Łączna liczba wyświetleń

środa, 1 kwietnia 2020

DOMINATORKI - Cz. VI

CZYLI RZECZ O ZNANYCH

I NIEZNANYCH KOBIETACH W HISTORII,

KTÓRE POTRAFIŁY

RÓŻNYMI SPOSOBAMI OWINĄĆ SOBIE

MĘŻCZYZN WOKÓŁ PALCA






 DOMINATORKI STAROŻYTNEGO EGIPTU

Cz. VI



"DYNASTIA KRÓLOWYCH"





V

HATSZEPSUT

"KOBIETA FARAON"

Cz. III



 Tak więc w szóstym roku panowania młodego Totmesa III (ok. 1474 r. p.n.e.), królowa-regentka Hatszepsut, postanowiła już oficjalnie uprawomocnić stosunki, które realnie trwały od pięciu lat, czyli koronować się na "króla" Egiptu. Była to sytuacja bez precedensu i to z dwóch powodów. Po pierwsze Hatszepsut zamierzała koronować się na faraona w sytuacji gdy tron Egiptu był już obsadzony, a zasiadał na nim ów Mencheperre Totmes, który co prawda był jeszcze 12-letnim chłopcem, ale nie miało to żadnego znaczenia, gdyż już panował uświęcony przez bogów monarcha. A należy pamiętać że w Egipcie faraonów, lata liczono od wstąpienia na tron każdego nowego króla - od tego czasu zaczynało się zarówno ponowne zjednoczenie Górnego i Dolnego Egiptu, jak i rozpoczynała się nowa historia. Nigdy też wcześniej w egipskich dziejach, nie było przypadku, że podczas panowania jednego władcy, inny monarcha ogłaszał swoją intronizację i przygotowywał się do uroczystości koronacji (choć zdarzało się że panujący faraon czynił swego syna współwładcą). To zakłócało w pewnym sensie porządek rzeczy, gdyż odtąd czas należało liczyć od wstąpienia na tron ostatniego z królów, a wówczas powstawało pytanie - co z tym pierwszym? Zaś władca był niezbędny aby wciąż cały ten świat mógł się kręcić wokół niezmierzonych prawideł boskich i ludzkich, dlatego też w wyobraźni przeciętnego Egipcjanina, gdyby zabrakło faraona - Nil przestałby wylewać, noc zamieniłaby się z dniem zatracając porządek czasu, a bogowie spuściliby na Ziemię wszelkie możliwe plagi. Osoba króla była więc pośrednikiem pomiędzy bogami a żyjącymi ludźmi, pomiędzy trwaniem a przemijaniem i pomiędzy bytem a niebytem i nawet jeśli w tym okresie faraon przestał być uważany za żyjącego boga, to wciąż był przecież ziemskim synem Boga  - "wcieleniem Atuma" (praboga ze świętego miasta Heliopolis, utożsamianego z władzą królewską), stąd też zarówno jego brak jak i nadmiar, zwiastował nastanie czasów chaosu (Egipcjanie wciąż przecież liczyli daty panowania władców którzy np. już umarli lub którzy przebywali poza Egiptem, aby wciąż zachować ciągłość i jeden władca płynnie zastępował drugiego, gdyż wszelkie bezkrólewie po prostu nie mogło się przydarzyć w kraju takim, jak Egipt).

Drugim powodem - niezwykle ważnym i wyjątkowym w planach koronacyjnych Hatszepsut - był fakt że... była ona kobietą. Kobiety w Egipcie miały bardzo silną pozycję i wiele z nich pełniło ważne i odpowiedzialne funkcje kapłanek, lub też miało równe z mężczyznami prawa w nabywaniu ziem oraz posiadłości (niektóre Egipcjanki były właścicielami majątków ziemskich w kilku nomach). Również rozwód był możliwy zarówno dla mężczyzny jak i dla kobiety, ale jeden tylko w tym wszystkim panował warunek, od którego wcześniej nie było precedensów. Otóż faraonem mógł zostać tylko i wyłącznie mężczyzna, zaś rola kobiet ograniczała się najwyżej do dam z jego haremu. Co prawda był wcześniej jeden, mały wyjątek od tej reguły, a chodzi tutaj o krótkie rządy niejakiej Neferusobek - panującej jakieś trzysta dwadzieścia lat przed Hatszepsut i będącej ostatnim faraonem XII Dynastii (Średnie Państwo). Ona właśnie - jako pierwsza - kazała portretować się w męskim stroju, nakryciu głowy i ze sztuczną brodą. Ale jej krótkie, czteroletnie rządy, oraz fakt że panowała w okresie zewnętrznej niestabilności politycznej i wewnętrznego rozbicia, a także długi czas ponad trzech wieków, który już upłynął powodował, że nikt z egipskiej elity raczej o niej nie pamiętał. Dlatego też sam fakt, że regentka Hatszepsut planuje własną koronację, wzbudził wiele poważnych kontrowersji. Ale Hatszepsut była kobietą która konsekwentnie dążyła do celu i stawiała na swoim, a ponieważ chciała zostać królem - to ostatecznie doprowadziła do swojej koronacji. Otoczyła się zresztą ludźmi, którzy mocno ją wspierali (zapewne widząc w tym własny interes) i to zarówno przedstawicielami elit, jak: Achmes Pen-Nechbet z Al-Kab niedaleko świętych Teb - królewski skarbnik, czy Useramen - wezyr Górnego Egiptu, także przedstawicielami ludu, jak: Senenmut - architekt i dostojnik, nadzorujący wydatki Pałacu, oraz przedstawicielami kleru, jak: Hapuseneb - arcykapłan Amona-Re w Tebach. To właśnie ci ludzie umożliwili królowej-regentce Hatszepsut, przywdzianie podwójnej (białej i czerwonej) korony Górnego oraz Dolnego Egiptu.

Uroczystości koronacyjne rozpoczynały się o porannej porze, wraz z przebudzeniem się ze snu przyszłego monarchy. Dzień ten był niezwykle ważny, gdyż od niego teraz rozpoczynała się rachuba czasu (którą potem co roku świętowano jako rocznicę wstąpienia faraona na tron). Po przebudzeniu i wstaniu z łoża, monarcha był uroczyście oczyszczany (puryfikacja) i ubierany. Następnie wchodził mistrz ceremonii, który odczytywał: "Ceremoniał Królewskiego Domu Poranka". Cały dwór, kapłani i przybyli z prowincji dostojnicy, udawali się następnie w uroczystym pochodzie do Świątyni Ipet-Sut w Karnaku, zaś wcześniej przybywał tam (niesiony w królewskiej lektyce) arcykapłan Amona-Re, który w "Kaplicy Wielkiej Siedziby" ofiarowywał sobowtórowi władcy (w tym przypadku musiała to być kobieta podobna do królowej Hatszepsut), talizman i magiczne ozdoby, mające chronić faraona przed gniewem bogini Sechmet (symbolizującej zemstę i niepewność losu), po czym sobowtór był namaszczany wonnymi olejami. Następnie arcykapłan przywdziewał królewskie insygnia (najpierw czerwoną i białą koronę Obu Krajów, potem kepresz - lekką niebieską koronę, a następnie nemesz - niebiesko-żółtą chustę, noszoną chociażby przez egipskiego Sfinksa. Potem zaś brał do ręki laskę oraz bicz), po czym sam był poddawany namaszczeniu dziewięcioma olejkami. Przez cały czas, wznosił on modły do bogów, aby byli przychylni nowemu królowi (w tym akurat przypadku - królowej) i aby zawsze go wspierali. Po modłach i śpiewach dziękczynnych, przynoszono naczynie z piaskiem ze Świątyni boga Re-Horechte, leżącej na wzgórzu w Heliopolis. Ów święty, pierwotny piasek dziejów - symbol odrodzenia i nowego czasu, był następnie rozsypywany wokół królewskiego sobowtóra. Po dokonaniu tych ceremonii "czystości i świętości", składano następnie ofiary przed kaplicami różnych bogów, po czym udawano się już bezpośrednio do Świątyni Ipet-Sut, gdzie oczekiwała na arcykapłana królowa Hatszepsut. Tam, wspólnie dokonywano uroczystości ofiarowania władczyni w opiekę bogów i składano ofiary oraz dokonywano kolejnych liturgicznych oczyszczeń przed wizerunkami takich bogów (opiekunów państwa i monarchii) jak: Horus - symbolizującego cały Egipt i (jego pomocnicami) boginiami Nechbet z Górnego Egiptu i Wadżet z Delty. Poza tym obowiązkowo musiały się tutaj znaleźć tacy bogowie jak Amon-Re, bóg początku i końca - Atum z Heliopolis (symbolizujący Dolny Egipt) oraz Montu z Hermontis (będący odpowiednikiem Atuma w Górnym Egipcie), jak również byczy bóg Chnum z Elefantyny - stworzyciel ludzi. Nie mogło zabraknąć również wielkich bogiń jak: Sechmet i Hathor - bogini nieba i bogini-matka. Wizerunki tych bóstw, były następnie wyprowadzane ze Świątyni, by w obecności królowej oraz arcykapłana, wzięły udział w dalszej części uroczystej procesji.




Wszystkie te uroczystości były niezwykle wyczerpujące i wymuszały na władcy zarówno dużą wytrzymałość fizyczną jak i psychiczną. Arcykapłan po wyjściu ze Świątyni, składał ofiarę z żywności dla owych wielkich bogów (przy czym żadnego boga nie można było pominąć, gdyż mógłby poczuć się obrażony i sprowadzić na władcę jakieś kary), a następnie procesja udawała się do "Domu Życia" gdzie już osobiście ofiary składała sama królowa. Następnie przechodzono z procesją do "Pawilonu Przekazywania Dziedzictwa", gdzie władczyni musiała się zjednoczyć z Horusem, tak aby zarówno kapłani jak i lud dostrzegli że "stali się jednym ciałem". Ceremonia zjednoczenia trwała kilka kolejnych dni i była niezwykle męcząca. Hatszepsut musiała przez cały ten czas co chwilę zmieniać korony, klękać, kłaść się na ziemi lub stawać przed obliczem bóstwa. Pod koniec tych uroczystości, królowa musiała położyć się na ziemi (u jej głowy kładziono cztery pieczęcie, symbolizujące bogów: Horusa, Geba, Neit oraz Maat) i w tej pozycji zasnąć (co symbolizowało śmierć), zaś rankiem budziła się i odradzała do życia i rządów z nową energią (co znów symbolizowało odrodzenie). Jeśli jednak Hatszepsut myślała że wszelkie niedogodności wreszcie się skończyły, to doprawdy była w wielkim błędzie, gdyż teraz sadzano ją na tronie, przystrajano podwójną koroną z ureuszem, do rąk wkładano laskę i bicz, a następnie musiała w takiej pozycji spędzić kilka kolejnych godzin, nie poruszywszy się nawet przez moment (była bacznie obserwowana przez kapłanów, którzy dodatkowo odprawiali modły). Gdyby nie wytrzymała i poruszyła się, oznaczałoby to że bogowie mają do niej jakiś żal (być może nawet jej nie uznają) i wówczas trzeba by było ponownie odprawić ceremonię przebłagalną w Świątyni Ipet-Sut a także w "Pawilonie Przekazywania Dziedzictwa", jednak taka powtórna uroczystość mogła znamionować wiele negatywnych czynników (np. można by było to zinterpretować jako fakt, że bogowie nie życzą sobie kobiety-faraona, która pozbawiła władzy swego małoletniego bratanka) i przeszkodzić jej w przejęciu pełni rządów (a że istniała wobec niej opozycja, świadczy fakt umieszczenia pewnego napisu, w którym królowa żądała uznania i twierdziła że tylko ci, którzy złożą jej pokłon przeżyją, pozostali umrą - nie wiadomo tylko czy była to realna groźba, czy też magiczna formułka religijna). Po wyrecytowaniu wszystkich przekleństw i symbolicznym ścięciu głów wrogom Horusa (poprzez spalenie siedmiu płacht papirusu), arcykapłan wypuszczał ze świątyni specjalnie tam sprowadzonego ptaka (z reguły był to sokół, choć nie zawsze), który potwierdzał że królowa dopełniła dzieła i została przyjęta przez Horusa i przezeń zaakceptowana (jeśli zaś ptak nie chciał wylecieć ze świątyni, to również był zły znak - wówczas kapłani byli zmuszeni "pomóc" mu  opuścić Świątynię, wymachując kijami). Dopiero wówczas królowa mogła wstać z tronu i rozprostować członki.

Następnie przystrajano monarchinię w szatę z czerwonego lnu (symbolu zwycięstwa), a na stopy wkładano białe sandały (symbol czystości), do ręki zaś wręczano jej "laskę obcych krajów" (symbol egipskiego panowania nad podbitymi ludami) i przystępowano do... kolejnych męczących ceremonii, których celem teraz było przepędzenie boga Seta (mordercy Ozyrysa - ojca Horusa) łodygą papirusu Horusa-Króla. Przez ten czas wypowiadano różne religijne formułki i śpiewano pieśni, mające dopomóc królowej w tym zadaniu (nie wiadomo jak to dokładnie wyglądało - ale mniej więcej polegało na tym, że władca musiał łodygą papirusu odpędzić "barkę Seta", prawdopodobnie pływającą po wodzie - zapewne jednak było to równie męczącym i długotrwałym zadaniem). Gdy i ono zostało spełnione, królowa, w towarzystwie arcykapłana, dołączała do oczekującej ją procesji i udawała się z "Pawilonu Przekazywania Dziedzictwa" do miejsca w którym musiała złożyć ofiarę wszystkim jej poprzednikom na egipskim tronie (była to tak zwana: "Ofiara Przodków"), żyjących w Zaświatach razem z bogami. Potem procesja powracała do "Domu Życia", gdzie odbywały się już uroczystości końcowe, zwane "prezentacją ptaków-zwiastunów". A odbywało się to w sposób następujący: do królowej, siedzącej na tronie, przynoszono dziewięć ptaków, których głowy namaszczone były olejkiem z olibanu, zaś każdy z tych ptaków był też traktowany nieco inaczej i co innego symbolizował. Pierwszego ptaka - sokoła, okadzano dymem i namaszczano, po czym kapłan pobierał z oka zwierzęcia jego łzę i umieszczano ją w klejnocie królewskim. Ów klejnot (zwany też "Łzą Horusa"), zawieszano następnie na królewskiej szyi. Pozostałe ptaki - sęp, kania, gęś nilowa i kilka innych - wypuszczano dookoła monarchy, aby były jej pośrednikami w kontaktach z bogami, jak też osobistymi opiekunami. Modlitwa do "ptaków Re" kończyła uroczystości koronacyjne i królowa nareszcie mogła się udać na zasłużony odpoczynek. Hatszepsut przyjęła też nowe imiona i to zarówno imię tronowe: Maat-Ka-Re ("Dusza Re jest Prawdą") jak i zmieniła osobiste: z Hatszepsut na Chenemet-Amon-Hatszepsut ("Zjednoczona z Amonem") i stała się już nie królową, a królem, gdyż jej żeńska płeć w tym momencie została przesłonięta przez boską formę Amona-Re (stąd też kazała się portretować w męskich strojach i bez biustu, aby dać wyraz jedności z bogiem, którego boskość całkowicie niweczy jej fizyczną, żeńską formę).




Nie posiadając jednak męskich atrybutów, nie przyjęła imienia Ka-nacht ("Potężny Byk"), symbolizującego męską potencję seksualną, ale za to dodała do swej tytulatury określenie: Useret-kau ("Potężna Siłami Życia"), co uznano za właściwy odpowiednik tego pierwszego. Aby podkreślić jednak że w jej osobie łączą się dwa czynniki - męski i żeński, przyjęła również dodatkowe imię tronowe, które brzmiało: Neczeret-kau ("Boska Pojawianiem się"), a symbolizowało ono zarówno kobiecą wyjątkowość i boskość ("neczeret"), oraz męską zdolność do regeneracji i "rozsiewania życia" ("kau"). Królowa Hatszepsut dążyła do oficjalnego ukazywania jej męskiej sylwetki na reliefach świątynnych, ale w tytulaturze nie rezygnowała z żeńskich końcówek. Nie chodziło jej bowiem o to, aby fizycznie stać się mężczyzną, a jedynie o oto aby zostać zaakceptowaną jako żeńskie wcielenie męskich bóstw. Wiedziała dobrze że nie jest w stanie zapłodnić swego haremu "Boskim Nasieniem" (a tym samym stworzyć swoje nowe "Boskie Ja"), więc nie rezygnowała z atrybutów kobiecości. Deklarowała jednak, że jako kobieta jest pod opieką potężnych bogiń, które są w stanie spalić każdego "ogniem swego żaru" (musiała tak mówić, aby odpędzić niechętne sobie szepty, widzące w niej nie faraona-władcę, "Boskiego Sprawcę Życia" - a jedynie kobietę, czyli: "tę którą napełnia się Życiem" i która sama nie jest w stanie przedłużyć owego życia. Utożsamienie się z ziejącymi ogniem boginiami, które okrutnie karzą za każde nieprzemyślane słowo i każdą nieprzemyślaną myśl - służyło więc umacnianiu jej pozycji i władzy, zarówno jako kobiety jak i jako faraona). Aby pokazać że teraz ona jest faraonem, "Horusem Żywym", królem wspieranym przez bogów - kazała zmienić kartusze na zamówionych wcześniej (zapewne dla Totmesa III) obeliskach (gdy Totmes osiągnie już pełnoletność i zdobędzie władzę, każe zerwać kartusze na pomnikach Hatszepsut i umieścić tam swoje imię, lub imiona swego ojca i dziada). Owe obeliski - jeden umieszczony w Tebach, drugi w Heliopolis - miały być przykładem jej potęgi - gdyż nieco falliczny kształt owych kolumn dowodził płodności, a to znów równało się z witalnością czyli możliwością "dawania życia" (owe obeliski przetrwały do dziś, jeden z nich - ten z Heliopolis, zwany "iglicą Kleopatry" - zdobi bulwary Tamizy, zaś drugi - ten z królewskich Teb - znajduje się w Central Parku w Nowym Jorku).

Hatszepsut jednak jako kobieta, nie była w stanie sprostać królewskim obowiązkom w haremie, przez co samo jego istnienie traciło rację bytu. Oczywiście ostentacyjna rezygnacja z haremu, mogła zostać odebrana jako wyrzeczenie się obowiązku przedłużania życia (który to należał do podstawowych zadań każdego egipskiego władcy), problem polegał jednak na tym, że nawet jeśliby królowa chciała "przedłużać życie", nie było to fizycznie możliwe ze względu na jej płeć. Dlatego też postanowiła wprowadzić pewne zmiany, które miały na celu praktyczną likwidację haremu, bez potrzeby jego rozwiązywania. Otóż wydała polecenie, aby wszystkie wolne kobiety w haremie (których była zdecydowana większość) wróciły do swych domów, gdyż "król nie będzie korzystał z ich usług", a ponieważ egipskie haremy w niczym (poza nazwą) nie przypominały późniejszych tego typu miejsc, znanych chociażby z Chin czy krajów islamu, a także współczesnej popkultury (egipskie kobiety mogły swobodnie przyjmować w haremach członków swych rodzin, a nawet wychodzić do miasta - w towarzystwie służącej - i spotykać się z ludźmi), pozbycie się owych haremowych dam było w tej sytuacji znacznie łatwiejsze. Oczywiście harem nie mógł zostać fizycznie zlikwidowany, gdyż po pierwsze - Hatszepsut nie rządziła sama, a wraz ze swym młodym bratankiem - Totmesem (którego jednak wysłała na północ, do Memfis albo nawet do Heliopolis, aby nie przeszkadzał jej we władaniu państwem z królewskich Teb), a to oznaczało że harem musiał istnieć, choćby po to, aby dorastający władca mógł wypełniać swoje obowiązki jako "Potężny Byk" i zapełniać pałacowe korytarze gromadką tak potrzebnych dla przetrwania dynastii dzieci. Dlatego też po pierwsze: w haremie pozostały (w wiekszości) same niewolnice, a po drugie: królowa odesłała je Totmesowi do Memfis. W ten sposób pozbyła się obecności innych kobiet ze swego dworu i konieczności odwiedzania ich nocą (choćby dla zasady, po to tylko aby życzyć im dobrego snu) i tym samym wypełnić swoje obowiązki. Sama jednak. jako personifikacja Króla-Horusa, potrzebowała kobiety która pełniłaby przy jej boku funkcję Wielkiej Małżonki Królewskiej (czyli spełniała te wszystkie zadania, którymi zajmowała się oficjalna małżonka władcy). Do tej jednak roli, Hatszepsut wybrała sobie własną córkę - Neferure, która już wcześniej otrzymała tytuł Boskiej Małżonki Amona-Re i przejęła poranne obowiązku "pobudzania" boga w jego świątyni.




Tak więc teraz matka i córka razem sprawowały rządy. Jedna była bogiem zamkniętym w swym żeńskim ciele, a druga (podczas publicznych uroczystości) jej żeńskim odpowiednikiem jako królewskiej żony. Jedna ubierała się po męsku, przywdziewała sztuczną brodę i obwiązywała się w talii pasami (aby nie było widać kobiecych piersi), druga zaś ubierała się jak żona króla. I tylko Totmes był konsekwentnie pozbawiany władzy i usuwany z dworu, żyjąc w dalekim Memfis pod ścisłym okiem wybranych przez królową dostojników i nauczycieli. Tam też uczył się zarówno dziejów dawnych władców, trudnej sztuki pisania i czytania hieroglifów, rachunków, jak i powożenia rydwanem oraz strzelania z łuku. I bardzo powoli, acz konsekwentnie zaczął w nim wzbierać gniew, gdy dowiadywał się że nigdy wcześniej żadna inna kobieta nie panowała razem z królem, nie kontrolowała jego życia i nie wyganiała go z dworu. Powoli zaczął sobie uświadamiać, że taka sytuacja, jaka go spotkała, jest ewenementem nie mającym wcześniej żadnego precedensu. Tym bardziej budziła gniew w tym młodym człowieku świadomość, że realnie został pozbawiony władzy i zepchnięty na prowincję, zaś kobieta która za tym wszystkim stoi jest uzurpatorką. Ten wzbierający gniew, wreszcie doprowadził do zamachu stanu i obalenia Hatszepsut, ale stało się tak dopiero w jakieś dwanaście lat później (ok. 1458 r. p.n.e.). A tymczasem obie panie - matka i córka - wpadły na genialny pomysł odnalezienia zapomnianej już wówczas drogi do kraju Punt, mitycznej krainy zamieszkałej przez czarny jak heban lud, do której ostatni raz wyprawiono się prawie 500 lat wcześniej, a która to ziemia obfitowała w wiele cennych i pożądanych w Egipcie produktów. Postanowiły więc odrodzić ten handel i wysłać pionierską ekspedycję na Południe (ok. 1470 r. p.n.e.), aby tym samym utrwalić w świadomości swych poddanych i potomnych pamięć o kobiecie-faraonie, która dokonała niemożliwego.                       



PS: Właśnie o owej zemście Totmesa III za utracone lata, opowiada moje (niedokończone jeszcze) opowiadanie, noszące tytuł: KSIĄŻĘ KRWI





 
 CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz