Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 17 marca 2019

REFORMY AUGUSTA - Cz. III

CZYLI JAK ZMIENIAŁA SIĘ

RZYMSKA REPUBLIKA

U PROGU NARODZIN

JEZUSA Z NAZARETU




 DIONIZOS I IZYDA

Cz. II

 



 "W SERCU TA RADA WYDAŁA SIĘ JEJ NAJLEPSZA: PIĘKNIE SIĘ PRZYGOTOWAĆ I PÓJŚĆ NA IDĘ"

FRAGMENT XIV PIEŚNI "ILIADY" HOMERA pt.: "ZEUS OSZUKANY", KTÓRĄ MIAŁ ZACYTOWAĆ KRÓLOWEJ KLEOPATRZE RZYMSKI WYSŁANNIK ANTONIUSZA - KWINTUS DELIUSZ, JAKO RADĘ JAK POWINNA POSTĘPOWAĆ Z ANTONIUSZEM


 "Pójść na Idę" - cóż to oznacza? Oczywiście ci, którzy czytali Iliadę dobrze wiedzą, a tym, którzy zapomnieli przypomnę - "pójść na Idę" oznacza po prostu - wzbudzić w mężczyźnie pożądanie (tak właśnie miała postąpić bogini Hera, która nie mogąc w inny sposób wpłynąć na swego boskiego małżonka - Zeusa, postanowiła go uwieść. Wykąpała się więc i namaściła ambrozyjską oliwką, przywdziała piękną suknię, w uszy wplotła długie kolczyki po czym udała się na górę Idę i tam uwiodła i oddała się mężowi, zmuszając go jednocześnie swym seksapilem do poniechania pomocy oblężonej Troi, co potem poskutkowało jej zdobyciem i spaleniem przez Greków). Tak więc Deliusz radził królowej Kleopatrze aby postąpiła podobnie jak wspomniana bogini i przybyła do Antoniusza nie tyle jako błagalnica, ale właśnie jako królowa pożądania, co spowoduje że to on stanie się jej niewolnikiem. Kleopatra postanowiła że jej przyjazd do Tarsu (gdzie Antoniusz wyznaczył miejsce spotkania), będzie olśniewający, nie tyle nawet na miarę królowej Egiptu, ale wręcz miarę władczyni świata - którą sama się widziała jeszcze kilka lat wcześniej (gdy planowała małżeństwo z Cezarem i ustanowienie wspólnej egipsko-rzymskiej dynastii, mającej władać światem. Notabene Cezar zamyślał przeprowadzić przed senatem ustawę, dającą mu prawo do poślubienia Kleopatry bez... konieczności rozwiedzenia się z Kalpurnią, czyli innymi słowy na wprowadzenie zasady wielożeństwa panującego władcy tylko i wyłącznie w celu płodzenia następców dla nowej dynastii). 

Kleopatra czuła się powołaną do władania nie tylko Egiptem, ale co najmniej znaczną częścią krain i miast Morza Śródziemnego. Była więc bardzo ambitna i teraz zapewne rozważała czy jej podróż do Tarsu będzie korzystny dla jej propagandowego wizerunku czy też nie. Zastanówmy się bowiem co musiałby uczynić Marek Antoniusz, gdyby Kleopatra odmówiła przyjazdu do Cylicji jak ją o to prosił w imieniu swego wodza Kwintus Deliusz? Mogła tak uczynić, gdyż w jej mniemaniu Antoniusz był zaledwie jednym z wodzów Cezara - którego ona miała być żoną i władczynią rzymsko-grecko-egipskiego świata. Teraz ten bezczelny żołdak śmie wzywać ją - królową do osobistego stawiennictwa i tłumaczenia się z jakichś wewnątrz-rzymskich spraw? Jak śmie! Czy nie rozumie że ma do czynienia z żyjącą boginią, objawioną Izydą i ucieleśnioną Afrodytą? Mogła więc jego wezwanie zupełnie zbagatelizować i nie przybyć do Tarsu. Co by wówczas musiał uczynić Antoniusz? Otóż w tej sytuacji miał on tylko dwa wyjścia - pierwsze: musiał by osobiście pomaszerować na Egipt, czyli pofatygować się do królowej, a drugie: mógł pozostawić Egipt własnemu losowi i się nim zupełnie nie zajmować. Problem jednak polegał na tym że ani pierwsze ani drugie rozwiązanie zupełnie nie wchodziło w grę, Antoniusz musiał przekonać Kleopatrę aby osobiście stawiła się przed nim, bo inaczej straciłby twarz. Oznaczałoby to, że on, wielki, zwycięski wódz, musiałby się osobiście pofatygować do Aleksandrii, aby przymusić kobietę do posłuszeństwa.




Dlatego też Deliusz w łagodnych słowach starał się przekonać egipską władczynię do podróży, choć jak twierdził, Antoniusz nie miał z nią szans i szybko owinęłaby go wokół swego palca gdyby się spotkali. Mieli jednak wspólne cechy - zamiłowanie do zabawy i do... żartów. Tak, właśnie, oboje lubili się pośmiać i oboje potrafili w zabawny sposób komentować rzeczywistość. Kleopatra na przykład na zdziwione pytania rzymskich oficerów (których Cezar pozostawił w Egipcie, udając się najpierw do Azji Mniejszej, gdzie pobił wojska króla Pontu Farnacesa II - syna sławnego Mitrydatesa VI Eupatora - w bitwie pod Zelą, skąd wysłał do senatu krótką wiadomość: "Veni, Vidi, Vici" - "Przybyłem, Zobaczyłem, Zwyciężyłem", a następnie wyruszył do Rzymu), którzy nie potrafili zrozumieć, skąd się wzięła w Egipcie tak silna pozycja tutejszych kobiet i dlaczego Egipcjanie traktują córki na równi z synami, ona w sposób dość zabawny odpowiedziała że Egipt to takie dziwne miejsce gdzie: "kobiety oddają mocz stojąc, zaś mężczyżni przysiadają". Antoniusz też był częstokroć autorem zabawnych powiedzonek i potrafił obrócić w żart nawet sytuację kryzysową, która mogła przerodzić się w panikę lub zamieszki - zresztą za to kochał go rzymski lud. Jako przykład podam choćby sytuację z roku 45 p.n.e. Wówczas to Cezar ostatecznie rozbił siły pompejańczyków, w osobie Gnejusza Pompejusza i Tytusa Labienusa (swego przyjaciela, który służył pod Cezarem jeszcze w Galii, a potem urażony jakąś błahostką zmienił front i przeszedł do obozu Pompejusza Wielkiego). Tymczasem Antoniusz przebywał w Rzymie i zajmował się polityką. Udał się też na północ Italii w celu pozyskania zwolenników dla swojej kandydatury na urząd konsula roku następnego (44 p.n.e.). Do Rzymu wrócił jednak wcześniej niż zamierzał i zatrzymał się pod miastem, wstępując do tamtejszej karczmy gdzie się mocno upił. Rano, na kacu wracając do miasta postanowił zrobić swojej żonie - Fulwii drobny żart. 




Zawinął sobie głowę jakimś płaszczem i pod drzwiami swojego domu poinformował służbę że jest posłańcem Antoniusza i ma pilną wiadomość do jego żony. Służba pospiesznie zaprowadziła go przed oblicze pani, a gdy ta zapytała z czym przybywa, wręczył jej bez słowa list od męża. Czytając, Fulwia rozpłakała się. Był to bowiem list miłosny, w którym Antoniusz pisał jak bardzo ją kocha i że dla niej gotów jest porzucić wszystkie swoje miłostki, wszystkie kobiety i wieść życie ubogiego żebraka, byle tylko być przy niej. Gdy Fulwia się rozpłakała, Antoniusz zbliżył się do niej, odsłonił twarz, ucałował ją i ponoć wziął do łoża. Niby nic wielkiego prawda? A jednak, z tej wydawałoby się błahej rodzinnej sytuacji zrodziła się poważna polityczna afera. Oto bowiem służba w domu Antoniusza i Fulwii (która jak to służba lubiła podsłuchiwać i podglądać swoich państwa), uznała że Antoniusz wręczył żonie jakąś złą informację, po której ta się rozpłakała i razem padli sobie w ramiona. Szybko plotka o tajemniczym liście Antoniusza obiegła Rzym powodując spotęgowanie niepokoju. Czego on dotyczył? Otóż ludzie myśleli, że list Antoniusza i łzy Fulwii były związane z tajnym zamiarem zwycięskiego Cezara, który zamierzał na wzór Sulli odnowić proskrypcje - czyli po prostu mordować przeciwników politycznych (nawet Cyceron miał w tych dniach wielkie obawy o własne życie, czego potem dał wyraz w swych filipikach). Tak oto ze zwykłego żartu zrodziła się wielka afera, którą nawet musiał zająć się senat. Antoniusz przekonywał tam iż list zawierał jedynie jego osobiste wyznanie miłosne w stosunku do żony, a nie listę proskrybowanych, czy też zapowiedź przyszłych politycznych mordów. Ale na pytanie dlaczego wrócił do Rzymu w tak niekonwencjonalny sposób i dlaczego przykazał list żonie w przebraniu, Antoniusz odpowiedział po prostu: "Z powodów osobistych", co wywołało wybuch gromkiego śmiechu na sali i realnie rozładowało tę plotkarską bombę. 




Rzymianie, będąc w Egipcie wielokrotnie nie mogli się nadziwić tamtejszej kulturze i zwyczajom, oraz przebiegłości egipskiego ludu. Uważali na przykład Egipcjan za barbarzyńców pod względem religijnym, jako że oddawali oni cześć zwierzętom, które czcili jako swych bogów, choć w innych sprawach przyznawali im wiele pomysłowości, bystrości i rozwagi. "Z taką zręcznością odtwarzali to, co zobaczyli, jak my to robimy, iż mogło się zdawać, że to właśnie nasi naśladowali ich prace" - tak pisał o Egipcjanach z Aleksandrii Cezar w swej: "Wojnie aleksandryjskiej". Aleksandria była prawdziwą stolicą świata, czystą, ludną, przestronną o brukowanych ulicach - była Aleksandria prawdziwą ówczesną stolicą miast. Przy niej Rzym - gdzie wciąż było jeszcze wiele oznak archaiczności - mógł spokojnie być uznany za wioskę zabitą dechami ("wszędzie tylko drewno i tynk" - jak pisał jeden z historyków, opisujący wizytę Kleopatry w Rzymie w 46 r. p.n.e.). To też Aleksandria miała się stać stolicą wspólnego: grecko-rzymsko-egipskiego świata, nad którym władać miała jedna dynastia zapoczątkowana przez Cezara i Kleopatrę. Dlatego też właśnie Kleopatra uważała się za jedyną pretendentkę do roli władczyni, a ponieważ Cezara już nie było, należało postarać się o jakieś zastępstwo. Jej wybór padł właśnie na Antoniusza (i tak nie miała żadnego innego wyjścia). Najpierw jednak postanowiła olśnić przybyłych Rzymian swym bogactwem i potęgą. Zaprosiła ich na ucztę, na której potrawy podawano na wielkich, srebrnych półmiskach, pokrytych dodatkowo dużą ilością złota. Rzymianie patrzyli się na potrawy leżące na tych zastawach, które królowa nazywała "zwyczajnymi", dając do zrozumienia że posiada jeszcze lepsze - i nie mogli się im nadziwić. Podano bowiem pieczone prosięta, oblane sosem i faszerowane owocami, gęsi, pawie, różne rodzaje ryb i ptactwa, ostrygi i wszelkie owoce morza. Kleopatra poczęstowała przybyszów słodkim winem z Syrii, dodatkowo doprawionym miodem i sokiem z granatów. Sama przystrojona w długą jedwabną suknię, przyozdobioną perłami i diamentami, siedząc na tronie poinformowała gości iż łaskawie postanowiła przyjąć zaproszenie ich wodza i wypłynąć do Tarsu.




Nie wiadomo czy królowa (chcąc dodatkowo podkreślić boskość swej dynastii), zabrała rzymskich gości do mauzoleum Aleksandra Wielkiego? Wiadomo jednak że gdyby tak się stało, okazałoby się że trumna wielkiego króla wcale nie była już wykonana ze złota - w jakiej to został pierwotnie pochowany. Trumna Aleksandra Wielkiego obecnie była... szklana, gdzieniegdzie tylko przyozdobiona alabastrem. Dlaczego szklana a nie złota? Z prostego powodu, złotą trumnę wielkiego Macedończyka po prostu przehandlował dziad Kleopatry - Ptolemeusz IX Soter, gdy potrzebował pieniędzy na opłacenie żołnierzy najemnych. Tak oto, sławna złota trumna z Aleksandrii przeszła do historii. Kleopatra postanowiła więc o podróży do Tarsu, wybrała szybszą drogę morską, choć nigdy nie lubiła podróży morskich. Całe życie bała się też morza, choć czasem zmuszona była do długich morskich podróży - ale jako królowa musiała pokonać swoje słabości i jeśli chciała olśnić Antoniusza swoją potęgą, musiała to uczynić właśnie płynąc okrętem. Przybycie do Tarsu nie miało być dla niej dyshonorem, nie miała tam się poniżyć przed zwycięskim rzymskim wodzem i ponoć nawet nie obawiała się też kary (za nieudzielenie pomocy cezarianom w wojnie z Brutusem i Kasjuszem). Teraz to ona miała olśnić Antoniusza i uczynić go swym niewolnikiem (pamiętała zapewne jak siedem lat wcześniej została przemycona do pałacu Cezara - kwaterującego w Aleksandrii - owinięta w dywan, po czym upadła do stóp Cezara i wygłosić miała takie oto zdanie: "Jeżeli urodzenie coś znaczy, o wielki Cezarze, to jestem szlachetną córką władców Egiptu wywodzących się od Lagosa, ale wypędzona ze stolicy ojca pozostanę na zawsze wygnanką, jeżeli Twoja dłoń nie przywróci mi tego, co utraciłam. Dlatego też ja, królowa, obejmuję Twoje stopy. Bądź łaskaw dla naszego ludu").




Wyruszyła w podróż do Tarsu w sierpniu 41 r. p.n.e. (po prawie czterech miesiącach od wizyty Deliusza w Aleksandrii i dwóch miesiącach od oficjalnego listu Antoniusza, nakazującego jej przyjazd do Cylicji). Płynęła na niesamowitym okręcie, który godny był samej bogini miłości - Afrodyty. Galera, którą płynęła, wprawiana była w ruch pracą mięśni 170 wioślarzy, a sam statek przypominał ogród bogini. Kleopatra siedziała na tronie pod baldachimem przetykanym złotem, ubrana w białą szatę przyozdobioną kolorowymi girlandami. Wokół tronu (po jednej i drugiej stronie) stali niewolnicy (młodzi chłopcy) z wachlarzami chłodząc nimi powietrze wokół władczyni, zaś damy jej dworu (wybierała te najładniejsze), przebrane za Nereidy i Charyty, stały u rufy okrętu, śpiewając pieśni na cześć swojej królowej, jako żyjącej bogini piękna i miłości, odrodzonej w ludzkiej skórze boskiej Afrodyty. Wokół okrętu rozpylały one słodkie zapachy kadzidełek. Statek miał złotą rufę i purpurowe żagle, co pięknie komponowało się z błękitem morskiej toni, wiosła zaś pokryte były złotem, które dodatkowo iskrzyły się w blasku słońca. Gdy wpłynęła w nurt rzeki Kydnos (płynącej przez Tars), wszyscy mieszkańcy miasta wylegli do portu obserwować to niesamowite przedstawienie. Bo było to w istocie zwykłe przedstawienie typu public relations, a królowa doskonale zdawała sobie sprawę że w świecie gdzie ogromna większość ludności i tak nie potrafi czytać i pisać, liczy się przede wszystkim obraz. A ten był jednoznaczny - ona wpływała do Tarsu w sposób olśniewający, jako żyjąca bogini - i takie właśnie okrzyki zaczęły pobrzmiewać na miejskiej agorze, w czasie gdy Antoniusz akurat zasiadał na mównicy. W międzyczasie Kleopatra wysłała mu wiadomość następującej treści: "Bogini Afrodyta w uroczystym pochodzie przybywa odwiedzić boskiego Dionizosa ku szczęściu całej Azji" (notabene była nie tylko doskonałą specjalistką od propagandy medialnej, ale również potrafiła umiejętnie prawić komplementy tym, których nastepnie chciała sobie pozyskać, lub podporządkować). Antoniusz udał się więc do portu wraz z innymi mieszkańcami i omal mu szczęka do ziemi nie opadła, gdy ujrzał majestatyczny okręt królowej Egiptu wpływający do portu w Tarsie. A był to dopiero początek tego co miało nastąpić.    





 CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz