CZY KRÓLEWSKA FAWORYTA
LUDWIKA XV, WYWOŁAŁA EFEKT
"ŚNIEŻNEJ KULI" KTÓRY POGRĄŻYŁ
FRANCJĘ W ODMĘTACH REWOLUCJI?
"CUDOWNE LATA"
UMIŁOWANEGO WŁADCY
1726-1730
Cz. II
Po upadku księcia Ludwika Henryka Burbona i jego ambitnej kochanki madame de Prie (która odesłana została do odległych dóbr swego męża i wkrótce potem zmarła z tęsknoty za księciem de Burbon), stosunki pomiędzy królową a młodym królem przez pewien czas były dość chłodne. Król zaprzestał odwiedzać alkowę swej małżonki (sam również skrupulatnie przestrzegając celibatu małżeńskiego), dając jej tym samym do zrozumienia że jest niezadowolony z postępku, jakiego się dopuściła. Jednocześnie (listownie) polecił jej słuchać we wszystkich sprawach swego mentora, biskupa Frejus - czyli właśnie kardynała Fleury'ego. Ton listu nie pozostawiał złudzeń co do zmiany, jaka nastąpiła w królewskich uczuciach wobec małżonki, a brzmiał on następująco: "Proszę Cię, Pani, a jeśli trzeba, to nakazuję, abyś czyniła to wszystko, co zleci Ci ode mnie kardynał, tak jakbym zlecał Ci to ja sam. Ludwik", dla królowej Marii nadeszły więc ciężkie czasy. Ale należy pamiętać że to właśnie kardynał Fleury, po śmierci jego pradziadka - "Króla Słońce" Ludwika XIV, był bodajże jedynym przyjacielem młodego króla, który zupełnie nieprzygotowany, zbyt wcześnie został zmuszony dziejową koniecznością do objęcia tronu. Młody Ludwik był chłopcem wrażliwym i melancholijnym oraz niezwykle wstydliwym. Nie przepadał też za zdecydowanymi, szybkimi decyzjami, wszystkie bowiem decyzje musiał najpierw skrupulatnie przemyśleć. Ta sympatia króla do jego kardynała i pierwszego ministra w jednej osobie, skutkować będzie całkowitym poddaniem się Ludwika decyzjom podejmowanym przez Fleury'ego, który całkowicie zdominuje politykę Francji przez kolejne 17 lat, aż do swej śmierci.
Ludwik nie lubił być królem. To znaczy, co prawda imponował mu przepych i splendor władzy, którą sprawował i to że wszyscy kłaniali się mu i starali spełnić jego zachcianki, ale miał też poważny uraz z czasów dzieciństwa, gdy jego wychowawcy w sposób nieznoszący sprzeciwu, egzekwowali wszystkie ich zalecenia, żądając od dziecięcego królewięcia ich niezwłocznego wykonania. Ludwik nie lubił też podejmowania szybkich decyzji, wolał na spokojnie wszystko przemyśleć, często odraczając wiele spraw w czasie. Dobrze czuł się zaś wtedy, gdy już nie musiał być królem, czyli na polowaniach, balach, przedstawieniach teatralnych i w miłosnych alkowach (najpierw swej żony a następnie kochanek). Poza tym uwielbiał naukę (medycynę, geografię, matematykę, przyrodę) i był niezwykle inteligentny, był też bardzo melancholijny. Tymczasem czasy, w które wchodziła Francja, obfitowały w niepokoje społeczne (zamieszki głodowe w Paryżu w 1725 r.) czy religijne (prześladowania tajnego kultu protestanckiego w 1724 r.), które zamieniały się w bardzo ostre dysputy pomiędzy "konstytucjonalistami" i "apelantami", które to dotykały nawet prowincjonalnych parafii i klasztorów. Zaczęły burzyć się zakonnice (1726 r.), które odmawiały wykonywania poleceń księży, twierdząc że ich jedynym przełożonym jest jedynie papież. Francja potrzebowała rządów silnej ręki, a młody król nie był na to gotowy, dlatego też kardynał Fleury okazał się w tej kwestii mężem opatrznościowym.
Fleury zakończył też okres "cichych dni" pomiędzy parą królewską, namawiając króla aby ponownie odwiedził apartamenty królowej (choć ją samą traktował ozięble, mając jej za złe, że próbowała pośredniczyć w jego upadku). I wkrótce na dworze gruchnęła dobra wiadomość - królowa Maria była w ciąży, spodziewano się narodzin następcy tronu, który mógłby oddalić od Francji groźbę wojen dynastycznych. I wkrótce król znów musiał podjąć półroczną przymusową abstynencję seksualną (trzy miesiące przed połogiem i trzy miesiące po połogu), mimo to radował się także, spodziewając narodzin syna, dla którego przygotowywał liczne festyny, bale, zabawy i prezenty. Jednak dnia 14 sierpnia 1727 r. na świat przyszły dwie dziewczynki, bliźniaczki - które otrzymały imiona: Ludwika Elżbieta i Anna Henrietta. Król jednak nie był zawiedziony, szybko zamienił się też w troskliwego tatusia, dobierając dziewczynkom odpowiednie mamki i przyznając im wszystkie prezenty, które miały zostać wręczone spodziewanemu synkowi (łącznie z balami i festynami, które także się odbyły). Zbliżył się też ponownie do królowej Marii i bardzo szybko, bo już z końcem tego roku było wiadomo że królowa ponownie jest w ciąży. Tym razem Ludwik oczekiwał już syna. Na świat znów jednak przyszła dziewczynka, 28 lipca 1728 r. narodziła się Maria Ludwika. Tym razem prezenty i festyny zostały odwołane, ale król całej trójce swych córek okazywał ojcowską miłość i opiekę. Kolejna ciąża (w którą królowa zaszła już z początkiem nowego roku), przyniosła wreszcie oczekiwanego syna, który narodził się 4 września 1729 r. i otrzymał imię Ludwik. Francja miała więc swego następcę tronu.
Król obdarował królową wspaniałymi podarkami i spełniał wszystkie jej kaprysy (należy tez pamiętać, że przed każdymi kolejnymi narodzinami, król musiał pościć seksualnie przez sześć miesięcy, a w tym czasie nie miał jeszcze żadnej kochanki), a Maria była wniebowzięta i z zachwytem pisała do ojca: "Nikt nigdy nie kochał tak, jak ja go kocham". Narodziny królewskiego syna były wielkim świętem dla całej Francji, lud bawił się za królewskie pieniądze, a miasto rozświetlały pokazy sztucznych ogni, festynów i wykwintnych bali. Ludwik był dumnym tatą i prezentował swego syna podczas tych publicznych uroczystości. Opiekę nad nim powierzył swej własnej piastunce - madame de Ventadour. Król jednak był niewyżyty (a przymusowe "ciążowe" seksualne abstynencje mocno go pobudzały), co spowodowało że już w roku następnym królowa ponownie była w ciąży. I znów narodził się syn, 30 sierpnia 1730 r. na świat przyszedł Filip - książę Andegawenii. Marię kolejne ciąże powoli zaczynały już męczyć, gdyż zaczęła się żalić swemu spowiednikowi - księdzu Labiszewskiemu: "ciągle jestem w łóżku, ciągle w ciąży, ciągle w połogu", ale radowała ją miłość króla i uczucie, jakimi obdarzał ją po każdych kolejnych narodzinach. Książę Filip był brany pod uwagę przez parę królewska, jako potencjalny przyszły kandydat do tronu polskiego, najważniejsze jednak było zapewnienie Francji ciągłości dynastycznej rodu Burbonów.
Lepiej też wiodło się w gospodarce i nastąpiło załagodzenie wzburzonych nastrojów religijnych. Jeszcze w 1726 r. nastąpiło znaczne obniżenie kredytu państwowego Francji, za sprawą ministra finansów (generalnego kontrolera) Le Pelletier'a, który obciążył 40 dzierżawców generalnych sumą 80 mln. ludwików (owi dzierżawcy już od końca XVII wieku stworzyli prawdziwe monopole państwowe, czerpiąc z tego tytułu ogromne zyski, i dzięki temu stali się prawdziwymi pijawkami dla skarbu państwa. Następnie Le Pelletier wymusił na duchowieństwie francuskim "dobrowolną (choć przymusową) daninę" w wysokości 2 mln. ludwików, wprowadzi też nowy podatek "powszechny" (który jednak bardzo szybko przestał być powszechny dla szlachty i duchowieństwa, które wymusiły na królu aby zwolnił te dwa stany z ich płacenia). Dzięki zebranym w taki sposób środkom, w kolejnych latach całkowicie spłacono dług publiczny Francji z czasów wojny o sukcesję hiszpańską, toczonych jeszcze za Ludwika XIV (1700 - 1714). Lud co prawda przez pierwsze te lata był obciążony dość srogimi powinnościami, ale już w połowie lat 30-tych XVIII wieku, również i nieszlacheckie stany (prócz chłopów), zaczęły odczuwać znaczną poprawę finansów we własnych kieszeniach. 17-letnie rządy kardynała Felury, doprowadziły do potężnej (ostatniej już przed Rewolucją) prosperity gospodarki francuskiej, odczuwalnej nie tylko przez stan szlachecki i duchowieństwo. Francja znów zaczęła być postrzegana jako mocarstwo europejskie, a król Prus - Fryderyk II powiedział potem że: "Fleury wyleczył i podźwignął Francję".
Kardynał ułagodził również spory religijne, neutralizując najbardziej ostrych opozycjonistów w Parlamencie Paryża (poprzez zabronienie im poddawania krytyce polityki finansowej rządu w 1729 r.), a w 1732 r. ostatecznie rozwiązał wszelkie spory wyznaniowe zakazując Parlamentowi wypowiadać się w sprawach religii, oraz marginalizując jansenistów (ruch teologiczny, który podkreślał konieczność uzyskania łaski Bożej i predestynacji w kwestii zbawienia, oraz piętnował ludzką nędzę, przeprowadzając uliczne kazania, na których często dokonywano najróżniejszych "cudów", co bardzo przyciągało prosty lud). Nie było jednak za jego rządów żadnych anty-protestanckich edyktów, ani też żadnych prześladowań innowierców - po prostu wymógł on na przedstawicielach innych wyznać, w zamian za swobodne odprawianie swoich kultów - całkowite posłuszeństwo koronie i władzy, jaką on reprezentował (w tym celu rozbudował policję i kazał agentom przenikać do jansenistów, protestantów, hugenotów Antoniego Court'a z Langwedocji - niezwykle popularny ruch religijny, a także do tajnych stowarzyszeń jak loże masońskie, których wówczas sporo zaczęło powstawać we Francji. Wkrótce kontrolował wszystko i tym samym zapewniał spokój religijny w całym kraju). Za jego rządów Francja stała się jednym z niewielu europejskich państw o ugruntowanej i stabilnej gospodarce, pozbawionym długów i jakichkolwiek niespłaconych zobowiązań fiskalnych z czasów Ludwika XIV.
Z początkiem lat 30-tych XVIII wieku, prosperita dotknęła praktycznie wszystkie dziedziny ekonomicznego życia Francji. Wspaniale rozwijały się miasta (Paryż, Bordeaux, Marsylia, Lyon, Nantes, Le Hawr, Saint-Malo, La Rochelle, Bajonna, Rouen i inne), oraz porty, kwitł handel (od 1732 r. na wielką skalę zaczynają powstawać francuskie biura handlowe). Prosperują też francuskie kolonie zamorskie, szczególnie te w Ameryce Północnej i na Antylach (Martynika, Gwadelupa, zachodnia część San Domingo), które pod względem produkcji trzciny cukrowej, rumu i melasy, oraz kawy, kakao, indygo i bawełny, znacznie przegoniły hiszpańską Kubę czy brytyjską Jamajkę. Kwitł handel czarnymi niewolnikami z Afryki, sprzedawanymi na antylskich plantacjach trzciny cukrowej we francuskich koloniach zamorskich. Dochody w owym czasie z tych jedynie kolonii trzech antylskich wysp, dwukrotnie przekroczyły sumę tych, które Anglicy otrzymywali z samych wielkich Indii (wkrótce Francuzi rozpoczną walkę z Brytyjczykami o dominację również i nad Indiami). Rozwijały się również francuskie miasta w Ameryce Północnej. Przeprowadzano też wyprawy badawcze, wgłąb terytorium dzisiejszych Stanów Zjednoczonych, z dala od francuskich miast i fortów w Ameryce (jak choćby wyprawa Verendrye z lat 1731-1740, podczas której dotarł on do jeziora Manitoba, Jeziora Winnipeg, ziem Indian Kri z Wielkich Równin, oraz ziem Czarnych Stóp. Wyprawa Malleta z lat 1739-1740, która dotarła do ziem Paunisów z Arkansas, Indian Ute, hiszpańskiego fortu Santa Fe i z powrotem przez ziemie Kiowów do francuskiego fortu Prudhomme w Luizjanie). Należy jednak stwierdzić, że francuskie miasta w Ameryce były znacznie mniej liczebne od tych angielskich ze Wschodniego Wybrzeża, tym bardziej że ludność angielska, szkocka i irlandzka stale napływała do kolonii w Wirginii, Karolinie, New Jersey, Connecticut czy Massachusetts, natomiast do francuskiej Luizjany napływ kolonistów z Francji od lat 90-tych XVII wieku, praktycznie ustał całkowicie. Francuzi rozwijali się więc w tej kolonii głównie dzięki sile rozrodczej już tam zasiedlonych kolonistów.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz