Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 7 marca 2016

JE SUIS CHARLIE ... MARTEL! Cz. - II

POITIERS 732



WIZYGOCKA HISZPANIA PRZED ROKIEM 711




Latem 711 r. Cieśnina Gibraltarska była świadkiem niecodziennego wydarzenia. Oto bowiem ok. 2 tysięczna armia arabsko-berberyjska, pod wodzą Tarika ibn Zijada (jednego z generałów arabskiego gubernatora Północnej Afryki - Musy), przeprawiała się na jej drugi, europejski brzeg. Powodem wyprawy, były informacje dostarczone przez Don Juliana (Berbera władającego Ceutą, miasta z której wyruszył armia inwazyjna Tarika, który to jednocześnie był związany z dworem bizantyjskim i wizygockim - taki średniowieczny agent), na temat poważnego kryzysu dynastycznego w Królestwie Wizygotów. W 710 r. bowiem, niejaki Roderyk, członek arystokracji dworskiej, zorganizował spisek, w wyniku którego życie stracił młody, zaledwie 23-letni król Wittiza (panujący jeszcze jako dziecko, wraz ze swym ojcem - Egiką od 694 r. Egika zmarł w 702 r.). Wspierająca spisek część arystokracji świeckiej i kościelnej obrała królem Roderyka, lecz druga część delegatów, uczestniczących w elekcji, pozostała wierna małoletniemu (prawdopodobnie kilkuletniemu), synowi Wittizy - Agili II. 

Możni nie doszli do porozumienia i rozjechano się do domów, z przeświadczeniem że prawdziwym królem jest ten, na którego dany elektor głosował. Roderyk jednak szybko podporządkował swej władzy jedynie południe Hiszpanii - Andaluzję, nie udało mu się natomiast opanować ani Tarrakony, ani Narbony (Tarraconensis i Narbonensis), czyli głównych ziem królestwa, gdzie za władcę uznano Agilę II. Roderyk zakładał inwazję na północ i opanowanie "zbuntowanych", przeciw jego władzy ziem, na wiosnę roku następnego, czyli 711. Nigdy nie doszła ona do skutku, właśnie w wyniku arabskiej inwazji na Hiszpanię. Arabowie ruszyli na europejski kontynent, jak na rekonesans. Nie mieli bowiem wówczas zamiaru podbijać Królestwa Wizygotów (tym bardziej, że siły ok. 2 tys. żołnierzy nie były ku temu wystarczające). Zapewne miała więc to być początkowo wyprawa jedynie rabunkowa (tym bardziej że gubernator Musa - nic o niej nie wiedział), połączona z plądrowaniem okolicznych terenów i zdobyciem złota, kosztowności i niewolników. 

Jednak wszystko się zmieniło po bitwie pod Jerez de la Frontera (zwanej również bitwą nad rzeką Guadalete), do której doszło w lipcu 711 r. Król Roderyk, który zgromadził armię, gotową do wymarszu na północ, po informacji o ataku Arabów, musiał skierować ją na południe, w kierunku Algeciras, pierwszego portu, który bez walki opanowali Arabowie na hiszpańskiej ziemi. Armia wizygocka, składała się w przeważającej większości ze słabo uzbrojonej piechoty, rekrutującej się z mieszczan i chłopów królestwa, zasilanej nieliczną kawalerią, którą tworzyli przedstawiciele kilkudziesięciu największych wizygockich rodów. Każdy możny prowadził ze sobą swoich zbrojnych, których zebrał z ziem, przez siebie kontrolowanych. Nie były to duże oddziały. Zresztą hiszpańskie Królestwo Wizygotów, w tym okresie nie dążyło już do żadnych wojen zdobywczych i utrzymywało armię, jedynie po to, by tłumiła lokalne bunty i broniła posiadłości możnych, przed atakami Basków z północy Półwyspu Iberyjskiego. Poważnym utrapieniem był również najazdy Franków z Akwitanii (do ostatniego doszło właśnie w owym 711 r.). Armia jednak nie była liczna i część sił rozpuszczano do domów po zakończonej kampanii, pozostawiając jedynie nieliczną obsadę największych twierdz. 

Zresztą większe siły zawsze zgromadzone były na północy (nad Pirenejami, przy granicy z krajem Basków i Akwitanią), niż na południu. Tak też było w owym tragicznym dla Hiszpanii i Europy roku 711. Ostatnim władcą Wizygotów, który myślał jeszcze o ekspansji terytorialnej na kontynent afrykański, był Teudis (panujący w latach 531 - 548). W roku 542 utracił on jednak ostatnią wizygocką enklawę w Afryce, na rzecz Bizantyjczyków i od tej pory Wizygoci zaprzestali dalszych działań ekspansywnych. Zresztą często nie udawało się zgromadzić nawet sił, potrzebnych do stłumienia buntu (królowie niejednokrotnie musieli grozić możnym srogimi karami, by ci wreszcie zebrali poddanych i stawili się w wybranym na koncentrację miejscu). Dlatego też zapewne siły, zebrane przez Roderyka na kampanię 711 r. nie były liczne (być może były nawet mniejsze od arabsko-berberyjskich najeźdźców), w każdym razie pod Jerez de la Frontera król Roderyk nie tylko przegrał bitwę, lecz i stracił w niej życie (a być może nawet właśnie dlatego że stracił w niej życie, to przegrał bitwę). Śmierć wizygockiego władcy na polu bitwy, nie zdarzyła się w królestwie przez 200 ostatnich lat (ostatnim który poległ w ten sposób, był Alaryk II, który zginął w 507 r. w bitwie z Frankami pod Vouille).






Zwycięscy Arabowie ruszyli teraz na północny-wschód doliną Gwadalkiwiru w kierunku Toledo (dokąd uciekła po bitwie, większość możnych wizygockich). Po drodze opanowali bez walki Kordobę i zdobyli twierdzę Eciję (która jako jedyna im się sprzeciwiła). Po drodze wszędzie witani byli przez ludność żydowską, niczym wyzwoliciele, zresztą duża część wizygockiego społeczeństwa, żyjącego w fiskalnym uciemiężeniu możnych, niczym niewolnicy, również okazywała radość (a przynajmniej widoczną obojętność), wobec muzułmańskich najeźdźców. W Toledo - stolicy Wizygotów, możni obrali królem niejakiego Oppę. Tymczasem Tarik (z zaledwie 2 tysiącami zbrojnych, na czele), ruszył na Toledo, którą opanował ... bez walki (część wizygockich możnych, na czele z nowym królem Oppą, uciekła na północ). W Toledo doszło też do pierwszej masakry. Zamordowano tam część arystokratów, która pozostała w stolicy. Toledo było teraz w arabsko-berberyjskich rękach. Zimę 711/712 r. Arabowie spędzili w Toledo, a na wiosnę ruszyli w kierunku rzeki Ebro, gdzie złupiono kilka osad. 

Tymczasem, gubernator Afryki Północnej - Musa, na wieść że jego poddany Tarik dokonał takich zdobyczy w Hiszpanii, wiosną 712 r. zgromadził duże siły w Ceucie i przeprawiła się z nimi na europejski brzeg do Algeciras. Stamtąd zaś ruszył w kierunku twierdzy Sewilla, którą szybko zdobył. Następnie obległ Meridę, wysyłając jednocześnie część sił pod wodzą swego syna Abd al-Aziza, w kierunku Murci, którą ten bardzo szybko opanował (nastąpiło to w wyniku kapitulacji, zarządzającego tą prowincją, wizygockiego arystokraty - Teodomira, który poddał się, w zamian za zagwarantowanie bezpieczeństwa jemu, jego rodzinie i poddanym. Sporządzono nawet odpowiedni dokument, w którym Arabowie pozostawiali Teodomira jako zarządcę Murci, w zamian za podległość Musie i płacenie corocznej daniny. Tak też postąpiło kilku innych wielmożów, widząc w poddaniu się władzy muzułmanów - jedyną możliwość w zachowaniu swych rządów). Z końcem 712 r. Arabowie kontrolowali już całe południe i centrum Hiszpanii do rzeki Ebro na północy i rzeki Tag na zachodzie. Ich zdobycze na wschodzie dochodziły do terenów dzisiejszej Kartageny. I wciąż byli w natarciu, a Wizygoci nie potrafili zdobyć się na jakąkolwiek poważniejsza akcję zaczepną, przeciw najeźdźcom, byli w totalnym odwrocie.

Do pierwszego spotkania Tarika i Musy (po rozpoczęciu najazdu), doszło dopiero na wiosnę 713 r. w Toledo, a następnie obaj ruszyli na północ, na ziemie króla Agili II. Tarik zdobył Barcelonę, a Musa opanował Saragossę, a następnie pod miejscowością Segoyuela, ostatecznie rozgromił siły wizygockich możnych (po tej bitwie państwo Wizygotów praktycznie przestało już istnieć). W 714 r. padła Kartagena i Walencja, co spowodowało że cały Półwysep Iberyjski (prócz Galicji na północnym-zachodzie i ziem dzisiejszej Portugalii od rzeki Tag na północ), była już w arabskich rękach. W tym też roku, kalif Al-Walid I, przerażony postępami swego gubernatora i obawiający się że ten w glorii zwycięzcy, może pokusić się o tron "Przywódcy Prawowiernych", zawezwał zarówno Musę, jak i Tarika do Damaszku na tzw.: "dywanik" (mieli wytłumaczyć się dlaczego samowolnie dokonali podboju Hiszpanii). W Damaszku, zarówno Musa jak i Tarik, zostali pozbawieni swych stanowisk i uwięzieni, nigdy już nie powrócili do zdobytej Hiszpanii, którą (jako krajem Al-Andalus), zarządzał odtąd syn Musy - Abd al-Aziz, który w 716 r. zdobył Lizbonę, opanowując ziemie dzisiejszej Portugalii, do granic rzeki Ebro.




Według arabskich źródeł, Abd al-Aziz miał się zakochać w Egilonii, córce zmarłego króla Roderyka, poślubić ją i ... przejść na chrześcijaństwo. Został za to zamordowany, z rozkazu kolejnego już kalifa, młodszego brata Al-Walida - Sulejmana, jeszcze w tym samym 716 r. Nowym gubernatorem został, przybyły na rozkaz kalifa z Północnej Afryki - Abd ar-Rahman. Zajął on całą Galicję na północnym-zachodzie dzisiejszej Hiszpanii (swoją drogą piękny kraj, byłem tam co prawda - jak w większości mych podróży po krajach Europy - w sprawach zawodowych, jednak co nieco udało mi się zobaczyć). W 719 r. przekroczył po raz pierwszy Pireneje i wkroczył do ziemi narbońskiej - dzisiejsza zachodnia Prowansja we Francji (w tym roku opanował Narbonnę). Jednak poniósł też klęskę. Była to pierwsza wielka klęska, jaką Arabowie ponieśli na Półwyspie Iberyjskim. W bitwie z Baskami pod Covadonga, Arabowie zostali rozgromieni, a sama bitwa, stała się początkiem trwającej do 1492 r. hiszpańskiej rekonkwisty, czyli odzyskania dawno utraconych ziem. 


ARABSKA HISZPANIA (AL-ANDALUS) W ROKU 719






CDN.  
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz