Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 30 kwietnia 2023

DEMETRIUSZ, PYRRUS, ARATOS... - Cz. I

CZYLI, PRAWDZIWI "CELEBRYCI" 

EPOKI HELLENISTYCZNEJ





 Dziś chciałbym podjąć się tematu opisania postaci o których jeszcze nie wspominałem, a które w jakiś sposób zawsze mnie fascynowały. Mam tutaj na myśli swoistą "helleńską trójcę", czyli ludzi którzy dorastali w czasach, gdy język grecki stawał się międzynarodowym językiem całego śródziemnomorskiego Wschodu, aż po granice Indii i Himalajów. Ludzi, którzy dorastali zafascynowani duchem nowych czasów, w którym dotychczasowe helleńskie polis urosło tak bardzo, że dosięgało Indusu, co też oczywiście zmieniło wyobrażenia, aspiracje, mody oraz dążenia wielu ludzi żyjących w tym czasie, których ojcowie nie wyściubiali nosa poza granice Grecji właściwej (a często nawet poza ziemie własnego rodzinnego polis). Najbardziej dobitnie zmiany które następowały w czasie podbojów Aleksandra Wielkiego i wkrótce po jego śmierci - szczególnie silnie widać chociażby w zmianie, jaka w tym czasie nastąpiła w greckiej modzie. Dotychczas bowiem naturalny wizerunek greckiego mężczyzny, wodza i polityka, to postać najczęściej z hełmem na głowie i oczywiście z bujną brodą, która symbolizowała męstwo, odwagę i doświadczenie. Aleksander Wielki natomiast zmienił totalnie ten wizerunek, całkowicie goląc swoją brodę co niekiedy powodowało pewne nieścisłości wizerunkowe (mam tutaj chociażby na myśli pewnego malarza wazowego z Apulii, który około 330 r. p.n.e. namalował postać Aleksandra Wielkiego walczącego w bitwie z królem Persji Dariuszem III, który na wizerunku wazowym miał właśnie bujną brodę. Ten artysta nigdy jednak nie spotkał Aleksandra i przedstawił go w taki sposób, w jaki w jego wyobrażeniu powinien wyglądać wódz i zdobywca - czyli jako brodatego mężczyznę o silnym wizerunku i wysokim wzroście. W rzeczywistości zaś Aleksander nigdy nie nosił brody i był też dość niskiego wzrostu, co dziwiło potem tych, którzy wcześniej słyszeli o jego podbojach a potem ujrzeli go na własne oczy). Aleksander wprowadził jednak modę która się utrwaliła i jego następcy (diadochowie) oraz ich potomkowie całkowicie pozbawiali swe twarze zarostu (wcześniej twarz pozbawiona zarostu symbolizowała raczej młodzieńca o łagodnej nie wieści urodzie, a to oznaczało pasywnego kochanka, co nie licowało z postawą silnego, zwycięskiego wodza).

Bród nie nosili więc również dwaj wymienieni w tytule celebryci - Demetriusz syn Antygona Jednookiego i Pyrrus, król Epiru (znany chociażby z wojen jakie toczył z Rzymem w Italii, choć już mniej znany z walk toczonych w Grecji). Aratos z Sykionu zaś, trzeci z wyżej wymienionych brodę już posiadał (przynajmniej tak został przedstawiony na posągach i popiersiach). Jednak ta trójka antycznych celebrytów, to byli ludzie, którzy potrafili klęski przemieniać w zwycięstwa, a sukcesy przeciekały im przez palce tak często i licznie że zamieniały się w klęski. Byli to też ludzie którzy całe życie służyli jednej idei aby pod koniec życia (lub w trakcie) bezczelnie ją zdradzić. Ludzie którzy miłowali piękno i luksus a jednocześnie potrafili znosić największe trudy wojennego życia i często dostawali od losu swoistego kopa w tyłek. Byli bardzo popularni w latach swej świetności, po czym słuch o nich ginął, a oni kończyli jako zapomniani i wygnani życiowi rozbitkowie. Postanowiłem podjąć się opisania ich postaci jako swoiste memento (jak bowiem stwierdził Roman Kurski z serialu "Miodowe lata": "Memento, memento w mordę jeża sąsiady, zaprawdę powiadam wam" 😅), iż nigdy nie należy się poddawać i dopóki człowiek żyje, zawsze ma możliwość zmienić swoje życie - zarówno na dobre jak i na złe. Zacznijmy zatem od najstarszego z całej tej trójki, czyli:






DEMETRIUSZ POLIORKETES
(337-283 r. p.n.e.)
Cz. I







 Demetriusz urodził się w czasie, gdy niepodległość greckich polis przeszła już do historii i gdy dominacja macedońska nad Helladą stała się faktem. W dolinie pod miastem Cheroneia, 7 dnia miesiąca metageitnion (według kalendarza ateńskiego), czyli w połowie sierpnia 338 r. p.n.e. (licząc naszym kalendarzem) doszło do decydującej i ostatecznej bitwy pomiędzy macedońską armią pod wodzą króla Filipa II i jego syna księcia Aleksandra, a koalicją ateńsko-tebańską, które to starcie zakończyło się całkowitym zwycięstwem Macedończyków. Filip II - władca Macedonii z rodu Argeadów, praktycznie od początku swojego panowania (czyli od 359 r. p.n.e.) był w ciągłym konflikcie z Atenami (dokładnie to od zajęcia przez niego Amfipolis w 357 r. p.n.e. do zawarcia pokoju Filokratesa w 346 r. p.n.e. i potem od mniej więcej 342 r. p.n.e. - kiedy nowa wojna, choć niewypowiedziana realnie się rozpoczęła, a wypowiedziana została w 340 r. p.n.e. i trwała właśnie do 338 r. p.n.e.), teraz zaś po zniszczeniu armii ateńsko- tebańskiej stał się realnym panem całej Hellady. Największy zwolennik kontynuowania wojny z Filipem, ateński polityk i doskonały mówca Demostenes - zbiegł po klęsce z pola bitwy, a w Atenach podniesiono alarm i rozpoczęto pracę nad umocnieniem murów obronnych na wypadek oblężenia miasta przez siły macedońskie (za co odpowiadać miał niejaki Hypereides), to jednak wojna ta realnie już się skończyła. Filip macedoński nie zamierzał też zdobywać Aten (po pierwsze: straciłby na to dużo czasu, wysiłku i ludzi, po drugie: miasto to było doskonale zabezpieczone zarówno od strony lądu jak i morza, więc takie oblężenie mogło zakończyć się fiaskiem), miał już bowiem w głowie inną ideę, panhelleńską wielką wojnę z największym wrogiem Greków - Imperium Perskim. Do tego zaś potrzebował pokoju, zgody i zjednoczenia wszystkich Hellenów.

Co prawda bitwa pod Cheroneą jest swoistą militarną cezurą, odgradzającą dawny sposób prowadzenia wojny (skupiony na bezpośrednich starciach hoplitów w relacji face to face) z nowym (polegającym na większym dystansie pomiędzy przeciwnikami, dzięki zaopatrzeniu macedońskiej falangi w długie włócznie zwane sarissami, oraz wykorzystaniu w boju konnicy - często przełamującej szeregi nieprzyjaciela. Np. Aleksander bardzo lubił uderzać jazdą na flanki lub tyły nieprzyjaciół, w czasie gdy jego falanga trzymała na dystans wrogie armię dzięki długości swoich sariss). Cheronea stanowi więc cenzurę, tak jak cenzurę stanowią również bitwy pod Kynoskefalaj z 197 r. p.n.e. czy pod Pydną z 168 r. p.n.e. gdy ostatecznie falangę macedońską (dotąd niezwyciężoną siłę militarną ówczesnego świata) zastąpił nowy rodzaj sił zbrojnych - rzymski legion republikański. W każdym razie król Filip II po swym zwycięstwie narzucił Grecji swoją wolę, obsadzając kluczowe twierdze Hellady (zwane od czasów Filipa V - "Kajdanami Hellady", co po grecku brzmiało tak: πέδας τῆς Ἑλλάδος). Były to Korynt, Chalkis i Demetrias oraz Oreos i Eretria na Eubei, niektórzy historycy do Kajdan Hellady zaliczają również Sykion i Ateny - czyli te polis, których obsadzenie gwarantowałoby całkowitą kontrolę nad całą Grecją. Tak więc gdy po klęsce pod Cheroneą Teby poddały się Filipowi, ten za karę za zdradę (Teby wcześniej bowiem były sojusznikiem Macedonii) narzucił im ciężkie warunki pokoju: w Kadmei (czyli tebańskiej cytadeli) zainstalowany został macedoński garnizon, politycy tebańscy niechętni Filipowi zostali straceni lub zbiegli, jeśli udało im się uciec, do Teb powrócili zaś wcześniej wygnani stronnicy króla Filipa w liczbie około trzystu, spalone wcześniej przez Tebańczyków miasta w Beocji: Plateje, Tespie i Orchomenos miały zostać ponownie odbudowane, Tebańczycy zaś mieli zapłacić nie tylko za wykup swoich jeńców z niewoli, ale również za pochowanie poległych (szczególnie tzw. 300 ze Świętego Zastępu, którzy polegli w bitwie pod Cheroneą walcząc do samego końca. Po zwycięstwie na ich kościach Filip kazał wznieść symbol swej chwały - pomnik lwa cheronejskiego, który przetrwał do dziś dnia. Archeolodzy w tym właśnie miejscu odnaleźli szczątki pochowanych w siedmiu rzędach 254 wojowników, zapewne więc tych ze Świętego Zastępu). Filip II wprowadził również swoje garnizony do Koryntu i Ambrakii (a po jakimś czasie również do Chalkis).




Ateny zaś potraktował władca Macedonii wyjątkowo łagodnie. Swego odwiecznego wroga zwolnił na przykład z obowiązku wykupu jeńców wojennych i chodź Związek Morski (tzw. II Związek Morski) został oficjalnie rozwiązany, to realnie nie funkcjonował już od kilkunastu lat  (dokładnie od 355 r. p.n.e.), a Filip pozwolił też Ateńczykom zachować wyspy Lemnos, Imbros, Skyros, Delos i Samos. Król Filip nie uczynił tego wszystkiego gdyż kierował się jakimiś przesłankami szacunku do pokonanego przeciwnika, wręcz przeciwnie, jego cele były bardzo praktyczne. Po pierwsze zdobycie Aten było realnie niemożliwe i wiązało się z dużymi stratami których Filip zamierzał uniknąć w bratobójczych walkach w Grecji, a po drugie Filipowi była potrzebna silna ateńska flota do przewiezienia jego armii na azjatycki brzeg, w celu rozpoczęcia inwazji na Persję. Rozsądne warunki pokoju jakie przedstawił współobywatelom zwolniony z niewoli macedońskiej Demades (jeden z ateńskich strategów biorących udział w bitwie pod Cheroneą), a prywatnie przeciwnik polityczny Demostenesa, spowodowała iż partia wojenna (na której czele stali wówczas w Atenach Demostenes, Hyperejdes i Likurg) utraciła poparcie ludu i Ateńczycy zgodzili się na rozsądny pokój ofiarowany przez Filipa. Ponieważ warunki te były nadzwyczaj wielkoduszne, partia promacedońska (na której czele stali Demades, Fokion i Ajschines) zdobyła władzę w mieście, a czołowi Macedończycy (Filip II i jego syn Aleksander, Antypater oraz Alkimachos) zostali obdarzeni ateńskim obywatelstwem i wystawiono ich posągi na Agorze. Po wyprawie na Peloponez i spacyfikowaniu Lakonii (Filip jednak nie ruszył przeciwko Sparcie, choć była ona osłabiona i wciąż pozbawiona murów obronnych - czyli stanowiła łatwy cel (bowiem czasy, w których Lacedemończycy chwalili się Ateńczykom iż żadna Spartanka nie widziała nigdy oręża obcego wojownika już dawno minęły), jednak zapewne Filip zamierzał zostawić Spartę jako przeciwwagę dla poszczególnych lokalnych peloponeskich polis, które mogłyby w przyszłości próbować zrzucić macedońską dominację), Filip na jesieni 338 r. p.n.e. wysłał posłów do miast helleńskich z zaproszeniem na kongres zjednoczeniowy, który miał się zebrać w Koryncie. Korynt był tutaj miejscem symbolicznym (a Filip, jak większość Greków - bo przecież za Greka się uważał - lubił symbole), tutaj przecież w 480 r. p.n.e. stworzono Związek Panhelleński do walki z najazdem Persów, to z Koryntu niedawno (bo w 344 r. p.n.e.) wyruszył niejaki Timoleon, który na Sycylii obalił tamtejszych tyranów (którzy ponownie się zainstalowali na tej wyspie). Dlatego też miasto to było odpowiednie dla zorganizowania kongresu zjednoczeniowego wszystkich Hellenów (zaproszenia które rozsyłał Filip do greckich polis, były pisane w formie rozkazującej) oraz wspólnej wyprawy na Persję.

Kongres zebrał się na wiosnę roku 337 p.n.e. a zaproszenie przyjęły wszystkie kontynentalne miasta greckie (ale bez Sparty) i kilka wyspiarskich. Zawarte tam postanowienia brzmiały mniej więcej tak: nie wolno dążyć do obalenia królestwa Filipa i jego następców, nie wolno dążyć do obalenia ustroju żadnego z polis biorących udział w owym kongresie (chyba że tym ustrojem była tyrania. Filip bowiem, uważający się za Greka, chciał również aby w kwestii symbolicznej idee wolności bliskie Grekom były także reprezentowane na kongresie zjednoczeniowym Hellenów), nie wolno łamać postanowień układu a jeśli dane polis je złamie, inne miasta muszą wystąpić zbrojnie przeciwko niemu. Powołano do życia Synedrion (czyli Radę Związku), a jako hegemona uznano króla Filipa. Uzgodniono tam również wprowadzenie pewnych zabezpieczeń przed bezprawnym stosowaniem kary śmierci i wygnania, oraz zaprezentowano reformę rolną która miała zwiększyć udział ludności chłopskiej w podejmowaniu decyzji politycznych. Planowano też wyzwolić większą liczbę niewolników, aby przypodobać się i zjednać sobie pomoc bogów. Te ostatnie plany realnie pozostały jednak martwymi zapisami. Głównym celem tego spotkania było jednak oddanie w ręce Filipa pełnego dowództwa nad wojskiem poszczególnych greckich polis, przed spodziewaną inwazją na Persję. Filip II został jednak zamordowany w październiku 336 r. p.n.e. (zapewne z polecenia swej małżonki Olimpias z Molossy) i jego plany ataku na Persję musiały zostać czasowo wstrzymane. Dalej podjął je syn Filipa i Olimpias - Aleksander, który przeszedł do historii jako wielki władca i zdobywca całego znanego wówczas Wschodu.




W tym właśnie czasie (337 r. p.n.e.) na świat przyszedł syn Antygona Jednookiego (stracił oko w 340 r. p.n.e. podczas oblężenia Perinthus), rówieśnika (i zapewne - choć nie ma na to żadnych dowodów - przyjaciela) króla Filipa II. Ród w którym się narodził, był możnym rodem macedońskim wywodzącym się z Elimei, leżącej na granicy Epiru i Tesalii. Jego ojciec wziął udział w inwazji Aleksandra Wielkiego na Persję w 334 r. p.n.e., czyli młody Demetriusz wyrastał już w przekonaniu niezwykłości dokonań młodego władcy Macedonii i wszystkich, którzy w tej kampanii wraz z nim brali udział. Demetriusz nie miał nawet siedmiu lat, gdy Persja została rozbita, król Dariusz III zamordowany przez jednego ze swych satrapów a Aleksander stał się władcą olbrzymiego imperium. Zaczynały się nowe czasy i przed Hellenami otwierały się nieprawdopodobne wręcz możliwości, których ani ich ojcowie, ani dziadowie nigdy, nawet w najśmielszych snach nie byli w stanie doświadczyć. Grecki język stał się językiem władców i zdobywców, a grecka rasa stała się realnie rasą panów na olbrzymich terenach olbrzymiego Wschodu. Aż nadszedł i ten dzień, gdy w czerwcu 323 r. p.n.e. (czyli miesiącu daisios), w dawnym pałacu władców Persji w Babilonie umierał wielki król i zdobywca. On, żyjący Bóg Zeus i Ammon w jednej osobie, on, przed którym drżeli monarchowie i którego potęgi obawiały się wszystkie okoliczne ludy ówczesnego świata, teraz toczył swą ostatnią batalię, umierał po zaledwie trzynastu latach panowania w wieku 33 lat. Ten, którego miano za równego bogom, nieśmiertelnego, do ostatnich chwil wierzył że uda mu się uniknąć śmierci i leżąc już na łożu wydawał ostatnie polecenia swym dowódcom odnośnie wyprawy do Arabii, do której zamierzał się udać aby ją zdobyć. Przed pałacem gromadziły się tłumy jego wiernych żołnierzy, którzy pragnęli ostatni raz ujrzeć wodza, a szum, spowodowany tymi zaburzeniami był tak wielki, że hetajerowie ("towarzysze" - osobista straż macedońskich władców) strzegący bram pałacu musieli ustąpić i żołnierze wdarli się do środka. Bez zbroi, bez broni, w samych tylko chitonach żołnierze przechodzili przed umierającym "bogiem" oddając mu w milczeniu ostatnią cześć. Aleksander Wielki zmarł ostatecznie 10 czerwca 323 r. p.n.e. o zachodzie słońca (dwa dni po pożegnaniu z żołnierzami) czyli 26/27 dnia miesiąca daisios, w drugim roku 114 Olimpiady - jakby to określili Grecy. Jego zdobycze są uważane za podobne w skali odkryciu Ameryki przez Krzysztofa Kolumba (choć nie jest to właściwe porównanie, Grecy bowiem i Macedończycy nie zdobywali świata nowego, świata nieznanego, Wschód był bowiem dobrze znany Grekom od bardzo dawnych czasów, nie zdobyto też ziem należących do ludów będących na niższym poziomie cywilizacyjnym - jak miało to miejsce w Ameryce Środkowej czy Południowej. Grecy zajmowali ziemię należące do ludów o wysokiej kulturze zarówno materialnej jak i duchowej, a mała Hellada została nagle obsypana złotem, płynącym ze wszech stron nowo zdobytego imperium. To ostatnie i późniejsza dominacja grecka na tych terenach, to jest jedyne, co łączy podboje Aleksandra Wielkiego z odkryciami Kolumba, Magellana i innych odkrywców). Powstał więc świat zamieszkały przez Greków (ojkumene), którzy zasiedlali swoiste wyspy, otoczone zawsząd morzem innych ludów - teraz im podległych.




Realnie jednak od czasu podbojów Aleksandra Wielkiego poznawanie dziejów Grecji właściwej się kończy (przynajmniej w większości podręczników do historii). Wówczas to albo przenosimy się na Wschód i śledzimy zwycięstwa macedońskich armii, lub potem kształt państw ustanawianych przez następców Aleksandra Wielkiego na ogromnych obszarach zdobytego Wschodu, albo też podążamy na zachód, do coraz prężniej radzącej sobie w Italii rzymskiej Republiki, zostawiając dzieje Grecji właściwej tak, jakby w tym momencie nic tam się istotnego już nie działo. Jest to ogromny błąd, ponieważ Grecja aż do podboju rzymskiego w 146 r. p.n.e realnie była areną nieustannych walk i zawieranych sojuszy, tutaj rozgrywały się również istotne wydarzenia polityczne, mające wpływ na przebieg wielu dynastycznych planów i rozwój poszczególnych hellenistycznych krajów. Zapewne więc opisując dzieje zarówno Demetriusza, Pyrrusa z Epiru czy szczególnie Aratosa z Sykionu - wielokrotnie będę powracał do Grecji właściwej, aby pokazać, że ziemia ta nie była zapomnianym wówczas już przez Boga i historię (historyków) skansenem na którym nic się ciekawego nie wydarzyło, tylko istotnym politycznym centrum walki o wpływy wśród  ambitnych hellenistycznych wodzów, królów i polityków. Piszę to, ponieważ czasem denerwuje mnie ten nieprawdopodobny wręcz zwyczaj przerzucania zainteresowania historyków na inne regiony, tak, jakby uważać że jedynym okresem wartym zaprezentowania w dziejach Grecji antycznej jest ten mniej więcej od VI do końca IV wieku p.n.e. a potem to już czarna dziura. Co prawda powracamy jeszcze na krótko do Grecji wraz z rzymskimi legionami w II wieku p.n.e., ale tylko po to, żeby pokazać że Grecy to już są przeciwnicy Rzymu, czyli piszemy historię już z punktu widzenia zdobywców znad Tybru. Moja książka (którą piszę w wielkich bólach, stopniowo przerywając nad nią pracę i ponownie do niej wracając) opowiadająca o historii starożytnych Hellenów, obejmuje więc czasy najdawniejsze (neolityczne), jak również te, w których realnie Grecja utraciła swą niepodległość polityczną i stała się częścią rzymskiego imperium (co prawda zdobycie materiałów na ten temat wiele mnie już kosztowało i zapewne będzie jeszcze kosztowało, ale uważam że warto jest przedstawić taką dogłębną analizę dziejów antycznych Hellenów). Mimo to nawet ja ulegam ogromnej wręcz presji większego zainteresowania się dziejami rzymskimi niż greckimi, szczególnie począwszy od II wieku p.n.e. Moja fascynacja antykiem zawsze bowiem wiązała się przede wszystkim z historią rzymską, to jednak mimo wszystko uważam takie patologiczne wręcz odrzucanie dziejów Grecji od chwili rozpoczęcia podbojów Aleksandra Wielkiego za niewłaściwe błędne i szkodliwe dla lepszego poznania dziejów i atmosfery tamtych czasów (bo przecież silny duch grecki pozostał na Wschodzie dominujący również w czasach Imperium Rzymskiego, a Pompea Plotyna - żona cesarza Trajana - doprowadziła do ponownego odrodzenia się greki na Wschodzie. Odrodzenie to było jednak tylko symboliczne, bowiem realnie ono nigdy nie uległo żadnemu zahamowaniu a jedynie tylko w formie prawnej przez prawie trzysta lat dominowała tam łacina, lud zaś nadal mówił po grecku).







CDN.

sobota, 29 kwietnia 2023

NIEMCY O NAZIZMIE - Cz. III

CZYLI CO SĄDZILI ZWYKLI NIEMCY 
O USTROJU NARODOWO-
SOCJALISTYCZNYM


Dziś dalsza część opowieści i wspomnień Niemców z czasów III Rzeszy i II Wojny Światowej. Gdy opowiadamy o tych czasach należy pamiętać że Hitler bardzo dbał o swój naród. Nie był on jak Stalin który przede wszystkim mordował własnych obywateli/poddanych, Hitler chciał mieć odżywiony i zadowolony naród pod swymi żądami, tak aby ten niemiecki naród opanował dla niego cały świat. 






II
JUTTA RÜDIGER





 Jutta urodziła się 14 czerwca 1910 r. w Berlinie, jako córka inżyniera. Jej rodzina wkrótce potem przyniosła się jednak do Düsseldorfu, gdzie Jutta spędziła młodość. Po zdaniu matury w 1929 r. w roku następnym podjęła studia na Uniwersytecie w Würzburgu, gdzie studiowała ekonomię, psychologię i filozofię. Bardzo wcześnie związała się z ruchem nazistowskim, już bowiem w 1931 r. wstąpiła do Narodowo- Socjalistycznego Niemieckiego Stowarzyszenia Studentów, a w 1932 r. założyła Grupę Roboczą Narodowo-Socjalistycznych Studentek. W 1933 r skończyła studia a w roku następnym uzyskała doktorat z psychologii u dr. Karla Marbego i podjęła pracę zawodową.

Najciekawsze są jednak jej wspomnienia z fascynacją ruchem narodowo-socjalistycznym, tym bardziej że ona do końca życia pozostała nazistką, a zmarła w marcu 2001 r. w wieku 90 lat. O to co pisała mniej więcej od 1932 r:


PIERWSZE PUBLICZNE SPOTKANIE Z HITLEREM
(1932)




"To była ogromna sala i wszyscy czekali na przybycie Hitlera (...) Muszę powiedzieć że była to elektryzująca atmosfera (...) Jeszcze przed 1933 rokiem wszyscy czekali na niego jak na zbawiciela. Potem wszedł na mównicę. Pamiętam że wszystko ucichło i zaczął mówić poważnym głosem. Spokojnie, powoli, a potem coraz bardziej entuzjastycznie. (...) Nie pamiętam co dokładnie powiedział. Ale potem odniosłam takie wrażenie: "to jest człowiek, który niczego dla siebie nie chce, tylko myśli o tym, jak może pomóc narodowi niemieckiemu".

W 1935 r. Jutta została szefową Niemieckiej Ligi Dziewcząt (Bund Deutscher Mädel - żeńskiego odpowiednika Hitlerjugend) w regionie Zagłębie Ruhry Dolny Ren. Przestrzegano tam ściśle narodowo-socjalistycznych kanonów kobiecości i jak pisał Richard Grunberger w swojej "Historii społecznej III Rzeszy": "Obowiązki wymagane od Jungmädel polegały na regularnym przebywaniu na terenie klubu i zebraniach sportowych, uczestnictwie w podróżach i życiu obozowym. Idealny typ kobiety z Niemieckiej Ligi Dziewcząt był przykładem wyobrażeń z początku XIX wieku co stanowiło istotę dziewictwa. Dziewczętom, które naruszyły kodeks, robiąc sobie trwałą ondulację zamiast warkoczy lub "greckiego" wianka z warkoczy, poddawano ceremonialnemu goleniu głowy za karę".

Natomiast córka amerykańskiego ambasadora w Niemczech Williama Edwarda Dodd'a (pełnił tę funkcję w latach 1933-1937) - Martha Dodd, tak podsumowała ideał kobiety panujący w Niemieckiej Lidze Dziewcząt oraz w całym ówczesnym państwie niemieckim: "Młode dziewczęta od dziesiątego roku życia były przyjmowane do organizacji, gdzie uczono je tylko dwóch rzeczy: dbać o swoje ciała, aby mogły mieć tyle dzieci, ile potrzebowało państwo, oraz być lojalnym i posłusznym wobec narodowego socjalizmu. Mimo iż z biegiem czasu naziści zostali zmuszeni do uznania, że ​​z powodu braku mężczyzn nie wszystkie kobiety mogą wyjść za mąż, to jednak co roku udzielane były ogromne pożyczki małżeńskie, dzięki którym umawiające się strony mogły pożyczyć znaczne sumy od rządu które miały być spłacone stopniowo w niewielkich ratach lub całkowicie anulowane po urodzeniu wystarczającej liczby dzieci".


LIDERKA NIEMIECKIEJ LIGI DZIEWCZĄT
(1937)




Gdy pierwsza liderka Niemieckiej Ligi Dziewcząt - Trude Mohr (pełniła tę funkcję od czerwca 1934 r.) została zmuszona do rezygnacji ze stanowiska po wyjściu za mąż i zajściu w ciążę, to właśnie Jutta Rüdiger zajęła jej miejsce w listopadzie 1937 r. (w tym też czasie Jutta wstąpiła w szeregi NSDAP po bezowocnych próbach podejmowanych od 1933 r.). Jej ambicją stało się uczynienie z Niemieckiej Ligi Dziewcząt wzorowej organizacji kobiecej w której ideał nazistowskiego piękna byłby reprezentowany w całej pełni, dlatego też sprzeciwiała się podporządkowaniu kierowanej przez siebie organizacji "Narodowosocjalistycznemu Związkowi Kobiet", kierowanemu przez Gertrudę Scholtz-Klink (o której już kiedyś pisałem). W tej kwestii nieocenione wsparcie uzyskała od przywódcy Młodzieży Rzeszy - Baldura von Schirach'a, z którym się zaprzyjaźniła (pisała potem że Schirach w rozmowie z nią często twierdził: "Wy dziewczyny powinnyście być ładniejsze… Kiedy czasem patrzę na kobiety wysiadające z autobusu - stare, nadęte baby - myślę sobie, że powinnyście być ładniejsze i milsze. Każda dziewczyna powinna być ładna. Nie musi być fałszywą, oblepioną kosmetykami pięknością, ale my, niemieccy mężczyźni chcemy piękna pełnego wdzięku w ruchach ciała oraz jasnego, łagodnego i miłego oblicza twarzy niemieckich dziewcząt". Jutta Rüdiger z pełnym poświęceniem angażowała się w budowę takich właśnie kanonów kobiecego piękna).

W swojej pierwszej mowie, wygłoszonej po objęciu szefostwa w Niemieckiej Lidze Dziewcząt (24 listopada 1937 r.), Jutta Rüdiger powiedziała: "Zadaniem naszej Ligi jest wychowanie młodych kobiet do przekazywania narodowosocjalistycznej wiary i narodowosocjonistycznej filozofii życia. Dziewczęta, których ciała, dusze i umysły pozostają w harmonii, których zdrowie fizyczne i zrównoważona natura jest wcieleniem tego piękna, które dowodzi nam wszystkim, że ludzkość została stworzona przez Wszechmogącego... Chcemy szkolić dziewczyny, które z dumą myślą, że pewnego dnia zdecydują się dzielić swoje życie z walczącymi mężczyznami. Chcemy dziewcząt, które bez zastrzeżeń wierzą w Niemcy i Fuhrera i zaszczepią tę wiarę w sercach swych dzieci. Wtedy narodowy-socjalizm, a tym samym Niemcy, będą trwać wiecznie".

Heinrich Himmler narzekał jednak (w rozmowie z Juttą) na kształt i formę ubrań noszonych w Niemieckiej Lidze Dziewcząt, twierdził otwarcie że są zbyt "maskulinistyczne" i za mało kobiece ("Uważam to za katastrofę. Jeśli nadal będziemy maskulinizować kobiety w ten sposób, to tylko kwestia czasu, zanim różnica między płciami, biegunowość, całkowicie zniknie"). W sprawie więc wymiany strojów w którym sukienki miały sięgać do kolan a bluzki podkreślać dziewczęce piersi, Himmler osobiście rozmawiał z Hitlerem i ten przyznał mu rację, mówiąc: "Zawsze powtarzałem firmie Mercedes, że dobry silnik to za mało dla samochodu, potrzebne jest też dobre nadwozie", potem Jutta stwierdziła publicznie, iż jest bardzo dumna z tego, że Führer "porównał nas do samochodu Mercedes-Benz".

Tylko raz Jutta Rüdiger stwierdziła, że ją i jej koleżanki z organizacji nieco zaskoczyło i zdziwiło stwierdzenie Hitlera, który w 1939 r. powiedział, że mężczyźni walczący na froncie powinni mieć prawo nie tylko do oficjalnej żony ale również do innej "przyjaciółki" z którą będą mieć więcej dzieci: "Dobrzy mężczyźni o silnym charakterze, zdrowi fizycznie i psychicznie, powinni rozmnażać się wyjątkowo hojnie… Nasze organizacje kobiece muszą wykonać niezbędną pracę oświecenia…. Muszą rozpocząć regularny kult macierzyństwa, a w nim nie ma różnicy między kobietami, które są zamężne… a kobietami, które mają dzieci z mężczyzną, z którym są związane przyjaźnią… Na specjalną prośbę mężczyźni powinni mieć możliwość wejścia w wiążący związek małżeński nie tylko z jedną kobietą, ale także z innymi, który wtedy otrzymałyby jego nazwisko bez żadnych komplikacji". Jutta zapisała wtedy w pamiętniku: "Muszę powiedzieć że wszystkie moje koleżanki z organizacji siedziały tam wówczas na sali z włosami stojącymi dęba". Ale miłość do Hitlera i wprowadzonego przez niego ustroju społeczno-politycznego w Niemczech, okazała się silniejsza. 


WOJNA I UPADEK III RZESZY




W 1941 r. również Heinrich Himmler zaczął przekonywać Ligę Niemieckich Dziewcząt do zaaprobowania pomysłu wielożeństwa. Mówił bowiem: "Na tej wojnie zginie wielu dobrych mężczyzn i dlatego naród potrzebuje więcej dzieci, a nie byłoby tak źle, gdyby mężczyzna oprócz żony miał również dziewczynę, która też urodzi jego dzieci". Innymi słowy Himmler twierdził, że po zwycięstwie III Rzeszy będzie znaczna nadwyżka kobiet nad mężczyznami i aby wyrównać ten poziom należałoby wprowadzić możliwość posiadania przez jednego mężczyznę kilku żon (oficjalnych i nieoficjalnych), czyli uprawomocnić wielożeństwo. Jutta oburzyła się również na to, że jeden z mężczyzn stwierdził, iż będzie musiała bawić dzieci swego przyszłego męża zrodzone z innej kobiety.

W 1942 r. Martin Bormann zasugerował utworzenie przez Ligę Niemieckich Dziewcząt batalionów kobiecych do obrony Niemiec . Rüdiger odpowiedziała mu oficjalnie: "To nie wchodzi w rachubę. Nasze dziewczęta mogą iść prosto na front i tam pomóc naszym dzielnym mężczyznom, mogą iść wszędzie, ale nie powinno się tworzyć osobnego batalionu kobiecego, które z bronią w ręku walczyłyby na własną rękę. To wykluczone, nie byłoby to bowiem żadne wsparcie. Jeśli Wehrmacht złożony z mężczyzn nie może wygrać tej wojny, to bataliony kobiet też nie pomogą. (...) Kobiety powinny dawać życie, a nie je odbierać. Po to się przyszłyśmy na ten świat”. Jednak gdy Armia Czerwona zbliżała się do Berlina w 1945 r. Rüdiger poinstruowała dziewczęta z Ligi, aby nauczyły się strzelać w ramach samoobrony.




Wojnę Jutta Rüdiger przeżyła, uciekając na zachód, gdzie została aresztowana przez wojska amerykańskie. Następnie spędziła dwa i pół roku w więzieniu kobiecym w Ludwigsburgu, oczekując na proces. Ale ponieważ nie udowodniono jej żadnych zbrodni nigdy nie stanęła przed sądem i została zwolniona z więzienia. Następnie podjęła pracę jako psycholog dziecięcy w Düsseldorfie. Okres młodości i czas spędzony w Lidze Niemieckich Dziewcząt zawsze wspominała bardzo dobrze i do końca życia pozostała zdeklarowaną (choć nie afirmującą się) nazistką. Zmarła 13 marca 2001 r. w Bad Reichenhall. 


Jej przypadek dokładnie pokazuje, jak powojenne państwo niemieckie rozliczyło się z nazizmu. Oficjalnie niemieckie władze twierdzą że ten temat mają już przepracowany i że teraz są moralnym mocarstwem. W rzeczywistości jednak żadnego rozliczenia z nazizmem nie było, ukarano tylko grupkę bezpośrednich decydentów (tych na samej górze), natomiast cała reszta znalazła ciepłe posadki w różnych instytucjach nowych, demokratycznych Niemiec (czyli Republice Federalnej Niemiec). Już sam fakt że w takim miejscu jak Auswärtiges Amt (czyli Ministerstwo Spraw Zagranicznych) po wojnie pracowało więcej nazistów niż w czasach III Rzeszy, świadczy dobitnie o tym, jak realnie Niemcy rozliczyli się z epoką nazizmu. Czy nie należy się więc teraz rozliczyć z przeszłością? wypłacić odszkodowania ofiarom i ostatecznie zamknąć temat, jednocześnie potępiając ludzi (tylko ich ofiary mogą im bowiem wybaczyć lub nie), którzy po wojnie wielokrotnie pełnili funkcję burmistrzów, nadburmistrzów, prezydentów różnych niemieckich miast, a w czasie wojny byli zwykłymi mordercami. Cóż, zegar bije - czas ucieka, wieczność czeka.




CDN.

piątek, 28 kwietnia 2023

PINGWINY - NIELOTY

 CZYLI, NA JAJA MOJEJ MATKI


Temat może nieco krindżowy, ale ponieważ jestem w dobrym humorze to postanowiłem zaprezentować kilka wybranych tekstów z kreskówki "Pingwiny z Madagaskaru" z polskiej wersji językowej - które udało mi się zapamiętać. Ta kreskówka jest bodajże jedną z nielicznych które lubię oglądać i czasem jakieś powiedzonko wpadnie mi w uszy, dlatego dziś je tutaj zademonstruję:






ZABAWNE POWIEDZONKA SKIPPERA

- Niech mnie pchły po udach gryzą 😉

- Na wary Che guevary 🙄

- Co się tutaj wyprawia, na jaja mojej matki 😅

- Na brodawkę Eisenhowera 🤔


Skipper mówi:
- Brak prądu to pierwszy etap inwazji kosmicznych montw Marlenko. Jeśli rzeczywiście jesteś Marlenką.
- Ehe, chłopaki jak ja lubię te wasze paranoje.


Szympańsice do króla Juliana:
- Czy to ty obrzuciłeś nas łajnem?
- To są bardzo poważne zarzuty.
- O, czyli mówisz że to nie ty?
- Ja, ja, tylko mówię że to są poważne zarzuty.
- Powtórzę raz jeszcze, bo widzę że cierpisz na silny przypadek półgłówstwa.
- Moris, skąd ona ma wgląd do moich wyników badań? 🤣


Delfin dr. Bulgot porwał Juliana i umieścił go w klatce, lecz Julian z tej klatki wyszedł:
- Dlaczego mój więzień nie jest w klatce?
- O, uciekł jakiś więzień, bardzo niebezpieczny?
- Nie, i widzę że niezbyt inteligentny.
- Aaa, znam ten typ. 😉


Skipper do Juliana:
- Postaram się przemówić ci do rozumu.
- Aha, powodzenia życzę. 😂



Skipper mówi:
- Spójrzcie na Rico, od razu widać że chłopak ma nierówno pod sufitem i to już jest coś, na czym można budować. 🙃

 
Skipper zapytuje:
- Kowalski, jak sytuacja?
- Aktualnie wciskam losowo wszystkie przyciski, bo czasowo straciłem panowanie nad pojazdem. 
- Aha, a ja też mogę zawsze o tym marzyłem.



UWAGA - NIECENZURALNE SŁOWA 😇



wtorek, 25 kwietnia 2023

ŚMIECH TO ZDROWIE - Cz. IV

RADUJCIE SIĘ, 
BO NIE ZNACIE DNIA ANI GODZINY



DZIŚ NA WESOŁO O RELACJACH DAMSKO-MĘSKICH,

 CZYLI TE NASZE KOCHANE KOBIETKI 🥰





Nieważna szpada, lecz jak się nią włada 😚




Starszy mężczyzna zamówił sobie prostytutkę do domu i gdy przyjechała otworzył jej drzwi i wpuścił do środka, po czym zaprosił do pokoju i zapytuje:
- Czy to ty robisz facetom rękami?
- Tak, to ja.
- To umyj ręce, chcę kanapkę! 😂



Full service, czyli strzyżenie w pakiecie?!




Na ulicy spotyka się dwóch znajomych i jednemu z nich od razu rzucają się w oczy piękne buty z krokodylej skóry które ma ten drugi.
- Ty, skąd masz takie ładne buty z krokodylej skóry?
- A wiesz, zrobiłem sobie okazyjnie wycieczkę do Egiptu i gdy frajerzy poszli zwiedzać jakieś tam piramidy, to ja wziąłem drąga, zaczaiłem się w krzakach i gdy z Nilu wyszedł krokodyl to ja go tym drągiem przez łeb - i stąd te buty.
- Wiesz co, ja też tak zrobię.
Po miesiącu obaj ponownie spotykają się na ulicy.
- No i co, nie masz butów z krokodylej skóry, nie byłeś w Egipcie?
- Byłem, tylko wiesz, prześladował mnie pech. Zrobiłem tak, frajerzy poszli zwiedzać piramidy, ja wziąłem drąga poszedłem nad Nil i gdy z wody wyszedł krokodyl to ja go tym drągiem przez łeb, potem załatwiłem jeszcze cztery takie gady i wyobraź sobie wszystkie cztery były bez butów. 😅



Multikulti - czyli nigdy nie ufaj kobiecie, jeszcze ci wmówi że on tylko taki opalony, bo na solarium często chodziła 😉




Mężczyzna wchodzi do księgarni i mówi:
  - Chciałbym kupić jakąś książkę.
- A jaką konkretnie? - pyta się ekspedientka - może książkę o logicznym myśleniu?
- A na czym to polega - zapytuje facet.
- Wyjaśnię to panu na przykładzie, ma pan w domu akwarium?
- Mam?
- Czyli lub pan kontakt z przyrodą?
- Lubię!
- Skoro lubi pan przyrodę, to zapewne lubi pan też spacery po lesie?
- Oczywiście że lubię, najchętniej z kobietą, oczywiście!
- Widzi pan i oto dowód, nie jest pan pedałem.
- To jest fantastyczne kupuję tę książkę!
Mężczyzna wychodzi ze sklepu i na ulicy spotyka znajomego:
- Cześć, co kupiłeś, książkę?
- Tak, o logicznym myśleniu.
- A co to takiego?
- Wyjaśnię ci to na przykładzie, masz w domu akwarium?
- Nie.
- To jesteś pedałem! 😭



Męskie fantazje erotyczne:
Plaża palmy i dziewczyny a żona w domu obiera ziemniaki 😚


  

- Ja to proszę pana palę tylko po seksie.
- A często pan pali?
- Praktycznie rzuciłem!
- Ma pan żonę w domu?
- Mam, a jaki to ma związek?
- Wie pan, z braku laku to i z żoną można czasem... zerwać banderolę. 😋



Pierwszą rzecz, na którą facet zwraca uwagę patrząc na kobietę, to są... jej oczy. Oczywiście że tak, a ty co myślałeś? 🤪




- Nie wstydź się tato, już to widziałam, listonosz czyści tym mamie zęby 🤣




Górnik przychodzi do domu po pracy i mówi do żony:
- Nic już nie będę jadł, nie będę się mył tylko cię jeszcze wyrucham i idę spać 😂



Różnica między dziewczyną a kobietą




Młody mężczyzna zdaje egzamin przed wyjątkowo seksowną nauczycielką i cały czas nie może się skupić, mylą mu się fakty, zapomina, jąka się, a przede wszystkim cały czas niespokojnie rusza rękoma.
Nauczycielka niezadowolona z takiego ucznia każe mu wyjść z pokoju i na zakończenie mówi do niego:
- I zrób coś też z tymi twoimi rękami!
A mężczyzna odwraca się, wymierza jej siarczystego klapsa w pupę i wychodzi, zostawiając w pokoju zdezorientowaną i zaskoczoną kobietę.



Wierszyk 🤗




Uważaj czego pragniesz, bo może się spełnić.




Hardkorowe zabawy 😷




Dlaczego każda kobieta jest jak kurka?
Bo oprócz tego, że łasi się do koguta, to jeszcze lubi siadać na jajkach 🥰






DOBREJ NOCY

WINO, KOBIETY I... TRON WE KRWI - CZYLI PONURY CIEŃ BIZANCJUM - Cz. XXV

NIM JESZCZE 
NAD KONSTANTYNOPOLEM
ZAŁOPOTAŁ ZIELONY
SZTANDAR MAHOMETA





II

Z EMESY DO RZYMU

(CZYLI AGRYPINA WSCHODU)

Cz. IV






 Młody, bo zaledwie 17-letni cesarz Varius Awitus (chodź oficjalnie Marek Aureliusz Antoninus Augustus) szybko, bo już po kilku miesiącach znudził się swą "boską małżonką", czyli kapłanką bogini Westy - Emilią Sewerą i pod byle pretekstem oddalił ją z pałacu. Teraz zapragnął poślubić (połowa 221 r.) słynną z urody prawnuczkę cesarza Marka Aureliusza - Anię Faustynę. Według Awitusa ona właśnie bardziej nadawała się na żonę boskiego cesarza i kapłana boga Elah-Gabala znacznie bardziej niż kapłanka bogini Westy, prócz bowiem urody i świetnego pochodzenia miała również liczne dobra ziemskie (po mężu) we Frygii i w Azji Mniejszej. Był tylko jeden problem, Ania Faustyna była już zamężna, jej mężem był majętny Pomponiusz Bassus, konsul roku 211. Awitus/Heliogabal wybrnął jednak z tego kłopotu w iście patologiczny sposób, który cechował cały okres jego rządów - nakazał po prostu aby senat skazał Bassusa na śmierć, jako powód podając tajne knowania których miał się podjąć mąż Anni Faustyny celem obalenia młodego Heliogobala. I tak też się stało, senat oczywiście bez szemrania przychylił się do prośby imperatora, skazując Pomponiusza Bassusa na śmierć za zdradę, czyli próbę obalenia władcy (oczywiście zarzut ten był  całkowicie nieprawdziwy, ale jak to się mówi jak chcesz uderzyć psa, to kij zawsze się znajdzie). Przerażonej wdowie nie pozwolono na jakiekolwiek okazanie żałoby i jeszcze tego samego dnia w którym zginął Bassus (lub dnia następnego) musiała poślubić mordercę swego męża - cesarza Heliogabala. Faustyna przyniosła się teraz na Palatyn, do pałacu cesarskiego, gdzie już pierwszej nocy Awitus powitał ją... przebrany za kobietę. Zresztą w pałacu tym Ania Faustyna doznawała nieustannych upokorzeń, Awitus bowiem traktował ją tak samo przedmiotowo jak wszystkie swoje poprzednie żony i nie zważając na to, że jest już żonaty, brał sobie kolejne kobiety z którymi oficjalnie zawierał śluby (ich imiona nie są znane, zresztą nie miało to żadnego znaczenia, ponieważ Heliogabal jednego dnia się żenił, a drugiego rozwodził) zaś Annia Faustyna musiała w tych zaślubinach uczestniczyć jako swoista druhna następnych wybranek męża. Nie to jednak było najgorsze, Awitus bowiem nieustannie pragną stać się kobietą i malowanie się oraz przebieranie już mu nie wystarczyło, zapragnął teraz stać się prostytutką. Wymykał się nocami z Palatynu i przebrany za kobietę w tawernach oraz domach publicznych oddawał się najbardziej lubieżnym czynnościom seksualnym z tymi z mężczyzn, którzy najwięcej za niego (czy też raczej za nią - jak kazał się nazywać) zapłacili. Niekiedy zmuszał mężczyzn do tego, aby licytowali się o to, który będzie z nim spółkował tej nocy (niektórzy po takiej licytacji tracili całe majątki).

Z czasem zdano sobie jednak sprawę, że nocne eskapady Awitusa po mieście mogą być niebezpieczne, dlatego odradzono mu tego typu praktyki, ale żeby zadowolić władcę urządzono dom publiczny na Palatynie w pałacu cesarskim, gdzie cesarz stojąc za kotarą, przebrany za kobietę przyjmował swoich klientów 🙄. Mając już kilka, być może nawet kilkanaście żon i mnóstwo... klientów, zapragnął teraz wyjść za mąż jako kobieta, czyli poślubić mężczyznę. Jego wybór padł na niewolnika o imieniu Herokles - woźnicę rydwanów w Cyrku Wielkim, któremu pewnego razu (gdy cesarz był na trybunach) spadł z głowy hełm i ukazały się oczom wszystkich jego bujne jasne włosy. Awitusowi od razu się spodobał, kazał go sprowadzić i przebrany za kobietę poślubił go jako swego męża. Hierogles, który dotąd był zwykłym woźnicą rydwanów a przede wszystkim niewolnikiem, teraz uzyskał wielką władzę. Miał bowiem prawo nie tylko dyscyplinować swoją "żonę" słownie, ale również bić "ją" za zdrady, których Awitus dopuszczał się notorycznie (Heliogabal wręcz żądał aby Hierokles robił mu sceny zazdrości i bił go za prostytuowanie się z innymi mężczyznami). Nierzadko można było więc ujrzeć cesarza z podbitym okiem lub z innymi śladami na ciele, czym lubił się chwalić publicznie mówiąc że ma zazdrosnego męża. Hierokles zdobył taką władzę, że to co powiedział było ważniejsze od tego, co mówił Heliogabal - tym bardziej że sam cesarz otwarcie deklarował że przechyla się do opinii "męża". On, do niedawna jeszcze niewolnik uczestniczył w obradach senatu u boku władcy (czyli swojej żony), a nawet Awitus zamierzał uczynić go swym następcą i nadać tytuł cezara. Być może władza Hieroklesa zaczęła wielu przeszkadzać, gdyż dyskretnie zwrócono uwagę cesarzowi że w małoazjatyckiej Smyrnie przebywa pewien świetnie zbudowany atleta o imieniu Aureliusz Zotikus i zasugerowano czy ewentualnie cesarz nie chciałby go sprowadzić do siebie. Ten oczywiście wyraził radość z takiego pomysłu i kazał sprowadzić Zotikusa do Rzymu. Na jego powitanie cesarz urządził wspaniałe święto w pałacu, powitano go kwiatami, girlandami oraz ognistymi iluminacjami, a gdy Zoticus uklęknął przed cesarzem nazywając go swym panem, Awitus rzekł don: "Nie nazywaj mnie panem, jestem panią", po czym zaprosił go do wspólnej kąpieli w czasie której leżał przytulony do jego piersi, jak czyniły to prostytutki. Przerażony utratą swej pozycji Hierokles, namówił kucharza aby ten podał Zotikusowi pewien napój, który odebrał mu moc męską i ten nie był w stanie stanąć na wysokości zadania, co też bardzo rozgniewało Heliogabala, który kazał wygnać go z pałacu, potem z Rzymu, a wreszcie z Italii. Tak oto pozycjach Hieroklesa znów była niezagrożona.




Rok 221 zbliżał się ku końcowi, gdy zniewieściały imperator postanowił oddalić swoją małżonkę - Annię Faustynę. Nakazał też ponownie sprowadzić do siebie Akwilię Sewerę (czyli byłą westalkę) i po raz drugi ją poślubił (licząc zapewne na spłodzenie "boskiego potomstwa"). Heliogabal miał nie tylko bardzo dziwne - wręcz patologiczne upodobania seksualne, ale również kulinarne (w poprzedniej części pisałem już o konkursie na nowy rodzaj sosu, który miał spodobać się cesarzowi, ten zaś z kucharzy, który nie dogodził pod tym względem Awitusowi musiał tak długo jeść sam sos, aż nie wymyślił takiej potrawy, która by cesarzowi przypadła do gustu). Awitus jadał też ryby, ale tylko wówczas, gdy był daleko od morza, a poza tym lubował się w piętach wielbłądów, kogucich grzebieniach (które wyrywano tym ptakom żywcem), pawich językach i jajkach kuropatw. Latem organizował też uczty, na które każdego dnia schłodzono się ubranym w dany kolor (obowiązujący tego właśnie dnia). Awitus lubił też robić sobie żarty ze swych gości, każąc podawać im potrawy z wosku, drewna lub kości słoniowej, po czym dziwował się dlaczego nie jedzą i udawał iż czuję się obrażony, że nie chcą skosztować jego potraw. Czasem dla zabawy kazał też wpuszczać do sali pełnej gości lwy i lamparty - co wywoływało powszechny popłoch, a Awitus skręcał się wtedy ze śmiechu (były to jednak zwierzęta nieszkodliwe, pozbawione kłów i pazurów). Ale nie zawsze miewał tak dobry humor, czasem dla przyjrzenia się reakcji zebranych, kazał rzucać w ich kierunku np. jadowite węże. Poza tym pływał w fontannach specjalnie dla niego wypełnionych winem, jeździł rydwanem zaprzężonym w wielbłądy i słonie i kazał sadzić kwiaty w pałacowych korytarzach (a ogrodników, którzy nie dopilnowali owych kwiatów - pozbawionych zresztą słońca, za karę kazał zakopywać w ziemię aż po szyję). Potrafił też ponad miarę nagradzać ludzi, np. fryzjerów (za ostrzeżenie go lub zgolenie mu brody) ofiarowywał im perły, diamenty albo nawet majątki ziemskie; tancerkom oddawał fortuny za jeden taniec wykonany w jego obecności, a poganiaczom mułów nadawał tytuły polityczne i stanowiska tylko dlatego że taki miał kaprys. Poza tym oczywiście nie zaniedbywał nieustannej celebracji swego boga. Awitus bez wątpienia bawił się życiem, był młody, a już tak bardzo zdegenerowany.


HELIOGABAL
(TWARZ ZREKONSTRUOWANA NA PODSTAWIE WIZERUNKÓW TEGO WŁADCY)



Oczywiście ktoś taki nie był w stanie władać państwem, dlatego też realna władza spoczywała na barkach jego babki - Julii Mezy i matki - Julii Soemias. Obie te kobiety (szczególnie Meza) całkowicie przejęły zarząd państwem i to one rządziły wówczas Imperium. Julia Soemias przymykała oczy na ekscesy swego syna, tym bardziej że sama również lubiła "zakosztować życia". Stworzyła nawet swoisty senat niewieści, złożony z najprzedniejszych matron Imperium, której jednak zajmował się głównie sprawami etykiety wśród rzymskich kobiet. Meza zaś była kobietą znacznie mocniej stąpającą po ziemi, która zdawała sobie sprawę że wybryki jej wnuka mogą zakończyć się dla niego (a tym samym dla całej rodziny) tragicznie, tym bardziej że Rzym w swych dziejach już wiele widział, nawet szalonych władców, ale wszystko zawsze miało swoje granice, których przekroczenie było swoistą czerwoną linią ostrzegawczą. Widząc że Soemias pozwala Awitusowi na bardzo wiele i straciwszy nadzieję na zmianę jego zachowania, postanowiła Meza ratować to, co jeszcze można było uratować (zapewne zdawała sobie sprawę, że koniec młodego Awitusa jest bliski i starała się doprowadzić do tego, aby nie pociągnął za sobą całej rodziny). W lipcu 221 roku nakazała mu więc Meza adoptować i uczynić cezarem jego kuzyna (syna Julii Mamei - drugiej córki Julii Mezy) Aleksjana Basjana, mającego wówczas zaledwie 13 lat. Awitus początkowo się opierał, nie zamierzał bowiem dzielić się władzą ze swym młodszym kuzynem, ale ostatecznie uległ babce i spełnił jej prośbę adoptując Basjana (publicznie też wygłosił wówczas mowę przed senatem, w której deklarował, iż to z woli boga Elah-Gabala on, 17-latek, stał się ojcem tak dużego 13-letniego chłopca) Mianowanie cezarem, czyli wyznaczenie na następcę Heliogabala Basjana (któremu nadano wówczas nowe imię Aleksander), było krokiem w dobrym kierunku, co pokazała przyszłość, ocaliło to rodzinę przed upadkiem. Młody zaś Aleksander Basjan był zupełnym przeciwieństwem swego pozbawionego moralności, skrupułów i rozumu kuzyna. Cichy, grzeczny, spokojny, całkowicie uległy matce - wydawał się wyśmienitym kandydatem dla żeńskich rządów swej babki i matki nad Imperium. Zresztą już za rządów Awitusa Julia Meza i Julia Soemias oficjalnie pojawiały się w senacie i zajmowały miejsca tuż przy konsulach (rzecz zupełnie niesłychana i bodajże pierwsze w historii Rzymu uczestnictwo kobiet w obradach senatu. Co prawda już 165 lat wcześniej w obradach senatu brała udział matka Nerona - Agrypina Młodsza, ale choć wszyscy wiedzieli że ona tam jest, to jednak nigdy publicznie nie pokazała się w senacie, stała za kotarą przysługując się obradom i nie zabierała głosu. Natomiast Julia Meza wręcz przeciwnie, jako pierwsza kobieta uczestniczyła w obradach senatu i zapewne również wyrażała tam swoje opinie).

Heliogabal, chodź zamieniał tylko przyjemności łoża na przyjemności stołu, nie mógł nie zauważyć co się święci i zapewne nie zamierzał tego tolerować. Babka bowiem zamierzała dokonać swoistej podmianki, widząc że jej starszy wnuk kompromituje się w sposób nieprawdopodobnie szybki a poza tym staje się śmieszny, co dla władcy jest najgorszym przekleństwem - chciała się ubezpieczyć na przyszłość, wysuwając do władzy młodego Basjana. Początkowo Awitus zamierzał cofnąć swoją adopcję, a gdy to okazało się niemożliwe, starał się różnymi sposobami (na przykład trucizną) zgładzić swego kuzyna i jednocześnie konkurenta do purpury, ale i te wysiłki okazywały się daremne, młody Basjan był bowiem bardzo dobrze chroniony i zarówno przez babkę jak i swoją matkę - Julię Mameę, oraz pretorianów, którym szaleństwa Awitusa coraz mniej przypadały do gustu. Wreszcie w marcu 222 roku Awitus udając zgodę z Basjanem, zabrał go do koszar pretorianów, gdzie chciał oskarżyć go o próbę buntu i podburzania wojska, (jednocześnie zamierzał stracić kilku żołnierzy gwardii pretoriańskiej i ogłosić, że cudem uniknął śmierci z ich rąk na rozkaz swego zbuntowanego kuzyna). W pewnym momencie Basjan gdzieś zniknął w tłumie żołnierzy, a Awitus zaczął otwarcie głosić iż chciał on przeprowadzić zamach na jego życie i zamierzał zbuntować się wbrew prawu i obyczajowi. Zdezorientowani żołnierze zaczęli szukać Basjana - doszło do krzyków i rozruchów. Wreszcie wyjęli oni swe miecze i wbili je w ciało 18-letniego zaledwie Awitusa/Heliogabala. Wraz z synem zginęła też jego matka Julia Soemias. Następnie żołnierze gwardii ruszyli na pałac gdzie zginął Hierokles i kilku innych dworzan. Ciała pomordowanych (szczególnie zaś Heliogabala i jego matki) wleczono cały dzień po ulicach Rzymu, a wraz z nastaniem z mroku wrzucono je do kanału, gdzie spłynęły do Tybru. Tak oto zginął cesarz, który chciał stać się kobietą, a nie mogąc spełnić swego marzenia zrobił z siebie prostytutkę. Basjan zaś (teraz już Aleksander Sewer) został odnaleziony i okrzyknięty augustem. Tak oto rozpoczęły się rządy 13-letniego chłopca, którym kierowała jego babka i matka.





CDN.

sobota, 22 kwietnia 2023

RABACJA! - Cz. I

Z ZAPOMNIANYCH KART NASZEJ HISTORII


CZYLI KIEDY SZELA OSTRZYŁ KOSY 






Dziś chciałbym zaprezentować dzienniczek Emmy Stojowskiej, złożony w archiwum hrabiów Ostrowskich w Ujeździe. Co prawda pamiętnik ten jest już w dużej mierze zapomniany, ale wydaje mi się że jednak warto go odświeżyć pamięci współczesnych, ponieważ opowiada on historię dosyć nieprzyjemną w naszych dziejach, historię w której zaprzaństwo narodowe dotknęło również klasy najuboższe (tak jak w XVIII wieku dotknęło ono magnaterię i szlachtę), a wówczas byli nimi chłopi, którzy podpuszczeni przez zaborczy rząd austriacki mordowali swoich panów, czyli polską szlachtę zimą 1846 r. Przyznam się szczerze że okres ten nie tylko nie należy do moich ulubionych okresów historycznych, ale najchętniej bym o nich starał się zapomnieć lub też owinąć go zasłoną narodowej hańby. Robię wyjątek od tej reguły tylko dlatego, że warto jednak zapoznać się z pamiętnikiem panny Stojowskiej, gdyż ona opisuje dosyć barwnie wydarzenia których była osobiście świadkiem. Nim jednak przejdę do samego pamiętnika, warto też słów parę powiedzieć na temat czasu o których będzie on opowiadał, aby zobrazować w jakiej rzeczywistości przyszło żyć tym ludziom i co skłoniło chłopów galicyjskich do podjęcia się tak krwawego i haniebnego zadania, jakim było wymordowanie na polecenie austriackiego rządu dobrej części galicyjskiej szlachty polskiej którą owi Austriacy uważali za podejrzaną i uwikłaną w przygotowywanie powstania narodowego. O to jak wyglądały ówczesne realia:

Nim doszło jeszcze do pierwszego rozbioru Rzeczypospolitej, świetne niegdyś Królestwo Polskie, prześwietna Ojczyzna ludzi miłujących wolność i kraj uskrzydlonych jeźdźców, którego rozwój terytorialny był tak ogromny, że jak powiadano "z góry Ryga, z dołu Wiedeń, Moskwa zaś o rzut beretem albo pół..." - kraj ten popadł w wewnętrzne problemy ustrojowe, z których niestety nie był w stanie wyjść. Oczywiście planów reformy kraju było mnóstwo, problem polegał tylko na tym, że stronnictwa polityczne ówczesnej Rzeczpospolitej nie były w stanie samodzielnie ich przeforsować a ponieważ siły polityczne wzajemnie się równoważyły i biorąc pod uwagę obowiązujące w kraju wówczas - zabójcze dla ustroju - liberum veto, oznaczało to że każda reforma mogła być odrzucona sprzeciwem tylko jednego posła, który na sejmie wypowiedział jedno słowo "Veto" czyli "Nie pozwalam!". "Naród polski u zagranicznych stał się drugim izraelskim rodzajem, gdzie jest wstydem i hańbą zwać się Polakiem" - jak w 1763 r. zapisano w "Monitorze" Czartoryskich, a Stanisław Konarski w 1761 r pisał: "Niesława, hańba, słabość, sromota, upadek na wszystkiem całego narodu. Praw ojczystych zupełna ruina. Rozpacze wielkie po całym kraju, że już nigdy lepiej nie będzie i być nie może". Rzeczpospolita pozbawiona armii (prócz prywatnych pocztów magnackich) realnie stała się karczmą przejezdną i stajnią dla obcych wojsk, które (szczególnie w czasie wojny siedmioletniej w latach 50-tych XVIII wieku) przemierzały Rzeczypospolitą. Ustrój polityczny kształtowany od średniowiecza, zdegenerował się do głębi, choć wcześniej działał bez zarzutu i należy tutaj od razu dodać, że Polska była jedynym krajem w Europie w której filozoficzne idee państwa prawa i wolności realizowane były bezpośrednio w systemie społeczno-politycznym. Nim w Zachodniej Europie zaczęły pojawiać się filozofowie piszący o prawidłowym systemie politycznym, o tym, że król również musi podlegać prawu, tak jak każdy inny obywatel (obywatel a nie poddany), gdy idee te zaczęły kiełkować w Zachodniej Europie począwszy od Renesansu a skończywszy na wieku XIX, w Polsce było to realizowane już od dawna i to bezpośrednio, bez potrzeby uciekania się do filozoficznych tekstów. Na Zachodzie mordowano i truto władców i władczynie, w Polsce zaś nigdy nie zamordowano żadnego króla (dwukrotnie tylko podjęto nieudane próby zamachu na osobę monarchy, raz w 1523 r. gdy nieznany sprawca oddał strzał do przechadzającego się po krużgankach Wawelu króla Zygmunta I Jagiellończyka, a drugi raz w 1620 r. gdy chory umysłowo Michał Piekarski uderzył czakranem w głowę wychodzącego z katedry warszawskiej króla Zygmunta III Wazę. Obaj monarchowie przeżyli, a Piekarski zapłacił za to życiem, po torturach został rozerwany końmi). Król co prawda nie miał w Rzeczpospolitej wielkiej władzy i był wybierany przez naród (czyli szlachtę), ale  jego osoba była uświęcona i nietykalna.




Władysław Konopczyński pisał: "W nowożytnej Europie nigdzie, ani nawet w Anglii, nie było takiej rzeszy ludzi wolnych i uprzywilejowanych, biorących udział w życiu publicznem" jak właśnie w Polsce. 10% społeczeństwa było od XVI wieku bezpośrednio zaangażowane w kształtowanie ustroju politycznego i polityki Rzeczpospolitej, we Francji zaś pod koniec wieku XVIII tylko 1% społeczeństwa władało krajem, a w Wielkiej Brytanii jeszcze w połowie XIX wieku nie przekraczała ta liczba 4%. Co prawda nawet najuboższy szlachcic miał prawo głosu i mógł wybrać króla, to jednak należy tutaj dodać od razu że począwszy od końca XV wieku pozycja polityczna szlachty stawała się całkowicie dominująca w państwie, kosztem mieszczaństwa i chłopów. Realnie więc wytworzył się w kraju system podobny do ustroju panującego w starożytnej Sparcie, gdzie prawa polityczne posiadali tylko i wyłącznie spartiaci a cała reszta (czyli metojkowie i heloci) byli pozbawieni tych praw (metojkami w Rzeczypospolitej byli mieszczanie a helotami chłopi). Sama zaś szlachta - choć oficjalnie równa, niepodzielna i siebie nazywająca "bracią" - realnie dzieliła się w zależności od posiadanego majątku. Na samej górze była oczywiście magnateria, czyli królewięta kresowi posiadający (szczególnie na Ukrainie i Białorusi) olbrzymie majątki ziemskie, niejednokrotnie przewyższające powierzchnią wiele państw w Europie Zachodniej na przykład tych w Niemczech czy we Włoszech. Potem była szlachta średnia i na końcu zagrodowa czyli najuboższa, łącznie jakieś milion może milion dwieście tysięcy "suwerenów elektorów", żaden kraj w Europie nawet Rzym ze swoimi kardynałami nie miał ich tylu. A owa szlachta tocząc boje z królami przeciw wzmocnieniu władzy królewskiej, niechętna rozbudowie armii, niechętna wojnom zaczepnym - wojny obronne przyjmująca jedynie z konieczności, ufna swą siłę i wierność ("Gardła nasze za Ojczyznę nadstawiamy") i niewidząca zagrożeń płynących z zewnątrz, żyła niczym w formalinie. Miały lata, mijały wieki a szlachta nie zamierzała zmieniać "ustroju przodków" i to nawet wówczas gdy wokół Rzeczypospolitej zaczęły rosnąć potężne monarchie absolutne.

Tak oto naród, który wiek wcześniej zajął Moskwę, sięgał Dunaju zdobył Sztokholm i przedmieścia Konstantynopola, który ocalił Wiedeń przed turecką inwazją, teraz nie mając wojska, nie mając chęci na wzmocnienie władzy królewskiej i tworzenie stałej armii - musiał ulec silniejszym sąsiadom. Od 1717 r. i tzw.: "Sejmu Niemego" Rzeczpospolita była pod coraz większym wpływem Moskwy, zaś wybór na króla Stanisława Augusta Poniatowskiego (byłego kochanka carycy Katarzyny II) w 1764 r był tej kontroli ogromnym wzmocnieniem. Po otwartym buncie narodowym jaki wybuchł w 1768 r. w postaci Konfederacji Barskiej, Rosja uznała że nie jest w stanie dalej samodzielnie kontrolować całego kraju i jeżeli chce utrzymać swoje wpływy, musi podzielić się częścią ziem polskich z Prusakami i Austriakami. Trzy te kraje 5 sierpnia 1772 r. (już po stłumieniu Konfederacji Barskiej) podpisały w Petersburgu swoistą konwencję rozbiorową, na mocy której Moskwa dzieliła się ziemiami polskimi aby utrzymać swój wpływ na pozostałe tereny Rzeczpospolitej. Gwoli sprawiedliwości należy jednak dodać że Moskwa nie chciała rozbiorów Polski, gdyż i tak kontrolowała cały kraj. Do rozbiorów dążył przede wszystkim Berlin Fryderyka Wielkiego, który chciał odkroić dla siebie jak największe terytorium. Fryderyk Wielki jeszcze przed wstąpieniem na tron jako młodzieniec w 1731 r. po raz pierwszy w swych wyznaniach politycznych zadeklarował chęć przyłączenia Gdańska i tzw. Prus Zachodnich, a potem konsekwentnie realizował te cele zarówno w swych instrukcjach dla dowódców i polityków pruskich (1756, 1759) , jak i w swych testamentach (1752, 1768). Plany rozbioru ziem Korony Polskiej pojawiały się już od średniowiecza, ale swój realny kształt nabrały dopiero z chwilą osłabnięcia Rzeczypospolitej. Pierwszy, niezwykle niebezpieczny projekt rozbioru ziem polskich wyszedł ze strony Szwedów w roku 1656. Wówczas to w układzie zawartym w Labiawie król Szwecji Karol X Gustaw i elektor Brandenburgii - Fryderyk Wilhelm I (zwany Wielkim  Elektorem) podzielili pomiędzy siebie część ziem polskich i tak Szwedzi zajmowali polską część Inflant, Żmudź i Kurlandię, Wielkopolska miała zaś zostać włączona do Brandenburgii a elektor miał uzyskać samodzielność w Prusach Książęcych - dotąd będących lennem Rzeczpospolitej. Ten projekt rozbiorowy został rozszerzony w układzie z Radnot z 1658 r. w którym prócz Szwedów, Brandenburczyków dochodzili jeszcze Kozacy Chmielnickiego i  Siedmiogrodzianie księcia Jerzego II Rakoczego. Podział miał wyglądać następująco: Szwedzi zajęliby Inflanty polskie, Żmudź, Pomorze (czyli Prusy Królewskie), Mazowsze i ziemię Chełmińską, natomiast Kurlandia miała być odtąd lennem szwedzkim; Brandenburczykom przypadłaby Wielkopolska i Warmia a także rządy w Prusach Książęcych; na ziemiach Ukrainy i Rusi Czerwonej powstałoby państwo kozackie (prawdopodobnie z zachodnią granicą do Dniestru i Sanu); Małopolska zaś i ziemia Siewierska przypadłaby księciu Rakoczemu z Siedmiogrodu; Wielkie Księstwo Litewskie miało zawrzeć unię ze Szwecją, lecz na jego terenie wykrojoneby zostały dwa wielkie władztwa, należące do Janusza (Kobryń, Pińsk, Brześć, Biała, Dawidgródek) i Bogusława (Kleck, Słuck, Słonim, a w wersji większej również Mińsk Bobrujsk i Homel) Radziwiłłów. Plany te oczywiście nie weszły w życie, gdyż Rzeczpospolita po pierwszym okresie słabości odzyskała przewagę i wyparła siły siedmiogradzkie (1657), szwedzkie (1660), i moskiewskie (1660, 1661-1667), a Ukraina (czyli Hetmanat kozacki) została podzielona pomiędzy Rzeczpospolitą i Moskwą już w 1665 r.




Drugi projekt rozbioru ziem Rzeczypospolitej opracował dopiero w 1704 r. Stanisław Leszczyński (wówczas kandydat szwedzki na tron polski). W zamian za poparcie Szwecji oddawał jej Kurlandię i Semigalię, kozaków zaś jako lenników Rzeczpospolitej chciał przenieść na północ od Białorusi do województwa płockiego i witebskiego; Leszczyński uważał się również za księcia dziedzicznego województwa smoleńskiego, czernichowskiego i kijowskiego które wówczas było pod władzą Moskwy. W 1708 r jego konkurent do korony - elektor Saksonii Fryderyk August I zwany w Rzeczpospolitej Augustem II Mocnym) opracował nowy plan rozbioru Polski. Moskwie miało przypaść Wielkie Księstwo Litewskie - bez Polesia; Prusom Żmudź, Kurlandia i Semigalia; Saksonii zaś całe Królestwo Polskie z Ukrainą i Polesiem; zaś Stanisław Leszczyński jako król Polski otrzymałby tylko Pomorze. Już w 1709 r. po zwycięstwie pod Połtawą, car Piotr I opracował projekt zajęcia wszystkich ziem Rzeczypospolitej co oczywiście wówczas było niemożliwe. W 1710 r. król Prus Fryderyk I Hohenzollern wyszedł z planem kolejnego rozbioru: Moskwie miało przepaść całe Wielkie Księstwo Litewskie; Prusom Pomorze, Żmudź, Kurlandia i Semigalia (prócz Gdańska i Rygi które miały stać się Wolnymi Miastami), a Saksonii całe Królestwo Polskie wraz z Ukrainą. Leszczyński, który w 1709 r. utracił władzę na korzyść Augusta II Mocnego, już trzy lata później opracował nowy projekt rozbioru w którym Królestwo Polskie wraz z Ukrainą i Pomorzem oddawał Saksonii; Szwecji Kurlandię i Semigalię; a dla siebie z tytułem króla polskiego zostawiał Wielkie Księstwo Litewskie. 1713 r. powstał trzeci projekt Leszczyńskiego: dla siebie jako króla polskiego przeznaczał Królestwo Polskie i Wielkie Księstwo Litewskie z większością ziem ukrainych; Turcji oddawał ziemie które zajęli w latach 1672-1699, czyli województwo bracławskie, część kijowskiego i część podolskiego z Kamieńcem Podolskim; a Szwecji oddawał Kurlandię i Semigalię oraz Inflanty Polskie. W 1714 r. Leszczyński opracował czwarty projekt rozbioru ziem polskich: Augustowi II oddawał tytuł królewski oraz całe Królestwo Polskie, ziemie Ukrainy i Wielkie Księstwo Litewskie; w Szwecji Kurlandię, Semigalię i Inflanty Polskie; a sobie zostawiał województwo ruskie i bełskie. Był to przez długi czas ostatni plan rozbioru ziem polskich.




W czasach rządów saskich Wettynów państwa sąsiednie Rzeczpospolitej zrezygnowały z planów rozbiorowych, jakoby uznając iż Polska i Litwa na trwałe już przypadły Sasom. Dopiero pod koniec życia syna Augusta II Mocnego (czyli Fryderyka Augusta II zwanego w Polsce Augustem III) w 1762 r. caryca Elżbieta I opracowała plan wymiany Księstwa Kurlandii i Semigalii (które miały zostać włączone do Moskwy) na Prusy Książęce które miały zostać włączone do Rzeczpospolitej. Caryca zmarła jednak w tym samym roku a rządy na krótko przejął jej siostrzeniec - Piotr III który po zaledwie sześciu miesiącach został obalony przez swą żonę Katarzynę II. Ona to wprowadziła na tron polski w 1764 r. swego kochanka - Stanisława Augusta Poniatowskiego. W 1768 r. wybuchła republikańska opozycja przeciwko jego rządom znana pod nazwą Konfederacji Barskiej i dopiero po jej stłumieniu w 1772 r. Moskwa, widząc że nie utrzyma samodzielnie swych wpływów w Polsce zgodziła się na rozbiór pomiędzy Prusy i Austrię. Oczywiście dwór wiedeński i berliński intensywnie włączyły się w te plany. W 1768 r. z kręgów dworskich Marii Teresy - cesarzowej Austrii wyszedł projekt z zamiany ziem Śląska - który miał ponownie przypaść Austrii (utracony na rzecz Prus w 1742 r.), na Warmię, Kurlandię i Semigalię które zostałyby włączone do Prus, a cała reszta ziem polskich miała pozostać pod kontrolą rosyjską. Plan ten nie spodobał się Prusom i już w 1769 r Fryderyk II opracował swój własny projekt, w którym całkowicie pominął Austrię. Planował zająć Pomorze wraz z Gdańskiem i Warmią, Żmudź oraz w wariancie maksymalnym również Wielkopolskę. 17 lutego 1772 r. ogłoszona została w Petersburgu deklaracja prusko-rosyjska o rozbiorze ziem Rzeczypospolitej, 5 sierpnia zaś do tego grona dołączyła Austria. Państwa zaborcze przejęły wyznaczone wcześniej tereny. Rosja zajęła około 92 000 km. kw. z 1 300 000 ludności, Austria 81 000 km. kw. z 2 650 000 ludności, zaś Prusy zagarnęły ziemię o powierzchni 36 500 km. kw. z 580 000 ludności. Jako powód amputacji ziem polskich państwa zaborcze podawały "całkowity rozkład państwa" i anarchię (czyli to wszystko, co podtrzymywali przez dziesięciolecia, przekupując posłów na sejmach i wspierając złotą wolność szlachecką oraz liberum veto). To, że polski system polityczny przypominał wtedy już anarchię - nie ulega żadnej wątpliwości, ale rozbiory zostały przeprowadzone nie dlatego że Polska pogłębiała się w owej anarchii, tylko właśnie dlatego że chciała wprowadzić niezbędne reformy które miały ją z tej anarchii wyprowadzić. Wówczas to mocarstwa zaborcze uznały że należy działać i nie można pozwolić na wzmocnienie się Polski, bo to oznacza upadek ich planów.




Austriacy jako pierwsi postawili słupy graniczne na nowych ziemiach rozrywających całość polskiego organizmu państwowego (już w końcu maja 1772 r.), czyli ci którzy doszli najpóźniej wykazali się największą determinacją przy przyjęciu i eksploatacji tych terenów. Kraj ten nazwano Galicją i Lodomerią (częściowo było to odniesienie do dawnego Księstwa Halickiego, stąd właśnie nazwa Galicja). Pierwszym gubernatorem tych ziem z ramienia Habsburgów został hrabia Pergen, okupację Prus Królewskich (czyli Pomorza) przeprowadzali radca Brenckenhoff i prezydent Dornhardt, zaś województwa białoruskie caryca Katarzyna II oddała w zarząd Czernyszewowi. Nowe ziemie musiały złożyć hołd zaborcom, i tak Prusakom składano hołd w Malborku - 27 września 1772 r., Austriakom we Lwowie 4 października, a Moskalom na Białorusi 26 stycznia 1773 r. Niektóre miasta opierały się złożeniu hołdu, najdłużej opierał się Lwów (Semper Fidelis - Zawsze Wierny) i złożył go dopiero 29 grudnia 1773 r. Ten rozbiór był dziejowym memento i jeżeli Rzeczpospolita chciała uniknąć dalszych rozbiorów i dezintegracji państwa, musiała czym prędzej podjąć niezbędne reformy ustrojowe które mogłyby ocalić kraj przed upadkiem. Sprawą nie cierpiącą zwłoki było więc zniesienie zabójczego dla kraju liberum veto, wzmocnienie armii i uchwalenie konstytucji, ale przede wszystkim złamanie potęgi zapatrzonych głównie w dobro swoich rodów magnaterii i głupoty szlachty zapatrzonej w swą złotą wolność i widzącej w kraju słabym ratunku przed zaborami.





CDN.