NAJDZIWNIEJSZE I (NIEKIEDY)
NAJBRUTALNIEJSZE PRZYPADKI
GWAŁTÓW W HISTORII
40 r.
GWAŁTY W CESARSKIM PAŁACU
Cz I
"USTAŁO WSPÓŁCZUCIE DLA LOSU LUDZKIEGO POD POTĘGĄ GROZY, A W MIARĘ JAK WZRASTAŁO OKRUCIEŃSTWO, OGRANICZAŁA SIĘ LITOŚĆ"
TACYT
TACYT
Człowiek, o którym teraz pragnę opowiedzieć, bez wątpienia zasługiwał na miano potwora w ludzkiej skórze, choć może bliższe prawdy byłoby po prostu określenie... szaleniec. Wielu było tyranów na cesarskim tronie w antycznym Rzymie (swoją drogą nie wiem dlaczego do tego grona dopisuje się Nerona, który bez wątpienia był cesarzem powszechnie kochanym przez lud, czego dowodem jest fakt pojawiania się po jego śmierci w różnych częściach Imperium, bardzo wielu "cudownie ocalonych" Neronów - gdyby było inaczej, to tamci uzurpatorzy nie ryzykowaliby własnego życia, podając się za kogoś powszechnie znienawidzonego), ale Kaligula (czyli Gajusz Juliusz Cezar), bez wątpienia był wyjątkowy. Urodził się 31 sierpnia 12 r. naszej ery, czyli jeszcze za rządów Augusta, swego pradziada. Ojcem małego Gajusza Kaliguli był Germanik (Gajusz Klaudiusz Druzus Cezar Germanik), matką zaś Agrypina Starsza (Wipsania Agrypina). Ojciec jego, był niezwykle popularnym żołnierzem i politykiem, był wręcz uważany w ostatnich latach rządów Augusta i na początku rządów Tyberiusza, za drugą osobę w państwie. Gdy na świat przyszedł Kaligula, Germanik miał 26 lat i przed sobą wspaniałe rozpoczynającą się karierę zarówno wojskową, jak i polityczną (wielu bowiem widziało w nim następcę Augusta). W 12 roku pełnił urząd konsula, miał już wówczas za sobą odniesione zwycięstwo (wraz z Tyberiuszem) w stłumieniu buntu Batów w Panonii (7-9 r.), oraz z powodzeniem walczył za Renem w Germanii, przeciwko plemionom Cherusków, Brukterów, Marsów i Chattów (11-12 r.), ponownie przywracając na tym terenie autorytet Rzymu, mocno nadszarpnięty po klęsce Warusa w bitwie w Lesie Teutoburskim (9 r.). W 13 roku, został przez Augusta ogłoszony głównym wodzem rzymskich sił nad Renem.
Matka Kaliguli zaś, była szanowaną rzymską matroną, wnuczką Augusta. Jej dom w Rzymie (ładna, ale dość skromna posiadłość na Palatynie), był miejsce w którym widać było wzajemną miłość i szacunek Agrypiny do Germanika i do dzieci. Dom był ponoć pełen zieleni, ale i tak gdy zaczynało się lato, opuszczano miasto i przenoszono się do nadmorskiego kurortu w Ancjum (bardzo popularnego wśród rzymskiej plutokracji), te upodobania Agrypina odziedziczyła jeszcze po matce Julii Starszej (córki Augusta). Do Ancjum uwielbiała też latem przyjeżdżać Liwia Druzylla (małżonka Augusta i babka Germanika), Cyceron opisał, że gdy jeszcze Liwia była żoną Tyberiusza Klaudiusza Nerona (ojca cesarza Tyberiusza), przyjaźniła się z żoną i córką Cycerona - Terencją i Tullią, z którymi wspólnie spędzała czas właśnie w Ancjum. W Ancjum też, na świat przyszedł Kaligula. W Ancjum czas miała powoli, można było uciec od wścibskich oczu, zabawić się, poświętować w gronie przyjaciół (a raczej przyjaciółek, jeśli idzie o kobiety). W Rzymie bowiem, kobiety, szczególnie te, z dobrych rodzin, musiały uważać na swoje słowa, trzymać się pewnej niepisanej etykiety, pewnego zachowania, musiały też ograniczyć spożycie alkoholu. W Ancjum mogły sobie pozwolić na więcej, choć oczywiście też nie było mowy o jakimkolwiek publicznym zgorszeniu. Jeżeli żona nie potrafiła odpowiednio zachować się przy stole, mąż mógł przydzielić jej podczas "babskich spotkań", męskiego "opiekuna" (najczęściej członka swojej rodziny), który miał pilnować co kobiety mówią i jak się zachowują. Życie Agrypiny i Germanika (jak to opisują historycy), oparte było jednak na wzajemnym zaufaniu i miłości.
On był politykiem, żołnierzem i oficerem, bardzo wpływowym człowiekiem, u którego wielu szukało protekcji. Nic więc dziwnego, że ich dom w Rzymie od wczesnych godzin (ok. 10 rano), pełen był właśnie takich ludzi, którzy przychodzili, aby poprosić Germanika o wsparcie we własnej sprawie, lub poskarżyć się na niesprawiedliwość, licząc na jego poparcie i wstawiennictwo. Ta procedura była dość powszechna w Rzymie i nazywała się salutatio, czyli poranna audiencja. O ile więc Germanik zajmował się przyjmowaniem tych ludzi i wysłuchiwaniem ich próśb i żalów, o tyle w tym samym czasie Agrypina, w innym pomieszczeniu przekazywała służbie codzienne obowiązki i nadzorowały prowadzenie domu przez niewolników (mogły też w tym czasie spotykać się z przyjaciółkami). Żony mogły też wyjechać do jednej ze swych posiadłości (zamożne rzymskie rodziny, utrzymywały po kilka willi, zaś szczególnie popularne tereny na spędzenie wiosny i lata, to były miejscowości Ancjum, Zatoka Neapolitańska, Jezioro Lukryńskie, Góry Albańskie i Sabińskie. Tam wypoczywano od zgiełku wielkiego miasta, często tez kobiety posiadały swoje własne, prywatne domy (nie mogły jednak dziedziczyć majątków, liczących powyżej 100 tys. asów - 4 asy to była jedna sestercja. Działo się tak już od 169 r. p.n.e. na mocy ustawy Lex Voconia). W 13 roku, gdy Germanik otrzymał nominację na wodza Armii Renu, cała rodzina musiała opuścić Rzym (choć pierwszy wyjechał sam Germanik, Agrypina z dziećmi - Klaudiuszem Neronem, Druzusem i Gajuszem Kaligulą, dotarła do niego trochę później. Na tę okazję listownie pożegnał się z nią jej dziadek, który uwielbiał z nią rozmawiać i korespondować - August, pisząc na zakończenie: "Żegnaj, moja Agrypino, i staraj się w zdrowiu zajechać do swego Germanika", był to jego ostatni już list, wysłany do wnuczki, zmarł kilka miesięcy później w Noli).
Sierpień i wrzesień 14 r. to nie były bezpieczne, ani przyjemne miesiące dla rodziny cesarskiej, szczególnie zaś tej, która przebywała nad Renem. 19 sierpnia zmarł cesarz Oktawian August w wieku prawie 76 lat. Przez 40 lat rządził całym Imperium Rzymskim, zaś przez 53 lata jego zachodnią częścią. Cezar lubił z nim dyskutować i publicznie zachwalał jego rozsądek i przenikliwość. Oktawian nie miał nawet 19 lat, gdy Cezar został zasztyletowany w senacie, choć w swym testamencie usynowił go i obdarzył własnym nazwiskiem (i majątkiem, oraz, co równie ważne poparciem swoich weteranów), Oktawian był bowiem stryjecznym wnukiem Cezara. Oktawian i Marek Antoniusz pokonali potem wspólnie zabójców Cezara - Brutusa i Kasjusza (42 r. p.n.e.) podzielili pomiędzy siebie Imperium (40 r. p.n.e.) i ostatecznie ponownie rzucili sobie do gardeł. Z tego konfliktu zwycięsko wyszedł Oktawian, pokonując pod Akcjum (31 r. p.n.e.) flotę Antoniusza i Kleopatry (nie wiadomo dlaczego Kleopatra opuściła pole bitwy, odpływając na swym okręcie, co spowodowało że Antoniusz porzucił wojsko i wyskoczył za nią za burtę. Potem przez całą drogę się do niej nie odzywał, siedząc na własne życzenie w jednym z pomieszczeń po ciemku i rozpamiętując własna hańbę. Ostatecznie on i Kleopatra przegrali, bo wojsko odwróciło się od wodza, który porzuca własne oddziały i pędzi za kobietą, choćby nawet była ona królową. Oktawian stał się więc niepodzielnym władcą, zdobywając Egipt (30 r. p.n.e.). Trzy lata później senat przyznał mu tytuł Augusta i odtąd już niepodzielnie przez 40 lat rządził będzie Imperium aż do swej śmierci.
Teraz jego następcą został syn Liwii Druzylli - Tyberiusz, choć stało się to zapewne wbrew woli samego Augusta (nie lubił on bowiem Tyberiusza), który swym następcą pod koniec życie pragnął uczynić swego wnuka (którego usynowił) Agrypę Postuma (Marek Juliusz Cezar Agrypa Postumus). Testament Augusta (złożony u westalek) zmieniła jednak Liwia, pragnąc aby władzę po mężu uzyskał jej syn, co było też równoznaczne z uśmierceniem Augusta (ponoć miał zostać zatruty owocem ze swego sadu, jako że August osobiście zrywał owoce prosto z drzewa, Liwia nie mając wyjścia nakazała oblać trucizną... wszystkie owoce w sadzie Augusta). Teraz, po śmierci Oktawiana Augusta, wojska stacjonujące nad Renem podniosły bunt przeciwko nowemu cezarowi. Sytuacja była bardzo niebezpieczna (sam Tacyt pisze tylko o "wściekłej rewolcie", lecz sytuacja była dużo, dużo gorsza), bowiem żołnierze byli zrozpaczeni. Przede wszystkim długą służbą wojskową oraz brakiem widocznych korzyści po przejściu na emeryturę (którą zresztą też trzeba było wybłagać). Żołnierze mieli do wyboru, albo służyć, praktycznie do śmierci w wojsku za marny żołd, albo, po uzyskanej emeryturze stać się żebrakiem (oficerowie skąpili bowiem pieniędzy dla żołnierzy, którzy opuszczali legiony). Do tego dochodziły ciągłe razy od centurionów za najdrobniejsze przewinienia, biegi w pełnym umundurowaniu i z taborami wśród upokorzeń i bluzgów, no i oczywiście ciągłe narażanie życia w walkach z atakującymi zza rzeki plemionami. Wreszcie wśród żołnierzy zaczął tlić się bunt.
Jak do niego doszło? Dokładnie nie wiadomo w którym legionie wybuchł on pierwszy, ale pewnego dnia, pod wpływem informacji o śmierci Augusta i nominacji Tyberiusza, żołnierze poczęli budować z kawałków darni prowizoryczny pagórek, symbolizujący trybunał, po czym uwolnili z więzień swoich towarzyszy (w tym skazanych na karę śmierci dezerterów) i atakują oficerów. Prefektów wyciągają z namiotów i każą im ubrać cały żołnierski ekwipunek, zmuszając do wielogodzinnych marszów aż do wyczerpania. Najbardziej okrutni centurioni, są biczowani aż nie wyzioną ducha, po czym ciała wyrzuca się na umocnienia, resztę upokarza się w inny sposób. Wojsko ma już dosyć poświęceń dla ojczyzny, niczego za to nie otrzymując w zamian. W Rzymie gwardia pretoriańska, stworzona przez Augusta, opływa w dostatki, choć nie musi obawiać się ataków i narażać swego życia, oni zaś dostają głodowy żołd i cały czas są poddawani nieustannym szykanom. Dosyć, już mają dosyć. Po rozprawieniu się z najbardziej okrutnymi oficerami, postanowili jakoś zakończyć bunt, ale tak, aby nie spotkała ich za to żadna kara. Obiecali więc Germanikowi, jako dowódcy Armii Renu, swoje poparcie przeciwko Tyberiuszowi w walce o władzę w Rzymie. Ten jednak zwlekał oficjalnie z podjęciem decyzji i jednocześnie wysłał swą żonę Agrypinę z Kaligulą i dzieci do obozu Trewirów, belgijskiego plemienia, aby zapewnić im bezpieczeństwo. Następnie odmówił podjęcia konfrontacji w walce o władzę ze swym stryjem. Wkrótce udało mu się też zaprowadzić spokój i dyscyplinę w oddziałach (nie obyło się jednak bez ofiar śmiertelnych w niektórych legionach), a z pomocą przyszło Germanikowi... zaćmienie słońca, które żołnierze odebrali jako zły znak (zapowiedż ich surowego ukarania). Germanik wprowadzając porządek w wojsku, jednocześnie wyprowadził żołnierzy przeciwko ludom za Renem, sądząc że najlepszą karą będzie zmycie hańby buntu w walce za Rzym.
Przez dwa kolejne lata (14-16) toczył Germanik ciężkie boje w Germanii, w wyniku których (wypływając z obozu Traiectum), podbił najpierw całą dzisiejszą Holandię (czyli kraj Fryzów), potem uderzył na Ampsiwarów. W 15 r. stoczył nad rzeką Amisa (północno-zachodnie Niemcy) bitwę z Cheruskami i Brukterami, mszcząc jednocześnie klęskę z Lasu Teutoburskiego i odbijając znaki legionowe Warusa. Potem pokonał te plemiona jeszcze w bitwach pod Idistaviso i Angrivarierwall. Dotarł w swej kampanii do porzuconego obozu rzymskiego na ziemiach Marsów, oraz udało mu się odnaleźć kości pomordowanych rzymskich żołnierzy, których po zwycięstwie Cheruskowie spalili żywcem w klatkach. Pochowano ich z honorami oraz wzniesiono pomniki swego zwycięstwa w samym środku puszczy, po czym powrócono za Ren. W efekcie tej kampanii udało się podporządkować znaczne tereny dawnej Germanii Magny i prawie odtworzyć tę utraconą prowincję, Tyberiusz jednak nakazał Germanikowi wracać do Rzymu, choć ten prosił cesarza w listach, aby dał mu jeszcze roku, a przywróci dawną prowincję, Tyberiusz jednak nie wyraził na to zgody. W początkach maja 17 r. cała rodzina powróciła więc do Rzymu (choć również i Agrypina wykazała się podczas tych walk nad Renem bohaterstwem, osobiście doglądała i opatrywała rannych żołnierzy, a gdy okazało się że jakaś grupka nieprzyjaciół zbliża się do rzeki, pospiesznie nakazała zerwać most na Renie, aby uniemożliwić im przejście. Jej zachowanie, było potem powodem do debaty publicznej w senacie, na temat zabierania ze sobą żon przez namiestników i dowódców wojskowych (21 r.). Przeciwnicy postulowali: "Płeć ta jest słaba i do trudów niezdatna, lecz także jeśli się jej swobodę zostawi, okrutna, ambitna i chciwa władzy; włóczą się między żołnierzami (...) niedawno pewna kobieta przewodniczyła ćwiczeniom kohort i manewrom legionów (...) One to, niegdyś (...) hamowane, rządzą teraz, kiedy im więzy rozluźniono, domami, sądami, już nawet armiami". Zwolennicy zaś zabierania ze sobą żon, podkreślali że jest to najlepsza możliwość aby żonę mieć cały czas na oku i kontrolować "słabość dane jej płci", mówiąc: "Pod osobistym nadzorem ostoi się czystość małżeństwa; a cóż będzie, jeśli w ciągu wielu lat, niby w jakimś rozwodzie, pamięć o nim się zatrze". Przekonali oni, że żony należy ze sobą zabierać, bowiem tylko wtedy poskromi się i będzie miało na oku wszystkie te kobiece słabości, a poza tym żona musi ciągle czuć władzę swego męża, nie da się jednak tego czynić na odległość. Te argument przeważyły i coraz częściej dowódcy i namiestnicy prowincji zabierali ze sobą własne żony (jak choćby namiestnik Judei Poncjusz Piłat w 26 r. zabierając ze sobą własną żonę Klaudię Prokulę).
Matka Kaliguli zaś, była szanowaną rzymską matroną, wnuczką Augusta. Jej dom w Rzymie (ładna, ale dość skromna posiadłość na Palatynie), był miejsce w którym widać było wzajemną miłość i szacunek Agrypiny do Germanika i do dzieci. Dom był ponoć pełen zieleni, ale i tak gdy zaczynało się lato, opuszczano miasto i przenoszono się do nadmorskiego kurortu w Ancjum (bardzo popularnego wśród rzymskiej plutokracji), te upodobania Agrypina odziedziczyła jeszcze po matce Julii Starszej (córki Augusta). Do Ancjum uwielbiała też latem przyjeżdżać Liwia Druzylla (małżonka Augusta i babka Germanika), Cyceron opisał, że gdy jeszcze Liwia była żoną Tyberiusza Klaudiusza Nerona (ojca cesarza Tyberiusza), przyjaźniła się z żoną i córką Cycerona - Terencją i Tullią, z którymi wspólnie spędzała czas właśnie w Ancjum. W Ancjum też, na świat przyszedł Kaligula. W Ancjum czas miała powoli, można było uciec od wścibskich oczu, zabawić się, poświętować w gronie przyjaciół (a raczej przyjaciółek, jeśli idzie o kobiety). W Rzymie bowiem, kobiety, szczególnie te, z dobrych rodzin, musiały uważać na swoje słowa, trzymać się pewnej niepisanej etykiety, pewnego zachowania, musiały też ograniczyć spożycie alkoholu. W Ancjum mogły sobie pozwolić na więcej, choć oczywiście też nie było mowy o jakimkolwiek publicznym zgorszeniu. Jeżeli żona nie potrafiła odpowiednio zachować się przy stole, mąż mógł przydzielić jej podczas "babskich spotkań", męskiego "opiekuna" (najczęściej członka swojej rodziny), który miał pilnować co kobiety mówią i jak się zachowują. Życie Agrypiny i Germanika (jak to opisują historycy), oparte było jednak na wzajemnym zaufaniu i miłości.
On był politykiem, żołnierzem i oficerem, bardzo wpływowym człowiekiem, u którego wielu szukało protekcji. Nic więc dziwnego, że ich dom w Rzymie od wczesnych godzin (ok. 10 rano), pełen był właśnie takich ludzi, którzy przychodzili, aby poprosić Germanika o wsparcie we własnej sprawie, lub poskarżyć się na niesprawiedliwość, licząc na jego poparcie i wstawiennictwo. Ta procedura była dość powszechna w Rzymie i nazywała się salutatio, czyli poranna audiencja. O ile więc Germanik zajmował się przyjmowaniem tych ludzi i wysłuchiwaniem ich próśb i żalów, o tyle w tym samym czasie Agrypina, w innym pomieszczeniu przekazywała służbie codzienne obowiązki i nadzorowały prowadzenie domu przez niewolników (mogły też w tym czasie spotykać się z przyjaciółkami). Żony mogły też wyjechać do jednej ze swych posiadłości (zamożne rzymskie rodziny, utrzymywały po kilka willi, zaś szczególnie popularne tereny na spędzenie wiosny i lata, to były miejscowości Ancjum, Zatoka Neapolitańska, Jezioro Lukryńskie, Góry Albańskie i Sabińskie. Tam wypoczywano od zgiełku wielkiego miasta, często tez kobiety posiadały swoje własne, prywatne domy (nie mogły jednak dziedziczyć majątków, liczących powyżej 100 tys. asów - 4 asy to była jedna sestercja. Działo się tak już od 169 r. p.n.e. na mocy ustawy Lex Voconia). W 13 roku, gdy Germanik otrzymał nominację na wodza Armii Renu, cała rodzina musiała opuścić Rzym (choć pierwszy wyjechał sam Germanik, Agrypina z dziećmi - Klaudiuszem Neronem, Druzusem i Gajuszem Kaligulą, dotarła do niego trochę później. Na tę okazję listownie pożegnał się z nią jej dziadek, który uwielbiał z nią rozmawiać i korespondować - August, pisząc na zakończenie: "Żegnaj, moja Agrypino, i staraj się w zdrowiu zajechać do swego Germanika", był to jego ostatni już list, wysłany do wnuczki, zmarł kilka miesięcy później w Noli).
Sierpień i wrzesień 14 r. to nie były bezpieczne, ani przyjemne miesiące dla rodziny cesarskiej, szczególnie zaś tej, która przebywała nad Renem. 19 sierpnia zmarł cesarz Oktawian August w wieku prawie 76 lat. Przez 40 lat rządził całym Imperium Rzymskim, zaś przez 53 lata jego zachodnią częścią. Cezar lubił z nim dyskutować i publicznie zachwalał jego rozsądek i przenikliwość. Oktawian nie miał nawet 19 lat, gdy Cezar został zasztyletowany w senacie, choć w swym testamencie usynowił go i obdarzył własnym nazwiskiem (i majątkiem, oraz, co równie ważne poparciem swoich weteranów), Oktawian był bowiem stryjecznym wnukiem Cezara. Oktawian i Marek Antoniusz pokonali potem wspólnie zabójców Cezara - Brutusa i Kasjusza (42 r. p.n.e.) podzielili pomiędzy siebie Imperium (40 r. p.n.e.) i ostatecznie ponownie rzucili sobie do gardeł. Z tego konfliktu zwycięsko wyszedł Oktawian, pokonując pod Akcjum (31 r. p.n.e.) flotę Antoniusza i Kleopatry (nie wiadomo dlaczego Kleopatra opuściła pole bitwy, odpływając na swym okręcie, co spowodowało że Antoniusz porzucił wojsko i wyskoczył za nią za burtę. Potem przez całą drogę się do niej nie odzywał, siedząc na własne życzenie w jednym z pomieszczeń po ciemku i rozpamiętując własna hańbę. Ostatecznie on i Kleopatra przegrali, bo wojsko odwróciło się od wodza, który porzuca własne oddziały i pędzi za kobietą, choćby nawet była ona królową. Oktawian stał się więc niepodzielnym władcą, zdobywając Egipt (30 r. p.n.e.). Trzy lata później senat przyznał mu tytuł Augusta i odtąd już niepodzielnie przez 40 lat rządził będzie Imperium aż do swej śmierci.
Teraz jego następcą został syn Liwii Druzylli - Tyberiusz, choć stało się to zapewne wbrew woli samego Augusta (nie lubił on bowiem Tyberiusza), który swym następcą pod koniec życie pragnął uczynić swego wnuka (którego usynowił) Agrypę Postuma (Marek Juliusz Cezar Agrypa Postumus). Testament Augusta (złożony u westalek) zmieniła jednak Liwia, pragnąc aby władzę po mężu uzyskał jej syn, co było też równoznaczne z uśmierceniem Augusta (ponoć miał zostać zatruty owocem ze swego sadu, jako że August osobiście zrywał owoce prosto z drzewa, Liwia nie mając wyjścia nakazała oblać trucizną... wszystkie owoce w sadzie Augusta). Teraz, po śmierci Oktawiana Augusta, wojska stacjonujące nad Renem podniosły bunt przeciwko nowemu cezarowi. Sytuacja była bardzo niebezpieczna (sam Tacyt pisze tylko o "wściekłej rewolcie", lecz sytuacja była dużo, dużo gorsza), bowiem żołnierze byli zrozpaczeni. Przede wszystkim długą służbą wojskową oraz brakiem widocznych korzyści po przejściu na emeryturę (którą zresztą też trzeba było wybłagać). Żołnierze mieli do wyboru, albo służyć, praktycznie do śmierci w wojsku za marny żołd, albo, po uzyskanej emeryturze stać się żebrakiem (oficerowie skąpili bowiem pieniędzy dla żołnierzy, którzy opuszczali legiony). Do tego dochodziły ciągłe razy od centurionów za najdrobniejsze przewinienia, biegi w pełnym umundurowaniu i z taborami wśród upokorzeń i bluzgów, no i oczywiście ciągłe narażanie życia w walkach z atakującymi zza rzeki plemionami. Wreszcie wśród żołnierzy zaczął tlić się bunt.
Jak do niego doszło? Dokładnie nie wiadomo w którym legionie wybuchł on pierwszy, ale pewnego dnia, pod wpływem informacji o śmierci Augusta i nominacji Tyberiusza, żołnierze poczęli budować z kawałków darni prowizoryczny pagórek, symbolizujący trybunał, po czym uwolnili z więzień swoich towarzyszy (w tym skazanych na karę śmierci dezerterów) i atakują oficerów. Prefektów wyciągają z namiotów i każą im ubrać cały żołnierski ekwipunek, zmuszając do wielogodzinnych marszów aż do wyczerpania. Najbardziej okrutni centurioni, są biczowani aż nie wyzioną ducha, po czym ciała wyrzuca się na umocnienia, resztę upokarza się w inny sposób. Wojsko ma już dosyć poświęceń dla ojczyzny, niczego za to nie otrzymując w zamian. W Rzymie gwardia pretoriańska, stworzona przez Augusta, opływa w dostatki, choć nie musi obawiać się ataków i narażać swego życia, oni zaś dostają głodowy żołd i cały czas są poddawani nieustannym szykanom. Dosyć, już mają dosyć. Po rozprawieniu się z najbardziej okrutnymi oficerami, postanowili jakoś zakończyć bunt, ale tak, aby nie spotkała ich za to żadna kara. Obiecali więc Germanikowi, jako dowódcy Armii Renu, swoje poparcie przeciwko Tyberiuszowi w walce o władzę w Rzymie. Ten jednak zwlekał oficjalnie z podjęciem decyzji i jednocześnie wysłał swą żonę Agrypinę z Kaligulą i dzieci do obozu Trewirów, belgijskiego plemienia, aby zapewnić im bezpieczeństwo. Następnie odmówił podjęcia konfrontacji w walce o władzę ze swym stryjem. Wkrótce udało mu się też zaprowadzić spokój i dyscyplinę w oddziałach (nie obyło się jednak bez ofiar śmiertelnych w niektórych legionach), a z pomocą przyszło Germanikowi... zaćmienie słońca, które żołnierze odebrali jako zły znak (zapowiedż ich surowego ukarania). Germanik wprowadzając porządek w wojsku, jednocześnie wyprowadził żołnierzy przeciwko ludom za Renem, sądząc że najlepszą karą będzie zmycie hańby buntu w walce za Rzym.
Przez dwa kolejne lata (14-16) toczył Germanik ciężkie boje w Germanii, w wyniku których (wypływając z obozu Traiectum), podbił najpierw całą dzisiejszą Holandię (czyli kraj Fryzów), potem uderzył na Ampsiwarów. W 15 r. stoczył nad rzeką Amisa (północno-zachodnie Niemcy) bitwę z Cheruskami i Brukterami, mszcząc jednocześnie klęskę z Lasu Teutoburskiego i odbijając znaki legionowe Warusa. Potem pokonał te plemiona jeszcze w bitwach pod Idistaviso i Angrivarierwall. Dotarł w swej kampanii do porzuconego obozu rzymskiego na ziemiach Marsów, oraz udało mu się odnaleźć kości pomordowanych rzymskich żołnierzy, których po zwycięstwie Cheruskowie spalili żywcem w klatkach. Pochowano ich z honorami oraz wzniesiono pomniki swego zwycięstwa w samym środku puszczy, po czym powrócono za Ren. W efekcie tej kampanii udało się podporządkować znaczne tereny dawnej Germanii Magny i prawie odtworzyć tę utraconą prowincję, Tyberiusz jednak nakazał Germanikowi wracać do Rzymu, choć ten prosił cesarza w listach, aby dał mu jeszcze roku, a przywróci dawną prowincję, Tyberiusz jednak nie wyraził na to zgody. W początkach maja 17 r. cała rodzina powróciła więc do Rzymu (choć również i Agrypina wykazała się podczas tych walk nad Renem bohaterstwem, osobiście doglądała i opatrywała rannych żołnierzy, a gdy okazało się że jakaś grupka nieprzyjaciół zbliża się do rzeki, pospiesznie nakazała zerwać most na Renie, aby uniemożliwić im przejście. Jej zachowanie, było potem powodem do debaty publicznej w senacie, na temat zabierania ze sobą żon przez namiestników i dowódców wojskowych (21 r.). Przeciwnicy postulowali: "Płeć ta jest słaba i do trudów niezdatna, lecz także jeśli się jej swobodę zostawi, okrutna, ambitna i chciwa władzy; włóczą się między żołnierzami (...) niedawno pewna kobieta przewodniczyła ćwiczeniom kohort i manewrom legionów (...) One to, niegdyś (...) hamowane, rządzą teraz, kiedy im więzy rozluźniono, domami, sądami, już nawet armiami". Zwolennicy zaś zabierania ze sobą żon, podkreślali że jest to najlepsza możliwość aby żonę mieć cały czas na oku i kontrolować "słabość dane jej płci", mówiąc: "Pod osobistym nadzorem ostoi się czystość małżeństwa; a cóż będzie, jeśli w ciągu wielu lat, niby w jakimś rozwodzie, pamięć o nim się zatrze". Przekonali oni, że żony należy ze sobą zabierać, bowiem tylko wtedy poskromi się i będzie miało na oku wszystkie te kobiece słabości, a poza tym żona musi ciągle czuć władzę swego męża, nie da się jednak tego czynić na odległość. Te argument przeważyły i coraz częściej dowódcy i namiestnicy prowincji zabierali ze sobą własne żony (jak choćby namiestnik Judei Poncjusz Piłat w 26 r. zabierając ze sobą własną żonę Klaudię Prokulę).
PS: MÓWIŁEM ŻE MARKSIŚCI Z UNII NIE SPOCZNĄ, PÓKI PONOWNIE NIE ZAATAKUJĄ I OCZERNIĄ POLSKI? W NASTĘPNYCH DNIACH BĘDZIEMY MIELI WYSYP KOLEJNYCH MARKSISTOWSKICH ATAKÓW. A REZOLUCJĘ JAKĄ PIĘKNĄ WYPOCILI - I NIECH MI KTOŚ POWIE, ŻE TO NIE JEST BANDA ZAKŁAMANYCH, MARKSISTOWSKICH SUKINSYNÓW?!
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz