Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 3 czerwca 2024

ZEMSTA NA WROGACH! - Cz. VIII

CZY ZEMSTA JEST ROZKOSZĄ BOGÓW?





JUSTYNIAN II RINOTMETOS

(668-711)

Cz. VIII




PAŁAC SZACHA W KTEZYFONCIE
(ok. 600 r. i w 2021)




RODZINA 
(608-668)
Cz. VIII



 Nim doszło do perskiego ataku na Syrię i Armenię w 540 r. wiadomości o tym ataku krążyły już od kilku miesięcy pomiędzy głównymi miastami Syrii i Anatolii. Nie było jednak paniki, gdyż ludność pokładała nadzieję w grubych i solidnych murach (takich jak choćby Antiochii). Jednak szach Chosroes I Anuszirwan  był zdeterminowany do przeprowadzenia owej inwazji i nie zamierzał teraz odpuszczać, chodź do Ktezyfontu docierały listy zarówno od samego cesarza Justyniana, jak również jego małżonki Teodory (ona pisała do perskiego ministra Abergana, którego poznała wcześniej jako posła w Konstantynopolu, i obiecywała mu sowitą nagrodę jeśli tylko odwiedzie swego władcę od ataku na Syrię). Listy te niestety jednak nic nie dały i w marcu 540 r. Anuszirwan ("Nieśmiertelna Dusza") ruszył ze swym wojskiem na podbój wschodnich prowincji Imperium Rzymskiego (a raczej zamyślał o zdobyciu bogatych łupów, niż o trwałym zdobyciu tamtejszych ziem). Szach szedł prawym brzegiem Eufratu od równin Babilonu i sześć dni od chwili przekroczenia granicy stanął pod murami twierdzy Sura - pierwszej przeszkody na drodze do Syrii. Ponieważ armia władcy Persji składała się z samej jazdy i nie posiadał on ani piechoty ani machin oblężniczych, udał negocjacje z biskupem miasta na temat złożenia broni przez obrońców, lecz ostatecznie zdobył je podstępem. Miasto spalono do gruntu, a mieszkańcy poszli w niewolę do Persji. Dowódcą obrony Syrii był Bouces kwaterujący w Hierapolis. Gdy tylko dowiedział się o perskiej agresji i upadku Sury, zobowiązał mieszkańców Hierapolis do obrony miasta, sam zaś czym prędzej wycofał się (a raczej uciekł) na zachód. Gdy Chosroes przybył pod Hierapolis i zauważył że umocnienia miasta są solidne, wysłał wiadomość mieszkańcom, iż gotów jest odstąpić od oblężenia, jeśli otrzyma upominek w wysokości 100 000 sztuk złota. Mieszkańcy miasta zapłacili okup za swą wolność i bezpieczeństwo, po czym szach ruszył dalej na zachód. Dotarł teraz do miasta Beroea, którego to umocnienia nie były tak solidne jak Hierapolis, a to oznaczało że podwyższył okup do 200 000 sztuk złota. Także zarządzono tam zbiórkę, ale ostatecznie okazało się że zdołano zebrać tylko połowę wyznaczonej sumy. Przywódcy miasta i najmożniejsi obywatele schronili się wówczas w cytadeli w obawie przed gniewem Chosroesa, który rzeczywiście uznał że go okpiono i zdobył szturmem umocnienia Beroea, lecz gdy już miał wydać rozkaz spalenia miasta, okazało się że rzeczywiście nie ma tutaj więcej złota i wówczas szach odpuścił. Wycofał się z miasta i pozostawił tamtejszych mieszkańców w spokoju.

Gdy wiadomość o inwazji dotarła do Konstantynopola, cesarz Justynian posłał do Antiochii swego siostrzeńca Germanusa, który miał stanąć na czele obrony miasta -  stolicy całej Syrii. Oczywiście nie można było skierować w ten region większych sił, gdyż wojsko przebywało wówczas w Italii (część sił była też potrzebna w niedawno odzyskanej Afryce Północnej, tocząc walki z Maurami) tocząc mordercze boję z Ostrogotami (co prawda od 535 do 540 r. udało się zająć takie miasta jak Neapol, Rzym i Rawenna, ale nie udało się ostatecznie pokonać Ostrogotów, a ich nowy król - który objął władzę właśnie w 540 r. -  Totilla, planował wielką kontrofensywę i odzyskanie ziem aż do Zatoki Tarenckiej). Germanus dokonał przeglądu umocnień Antiochii, które wyglądały dosyć solidnie i w zasadzie jedynym słabym punktem była obecność wielkiej skały zwanej Orocasjas, która leżała w pobliżu samych umocnień. Germanus podjął decyzję że należy tę skałę czym prędzej umocnić, wykopując wokół głęboką fosę i oddzielając tym samym skałę od wałów. Władze miasta uznały jednak że jest już na to za późno, gdyż gdy prace się rozpoczną, zapewne zjawi się ze swą armią Chosroes i wtedy ani wał wokół skały nie zostanie ukończony, ani też umocnienia miejskie nie zostaną wzmocnione. Patriarcha Antiochii - Efraim twierdził, że w razie czego przekupi się szacha odpowiednią sumą (nawet napisał doń, iż gotów jest zebrać 100 000 sztuk złota w zamian za odstąpienie od oblężenia miasta). Germanus przywiózł jednak z Konstantynopola złe wieści, cesarz Justynian - jego stryj - kategorycznie zakazał pod groźbą śmierci płacenia okupu Persom, czyli pozostawała teraz tylko walka albo ucieczka. I oczywiście ci, którzy mieli wiele do stracenia, mieli jakiś majątek lub pozycję, wcześniej pakowali swoje rodzinny na wozy i wyjeżdżali w kierunku Adany i Tarsu, lub też drogą morską bezpośrednio do stolicy. W mieście zostawali więc ci, których nie było stać na taką podróż i którzy nie mieli gdzie uciec. Sam patriarcha Efraim uciekł do Tarsu, choć Germanus wkrótce potem nakazał zamknąć wszystkie bramy i już nie można było wyjechać. Mieszkańcy Antiochii teraz, niczym sardynki zamknięte w puszce oczekiwali swego losu.




Gdy Chosroes przybył pod Antiochię, zaproponował mieszkańcom oszczędzenie miasta w zamian za upominek w wysokości 100 000 sztuk złota (na co umówił się wcześniej z patriarchą Efraimem). Mieszkańcy jednak (idąc za radą Germanusa), obrzucili go obelgami, a nawet strzelali z łuków tuż obok jego głowy. Gdy perski poseł przybył do miasta z propozycją od szacha, usłyszał że Rzymianie nie negocjują i nie opłacają się barbarzyńcom, oraz że jeśli Belizariusz mógł w Italii utrzymać Rzym z 5 000 żołnierzy przeciw 50 000 Gotów, dlaczego oni nie mają utrzymać Antiochii z 9 000 przeciw 50 000 Persów. Dodatkowo obronę wzmocniło 10 000 ochotników zgrupowanych pod barwami drużyn cyrkowych - Zielonych i Błękitnych, co jeszcze bardziej wzmacniało hart ducha i pewność siebie mieszkańców. Oczywiście większość z nich - jeśli w ogóle brała udział w walkach - to jedynie we wzajemnym naparzaniu się pomiędzy frakcjami, ewentualnie uczestnicząc w bandyckich rajdach na przeciwników klubowych (które w tamtym czasie oznaczały również przeciwieństwa polityczne, o czym pisałem w poprzedniej części). Niewielu z nich więc miało realne doświadczenie w walce, a większość nie posiadała nawet kolczugi, co najwyżej miecz lub długi sztylet. Przerzucono też drewniany mostek, który umieszczono na linach pomiędzy jednymi umocnieniami miasta a drugimi, tak, że most ten przechodził wokół skały Orocasjas i na nim ustawiono łuczników. Następnego ranka szach ruszył do boju, wysyłając część swoich siły na umocnienia miejskie, a samemu ruszył na skałę Orocasjas. Wówczas to doszło do katastrofalnego dla mieszkańców zdarzenia, gdy na mostek - aby nie dopuścić Persów w pobliże skały - zaczęło wbiegać coraz więcej łuczników i oszczepników, ciskając strzały w dół na pozycje atakujących Persów, wówczas lina pod naporem coraz większej liczby żołnierzy po prostu pękła, a stojący na moście runęli w dół, ponosząc śmierć na miejscu, lub też odnosząc ciężkie rany. Z tysięcy perskich gardzieli wydobył się wówczas okrzyk triumfu. Słysząc to żołnierze na blankach umocnień (nie widząc co się dzieje po drugiej stronie, gdyż widok zasłaniała góra) myśleli że runął cały mur po przeciwnej stronie i... opuścili swoje posterunki wycofując się do miasta. Zbiegłszy do dolnej dzielnicy zwanej Dafne, ruszyli w kierunku bramy miejskiej, twierdząc wszem i wobec że w oddali widzieli zbliżającego się do miasta z odsieczą Boucesa i oni koniecznie muszę się z nim połączyć. Nikt im w to oczywiście nie uwierzył, ale ludzie również rzucili się do bram, aby ratować swoje życie. W krótkim czasie z miasta zdezerterowało całe wojsko, tratując po drodze ludność cywilną.




W mieście pozostał tylko niewielki oddział regularnej piechoty oraz jednostki milicji miejskiej, która była zdeterminowana aby bronić ulic. Persowie teraz bez przeszkód po drabinach przeszli przez mury Antiochii i wdarli się do miasta. Oddziały milicji miejskiej (złożone z Zielonych i Błękitnych) były dobrze przygotowane do walk ulicznych, gdyż nie była to dla nich pierwszyzna, ale tym razem mieli do czynienia nie z przeciwnikami równymi sobie, lecz z regularną armią. Mimo to przygotowali kamienie którymi ciskali w przeciwnika, mieli też pałki, rapiery i miecze, a poza tym Błękitni walczyli z furią i z hasłem na ustach "precz z zielonymi", a Zieloni "precz z błękitnymi". Dzięki tej determinacji udało im się początkowo zmusić Persów do wycofania się centrum miasta, ale wkrótce szach - widząc ze zdobytej wieży - że obronę stanowi tylko nieliczna milicja miejska, nakazał swym "Nieśmiertelnym" uderzanie wzdłuż ulic, wówczas obrona załamała się i doszło do rzezi. Miasto zostało zdobyte i doszczętnie spalone. Większość mieszkańców zginęła podczas walk lub w trakcie ucieczki. Chosroes ocalił jedynie miejską katedrę, gdyż stwierdził iż nie ma żadnych zarzutów do patriarchy, który chciał zapłacić okup za życie mieszkańców. W każdym razie po zdobyciu Antiochii szach obładował się taką ilością złota i wszelkich kosztowności, iż dwukrotnie łupy te pokryły koszty samej wyprawy. 100 000 mieszkańców dostało się do niewoli, a szach zebrał ich wszystkich i przemówił do nich, iż oto nada im nowe miasto i nową ojczyznę - w Persji. Obiecał im że nad brzegiem Eufratu wzniesie dla nich miasto, w którym będą mieli łaźnię, targ, bibliotekę publiczną i hipodrom. Miasto to oficjalnie nosiło nazwę Weh Andijok Husraw, a potocznie zwano je po prostu Rumagan - czyli "Miasto Rzymian". Szach jak powiedział, tak i uczynił. W owym mieście przesiedleni tam Antiocheńczycy byli wolni i mogli się cieszyć również przeniesionymi ze starego kraju nawykami, w tym drużynami sportowymi, gdyż tam również na hipodromie powstały związki Zielonych i Błękitnych.




Następnie Chosroes wkroczył do Seleucji, portu należącego do Antiochii, gdzie wykąpał się w Morzu Śródziemnym, wypełniając tym samym przysięgę złożoną przed wyprawą Bogu Ahura Maździe (zwanego też Ormuzdem). Szach osiągnął w wyniku tej kampanii bardzo wiele, zdobył wielkie bogactwa i łupy, spustoszył okolicę i nastraszył Rzymian jak tylko mógł maksymalnie, ale nie zamierzał jeszcze kończyć kampanii. Ruszył teraz na południe, do Apamei, do której to mieszkańcy sami otworzyli mu bramy. Im również wyznaczył haracz, ale miasta nie spalił i ludności nie wziął w niewolę. Pozwolił też zatrzymać największą świętość miasta - listwę z podstawy Krzyża Świętego na której miał zostać ukrzyżowany Chrystus. Drewno to w ciągu wieków mocno spróchniało, a jednocześnie fosforyzowało w ciemności, co uznawano za cud (w końcu ów kawałek drewna świecił po ciemku). Mnisi trzymali go w pięknie zdobionej i wysadzanej drogimi kamieniami skrzyni, skrzynię tę jednak zabrał Chosroes. Będąc w Apamei, szach kazał zorganizować wyścigi rydwanów na swoją cześć, jednocześnie twierdząc iż wygrać powinni Zieloni, gdyż Błękitnych wspierał cesarz Justynian i cesarzowa Teodora. Persowie w ogóle nie rozumieli na czym polega współzawodnictwo sportowe, nawet jeśli (jak w przypadku Rzymian) często miało ono bardzo krwawy charakter. W Persji bowiem rydwanów używano wówczas jedynie do parad i ceremonialnych procesji (dawno już minęły czasy, gdy rydwany używano w walkach, gdyż stały się nieopłacalne wraz z rozwojem konnicy. Najdłużej rydwanów bojowych bodajże używano w Indiach, zdaje się że jeszcze przy końcu starożytności). W każdym razie podczas wyścigu prowadzenie objęła drużyna Błękitnych, co bardzo rozgniewało szacha, który ze swej loży na hipodromie krzyknął: "Przerwać wyścig, dość tego, Cezarze!" A jego żołnierze wkroczyli na arenę i zrobili mur z tarcz uniemożliwiając dalszą jazdę Błękitnym, a pozwalając dalej jechać Zielonym. Mieszkańcy Apamei wybuchli gromki śmiechem, a szach uradowany tym widokiem myślał, że cieszą się z powodu jego działania, gdy tak naprawdę dworowali sobie z niego, gdyż realnie się ośmieszył. Natomiast powiedzenie: "Dość tego, Cezarze" zrobiło niesamowitą karierę i stało się symbolem oszustwa i płynących z tego kpin (potem te słowa często powtarzano nie tylko w Syrii, lecz również w Egipcie, a nawet w samym Konstantynopolu).

Z Apamei ruszył szach w drogę powrotną do domu, lecz po drodze nie omieszkał zmusić innych miast Syrii do poddania się. Miastu Edessie narzucił daninę w wysokości 50 000 sztuk złota, ale ostatecznie zgodził się jedynie na 5 000 (przekonali go do tego magowie, czyli kapłani zorastryjscy, którzy również chcieli już czym prędzej wrócić do siebie). Dodatkowo pod Edessą Chosroesa rozbolał ząb w dolnej szczęce i szach szalał z bólu. Ostatecznie ulgę przynieśli mu magowie (nie wiadomo jednak czy ząb został usunięty, czy też w jakiś inny sposób zneutralizowano rodzaj bólu). Jeszcze gdy stał pod Edessą, przybyło do niego poselstwo od Justyniana, który zgadzał się na odnowienie wiecznego pokoju (swoją drogą te pokoje zawsze nazywano "wiecznymi", a w większości nie przetrwały one nawet 10 lat), wypłatę 400 000 sztuk złota rocznie i zabranie ze sobą wszystkiego co zdobył w tej kampanii. Wracając do siebie szach wymusił jeszcze daninę od miast Carrhae, Konstantyna i Dara, ale były to już niewielkie kwoty, poniżej 5 000 sztuk złota. Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że będąc pod Edessą zaproponował Chosroes mieszkańcom wykupienie wziętych w niewolę 100 tys. mieszkańców Antiochii, żądając za nich 50 000 sztuk złota. Mieszkańcy zrzucili się więc na ten cel i nawet prostytutki oddawały wszystko co miały, w tym swoje klejnoty aby wykupić Antiocheńczyków. Ale wówczas przybył wódz Bouces (ten który na początku kampanii zwiał do Cylicji i nie wyściubił stamtąd nosa). Zabronił on mieszkańcom Edessy płacić szachowi jeszcze jakiekolwiek pieniądze i tym sposobem Antiocheńczycy osiedli w założonym dla nich mieście nad Eufratem, zwanym Rumagan (znajduje się ono również na zamieszczonej przeze mnie wyżej mapce). W mieście tym, przeznaczonym tylko dla Rzymian, wielu mieszkańców Antiochii porzuciło chrześcijaństwo i powróciło do dawnych kultów pogańskich, a szach zbudował dla nich nawet pogańskie świątynie. Zamieszkał tam również przybyły z Aten filozof Symmachus, który założył w Rumagan szkołę neoplatoników. Natomiast na hipodromie w owej "Nowej Antiochii" stronnictwo Zielonych cieszyło się szczególnym wsparciem szacha i zawsze otrzymywało najlepsze konie.




Kampania wojenna Chosroesa trwała trzy miesiące i zakończyła się w początkach lipca 540 r. W tym mniej więcej czasie do Konstantynopola powrócił z Italii Belizariusz (bodajże najgenialniejszy wódz rzymski w tamtym czasie), co spowodowało że Justynian zamyślał nad nową wojną z Persją. W każdym razie od razu zerwał podpisany kilka tygodni wcześniej "wieczny pokój" z Chosroesem. Trzymiesięczna perska kampania kosztowała bowiem Cesarstwo ogromną ilość złota, a poza tym ucierpiała mocno rzymska duma i prestiż samego cesarza. Jednak niepokojące wiadomości z Italii zmusiły Justyniana do zaniechania planu wojny z Persją, ale Chosroes po zerwaniu traktatu przez Rzymian, postanowił zdobyć sobie teraz dostęp do Morza Czarnego i z nowym 541 r. wyruszył na kolejną kampanię przeciwko Cesarstwu.


CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz