Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 6 kwietnia 2020

MEMORIAM - Cz. XV

TAK PRZEMIJA SŁAWA ŚWIATA






SULLANUM REGNUM





  
 W latach 82-80 p.n.e. Lucjusz Korneliusz Sulla rozbił całą opozycję i opanował wszystkie ziemie, w których dotąd schronili się jego polityczni przeciwnicy. W pierwszej połowie roku (82 p.n.e). legat Sulli - Lucjusz Filip zajął Sardynię i pokonał tam zwolennika popularów, pretora - Kwintusa Antoniusza. Do Hiszpanii wysłany został Gajusz Anniusz, który dość szybko (jeszcze w tym samym 82 r. p.n.e.) zajął cały kraj i wypędził stamtąd jednego z najlepszych oficerów armii Gajusza Mariusza - Kwintusa Sertoriusza (wsławionego w wojnach z Cymbrami i z Italikami). W roku następnym zdobyta została Sycylia, stanowiąca dotąd największe centrum oparcia dla wygnanych popularów. Zarządca Sycylii, pretor Marek Perperna, utworzył tam centrum mobilizacyjne dla wojsk, które ponownie miały dokonać inwazji na Italię i odbić Rzym z rąk Sulli i jego stronników. Do Perperny dołączył zarówno zbiegły z Rzymu konsul Gnejusz Papiriusz Karbon, jak i Marek Juniusz Brutus (który jednak wpadł w pułapkę pod Lilibaeum w zachodniej Sycylii i aby uniknąć niewoli, popełnił samobójstwo). Sulla skierował na Sycylię Gnejusza Pompejusza, który z 30 000 armią, przeprawił się tam i bez walki opanował wyspę (gdyż Perperna pospiesznie wycofał się przed nim do Afryki). Nie wszyscy jednak mieli tyle szczęścia i do niewoli Pompejusza wpadli zarówno Karbon, jak i Kwintus Waleriusz. Ten ostatni był znanym w Rzymie uczonym, historykiem i poetą - mimo to Pompejusz obu ich skazał na śmierć (ponoć Karbon rozpłakał się przed egzekucją, a Waleriusza do ostatka Pompejusz zwodził, wdając się z nim nawet w dysputy literackie, póki ostatecznie nie oddał go w ręce kata). Po zdobyciu Sycylii, pozostawała jeszcze Afryka, która teraz stanowiła ostatni już bastion oporu zbiegłych mariańczyków. Tam dowodził Gnejusz Domicjusz Ahenobarbus (odległy przodek cesarza Nerona). Zgromadził on tam znaczne siły (głównie dzięki weteranom Mariusza, z założonych przez niego w Afryce kolonii), wsparte jeszcze kontyngentami sycylijskimi Perperny i posiłkami przysłanymi przez króla Numidii - Hiarbasa, który wcześniej zdetronizował swego brata Hiempsala, zmuszając go do ucieczki z kraju. Pompejusz dokonał szybkiej inwazji na Afrykę (81 r. p.n.e.), dysponując 120 okrętami wojennymi i 800 statkami transportowymi, obładowanymi żywnością i bronią. Najpierw zajął Utykę, potem ruiny dawnej Kartaginy i tutaj na jakiś czas musiał się zatrzymać, ponieważ żołnierzy ogarnęła prawdziwa "gorączka złota".

Otóż okazało się, że w czasie obsadzania terenu, jacyś żołnierze natknęli się na zakopany w ziemi skarb, a wiadomość o tym bardzo szybko rozeszła się i wkrótce cała armia Pompejusza nie robiła niczego innego, jak tylko rozkopywała ziemię w poszukiwaniu zakopanych tam - jak sądzono - skarbów z płonącej Kartaginy. Niczego jednak więcej nie znaleziono i wojsko ruszyło w dalszą drogę. W jakiś czas potem doszło do bitwy (80 r. p.n.e.) z siłami Domicjusza Ahenobarbusa i Perperny, która to toczyła się w strugach rzęsistego deszczu i była ponoć niezwykle krwawa. Sam Pompejusz zmuszony został walczyć z bronią w ręku wśród swych żołnierzy (dla niepoznaki, aby nie można było rozpoznać że jest wodzem - ściągnął swój hełm i walczył z gołą głową). Bitwa zakończyła się całkowitym zwycięstwem armii Pompejusza i zdobyciem obozu popularów. Zginęło wielu żołnierzy przeciwnika, w tym sam Ahenobarbus (Perperna zdołał uciec). Następnie Pompejusz ukarał kilka miast i kolonii - wiernych dotąd popularom - i wkroczył do Numidii, gdzie obalił Hiarbasa i przywrócił na tron Hiempsala - zawierając z nim traktat korzystny dla Rzymu. W przeciągu 40 dni, od swego zwycięstwa nad Ahenobarbusem i Perperną, w wieku 25 lat, stał się Pompejusz panem ogromnych terenów, obejmujących zarówno całą prowincję Afrykę, zależną od Rzymu Numidię, oraz Sycylię (którą w czasie nieobecności Pompejusza, zarządzał Gajusz Memmiusz). Pompejusz uważał też, że przed potęgą Rzymu powinni drżeć nie tylko jego wrogowie, ale również okoliczne zwierzęta i po zakończeniu działań wojennych urządził wielkie polowania na lwy i słonie. Gdy zaś powrócił już do Utyki, otrzymał rozkaz Sulli, który nakazywał mu rozwiązanie wojska (prócz jednego legionu) i oczekiwanie na przyjazd swego zastępcy, który wkrótce miał przybyć z Rzymu. Sulla, który wielokrotnie bardzo cenił Pompejusza i wychwalał jego geniusz, nazywając (ku zazdrości innych wodzów) imperatorem, chyba ostatecznie zaczął obawiać się wzrastającej popularności tego młodego człowieka, a sam fakt, że Pompejusz w tak młodym wieku został przez wojsko okrzyknięty "Wielkim" - również dawało Sulli sporo do myślenia.

Rozkaz Sulli, osobiście bardzo dotknął Pompejusza, choć jednocześnie starał się tego nie okazywać i polecił żołnierzom podporządkować się rozkazom dyktatora. Wojsko jednak odmówiło wykonania rozkazu, a tyle przekleństw, jakie wówczas padały w kierunku Sulli, próżno było wcześniej szukać wśród wiernych mu wojsk.  Ostatecznie Pompejusz musiał zagrozić odebraniem sobie życia, jeśli żołnierze nie posłuchają rozkazu i wówczas dopiero wojsko podporządkowało się jego poleceniom. Gdy więc przybył kolejny namiestnik, Pompejusz zdał mu dowództwo i przez Sycylię powrócił do Rzymu, gdzie jednocześnie wystąpił przed senatem o prawo przyznania mu triumfu na zwycięstwa na Sycylii i w Afryce. Sulla co prawda powitał go z radością i nawet użył słowa "Magnus", nakazując też by stał się on odtąd oficjalnym przydomkiem Pompejusza (a wcześniej tylko dwóch Rzymian nosiło przydomek "Wielki". Pierwszym był Publiusz Waleriusz który w 449 r. p.n.e. ułagodził gniew ludu, zwany Drugą Secesją Plebejuszy na Świętą Górę - która miała miejsce w 45 lat po Pierwszej Secesji. Konflikt ten wybuchł z miłości pewnego patrycjusza - Appiusza Klaudiusza do plebejskiej dziewczyny o imieniu - Wirginia, a owocem tej tragicznie zakończonej, nieszczęśliwej miłości, było pierwsze spisanie rzymskiego prawa - przez specjalnie w tej kwestii wybraną komisję decemwirów- które to wcześniej obowiązywało jedynie w formie tradycji ustnej i przez to było wielokrotnie łamane na niekorzyść plebejuszy. Drugim zaś, któremu senat i lud nadali przydomek "Magnus", był niejaki Fabiusz Rullus. Pełniąc urząd cenzora w 304 r. p.n.e. oczyścił on senat z wyzwoleńców, którzy znacznie się wzbogaciwszy, kupowali sobie głosy wyborcze). Sulla jednak nie wyraził zgody na odbycie triumfu przez Pompejusza, tłumacząc to tym, że prawo do triumfu mają jedynie konsulowie lub pretorzy, natomiast Pompejusz nie sprawował wówczas żadnego z tych urzędów. Powoływał się też na przykład historyczny, mówiąc że przecież sam Korneliusz Scypion Afrykański po swych zwycięstwach w Hiszpanii nad braćmi Hannibala, nie mógł odbyć triumfu, choć osiągnięcia jego - jak twierdził Sulla - były bez porównania większe niźli Pompejusza w Afryce. Poza tym Pompejusz to jeszcze "szczeniak". Jakby więc to wyglądało, gdyby pozwolił takiemu młokosowi na prawo triumfu, podczas gdy wiek nie upoważniał go nawet do wejścia do senatu.




Takie postawienie sprawy, bardzo wzburzyło Pompejusza, który twierdził że w Afryce osobiście przelewał krew, walcząc dla swego wodza, a ten zupełnie tego nie docenia. Podczas jednego z oficjalnych przyjęć, pozwolił sobie nawet na pewne śmiałe porównanie, twierdząc że większa liczba ludzi czci słońce wschodzące, a nie zachodzące. Był to bezpośredni policzek wymierzony Sulli, gdyż to właśnie on miał być owym "zachodzącym słońcem". Gdy zaś dyktator usłyszał te słowa, wielce wzburzony krzyknął bezosobowo w kierunku Pompejusza: "Niech więc triumfuje, skoro taki śmiały!" Pompejusz postawił na szali wszystko co miał (zapewne także i swoje życie) i zwyciężył, Sulla ostatecznie przyznał mu prawo do triumfu, ale jednocześnie powstał kolejny problem. Zaczęły napływać skargi innych wodzów Sulli, którzy protestowali przeciwko przyznaniu Pompejuszowi takiego wyróżnienia - jako powód przytaczając właśnie jego młody wiek. Ten jednak nic sobie z tego nie robił, mając zgodę Sulli, zamierzał uczynić swój triumf jeszcze wspanialszym, ku własnej chwale i na pohybel wszelkim malkontentom. Prawdziwą furię wywołał, gdy stwierdził że jego rydwan będzie ciągnięty nie przez konie, jak to było dotychczas, a właśnie przez - sprowadzone z Afryki w sporych ilościach - słonie. Niestety, pojawił się problem natury technicznej. Oto bowiem brama wjazdowa do Rzymu, którą miał jechać Pompejusz, była zbyt wąska, aby pomieścić tak duże zwierzęta idące w parach. Musiano więc zarzucić koncepcję zaprzęgnięcia do rydwanu słoni i powrócono do koni. Triumf się odbył, a sława Pompejusza jaśniała coraz bardziej. Teraz, gdy całe Imperium było już w rękach Sulli i jego zwolenników (optymatów), a niedobitki popularów ukrywały się gdzieś po afrykańskich pustyniach (jak Sertoriusz czy Perperna), lub starały się przeżyć z dala od Rzymu po italskich wioskach - głodni, zarośnięci i pozbawieni nadziei - nie mieli szans w obecnych warunkach odbudować swych sił. Wielu też wpadało podczas ucieczki (jak choćby były konsul z roku 83 p.n.e. - Gajusz Norbanus, rozpoznany i schwytany na Rodos, który, aby uniknąć śmierci z rąk swych wrogów, sam popełnił samobójstwo. Inny zaś - Mutullus - przedostał się do Rzymu, pragnąc wrócić do rodziny, lecz jego żona - Bastia, kazała zaryglować wejście i tym samym uniemożliwiła mu powrót, obawiając się że kara śmierci dotknie za to całą rodzinę, a szczególnie dzieci. Zrozpaczony Mutullus popełnił samobójstwo u drzwi własnego domu). W rękach optymatów były teraz wszystkie prowincje: Sycylia, Korsyka i Sardynia, obie Hiszpanie (Bliższa i Dalsza), Afryka, Galia Zaalpejska i Galia Przedalpejska, oraz Macedonia, Azja i Cylicja - a Sulla jako dyktator, był panem życia i śmierci wszystkich obywateli Imperium.

Warto tutaj raz jeszcze podsumować nowy ustrój, jaki zaprowadził Sulla po zajęciu Rzymu (w 82 r. p.n.e.). Otóż, była to tzw.: "Druga Restauracja" rządów senatu, zwana również "dyktaturą nobilitas" (pierwsza restauracja miała miejsce tuż po obaleniu reform Gajusza Semproniusza Grakcha w 121 r. p.n.e. i trwała do 87 r. p.n.e.). Opierała się ona (szczególnie ta druga dyktatura senatu, trwająca aż dwanaście lat) na dominacji senatu, przy czym kolejni senatorowie (w liczbie 600) mieli zostać uzupełniani nie poprzez opinię cenzorów - jak dotychczas - lecz w wyniku samoistnej kooptacji. Urząd cenzora (choć nie został zniesiony), przestał realnie funkcjonować, podobnie jak urząd trybuna ludowego - który automatycznie zamykał wszelką dalszą karierę polityczną. Sądownictwo zostało odebrane ekwitom i ponownie powierzone nobilitas (tym samym naruszono zasadę rozdziału władzy prawodawczej i sądowniczej), a jednocześnie podzielono sądy na poszczególne komisje sądowe, odpowiedzialne za określone przestępstwa (np. o obrazę majestatu, o kradzież, o przekroczenie władzy, o okradanie państwa, o gwałt, o morderstwo, o mężobójstwo - które to było traktowane specjalnie i wydzielone z komisji zajmującej się sprawami morderstw - już zresztą Katon Starszy twierdził, że mężczyzna, jeśli tylko zastanie swą małżonkę na zdradzie, ma prawo zabić obu kochanków na miejscu, natomiast żona nie może tego uczynić mężowi, gdyż nie tylko nie jest do tego zdolna fizycznie, ale i nie ma też takiego prawa). Ekwitom odebrano jeszcze prawo dzierżawy dochodów z prowincji (na czym zarabiali krocie) i zastąpiono je normalnym podatkiem publicznym (co było prawdziwym fiskalnym błogosławieństwem dla brutalnie łupionych prowincji). Władza wojenna została oddzielona od cywilnej, a konsulowie zostali realnie pozbawieni prawa dowodzenia armią w prowincji. - zaś dopiero po zakończeniu swojej kadencji, gdy otrzymali swoje prowincje, to jako prokonsulowie lub propretorzy mogli dowodzić tamtejszymi wojskami. Konsulat można było ponownie piastować po upływie dziesięciu lat od ostatniego (czym wracano do pierwotnej tradycji, dawno już zresztą zapomnianej i często nie przestrzeganej). Wzrosła też liczba pretorów (urzędników sądowych) z dwóch do ośmiu, zaś trybunat ludowy stał się wydmuszką, pozbawioną realnej władzy i prawa wnoszenia jakichkolwiek ustaw pod głosowanie ludowe, bez zgody senatu. Była to więc całkowita dominacja arystokracji senatorskiej i nawet prawo darmowego przydziału zboża dla ludu zostało mu odebrane (Sulla twierdził że to karmienie "nierobów", kosztem ciężko pracującej ludności prowincji - która to właśnie składała się na chleb dla ubogich Rzymian, a ponieważ Sull sam doświadczył w młodości wiele biedy - uważał że tylko ciężka praca kształtuje charakter i wyrabia w człowieku męstwo), i tak to trwało przez lata (aż do roku 70 p.n.e.), do czasów konsulatu Pompejusza i Marka Licyniusza Krassusa, kiedy to wreszcie zniesiono "dyktaturę nobilitas", przywracając wcześniejszy ustrój grakchański.




Sulla był dyktatorem, którego jedno słowo mogło oznaczać czyjeś życie lub czyjąś śmierć. Miał wielką władzę i opływał w dostatki, ale... co ciekawe, nie zamierzał utrzymywać jej w nieskończoność. Był bowiem zwolennikiem legalizmu i wiedział że jego władza ma charakter jedynie tymczasowy, gdyż został on powołany dla potrzeby chwili - czyli przywrócenia porządku i bezpieczeństwa w Republice. Nie zawsze jednak bywał konsekwentny w tym co czynił. Wprowadził bowiem podatek od zbytku i zakazał urządzania wystawnych przyjęć, oraz noszenia kolorowych ubrań. Natomiast jego stronnicy opływali w bogactwa i majętności zagrabione (lub kupione za bezcen) w wyniku wojny domowej (sama żona Sulli - Cecylia Metella, była właścicielką kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu rzymskich kamienic), natomiast Sulla rzeczywiście żył dość skromnie. Wszystko co było mu potrzebne - miał przy sobie, więcej dla siebie nie pragnął. Ale łamał też swój zakaz urządzania wystawnych przyjęć, gdyż lubił się dobrze zabawić w otoczeniu przyjaciół i swoich zwolenników. Podczas jednego z takich bankietów (80 r. p.n.e.), urządzonego po złożeniu publicznej ofiary na cześć Herkulesa z dziesiątej cześci jego majątku - Sulla urządził dla rzymskiego ludu wspaniałe przyjęcie, podczas którego każdy mógł jeść i pić ile tylko zechciał (wielu zaś nie było w stanie przejeść tego, co tam serwowano i jeszcze kilka dni po uczcie, część pozostawionych potraw musiano wyrzucać do Tybru - bo nikt nie chciał już ich zabrać). Wina dla ludu serwowano najdostojniejsze i najwykwintniejsze jakie tylko były (ponoć nawet czterdziestoletnie i starsze). Sulla opływał w dostatek i szczęście (nie na darmo kazał sobie dodać przydomek "Felix" - "Szczęśliwy"). Sulla Szczęśliwy, jego żona i dzieci (jakie miał z Cecylią Metellą) także były szczęśliwe, co sugerowały ich imiona: Faustus i Fausta (oboje byli bliźniakami). Wojna domowa została wygrana, wrogowie rozbici i unieszkodliwieni, państwo wracało do stabilizacji, a rodzina Sulli - czując silne  poparcie wojska i 10 000 osobistych niewolników, jakich Sulla odebrał proskrybowanym popularom i uczynił z nich swoją osobistą ochronę - mogła spokojnie patrzeć w przyszłość, nawet po ewentualnym zrzeczeniu się dyktatorskiej władzy przez Sullę. Niestety - jak to w życiu - nie wszystko ułozyło się szczęśliwie.

W tym samym roku (80 p.n.e.) młoda Cecylia Metella poważnie zapadła na zdrowiu i wkrótce okazało się że jej dni życia są policzone. Sulla kochał żonę i chciał być przy jej łóżku, ale kapłani kategorycznie mu tego wzbraniali, twierdząc że uświęcony prawem dyktator, nie może splamić swego imienia żadną żałobą. Zabraniano mu więc wstępu do własnej sypialni i do możliwości pożegnania się z umierającą żoną, a zrozpaczony Sulla - słuchając podszeptów - wreszcie wysłał jej list rozwodowy (aby w chwili jej śmierci nie stać się żałobnikiem) i natychmiast wyniesiono ją z jego domu, przenosząc do innego. Wkrótce potem przyszła do niego wiadomość o śmierci Cecylii Metelli, co spowodowało że swój smutek topił w winie, upijając się do żywego. Gdzie się podziali bogowie, którym przez lata oddawał cześć i którzy czynili go zwycięzcą (a należy pamiętać że Korneliusz Sulla była bardzo zabobonny, nosił przy sobie różne talizmany oraz małe figurki bogów, których uważał za swych patronów). Teraz ci sami bogowie odebrali mu żonę, a on już nie wyglądał na szczęśliwego. Przez kolejne miesiące pił i oglądał występy aktorów lub błaznów, starając się zagłuszyć narastający ból. Aż pewnego razu, podczas igrzysk gladiatorskich, obok niego siadła młoda dziewczyna. W pewnym momencie sięgnęła ręką i wyciągnęła z jego togi nitkę, po czym - na pytanie, dlaczego to zrobiła - rzekła: "Bez powodu panie. Chciałam tylko zabrać ze sobą odrobinę twojego szczęścia", po czym odeszła. Miała na imię Waleria i była córką Marka Waleriusza Messalli Nigra, oraz rozwódką - niedawno rozstała się ze swym mężem. Sulla był pod wrażeniem tej kobiety i kazał się o niej wszystkiego dowiedzieć, po czym zaczął z nią korespondować listownie, wymieniając się miłosnymi wyznaniami. Ostatecznie pojął ją za żonę i Valeria - po śmierci Cecylii Metelli - zajęła miejsce nowej pierwszej damy Rzymu. Nie wiadomo jakie były powody, którymi kierowała się Waleria, aby wyjść za rzymskiego dyktatora (tym bardziej że mogłaby być nie tylko jego córką, ale jak niektórzy historycy twierdzą - również i wnuczką), wiadomo natomiast, co Sullę pchnęło ku niej. Jej uroda, gibkie, młode ciało i delikatność. Poza tym Waleria mówiła mu to, co pragnął usłyszeć i zachowywała się tak, jak przystało na cnotliwą i wierną żonę (natomiast Sulla, nawet po ślubie, nie zrezygnował ze swych miłostek z aktorkami i niewolnicami).




Takie życie coraz bardziej podobało się dyktatorowi i ostatecznie postanowił on zrezygnować z dyktatorskiej władzy (79 r. p.n.e.) i udać się na odpoczynek do swej wiejskiej posiadłości w Kampanii, gdzie delektował się słońcem, łowieniem ryb w słomkowym kapeluszu, miłością swej nowej żony, a od czasu do czasu występami aktorskimi. Czasami też urozmaicał sobie wiejskie życie przelotnymi miłostkami z tancerkami i sprowadzanymi specjalnie dla niego prostytutkami - ale czynił tak już znacznie rzadziej niż wcześniej. Składając dyktatorską władzę, stwierdził że pragnie żyć teraz jak zwykły obywatel i za takiego chce też być uważany, a to oznacza, że jeśli ktoś ma do niego żal, za decyzje podjęte w czasie jego rządów, może mu nawet wytoczyć sprawę przed sądem. Nikt się jednak nie ośmielił poważyć na taki krok, choć niejeden miał żal do Sulli za krwawe proskrypcje, wywłaszczenia, drakońskie podatki, zniesienie darmowego przydziału zboża dla najuboższych Rzymian czy też po prostu - za wprowadzane na jego polecenie prawa, których on sam często nie przestrzegał. Być może odstraszała ewentualnych oskarżycieli (jak również zamachowców) obawa konfrontacji z owymi 10 000 prywatnych ochroniarzy Sulli, który mimo że stał się teraz "zwykłym obywatelem", to jednak wciąż rządzili ludzie z jego nadania, weterani zaś, byli gotowi powstać na jedno jego skinienie ręki (co ciekawe, zaczęło im się już nudzić życie na wsi - na zagrabionej prawowitym właścicielom ziemi, którą ofiarował im Sulla w nagrodę - a wiele gospodarstw doprowadzili do ruiny, nie odnajdując się w wiejskim życiu rolnika i tylko czekali gdy ich wódz wezwie ich ponownie, by mogli w jakiś inny sposób zdobyć bogactwo). Nikt więc się nie odważył wystąpić przeciwko Sulli, ani nawet spróbować dokonać zamachu na jego życie. Pewnego jednak dnia, Sulla udał się w słomkowym kapleuszu na ryby, a gdy długo nie wracał, zaczęto go szukać. Znaleziono martwego (78 r. p.n.e.) choć nie było na ciele żadnych ran, zaczęto podejrzewać otrucie. Ale gdy okazało się że posiłki osobiście kontrolowała Waleria, przed podaniem ich mężowi, wykluczono i tę hipotezę (chyba że młodej kobiecie przestało się podobać życie u boku starca - ale to tylko spekulacje). 

Prawdopodobnie więc powodem jego śmierci były wrzody, które niemiłosiernie go trapiły, a szczególnie w ostatnich miesiącach życia. Jego szaty i włosy codziennie były pełne zgnilizny i cuchnących wydzielin, tak, iż służba nie nadążała z czyszczeniem łaźni (gorące kąpiele pomagały tylko na krótki czas). Robactwo wręcz się z niego wysypywało, szczególnie we włosach miał mnóstwo wszy i gnid, których ciążko było się pozbyć. Poza tym - zaczął cuchnąć i to tak bardzo, że trudno było przy nim wytrzymać (czyżby więc Waleria przyspieszyła nieco jego zgon?). W ostatnich tygodniach, a szczególnie w ostatnich dniach przed swoją śmiercią, Sulla skończył pisać "Wspomnienia", w których powiadał (na dwa dni przed śmiercią) że przyśnił mu się jego syn - zmarły jako chłopiec, jeszcze przed śmiercią swej matki Cecylii Metelli - który, przyodziany w nędzny strój, prosił ojca aby porzucił już to życie i poszedł z nim do matki, by odtąd wieść niezmącony spokój. Tak oto, w wieku 60 lat, zakończył życie człowiek, który gdyby zmarł cztery lata wcześniej (przed 82 r. p.n.e.) przeszedłby do historii jako jeden z największych rzymskich mężów stanu, polityków i wodzów. Krwawe proskrypcje, rabunek i nieszczęście, jakie sprowadził on na Rzym - kładą się niestety ujmą na jego życiorysie. Oby tylko bogowie potrafili przebaczyć mu jego zbrodnie, bo doprawdy, do dziś jeszcze żyją ludzie, którzy przeklinają czasy dyktatorskich rządów Lucjusza Korneliusza Sulli. 



 TUTAJ POKAZANA JEST SCENA ŚMIERCI SULLI - KTÓRA OCZYWIŚCIE NIGDY NIE MIAŁA MIEJSCA W TAKI SPOSÓB. ALE UKAZANY JEST TEŻ TUTAJ WĄTEK KONFLIKTU Z POMPEJUSZEM, GDYŻ SULLA ZMIENIŁ O NIM SWE ZDANIE I Z WCZEŚNIEJ STAWIANEGO ZA WZÓR, OSTATECZNIE - JAKO JEDYNY Z WODZÓW SULLI - ZOSTANIE POMPEJUSZ POZBAWIONY JAKIEGOKOLWIEK ZAPISU W TESTAMENCIE DYKTATORA





Trzydzieści lat później (49 r. p.n.e.) przekraczający Rubikon Cezar, stwierdził że Sulla był głupcem, skoro zrezygnował z władzy jaką zdobył, by odtąd żyć jak zwykły obywatel. Pięć lat później, ów Cezar leżał zamordowany w senacie, u stóp posągu Pompejusza Wielkiego. Tak oto przemija sława świata - można by dodać na zakończenie.                


 
CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz