Łączna liczba wyświetleń

piątek, 4 marca 2016

UNIA - NIEŚMIERTELNA!

"NIE DOSTĄPI ŁASKI ZBAWIENIA, 

KOGO NIE WSPIERA TAJEMNICZA 

SIŁA MIŁOŚCI - Z MIŁOŚCI BOWIEM

ŁĄCZĄ SIĘ NARODY"




Cóż to są za słowa i co one właściwie oznaczają? Moi drodzy, te słowa o "Miłości łączącej narody" to tekst Unii Horodelskiej z 2 października 1413 r. pomiędzy Królestwem Polskim a Wielkim Księstwem Litewskim. Jest to jedyny taki przypadek w historii Europy, gdzie Miłość, jako spoiwo łączące ludzi i narody, została oficjalnie ogłoszona w preambule aktu zjednoczeniowego, jakie zawierały ze sobą dwa równorzędne kraje. W historii Europy powstawało wiele federacji: szwajcarska, hiszpańska, belgijska, chorwacka, brytyjska, niemiecka czy rosyjska, w żadnej jednak NIGDY nie uczyniono Miłości, jako najważniejszego spoiwa jednoczenia narodów. Ktoś powie, no i dobrze, gdyż w polityce kwestie związane z emocjami, a tym bardziej z Miłością, nie występują, gdyż w polityce jedyne co się liczy, to wspólny interes i zysk, jaki dany układ (lub federacja) dają obu partnerom. Owszem, to też jest bardzo ważne, jednak bez Miłości to wszystko jest niczym wydmuszka, pozbawione wewnętrznej duszy. Zresztą któż wie, że unia Anglii ze Szkocją, tworząca Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii w 1707 r. pierwotnie powstawała ... w Polsce? A dokładnie w Krakowie, dokąd udała się delegacja angielska i przez trzy tygodnie studiowała dokumenty unii horodelskiej, jak i tej głównej, łączącej bezpośrednio Polskę i Litwę w państwo zwane Rzeczpospolitą - Unii Lubelskiej 1569 r.

Unia Lubelska była przełomowym wydarzeniem w historii Europy. Jej geneza miała miejsce 14 sierpnia 1385 r. w Krewie, gdzie książę litewski Jogaiła (wraz ze swymi braćmi - Witoldem, Świdrygiełłą i Zygmuntem), obiecywał w uroczystym dokumencie, mającym na celu połączenie dwóch narodów (a właściwie co najmniej trzech), unią personalną - przyjęcie chrztu w obrządku kościoła rzymskiego, wypłacenie księciu Wilhelmowi Habsburgowi (narzeczonemu królowej Polski Jadwigi), równowartość posagu (200 000 florenów), przywrócenie Królestwu Polskiemu utraconych wcześniej ziem (głównie Pomorza Gdańskiego i dostępu do Bałtyku), zwolnienie wszystkich polskich jeńców przebywających na Litwie, oraz włączenie Litwy i Rusi do Korony Polskiej.  

W zamian panowie polscy wystawili 11 stycznia 1386 r. w Wołkowysku akt, potwierdzający uznanie Jogaiły za króla Polski i małżonka królowej Jadwigi. Postanowienia te zostały ostatecznie zatwierdzone przez panów koronnych, na zjeździe w Lublinie 2 lutego 1386 r. Dopiero od tej daty można liczyć początek Unii polsko-litewsko-ruskiej. Choć tak naprawdę, Unia narodziła się dopiero 15 lipca 1410 r. na polach wokół wsi Grunwald. Odniesione tam wówczas zwycięstwo nad potężnym Zakonem Krzyżackim, umocniło wspólne więzi i dało początek sojuszowi, który przetrwał ponad 400 lat. Ta Unia jest była ewenementem w ówczesnej Europie. Nie dlatego że połączyła ze sobą dwa duże państwa osobą jednego władcy, (gdyż takie związki jak już wspomniałem, w Europie istniały). Ewenementem stała się dlatego, że związała ze sobą na trwałe los narodów osiadłych od wieków po obu stronach wielkiego "pęknięcia cywilizacyjnego religijnego", pomiędzy katolicyzmem a prawosławiem. Było to także zjednoczenie cywilizacji łacińskiej (którą reprezentowała Korona Polska), ze światem kultury bizantyjskiej (które przynależne były pogańskiej Litwie i jej chrześcijańskim - w obrządku wschodnim - ruskich poddanych). Ale co najważniejsze w tym wszystkim, Unia była aktem zupełnie DOBROWOLNYM, powstałym "z potrzeby Miłości narodów" (choć oczywiście tę Miłość, każdy inaczej interpretował, jednak unia przetrwała aż do ostatniego rozbioru w 1795 r.)


Dziś, mając w pamięci ową wspólną tradycję i wielkie osiągnięcia, których nigdy nie udałoby się dokonać w pojedynkę ani Litwinom, ani Polakom, ani też Ukraińcom czy Białorusinom, stajemy kolejny raz przed wyborem - albo ponownie zjednoczenie, ponowne Krewo, ponowne Horodło,  ponowna Unia Lubelska, lub kolejne wschodnio-zachodnie "wyzwolenie". Wyzwolenie przyniesione na łapach wschodniego niedźwiadka - WYZWOLENIE GROBOWE, lub też "wyzwolenie" w coraz bardziej totalitaryzującej się Unii Europejskiej, pod komisarycznym zarządem niemieckim.

Swoją drogą są to państwa, którymi rządzi klika podporządkowanych bankom i wielkiej finansjerze uległych polityków, z Angelą Merkel i Francoisem Hollandem na czele - polityków państw realnie nieistniejących, jak dzisiejsze Niemcy (o czym wkrótce więcej napiszę), jak również państwa, tak jak Francja, które uważają, że jeszcze rządzą na własnym terytorium (szumnie zapowiadana likwidacja obozowiska muzułmańskich imigrantów pod Calais, zwanego "dżunglą", dobitnie pokazała wszystkim, co realnie znaczy i co może rząd francuski w swoim kraju. Bez zgody organizacji pozarządowych - finansowanych przez banksterów z Sorosem na czele, ani władze Francji, ani Niemiec nie mogą kiwnąć choćby paluszkiem w jakiejkolwiek sprawie - no chyba że im zapłacą grube miliony, ale Soros nie jest w ciemię bity, jemu nie zależy na pieniądzach, jemu zależy na władzy i zniszczeniu niezawisłych europejskich narodów, wpuszczając do nich muzułmańskich bandytów, którzy tylko czekają na hasło do rozpoczęcia ogólnoeuropejskiego dżihadu. I wtedy już nie będzie tak wesoło, gdy jako pierwsi zawisną na szubienicach osoby homoseksualne, a feministki, w obawie przed ukamienowaniem, założą grzecznie burki i hidżaby, oraz upadną do muzułmańskich stóp, by je z pokorą całować). To jest właśnie przyszłość Europy Zachodniej, która nie ma już siły ani ochoty, by walczyć z lewactwem i banksterami o wolność swoją i swoich dzieci.

 
Dlatego też, jeśli Unia chce przetrwać i zachować własną pozycję, powinna wrócić do idei Miłości łączącej ze sobą Narody, powinna wrócić (podobnie jak Anglicy w 1707 r.), do przestudiowania zasad zawartych w Unii polsko-litewskiej i kierować się nimi w swej polityce. Już bowiem papież Jan Paweł II nawoływał: "Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej". Jeśli więc Europa chce przetrwać, to niema innego wyjścia, jak powrót do korzeni, do idei Antyku i idei Chrześcijaństwa. Już bowiem nie ma innej drogi, przed nami wojna religijna, którą jeśli chcemy wygrać, musimy wierzyć w wartości które stworzyły Europę i Europejczyków - musimy wrócić do religii (i piszę to jako człowiek, któremu religia nie jest już do niczego potrzebna, jednak jest ona niesamowitym spoiwem i źródłem wartości, z jakich powinny wciąż czerpać przyszłe pokolenia Europejczyków ... co oczywiście nie znaczy, że religia nie powinna ewoluować)





PS: Już teraz w Europie jest milion żołnierzy i bojowników Państwa Islamskiego, gotowych do rozpoczęcia dżihadu i zmiany europejskich ulic w krwawe łaźnie. Co na to Europa Zachodnia? Ano nic, spokojnie czeka na śmierć. Dlatego też być może nadzieja znów tkwi w Polsce, w Grupie Wyszehradzkiej i całej Europie Środkowo-Wschodniej? Swoją droga ile to już razy można bronić nieodpowiedzialnych Europejczyków z Zachodu, przed konsekwencjami decyzji podejmowanych przez ich własnych polityków?


SZKODA GADAĆ!






 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz