Łączna liczba wyświetleń

środa, 6 grudnia 2017

KOMUNIZM - CZYM BYŁ, CZYM JEST, DO CZEGO DĄŻY? - Cz. IX

ANALIZA NAJKRWAWSZEJ I

NAJBARDZIEJ TOTALITARNEJ TYRANII

W DZIEJACH LUDZKOŚCI


POSTANOWIŁEM ODEJŚĆ OD DALSZEGO PREZENTOWANIA ZAGADNIEŃ ZWIĄZANYCH Z PIERWOTNYM CHRZEŚCIJAŃSTWEM (JAKO ANTYTEZĄ MARKSIZMU/KOMUNIZMU), A ZAJĄĆ SIĘ JUŻ BEZPOŚREDNIO MARKSIZMEM JAKO TAKIM. MARKSIZM JEDNAK DZIELI SIĘ NA KILKA CZĘŚCI (A KAŻDA Z TYCH CZĘŚCI RÓWNIEŻ DZIELI SIĘ NA OKRESY, TE ZAŚ ODNOSZĄ SIĘ DO OKREŚLONYCH DZIAŁAŃ W POSZCZEGÓLNYCH KRAJACH), KTÓRE NALEŻY WYMIENIĆ W CAŁOŚCI, JEŚLI CHCEMY W OGÓLE ZROZUMIEĆ POJĘCIE MARKSIZMU. TAK WIĘC PIERWSZĄ CZĘŚĆ STANOWIŁ BĘDZIE "MARKSIZM PRZEDMARKSISTOWSKI" KTÓRY MOŻEMY DATOWAĆ od 1789 do 1848 r. DRUGIM BĘDZIE MARKSIZM KLASYCZNY (1848-1917), TRZECIM MARKSIZM-LENINIZM (1917-1991), CZWARTYM NEOMARKSIZM Z JEGO POWROTEM DO IDEAŁÓW MARKSA (1923-2017...), PIĄTYM ZAŚ MARKSIZM-REWIZJONIZM (NAJBARDZIEJ DZIŚ NIEBEZPIECZNY), ZALICZANY RÓWNIEŻ DO NEOMARKSIZMU, ALE MAJĄCY KILKA ISTOTNYCH RÓŻNIC (1923-2017...). KAŻDA Z CZĘŚCI MARKSIZMU, DZIELIŁA SIĘ RÓWNIEŻ NA POSZCZEGÓLNE OKRESY DZIEJOWE (ORAZ NARODOWE UWARUNKOWANIA). TO WSZYSTKO ZAMIERZAM WŁAŚNIE ODTĄD PREZENTOWAĆ W KOLEJNYCH CZĘŚCIACH TEJ SERII (OCZYWIŚCIE NIE ZABRAKNIE RÓWNIEŻ OPISANIA TAKICH MARKSISTOWSKICH ZJAWISK JAK NAZIZM, FEMINIZM CZY IDEOLOGIA GENDER)


MARKSIZM PRZED MARKSEM

Cz. II

   


 
Pierwotna myśl marksistowska była w powszechnym użyciu już od czasów starożytnych (o czym pisałem we wcześniejszych postach tego tematu), i choć tamtejsze przemyślenia w żadnym razie nie należy łączyć z tym, co dziś powszechnie określamy jako marksizm/komunizm, to jednak należy je wymienić, chociażby dlatego że późniejsi marksiści wracali czasem do korzeni autorów wieków wcześniejszych (głównie starożytnych, tych z epoki renesansu, XVII i XVIII-wiecznych). Tak więc (powtarzając się niewątpliwie, bowiem już o tym pisałem), przejdźmy do korzeni, z których później czerpali (mniej lub więcej) marksiści i neomarksiści  


Marksizm zawsze odwoływał się do kwestii nierówności społecznych pomiędzy ludźmi, z tym że w żadnym razie ani nie proponował jakiegokolwiek zdecydowanego rozwiązania tej kwestii, ani też wcale tego nie pragnął (o czym przekonamy się w kolejnych częściach tej serii). Karolowi Marksowi i jego następcom nigdy nie chodziło o to, aby realnie poprawić położenie warstw najuboższych. Celem Marksa, Engelsa i kolejnych pokoleń marksistów nie była poprawa losu ludzi pracy. Losu bardzo przykrego notabene, bo trzeba pamiętać że ludzie wywodzący się ze środowisk tzw.: proletariatu, czyli najubożsi, aby przeżyć podejmowali się najgorszych i najbardziej niebezpiecznych prac - jak choćby praca w kopalni, do której wysyłano najczęściej dzieci - łatwiej mogły się przecisnąć w ciasnych i ciemnych korytarzach - płacąc im głodowe pensje i zwalniając w przypadku jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu czy nawet śmierci. Poza tym migracja ludności wiejskiej do miast, gdzie spodziewano się znaleźć poprawę swego losu, często kończyła się zapełnieniem miejskich slumsów i powiększeniem liczby miejskiego proletariatu. Bowiem synowie i córki chłopów, widząc ciężką pracę swych rodziców w polu, jaka była ich udziałem przez całe życie, sami pragnęli dla siebie czegoś lepszego. Ci młodzi wieśniacy realnie nienawidzili pracy fizycznej, którą utożsamiali z nędzą ich rodziców i dziadków, chcieli czegoś lepszego. Ale ponieważ przybywali do miast, jako niepiśmienni, nie posiadający żadnego wykształcenia ani fachu, stanowić mogli dla ewentualnego pracodawcy jedynie tanią siłę roboczą i jedyne co potrafili to ciężko pracować - czyli musieli dalej robić to, czego w głębi duszy nienawidzili, bo inaczej po prostu umarliby z głodu. 

A ponieważ ludzi tych były prawdziwe masy i każdy z nich chciał zdobyć jakąkolwiek pracę w mieście, to pracodawcy mogli w nich wybierać jak w ulęgałkach, jednocześnie zwalniając za najdrobniejsze przewinienia, lub za samo spóźnienie się do pracy i płacąc im głodowe stawki - za co ci wieśniacy i tak byli wdzięczni, bo mieli jakikolwiek zarobek, w przeciwieństwie do tych nieszczęśników, którym to się nie udało. Marks doskonale zdawał sobie sprawę z ich fatalnego położenia, ale ponieważ ani nie miał pomysłu, ani też nie zamierzał im w niczym pomagać (byłoby to sprzeczne z celami, które pragnął wprowadzić w życie), postanowił ich wykorzystać. Wiedział doskonale jak bardzo nienawidzą oni swego ciężkiego losu i jak bardzo nie znoszą i boją się swych pracodawców (których niejednokrotnie całowali po rękach i nogach, dziękując za danie jakiejkolwiek szansy, poza tym fabryki np. szwalnie były doskonałymi substytutami haremów, gdyż taki właściciel po prostu wskazywał sobie na dziewczynę, która miała z nim spędzić noc i aby nie stracić pracy dziewczyna ta zrobiłaby wszystko - pięknie to zostało pokazane w "Ziemi Obiecanej"). Ci, którzy tak bardzo nienawidzili pracy fizycznej i pragnący poprawić swój los, ponownie jak ich ojcowie zostali wciągnięci w tę maszynerię, bowiem niczego innego nie potrafili - wszystko co mogli ofiarować pracodawcy, to była właśnie ciężka praca fizyczna, a ponieważ na jedno miejsce w fabryce było kilkudziesięciu chętnych, każdy cieszył się że to właśnie jemu się udało.

 
"DO MASZYN - TYLE MATERIAŁU NA NIC"




Dla Marksa stanowili oni najlepszy "materiał rewolucyjny", wystarczyło ich tylko podburzyć przeciwko panom, kapitalistom i burżujom, którzy "spijają krew prostego ludu", aby wywołać wymarzoną przez Marksa rewolucję. Rewolucja ta miała zniszczyć stary świat (i wymordować wszystkich jego przedstawicieli - co oczywiście miało zostać dokonane rękoma owego uciemiężonego ludu) i stworzyć nowy świat, w którym zapanuje całkowicie nowe społeczeństwo. System ten będzie całkowicie totalitarny a społeczeństwo będzie całkowicie podporządkowane "kadrom" (czyli marksistowskim elitom). Oczywiście pierwszym zadaniem nowych władz, będzie wyłonienie z tego "materiału rewolucyjnego" przyszłej policji bezpieczeństwa, która stanie na straży nowego ustroju i będzie go broniła przez "wrogami". Ponieważ Marks zdawał sobie sprawę, że system społeczno-polityczny jaki zamierzał wprowadzić był ustrojem tak niewydolnym i nietrwałym, że nie mógł się on ostać w żadnych innych warunkach, niż totalitarna władza, całkowicie kontrolująca społeczeństwo - aparat bezpieczeństwa, czyli "miecz nowego ustroju" był tutaj elementem kluczowym. Marks wiedział też, że ustrój komunistyczny wcześniej czy później zacznie generować biedę i nędzę jeszcze większą, niż ta, jakiej doświadczyły masy pod rządami kapitalistów i "obszarników", przeto aparat bezpieczeństwa miał pilnować przede wszystkim, aby te same masy, które obaliły i wymordowały kapitalistów, teraz nie uczyniły tego samego z kardami komunistów. A ponieważ był pewien że do takiego buntu rozczarowanych mas wcześniej czy później po rewolucji dojdzie, przeto postulował jak największe wzmocnienie aparatu przemocy.

Marksowi nie był potrzebny żaden program poprawy losu najbardziej uciemiężonych mas, on pragnął jedynie ich wykorzystać do swoich celów, a następnie złapać za pysk i całkowicie podporządkować (przede wszystkim strachem), dlatego tak bardzo sprzeciwiał się wszelkim próbom poprawy losu robotników. Gdy w 1875 r. w niemieckim mieście Gotha partia socjalistyczna (Powszechny Niemiecki Związek Robotniczy założony w 1863 r.) i komunistyczna (Socjaldemokratyczna Partia Robotnicza Niemiec założona w 1869 r.) zawierają sojusz i łączą się w jedną Socjalistyczną Partię Pracy Niemiec (od 1890 r. Socjaldemokratyczną Partię Niemiec - SPD), których celem jest wyrzeczenie się rewolucji i próba realnej poprawy bytu warstw najbiedniejszych, Marks dostaje szału i pisze z Londynu swoją "Krytykę programu gotajskiego" (maj 1875 r.) w którym nawołuje do rewolucji ponad wszystko i ostro krytykuje propozycję Liebknechta i Bebela, wyrażoną w programie gotajskim (programie zjednoczeniowym), aby zdobyć władzę w sposób demokratyczny odrzucając rewolucję i masakry. Marks, jako człowiek niezwykle inteligentny, doskonale wiedział że socjalizmu, a tym bardziej komunizmu nigdy nie uda się zbudować w systemie demokratycznym. Cóż z tego że komuniści wygrają wybory i zaczną wprowadzać w życie swój program, skoro Marks wiedział że ów program i tak wcześniej czy później MUSI doprowadzić do powszechnej biedy. A skoro ludzie zauważą, że żyje im się gorzej niż wcześniej, to czy ponownie wybiorą komunistów do władzy? No nie i cały program komunistyczny będzie można wyrzucić do kosza, bo ludzie się na tym poznają. Dlatego Marks nawoływał rewolucja przede wszystkim - nie ma żadnych kompromistów, tylko bowiem w państwie totalitarnym można na trwałe wprowadzić komunizm. Pisał wprost: "Wolne państwo - cóż to jest? Robotnicy, którzy wyzbyli się ograniczonej mentalności poddańczej, bynajmniej nie zmierzają do tego, by uczynić państwo wolnym". Krytykował wszystko, od ograniczenia czasu pracy kobiet i zakazu pracy dzieci, po jakiekolwiek wolności (wolność nauki, sumienia etc.). Celem partii komunistycznej miała być tylko i wyłącznie przyszła rewolucji i na tym należało się skupić, a nie na żadnej poprawie doli najuboższych czy współtworzenia systemu demokratycznego.




To więc nie Marks ani marksiści pierwsi zaproponowali jakąś składną i logiczną próbę odmiany ciężkiego losu robotników. Reforma tego zgniłego dzikiego kapitalizmu, w którym człowiek wart był tylko tyle, ile mógł wyprodukować, a jeśli zachorował lub doznał jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu, nie mówiąc już o śmierci - był po prostu zwalniany bez żadnego zabezpieczenia materialnego dla rodziny. Owszem, Niemcy Otto von Bismarcka zaczęły pierwsze wprowadzać socjalne programy społeczne (ubezpieczenie od chorób - 1883 r. od wypadków przy pracy - 1884 r. od starości i inwalidztwa - 1889 r. ustawy o ochronie robotników 1890-1891), ale wszystko to wzięło się pod wpływem bardzo silnej w niemieckim systemie politycznym katolickiej partii Centrum (założonej w 1870 r.). Nie była to partia najsilniejsza w Reichstagu, ale zawsze stanowiła swoisty "języczek u wagi" i była popularna nawet wśród niemieckich protestantów, właśnie dlatego że jako pierwsza zaczęła głosić realny program poprawy położenia warstw najuboższych. W Partii Centrum było też wielu Polaków-katolików, a mimo to Niemcy głosowali na tę partię właśnie ze względu na jej program. To właśnie dzięki posłom Centrum, Bismarck wprowadził swoje ustawy socjalne. Ale największy cios marksistom i ich ideologii rewolucji, zapodał sam papież Leon XIII w 1891 r. wydając swoją encyklikę: "Rerum Novarum" ("Rzeczy Nowych"), w której przedstawił kompleksowy plan wyciągnięcia klas najniżej sytuowanych z powszechnego ubóstwa, nędzy i głodowej pracy. Encyklika ta przywracała robotnikom godność pracy, sprzeciwiała się jakimkolwiek planom "własności wspólnej" postulowanej przez Marksa. Odwoływała się do nauk Jezusa Chrystusa i chrześcijańskiej moralności i współczuciu, zwracając się do kapitalistów: "Coście uczynili jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili" innymi słowy: "Kto darem Bożym otrzymał większą obfitość dóbr, czy to zewnętrznych i fizycznych, czy też duchowych, otrzymał je w tym celu, by ich używał ku własnemu udoskonaleniu, a także jako szafarz Opatrzności Bożej ku pożytkowi drugich. Mający więc zdolności, niech się nie lubuje w milczeniu; mający nadmiar bogactw, niech się strzeże zamykania miłosierdzia w głębi duszy; kto zaś talent kierowania posiada, niech jego użytki dzieli z bliźnimi. Ubogich zaś Kościół poucza, że zgodnie z myślą Bożą nie należy uważać za hańbę, ani się wstydzić pracy zarobkowej. Czynem i przykładem potwierdził to Chrystus Pan, który dla zbawienia świata ubogim się stał, będąc bogatym (...) W szczególności, jeśli chodzi o proletariat, to Kościół chce i zdąża do tego, by się podniósł ze stanu nędzy i by zdobył lepsze warunki materialne". 

Papież tym samym zapoczątkował "Katolicką Naukę Społeczną", która była śmiertelnym niebezpieczeństwem dla marksistów, bowiem dawała człowiekowi nadzieję na poprawę własnego losu nie przez krwawą rewolucję i zbrodnie, tylko dzięki pracy własnych rak lub własnego umysłu. nawoływała również do samodoskonalenia, tak pracodawców jak i pracowników. Aby bowiem poprawić swój los, uczmy się lepiej pracować, zdobywajmy wiedzę - posiądźmy umiejętności, za które ktoś inny będzie chciał nam zapłacić. Innymi słowy, nauczmy się pracować, poprzez samodoskonalenie i specjalizację, starajmy się być w czymś lepsi, jeśli bowiem wszyscy w około potrafią tylko ciężko pracować, to żaden z nich nie posiada umiejętności, które mogłyby mu i jego rodzinie zapewnić lepszy byt. Ale jeśli wyspecjalizuje się w jakiejś dziedzinie, zdobędzie wiedzę, zechce się uczyć, tak jak uczył się przez całe życie Pan Jezus, który również podczas swego ziemskiego żywota, pełnił życie zwykłego cieśli - robotnika, był blisko ludzi po to aby najpierw własną pracą, a następnie umiejętnościami im pomagać. I choć "Królestwo Jego nie było z tego świata", stał się człowiekiem właśnie dla nas, aby podnieść nas na duchu, wyzwolić z okowów ciemnych myśli i czynów - dać nadzieję, że inne życie jest możliwe, a każdy z nas jest kowalem własnego losu. Oczywiście nie oznacza to, że każdy jest rzucony na głęboką wodę, bez steru  i kompasu. Tym kompasem i sterem jest Bóg i zawsze, gdy pragniemy się do Niego zwrócić z prośba o pomoc - tej pomocy nam nie odmówi. Jezus zaś jest tym,który wskazuje nam drogę, kierunek którym powinniśmy kroczyć, aby poprawić zarówno swój materialny los tutaj, na Ziemi, jak i potem w Niebie. Jeśli więc będziemy się samodoskonalić we własnej pracy, to wkrótce ci sami pracodawcy, którzy dotąd uważali nas tylko za tanią siłę roboczą, aby nas zatrzymać u siebie, będą nam płacili coraz to większe stawki. I oto właśnie chodzi - ludzie muszą się nauczyć że sami są kowalami własnego losu, ale zawsze mogą liczyć na wsparcie i pomoc Boga. I taki był właśnie przekaz Katolickiej Nauki Społecznej Kościoła.


BÓG ZAWSZE OBDARZY NAS WODĄ ŻYCIA - NADZIEJĄ NA ZMIANĘ SWOJEGO POŁOŻENIA W KAŻDEJ SYTUACJI I NA KAŻDYM ETAPIE NASZEGO ZIEMSKIEGO ŻYWOTA. MUSIMY TYLKO TEGO ZAPRAGNĄĆ (DĄŻYĆ DO SAMODOSKONALENIA) I OTO BOGA POPROSIĆ 



I to zaczęło przynosić rezultaty, robotnicy zaczęli się doskonalić, specjalizować i zdobywać wiedzę. Oczywiście nie wszyscy, ale Kościół wskazywał drogę do poprawy własnego, ciężkiego położenia poprzez samorealizację i doskonalenie własnych umiejętności. Robotnikom została dana nadzieja na poprawę swego losu, przez co przestawali oni myśleć o krwawej rewolucji i wyrżnięciu wszystkich kapitalistów, skoro dzięki własnej pracy mieli też możliwość zarobienia dobrych pieniędzy, a tym samym również, samemu wejścia do elity owych kapitalistów. Mogli to osiągnąć dzięki własnej pracy, po co więc byłaby im potrzebna rewolucja? pod koniec XIX i na początku XX wieku, robotnik w fabryce Forda w USA, mógł sobie pozwolić na kupno produkowanego przez siebie samochodu, za... cztery miesięczne pensje. Cztery miesięczne pensje wystarczyły, aby zwykły robotnik wszedł do elity, posiadającej samochód Forda. No któż by w takiej sytuacji zaczął myśleć o jakiejkolwiek rewolucji, chyba tylko szaleniec, albo zdeklarowany marksista. I dlatego też Kościół i Katolicka Nauka Społeczna, stały się śmiertelnym wrogiem Marksa i marksistów, bowiem odbierały im moralny pretekst pod rewolucję, eliminując skrajną nędzę i dając człowiekowi nadzieję na poprawę swojego bytu poprzez własną pracę, a nie krwawe masakry, które i tak w niczym by im nie pomogły. Ale, nim bezpośrednio zacznę omawiać ten okres, wróćmy do klasyków, z których potem czerpali komuniści (lub takich, którzy przywoływali nierówności społeczne i niesprawiedliwy podział pracy, lub byli autorami socjalistycznych utopii). To wszystko od następnej części tego tematu.                    

 
 CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz