Łączna liczba wyświetleń

środa, 31 maja 2023

NIEZWYKŁE ZDJĘCIA... - Cz. IV

 ZE STAREJ KLISZY


Dziś zmiana tematu i kilka mało znanych zdjęć sławnych oraz mniej sławnych ludzi






MARLENA DIETRICH
(1927 r.) 




GERTRUDA WICHMANN Z CÓRKAMI
(Helsinki - 1938 r.)





ANTONIA ERHARDT
(Żona malarza Mikołaja Bogdanov-Bielskiego)
(Obraz z 1929 r.)





MAKSYMILIAN KARASIŃSKI
(ok. 1910 r.)





MICAELA ARAMBURU PICARDO
(Obraz Ignacio Zuloaga)
(1928 r.)





BRACIA MATERSCY
(Warszawa - 1905 r.)





PORTRET KOBIETY
(Warszawa - ok. 1900 r.)





MARIA ANDERGAST
(Hamburg - 1940 r.)





JACQUELINE BOUVIER (potem Kennedy)
i jej siostra LEE BOUVIER (potem Radziwiłł)
NA BALU DEBIUTANTÓW
(1951 r.)





WACŁAW OLSZEWSKI
(Warszawa - 1904 r.)





KRÓLOWA HISZPANII - WIKTORIA EUGENIA BATTENBERG
(Obraz José Moreno Carbonero - 1912 r.)





POLSKA MODELKA NA KONKURSIE ELEGANCJI W PARYŻU
(1934 r.)





HELENA SKRZYŃSKA, MARIA LUBOMIRSKA i MARIA TYSZKIEWICZ
(Waplewo Wielkie - 1917 r.)




CDN.

poniedziałek, 29 maja 2023

O: RETY KABARETY! - Cz. XXII

RADUJMY SIĘ


Dziś dwa zabawne skecze Kabaretu Moralnego Niepokoju



KABARET MORALNEGO NIEPOKOJU



KŁÓTNIA MAŁŻEŃSKA


0:05 - Maciek, stój, dokąd ty idziesz z tą gazetą?
- A dokąd się idzie z gazetą? do czytelni. 😉

0:30 - Wymyśliłam dokąd pojedziemy na wakacje - do Bułgarii!
- Dobrze (...) Dobrze.
- Maciek jaka ty jesteś pierdoła, na wszystko się zgadzasz. Bądź raz wreszcie mężczyzną i zajmij jakieś stanowisko.
- Chcę jechać na wakacje do Władysławowa
- Bułgaria i postanowione! 😄

3:20 - Renata się o wszystko obraża...
- Pamiętasz jak rok temu się na mnie obraziła? Bo jej powiedziałem że ma mordę jak korkociąg.
- Miej kobieto trochę do siebie dystansu, hellou! 😚

3:50 - Ty masz do siebie dystans, ty się potrafisz z siebie śmiać i to jest wielka zaleta. Pamiętasz jak ostatnio Mariusz powiedział o tobie że masz dupę jak szafa trzydrzwiowa? Pamiętasz jak się z tego śmiałaś, jak jeszcze pokazywał jak się drzwi rozsuwają. 😂
- O mnie tak Mariusz powiedział, kiedy?
- A nie, ciebie przy tym nie było. 🙃

7:35 - Ale Iwona jest fajna.
- Iwona jest po prostu głupia, wiesz co chciała kupić w Rossmannie? płyn do płukania jamy intymnej 🤔
- A ty druga mądra, zamiast się z niej śmiać to jej wytłumacz że od tego jest szczotka i pasta 🤗 (...) Przynajmniej Iwona ma poczucie humoru, jak jej ostatnio opowiedziałem kawał, to tak żeśmy się śmiali, tak żeśmy się śmiali - że mało żeśmy z łóżka nie spadli 😋
- Śmiało, śmiało opowiedz z jakiego łóżka?
- Ty cały czas o tym?
- Już cię kiedyś przyłapałam, na własne oczy widziałam.
- Co ty, bardziej wierzysz w własnym oczom czy moim słowom? 🤣

10:45 - (...) Patrz ale nic nie powiedziała, chłop zarządził, baba siedzi cicho.
- I tego się ucz! 😄

12:35 - Powtarzasz, kim bym była jakbym w ciążę nie zaszła, kim byś była?
- Kierowniczką.
- Chyba mleczarni z zsiadłym mlekiem 😂

14:00 - Maciek, ja cię nie rozumiem, wszystkim chodzisz i mówisz że się ze mną ożeniłeś dla pieniędzy.
- A co mam mówić? 🤔

15:00 - Dobra Maciek już nie kłóćmy się.
- A co pękasz? 😅
- Nie pękam tylko jedziemy na wakacje jak się teraz wykłócimy to co będziemy potem robić? 🙄

15:20 - Ja do ciebie pierwsza rękę wyciągnęłam.
- Żebyś tak pierwsza nogi wyciągnęła to byś się ludzkości przysłużyła. (...) Nie wierzę, ta już ryczy, nagle, z niczego. Żebym coś powiedział. 🤣

16:30 - Maciek ja przyuważyłam, ty jesteś taki brudas, że jak wejdziesz do łazienki to nigdy ręki nie umyjesz.
- zZawsze myję ręce, zawsze myję ręce, zawsze - chyba że zapomnę. 😄

18:00 - O nie Maciek, myślisz że powiesz dobra i sprawa załatwiona? nie ma tak. Powiedziałeś o jedno słowo za dużo.
- Które? 😂

18:25 - Przyjemnie, co? 🤩 Komara zabiłem, ci usiadł komar by ci całą krew wypił.

21:50 - Ty, ale zobacz. Mamy tylu znajomych, a tylko my jesteśmy normalni. 🙄





GRILL


0:50 - Ale widzę Dominik, że przez ten czas coś my się nie widzieli - a to już parę lat - trochę ci brzucho urosło.
- Wiesz jak mówią, pod dużym kamieniem duża ryba. 😂

2:55 - Ty, kto to jest?
- To jest Jadzia, moja córka.

3:20 - Jadzia, a pamiętasz wujków, Dominik i Janusz.
- Chyba coś kojarzę - wujek Janusz to mnie na barana nosił, a wujek Dominik to mnie na kolanie huśtał.

4:50 - Ale teraz to chyba wujek by mnie nie wziął... bo za ciężka jestem. 🥰

5:25 - Wczoraj niosłem na plecach ciężki karabin maszynowy przez afganistańską dżunglę. 😅 (...) Sam też jestem najemnikiem, mam opancerzonego Rosomaka.

6:20 - A wujek? wujek też ma takie ekstra zajęcie?
- Dominik uczy w szkole.
- Szkole przetrwania. Szkolę komandosów i amerykańskie Foki jak poderżnąć gardło gołą stopą. 🤣 
- To wystarczy paznokci nie obcinać. 😭
- To ty byś mógł pół miasta wyrżnąć. Poza tym jestem taternikiem, alpinistą, himalaistą i tym, jak się nazywa facet co chodzi po Górach Stołowych?
- Kelner! 😄

7:25 - Ja po prostu uwielbiam sport.
- Ja tak samo, codziennie rzucam dyskiem.
- Nie musisz, sam ci wypada. 😷
- A ja skaczę ze spadochronem, a jak zapomnę spadochronu to walę na pałę i też jest dobrze.

8:05 - A ja żegluję, przepływam dookoła świata wszystko i z powrotem. (...) Ostatnio mi na pokład wskoczył ośmiometrowy rekin ludobójca.
- Ośmiometrowy!? Jak ci się udało nadmuchać taką zabawkę? 😄

8:58 - Wujku, a nie zabrałby mnie wujek na żagle? (...) Położę się nago na pokładzie, nasmaruję ciało olejkiem i poopalam pupę.

10:35 - To jest Jacek, chłopak Jadzi, komandos i pilot wojskowy.
- Jacek, to są moi wujkowie Dominik i Janusz. Janusz też walczy w Afganistanie, poznajesz go?
- Przysuń się, bo może pan cię nie pamięta. 😂

11:15 - Afganistan tak? Czy brał pan może udział w operacji "Poranny świt"?
- A kiedy to było? To nie mogłem, bo brałem udział w operacji weselne poprawiny. 😅

11:35 - A wujek Dominik też jest himalaistą tak jak ty, prawda wujku?
- Czy zdobył kolega wszystkie ośmiotysięczniki?
- Tak, dziękuję bardzo. 😄
- Zapewne musiał pan też zdobyć Annapurnę?
- Jak przepraszam nazwisko? 😅 Trochę się tego towaru przerzuciło. 😭
- Ciekaw jestem którą drogą dotarł pan na szczyt?
- Ja preferuję takie klasyczne podejście - po nodze, po nodze i cap. 🤪

12:45 - Wyobraź sobie że ja przyleciałem dzisiaj wojskowym Herkulesem. Masz ochotę się przelecieć?
- Jasne, a może wujek poleciałby z nami? Wujku, chciałbym wujek skoczyć z nami ze spadochronem?
- Jest pytanie do ciebie. 😭
- (...) Chętnie bym skoczył, ale tak się dziś śpieszyłem rano z domu, że nie wziąłem ze sobą spadochronu.
- To możesz skoczyć na pałę. 
- Pały też nie wziąłem. 😄

14:40 - Co to było, co to było? Ja tutaj przyszedłem na kiełbasę z grilla, a się dwa razy otarłem o śmierć.






A na zakończenie mały bonus, pierwszy odcinek serialu komediowego "Emigracja", opowiadającego o wyjeździe do Wielkiej Brytanii dwóch chłopaków z Polski, którzy uciekają przed konsekwencjami swoich czynów.



niedziela, 28 maja 2023

DEMETRIUSZ, PYRRUS, ARATOS... - Cz. IV

CZYLI, PRAWDZIWI "CELEBRYCI" 
EPOKI HELLENISTYCZNEJ





I

DEMETRIUSZ POLIORKETES

(337-283 r. p.n.e.)

Cz. IV






 Po ponownym podzieleniu Imperium Aleksandra Wielkiego podczas zjazdu jego najbliższych dowódców w Tripadejsos w Syrii (pierwszy podział bowiem miał miejsce w Babilonie w 323 r. p.n.e. zaraz po śmierci wielkiego króla), wydawało się jakoby sytuacja została rozwiązana i do dalszych walk już nie dojdzie. Oczywiście należało jeszcze rozwiązać kwestię Eumenesa, Alketasa i Attalosa czyli współpracowników zamordowanego regenta Perdikkasa, a to zadanie otrzymał właśnie Antygon Jednooki, który jako dowódca armii królewskiej i najbardziej zaufany człowiek regenta Antypatra, miał właśnie za zadanie pojmanie i ukaranie (czyli uśmiercenie - bo do tego to się sprowadzało) owych ludzi. Sytuacja Eumenesa była wówczas nieciekawa. Po pierwsze - został wyjęty spod prawa a to oznaczało wyrok śmierci; po drugie - nie miał pieniędzy, a wojsko którym dowodził było wojskiem najemnym i walczyło za pieniądze; po trzecie wreszcie był on Grekiem, a to oznaczało że pozostali (równie wyjęci spod prawa) Macedończycy (czyli Alketas i Attalos) nie zamierzali słuchać jego poleceń, nawet jeśli oznaczałyby one ocalenie życia. Alketas w ogóle uważał że to właśnie on, jako młodszy brat Perdikkasa powinien przewodzić w tym gronie, zaś Attalos był głęboko urażony faktem, że zamordowano mu żonę - Atalantę i to tylko dlatego że była siostrą Perdikkasa. Na jesieni 321 r. p.n.e sytuacja Eumenesa i jego kompanów była już tragiczna, wojsko się buntowało i domagało wypłaty rządu, a pieniędzy nie było. Eumenes jednak nie należał do ludzi, którzy się szybko załamują i jako człowiek energiczny oraz pewny siebie (a jednocześnie z wyglądu fizycznego równie potężnie zbudowany), zdając sobie sprawę że jest za słaby aby się bronić, postanowił więc atakować. Nim więc Antygon zebrał armię i wyruszył przeciwko niemu, ten skierował się właśnie do Frygii - której namiestnikiem oficjalnie był Antygon, a dotarłszy tam, obiecał żołnierzom że w ciągu trzech dni wypłaci im zaległy żołd. Wymógł na nich również przyrzeczenie, że jeśli spełni swoją obietnicę pozostaną mu wierni bez względu na wszystko, jeśli zaś mu się to nie uda mogą go wydać Antygonowi.

Skąd jednak wziąć pieniądze, skoro kasa pusta i nie widać możliwości zdobycia nowych środków? Eumenes jednak (prócz intensywnym ćwiczeniom atletycznym jakich się poświęcał, utrzymując swoje ciało w sprawności dwudziestokilkulatka - pomimo faktu że miał wówczas ponad 40 lat) odznaczał się również dużą inteligencją, wiedzą i sprytem. Jako sekretarz Aleksandra Wielkiego miał dostęp do wielu oficjalnych pism i zdążył zapoznać się z bogactwami ziem zdobywanych na Persach. Frygia może nie należała do szczególnie bogatych krain Imperium Perskiego, ale tę ziemię działania wojenne ominęły i nadal mieszkali tutaj frygińscy wielmoże, którzy mieli tam swoje zamki i spore połacie ziemi. Teraz te zamki i tę ziemię Eumenes wystawił na licytację swoim oficerom, deklarując, że jeśli wpłacą do jego kasy odpowiednią kwotę, staną się właścicielami danego zamku i przylegających doń terenów, a żeby je zdobyć - otrzymają od niego machiny oblężnicze i pomoc zbrojną. I teraz to oni będą panami Frygii. I tak też się stało, w ciągu trzech dni kasa Eumenesa zapełniła się złotem i srebrem, ponieważ oficerowie - żądni zdobycia frygijskich zamków - wpłacali masowo pieniądze aby uzyskać machiny oblężnicze i wsparcie przy zdobywaniu owych twierdz. Eumenes dotrzymał słowa, wypłacił żołnierzom żołd, a ci dumnie ogłosili go swym wodzem i przysięgli mu wierność. Wszyscy więc byli zadowoleni, zarówno Eumenes jak i jego dowódcy oraz oczywiście żołnierze (może poza panami frygijskimi, którzy nagle tracili własne posiadłości, ale ich akurat nikt o zdanie nie pytał). Eumenes z tym samym ocalił własne życie (czego nie udało mu się uczynić wcześniej, gdy po zwycięstwie w bitwie z Kraterosem, wiadomość o tym fakcie dotarła dzień po zamordowaniu Perdikkasa nad Nil, ów jeden dzień który zadecydował o losie regenta - o czym pisałem już w poprzednich częściach), gdyż wkrótce po tym wydarzeniu w obozie Eumenesa znaleziono pismo, w którym obiecywano wypłacenie 100 talentów (znaczna była to suma) za głowę Eumenesa. I znów, gdyby pismo to trafiło tam wcześniej, nim jeszcze Eumenes wypłacił żołnierzom zaległy żołd, jego los byłby łatwy do przewidzenia. Ale teraz gdy dotrzymał słowa i gdy żołnierze złożyli mu przysięgę wierności, takie pismo doprowadziło tylko do gniewnych reakcji wśród wojska. Falangici spośród siebie samych wybrali tysiąc najdzielniejszych, którzy w dzień i w nocy mieli strzec swego wodza.




A tymczasem w obozie Antygona w Syrii (gdzie wciąż jeszcze przebywał on ze swą armią), nastąpiło znaczne uszczuplenie jego sił, gdy z końcem 321 r. p.n.e. regent Antypater postanowił powrócić do Macedonii, zabierając ze sobą oczywiście obu marionetkowych królów i Eurydykę (żonę króla Filipa III Arridajosa). Ta prawie 17-letnia dziewczyna, która próbowała wcześniej konkurować z Antypatrem i starała się podporządkować go swej władzy i woli, teraz była mu całkowicie uległa i posłuszna (w poprzedniej części pisałem, że  Zgromadzenie Macedończyków w Tripadejsos podjęło decyzję zabraniającą królowej Eurydyce krytykowania Antypatra, to jednak nie wspomniałem że nim do tego doszło, odbył on z nią rozmowę w cztery oczy, której to nikt nie był świadkiem i nie wiadomo co tam zaszło. Wiadomo tylko że królowa wyszła z tej rozmowy przestraszona i blada a potem nigdy już nie ośmieliła się sprzeciwić Antypatrowi. Można tylko dywagować czy aby nie spuścił on jej tam lania 😉). Zabranie królów i dużej części wojska do Macedonii nie było jednak dobrym krokiem regenta, gdyż z maleńkiej Macedonii nie można było rządzić całym rozległym imperium, sięgającym aż po rzekę Indus na Wschodzie. Ten krok przyspieszył tylko realne rozbicie państwa Aleksandra Wielkiego. Antygon pozostał więc jedynie z 8000 falangitów, 5000 hetajrów, 5000 jazdy i 70 słoniami bojowymi (z tymi siłami musiał się zmierzyć z liczebnie dwukrotnie liczniejszą armią Eumenesa). Natomiast Attalos (który dowodził flotą), stacjonował początkowo w porcie w Pelusium w Egipcie, ale gdy dowiedział się o zamordowaniu Perdikkasa a następnie jego siostry a swojej żony - Atalanty, odpłynął w kierunku Tyru. Tam przyjął go i poddał mu miasto (zarządzający nim od czasów zdobycia Tyru przez Aleksandra Wielkiego w 332 r. p.n.e.) niejaki Archelaos - macedoński oficer wierny Perdikkasowi. Przekazał mu też spory skarbiec, liczący jakieś 800 talentów, a za te pieniądze Attallos sformował 10 000 piechoty i 800 żołnierzy jazdy.

Wraz z nastaniem wiosny 320 r. p.n.e. Antygon (u którego boku znajdował się 17-letni syn Demetriusz) wyruszył zbrojnie przeciwko Eumenesowi do Azji Mniejszej przechodząc przez góry Taurus. Eumenes doskonale zdawał sobie sprawę że silne i wierne wojsko przede wszystkim musi mieć o co i za co walczyć. A za co mogli walczyć macedońscy najemni falangici? Za rodzinny dom, za ojczyznę, za groby przodków? Przecież to wszystko dawno porzucili. Macedoński żołnierz, który nie został zdemobilizowany od czasów kampanii Aleksandra w 334 r. p.n.e. swoją ojczyznę i swoją rodzinę miał w obozie. To tam się żenił, tam utrzymywał kochanki, tam gromadził łupy, tam zdobywał niewolników, tam płodził dzieci - obóz wojskowy to było całe jego życie, dlatego też tabory zawsze były najsłabszym elementem macedońskiej armii, gdyż to one właśnie spowalniały jej marsz i często zniechęcały do walki (żołnierze bowiem myśleli o bezpieczeństwie swych żon, dzieci czy konkubin, a nie o tym żeby wygrać bitwę). Poza tym jeśli żołnierze zdobyli zbyt wiele łupów, to zapał do dalszej walki również słabł, gdyż chcieli nacieszyć się tym co już mieli, a każda kolejna bitwa to było niebezpieczeństwo utraty życia. Oczywiście żołd i łupy były podstawą zapewnienia sobie wierności wojska, ale równie istotną kwestią było szczęście danego dowódcy i jego umiejętność postępowania z ludźmi (jak już pisałem w poprzednich częściach - kary fizyczne były całkowicie wykluczone w armii macedońskiej, a wódz, który ukarałby w taki sposób żołnierzy falangi mógłby być pewien nie tylko buntu z ich strony, ale również szybkiego zakończenia swego ziemskiego żywota. Zupełnie inaczej wyglądało to w armii rzymskiej, gdzie surowa dyscyplina i kary cielesne były na porządku dziennym). Dlatego też w kampanii 320 r. p.n.e. Eumenes znacznie ograniczył do minimum podążanie taborów i aprowizacji za wojskiem, a co za tym idzie prowadził raczej wojnę typu partyzanckiego, unikając decydującej bitwy i starając się szarpać przeciwnika pojedynczymi uderzeniami.



PAMIĘCI RAY'A STEVENSONA



Część żołnierzy wyraziła swój sprzeciw wobec takiej taktyki, gdyż nie chcieli oni opuszczać swoich żon, dzieci i majątku jaki zdobyli podczas walk, obawiając się że mógłby on wpaść w ręce wojsk Antygona. Niejaki Perdikkas - jeden z lepszych oficerów Eumenesa - oficjalnie wypowiedział posłuszeństwo swemu wodzowi i przekonał do tego 3000 żołnierzy piechoty oraz 500 jazdy. Wszyscy oni opuścili obóz Eumenesa i stanęli trzy dni drogi marszu stamtąd. Taki bunt stanowił ogromne niebezpieczeństwo dla Eumenesa który postanowił natychmiast działać, gdyż wojska Antygona przeszły właśnie góry Taurus i istniała obawa że siły Perdikkasa połączą się z armią Antygona. Posłał więc Eumenes przeciwko buntownikowi niejakiego Fojniksa z Tenedos (prawdopodobnie był on satrapą Frygii hellesponckiej, ale nie mam co do tego pewności, a źródła też tego nie wyjaśniają) z 4000 falangitów i 1000 jazdy. Fojniks dotarł do obozu Perdikkasa nocą (około "drugiej straży nocnej") i spadł na obóz buntowników jak sokół na ofiarę, całkowicie ich zaskakując. Żołnierze oczywiście natychmiast złożyli broń i zadeklarowali powrót pod dowództwo Eumenesa. Perdikkasa i jego najbliższych współpracowników skazał Eumenes na karę śmierci, ale żołnierzy potraktował łagodnie, przemieszał je jedynie z innymi oddziałami nie wyciągając większych konsekwencji, czym kupił sobie ich wdzięczność. Wkrótce potem doszło do jeszcze jednego wydarzenia, które wyrobiło w żołnierzach przekonanie że ich wódz jest ulubieńcem bogów - a szczęście było zawsze cenione wśród żołnierzy, którzy musieli oddawać swoje życie w walce za niespełnione ambicje swoich oficerów. 

Otóż pewnego razu natknięto się na prawie zupełnie pozbawione ochrony tabory wojsk Antygona. Dla żołnierzy była to wspaniała zdobycz którą zyskiwali bez większego wysiłku, a w taborach tych była zarówno żywność, broń, jak i kosztowności oraz oczywiście kobiety tych, z którymi dopiero mieli się zmierzyć. Wymarzona zdobycz, ale niestety... nie dla wszystkich. Najbardziej niezadowolony z takiego obrotu sprawy był jednak Eumenes, gdyż dobrze wiedział że jeżeli żołnierze zdobędą zbyt łatwo łupy, to potem może odechcieć im się walczyć i żeby je zachować zdecydują się przejść na stronę Antygona (po co się bić i ryzykować życie skoro można się ułożyć?), dlatego też postanowił działać. Dowiedziawszy się że dowódcą obrony taborów jest niejaki Menander, z którym się dobrze znał jeszcze z czasów gdy był sekretarzem Aleksandra, wysłał do niego nocą zaufanego człowieka, ostrzegając go, żeby zwinął obóz i oddalił się, gdyż rankiem jego żołnierze zajmą tabory. Menander natychmiast zarządził odwrót i szybko połączył się z głównymi siłami Antygona, gdzie pod niebiosa wynosił szlachetność Eumenesa, który mogąc zdobyć ogromne łupy i kobiety należące do żołnierzy z jego armii, tego nie uczynił, a w imię dawnej przyjaźni ostrzegł go przed taką możliwością. Teraz Antygon poczuł się niepewnie, słysząc jak jego właśni żołnierze wznoszą okrzyki na cześć Eumenesa. Przemówił więc publicznie do wojska, mówiąc żeby nie myśleli iż uczynił to dla nich, a jedynie po to, aby tabory nie krępowały go w ruchu. W każdym razie sympatia do Eumenesa pozostała - szczególnie wśród kilku ważnych oficerów Antygona którzy już wcześniej go znali i z którymi się przyjaźnił. Natomiast w obozie Eumenesa zapanowało przygnębienie wśród żołnierzy. Sam Eumenes również chodził z posępną miną, mówiąc otwarcie, iż nie wie jak to się mogło stać i obiecując żołnierzom i że wynagrodzi im tę stratę, gdy po zwycięstwie zdobędą cały obóz Antygona. Do spotkania obu armii doszło więc pod Orkynią (?) w Kapadocji. Nim jednak doszło do starcia, Antygon posłał do dowódcy jazdy Eumenesa - niejakiego Apollonidesa, swoich ludzi, którzy obiecywali mu złote góry w zamian za dezercję podczas bitwy. Apollonides przyjął tę propozycję i zawarto porozumienie na mocy którego miał on opuścić pole bitwy w czasie ataku wojsk Antygona. W tym czasie zmieniła się też liczebność sił Jednookiego, dysponował on bowiem siłą 10 000 falangitów, 2000 jazdy i 30 słoniami bojowymi (większość słoni padła bowiem podczas ciężkiej przeprawy przez góry Taurus), były to więc siły znacznie mniej liczne od wojsk Eumenesa (20 000 piechoty i 5000 jazdy), dlatego też sojusz z Apollonidesem był dla Antygona tak ważny.




Do bitwy doszło na równinie orkińskiej w drugiej połowie 320 r. p.n.e. i początkowo przeważały siły Eumenesa, ale z chwilą ataku doborowej jazdy Antygona, Apollonides ze swoimi konnymi począł (zgodnie z umową) opuszczać pole bitwy. To przyczyniło się do klęski wojsk Eumenesa, a na placu boju poległo prawie 8 000 jego falangitów, większość pozostałego zaś wojska przeszła na stronę zwycięskiego Antygona. Mimo to Eumenes podczas tej bitwy pokazał jak wiele ma w sobie energii i jak potrafi skutecznie manewrować aby oszukać nieprzyjaciela. Zdradziecki Apollonides nie nacieszył się obiecanym przez Antygona złotem, jeszcze w czasie odwrotu został doścignięty przez Eumenesa, który go schwytał, powiódł ze sobą i gdy znaleźli się w bezpiecznym miejscu kazał powiesić na najbliższym drzewie. Potem zmyliwszy pogoń, powrócił na pole bitwy, gdzie... dokonał uroczystego pochówku poległych swoich żołnierzy, usypując im kopiec grobowy, a następnie wraz z 600 najwierniejszymi żołnierzami uszedł w góry Taurus, ku twierdzy Nora (Neroassos), leżącej na pograniczu ziem Kapadocji i Lykaonii w trudno dostępnych górskich przełęczach. Przewidując że wojsko może go opuścić, już wcześniej zadbał oto, aby w tej twierdzy były znaczne zapasy żywności i wody, co najmniej na kilka lat oblężenia. Gdy Antygon przybył tam ze swym wojskiem, szybko zdał sobie sprawę że zdobycie tej twierdzy jest praktycznie niemożliwe. Była ona co prawda niewielka (i owym sześciuset obrońcom rzeczywiście było w niej bardzo ciasno), ale tak usytuowana że podejście do niej, czy choćby podstawienie machin oblężniczych prosiło się wręcz o katastrofę dla atakującego. Eumenes mógł się w tej twierdzy bronić i przebywać tam przez kilka następnych lat, co nie było na rękę ani Antygonowi ani Antypatrowi. Antygon posłał więc do Eumenesa swojego posła, który zagwarantował mu bezpieczeństwo, jeśli opuści twierdzę i spotka się z nim na rozmowy w cztery oczy. 

Wszystko wyglądało jakoby była to zastawiona na Eumenesa pułapka, ale ten, ku powszechnemu zdziwieniu przyjął propozycję spotkania. Opuścił twierdzę i zszedł do obozu Antygona, który już na niego oczekiwał. Obaj wodzowie stanęli naprzeciw siebie i wówczas stało się coś jeszcze bardziej niewytłumaczalnego i dziwnego, a mianowicie... obaj padli sobie w ramiona. Należy bowiem pamiętać że ci wodzowie doskonale się znali, często się że sobą przyjaźnili, wszyscy bowiem służyli pod wodzą Aleksandra w wojnie z Persją (jako przykład powiem, że na przykład Attalos jeszcze w 325 r. p.n.e. służył pod wodzą Kraterosa - którego potem w bitwie pokonał Eumenes - w kampanii indyjskiej, a Antygon nigdy nic nie miał do Eumenesa, nie znosił tylko Perdikkasa). To spotkanie w obozie Antygona było dosyć dziwne, gdyż sam Antygon spodziewał się że Eumenes poprosi o gwarancję bezpieczeństwa dla siebie i swoich żołnierzy oraz złoży broń, natomiast tamten nie tylko że nie zamierzał o nic prosić, to jeszcze za opuszczenie Nory zażądał potwierdzenia jego praw jako zarządcy Kapadocji i utrzymania całego majątku jaki zdobył w czasie tej wojny (a był on niemały, poza tym Eumenes utrzymywał kilka kochanek które teraz musiał zostawić). Podczas tych rozmów obecny zapewne był również młody Demetriusz, który już wówczas uczył się zarówno sztuki wojny jak i dyplomacji. W każdym razie obaj panowie nie doszli do porozumienia, Antygon stwierdził jedynie że sam nie może podjąć decyzji w sprawie Eumenesa i musi zasięgnąć rady regenta Antypatra do którego też zaraz napisał list w tej sprawie. Eumenes wrócił zaś do twierdzy w oczekiwaniu na odpowiedź, zaś Antygon otoczył Norę pasem podwójnych murów, fosą wypełnioną wodą i palisadą z zaostrzonymi drzewcami wystającymi z ziemi. Sam zaś wyruszył przeciwko dwóm pozostałym wyjętym spod prawa Macedończykom - Attalosowi i Alketasowi. Dla eumensa zaś zaczęły się długi miesiące przebywania w ciasnej klatce jaką była twierdzą Nora, w zupełnej bezczynności. Dla człowieka czynu, człowieka pełnego energii jakim był Eumenes była to prawdziwa tortura, tym bardziej że w twierdzy tej nie było kobiet - przez co owa tortura bezczynności była jeszcze bardziej dotkliwa.




CDN.

środa, 24 maja 2023

NIEZWYKŁE ZDJĘCIA... - Cz. III

 ZE STAREJ KLISZY


Dziś dalsza część cesarskich Niemiec w szczególności zaś miasta Berlin z roku 1886 






BERLIN
(1886)



Rok 1886 przyniósł nowe zadrażnienia w stosunkach francusko-niemieckich, a było to spowodowane objęciem teki ministra wojny (styczeń) we francuskim rządzie, przez zwolennika rewanżu za klęskę 1870 roku, gen. Georges'a Boulangera, który pod tą ideą zjednoczył francuskich konserwatystów, radykałów i bonapartystów tworząc autorytarno-nacjonalistyczny ruch boulanżystowski. Celem Boulangera było wzmocnienie armii francuskiej i podjęcie nowej konfrontacji militarnej z Niemcami o Alzację i Lotaryngię, to jednak doprowadziło do trwającego ponad rok kryzysu w stosunkach z Niemcami, a w lutym 1887 r. zmobilizowanych zostało 70 000 żołnierzy nad francuską granicą. W kwietniu 1887 r doszło do incydentu z aresztowaniem przez Niemców francuskiego inspektora policji, a Niemcy zagrozili wojną, jeśli Boulanger nadal pozostanie ministrem we francuskim rządzie. Jego dymisja (30 maja 1887 r.) Pozwoliła zresetować wzburzone nastroje i groźba konfliktu wojennego została zażegnana. 

29 stycznia 1886 r. Carl Friedrich Benz (niemiecki konstruktor) opatentował pierwszy silnik benzynowy i po raz pierwszy wyjechał na ulicę swoim trójkołowym samochodem (automobilem). 3 marca Gottlieb Daimler i Wilhelm Maybach po raz pierwszy wyjeżdżają na ulice Cannstatt w Wirtembergii skonstruowanym przez siebie pierwszym czterokołowym automobilu (ciekawie wyglądała tego typu przejażdżka, a mianowicie przed autem - które wówczas jeszcze nie przypominało klasycznego samochodu- szedł człowiek, który oznajmiał przechodniom "uwaga, jedzie automobil!", przyciągając jednocześnie ich uwagę. Auto poruszało się z prędkością 17,5 km/h).

Z końcem kwietnia tego roku cesarz Wilhelm I (pod wpływem kanclerza Rzeszy - Otto von Bismarcka) podpisał ustawę: "O promocji osadnictwa niemieckiego w prowincjach Prus Zachodnich i Poznańskiej" będącej elementem promowania niemieckiego elementu napływowego na ziemiach polskich będących pod zaborem pruskim (należy też podkreślić, że już od prawie roku trwały wówczas "Rugi pruskie" czyli masowe wysiedlenia Polaków i Żydów nie
posiadających obywatelstwa niemieckiego z powrotem do Rosji czy Austro-Węgier. Taka polityka spowodowała kilkuletni konflikt pomiędzy Niemcami a carską Rosją). 26 kwietnia 1886 r. powołano do życia również Komisję Kolonizacyjną, która dysponując olbrzymim budżetem miała za zadanie wykupywanie ziemi z rąk polskiej szlachty i polskich chłopów a następnie osadzanie tam niemieckich kolonistów z Zachodnich ziem Rzeszy. Cel był oczywiście jasny - zgermanizowanie wschodnich prowincji Prus i usunięcie z tamtą trudności polskiej wykupując od niej ziemie. Działalność Komisji Kolonizacyjnej trwała do 1918 r. Ale jej osiągnięcia były nad wyraz mizerne, przez bowiem ponad 30 lat udało się osadzić na wschodzie niewielki procent ludności niemieckiej, co ciekawe ziemie, na których osadzono kolonistów przybyłych z zachodu, to były głównie ziemie które sprzedawała ludność niemiecka już wcześniej osiadła w Poznańskim czy na Pomorzu, a nie ludność polska. Żywioł polski zaś przez te 30 lat walki o ziemię i język w zaborze pruskim znacznie okrzepł i wzmocnił się. Bismarck poniósł więc na tym polu sromotną klęskę (jako ciekawostkę dodam że w 1861 r. Otto von Bismarck - jeszcze przed mianowaniem go przez cesarza Wilhelma I premierem Prus - wypowiedział owe znamienne słowa: "Bijcie Polaków tak długo, dopóki nie utracą wiary w sens życia; współczuję im ich sytuacji, ale jeśli chcemy przetrwać, nie możemy zrobić nic innego, jak tylko ich wytępić").




Nadal obowiązuje wprowadzona w 1878 r. ustawa antysocjalistyczna, tym że 1886 r. władze pruskie wprowadzają zakaz zgromadzeń i stan mniejszego oblężenia w niektórych dzielnicach Frankfurtu, Hanau, Höchst i Hochtaunus. Jednocześnie Bismarck kontynuuje realizację swojej polityki socjalnej (antyssocjalistycznej) i po raz pierwszy na świecie wprowadza ubezpieczenia: od chorób (1883 r.), od wypadków (1884 r.) a w 1889 r. wejdzie w życie ubezpieczenie od starości i inwalidztwa. Poprawa położenia mas najuboższych - szczególnie robotników - nabiera w owym 1886 roku szczególnego znaczenia, gdy np. w południowej Francji w Decazeville strajkowało od stycznia do czerwca 3000 górników, domagając się podwyżki płac i zapewnienia lepszych środków bezpieczeństwa pracy. 1 maja tego roku zaś w USA rozpoczął się kilkudniowy strajk generalny celem wprowadzenia ośmiogodzinnego dnia pracy (potem Polska Partia Socjalistyczna zacznie drukować takie plakaty: 8 godzin pracy, 8 godzin wypoczynku, 8 godzin snu). W tym strajku wzięło udział 350 000 robotników, doszło też do starć z policją. Na pamiątkę tych wydarzeń Międzynarodowy Kongres Robotniczy w Paryżu w 1889 r. ustanowił 1 maja jako międzynarodowy dzień walki o ośmiogodzinny dzień pracy.


ZIEMIA OBIECANA
CZYLI XIX-wieczny KAPITALIZM





Jako ciekawostkę warto jeszcze dodać że w tym że 1886 r. syrop musujący wynaleziony przez Johna Smitha Pemberthon'a o nazwie Coca-Cola został po raz pierwszy sprzedany (8 maja) w aptece w Atlancie w USA. Początkowo jest sprzedawany jako lek na ból głowy i depresję. Pemberthon opatentował ów napój w roku następnym - 1887.

Z innych ciekawostek to Robert Louis Stevenson publikuje: "Dziwny przypadek doktora Jekylla i pana Hyde'a". 



HALA TARGOWA 
na Zimmerstraße





ZAPORA MŁYŃSKA 
z budynkami magazynowymi





RYNEK MLECZNY 





POTSDAMER PLATZ





PIERWSZY SŁUP OGŁOSZENIOWY
w BERLINIE
(1885/1886)




"STRAJK"
Obraz ROBERTA KOEHLERA
(1886)





RYNEK SZPITALNY





KAJZER WILHELM I z RODZINĄ
(1886)





KSIĘŻNICZKA WIKTORIA PRUSKA
(w sukni na balu - luty 1886)





KSIĄŻĘ WILHELM
(przyszły cesarz Wilhelm II)
Na balu przebrany za Fryderyka Wilhelma I Wielkiego Elektora z XVII wieku
(luty 1886)





CARL BENZ
 i jego pierwszy AUTOMOBIL
(1886)





WILHELMPLATZ
(1886)





BERLIŃSKA WYSTAWA SZTUKI
(Świątynia Pergamonu z obeliskiem, wejście od altany ogrodowej)
(1886)





BRAMA BRANDENBURSKA
(1886)





HAUS KAMECKE
Dorotheenstraße 27
(1886)





GRAND HOTEL RZYM
Unter den Linden
(1886)





W następnej części Niemcy roku 1888


CDN.

niedziela, 21 maja 2023

WINO, KOBIETY I... TRON WE KRWI - CZYLI PONURY CIEŃ BIZANCJUM - Cz. XXVI

NIM JESZCZE 
NAD KONSTANTYNOPOLEM
ZAŁOPOTAŁ ZIELONY
SZTANDAR MAHOMETA





II

Z EMESY DO RZYMU

(CZYLI AGRYPINA WSCHODU)

Cz. V







Gdy 11 marca 222 r. w obozie pretorianów zamordowany został wraz ze swą matką Julią Soemias - Heliogabal, było jasne kto zostanie jego następcą. Od 10 lipca 221 r. bowiem przybranym synem (i współwładcą z tytułem cezara) pozostawał młody, 13-letni kuzyn zamordowanego władcy - Marek Gesiusz Basjanus, który przybrał także imię Aleksandra. Jeszcze tego samego dnia w świątyni bogini Zgody zebrał się senat i obdarzył Basjanusa wszystkimi tytułami imperatorskimi, nazywając go "Ojcem Ojczyzny", "Wielkim" oraz nadając nazwisko Antoninus na pamiątkę władców panujących od czasów Antoninusa Piusa, czyli najspokojniejszego, najbezpieczniejszego i najbardziej obfitego gospodarczo okresu w dziejach Imperium Rzymskiego (oczywiście również najbardziej nudnego, zważywszy że w czasach Antoninusa Piusa niewiele się działo). Młody Basjanus za namową swoich opiekunów (wyznaczonych mu przez babkę - Julię Mezę i matkę Julię Mameę) łaskawie odmówił przyjęcia tych tytułów, twierdząc że z powodu swojego wieku nie jest ich godzien. Mimo to senat ogłosił święto z okazji nowych rządów i do późnych godzin nocnych słychać było okrzyki: "Prawdziwy Auguście, niech bogowie cię strzegą", "tyś nasze ocalenie, tyś nasze życie", "bogowie nieśmiertelni dajcie długie życie Aleksandrowi" itp. Nowy cesarz zajął teraz komnaty swego kuzyna w pałacu na Palatynie i tak oto nowe rządy zostały zainaugurowane. Wszyscy jednak doskonale wiedzieli że młody chłopak nie jest w stanie rządzić państwem i to nie tylko z powodu swojego wieku, ale również charakteru. Basjanus był bowiem miłym i łagodnym chłopcem, pozbawionym uczuć wielkich namiętności czy pragnień i całkowicie zdawał się ulegać woli babki oraz matki. Realnie więc władzę nad Imperium przejęły teraz te dwie kobiety, które rządziły zza pleców 13-latka.

Julia Meza i Julia Mamea otoczyły chłopca zaufanymi doradcami, którzy skrupulatnie pilnowali każdego jego kroku i mówili mu jak należy postępować "aby było dobrze". Na żądanie owych kobiet powołano też radę cesarską (concilium princepis), złożoną z 50 senatorów i 20 ekwitów, która oficjalnie miała wspierać imperatora w sprawowaniu władzy (dobór kandydatów do owej rady ustalały jednak między sobą owe dwie panie, o ile więc za czasów Heliogabala Julia Soemias powołała do życia senat niewieści, to za rządów Aleksandra Sewera - czyli Basjanusa - jego babka i matka przejęły faktyczną władzę nad państwem). O ile bowiem Julia Meza odznaczała się polityczną przebiegłością i rozsądkiem, widząc do czego doprowadziły rządy jej poprzedniego wnuka Awitusa/Heliogabala (które o małej włos nie doprowadziły całej rodziny do katastrofy), o tyle jej córka Julia Mamea przede wszystkim odznaczała się pychą, zachłannością i skąpstwem, ale należy też przyznać że miała dobrą rękę do ludzi i proponowani przez nią kandydaci, to byli ludzie wybitni, którzy potrafili zreformować coraz bardziej skostniałą, zbiurokratyzowaną i archaiczną rzymską administrację. Takim właśnie człowiekiem był nowy prefekt pretorianów (z rekomendacji właśnie Julii Mamei) Domicjusz Ulpian - jeden z największych rzymskich znawców prawa, który szkolił się w tym dziele pod okiem równie sławnego Papiniana (prefekta pretorianów za czasów Septymiusza Sewera). Ulpian za rządów Heliogabala musiał opuścić Rzym, ale po jego śmierci Mamea natychmiast po niego posłała i powierzyła mu nowe zadania. Nowe rządy odznaczyły się więc pozytywnie zarówno w administracji, sądownictwie jak i polityce religijnej. Szaleństwa Heliogabala zostały powstrzymane, czarny kamień z nowej świątyni Boga Elah-Gabala w Rzymie odesłany został do Emesy w Syrii, a świątynie (dwie wzniesione za zarządów poprzedniego władcy) przemianowane zostały - większa na świątynię Jowisza, a mniejsza na Apollina.




Julia Mamea była też osobą bardzo pobożną i choć do końca życia pozostała poganką, to jednak interesowała się również kultem i religią niejakiego "Chrestosa", który za czasów cesarza Tyberiusza miał zostać ukrzyżowany w Palestynie, a grono jego wyznawców (również w samym Rzymie) nieustannie wzrastało. Chrześcijaństwem interesował się również sam Basjanus (czyli teraz: Imperator Cezar Marek Aureliusz Sewer Aleksander August, czyli po prostu Aleksander Sewer), ponoć w swojej komnacie miał zawieszony krzyż i modlił się do Chrystusa na równi z innymi bogami (chciał nawet wystawić Jezusowi pierwszą oficjalną świątynię w Rzymie i ustanowić kult "Chrestosa" jako jeden z kultów państwowych. Ciekawe jak potoczyłaby się historia chrześcijaństwa gdyby tak właśnie się stało?). W każdym razie w łonie rzymskiej parafii chrześcijańskiej istniał w tych latach (szczególnie nasiliło się to po 217 r. i objęciu biskupstwa Rzymu przez byłego niewolnika - Kaliksta I, ale realnie trwało już od początku tego wieku i pontyfikatu Zefiryna, czyli od ponad dwudziestu lat) konflikt, pomiędzy radykalnym a liberalnym podejściem do kwestii odpuszczania grzechów. Radykalne poglądy reprezentowali w tym przypadku tertulianie (zwolennicy zmarłego około 220 r. Tertuliana - teologa pochodzącego z Kartaginy, który twierdził że Kościół (w tym również sam biskup Rzymu, czyli papież) nie ma możliwości odpuszczenia grzechów ciężkich, do których to zaliczał bałwochwalstwo, morderstwo i cudzołóstwo. Papież Kalikst, a wcześniej papież Zefiryn byli innego zdania, szczególnie Kalikst masowo wręcz odpuszczał grzechy bałwochwalstwa (czyli w tym przypadku wyznawania wiary w Chrystusa i jednocześnie czczenia bogów oraz kultu cesarskiego), jak i przede wszystkim cudzołóstwa. Tertulianie uznawali taką postawę za niedopuszczalną i ostatecznie w październiku 222 r papież Kalikst poniósł śmierć, zepchnięty nocą z mostu do Tybru. Jego ciało wyłowił następnie inny kapłan o imieniu Asterius, który następnie przez prefekta Rzymu takiego antycznego rzymskiego burmistrza lub prezydenta miasta) Aleksandra, oskarżony został o popełnienie tego morderstwa i skazany na śmierć w ten sam sposób - przez zrzucenie z mostu do Tybru. Do dziś nie wiadomo czy Asterius rzeczywiście popełnił owe morderstwo, czy też tylko wyłowił i zakopał ciało papieża Kaliksta. W każdym razie został uznany winnym i stracony. Na miejsce Kaliksta wybrany został przez rzymską gminę chrześcijańską niejaki Urbanus, który jako Urban I został nowym papieżem.

Kościół chrześcijański w Rzymie zmagał się wciąż jeszcze w tym czasie z sektą niejakich montanistów. Założyciel i główny "prorok" tego ruchu religijnego, niejaki Montan założył go ok. 150 r. we Frygii i stał na jego czele przez trzydzieści kolejnych lat (zmarł w 179 r.). We frygijskim mieście Papuza założył on wspólnotę montanistów o nazwie "Niebieskie Jeruzalem", gdzie wierni oczekiwali powtórnego nadejścia Jezusa Chrystusa. Sam Montan w kościele w Ardaban ogłosił się "Prorokiem Ducha Świętego" i często popadał w ekstatyczne stany. Nawoływał on również do przestrzegania skrupulatnej czystości, ascetyzmu, powściągania się od kontaktów seksualnych, rezygnacji z małżeństwa, a jeśli trzeba do męczeństwa za wiarę (twierdził wręcz że człowiek powinien szukać właśnie takiej śmierci męczeńskiej, gdyż tylko ona jest najbardziej wzniosła). Wziął sobie do pomocy dwie kobiety, które ogłosił "Dziewicami Chrystusa", a zwały się one Pryscylla i Maksymilla. Po śmierci swego mistrza jeszcze przez kilka lat kierowały zgromadzeniem, a gdy i one zakończyły swój żywot, ruch montanistów znacznie osłabł. Mimo to jednak jeszcze za Montana wyznawcy tej sekty znaleźli wielu zwolenników zarówno w Kartaginie jak i w Rzymie, a także częściowo w Gali. Jednym z montanistów był właśnie Tertulian, co pokazuje że ruch Montana wciąż był popularny w Rzymie w omawianej przeze mnie epoce (Tertulian jednak nieco zmodyfikował i zliberalizował montanizm - dopuszczał bowiem jedno małżeństwo w życiu człowieka, lecz drugie uważał już za cudzołóstwo, czyli grzech śmiertelny. Twierdził też że jedynie prorocy byli prawdziwymi następcami Chrystusa, a biskupi są ich (nieudolnymi) naśladowcami. Wszystkich innych członków wspólnoty chrześcijańskiej, którzy mieli inne od niego poglądy na kwestię wiary, zwał Tertulian pogardliwie "psychikami". Papieże starali się również powstrzymać ruch montanistów chociażby z powodu jego milenistycznych zapowiedzi o końcu świata i potrzebie przygotowania się na ten dzień. Zwolennicy Montana i Tertuliana odrzucali jednak jakiekolwiek interwencje biskupów w wewnętrzne sprawy własnych zgromadzeń, aż ostatecznie ruch ten został potępiony na synodach i do połowy III wieku zaczął zanikać (najdłużej przetrwał w Kartaginie), ale ponownie odrodził się z końcem tego wieku pod nazwą monastycyzmu.




Były też w tym czasie w Rzymie również i inne mniejsze sekty chrześcijańskie. Część sama się rozpadła, jak choćby ruch zwolenników kupca Teodota z Bizancjum, który głosił niepodzielną jedność pomiędzy Bogiem Ojcem a Synem Bożym Jezusem Chrystusem. Zgromadzenie to rozpadło się mniej więcej w tym właśnie czasie, za rządów Aleksandra Sewera, gdy następca Teodota - Natalis opuścił zgromadzenie (nie wiadomo jaki był tego powód, ale odszedł i ruch się rozpadł). W stanie rozkładu był również inny ruch religijny zwany marcjonizmem, założony przez niejakiego Marcjona, zamożnego kupca (właściciela przedsiębiorstwa żeglugowego) z Sinope. Będąc majętnym człowiekiem do pełni szczęścia potrzebne mu jeszcze było uzyskanie godności biskupiej, a ponieważ w gminie chrześcijańskiej w Foncie mimo wszystko nie było to łatwe i wymagało czasu, niecierpliwy Marcjon postanowił przyspieszyć oczekiwanie i sam założył własne zgromadzenie, obwołując się biskupem. Twierdził też, iż Bóg z Nowego i Starego Testamentu to są dwie zupełnie inne istoty (co akurat jest prawdą). Odrzucał Boga starotestamentowego jako okrutnego a nie sprawiedliwego (jak to tłumaczyli inni chrześcijanie z jego wspólnoty w Foncie). Wykluczony ze wspólnoty chrześcijan, wraz ze swymi zwolennikami w 140 r. przyniósł się do Rzymu, gdzie pozostał do swej śmierci dwadzieścia lat później (chodź ze wspólnoty rzymskiej wykluczono go już w 144 r. i właśnie po tym czasie rozwinął działalność jako biskup zgromadzenia marcjonistów). Jego ruch szybko się rozwijał, zakładał nowe wspólnoty poza Rzymem i Italią. Jego poglądy były nawet dosyć ciekawe i logiczne, uznawał bowiem jedynie Boga Nowego Testamentu, ale jednocześnie był przeciwny dzieleniu chrześcijan i obrażaniu tych z innych wspólnot, wierzących inaczej. Przestrzegał też ścisłej ascezy - jadł bardzo niewiele i utrzymywał ścisłą seksualną samokontrolę (niektórzy nawet podejrzewali że odciął sobie genitalia, co wydaje się być jedynie wymysłem - nic bowiem o tym nie świadczy, poza tym, iż Marcjon uważał kontakty seksualne za ostateczność przeznaczoną jedynie do płodzenia dzieci). Po śmierci Marcjona (ok. 160 r.) Jego ruch przetrwał jeszcze kilkadziesiąt lat, po czym zaczął się rozpadać (mniej więcej właśnie w czasach rządów Heliogabala i Aleksandra Sewera). Tak właśnie wyglądała sytuacja gminy chrześcijańskiej w Rzymie na początku panowania 13-letniego imperatora.

1 grudnia 222 r. cesarz Aleksander Sewer skończył czternasty rok życia. Wyglądało na to, że jego panowanie będzie szczęśliwym czasem podobnym do tych, już dawno zapomnianych i przekazywanych sobie jedynie w rodzinach od najstarszych osób o szczęśliwych i spokojnych latach za Antoninusa Piusa, Hadriana czy Trajana. Nie wszystko jednak układało się tak płynnie i dobrze jak by spodziewały się tego obydwie matrony, które rzeczywiście rządziły wówczas Imperium Romanum. Na początku nowego 223 roku (marzec lub kwiecień) wybuchły w mieście potworne zamieszki, które pociągnęły za sobą dziesiątki a być może nawet setki ludzkich istnień. Konflikt rozpoczął się - jak zwykle w takich wypadkach - z błahego powodu. Pewien pretorianin publicznie znieważył dziewczynę (która zapewne była jego kochanką, ale jakoś między nimi się nie układało), a w jej obronie wystąpili najpierw kupcy na Forum Boarium, a potem dołączyli do nich inni mieszkańcy miasta, niechętni wywyższaniu się żołnierzy gwardii pretoriańskiej. Konflikt pomiędzy kochankami przerodził się w trzydniowe krwawe walki na ulicach Rzymu - wielu ludzi zginęło, wielu odniosło rany. Ostatecznie jednak pretorianie zaczęli przegrywać, a przytłoczeni masą atakujących mieszkańców i spychani w stronę koszar ogłosili, że jeśli ataki na nich nie ustaną to oni podpalą miasto. Był to totalny upadek obyczajów, a żeby coś takiego powiedzieć trzeba było już być totalnie zdeterminowanym lub spatologizowanym człowiekiem, tym bardziej że w Rzymie każdy pożar był katastrofą a budynki szczególnie w biedniejszych dzielnicach płonęły jak zapałki. Groźba podpalenia miasta podziałała jednak na mieszkańców jak kubeł zimnej wody i wstrzymali oni swe ataki na pretorianów. Władze miejskie przewróciły porządek a cesarz nakazał pretorianom wrócić do koszar, jednak ich żal z powodu tego ataku nie wygasł i już wkrótce potem znalazł nowe ujście. Nienawidzili oni bowiem swego dowódcy Domicjusza Ulpiana, zarzucając mu zamordowanie dwóch jego poprzedników na urzędzie prefekta pretorianów, których wcześniej na to stanowisko mianował Heliogabal, a którzy zupełnie się do tego nie nadawali i byli jedynie marionetkami w ręku cesarza jednocześnie nobilitujące jego szaleństwa. Pretorianie napadli teraz na dom Ulpiana (nie wiadomo kiedy doszło do tego ataku być może w maju lub czerwcu 223 r.), Ten jednak w porę zdążył uciec i schronił się w cesarskim pałacu u boku samego imperatora. Pretorianów to jednak nie powstrzymało, siłą wdarli się do jego komnat i zasiekli Ulpiana w obecności 14-letniego chłopca, który nie był w stanie im w tym przeszkodzić. Ta scena musiała być dla Basjanusa potwornym szokiem i być może obawiał się że sam podzieli los Ulpiana, ale to jeszcze nie był jego czas (tak się stanie dopiero za dwanaście lat).


DOMICJUSZ ULPIAN



Tak oto zginął Dominicjusz Ulpian - sławny prawnik i niezwykle płodny pisarz, autor około 280 ksiąg z zakresu prawa pisanych jednak językiem prostym i przystępnym tak aby każdy mógł go zrozumieć (o jego wielkości świadczy również fakt, że gdy w 300 lat później cesarz Justynian zacznie tworzyć swój kodeks, to większość materiału do jego spisania zaczerpnie właśnie z dzieł Ulpiana). Jednak atak na Ulpiana w obecności samego cesarza był ogromnym policzkiem wymierzonym władzy, a szczególnie samej dynastii Sewerów, dlatego też babka i matka imperatora nie zamierzały pozostawić tego bez kary. Nie mogły jednak uderzyć bezpośrednio w samych morderców i skazać ich na śmierć, bo to doprowadziłoby do jeszcze większych zamieszek i walk w mieście. Na początku więc Julia Mamea na stanowisko prefekta pretorianów powołała niejakiego Juliusza Paulusa - również prawnika i również ucznia Papiniana. Następnie rozpoczęto poszukiwanie sprawcy, który wskazał pretorianom Ulpiana jako cel zamachu. Szpiedzy Julii Mezy donieśli, że za tym wszystkim stał niejaki Epagatos - którym zbił majątek jeszcze w czasach Karakalli i dobrze prosperował za Heliogabala, ale z chwilą objęcia władzy przez Aleksandra Sewera jego interesy zaczęły się psuć a winą za to obarczył właśnie do Domicjusza Ulpiana i jego nowe prawo karne. Było oczywiste że Epagatos musi zapłacić życiem za swój uczynek, ale nie można było tego zrobić w samym Rzymie, gdyż tutaj był on kimś w rodzaju capo do tutti capi i jego śmierć również mogła spowodować zamieszki oraz krwawe walki na ulicach. Meza wpadła więc na chytry pomysł, powierzając Epagatosowi... namiestnictwo Egiptu i wysyłając go do tej prowincji. Ten zaś chytry na władzę którą dawało namiestnictwo, nie podejrzewał kryjącej się za tym intrygi i gdy nadszedł czas wyjazdu opuścił Rzym, potem Italię, w Brundyzjum wsiadł na okręt który miał go zawieźć do Egiptu, lecz wcześniej popłynięto na Cypr, gdzie miano uzupełnić zapasy żywności i wody. Epagatos już nie wypłynął z Cypru, tam właśnie zakończył swój żywot daleko od Rzymu. Oficjalnie podano że Epagatos zmarł w wyniku choroby, realnie jednak Julia Meza i Julia Mamea dawały wszystkim do zrozumienia że nie pozwolą by cokolwiek podważyło rządy młodego Basjana, a tych, którzy się ośmielą wystąpić przeciwko woli cesarza spotka los Epagatosa.

Sędziwa nestorka rodu - Julia Meza zmarła jednak już w połowie roku następnego - 224. Miała ponad 65 (być może 67) lat. Siostra Julii Domny małżonki założyciela dynastii setwerów - Septymiusza, była kobietą mądrą i przenikliwą, to ona ocaliła rodzinę po zamordowaniu Karakalli i przejęciu władzy przez Makrynusa (217 r.). To ona wprowadziła do władzy najpierw Heliogabala (218 r.), a następnie Basjanusa. Teraz umierała w przekonaniu że los rodziny jest zabezpieczony, a młody cesarz ma przed sobą długie lata rządów. Po śmierci matki (i jej publicznym, uroczystym pogrzebie oraz zaliczeniu jej przez senat w poczet bogiń jako Sanctissima) teraz to Julia Mamea stała się jedyną (nieoficjalną) władczynią Imperium, panującą w imieniu swego syna. Będąc ambitną i żądną władzy zdawała sobie sprawę, że jego śmierć automatycznie spowoduje jej upadek, dlatego też jeszcze bardziej kontrolowała życie swego syna. Jego komnata otoczona była przez strażników i szpiegów matki, bez jej wiedzy i pozwolenia nikt nie mógł się nawet zbliżyć do cesarza (oficjalnie chciała go chronić przed złymi podszeptami), kazała Basjanusowi całymi dniami rozprawiać nad zagadnieniami prawa, tak aby nie miał czasu myśleć o niczym zdrożnym i niegodnym cesarza (tak jak miało to miejsce z Heliogabalem). Sama zaś zajęła się gromadzeniem własnej fortuny i dzięki podstępom prawnym oraz zastraszaniu, przejmowała majątki ludzi nie mających bezpośrednich spadkobierców (twierdziła, że czyni tak, aby pomnożyć majątek swego syna, w rzeczywistości jednak robiła to dla siebie). Wreszcie postanowiła że jej syn powinien się ożenić aby przedłużyć dynastię i w tym celu rozpoczęła poszukiwanie odpowiedniej ku temu kandydatki. Nim jednak poszukiwania te dobiegły końca, na wschodzie Imperium miały miejsce wydarzenia o skali dziejowej, które całkowicie przeorały dotychczasowe stosunki polityczne i społeczne w całym basenie Morza Śródziemnego (a z pewnością jego wschodniej części).





CDN.