Ale cóż, to jest takie swoiste katharsis - te narody muszą się oczyścić z wszelkich, nagromadzonych poprzez dziesięciolecia dewiacji, i ponownie wyzerować licznik własnego jestestwa (rozumianego również jako naród). Według mnie nie ma już innej drogi, aby poszli po rozum do głowy. Niemieckie media, całkowicie podporządkowane władzy, jak nie kłamią, to nie mówią prawdy, lub zupełnie pomijają temat, policja tak samo - politycznie poprawna, oczekuje aż miecz Allaha zetnie im głowy. Zauważcie, doszło już do tego, że sami Polacy zamieszkali w Niemczech, dzwonią do polskiej telewizji (a konkretnie do programu "W tyle wizji"), aby poskarżyć się na cenzurę panującą w niemieckich mediach i oświadczają że gdyby nie oglądali polskiej telewizji, to wogóle nie wiedzieliby co się stało w Dortmundzie. Sprawa jest więc dość jasna i wydaje mi się że nie ma więc o czym pisać.
Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na pewien szczegół, który od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie. Zauważcie mianowicie, że być może zaproszenie przez Angelę milionów migrantów do Niemiec miało sens. Doszła ona bowiem do logicznego wniosku, że Niemcy nie potrafią się sami rządzić (wywołali dwie wojny światowe, które przegrali z kretesem, znacznie uszczuplając swoje terytorium, doprowadzili do ogólnoeuropejskiej rzezi Żydów, oraz Polaków, Rosjan i innych narodów słowiańskich, a dziś stali się tak zlewaczałymi ciotami, że nawet jak gwałcą ich kobiety, to Niemcy nie reagują - jak ostatnio miało to miejsce pod Bonn, gdzie nielegalny imigrant wyciągnął z namiotu kobietę i brutalnie ją zgwałcił, natomiast jej chłopak, czekał w namiocie aż imigrant skończy, cały się trzęsąc ze strachu. Ktoś napisał potem w komentarzu że być może czekał... na swoją kolej). Dlatego też może lepiej będzie gdy zaczną nimi rządzić muzułmanie, co prawda zetną parę głów, kobiety zamienią w niewolnice (również seksualne), zmuszone do chodzenia w czarnych worach pokutnych (to dopiero frajda, zobaczyć wojujące feministki, w czarnych hidżabach, czekające co z nimi zrobi ich nowy, muzułmański pan) i przeobrażą kraj w jeden wielki meczet - ale cóż, może właśnie tego Niemcy chcą. Niech więc tak będzie, po co więc kolejny raz pisać o tym samym?
Zresztą Niemcy są jak Rosjanie - te dwa narody nigdy nie potrafiły się same rządzić, nie potrafią, bowiem są mentalnie nieprzystosowane do cywilizacyjnych norm demokratycznego świata. Rosjanie nie potrafią żyć bez władzy, która ciągle kopie ich w tyłek i wskazuje miejsce w chlewie, którym jest całe to ich państwo (niech nikt mnie nie próbuje przekonywać, że Rosja w jakiejkolwiek formie jest cywilizowanym krajem. To jest mentalna, społeczna i polityczna dzicz, kopiująca jedynie wzorce postępu dziejowego - ale już nie moralnego - z Zachodu. Rosja nigdy nie była normalnym krajem, a Rosjanie nigdy nie byli normalnym społeczeństwem. Komunizm tylko pogłębił ten stan rzeczy, ale bez względu na to, jaka to była epoka kraju zjednoczonego przez Moskwę, tam zawsze panowała mentalność dziczy - ZAWSZE. Kto nie wierzy, niech spojrzy na tych wszystkich rusofilów jak Gerard Depardieu, Steven Seagal czy inni, którzy z bezpiecznych pozycji, z własnych krajów chwalili Rosję (szczególnie Francuzi mają na tym punkcie prawdziwego zajoba), ale gdy tylko tam się przeprowadzili, pełni wspaniałych nadziei, gdy tylko trochę pomieszkali, bardzo szybko stamtąd uciekali. Dlatego mówię, narody które nie przeżyły na własnej skórze tego barbarzyństwa moralnego (i nie tylko zresztą), nie są w stanie pojąć o czym ja tutaj piszę, dopóki nie doświadczą tego na własnej skórze.
Pięknym przykładem otrzeźwienia zblazowanego mieszkańca Zachodu, oczarowanego Rosją, są "Listy z Rosji" francuskiego markiza Astolphe'a de Custine'a, który w 1839 r. niechętny systemowi demokratycznemu, wyjechał tam, jako do raju, jaki miał zamiar ujrzeć. Listy są przerażające i pokazują dobitnie przepaść cywilizacyjną ruskiego miru (czyli innymi słowy prawdziwego Mordoru), od całej reszty cywilizowanego świata (razem z jego wszelkimi wadami i niedoskonałościami). De Custine w pewnym momencie zaczął się nawet obawiać, czy pozwolą mu opuścić Rosję, jeśli będzie chciał opisać prawdę, jaką tam ujrzał i czy nie zostanie zamordowany, a potem powiedzą francuskiemu ambasadorowi że to był wypadek. I Rosjanie również, podobnie jak Niemcy (zauważcie jak blisko jest jednym i drugim) nie potrafią się sami rządzić. Bez przemocy i wódki ten naród nie istnieje - nie ma go! Niemcy wyznają zasadę: "Ordnung muss sein" który sprowadza się do kolektywnego działania - albo mordujemy całe narody, albo też przyjmujemy wszystkich uchodźców - ze skrajności w skrajność - czyli ZUPEŁNY brak jakiejkolwiek odpowiedzialności. Działają niczym osy - w grupie, prawie że myślą też jednakowo. A w Rosji musi być bat - musi być bat bo inaczej to wszystko się rozpadnie (czego dowodem były rządy Jelcyna w latach 90-tych, gdy prawdziwą władzę nad wieloma miastami czy nawet regionami kraju, przejęła lokalna mafia).
Może więc należałoby wprowadzić tam jakiś "zarząd komisaryczny" i oddać te narody pod międzynarodową kuratele, gdyż pozostawione same sobie, powodują jedynie kolejne nieszczęścia dla Europy i Świata.
PS: Jakiś czas temu Teatr Telewizji powrócił w genialny sposób właśnie sztuką "Listy z Rosji" z Piotrem Adamczykiem i Adamem Ferencym w rolach głównych (de Custine i car Mikołaj I). Prawdziwy majstersztyk, nie mogłem oderwać wzroku i długo jeszcze byłem pod wrażeniem tej sztuki (choć książkę czytałem już kilka razy wcześniej). Warto by coś takiego pokazać np. we Francji, to może uda się przekonać Francuzów że Rosja nie niesie ze sobą żadnych wartości - tam jest pustka, totalna pustka, która przetwarza jedynie to, co otrzymuje z zewnątrz.
POZDRAWIAM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz