Łączna liczba wyświetleń

sobota, 30 stycznia 2016

PEREGRINUS - CZYLI NIESAMOWITE "PARCIE NA SZKŁO"

CO TO WŁAŚCIWIE BYŁO?

DEMONSTRACJA, 

PRÓBA ZDOBYCIA ZWOLENNIKÓW, 

CZY TEŻ UNIEŚMIERTELNIENIE 

SWEGO IMIENIA?





Zadałem pytanie nie wyjaśniając o co też mi chodziło? Zatem teraz wyjaśniam - zastanawiałem się nad osobą niejakiego Peregrinusa z Parion i czynu którego się on dopuścił, w zasadzie ... nie wiadomo w jakim dokładnie celu. Co nim kierowało? Czy tak bardzo zapragnął zdobyć gromadkę kolejnych "fanów", że wymyślając wciąż kolejne błazenady (byle tylko przyciągnąć "widownię"), doszedł w tym wreszcie do ściany? Rozumiem chęć sławy, rozumiem pogoń za popularnością (któż bowiem jej nie pragnie - malarze, piosenkarze, artyści wszelkich dziedzin sztuki, nawet ludzie którzy dla wygłupu wrzucają głupawe filmiki na YouTube'a, także chcą mieć jak najwięcej lajków, na swoim videoblogu), ale nie rozumiem głupoty, jaka człowieka pcha ku sławie. A taką właśnie głupotą wykazał się ów wspomniany wyżej Peregrinus. Oto historia jego życia z jakże (głupim) jej zakończeniem.

Niejaki Peregrinus, urodzi się w mieście Parion w Myzji (tereny dzisiejszej Turcji). Jego miasto rodzinne, położone było nad dzisiejszym Morzem Marmara (ówczesną Propontydą). Peregrinus urodził się ok. 100 r. naszej ery. W młodości miał bardzo trudny charakter i często wszczynał awantury (szczególnie nie mógł się dogadać z własnym ojcem). Był też prawdziwym Don Juanem, łatwo nawiązywał kontakty z kobietami, choć jego związki trwały bardzo krótko, gdyż Peregrinusowi nie chodziło o nic innego, jak tylko o zwykłą przyjemność seksualną. Musiał być przystojny, jako że ulegały mu również starsze od niego, dostojne matrony. Raz nawet został nakryty w łożu z taką mężatką i poważnie obity przez zazdrosnego męża. Udało mu się jednak uciec i (przeskakując po dachach domów), ratował się przed karą, jaką ów małżonek chciał mu wymierzyć (wetknięcie rzepy w tyłek). Owa wpadka nie ostudziła jego charakteru. Dalej nawiązywał romanse z innymi kobietami (również mężatkami), oraz ... z chłopcami. Ponoć miał uwieść jakiegoś młodego chłopca, a gdy sprawa wyszła na jaw, ofiarował jego ubogim rodzicom, odszkodowanie finansowe.




Nie poprzestał jednak na miłosnych igraszkach. Mając dwadzieścia kilka lat, Peregrinus miał dopuścić się zbrodni ojcobójstwa. Ponoć zamordował (udusił), własnego ojca, ponieważ ten ... przekroczył już 60 lat, a Peregrinus liczył na jego szybką śmierć. Ponieważ śmierć ta nie nadchodziła, a chłopakowi prędko było do odziedziczenia majątku ojca, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i ... udusił własnego staruszka. Ta sprawa była już poważna i trafiła przed trybunał rzymskiego namiestnika miasta. Peregrinus, obawiając się uwięzienia i kary (być może nawet kary śmierci), postanowił ratować się ucieczką z miasta. Od tej pory prowadził wędrowny tryb życia, by uniknąć rozpoznania, zapuścił wąsy i brodę. Zmienił nawet imię, odtąd zwał się Proteuszem (imię dobrał sobie nieprzypadkowo, bowiem mitologiczny Proteusz, był bożkiem który potrafił przybierać kształt dowolnej istoty ludzkiej, zwierzęcej, bądź żywiołu natury). Tak też wędrował od miasta do miasta, podając się za filozofa i oferując swe nauki za ciepłą strawę i dzban czystej wody.

Jako filozof Proteusz, przemierzał krainy, aż wreszcie dotarł do Palestyny (musiał być nie lada cwany, skoro bez pieniędzy przemierzył tak wielki obszar począwszy od terenów dzisiejszego Stambułu, po Izrael). W Palestynie zaciekawiła go pewna sekta religijna, inna od oficjalnej religii żydowskiej, których członkowie wzajemnie sobie pomagali i wzajemnie się finansowali. Zwali się chrześcijanami. Peregrinus/Proteusz postanowił więc porzucić swój wędrowny tryb życia i ... zostać chrześcijaninem (liczył przede wszystkim na pomoc finansową współbraci w wierze). Bardzo szybko awansował w hierarchii społecznej tego wciąż ukrywającego się zakonu. Jego kazania o Jezusie Chrystusie i Jego naukach, były niezwykle ciekawe i tłumne (opowiadał anegdoty z życia "Pana" - jak chrześcijanie mówili o Jezusie, tak jak gdyby żył w Jego czasach). Zaczął też objaśniać księgi biblijne i tworzył własne dzieła egzegetyczne (uznane przez społeczność chrześcijańską). Zaczął też przepowiadać szybkie nadejście Królestwa Bożego i powrót Jezusa Chrystusa, jako króla całej Ludzkości. To wszystko sprawiło że stał się ... przywódcą chrześcijańskiej gminy w Palestynie. 

Nie spodobało się to lokalnemu rzymskiemu namiestnikowi - Gajuszowi Quincitiusowi Certusowi, który nakazał go aresztować i wtrącić do lochu w Antiochii. To jedynie zwiększyło popularność i podziw Peregrinusa w społeczności chrześcijan. Cały jego pobyt w więzieniu, minął dość przyjemnie, gdyż wielu wysoko postawionych w rzymskiej administracji chrześcijan (choć oficjalnie nie przyznających się do wyznawania tej religii), poruszyło (jak pisze Lukian z Samosaty), "niebo i ziemię, usiłując go stamtąd wydostać". To im się co prawda nie udało, lecz otoczyli go tam niesamowitą opieką i wsparciem. Zawsze miał najlepsze jedzenie (w odróżnieniu od reszty więźniów), czyste ubranie, buty. Mało tego, już od samego rana tłum starszych kobiet, wystawał pod więzieniem, śpiewając mu pieśni i zapewniając o swym wsparciu. Bogaci chrześcijanie, przekupywali strażników, by ci pozwalali im przenocować w celi wraz z "mistrzem". Wówczas to przynosili mu nowe odzienie i żywność. Mało tego, przysyłano mu pieniądze ...ze wszystkich chrześcijańskich gmin na Wschodzie imperium rzymskiego, co spowodowało że w krótkim czasie ... stał się bogaczem. 

Peregrinus coraz częściej, w rozmowach ze współwyznawcami, dawał im do zrozumienia że jego dni na tym świecie są już policzone i wkrótce "wejdę do Królestwa Pana Naszego". Płakano nad jego losem i obiecywano uczynić wszystko, by ocalić go od śmierci. I tak też się stało, po kilku miesiącach spędzonych w więzieniu, rzymski namiestnik Syrii - Gajusz Certus ... zwolnił go po prostu z więzienia. Czy stało się to za wstawiennictwem możnych chrześcijan, czy też (co wydaje mi się bardziej prawdopodobne), Certusowi zaczęły po prostu przeszkadzać, codzienne pielgrzymki do celi Peregrinusa i zdawał sobie sprawę, że jeśli go skaże na śmierć - uczyni z niego męczennika i  jeszcze większego bohatera, niż dla wielu był obecnie. Postanowił więc go po prostu wyrzucić z więzienia i tak też się stało. Uwolniony Peregrinus tymczasem zgromadził, dzięki swym współwyznawcom, ogromny majątek i stał się prawdziwym bogaczem (dziś powiedzielibyśmy milionerem).

Przez cały ten czas, spędzony w lochu, Peregrinus strasznie zarósł (nie dawał się strzyc) i zapuścił długą brodę. Teraz wyglądał jak prawdziwy lub pogański filozof lub mistyk chrześcijański. Mając ogromny majątek i wsparcie współwyznawców (gdziekolwiek przyjeżdżał, lokalne gminy chrześcijańskie, fundowały mu za darmo najlepszą strawę, ubiór i miejsce do spania w willach bogatych współwyznawców. Tak więc nie tylko że nie wydawał nic, ze zgromadzonego w więzieniu majątku, ale podczas jego pobytu w każdym z miast, które odwiedzał wzbudzał taką sensację wśród chrześcijan, że jedno jego słowo, stanowiło o prawie w danej społeczności - zwracano się więc do niego, jako najwyższego moralnego autorytetu, w celu osądzenia spraw, a jego wyroki były niepodważalne dla chrześcijan. Dodatkowo każdy kto tylko mógł go gościć w swoim domu, poczytywał to jako niesamowite wyróżnienie i nagrodę od "Pana"). 

Tak więc Peregrinus, po zwolnieniu z więzienia, podróżował sobie od miasta do miasta, kierując się w stronę ... swego rodzinnego miasta Parion, skąd przed kilkunastoma laty musiał uciekać, w obawie przed aresztowaniem za mord na swym ojcu). Gdy przybył na miejsce, stanął przed radą miejską, jako brodaty filozof, mistyk i nauczyciel. Ubrał się w brudny płaszcz, wziął do ręki kij i tak właśnie przedstawił się magistratowi miejskiemu i społeczności Parion. Wygłosił wówczas długą przemowę o moralności i cnotliwym życiu, po czym ... przekazał swemu miastu cały wcześniej zgromadzony majątek - razem 15 talentów (była to suma niebagatelna, 15 ówczesnych talentów, warte było tyle co 10 500 000 dzisiejszych złotych, lub 2 650 000 dolarów). Tak niesamowite wzmocnienie budżetu miasta, spowodowało że natychmiast magistrat uniewinnił Peregrinusa z zarzutu ojcobójstwa, a tych, którzy przeciw temu oponowali, wygnano wraz z rodzinami z miasta, dodatkowo ... rzucając w nich na odchodne kamieniami. 




Każdy kto tylko mógł, garnął się teraz w stronę Peregrinusa, prosząc o wsparcie w przeróżnych przedsięwzięciach (i to pomimo faktu, że przecież Peregrinus nie piastował żadnej funkcji publicznej w mieście). Dlaczego Peregrinus zrezygnował z takiego majątku? Odpowiedź wydaje się prosta, nie musiał go mieć, gdyż jak już wcześniej wspomniałem, wszędzie gdzie się pojawiał, cały jego pobyt, mieszkanie, odzież i jedzenie, były utrzymywane ze składek lokalnych gmin chrześcijańskich, Peregrinus nie musiał więc posiadać przy sobie żadnych pieniędzy, bowiem wystarczyło tylko jedno jego słowo, by to czegokolwiek sobie zażyczył - natychmiast otrzymywał. Mógł więc pozwolić sobie na taką hojność (tym bardziej że tych pieniędzy nie zarobił a zebrał, dzięki swej popularności, będąc w antiocheńskim więzieniu). Teraz zaś, dzięki swemu gestowi stał się ubóstwiany nie tylko przez chrześcijan, lecz także przez pogan, mieszkańców swego rodzinnego miasta. Jego pozycja była niekwestionowana i nikt nie odważyłby się wówczas wyrazić choćby jednego negatywnego słowa o Peregrinusie, z obawy o zdrowie (a także życie), swoje i swojej rodziny. 

Ale, jak to się mówi to co dobre nigdy nie trwa wiecznie, Peregrinus wreszcie popełnił błąd, który kosztował go bardzo wiele. Pewnego razu, został głupio przyłapany podczas stosunku z pewną kobietą. Nie to jednak oburzyło chrześcijan (odkąd stał się sławny, wiele kobiet przewinęło się przez jego łoże), ale fakt ... spożywania zakazanych potraw mięsnych, przyrządzonych z mięsa, pochodzącego ze zwierząt przeznaczonych na ofiarę pogańskim bogom. Nagle, niczym grom z jasnego nieba, wszystko się skończyło. Odtąd bowiem Peregrinus przestał być finansowany i utrzymywany przez lokalne chrześcijańskie gminy (wiadomość o jego wykluczeniu ze wspólnoty, wysłano do innych miast/gmin chrześcijańskich) i okazało się nagle że został bez środków do życia. Wtedy wpadł na pomysł ... zażądania zwrotu ofiarowanego majątku, od magistratu Parion. Tym samym spalił za sobą wszystkie mosty, gdyż rada miejska zagroziła, że jeśli Peregrinus będzie się upierał nad zwrotem swej ofiary dla miasta, zostanie nie tylko wznowiony jego proces o ojcobójstwo, lecz dodatkowo będzie oskarżony o krzywoprzysięstwo, a to było wykroczenie przeciwko bogu Apollonowi i mogło skończyć się karą śmierci. 

Peregrinus nagle stracił wszystkich przyjaciół. Ci którzy dotąd obawiali się cokolwiek złego o nim powiedzieć, nagle nabrali wiatru w skrzydła i zaczęli dążyć do jego skazania za popełniony w młodości mord. Również dotychczasowi przyjaciele szybko go opuścili. Ich domy były odtąd dla niego zamknięte. Nie mając innego wyjścia, Peregrinus ponownie opuścił rodzinny Parion i udał się w kolejną tułaczkę po miastach Azji Mniejszej, Grecji i Italii. Znów występował jako filozof, lecz zdając sobie sprawę, że tylko dzięki niekonwencjonalnemu zachowaniu, jest w stanie wzbudzić sensację i zarobić na życie. I od tej pory, w życiu Peregrinosa zaczyna się ciekawy okres, który moglibyśmy dziś określić mianem "celebryckiego parcia na szkło". Robił bowiem wszystko, by tylko przyciągnąć do siebie uwagę (podobnie jak czynią dzisiejsi celebryci i wszelkiej materii gwiazdy i gwiazdeczki), strzygł sobie głowę do połowy, smarował twarz błotem i tak właśnie chodził po miastach do których przybywał. Gdy to jednak nie wystarczało, aby wzbudzić sensację, publicznie się obnażał, a to oddając mocz w miejscach publicznych i ludnych, a to po prostu ... bawiąc się swoim "sprzętem" w towarzystwie dam, wypowiadając przy tym wulgarne słowa, zachęcające do stosunku. Albo chodził po mieście z żelaznym prętem i ... bił nim w pośladki mijane kobiety i mężczyzn. Sam też dawał się bić, przy czym znów się obnażał. 

W taki oto sposób, wygłupami (choć on twierdził że jest filozofem cynikiem), zarabiał na życie. Wreszcie wyjechał do Rzymu, mając nadzieję że tam to dopiero się obłowi. Tam robił dokładnie to samo co wyżej przedstawiłem, z tą wszakże różnicą, że dołożył do tej "palety dziwactw", jeszcze publiczne lżenie rzymskich władz, a szczególnie cesarza Antoninusa Piusa (władał w latach 138 - 161). Na co liczył? Prawdopodobnie spodziewał się powtórki sytuacji sprzed ponad 20 lat, gdy został uwięziony przez namiestnika Syrii i dzięki temu zgromadził olbrzymi majątek. Oczywiście, zdawał sobie sprawę, że stała wówczas za nim cała gmina chrześcijańska, ale sądził że jeśli teraz cesarz uwięzi takiego "sławnego cynika" jak on, ludzie ruszą mu na pomoc i zaczną go wspierać (oczywiście przede wszystkim finansowo). Ponownie miał Peregrinus jednak pecha, cesarz Antoninus Pius, należał do ludzi, którzy nie byli wrażliwi na swoim punkcie, a dodatkowo uważał Peregrinusa zapewne za co najmniej błazna (jeśli nie powiedzieć idiotę), dlatego też nie uczynił NIC, by go ukarać, czym bardzo Peregrinusa zasmucił. 

Jednak jego filipiki przeciwko cesarzowi, nie spodobały się prefektowi Rzymu, który nakazał kohortom miejskim (takiej starożytnej rzymskiej policji), wypędzić "filozofa-idiotę" z terenu miasta. Zakazano mu dodatkowo wracać do Rzymu i zagrożono "surowymi konsekwencjami" w przypadku niepodporządkowania się nakazowi. Zapewne Peregrinus (pomimo oficjalnych deklaracji), nie pragnął śmierci, gdyż podporządkował się zakazowi i nie wrócił już do Rzymu. Teraz wyjechał do Grecji. Tam poszedł już na całość, dając upust swej wzrastającej głupocie w niewyobrażalnym stopniu. Gdziekolwiek bowiem nie przybywał, zaczynał od obrażania lokalnych władz, lub obrzucania inwektywami obywateli danych miast. Znów przy tym publicznie się obnażał, a nawet ... nagi ganiał lokalne dziewczęta. A wiecie co w tym wszystkim jest najdziwniejsze (i najsmutniejsze)? Że tym swoim zachowaniem, zyskiwał popularność! Naprawdę, zaczął nawet ponownie gromadzić grupkę swych zwolenników, których "nauczał" jako filozof-cynik. 

Wreszcie zaczął wzywać Greków do powstania przeciwko Rzymowi. Znów uczynił to dla poklasku, bowiem zdawał sobie sprawę, że za takie postępowanie (za chociażby podejrzenie o podburzanie przeciwko rzymskiemu władztwu), groziło natychmiastowe aresztowanie i prawdopodobna kara śmierci. Peregrinus, znów zdobywszy zwolenników (chociaż przekroczył już 60 lat), zaczął marzyć o uwięzieniu, by ci mogli agitować w miastach za jego uwolnieniem i jednocześnie (a jakże) ... wysyłać mu pieniądze na utrzymanie. I co się okazało? Ano ... nic, ponownie nie został uwięziony (najprawdopodobniej rzymskie władze w Helladzie, słysząc o jego poczynaniach, miały go za niegroźnego głupka). Mało tego, zaczął powszednieć nawet tym, których początkowo oburzały jego dziwactwa i ekstrawagancje, jak pisze Lukian w swym dziele "Peri tes Peregrinu Teleutes" ("O Śmierci Peregrina"): "Z czasem jednak ludzie przestali się nim interesować i nie budził już ogólnego podziwu tak jak dawniej; wszystko to bowiem było zwietrzałe i nie potrafił się już zdobyć na żaden nowy wyczyn, który by zaskoczył przygodnych widzów i zwrócił na niego pełne podziwu spojrzenie"




Ten sam problem mają i dzisiejsi celebryci, którzy wciąż wymyślają niestworzone historie, byle tylko prasa o nich pisała i byle się o nich mówiło. W każdym razie Peregrinus miał nie lada problem, jak ponownie wzbudzić zainteresowanie ludzi? Wszystko już bowiem próbował publiczne obnażanie, smarowanie się nieczystościami, lżenie władz - wszystko na darmo, co jeszcze może uczynić, by wzbudzić sensację? Wreszcie wpadł na genialny pomysł - zabije się dla sławy! Ten niesamowity pomysł, postanowił czym prędzej publicznie ogłosić i tak na zakończenie igrzysk olimpijskich w 161 r. Peregrinus publicznie ogłosił, że na następnej olimpiadzie (za cztery lata), dokona ... samospalenia. To poskutkowało, tym bardziej że odtąd przez kolejne cztery lata, Peregrinus objeżdżał całą Helladę i wszędzie rozgłaszał że na następnej olimpiadzie spłonie na stosie i ...wstąpi do niebios, gdyż jest półbogiem, niczym Herakles. Ponownie zmienił swe imię, odtąd zwał się Feniksem (na cześć mitycznego ptaka, który odradzał się z popiołów). Głosił że ogień nie jest mu straszny, gdyż jest półbogiem i po samospaleniu odrodzi się jako wieczny demon, strażnik nocy i odtąd będzie odbierał kult pod tą właśnie nazwą. 

Chyba nie trzeba przekonywać, jak ludne były kolejne igrzyska olimpijskie roku 165? Ludzie ciągnęli nie tylko z całej Grecji, lecz i z innych ziem, zobaczyć tego, który ma spełnić obietnicę samospalenia (wśród nich był również Lukian, autor dzieła "O Śmierci Peregrina", dzięki któremu znamy dziś jego historię). Tak więc rozpoczęły się igrzyska, lecz w Olimpii o wiele większe spory niż zwycięstwo tego czy innego zawodnika, budziły dyskusje o obietnicy Peregrinusa. Dochodziło nawet do bójek jego zwolenników z przeciwnikami, którzy twierdzili że nie dotrzyma danego słowa. Wszystkich trapiła jedna myśl: "Podpali się, czy nie?". Na kilka dni przed zakończeniem igrzysk, do Olimpii przybył sam zainteresowany, Peregrinus we własnej osobie. Na stadionie olimpijskim, wygłosił on długą przemowę, w której omówił różne kolej swego "filozoficznego żywota", zapewniając zebranych: "Pragnę przynieść ludziom korzyść i pokazać im, jak należy lekceważyć śmierć". Po zakończeniu przemowy, z trybun podniosły się głosy jego zwolenników, błagających go by się nie zabijał, ze słowami: "Zachowaj siebie dla Grecji". Słowa te musiały ucieszyć Peregrinusa, gdyż zapewne głównie chodziło mu o nabicie kasy poprzez popularność, trudno bowiem wydawać pieniądze, będąc nieżywym. Ale bardzo szybko okazało się, że głosy te są w mniejszości, gdyż zostały zakrzyczane słowami: "Spełnij postanowienie". Według Lukiana, te głosy zaskoczyły go, gdyż spodziewał się raczej, że tłum będzie powstrzymywał go od spełnienia obietnicy, a nie namawiał do jej wypełnienia. Teraz nie miał już jednak wyboru.

Gdy igrzyska olimpijskie dobiegły wreszcie końca, Peregrinus wraz ze swymi zwolennikami (i tłumem ludności ciągnącej za nimi), udał się do Harpiny (miejscowość położona ok. czterech kilometrów od Olimpii), tutaj kazał nanieść drewno i chrust, po czym ułożyć je w stos. Nim jednak to się stało, Peregrinus polecił wcześniej wykopać rów i w tym rowie wznieść stos (obawiał się bowiem, że w przeciwnym razie, pod wpływem bólu może wyskoczyć z płomieni). Wykopano więc ów rów i wzniesiono prowizorycznie nasypany chrustem stos. Gdy zapadła noc, Peregrinus wciąż zapewniając swych zwolenników, że odrodzi się jako "demon nocy", wziął od jednego z nich płonącą pochodnię, podpalił nią stos, wrzucił doń kadzidło, zdjął odzienie i patrząc na południe, wypowiedział te oto słowa: "Demony macierzyste i ojcowskie, przyjmijcie mnie życzliwie", po czym wskoczył w płomienie i ... natychmiast spłonął.

Ludzie długo stali otępiali w zupełnej ciszy. Zapewne zadawali sobie pytanie, co właściwie się przed chwilą wydarzyło, albo inne - co też ich przygnało, by obejrzeć to żałosne samobójstwo popełnione w imię sławy. Według Lukiana, to on pierwszy wówczas wydobył z siebie głos krzycząc: "Opętańcy, chodźmy stąd! Niemiłe to przecież widowisko oglądać smażącego się dziada, dławiąc się przy tym okropnym swędem". Wówczas ludzie mieli się na niego rzucić z kijami i przepędzić go z tego miejsca. Następnie, wracając nocą samotnie z Harpiny, Lukian zastanawiał się w swym dziele, nad potęgą ludzkiej głupoty. Wiedział że jest kolosalna, ale nie sądził że to co uważał za szczyt, jest w zasadzie dopiero ... czubkiem ogromnej góry. Mianowicie wracając z Harpiny do Olimpii, spotykał na drodze kolejne grupki, spieszące obejrzeć spalenie Peregrinusa i pomimo że zapewniał ich że się spóźnili i że już po wszystkim, ci i tak chcieli przynajmniej obejrzeć resztki stosu. Kolejne grupki wciąż też wypytywały się go, o to co się tam wydarzyło. Początkowo tłumaczył więc zgodnie z prawdą, że Peregrinus po prostu się spalił, dokonał samobójstwa, lecz w koncu kolejne pytania zaczęły go drażnić. 

Postanowił więc się zabawić i opisać niestworzone historie, które miały towarzyszyć śmierci Peregrina. Opowiadał zatem, że w chwili gdy ten rzucił się w ogień, ziemia zatrzęsła się w swych posadach, a potem dał się słyszeć straszny, przeszywający huk. Następnie z płomieni miał się wynurzyć sęp, który wzbił się pod niebo i ... przemówił ludzkim głosem: "Porzuciłem ziemię, śpieszę na Olimp". Najciekawsza jest relacja Lukiana, opisująca, jak na jego słowa reagowali mijani przez niego ludzie. A mianowicie wielu z nich upadło na kolana i zaczęło wznosić pod niebiosa modlitwy ku czci bogów, inni byli bladzi, wręcz przerażeni. A on nie poprzestawał, zaczął wymyślać kolejne "boskie historie", związane ze śmiercią Peregrinusa i jak stwierdził w swym dziele - bawił się doskonale, obnażając ludzką łatwowierność i głupotę. Ale okazuje się następnie, że mimo wszystko nadal jeszcze nie docenił ludzkiej naiwności. 

Mianowicie, gdy dotarł do Olimpii, spotkał tam starca (którego wcześniej mijał na drodze z Harpiny i któremu opowiedział swą "historyjkę" o śmierci Peregrina), który (nie poznawszy go), zaczął go przekonywać, że był w Harpinie i widział jak ... ze stosu ku niebu wzleciał sęp, mówiący ludzkim głosem. Dodatkowo ów starzec stwierdził, że objawił mu się zmartwychwstały Peregrinus i polecił mu by zaczął rozgłaszać "dobrą nowinę o jego zmartwychwstaniu" i  wybrał go na swego ... kapłana. Wówczas Lukian już nie wytrzymał i publicznie krzyknął w stronę starca: "Sęp o którym mówisz, to był ten sam sęp, którego niewiele wcześniej ja sam wypuściłem dla ośmieszenia urodzonych głupców i tępaków". To spowodowało pewną konsternacje wśród zebranych i podejrzenie starca o zmyślenie całej historii z "objawieniem",  lecz nie na długo. Co prawda starzec nie został kapłanem boga Peregrinusa, ale ... szybko zyskał nowych apologetów swego męczeństwa i tak chrześcijański apologeta Atenagoras, pisał w roku 177, że w mieście Parion nad Propontydą, mieszkańcy oddają cześć niejakiemu Proteuszowi, który ponoć miał zginąć w ogniu i odrodzić się ponownie jako bóg, Ponoć wystawiono mu nawet złoty posąg, i wyznaczono kapłanki, które "nawiedzone przez boga", miały przepowiadać ludziom przyszłość.


 

 TO TYLE ODNOŚNIE LUDZKIEJ 
NIEPOJĘTEJ WRĘCZ GŁUPOTY


 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz