Łączna liczba wyświetleń

sobota, 11 czerwca 2016

UMIERAMY I CO DALEJ? - czyli co się z nami dzieje po śmierci? - Cz. XXXVIII

PONOWNE ODRODZENIE POPRZEZ 

POZNANIE SAMEGO SIEBIE 

Cz. VII


DALSZA CZĘŚĆ HISTORII MŁODEJ KOBIETY, KTÓRA POPRZEZ ODKRYCIE TAJEMNICY SWYCH POPRZEDNICH WCIELEŃ - POZBYŁA SIĘ WSZYSTKICH SWOICH DOTYCHCZASOWYCH LĘKÓW I FOBII, KTÓRE TRAPIŁY JĄ OD DZIECIŃSTWA I STAŁA SIĘ RADOSNĄ, PEWNĄ SIEBIE OSOBĄ, KTÓRA SAMA ... GENERUJE WŁASNĄ RZECZYWISTOŚĆ
 




FAZA III


LECZENIE PRZY UŻYCIU HIPNOZY
(WCZEŚNIEJSZE WCIELENIA - DOTARCIE DO SEDNA PROBLEMU)



Podczas kolejnej wizyty, która miała miejsce tydzień później, dr. Brian znów szybko wprowadził Annę w stan hipnozy. Zaczęła wówczas opowiadać: "Widzę kwadratowy biały dom, a przed nim piaszczystą drogę, po której jeżdżą ciągle mężczyźni na koniach. Rosną tu drzewa (...) to plantacja, wielki dom jest otoczony mniejszymi domkami, chyba niewolników. To południe (...) Wirginia? Jest rok 1873. Jestem dzieckiem. Konie i wielkie zbiory (...) kukurydzy, tytoniu. Wraz z resztą służby pracują w kuchni, Jestem Murzynką i na imię mam Abby", po tych słowach Anna nagle zesztywniała a następnie przeskoczyła do roku 1888. "Noszę starą suknię, czyszczę lustro na pierwszym piętrze domu, domu z cegły, z oknami (...) które mają mnóstwo szybek. To lustro nie jest proste, jest sfalowane i ma gałki na końcach. Właściciel domu nazywa się James Manson. Nosi śmieszny płaszcz z trzema guzikami i wielki czarny kołnierz, nosi brodę (...) nie rozpoznaję go" - Anna miała na myśli to, że ów mężczyzna nie pojawił się w jej obecnym życiu w kolejnej inkarnacji. "Traktuje mnie dobrze. Mieszkam w głównym domu, sprzątam pokoje. Jest tu szkoła, ale mnie nie wolno chodzić do szkoły. Robię także masło!".

Podczas kolejnych piętnastu minut, Anna (jako Abby), opowiedziała dr. Brianowi jak się robi masło. Była to wiedza, której Anna nie posiadała w swym obecnym wcieleniu. Następnie hipnoterapeuta polecił jej by przesunęła się do przodu w czasie - "Jestem z kimś, ale chyba nie pobraliśmy się. Śpimy razem (...) ale nie zawsze razem mieszkamy. Lubię z nim być, ale to nic specjalnego. Nie widzę żadnych dzieci. Rosną tu jabłonie, są kaczki. W oddali widzę innych ludzi. Ja zbieram jabłka. Nie wiem dlaczego oczy mnie pieką" - w tym momencie Anna wykrzywiła twarz w grymasie i zacisnęła oczy - "To dym. Wiatr wieje w moją stronę (...) dym palącego się drzewa" - Anna zaczyna kaszleć i dusić się dymem, leżąc na fotelu w gabinecie dr. Briana. "Dzieje się teraz dużo, oni wypalają te baczki w środku (...) smołują je (...) żeby były wodoodporne". Seans trwał już w tym momencie ponad 90 minut, a Anna opowiadała jedynie o swoim życiu jako służącej na południu Stanów Zjednoczonych w XIX wieku, dr. Brian pragnął jednak usłyszeć coś "bardziej" duchowego, nakazał więc Annie przenieść się do momentu jej śmierci.

"Z trudem oddycham, tak bardzo mnie boli w piersiach. Serce też mnie boli, szybko bije. Jest mi bardzo zimno (...) cała się trzęsę" - Anna zaczęła drżeć i ciężko łapać powietrze. "Przy mnie są ludzie, dają coś do picia z liśćmi.Śmiesznie pachnie. Jakiś płyn wcierają mi w piersi. Gorączka (...) ale jest mi bardzo zimno" - były to ostatnie słowa Anny, jakie opowiedziała o życiu Abby, murzyńskiej kobiety, która była jednym z jej wcześniejszych wcieleń. Zmarła w wieku sześćdziesięciu paru lat. Następnie stwierdziła że ... unosi się w powietrzu. Przez jakiś czas widziała z góry swoje zmarłe ciało, czekając jednocześnie aż ktoś do niej "podejdzie". Nagle ujrzała światło, które ją przyciągało niczym magnes. Światło stawało się coraz bardziej intensywne, że wreszcie ... Anna ponownie znalazła się w innym wcieleniu, znacznie wcześniejszym od epoki w której żyła jako Abby. 

"Widzę dużo czosnku wiszącego w otwartej izbie. Czuję go. Ten czosnek ma oczyścić krew z tego, co w niej złe, a także ciało. Czosnek rośnie także na zewnątrz, w ogrodzie na samej górze, zioła także tam rosną (...) I figi, daktyle. Te rośliny pomagają człowiekowi. Moja matka kupuje czosnek oraz inne zioła. Ktoś w domu jest chory. I jeszcze są takie dziwne korzenie. Czasem się je wkłada w usta albo w uszy, albo inne otwory ciała. One działają wewnętrznie. Widzę starego człowieka z brodą. To uzdrowiciel w wiosce. Mówi, co trzeba robić. Panuje zaraza (...) zabija ludzi. Nikogo się nie balsamuje, bo wszyscy boją się zarazić. Umarłych po prostu się grzebie. Ludzie bardzo cierpią z tego powodu. Uważają, że wskutek tego dusza nie może odejść. Bardzo dużo ludzi umarło. Bydło także pada. Woda (...) powódź (...) ludzie chorują na skutek powodzi. Ja także choruję z powodu wody. Boli mnie brzuch. Tracę tyle wody z organizmu. Jestem nad wodą, mam jej przynieść do domu. Widzę moją matkę i braci. Ojciec już umarł. Bracia są ciężko chorzy" - tutaj nastąpiła krótka przerwa zalecona przez dr. Briana. 

Był on bowiem zafascynowany ową prostotą, z jaką w każdym kolejnym wcieleniu Anna opisuje własną śmierć i to, jak różnie ją interpretuje w zależności od danej kultury w której się wychowywała. Poza tym sama śmierć wedle jej opisu zawsze przebiegała w ten sam sposób - świadoma część jej istoty po prostu opuszczała martwe ciało, unosząc się przez chwilę nad nim i czekając aż "ktoś" przyjdzie i ją zabierze. Potem pojawiało się cudowne światło, które przyciągało Annę do siebie. Potem z reguły przechodziła do opisu kolejnego wcielenia. Opis śmierci i opuszczania ciała przez duszę, nie miał zupełnie nic wspólnego z tym, czy ciało było wcześniej zabalsamowane czy nie i czy odprawiono odpowiednie uroczystości sakralne. Po krótkiej przerwie dr. Brian poprosił Annę by kontynuowała.

"Ziemia wokoło jest naga, wysuszona (...) Nie widzę żadnych gór w pobliżu, po prostu równina, płaska i sucha. Jeden z moich braci umarł. Ja czuję się lepiej, ale ciągle mnie boli" - wkrótce jednak przeskoczyła do opisu swej śmierci w tym wcieleniu, które miało miejsce niedługo po śmierci jej brata: "Leżę na sienniku czymś przykryta", następnie przeszła do szybkiego opisu swego zgonu, i ponownie znalazła się nad swym martwym ciałem. Potem pojawiło się owo światło i przyciągnęło ją. W pewnym momencie jednak zaczęła znów mówić dość dziwne rzeczy, nie związane z dotychczasowymi wcieleniami - "Oni mówią mi, że wielu jest bogów, ponieważ Bóg jest w każdym z nas" - następnie Anna zwróciła się bezpośrednio do dr. Briana - "Twój ojciec jest tu i twój syn, który jest maleńkim dzieckiem. Twój ojciec mówi, że go poznasz, ponieważ na imię ma Avrom, a twoja córka ma imię po nim. Umarł na serce. Serce twego syna także było ważne, gdyż było niedorozwinięte, tak jak u kurczaka. Powodowany miłością uczynił dla ciebie wielkie poświęcenie. Jego dusza jest na bardzo wysokim etapie (...) Jego śmierć zadośćuczyniła za winy rodziców. Chciał także ci dowieść, że medycyna nie mogła uczynić nic więcej, że jej możliwości są bardzo ograniczone" - po tych słowach Anna zamilkła, pozostawiając dr. Briana w jeszcze większym osłupieniu, niż dał to po sobie poznać dotychczas.

W pewnym momencie, nagle Anna zaczęła opowiadać historię życia rodziny dr. Briana, o której nie mogła mieć bladego pojęcia, gdyż hipnoterapeuta nigdy nic o niej nie wspominał. Trzymał się bowiem zasady, że lekarz powinien być dla swego pacjenta - zupełnie nieznaną czystą kartą. A tu nagle Anna zaczęła opowiadać o jego ojcu i zmarłym synku. Starał się zachować profesjonalny w takich wypadkach dystans i powagę, ale nie potrafił. Pierworodny syn dr. Briana - Adam, zmarł w szpitalu w 1971 r. przeżywszy zaledwie dwadzieścia trzy dni. Diagnoza już w dziesięć dni po jego narodzinach, nie pozostawiała rodzicom żadnych złudzeń: "Całkowita anomalia naczyń płucnych z wadą przegrody przedsionkowej. To się zdarza w przybliżeniu raz na dziesięć milionów urodzeń" - tak powiedział lekarz. Innymi słowy, żyły płucne, które miały pompować krew do serca, były niewłaściwie umiejscowione. Wyglądało to tak, jak gdyby jego serce było odwrócone do tyłu. Chłopiec zmarł więc w zaledwie dwa tygodnie później, czyn napełnił rodziców wielkim żalem. Jednak już w następnym roku urodził się ich drugi synek - Jordan.

Natomiast ojciec dr. Briana, w 1979 r. w wieku sześćdziesięciu jeden lat, doznał ciężkiego ataku serca. Ten pierwszy atak przeżył, ale zmarł na kolejny atak w trzy lata później, na dziewięć miesięcy przed pierwszą wizytą Anny w gabinecie jego syna - dr. Briana. W cztery miesiące po śmierci ojca, dr. Brianowi urodziła się córeczka, której nadano imię - Amy (na cześć dziadka). Teraz słysząc to wszystko, hipnoterapeuta nie wytrzymał i głośno krzyknął w kierunku Anny: - "Kto jest tutaj? Kto ci to wszystko mówi?" - "Mistrzowie" - odparła Anna - "Przewodnicy duchowi. To oni powiedzieli mi, że w formie fizycznej żyłam osiemdziesiąt sześć razy". Dr. Brian nie mógł w to wszystko uwierzyć, choć serce i intuicja podpowiadały mu że Anna mówi prawdę, to jednak lata naukowych doświadczeń, nadal przekonywały go że to nie może być prawda.Jednak coś nie dawało mu spokoju. Czy jego zmarły synek naprawdę poprzez swą śmierć wziął na siebie część karmy, która były przypisana jemu samemu? To wszystko bardzo  zdziwiło i jednocześnie zaciekawiło dr. Briana. Poprosił więc Annę by ponownie odwiedziła jego gabinet.



CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz