HAREMY WYBRANYCH WŁADCÓW
OD MEHMEDA II ZDOBYWCY
DO ABDUL HAMIDA II
SERAJ SULEJMANA WSPANIAŁEGO
Cz. XIII
MATKA
SERAJ POD RZĄDAMI AYSE HAFSY
(1520 - 1534)
Cz. XII
KAMPANIA "DWÓCH IRAKÓW"
Cz. II
Założony w 1301 r. Zakon derwiszów kyzyłbaszów (nazwa pochodzi od czerwonego nakrycia głowy, jaki nosili owi "wojownicy wiary") Safi ad-Dina, rozrósł się do tego stopnia, że już jego wnuk - Chadże Ali (trzeci szejk zakonu) ok. 1402 r. stał się najpotężniejszym władcą północno-zachodniej Persji, zaś tereny Ardebilu ("świętego miasta" w którym zakon miał swą siedzibę) realnie były wyjęte spod jakiejkolwiek innej zależności politycznej. Członków tego zgromadzenia obowiązywała fanatyczna lojalność wobec swego mistrza (łącznie z gotowością oddania za niego życia), a także obowiązek postu, modlitwy i milczenia. "Wojownikami wiary" zwano ich nie dlatego, że posługiwali się bronią, tylko dlatego że byli biegli w interpretacji Koranu oraz hadisów, przeto uważano ich za ludzi szczególnie bliskich Bogu (w tradycji muzułmańskiej nie istnieje pojęcie świętości, w takim rozumieniu, w jakim pojmują je chrześcijanie). Zakon posiadał ogromne włości i wpływy z danin oraz darów okolicznych władców, którzy chcieli sobie zaskarbić przyjaźń owych derwiszów, jednak majątkiem tym zarządzał i o nim decydował mistrz Zakonu (szejk), który swą władzę i pozycję przekazywał swemu synowi, tak, aby wszystko pozostało w gronie jednego rodu. Oczywiście najważniejszym (a przynajmniej jednym z najbardziej istotnych) obowiązków Zakonu, była działalność charytatywna, czyli dokarmianie i dbanie o najuboższych (ta zasada nie została zmieniona nawet po zdobyciu władzy politycznej przez Safawidów nad całym Iranem), a na ten cel szły często olbrzymie środki gromadzone przez Zakon, w którym to z początkiem XV wieku, nastąpiła kluczowa zmiana i z pierwotnie sunnickiego, stał się Zakon derwiszów-kyzyłbaszów ściśle szyickim, całkowicie już odrzucając sunnę. Zmiana ta dokonała się właśnie za szejka Chadże Alego, który umierając w 1427 r., pozostawił tytuł oraz władzę nad zgromadzeniem, swemu synowi - Ibrahimowi. Ten władał przez lat dwadzieścia i w 1447 r. tytuł mistrza przekazał na łożu śmierci swemu synowi - Dżonejdowi (Junaid), który to zamienił Zakon z instytucji ściśle religijno-teozoficznej, w ruch polityczno-militarny, a derwisze przywdziali do swych pasów miecze i odtąd gotowi byli siłą wymuszać uznanie oraz posłuszeństwo dla Zakonu i swych mistrzów. Zamienił on swą medresę w prawdziwe koszary, ze składami broni, niewolnikami i rodzinami wiernych, wręcz sfanatyzowanych zwolenników, którzy żyli tam ze swoimi żonami i dziećmi. Taka władza i potęga, nie mogła podobać się tym z władców, którzy (przynajmniej oficjalnie) pretendowali do roli opiekunów i panów irańskich ziem, dlatego też konfrontacja stawała się nieunikniona.
Podporządkować sobie Zakon szczególnie zapragnął zięć i następca szacha Szahrocha (członka rodu Timurydów, panującego w latach 1405-1447) Dżahanszah. A ponieważ Dżonejd był jeszcze niepełnoletni, przeto wymusił na jego stryju - Dżafarze (strasząc interwencją zbrojną) by ten zmusił Dżonejda do opuszczenia Ardebilu. Tak też się stało już w 1448 r., a wygnany młody szejk, udał się (z gronem swych najbardziej oddanych zwolenników) do Adrianopola, czyli do sułtana tureckiego, który (jak i jego przodkowie) łożył znaczne sumy na utrzymanie Zakonu w Ardebilu (swoją drogą różnice religijne musiały być wówczas mniej istotne, niż miało to miejsce potem, gdyż Dżahanszah był przecież fanatycznym szyitą, podobnie jak - przynajmniej oficjalnie - ówczesny Zakon derwiszów, natomiast największa liczba zwolenników Zakonu znajdowała się właśnie w Anatolii i na ziemiach rządzonych przez sunnickich Osmanów). Wygnany szejk złożył sułtanowi Muradowi II dary, w postaci Koranu, dywanika do modlitw i tasbiha (islamskiego różańca), jednocześnie poprosił go, by ten pozwolił mu odtworzyć Zakon na ziemiach osmańskich. Sułtan jednak odmówił (zapewne obawiał się szybko wzrastającej siły takich zakonów, które potem opanowywały znaczne tereny i w praktyce stawały się niezależnymi podmiotami politycznymi. Tak też było w krajach chrześcijańskich, gdzie zakony rycerskie - szukające początkowo ziemi pod osiedlenie - bardzo szybko zaczęły stanowić poważne zagrożenie dla lokalnych władców. Tak było chociażby z Zakonem Templariuszy, który doszedł do takiej potęgi, iż stał się zagrożeniem dla pozycji królów Francji, dlatego też Filip IV w październiku 1307 r. oskarżył ich o herezję, stosunki homoseksualne i oddawanie cześć diabłu, a w marcu 1314 r. kazał spalić na stosie mistrza Zakonu - Jacques'a de Molay, który miał go wówczas przekląć, życząc jemu i papieżowi Klemensowi V szybkiej i bolesnej śmierci. Rzeczywiście, obaj zmarli jeszcze tego samego roku, pierwszy już w kwietniu, zaś król Filip w listopadzie. Również Zakon Krzyżacki sprawiał bardzo wiele problemów i z początkowego zgromadzenia rycerskiego, mającego ochraniać pielgrzymów udających się do Grobu Świętego w Jerozolimie, stał się szukającym schronienia zakonem-włóczęgą, który najpierw poszukiwał możliwości osadniczych na ziemiach Wenecji, potem w południowo-wschodniej części Węgier, czyli w Transylwanii. Ostatecznie zaś, w 1226 r. ściągnął ich na ziemie polskie książę mazowiecki Konrad I i ofiarował tereny wokół Chełmna, jako tymczasowe władztwo, w celu dokonania przez nich podboju pogańskich Prus, skąd też często szły napady na Kujawy, Mazowsze i Pomorze. Ostatecznie pierwsi trzej rycerze Zakonu Krzyżackiego przybyli do Ziemi Chełmińskiej w 1228 r., potem ściągnęli tam swoich ziomków i przez kolejne dziesięciolecia toczyli walki z Prusami, a następnie z Litwinami. Gdy już podbili całą krainę, stali się wówczas poważnym zagrożeniem dla jednoczącego się państwa polskiego. Ostatecznie zostali utemperowani w bitwie pod Grunwaldem, w lipcu 1410 r. przez Władysława II Jagiełłę, zaś sto piętnaście lat później stali się lennikami Korony Polskiej, składając hołd lenny jego wnukowi - Zygmuntowi I Jagiellończykowi).
Murad II ofiarował Dżonejdowi jedynie 200 dukatów, a towarzyszącym mu derwiszom kazał wypłacić po 1000 aqcze. Ok. 1450 r. szejk Zakonu udał się na południe do Konji, stolicy niewielkiego sułtanatu Karamanu, jednak i tam długo nie zabawił, gdyż popadł w konflikt z lokalnym przywódcą zboru, sunnickim szejkiem - Abd al-Latifem, który - po wysłuchaniu Dżonejda - miał stwierdzić że właściwie to jest on... ateistą i nie wyznaje żadnego odłamu wiary muzułmańskiej, przestrzegał też, przed przyłączaniem się do niego, mówiąc, że kto tam wejdzie, sam stanie się ateistą. Oskarżenie o ateizm było najgorszym i najpoważniejszym z możliwych, a oznaczało natychmiastowy wyrok śmierci, dlatego też Dżonejd musiał czym prędzej stamtąd uciekać. Dotarł w góry Cylicji, do tamtejszych Turkmenów, ale wkrótce i stamtąd musiał uchodzić, gdyż Latif rozpuszczał wszędzie wieści o jego ateizmie, co powodowało, że nie tylko żaden z lokalnych szejków nie chciał go przyjąć do siebie, ale wręcz zamierzali go uwięzić i ukarać śmiercią. Dżonejd uciekł więc do Syrii rządzonej przez Mameluków. Tamtejszy gubernator Aleppo pozwolił mu wynająć zamek, stojący nad zatoką Iskenderun, na wzgórzach Arsus - który nosił nazwę (pamiętającą jeszcze czasy wypraw krzyżowych i panowania chrześcijan) "zamku niewiernych". Dżonejd szybko go wyremontował i uczynił nowym centrum Zakonu, który bardzo szybko zaczął zdobywać nowych członków (szczególnie po dołączeniu uczniów szejka Badr ad-Dina, którego to Zakon został rozwiązany przez sułtana Murada II, jako zagrożenie dla jego władzy). Jednak i tam nie znaleziono spokoju, a sułtan Egiptu - Dżaqmaq (Jaqmaq), otrzymawszy szereg skarg na działalność Zakonu derwiszów (w tym również od szejka Latifa), także postanowił go rozwiązać. Tym razem jednak Dżonejd nie chciał już dłużej uciekać i postanowił walczyć. Ze swoich zwolenników utworzył armię, gotową do największych poświęceń - jedynym minusem była tylko ich liczebność, ale spodziewano się, że w walkach z siłami gubernatora Aleppo, oddziały Zakonu - broniąc się w dobrze umocnionym zamku - zyskają jednak przewagę. Gdy doszło do walki (1452 r.), mimo odwagi i poświęcenia członków Zakonu, nie udało się utrzymać zamku i szejk Dżonejd znów musiał uciekać (w bitwie tej poległo 70 jego oddanych zwolenników). Dotarł nad Morze Czarne do miasta Dżaniq (nieopodal Cesarstwa Trapezuntu) i tam ogłosił dżihad przeciw tamtejszemu, chrześcijańskiemu władztwu Komnenów. Był to krok bardzo rozsądny i udany, gdyż pozwolił zatrzeć pamięć o jego "ateizmie" a do tego zgromadzić pod jego dowództwem tysiące ochotników i wojowników sprawy dżihadu. Jednak zdobycie potężnie umocnionej twierdzy, jaką był Trapezunt (ostatnie chrześcijańskie państwo w Anatolii) nie należało do zadań łatwych, a toczone tam walki obfitowały w szereg zmiennych okoliczności (1456 r.). Ostatecznie, na polecenie sułtana Mehmeda II, Dżonejda wspomógł gubernator Amasyi - Chezerbejg-pasza, przed którym to cesarz Trapezuntu - Jan IV, złożył propozycję wypłaty daniny, w wysokości 2000 sztuk złota rocznie, w zamian za odstąpienie od oblężenia. Sułtan zgodził się na ten układ, tylko podwyższył daninę do 3000 sztuk złota. Tym sposobem szejk Dżonejd ponownie został pozostawiony samemu sobie.
Osamotniony, tułający się już od ośmiu lat i wszędzie przepędzany z miejsca na miejsce, nagle otrzymał dość nieoczekiwaną propozycję sojuszu, która wyszła (jeszcze w tym samym 1456 r.) od przywódcy turkmeńskiego plemienia Aq Qojonlu - Uzun Hasana. Była to jednak propozycja dość niekomfortowa dla Dżonejda, jako że Uzun Hasan miał chrześcijańską żonę i był uważany (przez Rzym oraz Wenecję) za potencjalnego partnera na Wschodzie, w walce z Osmanami. Przyjęcie tej propozycji mogło ponownie skierować na głowę szejka Zakonu podejrzenia nie tylko o ateizm, ale wręcz o próbę przejścia na chrześcijaństwo (co również w islamie karane jest śmiercią). Ale jak to się mówi - tonący brzytwy się chwyta - i tak też było w kwestii Dżonejda oraz jego tułającego się Zakonu derwiszów, tym bardziej, że propozycja wsparcia wyszła nie od niego samego, tylko była wynikiem zaproszenia, wysłanego przez władcę Dijar Bakru, który ofiarowywał Zakonowi bardzo dobre warunki pod osiedlenie i rozwój. Czy można było odrzucić taką propozycję, nie mając w zanadrzu żadnych innych możliwości wyboru? Oczywiście że nie i tak właśnie postąpił Dżonejd, co okazało się właściwym krokiem (jak to się mówi - "Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być lepiej"), gdyż władca Dijar Bakru przyjął go niezwykle gościnnie, pozwolił żyć na swoim dworze i wyznaczył członkom Zakonu miejsca osiedleńcze, oraz przyznał im posady i funkcje. Jeszcze nigdzie wcześniej, u żadnego muzułmańskiego sułtana czy szejka, nie doświadczył Dżonejd tyle łask i tyle okazanego dobra. Miał bowiem wolną rękę w sprawach swego Zakonu, zaś Uzun Hasan nie wtrącał mu się tam (choć to on go utrzymywał). Serdeczności doznał również Dżonejd od małżonki Hasana - Kyry Kateriny (zwanej też Despiną-chatun), córki cesarza Trapezuntu Jana IV, której to ojca chciał do niedawna zrzucić z tronu. Była ona chrześcijanką i mogła do woli praktykować swoją wiarę, zaś mąż zezwolił jej także na utrzymanie odrębnego dworu (w tym licznych dam dworu, pozostających bez należytego zakrycia twarzy), a nawet na sprowadzenie księży i zakonników. W 1458 r. Uzun Hasan oddał mu jeszcze za żonę swoją siostrę - Chadidże (która także przeszła na chrześcijaństwo), wydawało się więc, że teraz właśnie Dżonejd odnalazł swoje miejsce na ziemi i wreszcie nie musi już tułać się po świecie. Niestety, chęć odzyskania ojcowizny w Ardebilu okazała się silniejsza i szejk Zakonu postanowił powrócić tam, skąd go przed jedenastoma lat wygnano. Uzun Hasan starał się go od tego odwieść, nadaremnie jednak - Dżonejd już postanowił że wraca.
Nie było to rozsądne, choćby z tego względu, że wciąż wisiało nad nim oskarżenie o "ateizm", a teraz wszedł w układ z władcą, który pozwolił swojej żonie pozostać przy jej religii, a nawet sprowadzić tam zakonników. Realnie był to więc wyrok śmierci na Dżonejda, który jednak zdawał się tym wszystkim nie przejmować, wierząc mocno, że wraz ze swoimi zwolennikami zdoła odzyskać ziemie swoich ojców. Wyjechał tam latem 1459 r. i udało mu się dostać do Ardebilu, ale szybko powstała też koalicja przeciwko niemu, zorganizowana przez szacha Dżahanszaha i stryja Dżafara. Dlatego też Dżonejd (aby udowodnić swoją głęboką wiarę) ogłosił dżihad przeciwko Czerkiesom i wezwał wiernych do stawienia się (jesienią 1459 r.) w Ardebilu. Rzeczywiście, taka wyprawa została podjęta, ale gdy zwycięsko z niej powracano, rozbito obóz w Karabachu, na ziemi szacha Szirwanu, który nie życzył tam sobie obecności Dżonejda oraz jego uzbrojonych zwolenników. Wysłał więc doń posła, żądając by jak najszybciej opuścił jego ziemie, a gdy pewny siebie szejk Zakonu owego posła kazał powiesić na drzewie, władca Szirwanu (po otrzymaniu donosu od Dżafara) wyprawił się tam zbrojnie i w bitwie w Dolinie Kara-su na Kaukazie (4 marca 1460 r.) rozbił jego zwolenników. Dżonejd zginął podczas ucieczki, ugodzony strzałą w plecy (miał wówczas prawie 30 lat). W Dijar Bakru pozostawił swą młodą żonę, która była w ósmym miesiącu ciąży. W kwietniu 1460 r. urodziła ona syna i nadała imię Hejdar. Został on po ojcu nowym, prawowitym mistrzem Zakonu dla tysięcy wiernych mu derwiszów. Opiekunem zaś młodego szejka, stał się Uzun Hasan, który w roku 1470, zdobył dla niego Ardebil (po pokonaniu Dżahanszaha) i zawiózł tam małego Hejdara, by ten mógł objąć należne mu miejsce, jako przywódca Zakonu. Ardebil znów stał się miejscem pielgrzymek, a Hejdar kazał tam wznieść mauzoleum ku czci swego ojca, szejka Dżonejda - które również stało się miejscem spotkań najbardziej oddanych członków Zakonu derwiszów. Wciąż też napływali nowi adepci i wkrótce Zakon ponownie odrodził się do dawnej siły - wciąż pozostając jednak pod władzą Uzun Hasana, którego Hejdar nazywał swym "drogim stryjem", zdając sobie zapewne sprawę, że gdyby nie on, niczego by nie zyskał i w najlepszym przypadku musiałby znów tułać się po świecie jak jego ojciec.
W 1478 r. Hejdar ożenił się z córką Hasana i Kyry Kateriny - Martą (zwaną też Halime), która... także była chrześcijanką (Hasan i jego małżonka zawarli bowiem niepisany układ, na mocy którego, gdy rodził się chłopiec, miał on wyznawać islam, zaś gdy na świat przychodziła córka, mogła - według swojej woli - przyjąć wiarę chrześcijańską). Hejdar od młodości szkolił się i sposobił do zemsty na wszystkich wrogach swego ojca, szczególnie zaś na szachu Szirwanu, bezpośrednio odpowiedzialnym za jego śmierć. Ardebil - który do tej pory przypominał bardziej zbrojny obóz niż medresę, stał się teraz prawdziwym arsenałem, a Hejdar nie odstępował miecza, który ciągle miał przy sobie (ponoć nawet z nim sypiał, a byli i tacy, którzy twierdzili że i dokumenty podpisywał właśnie mieczem). Owładnięty był żądzą zemsty i zadośćuczynienia zniewagom, jakich doznał jego ojciec, a widząc niechęć do siebie swego stryja Dżafara (sprawcy wygnania ojca z Ardebilu), tym gorliwiej szykował się do walki i szkolił w posługiwaniu bronią. Jako mistrz Zakonu i będąc pod ochroną swego przybranego stryja - Hasana, żył Hejdar przez pierwsze lata niczym w bańce, nie musząc obawiać się żadnych ataków czy zagrożeń swojej pozycji. Zmieniło się to jednak niestety już w 1478 r. wraz ze śmiercią Uzun Hasana, gdyż jego synowie nie byli tak skorzy do wspierania Hejdara, a raczej wchodzili w sojusze się z jego wrogami. To jeszcze bardziej zwiększyło obawy szejka Zakonu, który teraz prawie całe dnie poświęcał - jeśli nie na osobistym wytwarzaniu mieczy, pancerzy, pik i tarcz - to przynajmniej na nieustannych ćwiczeniach w posługiwaniu się bronią (walki na miecze, strzelanie z łuku, rzucanie piką itd.). Obawiał się bowiem, że wraz ze śmiercią protektora, jego wrogowie mogą zechcieć go zniszczyć i najechać Ardebil, odbierając mu władzę nad Zakonem derwiszów. To on też wprowadził owe sławne stożkowe, czerwone nakrycie głowy, mające odróżnić derwiszów-kyzyłbaszów od ich wrogów, które zwano odtąd "czapką Hejdara". Swoich zwolenników nazywał "żołnierzami Allaha" i szykował ich do największych poświęceń w obronie Zakonu. Noszenia tych czapek w granicach swojego państwa, zakazał natomiast Jakub (Ja'qub) syn i następca Uzun Hasana, który jednak oficjalnie uznawał przywództwo Hejdara nad Zakonem, pod warunkiem wszakże, iż ten pozostanie mu wierny i od niego zależny. W 1483 r. gdy Hejdar wyprawił się zbrojnie przeciwko Czerkiesom, "list żelazny" Jakuba pozwolił jego zwolennikom swobodnie przejść przez ziemie szejka Szirwanu. Powracając stamtąd zwycięsko, zapragnął Hejdar rozprawić się również z szejkiem Szirwanu - sprawcą śmierci jego ojca, ale sprzeciw kyzyłbaszów spowodował, że musiał z tych planów ostatecznie zrezygnować. W 1487 r. raz jeszcze wyruszył zbrojnie przeciw Czerkiesom i znów ich pokonał (były to wyprawy głównie rabunkowe) i ponownie wówczas derwisze odmówili walki z władcą Szirwanu.
W tym też roku, w lipcu, jego małżonka - Marta (Halime) urodziła drugiego syna (pierwszy - Ali - przyszedł na świat w 1479 r.), który otrzymał imię - Isma'il. Zaniepokojony coraz bardziej niezależną działalnością Hejdara, sułtan Jakub zaprosił go do siebie na rozmowy, które odbyły się jeszcze w maju 1487 r. Chociaż to Jakub był patronem Hejdara, to jednak jako mistrz Zakonu, Hejdar stał nieco wyżej od swego "kuzyna" i to on przyjmował go w pałacu, pod specjalnie krytym namiotem. Lecz przyjął go ubrany wyjątkowo niechlujnie, w podartej sukni derwisza i pobrudzonej czerwonej czapce na głowie. Jakub odebrał ten gest jako osobistą zniewagę, jednak nie dał tego po sobie poznać i umówił się, że odtąd każdą wyprawę zbrojną będzie Hejdar uzgadniał przede wszystkim z nim, jako zależny od niego mistrz Zakonu. Hejdar wyraził zgodę, ale nie miał ochoty dotrzymywać danego słowa i (wykorzystując swoją matkę - Chadidże, którą wysłał na dwór sułtana Aq-Qojunlu) z początkiem 1488 r. szykował następną wyprawę przeciw Czerkiesom. Jakub (ulegając prośbom Chadidże) wydał zgodę i znów wystawił "list żelazny" do władcy Szirwanu, ale wkrótce potem okazało się, że kampania tym razem nie jest skierowana przeciwko plemionom Czerkiesów, ale właśnie przeciw szejkowi Szirwanu, który w tym czasie wyprawiał wesele dla trzech swoich synów jednocześnie. Gdy do Szamachi (stolicy Szirwanu) dotarła wieść o spodziewanej agresji Hejdara i jego derwiszów, wybuchła panika, a ludność miasta poczęła natychmiast stamtąd uchodzić. Sam sułtan Jassar przeniósł cały swój dwór i harem do twierdzy Golestan, a sam pozostał w Szamachi, by bronić miasta przed atakiem. Gdy doszło do wojny i Szamachi zostało zdobyte przez Hejdara, sułtan Szirwanu zbiegł do twierdzy Golestan. Stąd udało mu się wysłać gońca do Jakuba, by powiadomić go o "niegodziwym ataku" szejka Hejdara na jego ziemie. Jakub zebrał wojsko i wyruszył w pole, ale nim dotarł do Szirwanu, Hejdar otrzymał informację o zbliżającej się armii, zwinął więc oblężenie i jakby nigdy nic, ruszył na Czerkiesów. Ci uzyskali jednak pomoc od Turkmenów, do których dołączyły wojska sułtana Szirwanu i połączone siły w bitwie pod Darbandem, doszczętnie rozbiły oddziały kyzyłbaszów, zaś Hejdar trafiony strzałą (podobnie jak jego ojciec) legł wśród swoich zwolenników. W chwili śmierci nie miał jeszcze (podobnie jak jego ojciec) 30 lat. Głowa Hejdara została odcięta i wysłana przez sułtana Jassara do Jakuba, który przesłał ją do Ardebilu, jako zapowiedź tego, co czeka buntowników niepoddających się jego woli. Następcą swego ojca jako mistrz Zakonu, został teraz zaledwie dziesięcioletni (podobnie jak wcześniej Hejdar) szejk Ali, który musiał się zmierzyć z jawną wrogością sułtana Jakuba, pragnącego definitywnie położyć kres istnieniu rodu Safawich, w któym upatrywał realnego zagrożenia dla swojej władzy. I gdyby nie śmierć Jakuba w 1490 r. zapewne małoletni Ali nie zdołałby upadkowi swego rodu zapobiec (sułtan uwięził bowiem Martę i jej trzech synów - Alego, Isma'ila, oraz urodzonego już w 1488 r. Ibrahima, w twierdzy Estachr, nieopodal Szirazu).
Konflikt, jaki wybuchł po śmierci Jakuba, między jego bratem - Masihą i synem - Bajsonqurem, ocaliły braci przed niechybną śmiercią. Krwawe walki trwały dwa lata i ostatecznie (po zabiciu Masiha przez Bajsonqura) zwycięzcą okazał się syn tego pierwszego - Rostam, który też pokonał Bajsonqura w 1492 r. Jednak wojna trwała dalej, tym bardziej że pokonany uciekł do Szirwanu, którego sułtan okazał mu swe wsparcie. Licząc na pomoc w tej wojnie i znając niechęć rodu Safich wobec sułtanatu Szirwanu, uwolnił Rostam Alego, jego matkę i braci z twierdzy Estachr w 1493 r. Wsparty posiłkami derwiszów, ostatecznie zwyciężył Rostam swoich wrogów i zajął Tebriz. Lecz wcześniejsze deklaracje wsparcia rodu Safich, szybko poszły w zapomnienie, gdy tylko przeciwnicy Rostama zostali rozbici. Ponownie sułtan uwięził więc Martę i Ibrahima, jednak Alemu oraz Isma'ilowi udało się zbiec i czym prędzej podążali w stronę Ardebilu. Rostam wysłał za nimi pościg, który dopadł Alego, przekraczającego rzekę. Ten, przerażony pogonią, spadł z konia i utonął w tej rzece (mając zaledwie 15 lat) w 1494 r. Wcześniej władzę nad Zakonem powierzył swemu młodszemu, 7-letniemu bratu - Isma'ilowi, którego powierzył opiece siedmiu wybranym przez siebie zwolennikom, mającym go chronić kosztem własnego życia. Rostam wysłał swych żołnierzy do Ardebilu, gdzie przeszukiwali dom po domu w poszukiwaniu ukrywającego się Isma'ila. Wreszcie "wybrańcy" (bo tak należy ich określić) którzy mieli chronić nowego szejka Zakonu, przewieźli go do Lahidżanu, na dwór tamtejszego władcy Karkija-Mirzy Alego. Natomiast Martę poddał Rostam torturom, żądając od niej wyjawienia miejsca ukrycia syna (o którym ona nie miała pojęcia). Obiecywał też nagrodę dla każdego, kto tylko wyda mu miejsce przebywania Isma'ila i pokusiła się o to pewna kobieta, u której "wybrańcy" trzymali przez jakiś czas swego mistrza. A gdy Rostam dowiedział się, że szejk Zakonu znajduje sie na dworze szacha Gilanu, zażądał od Karkiji-Mirzy Alego natychmiastowego wydania zbiega. Ten jednak twierdził, iż nikt taki nie przebywa w jego państwie i powtarzał Rostamowi iż: "Stopa Isma'ila nie dotknęła nawet najmniejszej piędzi mojej ziemi". Rzeczywiście, była to prawda, bowiem Mirza Ali kazał szejka Zakonu umieścić... w koszu, który następnie powiesił na drzewie. Przez trzy lata pozostawał Isma'il w takiej niewoli, a gdy Rostam zginął (w walce o władzę ze swym kuzynem - Ahmedem Gowde) w 1497 r. wreszcie mógł opuścić swoją klatkę, choć ciągle jeszcze żył na dworze sułtana Gilanu.
Opuścił to miejsce dopiero w 1499 r. udając się znów do Ardebilu, gdzie też przyłączyło się do niego 1500 wiernych zwolenników (dla których był w istocie Bogiem, gdyż ich wyznanie wiary, prócz: "Nie ma Boga nad Allaha, a Mahomet jest jego przywódcą", brzmiało również: "On jest w istocie żywy i nie ma Boga oprócz niego", w pewnych okresach to drugie wyznanie było nawet ważniejsze, niż to pierwsze, co też budziło niechęć do szyitów i zgorszenie wśród wyznawców sunny). Już w 1500 r. miał Isma'il 7000 zwolenników, na czele których rozpoczął kampanię odzyskiwania ziem, należących wcześniej do jego przodków. Najpierw pokonał w bitwie sułtana Szirwanu (jeszcze w 1500 r.), następnie skierował się przeciwko Aq-Qojunlu i latem 1501 r. wkroczył do Tebrizu. Odtąd począł bić monety z muzułmańskim wyznaniem wiary i szyickim dodaniem słów, określających Isma'ila jako najbliższego powiernika Boga na Ziemi. Przyjął też tytuł szacha i odtąd stał się świecko-religijnym przywódcą nowego perskiego państwa, na którego czele stanęła teraz dynastia Safawidów. To właśnie z synem i następcą Isma'ila (zmarłego w 1524 r.) - Tahmaspem I, zamierzał teraz walczyć sułtan Sulejman. A była to wojna nie tylko o dominację pomiędzy dwoma mocarstwami, ale przede wszystkim konfrontacja religijna sunnitów z szyickimi wyznawcami 11 bezgrzesznych i nieomylnych imamów, którzy oczekiwali na ponowne przyjście 12-go imama Muhammada Mahdiego, który niegdyś miał się zdematerializować (pisałem o tym w poprzedniej części). Zaś zdobycie władzy przez mistrza Zakonu derwiszów, nowego Boga - Isma'ila, było dla nich prawdziwym wypełnieniem tej boskiej, mistycznej przepowiedni. Dlatego też wojna z Sulejmanem była dla nich czymś w rodzaju "świętej krucjaty" w obronie bezgrzesznych imamów i mesjasza Mahdiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz