CZYLI JAK TO KOMUNIŚCI
"OBALILI" SOBIE KOMUNIZM
KOMUNISTYCZNA PARTIA
ROBOTNICZA POLSKI
NARODZINY SOWIECKIEJ
AGENTURY W POLSCE
1918-1920
Cz. I
Komunistyczna agentura leninowskiej Rosji narodziła się już u samych początków niepodległego bytu państwa polskiego - na swym pierwszym zjeździe, który to miał miejsce w Warszawie na ulicy Zielnej 25 - 16 grudnia 1918 r. Powstała ona z połączenia Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy (założonej w 1893 r.) oraz Polskiej Partii Socjalistycznej-Lewicy (założonej w 1906 r.). Był to czas, gdy Polska odradzała się do niepodległego życia po 123 latach niewoli. Nie było wówczas jeszcze wyznaczonych granic, gdyż odradzały się i inne kraje (jak Czechosłowacja, Litwa, Rumunia, Węgry), nie było też jeszcze regularnego wojska. Była powszechna bieda, zniszczenia wojenne (kilkukrotne przejścia frontów), oraz powszechne braki żywności. Poza tym, odradzająca się Polska już na samym początku była skonfliktowana z przynajmniej... czterema sąsiadami, takimi jak Niemcy, Rosja (na początku głównie ta "biała" Rosja Kołczaka i Denikina), Litwa i Czechosłowacja. Ówczesny obserwator europejskiej sceny politycznej, gdyby wówczas postawił jakiekolwiek pieniądze na przetrwanie Polski w tak jawnie niesprzyjających warunkach, zapewne zostałby uznany za wariata, bowiem w latach 1918-1919 nikt rozsądny nie dawał nam najmniejszych szans na przetrwanie (mówiono oficjalnie że Polska to "państwo sezonowe", które nie przetrwa dłużej, niż kilka, lub co najwyżej kilkanaście miesięcy). No właśnie, a mimo wszystko nie tylko przetrwaliśmy, ale również zatrzymaliśmy pochód rozpędzonej "kuli śnieżnej" czyli Armii Czerwonej idącej na podbój Europy w 1920 r., dając im tak solidnego kopa, że... przez kolejną dekadę lizali rany.
Ale wróćmy do polskich komunistów, którzy całym sercem zaangażowali się po stronie rewolucji w Rosji. Na pierwszym swym zjeździe z 16 grudnia 1918 r. podjęli oni deklarację na mocy której celem KPRP będzie odtąd inkorporacja Polski do sowieckiej Rosji, która została tam postawiona jako wzór do naśladowania. Polska w planach partii komunistycznej miała być pozbawiona jakiejkolwiek autonomii, po prostu miała zostać wcielona do Rosji sowieckiej jako jej cześć składowa (nie jako Polska Republika Rad tylko jako część Rosyjskiej Republiki Rad). Bardzo ostro wystąpili komuniści na owym zjeździe założycielskim przeciwko planom odbudowania Wojska Polskiego, deklarując że: "dla międzynarodowego obozu rewolucji socjalnej nie ma kwestii granic". Mimo to w deklaracjach członków więcej było odniesień do rewolucji w Rosji i innych krajów europejskich - szczególnie zaś Niemiec, które miały stać się bramą do Europy - niż do kwestii polskich (co ciekawe - opowiadano tam i takie wynurzenia, jak "ogarnięte wrzeniem rewolucyjnym kraje" takie jak Dania, Szwecja, Norwegia, Holandia czy Szwajcaria o których to "rewolucyjnych wrzeniach" nikt nic poza samymi komunistami nie słyszał, a owo "wrzenie" zapewne rodziło się już w ich głowach). Innym ciekawym zagadnieniem był fakt, że komuniści oficjalnie uznali chłopów za "agenturę burżuazji" i uznali ich za wrogów (nie było więc mowy o żadnym "sojuszu robotniczo-chłopskim", zresztą nie na darmo partia ta otrzymała nazwę "robotnicza" - ten przymiotnik w nazwie osobiście dodała Róża Luksemburg - która była nieformalnym liderem partii, choć dzieliła tę funkcję z Adolfem Warszawskim-Warskim - chodziło tutaj o zaprotestowanie przeciwko polityce "bratania się" robotników z chłopami, którą to uprawiał w Rosji Lenin. Róża Luksemburg uważała to za poważny błąd i nie wahała się ostro przeciw temu zaprotestować, co potem doprowadziło do zerwania luksemburczyków z bolszewikami). Zjazd powołał również zarząd, czyli dwunastoosobowy Komitet Centralny partii, oraz Centralną Redakcję (czyli biuro propagandy).
I Zjazd KPRP odbywał się legalnie, ale bardzo szybko okazało się (pomocne w tym wypadku były doświadczenia z Sosnowca, gdzie udało się komunistom opanować władzę w kilku dzielnicach tego przemysłowego miasta i gdzie bardzo szybko ukazali oni całkowitą anarchię administracyjną (zapewne wywołaną celowo, gdyż chodziło przede wszystkim o destabilizowanie odradzającego się państwa), w styczniu 1919 r. rozpoczęto więc szeroko zakrojoną akcję aresztowań komunistów tuż przed wyborami do pierwszego sejmu odrodzonej Rzeczpospolitej, które miały miejsce 26 stycznia 1919 r. (obawiano się bowiem że mogą oni spróbować zakłócić samo głosowanie, lub nawet dokonać zamachu stanu i obalić już wybrany sejm, jak to miało miejsce w Rosji z Konstytuantą 19 stycznia 1918 r.). Od stycznia 1919 r. Komunistyczna Partia Robotnicza Polski działała już w podziemiu, choć sama partia nie została zdelegalizowana. Celem było jak najściślejsze i najtrwalsze zespolenie się z komunizmem rosyjskim i niemieckim, po to aby utrwalić ten system w Europie, więc gdy w lutym 1919 r. odbyła się rada partyjna KPRP, na której stwierdzono że: "Niewykonalna jest odbudowa życia ekonomicznego (...) Niewykonalne jest zbudowanie wielkiego państwa" za to wykonalny jest "jak najściślejszy sojusz z Rosją Sowiecką". 4 marca 1919 r. Lenin i Trocki powołali do życia III Międzynarodówkę - czyli Komintern, który miał służyć wzięciu "za pysk" wszystkich rozproszonych po świecie partii komunistycznych i uczynić z nich całkowite tuby propagandowe Moskwy. W Marcu tego roku do Kominternu weszła oczywiście także Komunistyczna Partia Robotnicza Polski (łącznie do Kominternu wówczas weszło dziewiętnaście partii komunistycznych z całego świata).
Powstanie Kominternu było konieczne, ponieważ nie wszystkie partie komunistyczne reprezentowały iście leninowski model "drogi do komunizmu", niektóre wręcz propagowały zupełnie inne rozwiązania. Do tych drugich należały właśnie: Komunistyczna Partia Niemiec i (całkowicie ją małpująca) KPRP (konflikt leżał u podłoża kwestii władzy rad, chodziło bowiem o to że Lenin, jako wytrwały rewolucjonista zdawał sobie sprawę - szczególnie w wyniku wojny domowej i klęski głodu w Rosji - że tylko silne szarpnięcie i podporządkowanie "dołów" partyjnych kierownictwu partii, może doprowadzić do przetrwania rewolucji, natomiast Róża Luksemburg i polscy oraz niemieccy komuniści wciąż głosili hasła z początku rewolucji październikowej w Rosji: "Cała władza w ręce Rad" - czyli innymi słowy cała władza w ręce wybieralnych komitetów, które miały podejmować każde decyzje. Lenin zdawał sobie sprawę że taki model prędzej czy później - a raczej prędzej - zakończyłby się totalną anarchią i... klęską rewolucji, gdyż każdą, nawet najmniejszą kwestię należałoby przedstawić na posiedzeniu Rad robotniczych lub żołnierskich). Od chwili wejścia do Kominternu KPRP musiała podporządkować się Leninowi i jego koncepcji komunizmu. Od tej chwili centrala światowego komunizmu realnie i oficjalnie znajdowała się już w Moskwie. KPRP w ciągu całego 1919 r. niczym szczególnym się jednak nie wykazała, podczepiła się programowo co prawda pod strajk robotników rolnych Lubelszczyzny z terenu 12 powiatów (który rozpoczął się 18 marca), ale strajk ten zakończył się podpisaniem ugody (6 kwietnia 1919 r.), podwyżką płac i ordynarii, co wytrąciło oręż z reki komunistów.
Celem KPRP było bowiem maksymalne osłabienie wewnętrzne kraju, tak aby umożliwić zwycięstwo Armii Czerwonej w wojnie polsko bolszewickiej, zresztą jako pierwsza z partii komunistycznych zdobyła się ona na taką oto deklarację (która była jawną zdradą): "Zbrojna pomoc proletariatu rosyjskiego, gdyby jej potrzebowała dojrzewająca rewolucja polska, nie byłaby najazdem (...), nie miałaby nic wspólnego z dążeniem do podboju (...), lecz była po prostu wcieleniem w czyn haseł międzynarodowej solidarności rewolucyjnego proletariatu" (innymi słowy piękne słówka, które miały zatrzeć w robotnikach świadomość jawnej zdrady odradzającej się po tylu dekadach niewoli Ojczyzny). W kwietniu 1920 r. w czasie polsko-ukraińskiej ofensywy na Ukrainie, mającej wyzwolić od bolszewików Kijów, KPRP wydała kolejną deklarację, w której czytamy: "Rozpoczęła się wielka ofensywa wojsk polskich na Kijów. Okres ten zakończyć się musi katastrofą organizacji państwowej burżuazji i zdobyciem władzy przez proletariat (...) Piłsudski i jego inteligencko-militarna grupa - ulegają zaślepieniu co do istotnej siły Polski, chcąc uniezależnić polską politykę od obcych wpływów, każą jej grać awanturniczą rolę wielkiego mocarstwa i dążyć do zwierzchnictwa nad Wschodem". Przekaz był jasny - najlepiej się od razu poddać, bo i tak nie ma szans na zwycięstwo z sowiecką Rosją, po co więc odgrywać jakieś "wielkie mocarstwo" jeśli można po prostu stać się "Polską Republiką Rad Delegatów Robotniczych" (taka propozycja co do przyszłych losów naszego kraju, pojawiła się na zjeździe Rad KPRP w kwietniu 1919 r. i był to ze strony owych "polskich" komunistów duży ukłon, bowiem po raz pierwszy użyli oni przymiotnika... "polski".
W tym czasie z większych akcji zorganizowano jedynie strajk pracowników użyteczności publicznej w Warszawie (maj-czerwiec 1920 r.), jednak dopiero z chwilą wielkiej ofensywy Sowietów z czerwca i lipca 1920 r. ukazali swój prawdziwy charakter, szczególnie na terenach opanowanych przez Armię Czerwoną. Siali oni defetyzm i zniechęcenie wojną w armii polskiej (organizowano komitety rewolucyjne i namawiano żołnierzy do dezercji z bronią w ręku i przechodzenie na stronę sowiecką), zaś na terenach opanowanych przez Sowietów organizowali rewkomy (traktowane zresztą po macoszemu przez Rosjan, którzy sami uważali się za realną władzę w podbijanym kraju) i namawiali do wstępowania w szeregi "Polskiej Armii Czerwonej" (łączna liczba ochotników do tej formacji nie przekroczyła... 50 osób). Dużą część składu osobowego tych rewkomów stanowili Żydzi, którzy okazywali Sowietom wielką pomoc (co ciekawe, wśród członków rewkomów pochodzenia żydowskiego było wielu Żydów należących do... niekomunistycznych organizacji jak "Bund" czy "Poalej-Sjon-Lewica", co też pokazuje skalę żydowskiego zaangażowania po stronie komunistycznych najeźdźców). Żydzi byli bardzo podatni na wszelką bolszewicką propagandę, na którą w ogromnej mierze uodporniony był polski robotnik i chłop oraz polska młodzież akademicka. Byli też oczywiście Żydzi neutralnie nastawieni (tych było najwięcej), którzy po prostu chcieli przeżyć zbliżającą się nawałnicę (wśród nich byli np. Żydzi ortodoksyjni, lub właściciele sklepów i przedsiębiorstw, obawiający się wkroczenia bolszewickiej tłuszczy), a także tacy, którzy jawnie włączyli się w walkę z tym najazdem (tych niestety było najmniej). Polacy w przeciągu kolejnych dwudziestu lat po rozbiciu sowieckiej nawały, szybko zapomnieli o tych przejawach jawnej zdrady żydowskich współmieszkańców, o tyle bolesne były dla nich chociażby takie stwierdzenia, które słyszeli od Żydów po niemiecko-sowieckiej agresji z września 1939 r. jak: "Nie ma już tej waszej Polski". Naszej? Myśleliśmy że również i waszej - skąd w was tyle nienawiści?
Należy też powiedzieć że i po stronie sowieckiej byli realiści, którzy uważali że "eksport rewolucji na Zachód" jest błędem. Twierdzili że zatrzymanie się Armii Czerwonej u etnograficznych granic Polski byłoby korzystniejsze z punktu widzenia międzynarodowego (i mieli rację gdyż w owych krytycznych lipcowo-sierpniowych dniach po stronie sowieckiej był praktycznie cały Zachód - Anglicy wręcz wywierali presję na polskim rządzie, aby cofnął armie do linii Bugu i uznał tę rzekę za granicę polsko-sowiecką - opowiem o tym w innym temacie), inni twierdzili (o zgrozo) iż pokonanie Wojska Polskiego przez Armię Czerwoną w obecnych warunkach jest... niemożliwe. Byli też i polscy komuniści, którzy jawnie zaprotestowali przeciwko wkroczeniu Sowietów na etnograficzne ziemie polskie (a w zasadzie jeden komunista - niejaki Domski, który w niemieckiej prasie komunistycznej potępił wkroczenie Armii Czerwonej do Polski), ale były to przypadki tak nieliczne, że można by je zliczyć na palcach jednej ręki. A tymczasem w czerwcu i lipcu trwał zwycięski pochód Armii Czerwonej a armia polska stale się cofała (meldunki z linii frontu przybywały do Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego w tonie alarmistycznym, jak choćby: "Oddziały uciekają nawet przed patrolami, pomimo najostrzejszych środków, a nawet rozstrzeliwań", "W 38 i 39 pułkach nie istnieje ani jedna kompania (...) Oddziały nie są zdolne do stawienia jakiegokolwiek oporu"), a mimo to im bardziej się cofano, tym bardziej polska obrona krzepła. O przyszłości Polski i Europy miała teraz zadecydować Bitwa pod Warszawą.
Powstanie Kominternu było konieczne, ponieważ nie wszystkie partie komunistyczne reprezentowały iście leninowski model "drogi do komunizmu", niektóre wręcz propagowały zupełnie inne rozwiązania. Do tych drugich należały właśnie: Komunistyczna Partia Niemiec i (całkowicie ją małpująca) KPRP (konflikt leżał u podłoża kwestii władzy rad, chodziło bowiem o to że Lenin, jako wytrwały rewolucjonista zdawał sobie sprawę - szczególnie w wyniku wojny domowej i klęski głodu w Rosji - że tylko silne szarpnięcie i podporządkowanie "dołów" partyjnych kierownictwu partii, może doprowadzić do przetrwania rewolucji, natomiast Róża Luksemburg i polscy oraz niemieccy komuniści wciąż głosili hasła z początku rewolucji październikowej w Rosji: "Cała władza w ręce Rad" - czyli innymi słowy cała władza w ręce wybieralnych komitetów, które miały podejmować każde decyzje. Lenin zdawał sobie sprawę że taki model prędzej czy później - a raczej prędzej - zakończyłby się totalną anarchią i... klęską rewolucji, gdyż każdą, nawet najmniejszą kwestię należałoby przedstawić na posiedzeniu Rad robotniczych lub żołnierskich). Od chwili wejścia do Kominternu KPRP musiała podporządkować się Leninowi i jego koncepcji komunizmu. Od tej chwili centrala światowego komunizmu realnie i oficjalnie znajdowała się już w Moskwie. KPRP w ciągu całego 1919 r. niczym szczególnym się jednak nie wykazała, podczepiła się programowo co prawda pod strajk robotników rolnych Lubelszczyzny z terenu 12 powiatów (który rozpoczął się 18 marca), ale strajk ten zakończył się podpisaniem ugody (6 kwietnia 1919 r.), podwyżką płac i ordynarii, co wytrąciło oręż z reki komunistów.
Celem KPRP było bowiem maksymalne osłabienie wewnętrzne kraju, tak aby umożliwić zwycięstwo Armii Czerwonej w wojnie polsko bolszewickiej, zresztą jako pierwsza z partii komunistycznych zdobyła się ona na taką oto deklarację (która była jawną zdradą): "Zbrojna pomoc proletariatu rosyjskiego, gdyby jej potrzebowała dojrzewająca rewolucja polska, nie byłaby najazdem (...), nie miałaby nic wspólnego z dążeniem do podboju (...), lecz była po prostu wcieleniem w czyn haseł międzynarodowej solidarności rewolucyjnego proletariatu" (innymi słowy piękne słówka, które miały zatrzeć w robotnikach świadomość jawnej zdrady odradzającej się po tylu dekadach niewoli Ojczyzny). W kwietniu 1920 r. w czasie polsko-ukraińskiej ofensywy na Ukrainie, mającej wyzwolić od bolszewików Kijów, KPRP wydała kolejną deklarację, w której czytamy: "Rozpoczęła się wielka ofensywa wojsk polskich na Kijów. Okres ten zakończyć się musi katastrofą organizacji państwowej burżuazji i zdobyciem władzy przez proletariat (...) Piłsudski i jego inteligencko-militarna grupa - ulegają zaślepieniu co do istotnej siły Polski, chcąc uniezależnić polską politykę od obcych wpływów, każą jej grać awanturniczą rolę wielkiego mocarstwa i dążyć do zwierzchnictwa nad Wschodem". Przekaz był jasny - najlepiej się od razu poddać, bo i tak nie ma szans na zwycięstwo z sowiecką Rosją, po co więc odgrywać jakieś "wielkie mocarstwo" jeśli można po prostu stać się "Polską Republiką Rad Delegatów Robotniczych" (taka propozycja co do przyszłych losów naszego kraju, pojawiła się na zjeździe Rad KPRP w kwietniu 1919 r. i był to ze strony owych "polskich" komunistów duży ukłon, bowiem po raz pierwszy użyli oni przymiotnika... "polski".
W tym czasie z większych akcji zorganizowano jedynie strajk pracowników użyteczności publicznej w Warszawie (maj-czerwiec 1920 r.), jednak dopiero z chwilą wielkiej ofensywy Sowietów z czerwca i lipca 1920 r. ukazali swój prawdziwy charakter, szczególnie na terenach opanowanych przez Armię Czerwoną. Siali oni defetyzm i zniechęcenie wojną w armii polskiej (organizowano komitety rewolucyjne i namawiano żołnierzy do dezercji z bronią w ręku i przechodzenie na stronę sowiecką), zaś na terenach opanowanych przez Sowietów organizowali rewkomy (traktowane zresztą po macoszemu przez Rosjan, którzy sami uważali się za realną władzę w podbijanym kraju) i namawiali do wstępowania w szeregi "Polskiej Armii Czerwonej" (łączna liczba ochotników do tej formacji nie przekroczyła... 50 osób). Dużą część składu osobowego tych rewkomów stanowili Żydzi, którzy okazywali Sowietom wielką pomoc (co ciekawe, wśród członków rewkomów pochodzenia żydowskiego było wielu Żydów należących do... niekomunistycznych organizacji jak "Bund" czy "Poalej-Sjon-Lewica", co też pokazuje skalę żydowskiego zaangażowania po stronie komunistycznych najeźdźców). Żydzi byli bardzo podatni na wszelką bolszewicką propagandę, na którą w ogromnej mierze uodporniony był polski robotnik i chłop oraz polska młodzież akademicka. Byli też oczywiście Żydzi neutralnie nastawieni (tych było najwięcej), którzy po prostu chcieli przeżyć zbliżającą się nawałnicę (wśród nich byli np. Żydzi ortodoksyjni, lub właściciele sklepów i przedsiębiorstw, obawiający się wkroczenia bolszewickiej tłuszczy), a także tacy, którzy jawnie włączyli się w walkę z tym najazdem (tych niestety było najmniej). Polacy w przeciągu kolejnych dwudziestu lat po rozbiciu sowieckiej nawały, szybko zapomnieli o tych przejawach jawnej zdrady żydowskich współmieszkańców, o tyle bolesne były dla nich chociażby takie stwierdzenia, które słyszeli od Żydów po niemiecko-sowieckiej agresji z września 1939 r. jak: "Nie ma już tej waszej Polski". Naszej? Myśleliśmy że również i waszej - skąd w was tyle nienawiści?
Należy też powiedzieć że i po stronie sowieckiej byli realiści, którzy uważali że "eksport rewolucji na Zachód" jest błędem. Twierdzili że zatrzymanie się Armii Czerwonej u etnograficznych granic Polski byłoby korzystniejsze z punktu widzenia międzynarodowego (i mieli rację gdyż w owych krytycznych lipcowo-sierpniowych dniach po stronie sowieckiej był praktycznie cały Zachód - Anglicy wręcz wywierali presję na polskim rządzie, aby cofnął armie do linii Bugu i uznał tę rzekę za granicę polsko-sowiecką - opowiem o tym w innym temacie), inni twierdzili (o zgrozo) iż pokonanie Wojska Polskiego przez Armię Czerwoną w obecnych warunkach jest... niemożliwe. Byli też i polscy komuniści, którzy jawnie zaprotestowali przeciwko wkroczeniu Sowietów na etnograficzne ziemie polskie (a w zasadzie jeden komunista - niejaki Domski, który w niemieckiej prasie komunistycznej potępił wkroczenie Armii Czerwonej do Polski), ale były to przypadki tak nieliczne, że można by je zliczyć na palcach jednej ręki. A tymczasem w czerwcu i lipcu trwał zwycięski pochód Armii Czerwonej a armia polska stale się cofała (meldunki z linii frontu przybywały do Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego w tonie alarmistycznym, jak choćby: "Oddziały uciekają nawet przed patrolami, pomimo najostrzejszych środków, a nawet rozstrzeliwań", "W 38 i 39 pułkach nie istnieje ani jedna kompania (...) Oddziały nie są zdolne do stawienia jakiegokolwiek oporu"), a mimo to im bardziej się cofano, tym bardziej polska obrona krzepła. O przyszłości Polski i Europy miała teraz zadecydować Bitwa pod Warszawą.
GERMAN DEATH CAMPS
NEVER POLISH
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz