Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 14 sierpnia 2016

O RETY KABARETY! - Cz. IV

CZY TO JESZCZE PAMIĘTAMY?


LATA 60-te
STARY, NIEZAPOMNIANY 
KABARET DUDEK

KOBUSZEWSKI - GOŁAS - MICHNIKOWSKI
WSPANIAŁE TRIO


"UCZ SIĘ JASIU"

"Chamstwu w życiu, - no jak piszesz chamstwu, no jak?"
"No tak"
"A może i dobrze?"
"Chamstwu w życiu, należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom"
 



"KSIĄŻKA ŻYCZEŃ I ZAŻALEŃ"

"Nazywam się Jan Kobuszewski, jestem aktorem (...) Do tej pory mówiłem tylko to co inni napisali, aż pewnego dnia sam zupełnie przypadkowo napisałem książkę. Ja mieszkam na Górczewskiej i visa vi mojego mieszkania jest taki sklep spożywczy WSS-u i w tym właśnie spożywczym WSS-ie napisałem książkę życzeń i zażaleń.

Otóż w tym moim spożywczym WSS-ie jest codziennie świeże pieczywo. To znaczy, ono jest teoretycznie świeże. Któregoś dnia nieco się zdenerwowałem, poprosiłem o książkę życzeń i zażaleń i napisałem: "Dlaczego nie ma nigdy świeżego pieczywa", podałem imię, nazwisko, adres i następnego dnia otrzymałem pismo takiej treści: "W odpowiedzi na skargę - protest obywatela - niepotrzebne skreślić, kierownictwo naszej placówki handlowej informuje, że personel został odpowiednio poinstruowany i pouczony na okoliczność zażalenia. Dziękując za cenne uwagi zapraszamy do dalszego korzystania z usług naszej placówki". Data, kierownik, pieczątka podpis.

List ten uznałem za zwycięstwo ducha nad materią i następnego dnia udałem się znowu do tego spożywczego WSS-u, by kupić sera w kawałku jaki będzie. Ser był a obok ekspedientka pod silnym tapirem i rozwiązywała krzyżówkę, przez co była niesłychanie umysłowo aktywna pod tym właśnie tapirem, a ołówek do krzyżówki trzymała w dziurce od sera. Ser od tego ołówka był siny, ja czerwony, ekspedientka ruda. Wyjąłem ołówek z sera, poprosiłem o książkę życzeń i zażaleń i wszystko tam dokładnie zapisałem i następnego dnia otrzymałem kartkę takiej treści: "W odpowiedzi na skargę - protest obywatela - niepotrzebne skreślić, kierownictwo naszej placówki ... ... ... personel odpowiednio poinstruowany ... ... ... prosimy o dalsze uwagi" 

No jak proszą, to proszę - salceson śmierdzi, a oni "Kierownictwo placówki serdecznie dziękuje", ja również. Z kiełbasy jak ją przez nieuwagę przeciąć, sypią się trociny, a oni "Prosimy jednocześnie o dalsze uwagi". Jak wynikało z listu za każdym razem personel był odpowiednio instruowany, pouczany, na okoliczność zażalenia, co mnie z kolei niesłychanie satysfakcjonowało. Pisałem, pisałem, pisałem i pisałbym tę moją książkę jak każdy normalny literat, o bożym świecie nie wiedząc, aż nagle postanowiłem kupić kawałek mydła, ale nie w tym moim spożywczym, tylko gdzie indziej - w mydlarni. Idę do tej mydlarni a tam jest przyjęcie towaru. Odszedłem i zły taki z nerwów wstąpiłem do tego mojego spożywczego, poprosiłem o książkę życzeń i zażaleń i napisałem: "Dlaczego w godzinach otwarcia sklepu nie można kupić kawałka mydła?" 

Budzę się rano, przeanalizowałem jeszcze raz tę całą sytuację i doszedłem do wniosku że zachowałem się jak ostatni kretyn, bo skargę na sklep mydlarski pisałem w tym bogu ducha winnym spożywczym WSS-ie. Więc biorę gumkę i lecę żeby tam to wszystko powycierać, po drodze spotykam listonosza - list do pana - a w liście: "Kierownictwo naszej placówki serdecznie dziękuje za wnikliwe uwagi dotyczące naszego sklepu". Spożywczy WSS odpowiedział mi na to mydło. Zrodziło się wtedy we mnie, już jako pisarzu, podejrzenie, że tego co ja tam im piszę, oni wcale nie czytają, tylko od tak wysyłają mi te odpowiedzi na adres i nazwisko, które oczywiście za każdym razem podaję. 

Następnego dnia, na wszelki wypadek udałem się ponownie do tego mojego spożywczego WSS-u, od progu gromkim głosem zakrzyczałem: "Proszę książkę życzeń i zażaleń" - "Aa stary klient, proszę uprzejmie" i napisałem: "Wczorajszy program telewizyjny, był znowu do bani, szczególnie audycja rozrywkowa, jak można dopuszczać podobne beztalencia", a oni: "Kierownictwo naszej placówki handlowej uprzejmie dziękuje ...". Noo, od tej pory książka moja wybitnie zyskała na treściach ... ogólnych. Piszę w zasadzie wszystko - ministrowi budownictwa napisałem co sądzę o nowoczesnych blokach -kierownictwo placówki podziękowało. Prezes radia i telewizji miał ode mnie kilka takich ... "ciepłych" słów a oni "Kierownictwo naszej placówki serdecznie dziękuje ...". 

Proszę państwa, to jest w zasadzie koniec tego monologu, z tymże że jeśli by któremuś z państwa ten skecz się nie spodobał, to proszę wpisać uwagi do książki życzeń i zażaleń w jakimś sklepie spożywczym, albo ... u rzeźnika".  





LATA 70-te
 WSPANIALI PIOTR FRONCZEWSKI I 
WOJCIECH PSZONIAK W SKECZU pt.:

"AWAS"


"Z czego się śmiejecie?
"Takie zdarzenie im opowiadam, studiuje u nas taki Gruzin, pamiętasz? Goridze się nazywa, a na imię ma Awas. I jest Pietajew, pamiętasz? Taki karakan ryży z takimi szkłami, pamiętasz? I on go kiedyś wzywa do katedry i go pyta: "Nazwisko?" "Goridze", "a jak was nazywają?" "Awas" "Mnie Nikołaj Stiopanowicz, a was?" "Awas", "mnie Nikołaj Stiopanowicz, a was?" "Awas", i tak minęły dwie godziny i on w żaden sposób nie mógł zrozumieć jak tego studenta nazywają."  

"Taki studen studjuje u nas, rozumiesz? Goridze się nazywa - kapujesz? a mówią na niego Awas, to jest takie gruzińskie imię Awas, rozumiesz? Awas, ciebie jak nazywają?
"Stiopa"
"No widzisz, ty Stiopa a on Awas, on Awas a ty Stiopa, Gruzin Awas, rozumiesz? (...) A docent tępy, rozumiesz? I on bierze kiedyś tego studenta do katedry i go pyta: "Nazwisko?", "Goridze", "a jak was nazywają?" "Awas" "Mnie Nikołaj Stiopanowicz, a was? "Awas"





LATA 90-te
I FENOMENALNY JANUSZ GAJOS W SKECZU:


"STRAJK"


"Jutro do roboty nie idę, w życiu! Co mnie będzie robota przeszkadzała w piciu?"




1 komentarz: