Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 26 kwietnia 2016

UMIERAMY I CO DALEJ? - czyli co się z nami dzieje po śmierci? - Cz. XXXV

PONOWNE ODRODZENIE POPRZEZ

POZNANIE SAMEGO SIEBIE

Cz. IV


OTO HISTORIA MŁODEJ KOBIETY, KTÓRA POPRZEZ ODKRYCIE TAJEMNICY SWYCH POPRZEDNICH WCIELEŃ - NIE TYLKO POZBYŁA SIĘ WSZYSTKICH SWOICH DOTYCHCZASOWYCH LĘKÓW I FOBII, KTÓRE TRAPIŁY JĄ OD DZIECIŃSTWA 

(I POWODOWAŁY, ŻE BYŁA SZARĄ, ZAKOMPLEKSIONĄ I ZAMKNIĘTĄ W SOBIE DZIEWCZYNĄ), ALE CO WAŻNIEJSZE, STAŁA SIĘ RADOSNĄ, PEWNĄ SIEBIE OSOBĄ, KTÓRA SAMA ... GENERUJE WŁASNĄ RZECZYWISTOŚĆ.



FAZA III

LECZENIE PRZY UŻYCIU HIPNOZY
(WCZEŚNIEJSZE WCIELENIA - DOTARCIE DO SEDNA PROBLEMU)






Po wydanym przez dr. Briana poleceniu, Anna na moment zamilkła, by po chwili rzec: "Widzę białe stopnie prowadzące do wielkiego budynku z kolumnami, otwartego z przodu, nie ma tam drzwi wejściowych. Mam na sobie długą suknię ...", nastąpiła chwila przerwy, po której Anna kontynuowała: "... worek z jakiegoś surowego materiału. Mam długie blond włosy, splecione w warkocz". Dr. Briana zamurowało, spodziewał się bowiem opowieści z najwcześniejszych życia Anny, a tutaj zaczęła ona opowiadać coś, zupełnie niezrozumiałego. Ponieważ jednak nie chciał jej przerywać, zapytał się dla pewności który to jest rok i jak ma na imię owa dziewczyna, czyli owa "ja" o której mówiła Anna. "Aronda", odpowiedziała dziewczyna, "... mam osiemnaście lat. Przed tym budynkiem widzę targowisko. Wiele koszy ...", znów nastąpiła krótka przerwa - "... są noszone na plecach. Mieszkamy w dolinie ... Tam nie ma wody. Jest rok 1863 przed Chrystusem. Okolica jest pustynna, piaszczysta, jest gorąco. Nie ma rzeki, mamy tylko jedną studnię. Woda spływa z gór w doliny". Następnie Anna zaczęła opisywać całą okolicę. Dr. Brian był zdezorientowany tym, co właśnie usłyszał - "rok 1863 przed Chrystusem?", polecił też od razu dziewczynie, by przeniosła się o kilka lat naprzód i zapytał ją co teraz widzi.

"Drzewa i kamienną drogę. Coś się gotuje w ogniu. Mam blond włosy. Noszę długą, szorstką brązową suknię i sandały. Mam dwadzieścia pięć lat. Mam córeczkę, której na imię jest Kleastra ... To Rachel" (Rachel, "obecnie" jest bratanicą Anny). "Jest bardzo gorąco" - kontynuuje dziewczyna. Dr. Brian zupełnie totalnie zgłupiał. Zupełnie nie pojmował co się dzieje i o czym ta, poddana przez niego hipnozie kobieta opowiada. Słyszał wielokrotnie podczas wcześniejszych jej wizyt, imię jej bratanicy - Rachel, nie pojmował jednak jak to możliwe, że nagle mówi ona o niej jako o swojej córce. Chciał też żeby "z tego wyszła" (sądził że są to jakieś jej fantastyczne wspomnienia z dzieciństwa) i powróciła do poszukiwania początków własnych dolegliwości, dlatego też polecił jej, by przeniosła się w czasie do chwili śmierci Arondy. 

"Wielkie fale wyrywają drzewa, nie ma gdzie uciekać. Jest zimno, woda jest zimna. Chcę ratować swoje dziecko, ale nie mogę ... mogę tylko mocno tulić je do siebie. Tonę, dusi mnie woda. Nie mogę oddychać, nie mogę przełknąć ... woda jest słona. Woda wyrywa mi dziecko z objęć" - mówiąc to, Anna zachowywała się podobnie, jak wcześniej, gdy opowiadała że w wieku pięciu lat, brat zepchnął ją z trampoliny do basenu - zaczęła się krztusić i ledwie łapała powietrze. Po chwili jednak ... nagle sama przestała się krztusić (poprzednio uczyniła to na wyraźne polecenie hipnoterapeuty), a oddech stał się równy i głęboki. "Widzę chmury ... Jest ze mną moje dziecko oraz inni mieszkańcy wioski. Widzę swego brata". W tym momencie dr. Brian znalazł diagnozę - "To na pewno schizofrenia", tłumaczył sobie w myślach, tę nieprawdopodobną opowieść swojej pacjentki. Ale zaraz dotarło do niego, że przez te wszystkie miesiące, jakie Anna spędziła u niego "na kozetce", nigdy nie przejawiała najmniejszych prób czy to wyolbrzymiania, czy też koloryzowania własnych losów, raczej była zagubiona i niechętna w ich prezentowaniu - "Czyli to jednak nie schizofrenia, więc co?" - zastanawiał się dr. Brian.




"Proszę, mów dalej" - odparł jedynie lekarz - "Czy pamiętasz coś jeszcze?". Pamiętała, ale ... to już nie była Aronda. "Mam na sobie suknię z czarną koronką i czarną koronkę na głowie, mam ciemne, nieco posiwiałe włosy. Jest rok 1756 (naszej ery, choć dziewczyna tego nie dodała). Jestem Hiszpanką. Na imię mi Luiza, mam pięćdziesiąt sześć lat. Właśnie tańczę, inni wokół też tańczą" - po tych słowach przez dłuższy czas Anna nie odzywała się, aż wreszcie odparła: "Jestem chora. Mam gorączkę, zimne poty ... wiele osób choruje, umiera ... Lekarze nie wiedzą, że to jest z wody". Znów dr. Brian polecił jej przenieść się o kilka lat w przyszłość. "Odzyskałam zdrowie, ale ciągle boli mnie głowa, bolą oczy ... ciągle boli mnie głowa z powodu gorączki, wody ... Wiele osób umiera". Anna nie powiedziała kim była w tym wcieleniu (gdyż jak stwierdziła - wstydziła się tego), dopiero potem, w rozmowie z dr. Brianem dodała że pracowała jako - prostytutka. 

Zaciekawiony tą opowieścią hipnoterapeuta, zapytał czy, jeśli gdy była Arondą, rozpoznała swoją bratanicę, to może i on gdzieś tam był wokół niej obecny (jeśli w ogóle był). "Jesteś moim nauczycielem, siedzisz na występie skalnym. Uczysz nas z książek. Jesteś stary, całkiem siwy. Nosisz białą suknię, togę ze złotą lamówką. Nazywasz się Diogenes" - w tym momencie Anna zaczęła opowiadać znów o zupełnie innym wcieleniu, tym w którym akurat znała dr. Briana. "Uczysz nas symboli, o trójkątach. Jesteś bardzo mądry - ale ja tego nie rozumiem. To się dzieje w roku 565 przed Chrystusem". Tak zakończył się pierwszy seans hipnoterapeutyczny (w którym dr. Brian cofnął Annę do jej poprzednich wcieleń), mający na celu dotarcie do skrywanych w podświadomości Anny lękach, do których dotarcie było jedyną możliwością wyleczenia jej z nich.



CDN. 
  

3 komentarze:

  1. Miałem sen... Śnił mi się dworek gdzieś w lesie, za Bugiem. Była tam rodzina, rodzice i ich córka. Uciekali lub się przenosili w dużym pośpiechu na zachód. Scenka obejmowała pamiętnik dziewczynki i jej zapisy, jakby coś ważnego w nim było zapisane. Już nie pamiętam czy nie odnosił się konkretnie do naszyjnika rodowego, bo o nim też sen wspominał. Sen się zmienił ukazując zniszczony pałac i leżące wszędzie kartki z pamiętnika. W jakiś sposób sen sugerował mi, że to jest pamiątka mojej babci i zarazem moja.

    Wszystko by było fajnie gdyby nie kolejny sen. Tym razem był to sen współcześnie ale ja jako osoba, która miała zamiar tam pojechać i poszukać tych pamiątek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może rzeczywiście powinieneś tam pojechać, na pewno byłoby to dla Ciebie ciekawe doświadczenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem dokładnie gdzie... Jest to dworek w lesie.. Odczuwałem to tak jakby naszyjnik byłby dla mnie przeznaczony...

    OdpowiedzUsuń