Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 5 czerwca 2025

SARMACKIE OPOWIEŚCI - Cz. IV

CZYLI NASZA DAWNA "SZPLITA"




 Kolejnym mocno eksponowanym wyznacznikiem polskiej szlachty, był honor. Oczywiście nie znaczyło to, że w Zachodniej Europie (bo przecież o Moskwie nie ma co nawet rozmawiać, skoro rosyjscy bojarzy byli tak naprawdę niewolnikami cara) że poczucie honoru tam nie obowiązywało, oczywiście obowiązywało. Tylko że poczucie honoru polskiego szlachcica było nieco inne, od honoru arystokraty z Francji, Anglii, Hiszpanii, Włoch czy krajów niemieckich. Na początku powiedzmy o tym co było wspólne, czyli oczywiście honor dotyczył zarówno męstwa (głównie na polu walki, ale również w życiu osobistym i społecznym), jak i prawdomówności i zacności. Szymon Starowolski (który sam nie był szlachcicem) (jako poseł króla Władysława IV) przed papieżem Urbanem VIII w Rzymie w 1632 r.,  tak oto określał cnoty polskiego szlachcica: "Pierwszą bowiem szlachcica zasadą jest uczciwość, nawet jeśli w zupełnym ubóstwie pozostaje. Zdradzić, przyrzeczenie złamać, fałszywie przysięgać, kłamać jest hańbą i niesławą". Oczywiście można by powiedzieć że zasady takie dotyczyły wszystkich dobrze urodzonych w całej Europie (teoretycznie również w Moskowi, w praktyce jednak moskiewski bojar był niewolnikiem cara, a nie panem własnego losu), ale były też i różnice. Najistotniejszą z nich był fakt, że szlachcic (powołując się na własne słowo honoru) jeśli tylko nie został złapany na gorącym uczynku, nie mógł zostać wtrącony do lochu, a o jego losie (gdy był podejrzany o jakieś przestępstwo) decydował sąd, a nie król czy urzędnik. Tak pisał o tym włoski kronikarz Ludwik Gonzaga, który w 1574 r. przybył do Rzeczpospolitej wraz z nowym królem, a francuskim królewiczem - Henrykiem de Valois (od razu tutaj należy dodać że Gonzaga był w szoku, że polski szlachcic nie może zostać wtrącony do lochu, tylko najpierw czeka go proces przed sądem aby można go było w ogóle uwięzić): "Możność czynienia złego jest w istocie w Polsce wielka, bo jak nadmieniłem, złoczyńca nie chwycony w 24 godzin po uczynku, nie może być więziony bez wyroku. Mimo to nie unika on kary. Jeżeli go bowiem zasądzą na śmierć, a on nie stanie, ogłaszają go za pozbawionego czci, rzecz do tego stopnia haniebna u tego narodu, że wolą raczej umrzeć, niż być skazanymi na infamię, ponieważ odbiera ona cześć całemu ich rodowi i czyni go niezdolnym do piastowania urzędu lub godności. To jest doskonały i jedyny środek, utrzymujący ich w posłuszeństwie".

Innym bardzo ważnym aspektem jest pracowitość szlachty. Oczywiście w naszej kulturze - zaczerpniętej częściowo z czasów PRL-u (czyli jak wiadomo szlachta rozpijała chłopów, ale zdrowy rdzeń chłopstwa nie dał się rozpijać 🤭 itd itp.) a częściowo z kultury potocznej, gdzie w zasadzie jako mem funkcjonuje hasło: "Szlachta nie pracuje!". Większego głupstwa nie można było wymyśleć, gdyż szlachta pracowała ciężko, na równi z innymi stanami (mieszczaństwem i chłopami). Tak o tym pisał w drugiej połowie XVIII wieku śląski lekarz - Johann Joseph Kausch: "Cała polska szlachta pracuje bez chwili wytchnienia, dlatego nie potrafi, jak się to dzieje w innych krajach, zwłaszcza u arystokratycznych posiadaczy, przespać w błogim spokoju większej części swego życia" i dalej: "Nie mogę tylko powstrzymać się od zrobienia uwagi, że polski szlachcic posiada znacznie więcej zmysłu kupieckiego i obrotności w najrozmaitszych interesach, niż szlachcic niemiecki. Przewagę tę uzyskał dzięki nabytemu przyzwyczajeniu do samodzielnego kierowania własnymi interesami, czego nie ma w zwyczaju rycerz niemiecki. (...) Ta ruchliwość, to nieustanne zatrudnienie wywiera bardzo różnorodny wpływ na ukształtowanie charakteru; stąd rodzą się nie tylko wspomniane wyżej zamiłowania kupieckie, ale także obrotność w załatwianiu różnych interesów, którą szlachcic polski posiada w znacznie wyższym stopniu niż jego niemiecki sąsiad. Interesy i zatrudnienia to najlepsze środki prowadzące do rozwoju geniuszu i zdolności umysłowych". Oczywiście należy tutaj wyjaśnić, że polski szlachcic - pod groźbą utraty szlachectwa - nie mógł zajmować się bankowością (tutaj niezwykle przydatni byli Żydzi), rzemiosłem i zwykłym handlem, ale nic nie stało na przeszkodzie, aby mógł sprzedawać wytwory własnej ziemi, własnej pracy lub też pracy cudzej. Dlatego też bardzo często szlachta zajmowała się osobiście handlem zbożem (Rzeczpospolita nazywana była w XVI i jeszcze w pierwszych dekadach wieku XVII "spichlerzem Europy"), handlem końmi czy handlem wołami. Kausch tak o tym pisał: "Czynią to nawet szlachcice bardzo bogaci, posiadający duże majątki. (...) Nawet bogaty Wielkopolanin znad śląskiej granicy nie wstydzi się pojechać na targ bydła do Wrocławia ze stu sztukami swoich tucznych wołów osobiście, aby nie dać się oszukać swoim ludziom". Oczywiście szlachta polska miała swoje wady, swoje przyzwyczajenia j(ak choćby poobiednia drzemka), ale codzienne życie upływało jej na wytężonej, często ciężkiej pracy, dlatego uważam hasło "szlachta nie pracuje" za totalnie głupie.




Kolejnym aspektem niespotykanym nigdzie indziej poza Koroną Królestwa Polskiego i Wielkim Księstwem Litewskim, była łatwość w zostaniu szlachcicem. Oczywiście najszybciej można było to osiągnąć na wojnie, dokonując jakiegoś bohaterskiego lub heroicznego czynu. 29 sierpnia 1579 r. podczas wojny polsko-moskiewskiej, w czasie oblężenia Połocka, niejaki Walenty Wąs (mieszczanin, syn lwowskiego kotlarza) podpalił trójkątny narożnik Wysokiego Zamku, dzięki czemu część muru się zawaliła, a następnego dnia moskiewska załoga twierdzy skapitulowała. Za ten czyn Walenty Wąs został nobilitowany przez Sejm i z dniem 1 stycznia 1580 r. mógł już korzystać z pełni szlacheckich praw i przywilejów (otrzymał również nowe nazwisko - Wąsowicz). Była to praktyka nader częsta (stąd w Rzeczpospolitej było tak dużo szlachty) i wielu, zarówno mieszczan jak i chłopów (bo i tacy byli nobilitowani), marzyło o tym, aby w sławie wojennej zyskać obywatelstwo, a co za tym idzie wolność i prawa. Oczywiście nie gwarantowało to jednocześnie majętności, ale gwarantowało chociażby wolność osobistą, a to bardzo dużo (o czym wspomniałem wyżej). Również zdarzało się że nie będący szlachtą przedstawiciele innych narodów (również tacy, którzy dopiero co przyjechali do Rzeczypospolitej i w jakiś sposób zdobyli poparcie kogoś możnego) uzyskiwali szlachectwo. Nie wszystkim się to podobało, twierdzono nawet że należy ukrócić zarówno honorowanie obcych tytułów w Rzeczpospolitej, jak i przyznawanie tytułów polskiej szlachty przedstawicielom innych państw, ale konsekwencji przy tym nie było. Jeden z dosyć ciekawych - choć anegdotycznych - przypadków uzyskania polskiego obywatelstwa przez obcy ród, było nobilitowanie do polskiego szlachectwa przedstawicieli przybyłego w 1518 r. z królową Boną Sforzą z Italii, włoskiego rodu Campo del Scipio, którzy zakupili majątek ziemski we wsi Bychawa. Nie wszystkim sąsiadom się to podobało i przez pewien czas krążył taki oto wierszyk: "Dwóch było Scypionów, wspólną mają sławę jeden zdobył Kartagio, a drugi Bychawę" 👍 (oczywiście odnosiło się to do postaci Publiusza Korneliusza Scypiona Młodszego, który w 146 r. p.n.e. zdobył Kartaginę i porównanie go ze współczesnym wówczas rodem Campo del Scipio).




Oczywiście sława wojenna nie była jedyną, dzięki której można było uzyskać szlachectwo w Rzeczpospolitej. Kolejną taką możliwością były osiągnięcia naukowe, a jednym z przedstawicieli świata nauki, który zdobył szlachectwo, był w 1588 r. Jan Lazarides (otrzymał nazwisko Januszowski), mieszczanin krakowski, właściciel drukarni i wydawca krakowski, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ale nie tylko. Zdarzało się również że nobilitowani do szlachectwa byli chłopi (to było niemożliwe i niespotykane nigdzie indziej, może właśnie dlatego buntów chłopskich w Rzeczpospolitej nie było. Wyjątkiem było bardzo ograniczone zarówno terytorialnie jak i ilościowo powstanie Kostki-Napierskiego z 1651 r. o którym już pisałem. Największym zaś powstaniem chłopskim w dziejach polskich, była rabacja galicyjska, która wybuchła w 50 lat po ostatnim rozbiorze Rzeczpospolitej, czyli w roku 1846. Chłopi byli jednak do tego podburzani przez cesarskie władze austriackie, które dzięki tej chłopskiej rabacji zamierzały zlikwidować ewentualne kolejne polskie powstanie w Galicji. I rzeczywiście to się udało, chłopi mordowali szlachtę (tylko samych mężczyzn, kobiety i dzieci oszczędzano) gdyż za każdą przyniesioną głowę polskiego szlachcica, austriackie władze płaciły znaczne pieniądze. Rabacja 1846 r miała ogromny wpływ na osobowość i przekonania hrabiego Aleksandra Wielopolskiego, który uniknął tej masakry, potem przeprowadził się do Królestwa (czyli do privislenije) i do końca życia pozostał wiernym poddanym rosyjskiego cara (to właśnie jego polityka w Królestwie Polskim była jednym z powodów wybuchu Powstania Styczniowego w 1863 r.). Wielopolski uważał bowiem, że za to co uczynili Austriacy podburzając chłopów do tak okrutnych mordów na szlachcie, on nie może już pozostać w Galicji i być poddanym cesarza, dlatego też przeprowadził się do Królestwa i stał się poddanym cara (polityka, jak również przekonania Wielopolskiego stały zaś w kontrze działań Piłsudskiego, który odwrócił zupełnie wektory, uważając że skoro od 1867 r. w Galicji następowała coraz intensywniejsza polonizacja, łącznie z faktem że ta prowincja Cesarstwa Austriackiego realnie była prowincją polską, a Królestwo {czyli privislenije} było pod rosyjskim zaborem, gdzie język polski był zakazany nie tylko w szkołach i urzędach, ale również na ulicy {za mówienie po polsku na ulicy były kary, od finansowych po kary więzienia} to było jasne, że najpierw trzeba iść z Austro-Węgrami i Niemcami przeciwko Rosji, wypędzić Moskali z kraju, a potem zmienić front i... poprzeć Francję, Wielką Brytanią oraz USA {taki właśnie był plan Piłsudskiego już w lutym 1914 r. czyli jeszcze przed wybuchem I Wojny Światowej).


NAWIĄZANIA DO RABACJI GALICYJSKIEJ W SERIALU "1670"



Ale była jeszcze jedna nowinka w Rzeczpospolitej, związana z nobilitacją osób stojących niżej w hierarchii społecznej. A mianowicie jedynie w Polsce szlachcicem w wieku XVII czy XVIII mógł zostać czarnoskóry człowiek (czyli murzyn lub mulat). Oczywiście murzyni w Rzeczpospolitej (polskie słowo "murzyn" wywodzi się z łacińskiego "maurus" - czyli Maur) brali się głównie z wypraw handlowych lub ewentualnie kampanii wojennych (w formie jeńców). Trafiali oni potem w charakterze sług na dwory magnatów, gdzie bardzo często stawali się ulubieńcami swoich panów, a co za tym idzie zyskiwali nie tylko wolność, ale przede wszystkim szlachectwo (co było znów czymś wyjątkowym na skalę ogólnoeuropejską, bo nigdzie indziej w Europie czarnoskóry człowiek nie był uważany za człowieka. Co prawda papieże nawoływali do tego, żeby zarówno w indianach jak i w murzynach widzieć ludzi, ale jednak nikt z przedstawicieli kościoła nie stwierdził oficjalnie, że czarny człowiek może być równy białemu, bo to wręcz zakrawało na herezję. A w Polsce murzyni bywali szlachtą, jak choćby służący Aleksandra Fredry - kasztelana lwowskiego, który go wyzwolił i uzyskał dla niego nobilitację. Potem ów czarnoskóry szlachcic zamieszkał w Przemyślu, a następnie przeniósł się na wieś gdzie się ożenił i spłodził dzieci. Oczywiście będąc szlachcicem jeździł na sejmy w szlacheckim kontuszu i nigdy nie był uważany za gorszego od reszty "panów braci" ze względu na swój kolor skóry. Inny "Maur", służący biskupa krakowskiego - Aleksander Dynis, również został nobilitowany, potem osiadł na wsi i też założył rodzinę, jako polski czarnoskóry szlachcic. Takich przypadków było jeszcze kilka, ale należy tutaj podkreślić że w Rzeczpospolitej (czy też w Polsce, bo nazwa Rzeczpospolita jak i Korona były używane naprzemiennie) nigdy nie było rasizmu. Dowodem tego był bohater Polski i Wojny o Niepodległość Stanów Zjednoczonych - Tadeusz Kościuszko, który miał czarnoskórego ordynansa, a gdy po zwycięskiej wojnie Kongres USA przyznał mu obywatelstwo amerykańskie oraz ziemię i znaczne środki pod budowę domu, Kościuszko przeznaczył je na stworzenie szkoły dla wyzwolonych przez siebie czarnoskórych niewolników (tak, aby stali się pełnoprawnymi obywatelami nowego narodu - jak sam twierdził), po czym wrócił do Polski.


SPROFANOWANIE POMNIKA TADEUSZA KOŚCIUSZKI W WASZYNGTONIE PODCZAS ZAMIESZEK W 2020 



Inną jeszcze specyfiką polskiej szlachty, była jej ciekawość świata i uczenia się wszelkich zasłyszanych lub widzianych nowinek. Tak pisał o tym biskup Walencji Jean de Montluc (który w 1574 r przybył wraz z Henrykiem de Valois do Polski): "Nie ulega bowiem wątpliwości, że nie ma na świecie narodu, który by potrafił w tak szybkim czasie przejąć dobre obyczaje i cnoty od innych narodów. Jak już wspomniałem, Polacy odznaczają się większą od innych ciekawością poznania innych krajów w nadziei, że jeśli umiejętnie kraje te będą zwiedzali, wówczas po powrocie lepiej będą widziani od innych i łatwiej będą mogli osiągnąć zaszczyty i dostojeństwa państwowe. Wystarczy im np. czteromiesięczny pobyt w Italii, by płynnie mówić po włosku i tak przystosować się ubiorem, sposobem życia i zachowaniem, jak gdyby urodzili się we Włoszech. Podobnie dzieje się, gdy przebywają w Hiszpanii czy Francji. Co się zaś tyczy Niemiec, to wprawdzie także szybko uczą się mowy niemieckiej, ale zachowują przy tym własny ubiór, sposób życia i obyczaje, i na tym właśnie polega różnica pomiędzy tymi dwoma narodami". Podróże do Italii, Austrii, krajów niemieckich, Francji czy (rzadziej)  Hiszpanii, były naturalne w karierze każdego młodego szlachcica polskiego. Chodziło nie tylko o poznanie kultury i języka danego kraju, ale przede wszystkim o nawiązanie znajomości, które potem liczyłby się w dyplomacji. O zagranicznych wojażach synów szlacheckich z wybranych rodów, postaram się za jakiś czas jeszcze obszerniej napisać. Ale szlachcic polski odznaczał się jeszcze jedną rzeczą, a mianowicie ogromnym szacunkiem do kobiet, o czym też opowiem w kolejnej części.


"I to jest najlepszy dowód na to, że kobiety nie potrafią się przyjaźnić"
"Facet z facetem sobie po gębie dadzą i spokój i dalej kumple, a tu?"
"Źle dotykałaś mojej łechtaczki, nie możemy się przyjaźnić - udaję kobietę" 🤭
"Zbyt uczuciowe te baby są, ja mówię: brachu, rób z moją łechtaczką co ci się podoba, ważne żebyś wina polał" 😂
"A co to jest łechtaczka?" 🥳



CDN.



PIĘKNIE DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM, KTÓRZY PRZYCZYNILI SIĘ DO ZWYCIĘSTWA KAROLA NAWROCKIEGO W TYCH WYBORACH PREZYDENCKICH. ZACZYNAMY NOWE ROZDANIE, A CO OCZYWIŚCIE NIE ZNACZY ŻE NIE BĘDZIEMY TERAZ Z JESZCZE WIĘKSZĄ DETERMINACJĄ PRZYGLĄDAĆ SIĘ POCZYNANIOM NOWEGO PREZYDENTA I TEMU, CZY I JAK BĘDZIE ON REALIZOWAŁ WYBORCZE OBIETNICE. W KAŻDYM RAZIE JEGO PIERWSZE DZIAŁANIA ZANIM JESZCZE W OGÓLE ZOSTAŁ ZAPRZYSIĘŻONY - SĄ BARDZO POZYTYWNE I UWAŻAM (MOŻECIE MNIE ROZLICZAĆ Z TYCH SŁÓW) ŻE TO BĘDZIE BARDZO DOBRA PREZYDENTURA.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz