POD ROZWAGĘ POLITYKOM
CZYLI JAK NASI PRZODKOWIE
STWORZYLI
POTĘGĘ RZECZPOSPOLITEJ
I CAŁEGO MIĘDZYMORZA
KILKA SŁÓW WSTĘPU
Chciałbym móc napisać: "żyję już na tym świecie dość długo i myślałem że mnie nic już nie zdziwi" - ale niestety nie mogę, gdyż mój wiek mnie demaskuje, bowiem takie stwierdzenie byłoby wybitnie nieprawdziwe z mojej strony. Jednak muszę przyznać, naprawdę myślałem że niewiele rzeczy jest obecnie w stanie mnie zdziwić i co jakiś czas przekonuję się że jednak to nieprawda, że jednak niestety ten świat wciąż mnie zadziwia. Ostatnio zauważyłem ciekawą rzecz związaną z niedawnymi wybitnie nienawistnymi i głupimi wypowiedziami polityków Izraela (zarówno Netenjahu, Katza, Benetta oraz być może jeszcze kilku innych mniej znanych przedstawicieli tego bliskowschodniego państewka, zbudowanego przez polskich Żydów), nim jednak przejdę do puenty, od razu powiem że tak sobie pomyślałem że w ostatnim moim poście, (związanym z wybitnie oszczerczą wypowiedzią pani Mitchell i głupkowatymi słowami pana Pompeo), zareagowałem nazbyt emocjonalnie, a przez to nieco... śmiesznie. Teraz jednak, już na spokojnie analizując zarówno tamte wypowiedzi, jak i te, przytoczone przez panów Netenjahu, Katza i Benetta (których notabene nie ma sensu nawet powtarzać), muszę stwierdzić - emocje to bardzo zły i jednocześnie bardzo głupi doradca - zarówno w polityce jak i w życiu. Teraz widzę już wyraźnie że taki pan Katz i jemu podobni mogą już tylko... szczekać, bo nic innego im nie pozostało. Jako polityk został totalnie skompromitowany, chociaż tak naprawdę jest to rzecz drugo albo i nawet trzeciorzędna, nie mająca większego znaczenia. To co ma znaczenie i co rzeczywiście coraz bardziej mnie zadziwia, to... odwrócenie wektorów. Tak, chyba tak właśnie należy to nazwać, gdyż rzecz dotyczy czegoś, czego wiele osób nie jest w stanie (i przyznać się muszę że ja także dość długo należałem do tego grona) jeszcze sobie uświadomić. A mianowicie? Kochani - już teraz Polska wyrasta na prawdziwego europejskiego tygrysa i nie chodzi tutaj tylko o gospodarkę, ale głównie o coś, co można by nazwać geopolitycznym i geostrategicznym interesem.
Nie ulega bowiem żadnej wątpliwości że Izrael w polityce Stanów Zjednoczonych zajmuje dość poczesne miejsce (choć tak naprawdę z punktu widzenia geopolityki interes amerykański mógłby się obyć bez pomocy czy nawet obecności Izraela). W tym przypadku geopolityka odgrywa rolę drugorzędną i dominuje raczej coś, co można nazwać odniesieniem (lub tylko sentymentem?) kulturowo-religijnym (doniosłym np. dla ewangelików, lub ewangelików reformowanych), gdzie bardzo ważne jest odniesienie do Biblii i to zarówno Starego jak i Nowego Testamentu. Takim ludziom trudno jest sobie uświadomić, że Bóg opisany w Starym Testamencie nie jest tym samym Bogiem, o którym naucza Jezus Chrystus w Nowym Testamencie, że to są dwa, zupełnie inne (obce sobie) postacie. Chrześcijanin zatem (według mnie) nie powinien mówić że religia jaką wyznaje jest religią judeochrześcijańską, bo to jest tak, jakby do gotowanej zupy dodać cykuty i stwierdzić że to składnik, dzięki któremu danie nabierze smaku i aromatu. Nie znaczy to też oczywiście że Judaizm opierający się na wierze w boga zwanego Jahwe, nie jest religią - tylko swoistą sektą religijno-demoniczną - nie. Kult demonicznego bożka Jahwe, jest tam bowiem połączony z kultem Boga Stworzyciela o którym mówi Jezus i te postaci są ze sobą wymieszane do tego stopnia, że jeden nabiera cech drugiego i na odwrót. Dlatego też nie uważam aby Judaizm był religią demoniczną. Problem polega jednak na tym, że kult Boga Stworzyciela, Boga Miłosiernego - Stwórcy Życia jest w Judaizmie (szczególnie tym zreformowanym od czasów Nehemiasza i Ezdrasza) zastąpiony kultem bożka Jahwe, który wyznaczył swemu "Narodowi Wybranemu" pewne cele i oczekuje ich realizacji (jednym z nich jest np. krwawa ofiara dla Jahwe w postaci obrzezania). Oczywiście dziś Judaizm w samym Izraelu (jak również w żydowskiej diasporze na całym świecie) uległ zmarginalizowaniu i został zastąpiony przez nową, równie agresywną świecką religię w postaci holokaustianizmu i antysemityzmu (czyli stymulowania wystąpień antyżydowskich i ich nagłaśniania w celach propagandowo-nacjonalistycznych). Niestety, niewielu protestantów i ewangelików z USA jest w stanie dostrzec tę oczywistość i stąd bierze się owe amerykańskie wsparcie dla tego bliskowschodniego państewka.
Ale sytuacja (powoli, acz konsekwentnie) zaczyna się zmieniać. Izraelowi w Europie rośnie bardzo poważny konkurent, który zarówno w amerykańskiej polityce kolejnych dziesięcioleci, jak i szczególnie w amerykańskiej geopolityce zacznie odgrywać poczesne miejsce. Tym konkurentem jest właśnie Polska, jedyny kraj w Europie wystarczająco duży, ludny oraz posiadający szybko rozwijającą się gospodarkę (z tendencją wzrostową na kolejne lata), by stanowić realne zabezpieczenie dla amerykańskiej bytności w Europie. Do tej pory takim krajem były Niemcy. Ale po pierwsze, był to kraj pokonany w II Wojnie Światowej i przez kolejne dziesięciolecia tzw.: "Zimnej Wojny" realnie okupowany przez wojska amerykańskie, po drugie był to kraj od zawsze (a przynajmniej od I Wojny Światowej) Amerykanom wrogi. Zauważmy bowiem, Hitler zniszczył i ograbił całą Europę (postaram się wkrótce więcej o tym napisać), jednocześnie zapewniając Niemcom dobrobyt i wygodne życie. Prawdziwa katastrofa zaczęła się dla Niemiec realnie dopiero na przełomie 1944 i 1945 r. a szczególnie po zakończeniu wojny i klęsce III Rzeszy (która notabene nigdy nie podpisała kapitulacji. Kapitulacja którą podpisał 8 maja 1945 r. gen. Jodl, dotyczyła tylko... niemieckich sił zbrojnych, czyli Wehrmachtu, a nie niemieckiego państwa czyli Rzeszy Wielkoniemieckiej - jak oficjalnie brzmiała nazwa tego tworu). Po klęsce dla Niemców zaczęło się ciężkie życie pod okupacją, gdzie uzewnętrzniły się wszelkie możliwe patologie (prostytucja, szpiegostwo, donosicielstwo - szczególnie to ostatnie było powszechne, gdy Niemcy wzajemnie, z czystej zawiści na siebie donosili do władz amerykańskich, brytyjskich czy sowieckich. Ale podobnie było przecież podczas okupacji niemieckiej w Polsce czy we Francji. Taka już jest niestety ta nasza zawistna i zazdrosna ludzka natura.). Niemcy stały się więc krajem pokonanym, skompromitowanym (niewyobrażalną liczbą zbrodni i stworzeniem masowej polityki uśmiercania ludzi) oraz okupowanym - nie mieli więc zbyt wiele powodów by za to Amerykanów kochać. Przez lata pozostawali pod amerykańską dominacją i nie mieli w tym temacie nic do powiedzenia. Sytuacja zaczęła się zmieniać z końcem lat 80-tych.
Związek Sowiecki rozpadał się w oczach, poszczególne ludy buntowały się i specjaliści z Łubianki wpadli na pomysł jak by tu "zamienić siekierkę na kijek" - czyli obalić komunizm tak, aby jednocześnie pozostać przy władzy (a przynajmniej kontrolować wojsko w tym służby specjalne i oczywiście gospodarkę, stając się właścicielami nabywanych za bezcen firm i nieruchomości - dotąd będących własnością państwa). Wtedy to decydowały się losy Niemiec i ich ewentualnego zjednoczenia (Niemiec Wschodnich i Zachodnich). Premier Wielkiej Brytanii - Margaret Thatcher powiedziała wówczas iż: "tak bardzo kocham Niemcy, że życzę im żeby mieli nie dwa a dwadzieścia dwa państwa". Francja również była mocno sceptyczna co do zjednoczenia obu niemieckich państw. Przeważyło jednak stanowisko Kohla, który przekonywał że zjednoczenie nic nie zmieni w relacjach Republiki Federalnej z innymi państwami i że Niemcy nie zapomną swoich zbrodni z II Wojny Światowej (to też jest ciekawy temat, warty osobnego opisania). I zjednoczenie nastąpiło (1990 r.). Od początku w zasadzie wchłonięcia Wschodu przez Zachód (bo nie było to zjednoczenie, a po prostu aneksja NRD do RFN), Niemcy nawiązały bardzo ciepłe stosunki z nową "postkomunistyczną" (nazwijmy ją tak dla żartu) Rosją. I w ciągu kolejnych lat mocno zacieśnili te kontakty. A ponieważ zjednoczone i rozwinięte gospodarczo (w dużej mierze na zrabowanym podczas wojny majątku Żydów, Polaków i innych okupowanych narodów Europy) Niemcy, szybko urosły do pozycji ekonomicznego mocarstwa (będąc jednocześnie militarnym karłem), i pragnąc dalszego pogłębiania współpracy z Rosją. Obecność amerykańskich wojsk w ich kraju, a przez to dominacji amerykańskiej polityki, stała się przy tym dużą przeszkodą. Zaczęto więc promować koncepcję tzw.: "armii europejskiej" (tworzonej w ramach Unii Europejskiej), będącej realnie przeciwwagą zarówno dla NATO jak i (głównie) dla wojsk USA w Europie. Dziś Niemcy już oficjalnie (wraz z Moskwą) mówią że należy Amerykanów wywalić z Europy i stworzyć tu siły europejskie pod światłym dowództwem potomków dziarskich chłopców z Wehrmachtu.
Francja jest równie wroga Amerykanom co Niemcy (choć z innych powodów) i prócz Wielkiej Brytanii USA nie ma w Europie żadnego realnego sojusznika. A utrata przez nich Europy i wycofanie się stąd, wiąże się nieodłącznie nie tylko z utratą wszelkich wpływów politycznych, ale i ekonomicznych (co biorąc pod uwagę zbliżającą się wojnę handlową z Chinami nie wróży dobrze USA). Utrzymanie się w Europie jest kluczowe dla USA (podobnie jak utrzymanie wpływów w Azji) a jej utrata realnie sprowadzi Stany Zjednoczone do pozycji państwa drugo a może nawet i trzeciorzędnego w światowej ekonomii i światowej polityce. I Amerykanie wiedzą o tym dość dobrze, zdając sobie jednocześnie sprawę, że ich realną szansą na pozostanie w Europie (a co za tym idzie odgrywanie wciąż roli światowego mocarstwa), jest zawarcie sojuszu z... Polską. Nie ma innej drogi dla Waszyngtonu (i już oficjalnie mówią o tym amerykańscy politycy). Tak wiec konflikt z Polską i podgrzewanie tutaj jakichś antyamerykańskich nastrojów wyrosłych na bazie bezapelacyjnego poparcia Izraela (w sytuacji gdy Polska od dawna jest krajem wybitnie proamerykańskim, będąc jednocześnie pod tym względem swoistą wysepką na morzu europejskiej niechęci - a niekiedy nawet i nienawiści - do USA), nie tylko nie służy, ale wręcz torpeduje amerykańską geopolitykę Tak więc Kochani - Izrael i jego przedstawiciele, jeśli wciąż będą zachowywali się jak rozkapryszone dzieci, dostaną od USA po prostu prztyczka w nos, gdyż to właśnie pozycja naszego kraju wzrasta w polityce (a szczególnie w geopolityce) amerykańskiej, zaś pozycja Izraela stoi w miejscu - opierając się na dość płynnych podstawach (a zobaczycie że w kolejnych latach zacznie maleć, szczególnie że Izrael to już w ponad 40% kraj opanowany przez... Rosjan - rosyjskich Żydów, którzy nie tylko że nie mówią w jidisz, ale mają gdzieś te wszystkie żydowskie Jom Kipury, Rosz ha-Szany, Chanuki i Purimy i miast tego wolą sobie zaśpiewać: "Kalinka, Kalinka, Kalinka maja...").
Nie może wiec dziwić stanowisko Stanów Zjednoczonych w sprawie hucpy polityków izraelskich, którzy myślą że wszystko im wolno i że (jak było dotychczas) wszystko mogą powiedzieć bez żadnej konsekwencji. Tak nie jest, a przynajmniej tak już przestaje być i naród który słynie ze swojego racjonalizmu powinien w mig to pojąć. Powtarzam - pozycja Polski (a przy tym całego konspektu Międzymorza) w polityce USA będzie rosnąć z roku na rok i nic nie jest w stanie tego trendu zatrzymać (jedynie wojna, ale obecnie nikomu się to nie opłaca - może prócz Niemiec i Unii Europejskiej, ale akurat Niemcy realnie nie mają armii - bo to co mają, nie można nawet nazwać wojskiem - zaś Unia wciąż nie stworzyła swoich "europejskich sił zbrojnych" więc nie ma czym interweniować zbrojnie). Tak więc Kochani, jestem optymistą i uważam wręcz że strona Polska powinna przestać odpowiadać na te pyskówki jakichś tam bliżej niezidentyfikowanych person z izraelskiej strony. Spokój i opanowanie, nie wdawać się w pyskówki i próbować przemawiać z prawdą historyczną do ludzi zarówno pełnych nienawiści do Polski i Polaków (zauważcie jedną rzecz - w Izraelu obecnie wygrywa się wybory na nienawiści do Polaków, w Polsce przegrywa się wybory na nienawiści do Żydów. Mało tego, ktoś kto głosi w Polsce hasła antysemickie nie jest nawet na marginesie polityki, jest gdzieś w kloace i nikt go nie tratuje inaczej jak zwykłego oszołoma. W Izraelu na antypolonizmie buduje się polityczne kariery i tworzy fortuny), albo też jawnych ruskich politycznych trolli. Notabene, ostatnio pan Katz raczył stwierdzić że: "Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki", he-he-he, dobre, ale mam lepsze, skoro Polacy antysemityzm wyssali z mlekiem, to ja się zapytuję (widząc nieprawdopodobną wręcz skalę antypolonizmu w Izraelu i pokrewnych pewnych mu organizacji w USA), z jakim płynem ustrojowym ową antypolskość wyssali Żydzi?
W interesie Stanów Zjednoczonych jest więc pozostanie w Europie, a jedyną taką możliwość stwarza już tylko Polska - której położenie geopolityczne jest wprost wyśmienite, mogąc zablokować jakąkolwiek próbę ekonomicznego czy politycznego dealu rosyjsko-chińsko-niemiecko-francuskiego. Tak więc wzmocnienie samej Polski, jak również całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej i wyrwanie jej ze szponów Moskwy i Berlina, leży w interesie USA, natomiast w naszym interesie jest upodmiotowienie koncepcji Międzymorza, stworzenie realnych ku temu warunków i odbudowę dziedzictwa Rzeczpospolitan. To już się dzieje, choć może nie wszystko widać gołym okiem - ale wierzcie mi - DZIEJE SIĘ! (jednym z przejawów tej nowej polityki, będzie przyjazd prezydenta USA - Donalda Trumpa do Polski 1 września, w 80 rocznicę wybuchu II Wojny Światowej). Dlatego prócz zdziwienia jestem pełen optymizmu i mogę Was zapewnić, możemy spokojnie patrzeć w przyszłość (oczywiście będą podejmowane różne próby skłócenia nas z Amerykanami a Izrael może tu jeszcze sporo namieszać, nim tamtejsi politycy zorientują się że geopolityczna wajcha powoli zmienia swój kierunek, jeszcze tego nie dostrzegają, choć już powstaje tam pewna konsternacja związana z międzynarodową odpowiedzią na słowa tego Bałwana - przepraszam Baumana - raz jeszcze przepraszam - Katza 😋). Polska bowiem to wielka Rzecz, a do tego Pospolita, aby dała się opluwać takim moskiewskim obszczymurom jak Katz i jemu podobni. To tyle co chciałem napisać w tym temacie. Może jeszcze odniosę się na koniec do kwestii owych roszczeń z tytułu ustawy 447 i powiem tylko tyle - żadnych marzeń panowie, żadnych marzeń. Temat jest zamknięty. Powiem więcej - tego tematu nie było nigdy, tak jak powiedział premier Morawiecki. A ci, którzy próbują w jakiś sposób politycznie podgrzewać temat, po prostu działają wbrew geopolitycznym interesom polsko-amerykańskim i tyle w temacie. Żydzi w Izraelu muszą zrozumieć, że jeżeli cokolwiek chcą w przyszłości z Polską tworzyć, budować czy organizować, to najpierw muszą tu przyjść i... ładnie poprosić. A potem ładnie podziękować. Tylko tak można cokolwiek z nami załatwić.
Wydaje mi się że oni nie rozumieją że ataki na Polskę i Polaków są przeciwskuteczne (a może rozumieją, tylko chcą podgrzewać nastroje i tworzyć wydumany antysemityzm w kraju, gdzie tego antysemityzmu realnie nie ma - a jeśli gdzieś się jeszcze uchował, to tylko na jakichś antypodach życia społeczno-politycznego). Z Polakami nie sposób niczego załatwić, jeśli się będzie ich obrażać, a jeśli się będzie ich atakować, to niestety ale ten skłócony wewnętrznie naród potrafi w jednej chwili zamienić się we wściekłego wilka w ataku. Uczcie się historii moi drodzy, bo jest ona nauczycielką życia i przestańcie prowadzić politykę w interesie Moskwy (i Berlina), bo wierzcie mi - nie wyjdziecie na tym dobrze. To w zasadzie tyle, co chciałem napisać w temacie pana Katza i jemu podobnych matrioszek. Nie chce mi się więcej zajmować tą kwestią i dlatego postanowiłem że od dzisiejszego posta przestaję dodawać formułkę na temat aktu 447, która dotąd pojawiała się na końcu każdego tematu. Problem wymuszeń majątkowych w ramach aktu 447 realnie nas nie dotyczy, więc nie ma sensu się tym zajmować. Choć oczywiście należy informować, należy uczyć - Europejczyków, ale przede wszystkim Amerykanów, którzy nie mają zielonego pojęcia jak było naprawdę w czasie II Wojny Światowej i swoją wiedzę często czerpią z głupkowatych filmów, fałszujących historię (jak choćby z tego filmu o braciach Bielskich, który nosił zdaje się tytuł "Opór" z Danielem Craigiem w roli głównej. Bielscy to byli pospolici bandyci, którzy przyłączyli się do sowieckiej partyzantki i rabowali wsie zabijając ich mieszkańców - szczególnie okrutna była zbrodnia w Nalibokach z 8 maja 1943 r. w czasie której partyzantka sowiecka i współpracujący z nią żydowscy partyzanci - dokonali ludobójstwa na bezbronnych mieszkańcach wsi. Natomiast w filmie ci bandyci zostali pokazani jak bohaterowie). Należy pokazywać prawdę, docierać do ludzi, organizować zjazdy, spotkania, prelekcje, tworzyć filmy i gry o historii II Wojny Światowej - wielu byłoby tym naprawdę zainteresowanych. Bo jeśli umrą wszyscy pamiętający tamte czasy, to kto młodym pokoleniom opowie prawdę? Propagandowi reżyserzy, którzy bandytów zaczną przerabiać w bohaterów (i tworzyć czarnoskórych rycerzy w Europie w czasach średniowiecza?). A polska historia jest naprawdę niesamowita i gdyby na przykład Amerykanie mieli takie dzieje jak my - to nie musieliby wymyślać bohaterów typu Rambo, tylko mieliby realnych ludzi z krwi i kości, których bohaterstwo częstokroć przerastało nasze wyobrażenie. Dobrej nocy życzę.
TU JESZCZE ZABAWNY FILMIK
Z PUDZIANEM W ROLI GŁÓWNEJ