POCZĄWSZY OD PIERWSZEGO SPORU POLSKO-KRZYŻACKIEGO (1309-1310), AŻ PO WŁĄCZENIE INFLANT DO RZECZPOSPOLITEJ (1558-1561)
KONRAD I MAZOWIECKI
Cz. X
MOJMIR I
(Obraz wygenerowany przez sztuczną inteligencję)
W roku 863 książę Wielkich Moraw - Rościsław I wysłał na dwór konstantynopolitański swych posłów, z listem do cesarza Michała III (notabene napisanym po grecku, czyli znajomość tego języka musiała być w krajach słowiańskich już wówczas dość powszechna {oczywiście jedynie w "dyplomacji"}, w końcu przez tzw. Bramę Morawską już od starożytności biegł szlak bursztynowy, czyli trakt handlowy idący ku ziemiom cywilizacji śródziemnomorskiej). W liście tym morawski książę prosił cesarza rzymskiego o wysłanie mu "biskupa i nauczyciela" (przekaz w "Żywocie Konstantyna" i "Żywocie Metodego" trochę się od siebie różni, w jednym jest bowiem stwierdzenie o "biskupie i nauczycielu", a w drugim jedynie o "nauczycielu"). Rościsław przede wszystkim prosił o przesłanie kogoś, kto posiada wyższe święcenia duchowne, oraz kto dobrze zna i rozumie język słowiański. Cesarz Michał odpowiedział pozytywnie na prośbę morawskiego kagana, aczkolwiek zdawał sobie doskonale sprawę że wysłanie biskupa do Moraw, czyli miejsca które już od ponad trzydziestu lat było miejscem "religijnej eksploracji" Kościoła zachodniego (Rzymskiego) narazi go na kolejny konflikt z papieżem Mikołajem. Aby tego uniknąć - a jednocześnie nie zamykać sobie drogi z możliwości religijnego podporządkowania słowiańskiego kraju na północy, leżącego tuż przy granicy z Królestwem Wschodnich Franków - postanowił po prostu obniżyć rangę wysłanego tam "misyjnego poselstwa". Wybór padł więc nie na żadnego z biskupów, a na dwóch nauczycieli, pochodzących z Tessalonik, braci Metodego (zwanego również Michałem) i Konstantyna. Starszy o prawie dziesięć lat od brata Metody, był początkowo prawnikiem w Tessalonikach, a następnie pełnił funkcję archonta miasta (gdzie miał częstą styczność z licznie zamieszkującymi to greckie miasto Słowianami i tam też nauczył się języka słowiańskiego). Jednak ok. 840 r. (w wieku dwudziestu paru lat) Metody wybrał życie zakonne i wstąpił do sławnego zakonu, mieszczącego się na górze Olimp w Bitynii. Jego zaś młodszy brat Konstantyn (też w wieku dwudziestu lat) w 847 r. przyjął święcenia kapłańskie a od 860 r. uczył filozofii w akademii cesarskiej (powołanej do życia w pałacu Magnaura przez wuja cesarza Michała III - Bardasa, o czym pisałem w poprzednich częściach) i był tam bibliotekarzem. Co prawda Konstantyn był protegowanym poprzedniego patriarchy Ignacego, ale również patriarcha Focjusz pozostawił go na tym stanowisku, tym bardziej że Konstantyn miał opinię człowieka szlachetnego, nie zaangażowanego w politykę filozofa i moralistę. Teraz jednak gdy cesarz zwrócił się do Focjusza z radą kogo wysłać na Morawy, ten bez wahania wskazał na Konstantyna, a Konstantyn zapowiedział że wyruszy tam wraz z bratem, więc posłano ludzi do klasztoru na górze Olimp, aby sprowadzić stamtąd Metodego.
Ci dwaj mnisi już kilkukrotnie przysłużyli się Cesarstwu w misjach dyplomatycznych. Co prawda misja do Samary z roku 851 nie zakończyła się sukcesem Bizancjum (kalif al-Mutawakkil nie wyraził zgody na zakończenie prześladowań chrześcijan i Żydów, jakie rozpoczął kilka miesięcy wcześniej - o których także pisałem już w poprzednich częściach tej serii), to jednak czas który spędzili zarówno tam, jak i w Bagdadzie, upłynął im na nauce języka arabskiego, oraz studiowaniu Koranu. Jednak już wyprawa z roku 860 na dwór kagana Chazarów Manassesa I do Itilu, zakończyła się pełnym sukcesem i odnowieniem traktatu bizantyjsko-chazarskiego wymierzonego zarówno w Kalifat, jak i plemiona Słowian południowo-wschodnich. Wracając do Konstantynopola obaj bracia mieli odnaleźć na Chersonezie kości św. Klemensa Rzymskiego, czwartego chronologicznie papieża, który miał zginąć męczeńską śmiercią w 102 r. za panowania cesarza Trajana właśnie na Chersonezie (miał wyrokiem cesarskim zostać skazany na utopienie w morzu z kotwicą przywiązaną do szyi, ale najprawdopodobniej do tej śmierci nie doszło a Klemens I zmarł wkrótce po zrzeczeniu się pontyfikatu w roku 97. Co prawda cesarz rzymski Marek Ulpiusz Trajan prześladował chrześcijan, ale nie czynił tego zbyt konsekwentnie, a jedynie na zasadzie faktu, iż stawiają oni wyżej Boga niż cezara. Jego przyjaciel {a na pewno zapatrzony w Trajana druh} Gajusz Pliniusz Młodszy {którego wuj, Gajusz Pliniusz Starszy jako dowódca floty wojennej w Misenum, zginął w roku 79 podczas próby ratowania mieszkańców niszczonych przez wybuch Wezuwiusza miast: Pompei, Herkulanum i Metapontum} jako namiestnik {od 111 r.} prowincji Bitynii i Pontu {notabene Trajan powołał tę prowincję w roku 110, po zjednoczeniu dotychczasowych Bitynii i Pontu. W roku 134 cesarz Hadrian włączył tę prowincję do prowincji cesarskich, w zamian za uczynienie Licji i Pamfilii prowincjami senatorskimi} słał do Trajana liczne listy z zapytaniem jak powinien postępować z chrześcijanami {główna część korespondencji pochodzi z roku 112}. Tamten radził, aby uwzględniał jedynie podpisane donosy, gdyż te anonimowe - chociaż są istnieje wielka pokusa aby również je sprawdzić - jak twierdził Trajan: "są niegodne naszych czasów". Cesarz radził też swemu namiestnikowi aby starał się przede wszystkim przekonywać chrześcijan nie tyle do wyrzeczenia się ich religii, co do zaakceptowania obowiązków wobec państwa, natomiast jeśli by odmówili, miał nakładać na nich kary finansowe. Gdyby to nie poskutkowało, taka osoba trafiałaby do lochu, a gdyby nadal upierał się przy swej wierze, dopiero wówczas miał być uśmiercony. Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że zafascynowany Trajanem {w końcu na jego rządy przypada bodajże najwspanialszy okres w rzymskich dziejach, kiedy Rzym osiągnął swe największe terytorialne rozmiary. Zdobył Ktezyfont - stolicę Partów, Mezopotamię, Asyrię, Armenię i uczynił z nich swe prowincje. Podbił Dację - która tyle kłopotów stwarzała cesarzowi Domicjanowi w latach 80-tych I wieku, wreszcie zajął tereny Arabii północnej, czyniąc tam nową prowincję. Poza tym Rzym stał się prawdziwą metropolią świata, liczącą ponad 1 200 000 mieszkańców. Wtedy też powstały prawdziwe dzieła sztuki, takie jak Kolumna Trajana, czy Forum jego imienia, będące prawdziwie nowoczesnym jak na tamte czasy miejscem spotkań Rzymian} papież Grzegorz Wielki {którego pontyfikat przypadł na lata 590-604} według późniejszej legendy miał poprosić Boga aby pozwolił duszy Trajana powrócić na kilka chwil do ciała, a gdy tak się stało, natychmiast go ochrzcił).
IMPERATOR
MAREK ULPIUSZ TRAJAN
Tak więc wybór jaki padł na dwóch braci misjonarzy, wydawał się wówczas najbardziej optymalny z punktu widzenia Cesarstwa. Oczywiście wyprawa do tak odległego kraju musiała być dobrze przygotowana, a przede wszystkim musiała również uzyskać aprobatę samego papieża i o to starali się też dwaj bracia misjonarze. Paradoksalnie przekonanie papieża Mikołaja okazało się łatwe, a z tego powodu, że Konstantyn i Metody wysłali do Rzymu relikwie św. Klemensa rzymskiego odnalezione na Chersonezie (według mnie te szczątki miały tyle wspólnego z Klemensem, co kości ateńskiego króla i herosa Tezeusza, jakie w roku 473 p.n.e. na wyspie Skiros odnaleźć miał ateński strateg i polityk - Kimon. W tym bowiem przypadku po prostu po wcześniejszym spacyfikowaniu wyspy przez ateńskich hoplitów, po prostu odkopano kości jakiegoś nieszczęśnika, a ponieważ zgodnie z legendą na tej właśnie zginął śmiał Tezeusz, więc przywieziono te kości do Aten co oczywiście znacznie podniosło prestiż i znaczenie miasta, a przede wszystkim umocniło polityczne wpływy z samego Kimona. Natomiast czyjekolwiek kość nie zostałyby odnalezione na Chersonezie, to jednak przysłużyły się sprawie uzyskania papieskiego poparcia dla misji Konstantyna i Metodego do Wielkich Moraw). Teraz zaś (ponieważ w poprzedniej części stwierdziłem, iż według mnie owi bracia nie przybyli na Morawy wcześniej, niż w roku 864 {z reguły podaje się datę 862}), postaram się wyjaśnić dlaczego tak uważam. Plemię Morawian przez długi czas nie budziło zainteresowania ani dziejopisów Zachodu, ani też Wschodu i po raz pierwszy pojawiają się oni wymienieni z nazwy w roku 822 podczas zjazdu zwołanego przez cesarza Ludwika I Pobożnego do Frankfurtu (gdzie też zjechać mieli nie tylko wielmoże Cesarstwa Franków, ale również okolicznych plemion słowiańskich i niedobitki Chanatu Awarskiego). Na tym właśnie spotkaniu po raz pierwszy w dziejach wymienili zostali Morawianie w dziele "Roczniki królestwa Franków". Nie stanowili oni wcześniej zainteresowania, ani też nie byli przedmiotem wypraw wojennych Cesarstwa (czy wcześniej Królestwa Franków), jak choćby działo się to z ich sąsiadami Czechami (Wielka wyprawa wojenna wojsk Karola Wielkiego przeciwko Czechom w latach 805-806 czego efektem było zajęcie pasa ziem zasiedlonych przez Czechów i Serbów i powstanie tam Marchii Serbskiej, której granice mniej więcej pokrywają się z dzisiejszą północno-zachodnią granicą niemiecko-czeską. Wyprawa przeciwko Czechom miała być wsparciem dla Awrów, którzy prosili Karola Wielkiego o pomoc przeciwko Bohemom, którzy napadali na ich ziemie. Doszło wówczas do bitwy nad rzeką Ochrza, która zakończyła się klęską Czechów i śmiercią ich wodza Lecha. Według "Kroniki Prokosza" owym Lechem miał być młodszy brat władcy Lechitów - Lecha IX zwanego Walecznym, który został przez zwycięskich Franków skazany na rozerwanie końmi. Notabene Lech IX był dziadkiem niesławnego w naszej tradycji króla Popiela II Zbrodniarza. Dynastia Popielidów/Lechitów która tak pięknie zaczęła {w końcu ojciec Lecha IX Lech VIII objął władzę po zwycięstwie w maratonie, który miał wytypować przyszłego władcę. Lech VIII objąć miał władzę w kraju Lechitów w 20 lat po śmierci w nurtach Wisły sławnej królowej Wandy-amazonki. Notabene, gdyby dzisiaj tak było, to pewnie pan Karol Nawrocki by zwyciężył w pierwszej turze 😄} a ostatecznie tak marnie skończyła).
KIMON NA SKIROS
Oczywiście Czesi nie pozostawali bierni i również napadali ziemie Cesarstwa (w roku 811 Karol Wielki musiał wysłać liczne wojsko do Marchii Panońskiej, zdobyte przez Franków w roku 791 na Awarach, gdyż Panonia zmagała się wówczas z najazdem Czechów). Ale o Morawianach nic nie słychać aż do roku 822. W roku 833 Morawianie zajmują ziemie zachodniej Słowacji (jest to też ogólnie przyjęta data w której większość historyków umiejscawia powstanie Księstwa Wielkich Moraw). Jednak ekspansja militarna nie była jedyną, jaka cechowała wówczas rzeczywistość polityczną tamtych czasów. Równie silna (a można nawet powiedzieć znacznie skuteczniejsza) była ekspansja religijna, która miała za zadanie podporządkowanie sobie danych władców i obszarów polityce dworu, który tej ekspansji by dokonał. Po zniszczeniu przez Franków Chanatu Awarskiego i zdobyciu Ringu (ufortyfikowanego miasta obozu Awarów) w roku 796, natychmiast działalność tam rozpoczęli frankońscy misjonarze. Przyciśnięty do ściany (od zachodu ekspansją Franków, od wschodu wojowniczą polityką bułgarskich chanów - szczególnie Kruma, zaś od północy inwazjami słowiańskich plemion - głównie Czechów) kapkan Awarów - Teodor w roku 805 oficjalnie przyjął chrzest z rąk frankońskich misjonarzy. Opanowane zaś jeszcze w 791 r. ziemie Panonii, zostały oficjalnie po roku 796 podzielone pomiędzy diecezje w Pasawie i Salzburgu (metropolia salzburska powstała w roku 798). Spowodowało to od razu konflikt pomiędzy biskupami, o tereny leżące pomiędzy Drawą a Rabą, które do tej pory wchodziły w skład metropolii akwilejskiej, a teraz weszły w skład metropolii Salzburga. Cesarz Karol Wielki dwukrotnie wydawał ukaz, w którym określał rzekę Drawę, jako granicę pomiędzy oboma metropoliami (803 i 811 r.). Pierwszym metropolita Salzburga, biskup Arn otrzymał od Karola Wielkiego jeszcze w 798 r. polecenie udania się na ziemie Słowian w celu ich chrystianizacji i budowy tam kościołów. Arn swoją posługę kapłańską pełnił aż do swej śmierci w roku 821, ale skupiał się przede wszystkim na chrystianizacji Słowian panońskich i Awarów, natomiast jego działalność na północ od Dunaju praktycznie nie istniała. Jednak nieprawdą jest, jakoby to właśnie działalność owych dwóch braci Konstantyna (później przyjął zakonne imię Cyryl pod którym jest bardziej znany) i Metodego, rozpoczęła liturgię w języku słowiańskim. Już bowiem biskup Arn utworzył na terenie swojej metropolii szkoły dla księży, którzy mieli nauczać wśród Słowian, a którzy najpierw musieli dobrze poznać język słowiański (takie szkoły powstały w Tulln, Maria Saal i Mosaburgu). To właśnie bawarscy duchowni jako pierwsi rozpoczęli tłumaczenie modlitwy (głównie słów "Ojcze nasz") na język słowiański, a także podjęli pierwsze próby zapisu i tłumaczenia Pisma Świętego w języku słowiańskim (należy też dodać że bardzo licznie - o czym świadczą zachowane eksponaty archeologiczne - na ziemiach słowiańskich pracę misyjną podjęli również misjonarze z dalekiej Irlandii, a także z Brytanii, którzy "ponoć" jako pierwsi mieli stosować język słowiański w kontaktach z ludnością, którą zamierzali nawracać. Mówi się też, że to właśnie dzięki ich pracy misyjnej zanikał stopniowo dotychczas stosowany rytuał pogrzebowy na ziemiach słowiańskich, polegający na paleniu zmarłych i chowaniu ich spopielonych szczątków w mniejszych i większych kurhanach, natomiast coraz większą popularność zyskiwały pochówki szkieletowe, czyli po prostu chowanie zmarłych w grobach).
Nie wiadomo co dokładnie doprowadziło do przyjęcia chrztu z rąk frankońskich misjonarzy (bawarsko-iroszkockich) przez panującego na Morawach księcia Mojmira I w 831 r. (panującego w latach ok. 820-846). Czy doprowadziła to do tego właśnie intensywna działalność misjonarska skupiona głównie w klasztorze Kremsmünster w Tulln (gdzie znajdowała się sławna biblioteka Madalwina, licząca 56 woluminów i skąd wychodzili misjonarze dobrze znający język słowiański). Trudno powiedzieć. Wiadomo tylko że właśnie w roku 831 książę Mojmir, wraz ze swym dworem i licznymi poddanymi przyjął chrzest z rąk biskupa Passawy - Reginharda (przy czym na Słowacji musiało to nastąpić wcześniej, gdyż pierwszy kościół wzniesiony tam został w roku 828 w Nitrze przez lokalnego księcia Priwinę na obszarze grodu książęcego. W roku 833 Nitra została przyłączona do Księstwa Wielkich Moraw - Mojmira I). Co prawda po przyjęciu chrztu książę Mojmir (a bardziej dokładnie po zajęciu zachodniej Słowacji wraz z Nitrą i wygnaniu księcia Priwiny z kraju) zaczął dążyć do stworzenia rodzimej metropolii, niezależnej od tej w Passawie. Wydaje się że było to w dużej mierze spowodowane właśnie ucieczką Priwiny najpierw do Marchii Wschodniej (inaczej zwanej Marchią Panońską), gdzie od razu (jeszcze w 833 r.) popadł w konflikt z tamtejszym zarządcą - Ratbodem. Jednak poparcie możnych bawarskich i samego cesarza Ludwika spowodowało, że Ratbod musiał pogodzić się z Priwiną, a to stwarzało duże niebezpieczeństwo dla rosnącego w siłę Księstwa Mojmira. Jednak pomimo faktu iż hołubiony na salonach Akwizgranu, Pawii i Salzburga Priwina (uważany za prawowitego władcę Nitry), nie doczekał się nigdy takiego poparcia, aby cesarz w jego imieniu wystąpił zbrojnie przeciwko Mojmirowi. Według mnie istnieje na to wytłumaczenie trojakie. Po pierwsze "źle się działo w państwie duńskim", czyli po prostu w samym Cesarstwie nie było spokoju (w latach 832-833 zbuntowali się synowie Ludwika Pobożnego pod przywództwem najstarszego z nich - Lotara, który uznał że ojciec chce pozbawić go tronu wbrew złożonej przysiędze i prawu sukcesji określonemu w roku 817. Braciom udało się początkowo pozbawić ojca władzy na kilka miesięcy, ale potem doszło między nimi do konfliktu i ostatecznie ojciec wrócił na tron, a Lotar został wygnany do Italii, którą zarządzał z tytułem króla - pisałem już o tym w innym temacie. Zresztą w latach 838-840 Lotar ponownie się zbuntował przeciwko ojcu). Po drugie sam Priwina nie był do końca fair, gdyż przyjął on chrześcijaństwo dopiero po ucieczce z Nitry - i to na polecenie samego cesarza, ale uważano (i te przypuszczenia wcale nie były bezpodstawne), że nie przestał on wyznawać wiary w dawnych bogów, a jego konwersja była jedynie aktem politycznym (zauważcie proszę że to wcale nie wyklucza faktu wzniesienia przez niego kościoła w Nitrze, kościół mógł bowiem służyć kupcom frankońskim). Po trzecie zaś (pomimo prób, czy też zamiarów utworzenia własnej metropolii na Morawach), Mojmir nie prowadził w żadnym aspekcie swej polityki działalności antyfrankońskiej.
Pomimo starań Mojmira realnie chrystianizacja Wielkich Moraw szła opornie przez długie lata. Ludzie co prawda powoli przyzwyczajali się do pewnych nowych zachowań (w tym na przykład nowych form pochówku), ale szło to bardzo ciężko. Często zdarzało się też tak że nawet ci którzy przyjęli już chrześcijaństwo, nadal praktykowali pogańskie kulty jak choćbym urządzanie przyjęć na grobach zmarłych w rocznicę ich śmierci (picie dużych ilości wina i częstowanie się nim również ze zmarłymi), a także składanie ofiar za pomyślność zmarłych w zaświatach (archeolodzy na odkopanych warstwach grobów słowiańskich na obszarze Wielkich Moraw znaleźli szkielety ptaków i drobnych zwierząt). Zresztą to normalne, przyjęcie nowej religii nigdy nie następuje w ciągu roku czy dwóch, a jest to etap rozciągający się nie tylko na dekady, ale wręcz na pokolenia. Oczywiście to nie miało żadnego znaczenia z punktu widzenia polityki (a ta w tamtym czasie łączyła się nierozerwalnie z religią). Dla Cesarstwa liczyło się tylko to, że Księstwo Mojmira jest księstwem chrześcijańskim i co najważniejsze, podległym zarówno instytucjonalnie (poprzez metropolię w Passawie, a po średnio również w Salzburgu) jak i politycznie Frankom. W dokumentach frankońskich Księstwo mojmira nie jest wymieniane ani razu po roku 838 (aż do 846), co też sugeruje, że w tym czasie stosunki między nimi były dobre. Zapewne Mojmir płacił Cesarstwu jakąś formę trybutu, w zamian zaś otrzymywał spokój na granicach, bezpieczeństwo wewnętrzne i ochronę zewnętrzną w przypadku najazdu wrogów (choć sam nie musiał wysyłać wojska jako wsparcia dla cesarza). To było wszystko czego potrzebował, aby skutecznie skonsolidować i umocnić swoje państwo. Poza tym zapewne trwała również intensywna wymiana handlowa pomiędzy Wielkim Morawami a krajami Franków. Niestabilność polityczna i częste bunty synów Ludwika Pobożnego, były również pozytywnym aspektem rozwoju kraju Mojmira. Gdy więc zmarł on 20 czerwca 840 r. w namiocie (raczej był to mały domek przypominający namiot) na małej wyspie na Renie w pobliżu Ingelheim, przygotowując się do kolejnej wyprawy wojennej przeciwko swym synom (głównie Lotarowi), wydawało się że los ponownie uśmiechnął się do Wielkich Moraw. Cesarz Ludwik zmarł w wieku 62 lat na rozedmę płuc i guz który go powalił (w ostatnich miesiącach życia cierpiał na mdłości oraz liczne duszności, nie mógł też niczego jeść i odczuwał wręcz fizyczny wstręt do jadła). Umierał niespokojnie, krzyczał bowiem do kogoś: "Precz, precz!" tak jakby widział ducha który po niego przyszedł (często jest bowiem tak, że umierający ludzie na krótko przed śmiercią widzą swoich bliskich, którzy do nich przychodzą. Jest to bardzo częsta praktyka wydaje się wręcz że prawie zawsze tak się dzieje. Jeden mężczyzna który doświadczył stanu śmierci klinicznej, stwierdził że odwiedził go jego dziadek, którego on zawsze bardzo dobrze pamiętał, ale który zmarł gdy był dzieckiem. Pokazał mu się jako młody chłopiec, więc ów mężczyzna stwierdził, że nie może być jego dziadkiem, skoro jest młodszy od niego. Tamten uśmiechnął się tylko i rzekł że przybrał tę postać aby było mu swobodniej z nim rozmawiać, ale skoro nie czuje się komfortowo, to przybrał postać dziadka którego on pamiętał). W zapisach historycznych jest też powiedziane, że Ludwik zmarł, gdy przez dłuższy czas wpatrywał się w jeden punkt. Zmarł z uśmiechem na twarzy, tak jakby mówił "Wracam!" (Ponieważ świat w którym żyjemy jest tylko naszą szkołą doświadczeń, często bywa tak, że z najbliższymi nam z naszej grupy docelowej mówimy sobie przed narodzinami "do zobaczenia po śmierci". Wiem że to dla nas żyjących brzmi bardzo dziwnie - i to jest stwierdzenie dosyć łagodne, ale doświadczyłem już tylu rzeczy z "Tamtej strony" że do prawdy nie jest to coś, czego mógłbym nie uznać za jak najbardziej możliwe). Jego ciało zostało złożone w starym grobowcu Karolingów w Metzu, obok jego matki Hildegardy (953 lata później sankiuloci wedrą się do tego grobowca i wyrzucą stamtąd ciała Ludwika Pobożnego, jego matki oraz innych Karolingów).
Po śmierci Ludwika jego synowie rzucili się sobie do gardeł, niczym młode wilki, a żaden z nich nie chciał pozwolić którekolwiek innemu (szczególnie zaś Lotarowi) aby objął tron po ojcu. To dawało księciu Mojmirowi szansę wyrwania się z zależności od Cesarstwa i realnego usamodzielnienia, poprzez stworzenie własnej metropolii na Morawach.
WILLA HADRIANA W TIVOLI
(REKONSTRUKCJA)
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz