Łączna liczba wyświetleń

środa, 2 grudnia 2020

STUDIUM PROPAGANDY

 NA PRZYKŁADZIE FILMU 

"DOMEK Z KART"

 
 
FELICJAN SŁAWOJ SKŁADKOWSKI
 
 
 
 
 
 Ponieważ ostatnio nie miałem zbyt wiele czasu na zajęcie się na tym blogu nowymi tematami (a mam już kilka pomysłów) i kontynuację starych, przeto jak widać posucha jest wielka i aby ją w jakiś sposób zapełnić, postanowiłem przynajmniej zamieścić pewien propagandowy obraz z lat 50-tych (z epoki wczesnego komunizmu, który też przeszedł do historii pod błędną nazwą "stalinizmu", choć nazwa ta nigdy nie istniała w Dwudziestoleciu Międzywojennym, a została wprowadzona po roku 1956 r. i sławnym "referacie Chruszczowa" krytykującym kult jednostki, a w rzeczywistości Stalina i wszystkich jego pomagierów - przy czym Chruszczow również się do nich zaliczał i bardziej tutaj pasowałby satyryczny obrazek zamieszczony we włoskiej prasie właśnie w owym 1956 r., gdzie kilka świń w garniturach orzeka jednogłośnie: "Towarzysze, Stalin był świnią!"). Mam tutaj oczywiście na myśli filmidło zatytułowane "Domek z kart". W tym komuszym paszkwilu na motywach niedokończonej sztuki Emila Zegadłowicza, jest tyle propagandowych przekłamań, że wylewają się one wprost z ekranu i jakby próbują dostać się do głowy, aby tam dokończyć zainicjować, dokończyć lub też zakończyć etap totalnego spustoszenia. Ja jednak (o czym już zresztą kiedyś pisałem) lubię takie propagandówki, gdyż (wbrew pozorom) powodują one wzrost mojego dobrego humoru i pozwalają się nieco zrelaksować (również intelektualnie). Dlatego też lubię, pasjami lubię - cytując słowa jednej z bohaterek filmu, Kitty - takie właśnie propagandowe gnioty.
 
Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na trzy ciekawe szczegóły z tego filmu. Pierwszym jest postać ostatniego premiera II Rzeczpospolitej - gen. Felicjana Sławoja Składkowskiego, która została w dużym stopniu przedstawiona w formie karykaturalnej. Oczywiście generał Składkowski znany był ze swego umiłowania porządku i czystości i to ona nakazał stawiać (głównie) na wsiach popularne "sławojki" (czyli wychodki), celem zapewnienia poziomu sanitarnego ludności wiejskiej i najuboższej. Sławoj Składkowski został zaprzysiężony na premiera w dniu 15 maja 1936 r. jako tak zwany kandydat kompromisowy pomiędzy Zamkiem Królewskim (czyli siedzibą prezydenta Rzeczpospolitej Polski - Ignacego Mościckiego) a ulicą Belwederską 53 (czyli siedzibą Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych/Marszałka Polski - Edwarda Śmigłego-Rydza). Miał być kandydatem tymczasowym, a piastował swój urząd do 30 września 1939 r. czyli do ostatnich dni II Rzeczpospolitej. Miał despotyczny i szorstki charakter, ale pod tą szorstką skorupą cechowała go "wielka uczciwość" (jak pisał po latach Andrzej Garlicki. Był też bardzo sumienny, energiczny (co również zostało skarykaturyzowane w tym filmie w słowach: "Rób coś, mów coś, nie stój w miejscu, bo zaczniesz skrzypieć!"), obdarzony pracowitością, inteligencją i poczuciem humoru, swoją nominację na premiera traktował jak misję, jak "wyjście na patrol z rozkazu Śmigłego", choć uważał że niezbyt nadaje się do tej roli, ale jako żołnierz nominację potraktował jako rozkaz który należy wypełnić. Dla komunistów (ale także dla endeków, socjalistów i wielu innych środowisk opozycyjnych) był uosobieniem i personifikacją systemu rządów sanacyjnych i przez to mocno krytykowany oraz obarczany współwiną za klęskę 1939 r. Zmarł na uchodźstwie w Londynie 31 sierpnia 1962 r. w wieku 77 lat. Cześć Jego Pamięci!
 
Drugi szczegół z tego filmidła, to postacie sowieckich sołdatów w końcowej scenie, którzy wkroczyli i uwolnili aresztowanego "towarzysza" mającego trafić do Berezy Kartuskiej (który to obóz odosobnienia, był traktowany przez komunistyczną propagandę, jako swoisty polski obóz koncentracyjny). Śmiać mi się chce, gdy widzę tę scenę, bowiem gdyby w rzeczywistości doszło do owego spotkania polskiego komunisty z "wyzwoleńczą" Armią Czerwoną (która w porozumieniu z Wehrmachtem podstępnie napadła na Polskę 17 września 1939 r.), to ów komunista bardzo szybko straciłby życie, gdyż Stalin nie po to zlikwidował w sierpniu 1938 r. Komunistyczną Partię Polski, aby pozwolić pozostać przy życiu polskim komunistom. Jeśliby tylko ów pożyteczny idiota przyznał się, że jest komunistą, z pewnością bardzo szybko straciłby życie, gdyż Stalin uważał że KPP została całkowicie zinfiltrowana przez polską policję i wywiad (co akurat było prawdą), a co za tym idzie, uważał wszystkich polskich komunistów za agentów państwa polskiego (dlatego też w okresie wzmożonego terroru komunistycznego w latach 1946-1956, PPR-owcy nie przyznawali się do uczestnictwa w strukturach KPP, a temat ten był wówczas powszechnie zakazany. Dopiero wraz z październikową "odwilżą" 1956 r. zaczęto gloryfikować ową agenturalną organizację przestępczą o charakterze zbrojnym, jaką właśnie była Komunistyczna Partia Polski z lat 1918-1938. 
 
 
 
ZAPRASZAM ZATEM DO OBEJRZENIA "DOMKU Z KART", STUDIUM KOMUNISTYCZNEJ PROPAGANDY Z CZASÓW ZNIEWOLENIA NARODU      
 
 
 

 
 

 
 
 
"NIE SKRUSZĄ FUNDAMENTU NA KTÓRYM DOM STOI - SÓL ZIEMI KREW, KREW ZIEMI SÓL - NIE WSPÓŁCZUJ MEJ NIEDOLI"
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz