cesarza Karola V, kazała wygrawerować litery H i J (Henryk i Jane), upiększonych wspaniałymi ozdobami i postaciami. Obawiała się że swym niefortunnym słowem czy gestem urazi i zdenerwuje króla, zatem częściej wolała milczeć i nie mówić niepytana, odpowiadać zaś dopiero wówczas, gdy to król pierwszy zadał jej jakieś pytanie. Jej postępowanie różniło się bardzo od energicznego temperamentu jej poprzedniczki, lecz jak sądziła, póki nie powije syna, król może z nią uczynić co zechce - może ją również skazać na śmierć kiedy zechce. Dlatego lepiej nie "prowokować lwa".

Zaś kolejne miesiące przynosiły natężenie ludowego niezadowolenia z polityki lorda Cromwella i jego komisarzy, którzy w brutalny sposób rabowali przybytki klasztorne. Niezadowolenie to osiągnęło kulminację w październiku 1536 r. Dlaczego wybuchło "religijne powstanie" niezadowolonej ludności północnej Anglii? Przyczyn tego stanu było kilka. Głównym błędem jaki popełnił Cromwell i jego współpracownicy, była zbytnia pewność, że cała ludność Anglii z radością przyjmuje zamykanie klasztorów i że ukazanie bogactwa i obłudy kleru, spowoduje że lud gremialnie poprze, lub przynajmniej zachowa życzliwą neutralność co do zamierzeń nowej reformy religijnej Tomasza Cromwella. Okazało się że jest akurat na odwrót, tym bardziej że np. w klasztorach i opactwach hrabstwa Lincolnshire, było bardzo dużo różnego rodzaju cennych i drogich przedmiotów, które to zostały skonfiskowane przez królewskich komisarzy. Dla zwykłych ludzi był to oczywisty rabunek. Nie potrafili usprawiedliwić takiego postępowania, zaś samo niszczenie świątyń, było równoznaczne dla poddanych Henryka VIII, z bluźnierstwem przeciwko Bogu.

Inną poważną przyczyną buntu ludności północnych hrabstw, było "Dziesięć Artykułów" Cromwella, domagano się bowiem ich zniesienia. Następną z przyczyn było zniesienie przez Cromwella, wszystkich najważniejszych kościelnych świąt w roku (poza Bożym Narodzeniem i Wielkanocą), oraz zapowiedź nałożenia na ludność nowych podatków. To wszystko spowodowało ogromny tumult społeczny - a zaczęło się w miasteczku Louth w hrabstwie Lincolnshire. 

Tam to dnia 1 października 1536 r. po wieczornym nabożeństwie w kościele św. Jakuba, zebrał się na ulicy przed katedrą ogromny tłum niezadowolonych z powodu zamknięcia (i zniszczenia), pobliskiego opactwa Louth Abbey. Tłum ten szybko gęstniał i zaczęto na nim wznosić antycromwellowskie okrzyki. Namawiano do rozprawy z cromewllowskimi komisarzami i przegnania ich jeśli kiedykolwiek jeszcze się pojawią. Na owym wiecu nie wznoszono jednak żadnych antykrólewskich okrzyków, uznano bowiem że Najjaśniejszy Pan jest zwodzony przez swych "heretyckich" doradców, z Cromwellem na czele. Podjęto także decyzję, iż żeby przeciwdziałać dalszemu zamykaniu klasztorów, trzeba wyruszyć do tych jeszcze istniejących i tam przepędzić komisarzy.


"PIELGRZYMKA ŁASKI"




Nim jednak do tego doszło, chciałbym przedstawić kilka opinii królewskich komisarzy, którzy w swych listach pisanych do Tomasza Cromwella, przedstawiali co takiego znaleźli w poszczególnych, wizytowanych przez siebie opactwach. Komisarz królewski dr. Ryszard Layton pisał do Cromwella w roku 1535, z wizytowanego przez siebie opactwa Monk Farleign w hrabstwie Wiltshire (południowa Anglia na granicy z Kornwalią):
 
"Posyłam ci również Panie "kajdany św. Piotra", które tutejsze kobiety próbowały przed nami ukryć. Otrzymasz również wielki grzebień, zwany grzebieniem Marii Magdaleny, jest tu także grzebień św. Doroty i św. Małgorzaty, który jest najmniejszy ze wszystkich. Oni (Layton miał zapewne na myśli opatów), nie są w stanie wytłumaczyć skąd wzięły się u nich owe "relikwie."

Inny list Ryszarda Laytona również z roku 1535, tym razem wysłany z klasztoru Maiden Bradley w hrabstwie Wiltshire, oraz opactwa Bruton w hrabstwie Somerset:
 
"Posyłam ci Panie relikwiarze, najpierw dwa kwiaty owinięte w białe i czarne sarcenety (delikatna jedwabna tkanina), które ponoć w Wigilię, w godzinie, w której Chrystus się narodził, pęcznieją i rozkwitają, tak twierdzi przeor Maiden Bradley. Wysyłam ci również Panie torbę w której opaci przechowują dziwne rzeczy, jak płaszcz Matki Bożej, część wieczerzy Pańskiej, ze stołu chrystusowego, część kamienia, przy którym urodził się w Betlejem Jezus Chrystus (...) Posyłam ci również Panie czerwony jedwabny pas Matki Bożej z Bruton, który jest uroczystą relikwią dla kobiet podróżujących w "błogosławionym stanie", które nie chcą doświadczyć po drodze poronienia. Wysyłam ci również Panie pas Marii Magdaleny..."

Zaś komisarz królewski Jan Bartelot, tak oto pisał do Cromwella z opactwa "Braci Krzyża" w Londynie w 1535 r.:
 
"Gdy tylko weszliśmy do opactwa "Braci Krzyża" w Londynie, nie mogliśmy znaleźć przeora. Zaczęliśmy więc szukać i odnaleźliśmy go w łóżku ze swą ladacznicą, oboje byli nadzy...".

Zaś wspomniany wyżej Ryszard Layton pisał ze zgorszeniem, w tym samym roku z opactwa Syon iż:
 
"...biskup przekonał miejscowego kowala, który dorobił klucz do drzwi, by mógł on w nocy sprowadzać sobie lokalne dziewki, dla siebie i swych wspólników (...) Ów biskup przekonał nawet jedną z zakonnic, dla której był spowiednikiem, by oddawała mu swe ciało dla przyjemności, obiecując jej iż dzięki temu uzyska Boże rozgrzeszenie..."

Trzeba jednak także dodać, że komisarze królewscy często stosowali siłę, szczególnie tam, gdy opór mnichów był większy, choć do mordów dochodziło bardzo rzadko. Jednak należy stwierdzić, że los mnichów zamkniętych klasztorów nie był taki zły, otrzymali bowiem od państwa emerytury i to emerytury nie byle jakie, o wiele gorszy był zaś los mniszek (choć one również otrzymały państwowe emerytury). Musiały one bowiem powrócić do swych rodzinnych domów, lecz nie to było najgorsze. Oto historia jednej z byłych mniszek rozwiązanego klasztoru Arthington w hrabstwie Yorkshire - Izabelli Whitehead (nie wiadomo przez kogo spisana):
 
"Mieszkała z lady Midleton w Stuborn lub Stokell (Stockeld), aż do jej śmierci, a następnie wędrowała po kraju opiekując się lady Ardington. Gdy ona zachorowała, a jednocześnie dom został przeszukany przez królewskich funkcjonariuszy, w poszukiwaniu ukrywających się katolików (zapewne chodzi o tych, którzy nie złożyli przysięgi na wierność królowi jako głowie Kościoła Anglii). Funkcjonariusze wzięli lady Ardington i jej córkę, a także Izabellę Whitehead, gdy leżała w łóżku. Stanęli nad jej głową z obnażonymi mieczami i orzekli że ją zabiją jeśli nie powie im gdzie ukrywa się Dawid Ingleby i pan Winsour. A ponieważ nie wiedziała gdzie ci się skrywali, została wywieziona do twierdzy York, gdzie zmarła. Pochowana została pod murami zamkowymi."

Emerytury wypłacane byłym mnichom i mniszkom, były różnej wielkości, lecz kwoty opatów nie przekraczały 100 funtów rocznej emerytury (przeliczając to na dzisiejsze pieniądze wychodzi ok. 3000 funtów brytyjskich). Taką właśnie emeryturę otrzymała była opatka z Wilton - Cecylia Bodenham. Dorota Barley, opatka z Barking otrzymała ok. 110 funtów, zaś Elżbieta Zouche, opatka z Shaftesbury - 133 funty emerytury.

Tymczasem 2 października zbuntowali się mieszkańcy Horncastle (na południe od Louth). Mieszkańcy Louth wybrali sobie przywódców i ruszyli na ich czele w kierunku miasta Caister. Tereny Yorkshire na których rozpoczął się bunt przeciw nowej królewskiej reformie religijnej, znajdowały się pod silnym wpływem zarówno księcia Henryka Fitzroya (zmarłego syna Henryka VIII), który miał tutaj swych gorących zwolenników, jak i jego siostry księżniczki Marii. Dzięki chłopcu, swe wpływy na tych terenach rozwinęła rodzina Clintonów, a szczególnie sir Edward Clinton lord Clinton, mąż Elżbiety Blount (matki Henryka Fitzroya), w latach 1533 - 1535. Mimo że małżeństwo Edwarda z Elżbietą trwało zaledwie dwa lata, pozwoliło ono jednak Clintonom zapewnić sobie duże wpływy na tych terenach, a śmierć młodocianego księcia 23 lipca 1536 r. tylko je zwiększyła.

2 października 1536 r. zrewoltowani mieszkańcy Louth, pod przewodnictwem wybranego na przywódcę dzień wcześniej Nicolasa Meltona, który otrzymał od nich przydomek "Kapitana Cobblera", z wielkim srebrnym krzyżem pomaszerowali do Caistor. Wcześniej połączyli się z nimi przybyli jeszcze tego samego dnia rano, mieszkańcy Horncastle. Do Caistor dotarli jeszcze przed zmierzchem, tam też dołączył do nich sir Robert Dymoke wraz z synami i uzbrojonymi ludźmi. Ponad 500 zbrojnych przybyło tam z południowego Kyme, pod wodzą sir Roberta Percy'ego. Dołączyła rodzina Talboysów oraz ok. 500 uzbrojonych chłopów pod przewodem Edwarda Dymoke'a. 

Edward Clinton również zadeklarował poparcie dla buntowników i 2 października, wyjechał z jednym ze swych sług do Sleaford, by tam spotkać się z Janem Husseyem, który zapewniał że powstańcy mają pełne wsparcie cesarza rzymsko-niemieckiego i króla Hiszpanii - Karola V (żona Husseya wciąż przebywała w więzieniu za odmowę tytułowania córki króla - lady Marią, mówiąc bowiem o niej, wciąż używała określenia - księżniczka Maria, co właśnie spowodowało jej aresztowanie). Edward Clinton ze Sleaford pognał galopem do Nottingham, następnie zaś do Ashby, a 6 października stanął w Hardwick Hall w hrabstwie Derbyshire. Tam też wręczył listy rebeliantów do pana Cromwella.


HENRY CAVILL JAKO KAROL BRANDON

 


Tymczasem siły rebeliantów w Lincolnshire wciąż rosły, już 5 października wynosiły ok. 40 tys. ludzi. Król od samego początku rozpoczął zdecydowane działania zmierzające do zgniecenia buntowników. Na wodza kampanii przeciw zbuntowanemu Lincolnshire, mianował swego przyjaciela - Karola Brandona księcia Suffolk. Ten zebrał dość znaczną armię i wyruszył w kierunku Stamford. Jednak najpierw 4 października do powstańców dotarł królewski poseł, wioząc ze sobą moratorium królewskie, nakazujące wszystkim natychmiast złożyć broń i poddać się woli króla. Nic jednak nie zdziałał. Zaś powstańcy już 5 października wkroczyli do Lincoln - stolicy hrabstwa, gdzie przed tutejszą katedrą odprawiono mszę dziękczynną.

Książę Suffolk nie zamierzał walczyć (mimo iż miał dość dużą armię), bowiem nie posiadał zupełnie artylerii, oraz obawiał się by żołnierze nie "zarazili się" ideologią buntowników. Wiedział jednak że musi działać szybko i tak też uczynił. W Lincoln do powstańców doszły wieści że ku nim idzie z dużą armią książę Suffolk. Wielu szlachciców opanowała trwoga, sądzili że swym uczestnictwem w buncie przeciwko królowi, dali powód by skazać ich na śmierć, a ich dobra skonfiskować. Karol Brandon, uznał że może mu się powieść zakończyć bunt bez rozlewu krwi, dlatego też obiecał przywódcom zrewoltowanego chłopstwa że jeśli złożą broń, będą mogli nieniepokojeni przez nikogo, powrócić do swych domów, przyrzekł także, że król wybaczy tym którzy zaprzestaną dalszego buntu. Wielu szlachciców (a także zwykłych chłopów), skorzystało z szansy i opuściło Lincoln, wracając do domów. Jednak część (choć mocno uszczuplona), zdecydowała się dalej maszerować. Nie mieli już na to jednak żadnej szansy. Ci którzy nie skorzystali z królewskiej "amnestii", skazani zostali przez Henryka (w liście do Brandona), na karę śmierci.




Gdy książę Suffolk zbliżył się do Lincoln, w mieście wybuchła panika, ludzie zaczęli uciekać, lecz na niewiele to się zdało. Miasto zostało bowiem całkowicie odcięte od reszty kraju, przez oddziały księcia i gdy ten wszedł do miasta, ci którzy nie złożyli broni, skazani zostali na śmierć przez powieszenie i nie miała tu znaczenia ni płeć ni wiek, szubienice stawiano na polach wokół miasta. Edward Dymocke został najpierw powieszony, następnie na "żywca" otwarto mu brzuch by wyciągnąć wnętrzności, gdy już konał wówczas dopiero odrąbano mu głowę. Wielu przywódców (jak np. prawnik Willingham), zginęło podobnie jak Dymocke. Tak oto zakończyło się powstanie (do 14 października 1536 r. było już po wszystkim), w hrabstwie Lincolnshire, jednak o wiele poważniejszy bunt wybuchł w tym samym czasie w hrabstwie Yorkshire.




 

CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz