Łączna liczba wyświetleń

sobota, 19 stycznia 2019

DOWCIPY - ANEGDOTY - CIEKAWOSTKI - Cz. I

"WIEM ŻE NIC NIE WIEM" 

JAK MAWIAŁ SOKRATES, 

CZYLI KILKA MAŁO ZNANYCH

CIEKAWOSTEK I WYPOWIEDZI

WYCIĄGNIĘTYCH Z GŁĘBI DZIEJÓW


W tym temacie - jak już wyżej wspomniałem - pragnę zaprezentować kilka mało znanych historycznych ciekawostek, które dziś albo całkowicie zostały zapomniane, albo po prostu nie są przytaczane. Dodatkowo okraszę je dowcipami i anegdotami także nieco już zapomnianymi. Tak więc aby nie przedłużać - do dzieła:


  


Iwan Pawłow (żyjący w latach 1849-1936), laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii z 1904 r., do końca życia był osobą głęboko religijną. Pewnego razu (już po rewolucji bolszewickiej) wychodząc z cerkwi został zatrzymany przez nawiedzonego młodego komunistę:
- Dziadku, co wy, wierzycie w Boga?!
- A wierzę, wierzę - powiedział Pawłow.
- Ciemnota. Tylko tuman wierzy w takie baśnie, dzisiejsza nauka wszystko tłumaczy - powiedział młody członek partii bolszewickiej.
- Nie każdy jest tak wykształcony, jak wy towarzyszu - odpowiedział Pawłow.


Na drugi dzień po urodzeniu się syna Napoleona Wielkiego (Napoleona Franciszka - zwanego "Orlątkiem" - urodzonego 20 marca 1811 r.), mianowanego przez ojca już w kołysce królem Rzymu - zjawiła się w pałacu cesarskim młoda kobieta. W rękach miała papier zaadresowany na imię niemowlęcia. Był to list wdowy po zabitym na polu walki żołnierzu francuskim, z prośbą do króla rzymskiego o emeryturę dla niej i jej pięciorga dzieci. Papier wręczono cesarzowi, któremu spodobał się bardzo oryginalny pomysł wdowy. W towarzystwie dygnitarzy podszedł do kołyski syna i odczytał prośbę. Niemowlę, rzecz jasna, milczało. Wówczas cesarz poczekawszy chwilę rzekł do obecnych:
- Kto milczy, ten się zgadza.
W ten sposób wdowie przyznano emeryturę.  


Gdy cynik Diogenes z Synopy zobaczył, że prowadzą zwycięzcę olimpiady, spytał go:
- Czy zwyciężony był gorszy od ciebie?
- Naturalnie, przecież przegrał! - odrzekł tamten.
- To z czego się cieszysz, jeśli pokonałeś gorszego od siebie? - zapytał filozof.


Karol Darwin został kiedyś zaproszony na elegancki obiad. Przy stole jego sąsiadką była piękna młoda dama.
- Panie Darwin - zwróciła się do niego - pan twierdzi, że człowiek pochodzi od małpy. Czy to mnie również dotyczy?
- Oczywiście - odpowiedział Darwin - Pani jednak nie pochodzi od zwykłej małpy, ale od czarującej.


"POCHODZENIE CZŁOWIEKA OD MAŁPY" ZABAWNIE ZOSTAŁO POKAZANE W STARYM FILMIE z 1977 r. pt: "WOLNA SOBOTA"

1:10 - "To pana zdaniem, od czego człowiek pochodzi?"
1:20 - "Jednym słowem? Od małpy!"
(...)
2:00 - "Znaczy się od małpy?"
"Co od małpy?"
"Człowiek"
"Ponad wszelką wątpliwość"
"Niby kogo ma pan na myśli?"
"Człowieka"
"Mnie też? (...) Może mi to pan powtórzyć jeszcze raz?"
"Proszę bardzo. Więc, pochodzi pan w prostej linii od małpy"
2:25 - "Żeby cię kobyła osrała, to ty mnie pierwszy raz na oczy widzisz i już mnie ubliżasz? (...) Ty mnie od małpy będziesz ubliżał, to ja ojca, matki nie mam?"
(...)
3:10 - "Panie Gawełek! Nie chcę pana martwić ale jednak od małpy pan pochodzi"
"Mówi się trudno. Panu wolno, bo pan jest urzędowa osoba"


 
 W czasie konfliktu między Północą a Południem (1861-1865) generał George McClellan był zagorzałym zwolennikiem "taktyki wyczekiwania", dlatego też nie kwapił się z energiczniejszymi działaniami przeciwko siłom Południa. Wtedy to otrzymał od prezydenta Lincolna list takiej treści:
- Drogi panie, jeżeli dotychczas nie potrzebuje pan swej armii, chciałbym ją od pana na pewien czas wypożyczyć. Przesyłam pozdrowienia. Abraham Lincoln.
Słowa Lincolna zdenerwowały McClellana, odpisał więc:
- Czy pan, panie prezydencie, ma mnie naprawdę za durnia?
Wkrótce generał otrzymał drugi list od Lincolna:
- Nie, nie mam, ale możliwe, że się mylę".


Giacomo Casanova (żył w latach 1725-1798) przebywając w Rosji, kupił od jednego z chłopów jego córkę, wiejską dziewczynę i uczynił z niej swoją kochankę. Dziewczyna jednak okazała się bardzo zazdrosna i gdy przenieśli się do Petersburga, urządzała mu karczemne awantury o każdą, napotkaną na ulicy damę. Rzucała też w niego ciężkimi przedmiotami, a nawet gryzła go i szczypała kiedy tylko nie przychodził na noc do domu (spędzając czas np. z aktoreczkami petersburskiego teatru). Zazdrość dziewczyny stała się prawdziwym utrapieniem dla Giacoma i trwało tak, póki nie znalazł na to skutecznego środka. Pewnego bowiem razu, gdy dziewczyna urządziła mu kolejną awanturę, nie wytrzymał, wyjął zakupiony koński bicz i zaczął nim okładać dziewczynę po całym ciele. Efektem była... całkowita jej odmiana, Casanova stwierdził, iż po każdym pobiciu stawała się ona niczym jedwab: "miękka, delikatna i czuła". Casanova tak to ostatecznie spuentował: "Rosjanie nie mogą żyć bez lania".


Inspektor celny Wolnego Miasta Gdańska (istniejącego w latach 1920-1939) Artur Tarnawiecki opowiedział kiedyś o spotkaniu delegacji II Rzeczpospolitej Polski z delegacją Wolnego Miasta Gdańska: "W skład polskiej delegacji wchodził premier Bartel, minister komunikacji inżynier Kuehn, komisarz generalny Rzeczpospolitej Polski w Gdańsku doktor Strasburger, odpowiedzialny pracownik Komisariatu doktor Weyers oraz korespondent Polskiej Agencji Telegraficznej redaktor Sonnenburg. Stronę gdańską natomiast reprezentowali Niemcy: wiceprezydent Senatu Wierciński, senator spraw wewnętrznych Arczyński, senator do spraw handlu Jewelowsky, kierownik biura prasowego w Senacie Lubiansky, i przedstawiciel prezydium Policji Pokrzywiński.


W 130 r. p.n.e. królowa Egiptu - Kleopatra II, uroczyście obchodziła w Aleksandrii swoje 55 (lub 54) urodziny. Królowa siedziała w rozkosznych szatach na tronie z kości słoniowej, z koronami Górnego (białą) i Dolnego Egiptu (czerwoną) na głowie, oraz z wysuniętą królewską złotą żmiją - była uśmiechnięta i zadowolona. Właśnie na ołtarzach zostały złożone ofiarne zwierzęta, odśpiewane modlitewne hymny na cześć Izydy i Ozyrysa. Królowa otrzymała też od swoich poddanych bogate dary, co chwila wchodzą dostojnicy, którzy padają na twarz, składają jej hołd, ofiarowują prezenty i cofając się tyłem odchodzą. W pewnym momencie eunuchowie wnoszą dużą, bogato inkrustowaną drogimi kamieniami skrzynię. Skrzynia ta jest prezentem od jej brata i jednocześnie męża - Ptolemeusza VIII zwanego Fyskonem (Grubasem). Fyskon od roku przebywał na wygnaniu na Cyprze, dokąd wypędziła go zazdrosna o władzę siostra/żona. Teraz jednak przysyła jej prezent z okazji urodzin? Czyżby zrozumiał swój błąd i pragnie zawrzeć ponowne przymierze? Takie myśli zapewne musiały trapić Kleopatrę II, nim rozkazała otworzyć ową skrzynię. Jednak gdy odsunięto wieko, królowa w przerażeniu cofnęła się. W skrzyni bowiem w kałuży krwi leżał rozczłonkowany na kawałki jej syn, ok. piętnastoletni Ptolemeusz Memfites - którego ojcem był właśnie Fyskon. Tak oto Ptolemeusz VIII wysłał swej siostrze w prezencie urodzinowym zwłoki ich syna, a wkrótce potem najechał Egipt i zdobył Aleksandrię, krwawo mszcząc się na jej mieszkańcach za popieranie Kleopatry. 


Do generała Ludendorffa (sławnego chociażby z niedawnego filmu o Wonder Woman), zgłosił się w pierwszych miesiącach I Wojny Światowej, żołnierz pochodzenia polskiego, prosząc władze wojskowe o zapomogę dla rodziny, która na skutek powołania go do wojska znalazła się bez środków do życia. Ludendorff odmówił, nie chcąc stwarzać żadnych precedensów, ale obiecał żołnierzowi, że jeżeli wykaże się męstwem w walkach, to po wojnie wypłaci mu z własnej kieszeni 200 marek. Obietnica była właściwie bez ryzyka, bo ów żołnierz nie tylko musiałby odznaczyć się, lecz także jeszcze w dodatku przeżyć wojnę, co było razem dość mało prawdopodobne. Jakież więc było jego zdumienie, gdy po wojnie ów żołnierz stawił się u niego po odbiór obiecanej nagrody. Generał skontaktował się z kolegami z byłego Sztabu Generalnego i ku swemu zdziwieniu dowiedział się, że ów żołnierz rzeczywiście wykazał się bezprzykładnym męstwem, zdobywając nawet w ogniu walk sztandar rosyjski. Wypłacił obiecane pieniądze i z ciekawości zapytał, jakimże to sposobem udało mu się zdobyć na polu walki sztandar nieprzyjacielski. Żołnierz czując już w kieszeni ciężar nagrody, odpowiedział:
- To nic prostszego, panie generale. Przeszedłem przez linię frontu i cóż widzę? Rosyjskim chorążym jest mój kuzyn z Rohatyna. To ja z nim po naszemu pogadałem i on mi w czasie natarcia oddał ten sztandar. A ja mu obiecałem połowę nagrody, którą mi pan generał wypłaci. Pan mi nie wierzy? To ja go zaraz mogę zawołać! On już tu czeka na schodach...





 Anatolij Demidow, rosyjski arystokrata, ożeniony z Włoszką Matyldą, miał zwyczaj okrutnie bić batem swoją żonę po plecach i pośladkach. Często bił ją np. przed udaniem się na przyjęcie, wówczas pozostawiał ją samą w domu, a sam udawał się na bal do cara Mikołaja I (panował w latach 1825-1855). Pewnego razu, gdy swym zwyczajem wychłostał żonę i odjechał w karecie na carski bal, Matylda przykryła okrwawione plecy szalem, wynajęła dorożkarza i pojechała również do Pałacu Zimowego. Tam, nie zwracając uwagi na pozieleniałego z wściekłości męża, rzuciła się przed carem na kolana i zrywając szal z ramion pokazała swe okaleczone plecy. 
- Kto pani to zrobił - zapytał car Mikołaj I.
Matylda palcem wskazała na męża i zaczęła błagać cara, żeby zezwolił jej wziąć z nim rozwód. Car się zgodził. Demidow odtąd musiał wypłacać żonie słone alimenty, a ona wyprowadziła się do Paryża, gdzie zaczęła błyszczeć na tamtejszych salonach z prawie gładkimi plecami, lekko tylko zeszpeconymi szramami od dawnych razów męża. 


Pewnego razu do gabinetu znanego rosyjskiego chemika Mikołaja Beketowa wbiegł służący i zawołał:
- Mikołaju Mikołajewiczu! W bibliotece są złodzieje!
Profesor oderwał się od obliczeń i spokojnie zapytał:
- A co czytają?


Jałta. Wielka trójka siedzi na tarasie krymskiej daczy Stalina i chwali się swoimi papierośnicami. Roosevelt wyciąga swoją, piękną, ze srebra, pokazuje wygrawerowany napis: "Prezydentowi Rooseveltowi Naród". Następny w kolejności - Churchill pokazuje swoją, piękną, złotą z napisem: "Premierowi Churchillowi - Król i Królowa". Teraz kolej na Stalina. Niechętnie wyciąga swoją  - piękną, złota papierośnicę, inkrustowaną kamieniami szlachetnymi, wspaniała robota najlepszych jubilerów, a na niej wygrawerowany napis: "Potockiemu - Radziwiłł".


Anna Elżbieta Potocka - matka niesławnego w naszych dziejach zdrajcy - Stanisława Szczęsnego Potockiego (żyjącego w latach 1751-1805), targowiczanina z 1792 r., lubiła osobiście karać swoje służące i pańszczyźniane dziewki. Wręcz można powiedzieć że sprawiało jej przyjemność, gdy kazała dziewczynom pochylić się opierając o stół lub krzesło, zadzierała do góry spódnice i osobiście wymierzała im rózgi na ich gołe pośladki.


 


Zdarzyło się że Arystyp z Cyreny (żyjący w latach 435-356 p.n.e.), płynął niegdyś do Koryntu i na morzu rozszalała się burza. Ktoś z podróżnych, widząc jego zdenerwowanie, zauważył:
- My, zwyczajni ludzie, nie boimy się, a wy, filozofowie, tchórzycie.
- to dlatego - odpowiedział Arystyp - że nie jest równa wartość życia, o które walczymy.


- Na wojnie wielkie wydarzenia bywają wynikiem błahych przyczyn - jak mawiał Juliusz Cezar.


Angielskiego filozofa Bertranda Russela zapytano kiedyś, czy gotów byłby umrzeć za swoje przekonania. Pomyślawszy chwilę, uczony odparł: 
- Oczywiście, że nie! Mogę się w końcu mylić. 


- Bóg jest szczególnie przezorny wobec głupców, pijaków i Stanów Zjednoczonych Ameryki - jak stwierdził niegdyś pierwszy kanclerz zjednoczonych Niemiec - Otto von Bismarck.


Król Wielkiej Brytanii Edward VII (panujący w latach 1901-1910), znany był z niechęci do dworskiej etykiety. Podróżując incognito przez Szkocję, zatrzymał się pewnego razu w małym hoteliku. Rano właściciel przyniósł do pokoju gorącą wodę i zastał króla przy goleniu. Zapytał:
- Pana twarz jest mi znajoma. Czy pan czasem nie pozostaje w służbie króla?
- Owszem. Golę Jego Królewską Mość - odparł król. 


Polski generał Dezydery Chłapowski pisał w swych pamiętnikach, że kiedyś, jeszcze jako adiutant cesarza Napoleona Wielkiego, meldował mu coś na polu bitwy i uchylił kapelusza. Po chwili pocisk wyrwał mu ten kapelusz z ręki. Napoleon uśmiechnął się i powiedział:
- Dobrze, że pan nie jest wyższy, prawda?





Podczas Rewolucji Francuskiej w 1792 r. otwarto w Paryżu dziwny, kobiecy klub. Dziwny był dlatego, iż był to klub flagellantek, który dodatkowo cieszył się dużym powodzeniem. Trudno się dziwić, skoro tamtejsze kobiety praktykowały niekonwencjonalny tryb życia. A mianowicie owe panie wysłuchawszy najpierw teoretycznych prelekcji na temat flagellacji, wygłaszanych przez "starsze siostry", udają się na modlitwę, po której zakończeniu następują zajęcia praktyczne. Oto sześć obnażonych od pasa w dół kobiet, chłoszcze rózgami sześć innych, obnażonych całkowicie i pochylonych na specjalnych kozłach. Zaczynają je bić, zwracając szczególną uwagę na pośladki i plecy, które szybko pokrywają się krwawymi pasami. Obok stoi nauczycielka i nadzoruje całą tę chłostę. Czy można się więc dziwić, że w dobie spadających na gilotynie głów, cześć mieszkańców Paryża urozmaicało sobie resztki życia, takimi właśnie przedstawieniami?          


 
TO TYLE W CZĘŚCI PIERWSZEJ


ACT 447 IS NOT APPLICABLE 

AND NEVER WILL APPLY TO POLAND



 CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz