Łączna liczba wyświetleń

sobota, 23 kwietnia 2016

II RZECZPOSPOLITA POLSKA - Cz. II

PAŃSTWO WIELKICH NADZIEI, 

DUMY I SUKCESÓW


Ile mieliśmy powodów do dumy z osiągnięć II Rzeczypospolitej? Zapewne jakieś tam powody do dumy były, ale kto pokusiłby się o ich podliczenie i opisanie? Ja - zamierzam podjąć się tej "syzyfowej pracy ("syzyfowej" - gdyż lista ta nie będzie pełna, będę ją na bieżąco uaktualniał, gdy tylko przypomnę sobie o kolejnym "powodzie do dumy") i zaprezentować listę dumy II Rzeczypospolitej, państwa które zaczynało swój byt, jako pozbawiony wszystkiego wyrzutek - żebrak Europy, a "kończyło" swój niepodległy byt (stawiając opór totalitarnej przemocy obu bandytów), jako siła polityczna, militarna i gospodarcza, z którą musiano się liczyć nie tylko w Europie, lecz i w innych rejonach kuli ziemskiej (rozwój floty handlowej, wojennej i ... turystycznej, kwestia kolonii, projekt Międzymorza, "azjatyckie sojusze", Idea Prometejska itd.)


CO EUROPA I ŚWIAT ZAWDZIĘCZA 
II RZECZYPOSPOLITEJ POLSCE?


I

WOLNOŚĆ OD KOMUNIZMU






15 sierpnia jest datą szczególną, która powinna być świętowana w całej Europie, we wszystkich krajach kontynentu. A cóż to za data? Oficjalnie to Święto Wojska Polskiego (oraz katolickie święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny), realnie, to data zwycięstwa wolności nad totalitaryzmem, nadziei nad brutalną przemocą i wiary nad bezprzykładnym negatywizmem. Tego bowiem dnia, Wojsko Polskie powstrzymało kolejny już atak sowiecki na Warszawę, co pozwoliło Józefowi Piłsudskiemu w dniu następnym, przeprowadzić śmiałe kontruderzenie na bolszewickie pozycje od południowego-wschodu, co w przeciągu kilku kolejnych dni, doprowadziło do całkowitej klęski w Bitwie Warszawskiej - pięciu sowieckich armii (i całkowitej eliminacji trzech z nich). Polskie zwycięstwo w tej bitwie (i nie tylko tej, należy bowiem pamiętać, że po klęsce pod Warszawą, Sowieci przegrupowali się raz jeszcze i przygotowywali do kolejnego uderzenia i gdyby nie definitywne zwycięstwo w kolejnej - Bitwie Niemeńskiej z września 1920 r., gdzie całkowicie unicestwiono cztery sowieckie armie), ma charakter symboliczny i może być porównywane, jedynie z kluczowymi starciami w dziejach Ludzkości, które zmieniły losy świata (takie jak np. Bitwa pod Maratonem z 490 r. p.n.e.).

Gdyby bowiem Polacy przegrali te bitwy (i szereg innych, mniejszych, jak chociażby Bitwą pod Komarowem - 31 sierpnia 1920 r. gdzie praktycznie unicestwiono, dotąd niepokonaną sowiecką Armię Konną Siemiona Budionnego, co ciekawe - zwycięstwo to zostało odniesione przez Polaków nad armią czterokrotnie liczniejszą od polskich sił w tej bitwie), nie byłoby dzisiejszej Europy. Nie byłoby niepodległości krajów Europy Środkowo-Wschodniej - Litwy, Łotwy, Estonii, Rumunii, Węgier, Czechosłowacji, Jugosławii, Bułgarii, Grecji. Ale przede wszystkim, skończyłby się niepodległy byt takich państw jak Niemcy, Francja, Włochy oraz zapewne (piszę zapewne, gdyż możliwe że od razu Sowieci nie przekroczyli by Pirenejów) Hiszpania. Mogłaby się ostać jedynie Wielka Brytania, która odizolowana od reszty kontynentu Kanałem La Manche, wkrótce popadłaby w gospodarczą ruinę. Tak więc zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej i Bitwie Niemeńskiej, całkowicie pokrzyżowało plany Lenina - przeniesienia rewolucji bolszewickiej do Europy Zachodniej.

Polska jako pierwsza i jedyna, postawiła się totalitaryzmowi komunistycznemu. Była swoistym zawalidrogą, cholernym zawalidrogą, którego nie dało się obejść i należało go po prostu rozgnieść. I próbowano, bardzo się starano "rozgnieść" tę polską "przeszkodę" na drodze do podpalenia Europy, ale dzięki ogromnej mobilizacji i determinacji społeczeństwa, dzięki pomocy Węgrów, którzy przysyłali do ograbionej przez fronty I Wojny Światowej, z przemysłu i jakichkolwiek fabryk zbrojeniowych - broń i amunicję, dzięki której można było wepchnąć Leninowi z powrotem w zadek ten "płomień rewolucji", którym miał podpalić Europę. Brytyjski ambasador w Berlinie Edgar Vincent d'Abernon (który przebywał w tych kluczowych dniach w Polsce od 25 lipca do 25 sierpnia 1920 r.), tak pisał po latach:

"Współczesna historia cywilizacji zna mało wydarzeń, posiadających znaczenie większe od bitwy pod Warszawą w roku 1920. Nie zna zaś ani jednego, które by było mniej docenione (...) Gdyby bitwa pod Warszawą zakończyła się była zwycięstwem bolszewików, nastąpiłby punkt zwrotny w dziejach Europy, nie ulega bowiem najmniejszej wątpliwości, iż z upadkiem Warszawy Środkowa Europa stanęłaby otworem dla propagandy komunistycznej i dla sowieckiej inwazji (...) W wielu sytuacjach historycznych Polska była przedmurzem Europy przeciw inwazji azjatyckiej. W żadnym atoli momencie zasługi położone przez Polskę nie były większe, w żadnym niebezpieczeństwo nie było groźniejsze (...) Bitwa pod Tours ocaliła naszych przodków brytyjskich oraz ich galijskich sąsiadów od jarzma Koranu. Bitwa natomiast pod Warszawą, rzec można śmiało, wybawiła Środkową, a także częściowo i Zachodnią Europę, od jeszcze bardziej wywrotowego niebezpieczeństwa, to jest od fanatycznej tyranii sowietów". 


 Natomiast brytyjski historyk Alan John Percivale Taylor, tak oto spuentował samą Bitwą w latach 70-tych XX wieku:

"Wojna polsko-sowiecka nie była wydarzeniem kończącym działania interwencyjne. Było to niezależne przedsięwzięcie strony polskiej, a mocarstwa Ententy obserwowały jego rozwój z irytacją dalekie od udzielenia pomocy. Na lat dwadzieścia, pod przewodnictwem Piłsudskiego, Polska wywalczyła sobie niepodległość wyłącznie własnymi siłami. Niemniej ta wojna, to coś daleko więcej niż jeszcze jeden epizod wśród wielu wydarzeń w Europie Wschodniej. Zadecydowała bowiem w ogromnym stopniu o przebiegu historii europejskiej na następne dwie dekady albo na dłużej".


 II

PRÓBA ELIMINACJI NAZIZMU





O  tym wydarzeniu bardziej szczegółowo napiszę w temacie: "Piłsudski kontra Hitler - Wojna Prewencyjna 1933 r.", teraz tylko nadmienię, że w lutym 1933 r. (zaraz po nominacji przez prezydenta Paula von Hindenburga, Adolfa Hitlera na kanclerza Niemiec), Marszałek Józef Piłsudski opracował tajny projekt wojny prewencyjnej przeciwko Niemcom, mający na celu właśnie obalenie Hitlera i rodzącego się nazizmu. Plan ten zakładał, że do szybkiej wojny prewencyjnej, wejdą trzy państwa - Polska od wschodu, Francja od zachodu i Wlk. Brytania od północy (głównie blokada niemieckich portów). Plan ten nie zdobył poparcia ani w Paryżu, ani też w Londynie, z wiadomych przyczyn. Otóż Adolf Hitler był od początku lansowany i wspierany przez Józefa Stalina (który czynił co mógł, by to właśnie on został kanclerzem Niemiec), oraz brytyjsko-amerykańskich banksterów, którzy wręcz jawnie finansowali partię nazistowską (tę kwestię także bardzo szczegółowo opiszę w kolejnych tematach, zresztą amerykański kapitał sprzedawał broń także Sowietom w latach 60-tych i 70-tych, gdy toczono wojnę w Wietnamie, a z tej samej broni ginęli amerykańscy żołnierze). Piłsudski pragnął pokrzyżować im plany i obalić Hitlera, a tym samym uratować pokój w Europie i miliony istnień ludzkich. Nie udało się wówczas - efekt? Efekt znamy wszyscy. 

Swoją drogą po latach brytyjski sekretarz stanu w Foreign Office - lord Robert Gilbert Vansittart, rozwodził się w swych pamiętnikach nad przenikliwością polskiego Marszałka i nad głupotą Zachodu (biedak, nie rozumiał że tak właśnie miało być - banksterka z Londynu i Nowego Jorku, ewidentnie chciała rozpętać w Europie wojnę - tego samego także pragnął Stalin, choć z innych oczywiście powodów, tak więc o obalaniu człowieka, który tę wojnę ma rozpocząć, nie mogło być mowy - wszystko zostało ZAPLANOWANE). 



CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz