CZYLI HISTORYCZNA REFLEKSJA JAKO MEMENTO DLA WSPÓŁCZESNOŚCI
POWSTANIE i WOJNA
Cz. XII
Rok 1650 przyniósł niepewność co do wydarzeń przyszłości. Na Ukrainie co prawda obawiano się nowej wojny z "Łachami" ale jednocześnie mówiono o niej non stop i był to temat wszechobecny. W Koronie (jak również na Litwie) też radzono o wojnie, ale raczej tak, jakby była ona gdzieś daleko, nie tu i nie teraz, aczkolwiek zdawano sobie sprawę że nadciąga. Pytanie tylko było czy wojna w ogóle wybuchnie, a jeśli tak, to jaka wojna. Niekoniecznie bowiem musiała wybuchnąć kolejna wojna z Kozakami, tym bardziej że zamyślano o wojnie zarówno z Imperium Osmańskim jak i z Moskwą, i tak naprawdę przez większą część roku 1650 pomiędzy Warszawą, Kijowem, Bakczysarajem (a także Wiedniem i Sztokholmem) krążył listy przygotowujące się do nowej wojny, czy to z Osmanami czy też z Moskalami. 30 marca król Jan II Kazimierzw swym liście do Chmielnickiego pytał, jak szybko gotowy jest zorganizować wojsko zaporoskie do kampanii moskiewskiej, ale odpowiedź uzyskał wymijającą (Chmielnicki prosił też listownie króla aby wojsko koronne nie wkraczało na Ukrainę, by nie prowokować tamtejszego ludu). Sądy też miały co robić, bowiem szlachta wytaczała sprawy tym ze swych dawnych poddanych, którzy brali udział w wydarzeniach lat 1648-1649, w zniszczeniach, mordach, gwałtach i rabunkach domagała się ich przykładnego ukarania. W ogóle wciąż wrzało zarówno na Ukrainie jak i w Koronie, tylko nie było wiadomo jaki upust ostatecznie dany zostanie nagromadzonej energii. W marcu i kwietniu 1650 r. na Krymie przebywał poseł Rzeczpospolitej Wojciech Bieczyński, który przywiózł chanowi Islam III Girejowi zaległe "upominki" i propozycję wojny z Moskwą. Ten był bardzo entuzjastycznie nastawiony do tego pomysłu i wręcz pytał się by tylko powiadomiono go kiedy Polacy i Litwini będą gotowi do wojny, sam zaś deklarował uczestnictwo w tej kampanii Kozaków, twierdząc że Chmielnicki (dzięki jego protekcji) niczego nie uczyni wbrew Rzeczpospolitej. W połowie maja Bieczyński powrócił do Rzeczpospolitej, a już 9 czerwca do Warszawy przybył poseł chana - Mustafa aga, który notabene spotkał również na dworze królewskim (przebywających tam już od trzech miesięcy) moskiewskich posłów - braci Puszkinów: Grigorija i Stiepana. Ten znieważał ich regularnie, gdy tylko napotkał na swej drodze.
Posłowie moskiewscy mieli wówczas jeszcze jeden problem, a mianowicie w otoczeniu Chmielnickiego przebywał (od 1649 r.) zbiegły z Rosji, niejaki Timofiej Ankudinow - awanturnik nieznanego pochodzenia, który podawał się za Iwana, syna (a czasami wnuka) dawnego cara Wasyla IV Szujskiego (panującego w latach 1606-1610, obalonego podczas polskiej interwencji w Rosji, po zwycięstwie w bitwie pod Kłuszynem i zajęciu Moskwy przez Polaków). Co prawda Ankudinow był to człowiek wybitnie niestabilny, do tego lubił zaglądać do kieliszka, aczkolwiek to nie miało żadnego znaczenia (w końcu Chmielnicki też upijał się do nieprzytomności), tym bardziej że pamięć "dymitriad" wciąż była silna wśród Moskali i nie chcieli powtórzenia tego samego scenariusza obecnie. Król Jan Kazimierz (na prośbę posłów moskiewskich) napisał więc list do Chmielnickiego, aby ten odesłał Ankudinowa pod strażą do Warszawy, ale list ten pozostał bez odpowiedzi. 20 czerwca 1650 r. w Czerkasach wojewodzie kijowskiemu - Adamowi Kisielowi udało się przekonać Chmielnickiego do wojny z Moskwą. Co prawda twierdził że możliwa ona będzie dopiero po żniwach, ale był pewien iż szybko zdoła zebrać Zaporożców, jedyną obawę miał co do bezpieczeństwa żon i rodzin Kozaków uczestniczących w tej kampanii, gdyż pozostawali oni bez ochrony. Chmielnicki miał też powiedzieć Kisielowi (co ten zakomunikował zaraz królowi w liście), że gotów jest przywrócić stan posiadania szlachty sprzed 1648 i uczyni to zaraz po rozpoczęciu wojny z Moskwą (dlatego też Kisiel radził aby nie prowokować Zaporożców, nie wprowadzać wojsk koronnych na Ukrainę i nie walczyć z prawosławiem, a także zalecał królowi obdarowanie Chmielnickiego 2 000 czerwonych złotych na zachętę). Czerwiec i lipiec 1650 r były miesiącami swoistej niepewności, aczkolwiek przygotowywano się na coraz bardziej oczywistą wyprawę na Moskwę. W czerwcu na dwór chana w Bakczysaraju przybyli posłowie zarówno ze Szwecji jak i od cesarza rzymsko-niemieckiego Ferdynanda III Habsburga, przywożąc bogate dary i propozycję nowych wojen (Szwedzi planowali wojnę z Moskwą, Austriacy zaś z Imperium Osmańskim - czyli z suwerenem chana krymskiego). Wyprawa moskiewska była oczywista, aczkolwiek również ta druga stanowiła dosyć ciekawy pomysł, który Islam Girej podjął, wysyłając do Wiednia swego posła Gazi beja, który 17 lipca został przyjęty na audiencji u cesarza (niestety nieznana jest treść tych rozmów).
1 lipca 1650 r. (jak wspomniałem w poprzedniej części), królowa Ludwika Maria powiła dziewczynkę, która otrzymała imiona Maria Anna Teresa i była pierwszym dzieckiem królewskiej pary. Poród był bardzo ciężki, doszło nawet do powikłań które mogły zakończyć się śmiercią Ludwiki Marii. Ostatecznie jednak wszystko skończyło się szczęśliwie, dziecko urodziło się zdrowe (przynajmniej tak wówczas sądzono) a królowa zajęła się przygotowywaniem do chrzcin małej księżniczki. Zorganizowano jej mały dwór i wybrano ochmistrzynię (którą była Polka), oraz piastunkę (matka wybrała do tej roli swoją rodaczkę Francuzkę). Para królewska więc - pomimo zawirowań politycznych i przygotowań do nowej wojny - przeżywała wówczas szczęśliwe dni. Również w pierwszych dniach lipca przybył do Warszawy Tyburcy Bartliński - wysłany jeszcze w marcu do Moskwy, aby uzyskać oficjalne stanowisko cara Aleksego na temat książek, które ponoć (według braci Puszkinów) godziły w jego autorytet i majestat (domagali się on ich spalenia i ukarania śmiercią autorów, a także zwrotu Smoleńska i wbicia na pal kniazia Jeremiego Wiśniowieckiego). Bartliński przywiózł oficjalne pismo cara, w którym ostro ganił on swoich posłów za niestosowne zachowanie, za nie stosowanie przez Polaków pełnej tytulatury carskiej (zapewne w Moskwie wówczas zdawano sobie sprawę z niebezpieczeństwa zawiązania koalicji, która była dosyć głośna, a która składała by się z Rzeczpospolitan - czyli Polaków i Litwinów, Kozaków, Tatarów a być może również i Szwedów). Jednocześnie Aleksy Romanow żądał, aby z owych książek wyrwano te stronice, w których jest on (i jego przodkowie) bezpośrednio obrażany (a jeśli nie da się tego uczynić to książki te powinny zostać spalone) autorzy zaś solidnie ukarani. Bracia Puszkinowie żądali wypełnienia w całości życzenia cara, na co nie godziła się strona polska, ostatecznie ów spór rozwiązano tak, że w prywatnych zabudowaniach marszałka wielkiego koronnego Łukasza Opalińskiego spalono kilka kart wyrwanych z książek w których obrażano cara i urządzono pokaz dla moskiewskich posłów. Aby też ostatecznie udobruchać Puszkinów, nakazano, że wszyscy którzy posiadają te książki, powinni je przekazać specjalnemu urzędnikowi królewskiemu, co - jak wiadomo w Polsce - spowodowało skutki odwrotne od zamierzonych, po prostu ludzie (i to zarówno szlachta jak i mieszczanie) rzucili się teraz do kupna tych książek, aby sprawdzić co tak naprawdę uraziło cara (🤭).
Moskiewscy posłowie domagali się również zawarcia sojuszu z Rzeczpospolitą wymierzonego w Chanat Krymski, na co Polacy nie zamierzali się godzić twierdząc że w tych sprawach potrzebna jest zwłoka (tak naprawdę wejście w sojusz z Tatarami przeciwko Moskwie mogło doprowadzić do inwazji moskiewsko-szwedzkiej na Rzeczpospolitą, natomiast sojusz z Moskwą przeciwko Tatarom mógł ponownie rozpętać wojnę z Kozakami na Ukrainie). Król zgodził się jednak na usunięcie tablic sławiących polskie zwycięstwa nad Moskwą, w tym zdobycie Smoleńska i wzięcie do niewoli cara Wasyla Szujskiego oraz jego braci (ich ciała zostały ekshumowane i wydane Moskwie już w 1635 r.). Bardzo nie spodobało się to w warszawskiej ulicy, która buczeniem żegnała wyjeżdżających ze stolicy Moskwicynów (25 lipca), nazajutrz po bankiecie urządzonym przez króla, na którym pito również za zdrowie cara Aleksego. Jednak na buczyniu się nie skończyło i doszło wówczas do poważnego incydentu, który mógł zakończyć się nową wojną polsko-moskiewską. Mianowicie rotmistrz wojsk kwarcianych, niejaki Okoń, wdał się w bójkę z diakiem z moskiewskiego poselstwa, mocno go pobił i poranił szablą. Chociaż wina Okonia była ewidentna (to on sprowokował bójkę), warszawska ulica stanęła po jego stronie i nie chciała (na żądanie posłów) wydać go sędziom królewskim w celu ukarania. Ostatecznie okonia skazano na dwa lata i 12 tygodni wieży, oraz zapłacenie 240 grzywien poszkodowanemu Moskalowi. To wydarzenie spowodowało zwłokę w wyjeździe Puszkinów z Warszawy i ostatecznie opuścili oni miasto 31 lipca, obdarowani przez króla cennymi podarkami, wartymi 12 000 zł. (po przyjeździe do Moskwy car nagrodził ich równie dostojnie, uznając ich misję za swój sukces). W ten sposób plany wojny z Moskwą poszły się (że tak powiem kolokwialnie) chędożyć, a w Warszawie zaczęto rozmyślać nad wojną z Imperium Osmańskim, osłabionym wewnętrznymi buntami, oraz długoletnią wojną z Wenecją o Kretę (obrona Kandii będzie trwała 20 lat, od 1649 do 1669 i zakończy się co prawda zwycięstwem Osmanów, ale ich straty będą ogromne). Nim jednak przejdziemy do tematów osmańskich, tatarskich i kozackich, przenieśmy się na moment do Moskwy, bo tam też zaszły pewne kluczowe zmiany.
Majowo-czerwcowe rozruchy w Moskwie (1648 r.) które zakończyły się ostatecznie upadkiem wszechwładnego bojara i doradcy młodego cara Aleksego (ożenił on cara z jedną z sióstr Miłosławskich Marią, a sam poślubił jej młodszą siostrę Annę, stając się powinowatym Alekego), nie zakończyły sprawy ewentualnych następnych buntów i powstań w całym kraju (właśnie myśl o owych buntach, powstrzymywała Aleksego przed zdecydowanym poparciem rebelii Chmielnickiego na Ukrainie). Usunięcie skorumpowanych urzędników i ich ukaranie również nie rozwiązywało sprawy, gdyż następni robili dokładnie to samo co ich poprzednicy (car Piotr Wielki miał potem powiedzieć, że w całym jego państwie tylko on sam nie bierze łapówek, i to tylko dlatego że nie musi - bo całe państwo należy do niego). W kraju Moskwicynów nie istniały przepisy prawa przed rokiem 1479, kiedy to na polecenie Iwana III opracowano pierwszy kodeks prawny ("Subiednik"). Ale z biegiem lat ów kodeks obrósł gąszczem nowych przepisów, uzupełnień, przypadków precedensowych i rozmaitych komentarzy, a poza tym osobny porządek prawny obowiązywał Cerkiew prawosławną i rozeznanie się w tym gąszczu prawnym było wówczas już praktycznie niemożliwe, Rosja potrzebowała więc nowego kodeksu prawa. Opracowanie nowego subiednika car Aleksy zlecił kniaziowi Odojewskiemu. Ten zabrał się do pracy i już z końcem grudnia 1648 r. przedstawił carowi nowy kodeks prawny, składający się z 25 rozdziałów i 967 paragrafów. Nad każdym z nich głosował (zebrany już od września 1648) Sobór Ziemski i został on przyjęty na początku 1649 r. Kodeks ten został tak ułożony, że przede wszystkim chronił interesy szlachty (czyli bojarów), warstwy średniej (czyli ludzi służebnych), oraz mieszczan, natomiast najbardziej po tyłku (i to dosłownie) dostawali w nim chłopi, którzy zostawali już oficjalnie zamienieni w niewolników państwowych. Do tej pory bowiem zbiegły z majątku pana chłop mógł być ścigany jedynie przez kilka pierwszych lat po ucieczce, następnie (jeśli nie został odnaleziony lub skutecznie się ukrył), jego poddaństwo ulegało przedawnieniu. Natomiast w kodeksie księcia Odojewskiego, ten warunek został zniesiony, teraz zbiegły chłop był już ścigany aż do śmierci (mało tego, realnie został przywiązany do ziemi i za każde, nawet najmniejsze przewinienie wobec pana - jak choćby powiedzenie złego słowa o swoim właścicielu - skazywany był na karę śmierci i to tak okrutną jak spalenie na stosie). Majątek chłopa był tak naprawdę majątkiem jego pana, również żona chłopa była własnością pana, który mógł ją seksualnie wykorzystywać na wszelkie możliwe sposoby (i tak też czyniono, moskiewscy bojarzy tworzyli sobie bowiem prawdziwe haremy z chłopek im podległych, które traktowano jak niewolnice seksualne i prostytutki).
Uszczuplono też pozycję prawną Cerkwi prawosławnej, zabraniając władzom kościelnym wszelkich starań o ziemię posiadaną dziedzicznie, a ludziom świeckim zabraniano przepisywania ziemi na poczet klasztorów. Odtąd duchownych miał też sądzić nowy urząd Monastyrskij Pritaz, a na jego czele car Aleksy umieścił "drugiego Lutra" - jak nazywał go złośliwie patriarcha Nikon, czyli kniazia Nikitę Odojewskiego. Nowy Subiednik likwidował też (prawnie) dotąd niepłacących podatki mieszkańców tzw. "białych słobod", czyli takich miejsc w miastach które należały do bojarów i duchownych wyższej rangi. Teraz mieszkańcy tych obszarów przechodzili bezpośrednio pod jurysdykcję cara i musieli już płacić podatki. Innymi słowy mieszkańcy tych terenów stawali się miejskimi niewolnikami cara, a opuszczenie miejsca zamieszkania było teraz praktycznie niemożliwe, natomiast ci, którzy stamtąd zbiegli, byli ścigani bezwzględnie podobnie jak chłopi (organizowano nawet specjalne grupy poszukiwawcze, które trudniły się ściganiem chłopów zbiegłych ubogich mieszczan, co powodowało że wielu z nich po prostu uciekało do Rzeczpospolitej, widząc tutaj znacznie większą wolność dla chłopów niż w Rosji. Proceder ten trwał aż do końca istnienia państwa polskiego czyli do 1795 r.). Kodeks ten (w 1649 r.) wydrukowano w ponad 2 000 egzemplarzy i rozesłano po całym państwie moskiewskim, ale nie przyniosło to spokoju w kraju, a wręcz przeciwnie. Teraz te najbardziej upośledzone grupy społeczne (głównie chłopi i najubożsi mieszczanie), zaczęli wszczynać prawdziwe bunty. Drożyzna jaka zapanowała od roku 1650, spowodowała wybuch buntów społecznych w Nowogrodzie Wielkim i Pskowie (bowiem kupcy którzy handlowali zbożem i wysyłali je głównie do Szwecji, jednocześnie podnosili jego cenę na rynku wewnętrznym). Co prawda Nowogród szybko poddał się wojskom carskim, a Psków (choć bronił się przez kilka miesięcy dzięki swoim solidnym murom - bodajże najlepszym murom w całym państwie moskiewskim), ostatecznie też musiał skapitulować, to jednak na wsiach trwała prawdziwa rebelia chłopska. Palono i atakowano posiadłości bojarów, zabijano tych których udało się spotkać, a było tego tak wiele, że władze carskie nie były w stanie uporać się ze wszystkimi buntami, dlatego też wprowadzono amnestię dla tych, którzy złożą broń i wrócą do pracy. Ci, którzy tak postąpili, najczęściej potem tego żałowali, ponieważ większość ze składanych im obietnic nie zostawała dotrzymana, a oni byli potem brutalnie karani. W każdym razie ferment w państwie moskiewskim postępował, i to było powodem niechęci Aleksego do udzielenia wsparcia Chmielnickiemu w Rzeczpospolitej, a także niepewność, co do powstania ewentualnej krucjaty przeciwko Moskwie.
15 sierpnia 1650 r. odbyły się w Warszawie chrzciny księżniczki Marii Anny Teresy Wazówny. Jej rodzicami chrzestnymi zostali cesarz rzymsko niemiecki Ferdynand III Habsburg i jego małżonka Eleonora Mantuańska, których to zastępowali (syn cesarza) król Czech, Węgier i Rzymian Ferdynand IV i podkanclerzyna Sapieżyna. A tymczasem po fiasku projektowanej wyprawy na Moskwę, zaczęto teraz w Rzeczpospolitej przygotowywać się do wojny z Imperium Osmańskim.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz