Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 29 listopada 2016

WIELKA HISTORIA SEKSU - Cz. VI

OD CZASÓW STAROŻYTNYCH

PO NAM WSPÓŁCZESNE





STAROŻYTNA BABILONIA I ASYRIA

(ok. 3 000 r. p.n.e. - ok. 550 r. p.n.e.)

"NIEWIDZIALNE KOBIETY"

Cz. I


"URARTYJCZYCY ... WIELCE LĘKAJĄ SIĘ KRÓLA, MEGO PANA. DRŻĄ I MILCZĄ JAK KOBIETY"

STELA Z NINIWY
VII wiek p.n.e.
(PAŃSTWOWE ARCHIWUM ASYRYJSKIE)


NINIWA - STOLICA ASYRII




W Babilonii i Asyrii mamy do czynienia ze zjawiskiem tzw.: "Niewidzialnych kobiet". Nie znaczy to jednak, że kobiety na tych ziemiach nagle znikały, lecz odnosi się do ich statusu w społeczeństwie. Mianowicie "Niewidzialne kobiety", miały być właśnie ... niewidzialne, co znaczy całkowicie podporządkowane mężczyźnie (ojcu, mężowi lub synom). Oficjalnie mężczyzna mógł mieć tylko jedną, legalną małżonkę, w praktyce jednak wielu z nich posiadało prawdziwe haremy, złożone zarówno z niewolnic, jak i wolnych kobiet, które żyły z nim w konkubinacie. W każdym momencie mężczyzna z Mezopotamii mógł się rozwieść ze swoją małżonką, jeśli tylko uznał to za właściwe (niekiedy nawet mężczyźni brali sobie - wbrew prawu - dodatkowe żony i żyli z nimi pod jednym dachem). Rozwód nie był wcale najgorszą rzeczą dla kobiety (konieczność powrotu do rodzinnego domu i z reguły utrata jakichkolwiek kontaktów z dziećmi, choć mąż był zobowiązany zwrócić posag, jaki żona wniosła do związku w chwili ślubu), gorzej jeśli mąż uznał, że żona nie wypełnia swoich obowiązków odnośnie opieki nad dziećmi i utrzymania domu, wówczas mógł (przy świadkach), wyrzec się jej jako żony i uczynić ... swoją niewolnicą, którą potem na przykład mógł sprzedać do jakiegoś (na przykład przyświątynnego) domu publicznego (często czyniono tak właśnie, aby uniknąć oddawania posagu). Natomiast jeśli kobieta nie była w stanie dać mężowi syna, miała obowiązek zapewnić zastępstwo w tej dziedzinie i znaleźć mężowi odpowiednią kandydatkę na matkę zastępczą.

Miesiączka i okres trzydziestu dni po urodzeniu dziecka, był dla kobiety niezwykle ciężki, w tym bowiem czasie uważano ją za osobę nieczystą, a to oznaczało że nikt nie mógł się do niej zbliżyć i ona sama też nie mogła niczego dotykać. Była na ten czas zamykana w jednym z pomieszczeń domowych, a po ustąpieniu miesięcznego krwawienia (przed powrotem na łono rodziny), musiała się oczyścić, biorąc zimną i gorącą kąpiel. Prawo zakazywało też pod karą śmierci zbliżania się miesiączkujących kobiet do swych mężów. Mężczyźni sami się tego obawiali, dlatego też woleli zamykać na ten czas swe żony pod kluczem, aby uniknąć "niebezpieczeństwa". A mieli czego się bać, bowiem jeśli mężczyzna dotknął miesiączkującej kobiety (lub jakiejkolwiek "nieczystej" rzeczy, z którą ona miała wcześniej kontakt), to sam ... stawał się nieczysty (na jeden dzień) i musiał czym prędzej się oczyścić. Jeśli zaś w czasie stosunku lub kontaktu z kobietą "nieczystą" mężczyzna miał wytrysk, stawał się nieczysty na siedem dni (bez względu na "czynności oczyszczające", jakim by się wówczas poddawał). Aborcja była zupełnie zakazana, a jeśli kobieta by się jej poddała, karą za to było wbicie jej na pal (przy czym ciało następnie wywożono za miasto, w odludne tereny i porzucano na pastwę dzikich zwierząt). Aby więc nie doszło do niechcianej ciąży, kobiety stosowały środki, złożone z najróżniejszych naparów, płynów i "wkładek antykoncepcyjnych".

Mimo tych wszystkich ograniczeń w kwestiach społecznych (i erotycznych), przetrwały imiona kobiet, które cechowały się albo bystrością umysłu, albo też ... niepohamowanym popędem seksualnym. Oczywiście, ponieważ w tamtych czasach dokumentowano głównie poczynania rodzin królewskich, nie należy się dziwić że to właśnie imiona królowych przeszył pod tym względem do historii i zapisały się w ludzkiej pamięci. Jedną z takich postaci, była królowa Sammuramat, zwana również (z grecka) Semiramidą. Żyła ona na przełomie IX i VIII wieku p.n.e. a była małżonką króla Asyrii - Szamszi-Adada V (panował w latach 824-811 p.n.e.) i matką króla Adad-nirariego III (panował 811-783 p.n.e.), przy czym ona sama sprawowała rządy regencyjne w imieniu syna od 811 r. p.n.e. do 806 r. p.n.e. (zmarła prawdopodobnie w 792 r. p.n.e. w wieku ok. 50 lat). Sammuramat była córką króla Babilonii - Marduk-zakir-szumiego I (panującego w latach 855-819 p.n.e.). Babilonia została uzależniona od Asyrii, jeszcze za panowania ojca Szamszi-Adada V - Salmanasara III (panował 859-824 r. p.n.e.), po jego zwycięstwie w bitwie 12 królów pod Karkar (853 r. p.n.e.). Ok. roku 826 p.n.e. Marduk-zakir-szumi I dopomógł Salmanasarowi w stłumieniu buntu jego syna Aszur-Daninpala, co zostało przypieczętowane małżeństwem Szamszi-Adada V z ok. 15-letnią Sammuramat (824 r. p.n.e.). Tak została ona królową Asyrii. 




Prawdziwą władzę zdobyła jednak dopiero po śmierci męża w 811 r. p.n.e. Wówczas to została ogłoszona regentką w imieniu swego małoletniego syna - Adad-nirariego III. Sammuramat przeszła do historii właśnie dlatego, że była prawdziwą skandalistką swoich czasów. Po pierwsze, władała krajem bez mężczyzny (syn był niepełnoletni i nie miał wpływu na rządy), niczym prawdziwy król. Dodatkowo często przywdziewała pancerz (specjalnie wyprofilowany) i hełm, oraz wyruszała na czele swych wojsk tłumiąc poszczególne bunty, lub zbierając daniny od opornych lenników. Sprawowała regencję ok. 5 lat, a potem (gdy już jej syn osiągnął pełnoletność i objął rządy), wciąż nieoficjalnie władała krajem zza tronu aż do swej śmierci ok. 792 r. p.n.e. (niektórzy historycy twierdzą nawet, że prawdopodobnie mogła też i sypiać z własnym synem). Miała mnóstwo kochanków, a legendy mówiły że jeśli któryś z nich nie potrafił jej zaspokoić, po wspólnej nocy kazała go wykastrować, a następnie ... zakopać żywcem (podejrzewano ją także o otrucie swego męża). Pozostawiła jednak swemu synowi silny i zjednoczony kraj, a jej potomkowie władali Asyrią do 745 r. p.n.e. w którym to roku doszło do buntu i wymordowania rodziny królewskiej przez gubernatora Kalhu - Tiglat-Pilesara III, który koronował się na nowego władcę i był założycielem dynastii Sargonidów (od imienia jego syna - Sargona II Wielkiego), która odnowiła okres wielkich podbojów Imperium Asyryjskiego (ostatni przedstawiciel tej dynastii - Szin-szar-iszkun, spłonął wraz ze swym haremem podczas oblężenia Ninwy przez babilońskie wojska króla Nabopolasara i jego syna oraz następcy tronu - księcia Nabuchodonozora w 612 r. p.n.e.).








CDN.

niedziela, 27 listopada 2016

CHRZEŚCIJANIE I ŻYDZI - Cz. VIII

CZYLI JAK DOSZŁO DO PODZIAŁU?





Przybywszy do Aleksandrii (ok. 172 r. p.n.e.) Oniasz ujrzał bogatą diasporę żydowską w tym egipskim mieście (tutejsi Żydzi byli znacznie majętniejsi od Żydów z Judei), ale nie byli też wolni od kilku problemów. Pierwszym z nich był konflikt z Samarytanami, który nakładał się na ogólny konflikt z Egipcjanami. Drugim był fakt, że Żydzi egipscy (nawet ci służący w egipskiej armii), nie mieli obywatelstwa. Paradoksalnie, obywatelstwa swego kraju nie mieli także ... Egipcjanie, jedynie Grecy byli pełnoprawnymi obywatelami egipskiego państwa Ptolemeuszy, ale też nie wszyscy (obywatelstwa nie posiadali także ci Grecy, którzy przybyli z Hellady i zamieszkali poza większymi ośrodkami miejskimi - głównie bowiem liczyły się trzy miasta, gdzie Grecy mogli uzyskać obywatelstwo poprzez osiedlenie się tam - choć też nie od razu, a dopiero po określonym czasie "zamieszkiwania" - były to Aleksandria, Naukratis i Ptolemais). Jedynie ci Egipcjanie i Żydzi, którzy osiedlili się w wyżej wymienionych miastach i ... przyjęli grecką mowę, kulturę i religię, mogli stać się pełnoprawnymi obywatelami - reszta była po prostu określana jako "tutejsi", lub "obcy". A zdobycie greckiego obywatelstwa Egiptu było o tyle korzystne, że obywatele byli zwolnieni z powinności finansowych na rzecz państwa (prócz obowiązku służby wojennej), tak więc królestwo Ptolemeuszów, było utrzymywane z pracy i środków ludności "tutejszej" bądź "obcej" - czyli głównie Egipcjan, Żydów i Samarytan.

Na tę nierównowagę, nakładała się również wzajemna niechęć Egipcjan, Żydów i Samarytan, oraz próby przypodobania się każdej z tych nacji rządzącym Egiptem Grekom. Przybywszy teraz z Jerozolimy, Oniasz ujrzał właśnie owe konflikty na własne oczy. Szczególnie zaciekle zwalczali się Żydzi i Samarytanie i co ciekawe, często przenosili w nowe miejsce swoje dawne zaszłości. Jedną z takich "kości niezgody", był spór o świątynię na górze Garizim w Samarii (w Palestynie), której budowę rozpoczęto jeszcze w czasach Aleksandra Wielkiego. Samarytanie uważali że jest ona równorzędna za świątynią jerozolimską, a nawet uważali ją za ważniejszą od tej, mieszczącej się w Jerozolimie (jako zbudowanej według prawa Mojżesza). Po zniszczeniu i zbezczeszczeniu Świątyni jerozolimskiej, oraz ostatecznym przekształceniu jej na miejsce kultu hellenistycznego (168 r. p.n.e.), Samarytanie w Egipcie zaczęli twierdzić, że teraz to już jedynie Świątynia na górze Garizim pozostała jedynym świętym miejscem religii mojżeszowej. Żydzi nie chcieli się zgodzić z tym stwierdzeniem, a ich wzajemne swary doszły nawet na dwór królewski Ptolemeusza VI Filometora. Młody władca (miał wówczas ok. 15 lat), postanowił zakończyć spór.

Zebrał u siebie w pałacu przedstawicieli zarówno Żydów jak i Samarytan, aby wysłuchać ich racji i wydać ostateczny werdykt w kwestii tego czyja świątynia jest ważniejsza. Ale ponieważ emocje sięgały zenitu i zarówno Żydzi jak i Samarytanie namawiali króla, aby wydając werdykt, jednocześnie uśmiercił pokonanych. Król przystał na tę propozycję i rozpoczęły się przemowy. W imieniu Żydów przemawiał zhellenizowany Żyd - Andronikos, zaś w imieniu Samarytan (również zhellenizowani): Sabbajos i Teodozjos. Samarytanie wywodzili więc prawo do swej świątyni, jeszcze z czasów samego Mojżesza, natomiast Andronikos stwierdził że nigdzie nie zostało napisane, aby Mojżesz nakazał budowę Świątyni w Garizim, oraz udowadniał że Świątynia w Jerozolimie opiera się na zasadzie patriarchatu i arcykapłaństwo tam następuje w ramach jednej rodziny, tej wywodzącej się od Jozuego (pierwszego arcykapłana Świątyni jerozolimskiej, który nakazał budowę II Świątyni, zaraz po wyjściu Żydów z niewoli babilońskiej, po dekrecie króla Persji - Cyrusa II Wielkiego, uwalniającego wszystkich Żydów w 538 r. p.n.e. Świątynię zaczęto budować w dwóch fazach: pierwsza miała miejsce w latach 536-534, potem w wyniku sprzeciwu Samarytan, którzy chcieli by Jozue dopuścił także ich do budowy Świątyni, prace zostały wstrzymane na piętnaście lat. Druga faza budowy miała więc miejsce dopiero w latach 519-516 p.n.e. W 516 r. p.n.e. II Świątynia jerozolimska była już gotowa). Jozue zaś pochodził z rodu Cadoka, arcykapłana z czasów, gdy jeszcze I Świątynia nie istniała (był on arcykapłanem Namiotu Zgromadzenia - gdzie modlili się Żydzi, nim ok. 960 r. p.n.e. król Salomon zbudował I Świątynię). Cadok został pierwszym arcykapłanem Namiotu Zgromadzenia w zdobytej przez króla Dawida - Jerozolimie ok. 1000 r. p.n.e.). W wyniku przemowy Andronikosa, król Ptolemeusz VI przyznał rację Żydom i skazał na śmierć Sabbajosa, Teodozjosa oraz wszystkich, obecnych na sali Samarytan i tak (przynajmniej teoretycznie) ów spór zażegnano.


MAPA ALEKSANDRII
PORT I DZIELNICA KRÓLEWSKA - REGIA

(BIBLIOTEKA ALEKSANDRYJSKA WIDOCZNA NA CENTRALNYM PLANIE - 
BIAŁY, DUŻY BUDYNEK NAPRZECIWKO TIMONIUM)



Tymczasem posłużył on Żydom do głębszej refleksji nad losami własnej Świątyni w Jerozolimie. W owym czasie została ona zamieniona na kult greckiego "bałwana" (jak mawiali prawowierni Żydzi) - czyli Zeusa Olimpijskiego, tak więc Świątynia została stracona. Poza Jerozolimą były co prawda przepiękne synagogi (jak opisana w poprzednim temacie Wielka Synagoga w Aleksandrii), ale to były tylko domy modlitewne, nie świątynie - Świątynia była jedna i mogła się znajdować tylko w Jerozolimie. Ale czy na pewno? Otóż zbiegły z Jerozolimy do Aleksandrii po zabójstwie swego ojca - arcykapłana Oniasza III, Oniasz, był innego zdania. Stwierdził iż żyjący 600 lat temu, prorok Izajasz, przepowiedział że niegdyś jakiś Judejczyk z pewnością wzniesie w Egipcie Świątynię Najwyższego Boga. Tym Judejczykiem z przepowiedni Izajasza, zapragnął stać się teraz właśnie Oniasz. Czasy jednak nie były najlepsze, władca Syrii - Antioch IV Epifanes najechał zbrojnie Egipt i dotarł do Aleksandrii, którą obległ. Jedynie dzięki pomocy, jakiej Egiptowi udzielił wówczas Rzym (poselstwo senackie Gajusza Popiliusza Lenasa z 168 r. p.n.e. które doprowadziło do wycofania sił upokorzonego Antiocha IV z Egiptu - opisywałem to już w poprzednich postach z tego tematu, gdy Lenas nakreślił swą laską koło wokół Antiocha, i zażądał aby król natychmiast udzielił odpowiedzi na pismo senatu czy opuści Egipt, jeśli zaś Antioch wyszedłby z zakreślonego okręgu, bez udzielenia odpowiedzi - wówczas automatycznie wypowiadał wojnę Republice Rzymskiej, która w tym samym - 168 r. p.n.e. starła w proch pod Pydną, niezwyciężoną macedońską falangę króla Perseusza, dzieląc pokonaną Macedonię na cztery, podporządkowane sobie republiki), Egipt uniknął podboju.

Po zażegnaniu tego konfliktu (i konfliktu Ptolemeusza VI z jego bratem - Ptolemeuszem Fyskonem ("Tłuściochem"), Oniasz postanowił wrócić jednak do swego projektu, stworzenia nowej Świątyni jerozolimskiej w Egipcie. Prawdopodobnie ok. 163 r. p.n.e. w tym celu napisał list do króla Ptolemeusza VI i jego siostry (a zarazem małżonki) - Kleopatry II. Prosił w nim parę królewską, aby pozwolili mu wznieść świątynię żydowską w Egipcie, a konkretnie w miejscowości Leontopolis (leżące we wschodniej odnodze Nilu). Były tam pozostałości po dawnej, pamiętającej jeszcze czasy świetności Egipt, świątyni ku czci świętych Ruti, czyli boskiej pary Szu i Tefnut, przedstawianej w postaci lwa i lwicy). Świątynia była opuszczona, zniszczona i nienadająca się wówczas do użytku, co też w swym liście do Oniasza przypomniał król Ptolemeusz, pisząc: "Król Ptolemeusz i królowa Kleopatra pozdrawiają Oniasza. Przeczytaliśmy twoją petycję, w której prosisz, żebyśmy ci pozwolili na oczyszczenie upadłej w gruzy świątyni w Leontopolis, w okręgu heliopolitańskim, nazwanej tak od imienia polnej Bubastis. Dziwi nas, jak może być miłe Bogu wystawienie świątyni w miejscu tak dzikim i rojnym od zwierząt sakralnych. Ponieważ jednak twierdzisz, iż prorok Izajasz przed dawnymi czasy to zapowiedział, dajemy ci pozwolenie, byle tylko twój czyn był rzeczywiście zgodny z Prawem". 

Po udzieleniu oficjalnego królewskiego przyzwolenia, Oniasz, na czele Żydów z Aleksandrii i innych miast Egiptu, rozpoczął porządkowanie terenu dawnej świątyni i budowę tam nowej Świątyni jerozolimskiej (świątynia powstała ok. 160 roku p.n.e. i stanowiła drugi, poza Jerozolimą żydowski przybytek świątynny). Świątynia leontopolitańska, była mniejszą kopia Świątyni jerozolimskiej, a Oniasz (jako Oniasz IV, kontynuator tradycji), został jej pierwszym arcykapłanem. Co ciekawe, Żydzi z Palestyny nie protestowali przeciwko tej budowie, istniało co prawda pewne niebezpieczeństwo podziału i konfliktu na świątynie: jerozolimską i leontopolitańską, ale wkrótce okazało się że Żydzi z Jerozolimy odzyskali swoją Świątynię, zaś ta egipska, ograniczona została tylko do samego Egiptu, zresztą w niecałe sto lat później została zamknięta. Stało się tak w 73 r. p.n.e. z powodu ucieczek właśnie do Leontopolis (gdzie mogli uzyskać wolność), niewolnej ludność Italii w czasie trwania Powstania Spartakusa. Obawiający się wybuchu podobnej rebelii w Egipcie, król Ptolemeusz XII (ojciec sławnej Kleopatry VII - późniejszej kochanki Cezara i Marka Antoniusza), nakazał zamknąć przybytek). A tymczasem co działo się w Palestynie pod rządami Jonatana ... ?





CDN.

piątek, 25 listopada 2016

DZIWY I NIEZWYKŁOŚCI TEGO ŚWIATA - Cz. I

RZECZY WAŻNE, ZABAWNE, GŁUPIE,

WSTRZĄSAJĄCE  A NIEKTÓRE

NIEPRAWDOPODOBNE


Postanowiłem założyć taką serię "Dziwy i Niezwykłości tego Świata", w której co jakiś czas będę prezentował najróżniejsze (dziwne, śmieszne lub niepokojące) wydarzenia, dziejące się na tym świecie. Nie będę się ograniczał do tzw.: przypadków paranormalnych, czy niewytłumaczalnych - gdyż takowe w dzisiejszym świecie mniej dziwią czy niepokoją, niż choćby najzwyklejsze wypowiedzi (często głupie i pozbawione sensu) najróżniejszych polityków. Dlatego też w tej serii zamierzam zaprezentować całą paletę najróżniejszych newsów, większość z nich będą to wydarzenia dość zabawne, inne nawet niepokojące, wszystko po to, aby uczulić ludzi i pokazać im kto (albo co) włada naszymi społeczeństwami, jak się nas ogłupia i w jaki sposób kształtuje nasze umysły, w pożądanym, jedynie słusznym kierunku. 


I

POLAK UDERZONY W 

ROSYJSKIEJ TELEWIZJI


Na pierwszy ogień niech pójdzie wydarzenie, jakie miało miejsce 22 listopada w rosyjskiej telewizji TV Centr, w programie "Prawo do głosu". Doszło tam do niezwykłej sprzeczki pomiędzy zaproszonymi do studia gośćmi, którzy mieli rozmawiać na temat rocznicy wybuchu Majdanu na Ukrainie. Jednym z zaproszonych był również polski dziennikarz i youtuber - Tomasz Maciejczuk. Co ciekawe, jak dotąd Maciejczuk słynął z raczej ukazywania i prezentowania pro-banderowskich zachowań Ukraińców, ich nacjonalistycznym ciągotkom wobec zbrodniarzy z OUN i UPA (Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, które to zbrodnicze organizacji w czasie II Wojny Światowej wymordowały na Wołyniu i w całej tzw.: Galicji Wschodniej - ponad 70 tys. Polaków). Maciejczuk już od dłuższego czasu za prezentowanie ukraińskich, banderowskich kłamstw, został objęty zakazem wjazdu na Ukrainę, niektórzy uważali go też za rosyjskiego agenta (lub przez Moskwę finansowanego). 

Prawdopodobnie to właśnie jego determinacja w ukazywaniu ukraińskich zbrodni na Wołyniu i Podolu, sprawiła że postanowiono zaprosić go du udziału w rosyjskiej telewizji. Nie spodziewano się jednak, że Maciejczuk zacznie również krytykować Rosję pod rządami Putina. Do poważnego starcia między nim a rosyjskimi nacjonalistami, doszło gdy tamci zaczęli krzyczeć że Polacy i Ukraińcy sprzedają wszystko (chodziło mu zapewne o to, że Polacy "oddają się" Amerykanom przeciwko Rosji i są "prostytutkami", bo taka narracja w tym kraju jest dość stara i sięga początku lat 90-tych). Maciejczuk spokojnie przyrównał wówczas średnią płacę w Rosji i w Rumunii, udowadniając że Rumunii zarabiają znacznie więcej, niż żyjący w "putinowskim dobrobycie" Rosjanie. To sprowokowało rosyjskich nacjonalistów do ataku (jeszcze wówczas słownego), ale gdy Tomasz Maciejczuk oświadczył im, że "Ukraińcy też chcą żyć jak normalni ludzie, a nie w gównie jak wy, jak w Rosji", prowadzący program przerwał na moment i dopytał się czy rzeczywiście Maciejczuk powiedział to, co powiedział. Gdy ten potwierdził że "Rosjanie żyją w gównie", prowadzący rzucił w niego kartkami i kazał mu opuścić studio. Maciejczuk stwierdził że nie wyjdzie i zostanie do końca programu, wówczas to rzucili się na niego rosyjscy nacjonaliści, chcąc siłą wyrzucić go z programu. Jeden z nich (Igor Markow) uderzył Polaka w twarz:  

 



II

"BOLEK ROZWALI RZĄD W 10 DNI" 

TYLKO MU SIĘ NIE CHCE


Druga sprawa jest kuriozalna i gdyby nie była tak zabawna, pewnie w ogóle bym o niej nie wspominał. Otóż bowiem nasz były prezydent, wielce oświecony elektryk z bożej łaski - Lech Wałęsa (zwany "Bolkiem"), objeżdża polskie miasta i miasteczka (niczym obwoźny komiwojażer), w poszukiwaniu ... oznak anty-pisowskiego buntu wśród ludu. Na jednym z takich spotkań w Opolu, zadeklarował że gdyby chciał, mógłby "rozwalić rząd w 10 dni", tylko nie wie jeszcze jakie tego będą koszty. Otóż nasz superman o tak wybujałym ego, że doprawdy mało kto mógłby się z nim równać w dziedzinie samouwielbienia (Ja rozwalyłem komune, ja wprowadziłem demokracje, ja oszukaLem komune, ja to, ja tamto ... ja ... ja ... ja pier...ę), uważa że gdyby chciał, mógłby zebrać wokół siebie dwa miliony ludzi, i na ich czele ruszyć na rząd Prawa i Sprawiedliwości. A gdy już do tego dojdzie, to pisowcy będą (jak on to ujął): "wyskakiwali z okien". Ostatnim razem Lechu wysyłał ministrów do psychiatry, teraz już zamierza z nimi walczyć (chyba z bronią w ręku - tego nie wiem ani ja, ani jak sądzę nie wie jeszcze sam "Bolek"). No cóż, przykro patrzeć jak plastikowe autorytety, rozpadają się na naszych oczach.


WŚCIEKŁY WAŁĘSA W STUDIU RADIA SZCZECIN
"PANIE KOŃCZ PAN ... WSTYDU OSZCZĘDŹ"
WYPADAŁOBY POWIEDZIEĆ ZA SŁAWNYM KMICICEM 
  


 

 
A TUTAJ ODPOWIEDŹ NA JEGO PROPOZYCJĘ BADAŃ PSYCHIATRYCZNYCH

"GDYBY PAN PRZED SWOJĄ PREZYDENTURĄ ZROBIŁ SOBIE BADANIE PSYCHIATRYCZNE, NIE BYŁABY TA PREZYDENTURA TAK BYLE JAKA"




 III

KOLEJNA POLKA BITA W NIEMIECKIEJ

SZKOLE PRZEZ IMIGRANTÓW


Polski raper Toony, działający w Niemczech, od ostatniej sprawy znęcania się imigrantów w jednej z austriackich szkół (o pisałem tutaj), postanowił bliżej przyjrzeć się problemowi przemocy w niemieckich szkołach i założył organizację: "Zjednoczeni Polacy". Problem narasta, bowiem imigrantów jest w Europie coraz więcej, wkrótce dojdzie do tego, że nie tylko szkoły, dzielnice czy mniejsze ośrodki opanowane będą przez muzułmanów, ale także i większe miasta. Problem polega na tym, że oni na zasadzie zasiedlenia próbują przejąć kraj od środka. Już dochodzi do prób zmuszania Niemców do opuszczania danych osiedli czy mniejszych miejscowości, Niemcy już wkrótce (za trzydzieści-czterdzieści lat), mogą stać się mniejszością we własnym kraju. Trudno mi to komentować, gdyż już po prostu brakuje mi słów by to dobitnie opisać. Według mnie Europa Zachodnia jest już stracona, teraz należy się bronić u siebie, zbudować na granicy zachodniej Polski mur, który odgrodzi nas od tamtejszej dziczy. Nie wierzę w to, że Niemcy, Francuzi, Włosi czy Hiszpanie dadzą sobie radę sami, ale niestety sami są sobie winni - sami sprowadzili na własne (i nie tylko) głowy tę apokalipsę. 




"NIE MOŻEMY JUŻ MILCZEĆ"

"BOŻE POWIEDZ CO SIĘ DZIEJE NA TYM ŚWIECIE,
DIABEŁ SIĘ ŚMIEJE ŚWIAT SIĘ STAJE PIEKŁEM,
NASZE KOBIETY SĄ BITE
(...)
PRZEZ TAKICH TYPÓW WYCHOWANYCH W OBCEJ NAM KULTURZE
OTO EUROPA - OTO ŻYCIE NA ZACHODZIE ..."


 
   

A NA KONIEC:

IV

"SPEDALONA" SZWECJA I 

AGRESYWNA MOSKWA


Najzabawniejsze zestawienie jakie widziałem, żołnierze, policjanci, ogólnie służby mundurowe w Szwecji (ale również w Niemczech i USA), są wykorzystywane gejowskich tzw.: "Paradach Równości". Mój komentarz w tej sprawie jest zbędny, wystarczy porównać sobie szwedzkie "wojskowe parady homosiów", z tym co urządzają każdego roku w maju (z okazji tzw.: "Dnia Zwycięstwa") na Placu Czerwonym w Moskwie, rosyjskie władze i rosyjska armia. No cóż, takie czas, że jak nie agresywny islam, zdobywający kolejne przyczółki w Europie Zachodniej, to agresywna "Święta Ruś" z jej fuhrerem Władimirem Putinem, który ostatnio podczas pewnej gali miał stwierdzić (oficjalnie mówi się że "żartował") iż ... "granice Rosji nigdzie się nie kończą". Nie powiedział zresztą nic dziwnego, każdy rozsądny człowiek wie bowiem od dawna, że Rosja nigdy nie chciała z nikim graniczyć (jeśli już, to jedynie z państwami od siebie zależnymi), podobnie jak w tym dowcipie:


"Z KIM GRANICZY ROSJA"
"ROSJA GRANICZY Z KIM CHCE"
"A Z KIM CHCE GRANICZYĆ ROSJA?"
"Z NIKIM!" 


Wygląda więc na to, że Europy, Jej tradycji i kultury przyjdzie nam bronić nie tylko przed islamem, ale także przed agresywnym eurazjatyzmem, będącym od zawsze imperialną ideologią Rosji. Należy bowiem pamiętać, że Rosja jest anomalią, takim trochę wirusem na ciele świata, a to oznacza że aby żyć ... musi się rozprzestrzeniać. Jeśli tego nie robi, jeśli nie rozszerza swych granic kosztem innych państw i narodów, wówczas następuje proces dewolucji i zwijania się państwa od środka. Wirus pozbawiony kolejnych "dawców" obumiera. Dlatego też Rosja MUSI się rozszerzać, właśnie po to aby się nie rozpaść od wewnątrz. Pytanie tylko brzmi - czy spedaleni, zniewieścieli żołnierze ze Szwecji (i innych krajów tzw.: jeszcze Zachodu), będą w stanie obronić Europę przed nowym rosyjskim Mordorem? 





 
 

APOLONIUSZ - POGAŃSKI JEZUS - Cz. III

KIM BYŁ NAJBARDZIEJ TAJEMNICZY

"RÓWIEŚNIK" JEZUSA?


 



PS: Na początek małe wyjaśnienie - popełniłem błąd w opisywaniu pewnych wydarzeń z życia Apoloniusza, to znaczy - jeśli przyjmiemy (a sądzę że rok 2 naszej ery jest jak najbardziej realną datą jego narodzin), że ojciec Apoloniusza zmarł w dwudziestym roku jego życia (22 r.), to mama, zmarła trzy lata przed ojcem, a nie (jak błędnie obliczyłem) trzy lata po śmierci swego męża. Dlatego też rok jej śmierci przypadałby na rok 19 naszej ery. W tej sytuacji błąd popełniłem również przy podaniu daty jego pięcioletniej "praktyki milczenia", oraz wydarzeń, jakie miały miejsce w (opisanym w jednym z poprzednich postów) mieście Aspendos. Praktykę milczenia odbył Apoloniusz dopiero po śmierci swego ojca, czyli jej początek należy datować na 22 r. (a nie 18). W tej sytuacji niedoszły lincz w mieście Aspendos, któremu zapobiegł młody Apoloniusz, wypadają na 24 rok naszej ery. Popełnione błędy zostały już naprawione.   


Praktykę swego pięcioletniego milczenia, odbył młody Apoloniusz podróżując po miastach i miasteczkach Cylicji i Pamfilii w Azji Mniejszej (głównie zaś przebywając w Ajgaj). Po zakończeniu tego okresu próby (ok. 27 r.), udał się na Cypr, do tamtejszego miasta Pafos, słynącego z kultu bogini Afrodyty. Skąd wiadomo że wizyta w Pafos miała miejsce już po odbyciu pięcioletniej praktyki milczenia? Chociażby stąd, że będąc w tym mieście pragnął on zgłębić kult Afrodyty i miał dopytywać się mieszkańców o najróżniejsze jego mankamenty. Najprawdopodobniej także już w tym okresie (lub w niedługi czas potem), zaczął on gromadzić wokół siebie grupkę uczniów, ale aby uzyskać taki status, należało się nieco wysilić. Apoloniusz nie przyjmował bowiem do swojego grona nikogo, kto ... nie przeszedł przynajmniej czteroletniej próby milczenia. Opuszczając Pafos, udał się do Efezu. Tam, przed największą i najpiękniejszą świątynią Artemidy (zaliczaną do jednego z siedmiu cudów starożytnego świata), wygłosił on mowę do mieszkańców, ganiąc ich za oddawanie się lenistwu i dążenie jedynie ku przyjemnościom (a ówczesny Efez, mógł zaoferować przybyszowi - a szczególnie majętnemu przybyszowi - wiele atrakcji). Mówił że ludzie powinni miast lenistwu i uciechom cielesności, oddawać się filozofii i zgłębianiu wiedzy. Czas spędzony w Efezie, przeznaczył głównie na nauki i przemowy, w których tłumaczył że ludzie nawzajem powinni sobie pomagać, a nie niszczyć i czerpać radość z nieszczęścia drugiego (pokazując przykład na ptakach, jak to jeden drugiego zawiadamiał że niedaleko ktoś wysypał ziarna pszenicy, natomiast ludzie, gdy odkryją jakąś korzyść, nie chcą się z nią dzielić a zachować przy sobie). 

Opuszczając Efez, udał się Apoloniusz do Smyrny, a następnie popłynął do Antiochii. Stamtąd zaś przybył do Dafne, a szczególnie do tamtejszej świątyni Apollina, gdzie ponoć przeraził się na widok barbarzyństwa tam dokonywanego. Ponoć kapłani mieli oddawać się składaniu krwawych ofiar, przy czym zupełnie dowolnie odbywali modły, nie praktykując już starych zasad. Według Filostrata, Apoloniusz miał odnowić stare obyczaje, pokazując kapłanom jak należy modlić się do bogów i przekonując ich (a także wiernych, którzy składali w świątyni ofiary za pomyślność swych przedsięwzięć lub w intencji zdrowia), aby nie składali ofiar ze zwierząt, by ołtarz boga nie nasiąkał ich krwią. Stwierdził: "Sam Pitagoras ofiarował bogu byka, ale upieczonego z ciasta". Opuszczając Dafne, skierował się teraz Apoloniusz na południe, do kraju arabskich Nabatejczyków. Był to już (najprawdopodobniej) 30 r. naszej ery. Skąd takie przypuszczenie, skoro nigdzie nie pada żadna data? Chociażby stąd, że Apoloniusz zwykle w każdym, odwiedzanym przez siebie nieście spędzał po kilka (a niekiedy nawet kilkanaście) miesięcy). Jeżeli więc przyjąć, że wizyta na Cyprze miała miejsce ok. 27 r. to biorąc pod uwagę kolejne miasta (Efez, Smyrna, Antiochia i Dafne), należy przypuszczać że wizyty tam trwały ok. trzech kolejnych lat (tym bardziej że źródła mówią iż w Antiochii Apoloniusz był jedynie przejazdem, zaś pobyt w Dafne też nie należał do długich, być może trwał kilka-kilkanaście dni). Tak więc ok. 30 roku naszej ery Apoloniusz udaje się na południe od syryjskiego Dafne i kieruje się do Arabii (kraj Nabatejczyków), a co ma miejsce w tym czasie na południe od Syrii?

30 rok naszej ery, jest rokiem szczególnym, bowiem właśnie wówczas (prawdopodobnie w kwietniu), zostaje skazany na śmierć i umęczony na krzyżu, niejaki Jezus z Nazaretu, zwany Chrystusem. Jestem ciekaw (źródła bowiem o tym nie wspominają), czy Apoloniusz miał możliwość spotkać się z Jezusem? Jeżeli bowiem przyjąć, że jechał do Arabii z Syrii, to zapewne odwiedził Damaszek, Cezareę judejską, ale czy przybył do Jerozolimy? Niestety - źródła (głównie zaś Filostrat), milczy na ten temat. Wydaje mi się jednak że musiał ominąć Jerozolimę i pojechać zupełnie inną drogą. W każdym razie u Nabatejczyków miał spędzić "jakiś czas". Wiadome jest także, że w swych podróżach Apoloniusz często omijał duże ośrodki miejskie (no chyba że były one celem jego podróży), za to wybierał mniejsze miasteczka i wsie, gdzie lubił modlić się przed wiejskimi kapliczkami przydrożnych bogów i bogiń. Tam też nauczał ludność jak prawidłowo modlić się do bogów i o co prosić w swych modlitwach. Najprawdopodobniej więc, Jezus Chrystus i Apoloniusz nigdy się nie spotkali (choć ... może nie wiemy wszystkiego?). U Nabatejczyków Apoloniusz musiał spędzić z kilkanaście miesięcy (gdyż określenie "jakiś czas" jest co prawda mylące, ale użyte również w sytuacji jego wizyty w Babilonie, gdzie wiemy że spędza tam rok i osiem miesięcy, sugeruje właśnie taką interpretację owych dwóch słów). A następnie odbywa swą sławną, mistyczną podróż na Wschód - do Persji (wówczas Partii) i Indii. 


CDN.

środa, 23 listopada 2016

CHRZEŚCIJANIE I ŻYDZI - Cz. VII

CZYLI JAK DOSZŁO DO PODZIAŁU?




Zaraz po zwycięstwie nad Demetriuszem I Soterem - Aleksander I Balas, aby umocnić swą władzę i przekazać ją swym potomkom, postanowił się ożenić. Jego wybór padł na córkę króla Egiptu, Ptolemeusza VI Filopatora - Kleopatrę (zwaną już za życia - "Boginią", czyli po grecku "Theą"). Napisał więc list do egipskiego władcy z prośbą o rękę jego córki. Ptolemeusz wyraził zgodę na to małżeństwo, jednocześnie deklarując, że przyjął z zadowoleniem odzyskanie syryjskiego tronu przez syna Antiocha IV Epifanesa i wnuka wielkiego Antiocha III, odnowiciela i bodajże największego przedstawiciela monarchii Seleucydów. Pomiędzy skłóconymi państwami - Egiptem a Syrią, znów miała nastać przyjaźń i jedność, taka, jaka była za rządów Aleksandra Macedońskiego, sprzed 170 laty. Ptolemeusz oświadczył również Aleksandrowi, że osobiście przywiezie mu córkę do Ptolemaidy (tereny dzisiejszej Akki w Izraelu), gdzie będzie go oczekiwał i gdzie zamierza wyprawić im wesele. Nim jednak Ptolemeusz przybył do miasta, oczekiwał go już tam ze swym orszakiem - Aleksander Balas (Ptolemaida wchodziła wówczas w skład państwa syryjskiego), wraz z ... Jonatanem, którego Aleksander również zaprosił na swój ślub. 

Zaślubiny w Ptolemaidzie z roku 150 p.n.e. przeszły do historii jako serdeczne spotkanie trzech (prawie) równych sobie władców. Ptolemeusz obsypał bowiem Aleksandra złotem i srebrem (w formie posagu córki), równie bogate dary ofiarował Jonatan, natomiast obaj monarchowie podczas uczt i zabaw weselnych, traktowali Jonatana jak równego sobie króla, prosząc go żeby zajął miejsce na tronie obok nich i narzucając mu purpurową, monarszą szatę na ramiona. Był to symboliczny moment dla całej Judei, gdyż wówczas okazało się że niegdysiejszy buntownik, ścigany niczym zwierzyna łowna po całej Palestynie, teraz (w sposób symboliczny co prawda, ale takie gesty w polityce mają bardzo duże znaczenie), uznany został za równego władcom dwóch potężnych bliskowschodnich mocarstw. To było niewątpliwe wyniesienie i jedynie krok dzielił Jonatana przed koronowaniem się na króla żydowskiego. Oto się okazało, że po siedemnastu latach, od wybuchu powstania pod wodzą jego ojca i brata, Jonatan doprowadził wszystko do zwycięskiego końca, kontrolując nie tylko samą Jerozolimę, ale także wiele innych judzkich miast i twierdz. Tym bardziej że Żydzi byli poważani nie tylko w samej Palestynie, ale również w egipskiej stolicy - Aleksandrii.

Aleksandria - prawie milionowe wówczas miasto, największy i najpotężniejszy port morski wschodniej części basenu Morza Śródziemnego, miała również dość pokaźną mniejszość żydowską. Żydzi bowiem zjeżdżali do Egiptu już od kilku wieków (duża część Żydów, znalazła się nad Nilem w charakterze niewolników, po roku 609 p.n.e. i zwycięstwie faraona Nechona II w bitwie z królem Judy - Jozjaszem pod Megiddo. Prawdziwy eksodus ludności żydowskiej do Egiptu, zaczął się jednak znacznie później, już bowiem po podboju Syrii, Palestyny i Egiptu przez Aleksandra Wielkiego (największe migracje do Egiptu, w tym głównie Aleksandrii miały miejsce w 320, 312 i 302 r. p.n.e.). Wówczas to nastąpiło też pierwsze spotkanie politeistycznego i niezwykle bogatego świata greckiego, z monoteistycznym, zamkniętym społeczeństwem żydowskim. I tam gdzie jedni szukali dróg kompromisu (głównie politycznego) z Grekami i Macedończykami (jak chociażby arcykapłan Świątyni jerozolimskiej  - Szymon, który osobiście powitał Aleksandra Wielkiego w Jerozolimie, wychodząc mu naprzeciw i zapeszając do miasta - co potem odbiło się znacznymi korzyściami dla ludności żydowskiej, jak choćby przekazaniem im przez Aleksandra, części ziem należących do Samarytan), tak inni Żydzi ściśle pielęgnowali swoją "inność", podkreślając ją właśnie na przykładzie "bezbożnych" Greków (jak choćby prorok Deuteroizajasz - który ogłosił w obecności macedońskich żołnierzy i oficerów - "bezwarunkowe istnienie jednego Boga").

Ale Greków także zaczął fascynować judaizm. Początkowo co prawda traktowali go na zasadzie ciekawostki, potem zaczęli do religii mojżeszowej dokładać pewne elementy filozofii (jak czynił to chociażby nauczyciel Aleksandra Macedońskiego, sławny grecki filozof - Arystoteles, który miał stwierdzić że: "Jedność to Bóg"). Jeszcze dalej w swej pochwale judaizmu, poszedł inny uczeń Arystotelesa - Teofrast z Erestos, który ok. 315 r. p.n.e. miał stwierdzić że cały naród żydowski, to: "naród filozofów". A dlaczego filozofów? Właśnie dlatego że wyznają wiarę w jednego Boga. Tak wiec okres po podboju Palestyny i Egiptu przez Aleksandra Macedońskiego (332 r. p.n.e.), aż do 200 r. p.n.e. to były czasy dość sporej żydowskiej autonomii (szczególnie zaś po 217 r. p.n.e. gdy za wsparcie Egiptu przeciwko Syryjczykom, Judea zyskała nawet prawo do utrzymywania własnych sił zbrojnych, a arcykapłan Świątyni, był jednocześnie namiestnikiem Ptolemeuszów w Palestynie, zaś sama Jerozolima znacznie się w tym okresie wzbogaciła). W tym właśnie okresie, obok miast Judy i Samarii, zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu, greckie kolonie, a judaizm i hellenizm zaczęły się wzajemnie przenikać. Działało to oczywiście w dwie strony, bowiem można było wówczas spotkać wielu Greków, którzy przyjęli judaizm (co ciekawe, wielu z nich nie odrzuciło swoich bogów, a jedynie ... przyjęło boga Jahwe, za kolejnego, być może nawet najważniejszego, ale jednego z wielu dotychczasowych bogów), był to tzw.: "judaizm hellenistyczny", który działał również w drugą stronę - Żydzi wyznający swoją wiarę, często (szczególnie młode pokolenie), hellenizowało się, przyjmując greckich bogów, jako pewien aspekt uzupełniający do judaizmu.




Kres polityce autonomii, położyły czasy Seleucydów, którzy sukcesywnie po 200 r. p.n.e. (choć do pierwszego poważnego wstrząsu, doszło jeszcze w 201 r. p.n.e. gdy Egipcjanie zdobyli Jerozolimę i za karę za wcześniejsze opowiedzenie się miasta po stronie Syryjczyków, wymordowali jego mieszkańców, dokonując ogromnych zniszczeń i rabując Świątynię - była to pierwsza apokalipsa, kolejne przyszły już po zwycięstwie Antiocha III Wielkiego z dynastii Seleucydów, nad Egipcjanami w roku 200 p.n.e. w bitwie pod Panion), zaczęli ograniczać autonomię i prawa Żydów, z czasem zaś zmuszając ich do konwersji na hellenizm pod groźbą śmierci. Zaczęło się to (mniej więcej) około roku 175 p.n.e. czyli po nieudanej wyprawie arcykapłana Oniasza III na dwór Antiocha IV, mającą wyjaśnić powody zabójstwa królewskiego urzędnika, który zginął próbując dostać się do skarbów Świątyni. W roku 174 p.n.e. Antioch IV pod karą śmierci zabronił praktykowania judaizmu w Jerozolimie i na terenie całej Palestyny, oraz nakazał wszystkim Żydom konwersję na hellenizm. Dalsze wypadki już znamy, po trzykrotnym złupieniu i ograbieniu Jerozolimy przez Syryjczyków Antiocha IV (171 - 169 i 168 r. p.n.e.) i zamianie Świątyni jerozolimskiej na miejsce kultu Zeusa Gromowładnego, w 167 r. p.n.e. wybuchło powstanie Machabeuszów, które do zwycięskiego końca doprowadzał teraz Jonatan, trzeci przywódca powstania (po swym ojcu Matatiaszu Hasmoneuszu i bracie Judzie "Młocie" czyli Makabim - stad nazwa Powstanie Machabeuszów). 

Wróćmy jednak na chwilę do Egiptu. Po złożeniu z funkcji arcykapłana Świątyni - Oniasza III w 174 r. p.n.e. i powierzeniu jej (z nakazem hellenizacji Żydów), w ręce jego brata - Jezusa (który przyjął greckie imię Jazon), Oniasz III został zamordowany (172 r. p.n.e.) Jego syn, również Oniasz, aby nie podzielić losu ojca, musiał uciekać do Egiptu. Pochodził on z rodu Szymona Sprawiedliwego (arcykapłana Świątyni w latach ok. 300 - 270 p.n.e.), czyli czasów niezwykle płodnych dla rozwoju judaizmu i współczesnych jego nakazów (w tym codziennego obowiązku czytania Tory, w każdym żydowskim domu). Oniasz postanowił uciec właśnie do Egiptu. Tam zastał prężną i dobrze zorganizowaną gminę żydowską (to właśnie w Aleksandrii ok. 275 r. p.n.e. dokonano pierwszego przekładu Starego Testamentu na język grecki, który dziś zwiemy Septuagintą). Wielu Żydów doskonale zasymilowało się z Grekami i Egipcjanami w tym kosmopolitycznym mieście (przez długi czas największej metropolii starożytnego świata), wielu jednak zachowała swą własną tożsamość. Znaleźli się też spośród aleksandryjskich Żydów bohaterowie, którzy (jak Doziteos), zaszli daleko w królewskiej administracji Ptolemeuszy. Doziteos był Żydem o imieniu (prawdopodobnie, choć nie ma ku temu pewności) Juda, ale przeszedł na hellenizm i zmienił imię by brzmiało bardziej z grecka. Tak oto Doziteos, będący w orszaku następcy tronu - Ptolemeusza (syna króla Ptolemeusza III Euergetesa), uratował w roku 222 p.n.e. życie księcia, za co (jeszcze w tymże roku) otrzymał najwyższą godność kapłana-eponima boga Aleksandra Wielkiego (Aleksander został uznany za boga, a ponieważ ciało króla spoczęło w Aleksandrii, tutaj wystawiono mu świątynię i stąd też pretendowano do władzy nad całym hellenistycznym światem). Zaś po wstąpieniu na tron ocalonego Ptolemeusza IV Filopatora (221 r. p.n.e.) Doziteos został jednym z jego najważniejszych doradców.



Współczesny Doziteosowi był i inny sławny Żyd, który przeszedł na hellenizm - Demetrios (autor dzieła historycznego: "O królach judzkich", pozwalającego Grekom wgłębić się choć trochę, w historię narodu żydowskiego), który również działał na dworze Ptolemeusza IV. Co prawda Grecy rzadko czytywali dzieła autorów żydowskich (a także egipskich), uważając ich raczej za trochę takich barbarzyńców i mając w dużej pogardzie ich kulturę, w porównaniu z własną, to jednak między nimi a Żydami w Aleksandrii nie dochodziło do niesnasek.. Była widoczna zaś pewna forma wzajemnej współpracy, a nawet przenikania się kultur. Sporo Żydów przechodziło na hellenizm (głównie po to, aby ułatwić sobie drogę kariery) i choć z drugiej strony Grecy rzadko przyjmowali judaizm (chyba tylko na zasadzie ciekawostki religijnej, będącej uzupełnieniem ich panteonu), to między Grekami a Żydami w Aleksandrii nie dochodziło do konfliktów w tym okresie. Gorzej było z Egipcjanami, którzy traktowali Żydów jak zagrożenie dla własnej pozycji (tym bardziej że sami byli ludnością drugiej kategorii, gdyż dwór królewski i administracja wyższego szczebla, opanowane były albo przez Greków, albo też przez osoby greckojęzyczne). Czasami nawet dochodziło do pogromów Żydów przez Egipcjan, ale do poważniejszych walk w tym okresie jednak nie doszło (powstawały nawet utwory miłosne, mające w jakiś sposób doprowadzić do pojednania jednych i drugich, poprzez przykłady literackie, takie jak np.: "Józef i Asenet" - dzieło z końca III wieku p.n.e.).


 ZNISZCZENIE BIBLIOTEKI ALEKSANDRYJSKIEJ 
w 391 r.
(Po prawie 660 latach istnienia)



Zdarzali się jednak wśród Greków również pasjonaci kultury i historii żydowskiej i to nawet w najwyższych kręgach władzy. Takim pasjonatem był chociażby Ptolemeusz II Filadelf (ojciec Ptolemeusza III i dziad Ptolemeusza II). Zaraz po swym wstąpieniu na tron (283 r. p.n.e.), nakazał stworzyć dwie rzeczy - po pierwsze zbudować wielką bibliotekę w Aleksandrii, a po drugie ... przetłumaczyć na język grecki żydowski dzieła religijne. Stary Testament (Pięcioksiąg) miał zostać przetłumaczony na język grecki ok. 275 r. p.n.e. W tym też właśnie czasie najprawdopodobniej zakończono budowę Wielkiej Biblioteki, zaś król Ptolemeusz polecił jej pierwszemu kierownikowi - Demetriuszowi z Faleronu, zgromadzić w niej "wszystkie książki, jakie napisano na całym świecie" ("List do Filokratesa"). Otrzymał też na ten cel pokaźną sumę pieniędzy. Sprowadzał więc Demetriusz księgi z całego znanego mu świata, zapełniając nimi Bibliotekę aleksandryjską. Wśród tych dzieł znalazł się również żydowski Stary Testament (który notabene nie był jedynie wynikiem kulturalnych zapatrywań władcy, a miał - według mnie - znaczenie praktyczne. Mogło bowiem chodzić o zapoznanie się greckich urzędników z kulturą podbitego narodu, by dzięki temu łatwiej nim władać). W przeciągu kolejnych dziesięcioleci, Biblioteka wzbogaciła się o kolejne dzieła kultury żydowskiej, takie jak (powstałe w II wieku p.n.e.): "Wyjście z Egiptu" - Ezechiela, "Wyjaśnienia do pisma Mojżesza" - Arystobula (z ok. 170 r. p.n.e.). romans o Mojżeszu - Artapanosa, czy przywołany przeze mnie wcześniej - romans: "Józef i Asenet".


 ALEKSANDRIA
ŻYDZI ZAMIESZKIWALI GŁÓWNIE DZIELNICĘ "DELTA" CZYLI TERENY NA WSCHÓD OD WIDOCZNEJ PONIŻEJ DZIELNICY KRÓLEWSKIEJ

(INNYMI SŁOWY - "DELTA" MIEŚCIŁA SIĘ NAPRZECIW JEZIORA MAREOTIS) 



Należy też powiedzieć, że Żydzi w Aleksandrii oczywiście woleli trzymać z Grekami, czyli tymi, którzy rządzili, tym samym dążąc do zdobycia własnej przestrzeni decyzyjnej (przynajmniej co do własnych losów). Często tez utożsamiali się z hellenizmem i kulturą grecka (np. przyjmując greckie imiona, takie jak: Dionizos, Artemidoros, Apollonios, Arystobul, Onezymos, Glaukias, Nikanor, Hilarion, Demas, Filip, Nikomedes, Teodora, Arsinoe czy Elpis. Takie bowiem najczęściej greckie imiona, widnieją na żydowskich nagrobkach z II - I wieku p.n.e. Na jednym z nagrobków młodej, dwudziestoletniej żydowskiej dziewczyny z Aleksandrii z I wieku p.n.e. możemy przeczytać: "Płacz nade mną, przechodniu, dziewczyną już dojrzałą. Żyłam przedtem rozkosznie we wspaniałych komnatach . Miałam już przygotowaną całą wyprawę ślubną, lecz zmarłam przedwcześnie, zamiast łożnicy małżeńskiej czekał na mnie ten oto grób ponury. Gdy rozległ się stukot kołatek weselnych, obwieścił wszystkim, by moją śmierć opłakiwali. Niby różę w ogrodzie pełnym rosy nagle zabrał mnie Hades i odszedł. Przechodniu, żyłam lat dwadzieścia". Lub taki oto napis na innym grobie: "Przechodniu, jestem Jezus, syn Famejosa. Zstąpiłem do Hadesu mając lat 60. Opłakujcie wszyscy mnie, którym nagle odszedł w przepaść wieków, aby odtąd mieszkać w ciemności. Płacz i ty, Dozyteuszu! Powinieneś wylewać łzy najboleśniejsze nad grobem moim, boś ty moim dzieckiem (...) Wszyscy wokół opłakujcie Jezusa nieszczęsnego!". Te napisy grobowe najdobitniej świadczą za dość sporym zhellenizowaniem aleksandryjskich Żydów.

Mimo to nawet Żydzi niezhellenizowani i wciąż wyznający wiarę przodków, starali się przypodobać greckiej władzy (zapewne po to, aby w razie jakichś zamieszek czy pogromów ze strony Egipcjan, objęli ich ochroną). W Krokodylopolis przetrwał taki oto napis z III wieku p.n.e.: "Dla króla Ptolemeusza, syna Ptolemeusza i królowej Bereniki, jego siostry małżonki i ich dzieci, Żydzi z Krokodylopolis poświęcili ten dom modlitwy". Rzeczywiście, w Krokodylopolis ("Mieście Krokodyli"), też była duża, żydowska społeczność, choć istnieją zapisy, że Żydzi (którzy byli właścicielami domów z Krokodylopolis), chętnie wynajmowali je np. Egipcjanom (za odpowiednią opłatę), sami zaś przenosili się głównie do stolicy - Aleksandrii. Najwięcej Żydów mieszkało w aleksandryjskiej dzielnicy - Delta, gdzie była również wzniesiona Wielka Synagoga. O jej pięknie możemy przeczytać w Talmudzie (Sukka V, 1,55 a-b): "Kto nie widział podwójnego portyku w Aleksandrii, nie widział nigdy wspaniałości Izraela. Był to rodzaj wielkiej bazyliki z kolumnadami ustawionymi jedna przed drugą. Mogła ona pomieścić dwakroć tyle Hebrajczyków, ile wyszło ich z Egiptu. Było w niej siedemdziesiąt złotych stolców przybranych drogimi kamieniami i perłami dla siedemdziesięciu starszyzny, a każdy z nich przedstawiał wartość dwudziestu pięciu miriad złotych denarów. Pośrodku wznosiła się drewniana trybuna, na której stawał kantor. Gdy ktoś zabierał się do czytania Tory, nadzorujący machał płachtą materiału, a wierni odpowiadali "Amen". Do takiej to właśnie, szczęśliwej i majętnej diaspory żydowskiej w Aleksandrii, przybył po swej ucieczce z Jerozolimy (ok. 172 r. p.n.e.) syn arcykapłana Oniasza III - Oniasz.






CDN. 

poniedziałek, 21 listopada 2016

LEGENDY POLSKIE

WSPÓŁCZESNA, KOMICZNA SERIA

DAWNYCH POLSKICH LEGEND


Ciekawy projekt powstaje we współpracy reżysera Tomasza Bagińskiego i Grupy Allegro pt.: "Legendy Polskie". Jak na razie powstały cztery krótkie filmiki - "Twardowsky", "Operacja Bazyliszek", "Smok" i "Jaga" (najprawdopodobniej kolejne filmy z innymi polskimi legendami będą co jakiś czas dodawane), w każdym razie projekt ma być czymś, na kształt Kinowego Universum Marvela, a celem jest nakręcenie filmów pełnometrażowych. Poniżej prezentuję owe filmy, w wybranej przeze mnie kolejności:  


"TWARDOWSKY"


Stara legenda o krakowskim szlachcicu - panu Twardowskim (którego legenda została wykreowana na rzeczywistej postaci czarnoksiężnika króla Zygmunta II Augusta, który m.in.: miał przywołać ducha zmarłej, ukochanej żony króla, litewskiej szlachcianki - Barbary Radziwiłłówny, zmarłej w 1551 r. Istnieje również jeszcze starszy dokument z 1495 r. z Archiwum Diecezjalnego w Płocku, wspominający właśnie o czarnoksiężniku imieniem Twardowsky). A co na ten temat mówi legenda? Otóż polski szlachcic, nazwiskiem Twardowski, marzył o sławie i zaszczytach. Pragnął też poznać tajniki wiedzy tajemnej, po to aby wszystkich dokoła tym zadziwiać. Ponieważ był tak zdesperowany, postanowił aby to osiągnąć ... zaprzedać duszę diabłu. Jednocześnie zastrzegł, że diabeł przez rok, musi mu służyć i wykonywać wszelkie jego polecenia, a po zakończeniu owego rocznego terminu służby, mógł dostać duszę Twardowskiego. W cyrografie jednak było zapisane, że diabeł duszę Twardowskiego będzie mógł pozyskać tylko w jednym miejscu - w Rzymie. Zostało to tak zapisane po myśli Twardowskiego, który uważał że tym sposobem przechytrzy diabła, bowiem do Rzymu nigdy nie zamierzał się wybierać. 

Tak też mijały lata, a Pan Twardowski dokonywał cudów w rodzinnym Krakowie, unosił się ponad wierze najwyższych miejskich pałaców i kościołów, a gdy planował jakąś dłuższą podróż, dosiadał wielkiego koguta i na nim leciał w dalekie strony. Przez ten czas zbił ogromny majątek i zyskał wielkie poważanie współmieszkańców. Szybko zdobył też poważanie króla i dworu i stał się nadwornym magiem, szybko też zapomniał o zawartym cyrografie i swojej umowie z diabłem. Diabeł jednak o wszystkim pamiętał, również o nieszczęsnym zapisie o pozyskaniu duszy Twardowskiego jedynie w Rzymie. Twardowski sądził że tym zapisem przechytrzył diabła, ale pomylił się, nie docenił przebiegłości swego przeciwnika. I tak oto, gdy pewnej nocy Twardowski zasiedział się do nocy poza miastem, w drodze powrotnej wstąpił na spoczynek do przydrożnej karczmy. Będąc jednak zbyt zmęczonym nie dostrzegł jej nazwy, a brzmiała ona "Rzym". Gdy tylko przekroczył prób owej karczmy, ukazał mu się diabeł pod postacią właściciela owej karczmy. Nim Twardowski zdążył uciec, diabeł schwycił go mocno z poły płaszcza i pociągnął za sobą przez komin. W tej podróży do piekła, Twardowski gorąco modlił się do Maryi matki Jezusa, co spowodowało że diabeł go zgubił. Twardowski wylądował teraz na księżycu, skąd wedle legendy po dziś dzień spogląda na Ziemię i swój rodzinny Kraków, śmiejąc się że tak udało mu się oszukać diabła.

W Filmie Tomasza Bagińskiego Pan Twardowski (czy raczej Twardowsky), jest pokazany jako zaginiony miliarder i playboy, po którego diabeł wysyła swoją współpracowniczkę - Lucynkę.      


 MOŻNA WŁĄCZYĆ ENGLISH TRANSLATION"






"OPERACJA BAZYLISZEK"


To kolejny film, oparty na starej, polskiej legendzie o zamieszkałym w starych, nadwiślańskich ruinach stworze, zwanym Bazyliszkiem, który miał wykluwać się z jaja koguta raz na sto lat. Jego legenda jest następująca. W Warszawie, w czasach królewskich, żył sobie pewien płatnerz (wykonujący i naprawiający rycerskie zbroje), o imieniu - Marcin. Był dobrym rzemieślnikiem w swoim fachu, a to powodowało że miał wielu klientów i jego rodzina żyła dostatnio, szczególnie zaś uwielbiał swoje dzieci - Hankę i Maćka, które lubiły przyglądać się jak ich tato pracuje. Pewnego razu w mieście odbywał się jarmark, podczas którego dzieci Marcina spotkały swych przyjaciół i wraz z nimi postanowiły pobawić się gdzieś za miastem, na pobliskich łąkach. Ojciec zgodził się na to, ale jednocześnie zakazał dzieciom zbliżać się do starej ruiny, położonej za miastem, gdyż mówiło się w okolicy że jest ona nawiedzona. Dzieci oczywiście obiecały ojcu, że nie będą się tam zbliżać i pobiegły bawić się nad pobliską rzeczkę. Biegali po łące, bawili się i nawet nie zauważyli że zrobiło się ciemno, a oni zbytnio oddalili się od miasta. 

Postanowili gdzieś przenocować, i po intensywnych poszukiwaniach miejsca na nocleg, znaleźli stary, opuszczony dom (a raczej jego ruiny). Weszli do środka i krążąc po korytarzach, znaleźli się w jego piwnicach. Wszędzie było ciemno, więc dzieci szukały jakiegoś miejsca błądząc po omacku, aż wreszcie dostrzeżono za którymiś z drzwi, małe, kolorowe światełka. Pobiegły wiec w tamtym kierunku, aby bliżej się temu przyjrzeć, lecz gdy tylko otworzyły drzwi, ich oczom ukazała się koszmarna postać. Stwór, który się tam krył był przerażający, przypominał połączenie diabła z ... kogutem, miał bowiem czerwony, koguci grzebyk na pysku i wielki smoczy ogon, którym wymachiwał. Najgorsze były jednak jego oczy, które, gdy ktoś się w nie wpatrywał, zamieniały daną osobę w kamień. Tak właśnie stało się z dziećmi płatnerza Marcina i ich przyjaciółmi. 

Ponieważ noc już zapadła, a dzieci wciąż nie wracały, Marcin postanowił ich poszukać, a ponieważ domyślał się gdzie dzieci mogły zaginąć, tam właśnie się skierował - w stronę ruin opuszczonego domostwa. Obawiał się jednak tego, co będzie gdy spotka tam coś przerażającego, dlatego też postanowił wdziać na siebie jedną ze swoich wypolerowanych że można się było w nich przeglądać jak w lustrze - zbroi. Tak też uczynił i gdy tylko dotarł już do ruin, przeżegnał się, prosząc Boga o pomoc i ochronę, po czym wszedł do środka. Jego przerażenie spotęgowało mijane po drodze przerażone ludzkie posągi, które wyglądały jakby były żywcem zamknięte w kamieniu. Wreszcie dotarł do piwnic, gdzie przebywał Bazyliszek, uskoczył na bok przed jego ogonem, którym ten ostro wymachiwał i upadł na ziemię. Cały czas miał na sobie ową wypolerowaną niczym lustro zbroję własnej roboty (wraz z hełmem), co spowodowało że gdy tylko Bazyliszek zbliżył się do niego, sam ujrzał swe własne odbicie w zbroi i ... skamieniał (jest też alternatywna wersja z lustrem). W tym momencie wcześniej zmienione przez niego w kamień postaci, wraz z dziećmi płatnerza Marcina, ponownie wróciły do życia. Film oczywiście przedstawia to w nowy, współczesny sposób.  





"SMOK"


Film "Smok", odpowiada legendzie o Smoku Wawelskim, który w dawnych, słowiańskich czasach, miał kryć się w grocie pod krakowskim Wawelem. Według owej legendy, straszliwy smok, był karą zesłaną przez bogów na miasto, za morderstwo, jakiego dopuścił się syn słowiańskiego króla - Kraka I (panującego w latach 694-728) Lech, zwany Zabójcą. Legenda mówi że Lech zabił swego starszego brata - Kraka, jeszcze za życia ojca, natomiast przekazy historyczne twierdzą, że Krak II, wstąpił na tron i panował przez kolejne pięć lat do 733, gdy właśnie miał zostać zamordowany przez swego brata - Lecha V Zabójcę (panującego przez kolejne dwa lata do 735 r.). Smok więc był karą zesłaną przez słowiańskich bogów na ludzi, za występek księcia Lecha. Szerzył on spustoszenie wśród lokalnych mieszkańców, pożerając wszystko na swej drodze (głównie zaś owce i piękne niewiasty). Lokalni rycerze, którzy pragnęli ocalić królestwo od przekleństwa, ginęli jeden po drugim w smoczej paszczy. Król Krak zawezwał rycerstwo z całego świata, niewiele to jednak pomogło, kolejni rycerze ginęli w starciach z ową piekielną bestią. 

Ale tam, gdzie nie poradzili sobie wojowie, sukces odniósł zwykły szewczyk o imieniu Dratewka. Zabił on barana, wypchał go od środka siarką, zaszył i postawił u wylotu pieczary smoka. Gdy ten ujrzał barana, natychmiast go pożarł, co jednak uwolniło siarkę, zaszytą w jego ciele, co spowodowało że smok, pragnąc ugasić ogień w swym żołądku, podszedł do rzeki Wisły i zaczął pić. Pił tak długo aż wreszcie pękł. I w taki oto sposób szewczyk Dratewka stał się bohaterem całego królestwa, w nagrodę zaś król ofiarował mu swe królestwo i swą córkę - Wandę, za żonę. W rzeczywistości królewna Wanda wstąpiła na tron po tym, jak zbrodnia jej brata - Lecha Y Zabójcy, wyszła na jaw i gdy został on skazany na śmierć przez rozerwanie końmi. Panowała w latach 735-740, jako Wanda, królowa Amazonka, nigdy też nie wyszła za mąż, a ponieważ panowie królestwa chcieli ją na siłę wyswatać, postanowiła się zabić, skacząc na swym koniu w nurty Wisły. Tak skończyła się dynastia Kraków-Wandów i nastały dwudziestoletnie czasy anarchii wewnątrz-słowiańskiej, zwane "rządami dwunastu wojewodów". Film oczywiście znacznie odbiega od owej legendy.


  

 
TO TYLE
  

niedziela, 20 listopada 2016

NIESAMOWITE SZCZĘŚCIE KOMISSAROWA - Cz. I

BAJKA KTÓRA STAŁA SIĘ

RZECZYWISTOŚCIĄ 

JAK TO UBOGI CHŁOP 

STAŁ SIĘ SZLACHCICEM, 

ZYSKAŁ SŁAWĘ I FORTUNĘ




Historia którą teraz opowiem, mogłaby do pewnego stopnia uchodzić za bajkę dla dzieci, w której ubogi młody chłopak zyskuje względy władcy, stając się bardzo majętnym człowiekiem i na końcu poślubia córkę owego króla. Opowieść ta nie jest jednak bajką, wydarzyła się naprawdę, choć z małą korektą - ów biedny chłop nie poślubił córki monarchy, ale prócz tego wszystko pozostałe się zgadza - zyskał uznanie władcy, poważanie całego dworu (ba - całego państwa), z dnia na dzień stał się niezwykle majętnym człowiekiem i uzyskał oficjalnie tytuł szlachecki - zaś bale i przyjęcia, wydawane na jego cześć - nie miały końca, co (niestety) w konsekwencji doprowadziło owego człowieka najpierw do  alkoholizmu, a potem ... ale nie wyprzedzajmy faktów i wróćmy do początków owej historii. Najpierw zdefiniujmy ramy czasowe owego wydarzenia, narodowość bohatera oraz kraj, w którym wszystko się wydarzyło. Otóż rzecz dzieje się w ... Rosji, w XIX wieku (a konkretnie w roku 1866), naszym bohaterem zaś jest rosyjski chłop - Osip Komissarow, który kilka lat wcześniej przyjechał wraz z żoną do Petersburga ze swojej rodzinnej Kostromy.

Osip, jak już wspomniałem - był chłopem, a to oznacza, że jeszcze pięć lat przed swym szlacheckim wyniesieniem i ogromną fortuna, jaką uzyskał (która niestety w konsekwencji uderzyła mu do głowy), był zwykłym niewolnikiem, zwykłym pańszczyźnianym chłopem, którzy to w Rosji aż do 1861 r. wciąż mieli status ludności niewiele różniącej się od niewolników. Rosyjscy szlachcice i możnowładcy, mieli prawo zarówno fizycznie karać swoich chłopów (niejednokrotnie możni panowie sami wymierzali baty chłopu, który w czymś zawinił, lub też ... po prostu nie spodobał się panu), kupować, sprzedawać, przegrywać ich w karty (wraz z rodzinami). Mieli też prawo pierwszej nocy z nową żoną swego chłopa (zgodę na małżeństwo również wydawał właściciel danej posiadłości, na którego ziemi pracowali "jego chłopi" - czyli jego ruchoma własność, niczym nie różniąca się od statusu niewolników (co ciekawe, w tym samym czasie za Oceanem, w południowych stanach Stanów Zjednoczonych również istniało niewolnictwo, z tą jedynie różnicą, że tam niewolono ludność murzyńską, zaś w Rosji ludność białą - głównie słowiańską). 

Na moment chciałbym się tutaj zatrzymać nad systemem rosyjskich pańszczyźnianych haremów (o których kiedyś już w którymś z tematów wspomniałem, obiecując że wkrótce powrócę do tego tematu). Otóż jak zapewne można się domyślić, panowie danej ziemi i właściciele (dosłownie - właściciele) swoich chłopów, bardzo często organizowali własne, prywatne przydomowe haremy, złożone z najurodziwszych chłopek - córek a niekiedy żon swych poddanych, zwano je potocznie seralkami (od słowa seraj). Stawali się prawdziwymi lokalnymi sułtanami, zamykając w owych pomieszczeniach nawet i po kilkadziesiąt dziewcząt. Zresztą te i tak były niewielkie, rekordziści bowiem mieli i po kilkaset panien, jak np. wojewoda guberni kijowskiej - Viktor Straszynski, który miał w swym haremie ok. 500 dziewcząt (i co ciekawe, ponoć ze wszystkimi sypiał). Inny ziemianin (opisany przez Aleksandra Dubrowina, późniejszego prawicowego polityka do rosyjskiej Dumy i lidera: "Unii Narodu Rosyjskiego"), niejaki Koszkarew, miał w swym domu 70 kobiet, z czego (jak pisze Dubrowin): "Dziesięć lub dwanaście najpiękniejszych dziewcząt zajmowało prawię połowę jego domu, i przeznaczone były tylko do usług pana (...) niektóre z dziewcząt były też specjalnie wyznaczone dla gości - cesarskich urzędników". 




Inny bywalec domu Koszkarewa - Newerow, pisał zaś: "Ogólnie rzecz biorąc, dziewczyny były bardzo dobrze rozwinięte: były dobrze ubrane i otrzymywały - jako sługi pana - miesięczne wynagrodzenie i prezenty pieniężne na święta". Należy jednak od razu dodać, że stosunek jaki miał Koszkarew do swych dziewcząt, nie był powszechny, bowiem to od dobrej woli pana, zależało czy dziewczyny będą otrzymywały za swe "usługi" wynagrodzenie. Mogły przecież pracować za darmo - były (jako chłopki) jego własnością i (prócz pozbawienia ich życia, za co jednak były jedynie kary finansowe), mógł z nimi zrobić co mu się żywnie podobało. Na przykład w 1828 r. wybuchła wielka afera, której autorem stał się generał-porucznik (uczestnik wojny 1812 r.) Leo D. Izmaiłow. Stosował on bowiem aż taką przemoc wobec swych chłopów (i haremowych chłopek), że wielu z nich uciekało do sąsiednich miast, prosząc o pomoc i ocalenie życia. Sądy oczywiście prawie zawsze brały stronę szlachciców i możnych (tym bardziej że korupcja w Rosji była przeogromna), jednak w tym przypadku już po prostu nie dało się całej sprawy zamieść pod przysłowiowy dywan, afera (jak już wspomniałem), wybuchła w 1828 r. 

Dziewczyny miały być dzień i noc stłoczone i zamknięte w swoich pomieszczeniach pomieszczeń, nie wolno im było także otwierać okien (zresztą uniemożliwiały to grube kraty). W pokojach dziewcząt było tylko jedno małe okienko, przez które okoliczni chłopi (doskonale zdający sobie sprawę z przeznaczenia owego przybytku), co jakiś czas przychodzili, aby odwiedzić swe córki (dziewczęta miały kategoryczny zakaz kontaktowania się z kimkolwiek, również z członkami swych rodzin). Zresztą o rozmowie nie mogło być mowy, gdyby bowiem zostali złapani na tych "odwiedzinach", nie ominęła by ich kara chłosty (przy czym karano zarówno odwiedzających, jak i odwiedzaną dziewczynę). Dziewczęta mogły wyjść ze swej wieży tylko kilka dni w tygodniu, na krótki spacer (lub do łaźni), większość z nich miała ok. 16 lat i żadna nie przekraczała 30 roku życia (a były i takie, które miały po 12 lat). Gwałty i bicie były na porządku dziennym, często też Izmaiłow organizował dla swych gości grupowe orgie. Ale to co miał wyprawiać ów generał-porucznik, była znacznie bardziej odrażające. Ze swymi kobietami bowiem płodził córki, które (gdy osiągnęły wiek kilku lat) ... także lądowały w sypialni ojca. I to właśnie zarzut kazirodztwa i pedofilii, doprowadził do wybuchu całej tej afery. Zresztą dzieci zrodzone ze związków z haremowymi niewolnicami Izmaiłowa, mieszkały wraz z matkami i podobnie jak one były karane za najdrobniejsze przewinienia. 

Gdy cała prawa wyszła na jaw, generał Izmaiłow trafił do wiezienia, gdzie ponoć miał się rozchorować więc sąd ... zwolnił go do domu na czas wyzdrowienia. Gdy tylko powrócił do swego majątku, bardzo szybko okazało się, że zbiegłe nałożnice, ich rodziny i inne kobiety z jego haremu, które początkowo oskarżały Izmaiłowa o gwałty, przemoc, pedofilię i kazirodztwo, nagle ... zaczynają wycofywać oskarżenia, a niektóre z nich wręcz zaczęły się tłumaczyć że ... nigdy o nic nie oskarżały swego pana i dobroczyńcy. I tak oto wszystkie 10 dziewcząt i 6 chłopów odwołało swe oskarżenia. I tak oto generał-porucznik Leo D. Izmaiłow, został oczyszczony z wszelkich zarzutów i dożył spokojnej starości, jako bohater Wojny Ojczyźnianej 1812 r. z tym "korsykańskim diabłem", który odważył się najechać "Świętą Ruś". Takich przypadków w dziejach XIX wiecznej Rosji było jeszcze kilka, wracając jednak do tematu. 




Chłopi od początków dziejów Rosji, pełnili funkcje niewolnicze, nigdy nic nie znaczyli. Ich ciężkiego położenia, nie zmienił nawet fakt, że ogromne rzesze moskiewskiego chłopstwa, zaciągały się pod sztandary kniazia Dymitra Pożarskiego w latach 1611-1612, aby walczyć z ... polskimi interwentami (czyli innymi słowy z wojskami Rzeczypospolitej, które po zwycięstwie w bitwie pod Kłuszynem - 4 lipca 1610 r. zajęły Moskwę - 29 września 1610 r. Chorągwie hetmana Stanisława Żółkiewskiego, Aleksandra Gosiewskiego, Zborowskiego, Kazanowskiego i Wejhera - obsadziły całe miasto, od Kremla po Zjemljany Gorod i Zamoskworiecze (przedmieście Moskwy), zaś wokół miasta krążyły pułki husarskie Oszańskiego, Kotowskiego, Hreczynina i Chluski. 13 czerwca 1611 r. Polacy zdobyli inną wielką twierdze - Smoleńsk, zaś w lipcu tego roku Szwedzi zajęli Nowogród Wielki. Powstała możliwość rozbioru Rosji pomiędzy Rzeczpospolitą i Szwecję (co ciekawe, również król Anglii - Jakub I Stuart, zaproponował swój udział w tym rozbiorze, Anglicy chcieli przejąć jako swój protektorat - ziemie północne, daleko za terenami opanowanymi przez Polaków i Szwedów). Ale sytuacja się zmieniła. 




Pierwszy zbuntował się jeszcze w styczniu 1611 r. w Riazaniu, wojewoda Prokop Lapunow i namówił do tego również innych moskiewskich kniaziów z Włodzimierza, Niżnego Nowogrodu, Kazania, Szacka, Suzdala, Kaługi, Tuły i wielu innych miast na wschód i południe od Moskwy. Moskwa, po półtorarocznym oblężeniu (trwającym od marca 1611 do września 1612 r.), została odbita przez ruskie wojska pod wodzą kniazia Pożarskiego i kupca Kuźmy Minina. Co prawda nie zakończyło to wojny. W latach 1615-1616 Aleksander Lisowski na czele swych budzących przerażenie "Lisowczyków", dokonał tak dalekiego wypadu wgłąb państwa moskiewskiego, jakiego nigdy przed nim i nigdy po nim nie uczynił żaden wódz z Europy. Dotarł bowiem w swym "marszu" aż do Wołgi (daleko na wschód od Moskwy), wcześniej bijąc Moskali w bitwach pod Karaczewem i Orłem - gdzie pokonał samego Dymitra Pożarskiego, zdobył Peremyszl, Wiaźmę, Możajsk, Rżew, Kaszyn, Uglicz, już w 1616 r. ponownie rozbił Rosjan w bitwie pod Aleksinem i już przez nikogo nie niepokojony, powrócił z łupami w granice Rzeczypospolitej.




Potem, w roku 1617 r. z wielką wyprawą na Moskwę ruszył królewicz Władysław (syn króla Rzeczypospolitej - Zygmunta III) i choć zdobyto wiele twierdz, samej Moskwy zająć się nie udało i 3 stycznia 1619 r. zawarto rozejm w miejscowości Dywilino (nieopodal Ławry Troicko-Sergiuszowskiej), w wyniku którego Polacy rezygnowali z praw do moskiewskiego tronu, w zamian za co do Rzeczpospolitej przyłączano ogromne terytoria - ziemię smoleńską, czernichowską, siewierską, Siebież, Newel, Starodub i wiele innych miast i twierdz. Jednocześnie rosyjski car zrzekał się praw do tych ziem, a należy pamiętać, że rozejm w Dywilinie oznaczał tak rozległe granice na wschodzie (najrozleglejsze w dziejach Rzeczypospolitej), że spod Polanowa, Dymitrowa czy Białej, było zaledwie o "rzut kamieniem" do Moskwy. 




W tym samym mniej więcej czasie (1613 r.), zgromadzenie wolnych obywateli pięćdziesięciu miast rosyjskich, wybrało sobie nowego władcę, nowego cara. Został nim 16-letni chłopiec Michał Romanow. Sobór Ziemski roku 1613, nie zdecydował się jednak cokolwiek zmienić w położeniu pańszczyźnianych chłopów i to pomimo faktu, że chłopi gremialnie (głównie w obronie wiary prawosławnej), włączyli się w zdobycie Moskwy w 1612. Ich pozycja nie uległa żadnej zmianie. W 1649 r. syn i następca Michała - car Aleksy I, oddał chłopów w ręce lokalnych posiadaczy ziemskich i to właśnie od tego czasu pozycja chłopstwa w Rosji nie tylko że się nie polepszyła, ale wręcz znacznie pogorszyła, bowiem prywatni właściciele, dla których lokalni chłopi byli niewolnikami, zaczęli ich eksploatować ponad siły. Od tego też okresu datuje się powstawanie owych pańszczyźnianych haremów rosyjskiej szlachty i możnowładztwa.





CDN.

sobota, 19 listopada 2016

POLSKA DROGA MIĘDZY NIEMCAMI A ROSJĄ

ALBO STANIEMY SIĘ 

EUROPEJSKIM MOCARSTWEM, 

ALBO ZNÓW PRZESTANIEMY ISTNIEĆ!





Nie ma innej drogi, gdyż ta, którą kroczyła Polska od 1989 r. czyli droga powolnego uzależniania się od wpływów Berlina (i pośrednio również Brukseli), właśnie na naszych oczach dobiega końca, a ostatnie "sieroty" tego systemu (polityczno-ekonomicznego) zniewolenia, dają właśnie teraz o sobie znać. Kilka dni temu, pan były prezydent (świadomie użyłem takiego sformułowania), III Rzeczypospolitej - Lech Wałęsa (czyli po prostu ubecki kapuś o pseudonimie: "Bolek"), w programie "Kropka nad i" u Moniki Olejnik (pseudonim operacyjny: "Stokrotka"), stwierdził że minister obrony narodowej - Antoni Macierewicz: "Uprawia patriotyzm, którego uczyli nas dziadkowie, a nawet rodzice: "bić Niemca, bić Sowieta". A to jest inna epoka: teraz 'kochać Niemca, kochać Sowieta". Tak, czyli co? Czyli Macierewicz (i Kaczyński jak rozumiem, bo o nim też było sporo w tej rozmowie), po prostu nie nadąża, a może nie "zdanża" z epoką, w której obecnie przebywa "Bolek" Wałęsa? Nie zamierzam tutaj jakoś szczególnie zajmować się osobą pana byłego prezydenta, ten człowiek skutecznie ośmiesza się już od wielu lat, dlatego też nie nad osobą, a nad owymi wypowiedzianymi przezeń słowami, chciałbym się krótko pochylić.

Lechu ("Bolek") Wałęsa, najwidoczniej wciąż potrzebuje jakiegoś protektora, bez którego nie potrafi skutecznie funkcjonować w świecie. Najpierw na początku lat 70-tych to były polskie służby komunistyczne (u których otrzymał właśnie ów pseudonim "Bolek"), gdzie za pieniądze donosił na swoich kolegów ze Stoczni i był w tym tak aktywny i zdeterminowany, że gdy nie miał odpowiednich "kwitów", po prostu je sobie ... wymyślał, co spowodowało że Służba Bezpieczeństwa sama zerwała z nim współpracę, bowiem przestał być wiarygodny, a jedynie zaczął wyłudzać pieniądze. Potem (prawdopodobnie, gdyż dowodów na to żadnych nie posiadam, zresztą sądzę że nikt w Polsce takowych nie posiada, jeśli bowiem istnieją, to na pewno znajdują się w Moskwie), współpracował z KGB właśnie w czasie Strajku Solidarności w Stoczni Gdańskiej (powtarzam, nie ma na to żadnych dowodów, ale istnieją ku temu silne przesłanki i tylko dlatego o tym wspominam). Stąd być może bierze się właśnie jego zamiłowanie do Sowietów. A Niemcy?

Niemcy były prezydent też przecież bardzo kocha, szczególnie gdy kilka lat temu postulował ... przyłączenie Polski do Niemiec (na zasadzie zjednoczenia - zresztą nie ważne jak zwał, ważne za czym się opowiadał). Ktoś powie, tego człowieka nie warto słuchać, chyba jedynie dlatego, aby poprawić sobie humor, ale według mnie tu nie chodzi tylko o to, co mówi pan Wałęsa, jako "pan Wałęsa", on bowiem obraca się w pewnym środowisku, a ponieważ jest to człowiek prosty (nie ubliżając nikomu, jedynie definiując ów przypadek w osobie Lecha "Bolka" Wałęsy), potem po prostu powtarza to, co mu ktoś przy jakiejś tam okazji powiedział. Są to więc nie tyle słowa jego samego, a środowiska w jakim bryluje. A owe środowisko wszyscy znamy, to przecież politycy, samorządowcy, biznesmeni powiązani i sympatyzujący z Platformą Obywatelską, ludzie z dawnej Unii Wolności, a być może nawet (jeśli idzie o pana Wałęsę - wszystko jest możliwe), ludzie związani z SLD, czyli dawną komuną, która po transformacji ustrojowej lat 1989-1991 przefarbowała się na socjalistów.




Czyli zauważmy, według pana byłego prezydenta, kierunek "postępu" i "nowej epoki" jest prosty - należy: "Kochać Niemca, kochać Sowieta" i wtedy będzie w Polsce dobrze. Będą znów płynęły granty i suweniry z najróżniejszych niemieckich (i nie tylko) fundacyjek, typu Fundacja Adenauera, by "żyło się lepiej" - samozwańczej post-ubeckiej i skorumpowanej elicie? Im wystarczy aby: "było tak jak było" (jak stwierdziła to jakiś czas temu Agnieszka Holland), mają w głębokiej dupie naród, państwo i jakąkolwiek odpowiedzialność za przyszłość kraju przed kolejnymi pokoleniami, im wystarczy że do nich płyną publiczne pieniądze (czy to ze skarbu państwa, czy od Niemca, czy od Ruskiego -a kogo to obchodzi? Jak mawiali bowiem starożytni Rzymianie: "Pieniądz nie śmierdzi" - prawda?). Zauważcie jak bardzo się pogorszyło takim osobom związanym z poprzednią władzą (i publicznymi pieniędzmi ze skarbu państwa), jak pani Janda, która teraz żali się że nie otrzymuje milionów złotych na swój teatr, tylko jakieś drobne kilka tysięcy złotych. To przecież nie można żyć w takim kraju, to trzeba walczyć o demokrację, o rządy prawa i o to aby: "było tak jak było". 

A teraz inna sprawa, która mnie oburzyła i sprowokowała do napisania tego posta. Mianowicie w Świnoujściu rząd PiS chce wybudować w latach 2022-2027 potężny terminal przeładunkowy dla wielkich statków handlowych, który jeszcze bardziej może rozruszać polską gospodarkę i poważnie wzmocnić naszą pozycję nad Bałtykiem. No, co prawda taki terminal poważnie uderzy w niemieckie porty i tutaj już mamy ciekawą sytuację. Mianowicie rządzące Świnoujściem SLD, dąży do ... zablokowania tej budowy na drodze administracyjnej (szukają ku temu możliwości prawno-administracyjnych). I co z tego zapytamy? Ano to, że oto kolejny już raz w naszych dziejach daje o sobie znać i odkrywa się nasza rodzima piąta kolumna Berlina (Brukseli, Moskwy Waszyngtonu, tutaj można wpisać dowolną nazwę stolicy danego kraju). Pieniążki od niemieckich fundacyjek zrobiły swoje, sld-owcy są przeciwni takiej inwestycji, która doprowadziłaby do znacznie większego ekonomicznego rozwoju Polski. Jak inaczej nazwać takich ludzi, jak po prostu płatni zdrajcy, pachołki Niemiec (parafrazując słynne zdanie Moczulskiego o: "Płatnych zdrajcach, pachołkach Rosji").  

Ja nie widzę dziś innego wyjścia, jak po prostu złamanie oporu tych płatnych pacholąt. Należy konsekwentnie dążyć do rozbudowy ekonomicznego i militarnego wzmocnienia naszego kraju. Dziś bowiem: "Przed Polską stoi i leży wielkie pytanie - czy ma być państwem równorzędnym z wielkimi potęgami świata, czy ma być państwem małym, potrzebującym opieki możnych. Na to pytanie Polska jeszcze nie odpowiedziała. Ten egzamin z sił swoich jeszcze zdać musi. Czeka nas pod tym względem wielki wysiłek, na który my wszyscy, nowoczesne pokolenie, zdobyć się musimy, jeżeli chcemy zabezpieczyć następnym pokoleniom łatwe życie, jeżeli chcemy obrócić tak daleko koło historii, aby wielka Rzeczpospolita Polska była największą potęgą nie tylko wojenną, lecz także kulturalną na całym wschodzie (...) Własną samodzielność naród nasz musi zdobyć za wszelką cenę (...) Polska musi się sama rozwinąć, musi czym prędzej objawić niezmożoną chęć rozwoju. Inaczej stać się może igraszką losu (...) jestem głęboko przekonany, że lepiej jest narazić się na niebezpieczeństwa, które będziemy mogli zwalczyć, niż utrzymywać w nieskończoność stan rzeczy bezwzględnie zgubny" - czyż te słowa Marszałka Józefa Piłsudskiego z lat 20-tych i 30-tych, nie są szczególnie aktualne właśnie w "naszej epoce", o której mówi również pan Wałęsa? Uważam że jak najbardziej. 


UKRAINIEC WJEŻDŻA DO POLSKI I ... 
CZUJE SIĘ JAK W RAJU




Tym bardziej że nikt nam nigdy niczego nie da - NIGDY, ani Berlin, ani Moskwa, ani Waszyngton, ani Bruksela, nigdy, nikt! Berlin i Moskwa mają bowiem jeden cel, utrzymanie stanu "słabej Polski", w której rządzą posłuszne im elity, nie mówiąc już o Brukseli, gdzie rządzi lewactwo idące na sznurku pani Angeli "Makreli" Merkel. Natomiast Amerykanom zależy tylko na tym, aby Polska była na tyle silna, by nie została wchłonięta (czy raczej podzielona) pomiędzy Niemcy i Rosję - tylko tyle. Im nie zależy wcale na realnym wzmocnieniu potencjału militarnego Polski, gdyż koncepcja Międzymorza nie leży w interesie jankesów. Zauważcie że Waszyngton próbuje np. torpedować niezwykle korzystną ekonomicznie (przede wszystkim dla Polski), ideę Nowego Jedwabnego Szlaku, za który obcują Chińczycy. Bardzo się ciesze, że w tym kierunku nasza polityka idzie dwutorowo - Macierewicz ułagadza Amerykanów wizją zakupu ich śmigłowców bojowych i dąży do sprowadzenia amerykańskich wojsk, które pełniłyby rolę odstraszacza (ewentualnych) agresywnych kroków Putina w przyszłości, skierowanych przeciwko naszemu krajowi (i całej Europie Środkowo-Wschodniej), natomiast kancelaria prezydenta Rzeczypospolitej - Andrzeja Dudy, bardzo mocno dąży do ekonomicznego sojuszu z Chinami. Oto właśnie chodzi, liczy się tylko i wyłącznie interes Polski, nasze sojusze będą tak zawierane, aby przynieść nam maksymalną z tego powodu korzyść. 

Bo przecież już wiele straciliśmy, jak np. technologię niebieskiego lasera, opracowaną w Polsce przez Polaków, ale sprzedaną (prawdopodobnie do Chin). Jestem ciekaw jak rząd zamierza zabezpieczyć technologię grafenu - również polskiego wynalazku, który całkowicie zdominuje XXI a nawet XXII wiek (grafen - niezwykle giętki i wytrzymały materiał, z którego w przyszłości mogą być robione np. telewizory, komputery, laptopy i inne urządzenia, a które bardzo szybko będzie można zgiąć, złożyć i schować sobie do kieszeni). Jestem ciekaw jak polski rząd zamierza zadbać o to, aby ten polski wynalazek, przynosił w przyszłości korzyści naszemu krajowi, a nie jakimś obcym koncernom. Pożyjemy, zobaczymy, w każdym razie nie można tego odpuścić. Polska przyszłości, ma być potęgą europejska na miarę napoleońskiej Francji w najlepszych latach jej istnienia. I nasza w tym głowa, aby tak się właśnie stało, wcześniej jednak należy wytropić (często już sami się ujawniają) i zdyskredytować członków tzw.: "piątej kolumny" Berlina, Moskwy ... bez znaczenia. Przyszłość będzie należała do Polski i tylko Polska, tylko Warszawa się liczy.



 JEDEN Z NAJWIĘKSZYCH BARDÓW
CZASÓW KOMUNY i III RP
JAN PIETRZAK 
ZE SWOIM UTWOREM: "SZKOPY I KACAPY"
("Szkop" - to oczywiście pogardliwe określenie Niemca, zaś "Kacap" - Rosjanina, gdyby ktoś ewentualnie nie wiedział)


"W DZIECIĘCYCH WSPOMNIENIACH - GRUZÓW I POŻOGI,
WRACAJĄ POTWORY - ZŁOWROGIE NARODY.
ICH ZBRODNIE, ICH BREDNIE - ICH HITLER I STALIN,
SZKOPY I KACAPY - DZIECIŃSTWA KOSZMARY.

ref.: MOJA PIERWSZA LEKCJA POLSKIEJ GEOGRAFII,
TUTAJ WSCHÓD, TAM ZACHÓD - SZKOPY I KACAPY, 
DWA WRAŻE IMPERIA, POSTRACH EUROPY, 
ZŁOWIESZCZE, PONURE - KACAPY I SZKOPY.

DZIŚ NIBY SPOKÓJ, GRANICE SPOKOJNE,
ŻELAZNE KURTYNY A NIE ZIMNE WOJNY,
JUŻ NIKT NIE PAMIĘTA, A PRZECIEŻ NALEŻY,
BO WOJNY PROWADZĄ NIE TYLKO ŻOŁNIERZE.

NIE TYLKO CZOŁGAMI, BOMBAMI, RAKIETĄ,
DZIŚ POLSKĘ SZTURMUJĄ BAKI I MARKETY.
ICH MEDIA TU SZCZUJĄ, WIESZAJĄ I KŁAMIĄ,
ATAK PROPAGANDY JAK BOMBOWY NALOT.

ref.: POWTARZAMY LEKCJĘ POLSKIEJ GEOGRAFII,
TUTAJ WSCHÓD, TAM ZACHÓD - SZKOPY I KACAPY,
NIEZMIENNIE, CODZIENNIE SZARPIĄ, ATAKUJĄ,
I TAK OD STULECI, ZŁODZIEJE I ZBÓJE.

NIEZNOŚNE WATAHY, NAPASTLIWYCH DRANI,
 CO WCIĄŻ OD POKOLEŃ WALCZĄ Z SĄSIADAMI.
NAJBARDZIEJ ICH DRAŻNIĄ POLACY PRZEDZIWNI,
KOCHAJĄCY WOLNOŚĆ I NIEAGRESYWNI.

LOS TAKI NAM PRZYPADŁ, TAK SIĘ POROBIŁO,
BEZ BUNTÓW I POWSTAŃ - JUŻ BY NAS NIE BYŁO.
BÓG - HONOR - OJCZYZNA - WOLNOŚĆ - SOLIDARNOŚĆ,
TEGO NIKT NA ŚWIECIE NIE DAŁ NAM ZA DARMO.

ref.: POWTARZAMY LEKCJĘ POLSKIEJ GEOGRAFII,
TUTAJ WSCHÓD, TAM ZACHÓD - SZKOPY I KACAPY,
NIEZMIENNIE, CODZIENNIE SZARPIĄ, ATAKUJĄ,
I TAK OD STULECI, ZŁODZIEJE I ZBÓJE.
  
ref.: OTO PIERWSZA LEKCJA POLSKIEJ GEOGRAFII,
TUTAJ WSCHÓD, TAM ZACHÓD - SZKOPY I KACAPY, 
DWA WRAŻE IMPERIA, POSTRACH EUROPY, 
ZŁOWIESZCZE, PONURE - KACAPY I SZKOPY."